kwiecień 27, 2024

czwartek, 01 luty 2024 18:32

Na białym koniu

By 
Oceń ten artykuł
(1 głos)

„Najwyraźniej ludzie dostrzegają cię tylko, gdy odstajesz”.

Lubię sięgać po polskich autorów kręcących fabuły wokół szeroko rozumianych sensacyjnych klimatów, zaryzykować spotkanie z nieznanym pisarzem, poznać styl tworzenia, zawiązywania intrygi, oprowadzania po akcji i podtrzymywania klimatu. Kiedy dobrze trafię, wówczas wciągam na listę ulubionych i pilnie śledzę pojawiające się premiery tytułów. Moje pierwsze spotkanie z książką Adama Dzierżeka zaliczam do przeciętnych, pod względem atrakcyjności scenariusza zdarzeń, charakterystyki postaci i czytelniczego wciągnięcia.

Pierwsze strony zapowiadały się obiecująco. Autor wytworzył frapujący nastrój niedopowiedzenia i tajemniczości. Wydawało się, że postać Karola Szczygła, administratora danymi klientów w parabanku, będzie miała wiele ciekawego do powiedzenia w aspekcie przeszłości. Jednak fabuła podążyła innym tropem, jedynie na chwilę odrywała się, by spojrzeć w traumę z dzieciństwa mężczyzny. Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby nie dziwnie przeprowadzone sceny akcji, chociażby zwolnienia i sklepowa. Czułam sztuczność, nie przekonały, jakby odhaczenie punktu w intrydze, by móc iść dalej z narracją, a nie oprowadzanie czytelnika w procesie tworzenia napięcia. Pozostało przyjąć założenie, że to taki styl pisania, bez preferowanego przeze mnie rozbudowania, cechujący się surowością i bezpośredniością. Trzeba przyznać, że pisarz konsekwentnie trzymał się wypracowanej narracji i za to plus.

Kolejny plus za głębokie zajrzenie w mroczną odsłonę ludzkiej duszy, namacalne dotknięcie zła drzemiące w człowieku i czekające na okazję do wyłonienia się na powierzchnię postaw i zachowań. Główny bohater wpadał w sidła zewnętrznej i wewnętrznej manipulacji, przekraczania granic ustalonych w toku kształtowania człowieczeństwa, ustalania hierarchii wartości, udzielania pomocy. Karol, za namową sąsiada, zaangażował się w poszukiwania dawnej przyjaciółki. Tropy wiodły czarnymi ścieżkami internetu i brutalnego obłąkania. Z rozdziału na rozdział atmosfera gęstniała w intensyfikującym się mroku, brutalności i bestialstwie. Zło wysuwało się na pierwszy plan. Autor atrakcyjnie je przybliżał, lecz brakowało umocowania przyczynowego, nie ze względu na naturę człowieka, ale dla potrzeb nasycania intrygi. Książkę poznałam, nie przyniosła rozrywki, na jaką liczyłam, nie zdołałam mocno wczuć się i zaangażować, kilka elementów przypasowało, inne doceniłam.

Czytany 404 razy