Rezultaty wyszukiwania dla: powieść dla dzieci

piątek, 21 maj 2021 17:09

Zapowiedź: Witamy w Pandorii

Pierwsza część przygodowej opowieści o dziewczynce, która zostaje wezwana na pomoc przez mieszkańców ukrytego świata...

Nola obchodzi ósme urodziny, ale czuje przede wszystkim smutek, bo tęskni za niedawno zmarłą mamą. Czy chociaż trochę rozweseli ją prezent – piękna pozytywka? Dziewczynka przekręca kluczyk zabawki i... tak rozpoczyna się wielka przygoda! Nola przedostaje się do krainy dziwów, gdzie spotyka niezwykłe istoty i wpada w wir szalonych wydarzeń, a przede wszystkim poznaje sekrety z przeszłości swojej mamy.

Dział: Komiksy

Wydawnictwo Egmont Polska, we współpracy z Muzeum Powstania Warszawskiego, z przyjemnością prezentuje pierwszy tom cyklu „Bazyliszki”. Ta komiksowa opowieść osadzona w realiach przedwojennej Warszawy jest zaproszeniem do barwnego świata lat 30.

Dział: Komiksy
czwartek, 13 maj 2021 15:27

Śmiech diabła

Fantastyka baśniowa jest gatunkiem, który wybieram z przyjemnością, za każdym razem licząc na ciekawą fabułę z nieszablonową kreacją świata. Z taką samą nadzieją sięgałam po „Śmiech diabła”, czyli pierwszą część trylogii „Dzieci Starych Bogów” Agnieszki Mieli.

Debiutująca pisarka stworzyła na potrzeby swojej trylogii całkiem nowe uniwersum, w którym obok ludzi mieszkają wilkołaki, nieumarli i całe rzesze innych istot. Świat Kerhalory poznajemy w ważnym dla niej momencie: oto w niepamięć odchodzą starzy bogowie, ustępując miejsca jednemu bogu i jego kapłanom. Nie jest to jednak harmonijna zmiana boskiej warty i nie wszyscy potrafią się nowemu porządkowi poddać.

Kerhalora odsłania swoje tajemnice powoli, gdyż autorka pokazuje nam świat widziany początkowo oczami Bertrama dwunastoletniego chłopca ze starego rodu Arminów oraz sześcioletniej Wilgi rudowłosej dziewczynki z innego starego roku Wartów. Wraz z ich dorastaniem, czytelnik widzi więcej i głębiej wchodzi w zawiłości historii i teraźniejszości tego świata.

Początkowo miałam spory problem w zagłębieniu się w fabułę. Dosadne i bardzo brutalne opisy niegodziwości, jakich dopuszczał się ojciec Bertrama, Frithus, odrzucały mnie i sprawiały, że chciałam przerwać czytanie. Z drugiej strony ciekawa byłam, jak rozwiną się losy młodych bohaterów i jaka czeka ich przyszłość.

Z czasem fabuła zaczęła mnie wciągać, a bohaterowie zaskakiwać, podobnie jak kierunek, w jakim zmierzały ich drogi. Oto bowiem po rzezi rodziny Wilgi i zniszczeniu miasta przez Frithusa drogi dwojga głównych bohaterów rozchodzą się, a potem wielokrotnie krzyżują, jednak po dawnej dziecięcej sympatii niewiele pozostaje. Jedynym, co nadal ich łączy, jest chęć wytropienia i zabicia Frithusa. Wilga dodatkowo ma chronić Ziarna Relenvel, przy czym dziewczyna nie ma zielonego pojęcia, czym są owe ziarna i jak ma je chronić. Bohaterowie włóczą się więc po świecie, biją, szukają swojego wroga i próbują przeżyć, a przy okazji odkryć, o co tak naprawdę toczy się gra. Niestety ani oni, ani czytelnik nie dowie się tego z pierwszego tomu, choć pod koniec pisarka uchyla rąbka tajemnicy.

Mimo że narracja jest dosyć płynna, pisarka nie ustrzegła się kilku błędów. Bohaterowie, walcząc, najczęściej nabawiają się kontuzji nie rąk czy nóg, ale pośladków, przy czym każdego z nich boli tyłek. Autorka chyba lubi to słowo. Drażniące jest także epatowanie brutalnością, opisy scen gwałtów, bestialskiego mordowania niewinnych, zwłaszcza znęcania się nad dziećmi.

Zdecydowanie nie jest to najlepsza powieść fantasy, jaką miałam okazję czytać, jednak zainteresowała mnie na tyle, że z niecierpliwością czekam na kolejne tomy.

Dział: Książki
środa, 05 maj 2021 15:50

Zimne wody Wenisany

Linor Goralik to dla polskiego czytelnika postać właściwie anonimowa. Dotychczas polscy wydawcy nie sięgali po twórczość tej niepowtarzalnej rosyjskiej pisarki i poetki. Teraz tę próbę podjęło wydawnictwo Dwukropek i na warsztat wzięło „Zimne wody Wenisawy” – jeden z mniej kontrowersyjnych tekstów, krótką, lecz nasyconą symboliką powieść młodzieżową. I jak wyszło?

Akcja tego fantasy dla młodszego czytelnika toczy się w tytułowej Wenisawie – krainie podzielonej na część górną (Weniskajl) i dolną (Weniswajt). W górnej żyją ludzie, w dolnej, pod wodą, przedziwne ptaki i topielcy. Mieszkańcy Weniskajlu bardzo pilnują, by nie wpaść do wód Weniswajtu – wierzy się, że kto tam wyląduje, zachoruje na tęczową chorobę i wkrótce umrze. Szczególnie strzeżone są dzieci, którym nie wolno chodzić bez opieki. Ale oto dochodzi do nieszczęśliwego wypadku i do Weniswajtu wpada dwunastoletnia Agata… Dziewczynka odkrywa, że nie wszystko, o czym mówią jej dorośli, to prawda, a ci, którzy ponoć opiekują się Weniskajlem, nie zawsze mają czyste intencje. Tylko jak to zakomunikować światu, kiedy ma się zaledwie dwanaście lat?

„Zimne wody Wenisawy” należą do tych powieści, które urzekną i młodszego czytelnika, i tego zupełnie dorosłego. Ci młodsi będą zapewne kibicować Agacie i wraz z nią oburzać się na niesprawiedliwość świata i bzdury, w które wierzą ci niby mądrzy dorośli. Ci starsi dostrzegą w historii utkanej przez Goralik szereg analogii z otaczającym nas światem. Rosyjska autorka napisała ponadczasową powieść o manipulacji, o kłamstwach władzy i o tym, jak władza traktuje tych obywateli, którzy nie chcą się podporządkować. Ale… może to Agata się myli, a czytelnik wraz z nią? Może władza chce ustrzec mieszkańców Weniskajlu przed złem czającym się w odmętach Weniswajtu? Goralik niby wiedzie czytelnika jak po sznurku, ale nie rzuca mu ostatecznej odpowiedzi. Zostawia go z tymi samymi wątpliwościami i tą samą rozpaczą, którą odczuwa protagonistka, osamotniona w swojej wiedzy i niepewna, co ma z nią właściwie zrobić. „Zimne wody Wenisawy” są przejmujące, są niesamowicie emocjonalną powieścią, w której większość wydarzeń dzieje się przede wszystkim w świadomości bohaterki. I – uwaga! – to nie sprawia, że jest nudno i że miłośnikom wartkiej akcji będzie się dłużyć. Magia? A może po prostu niebywały talent Goralik – a także jej polskiej tłumaczki, Agnieszki Sowińskiej? Sowińska stanęła przed niełatwym zadaniem przełożenia na nasz język realiów świadomie kreowanych jako obce – i wieloznacznych, pełnych symboli zdań i akapitów. Podołała temu wyzwaniu po mistrzowsku.

Czego „Zimnym wodom Wenisawy” zabrakło? Jedyne moje zastrzeżenie – ta książka jest stanowczo za krótka! Jest nasycona zdarzeniami, emocjami, plastycznymi obrazami fantastycznego świata, ale chciałoby się jej więcej i więcej. Co najgorsze, nie wiadomo, kiedy będzie nam dane cieszyć się kolejnym tomem i dowiedzieć, czy przepowiednia Agaty się sprawdzi, co czeka samą Agatę, jej nowego przyjaciela – i całą Wenisawę.

Ale dla tego słodkiego i nieznośnego oczekiwania jak najbardziej warto sięgnąć po tę pięknie opowiedzianą, uniwersalną historię. Historię dla mniejszych i dla całkiem dużych.

Dział: Książki
środa, 05 maj 2021 15:30

Później

Jamie wciąż pamięta tego mężczyznę z Central Parku; a może raczej to, co z niego zostało. Widok zmasakrowanego rowerzysty to dla kilkulatka duża trauma, a pomimo usiłowań matki zobaczył ciało zmarłego w pełnej krasie. Szczególnie że duch mężczyzny stał obok swoich szczątków, pozdrawiając Jamesa uniesioną dłonią.
 
Szczególnie że chłopiec nie pierwszy raz miał do czynienia ze zmarłym. Jamie posiada bowiem dar (a może przekleństwo?) i czas od czasu napotyka na swej drodze osoby, które po wnikliwej analizie okazują się duszami przechadzającymi się jeszcze po tym ziemskim padole. Nikt prócz matki nie wie o tym, co widzi chłopiec. Kobieta zdaje sobie sprawę z tego, jak wielu ludzi chciałoby wykorzystać dar jej syna do własnych, zapewne nie do końca czystych celów. Jedyną zaufaną osobą staje się jej pracująca w policji partnerka, Liz. I choć wydawało się, że kobieta kocha Jamiego jak własne dziecko, to gdy nadejdzie odpowiedni moment, nie omieszka wykorzystać go do rozwiązania własnych problemów.
 
I tak kilka lat później James zostaje zobowiązany do pomocy Liz przy głośnej sprawie Grzmociarzan - mężczyzny podkładającego bomby w przeróżnych miejscach. Po kilku większych wybuchach, w których ranni zostają ludzie, policja wreszcie namierza zamachowca. Szkopuł w tym, że nim zdążą do niego dotrzeć, ten już nie żyje. I sprawa pewnie miałaby tutaj swój finisz, gdyby nie „pożegnalny prezent” sprawcy - gdzieś ukryta jest ostatnia, największa bomba. I to Jamie musi porozmawiać z duchem samobójcy, by ją odnaleźć.
 
Prosta sprawa, prawda? W końcu zmarli nie mogą kłamać. Problem w tym, że Grzmociarz od momentu wyduszenia z niego odpowiedzi na to pytanie nie chce opuścić chłopaka. Jest jak jego cień...
Tego autora oczywiście nikomu przedstawiać nie muszę. Nie należę do ogromnych fanów twórczości Stephena Kinga, acz zawsze z ciekawością sięgam po jego książki- chyba chcę się przekonać na własne oczy, jak daleko tym razem poniosła go wyobraźnia. W przypadku „Później” trafiłam na swoją ulubioną tematykę, czyli duchy. I chłopca, który je widzi.
 
Zacznę od tego, iż to nie jest horror, który przerazi Was na śmierć. Nie odczujecie szybszego bicia serca, a po zakończeniu lektury nie będziecie bać się poruszać samotnie po mieszkaniu. To bardziej opowieść o nadnaturalnych zdolnościach i choć występują tu dusze zmarłych (straszne samo przez się), to o wiele bardziej przerażający są... ludzie. Ludzie, ich motywacje, wyrachowanie, decyzje. Przy oszalałej po narkotykach Liz nawet zmasakrowany duch Grzmociarza wydaje się spokojny jak baranek.
 
Ta historia po prostu daje do myślenia: trochę o wspomnianych już ludzkich motywacjach, nieco o życiu po śmierci. Czytelnik mimowolnie zaczyna się zastanawiać, jak sam poradziłby sobie z takim specyficznym darem. Ja już wiem, że nigdy w życiu nie chciałabym widzieć duchów. James miał to szczęście, że nie widywał zmarłych nagminnie, a większość z tych, które spotykał na swej drodze, okazywała się dobra lub neutralna, niewadząca ludziom. Jedynym wyjątkiem był Grzmociarz, choć i jego pośmiertne działania podyktowane były przez mroczną siłę, czyhającą gdzieś na tamtym świecie. I to Jamie był tym, który poczuł Jej straszliwy oddech na karku.
 
„Później” to połączenie powieści grozy z - moim zdaniem - kryminałem. Czyta się ją w trybie ekspresowym, począwszy od momentu, w którym Liz wchodzi na scenę jako „ta zła”, na tajemnicy mrocznego światła kończąc. Ta historia wciąga tak bardzo, że nie sposób się od niej oderwać. Co więcej, po jej zakończeniu czułam się taka... niedoczytana? Chętnie zaopatrzyłabym się w kontynuację, gdyby takowa istniała.
 
Myślę, że nikogo z Was nie trzeba specjalnie namawiać do zapoznania się z książką spod pióra Mistrza Grozy. „Później” polecam osobom, które rzadko mają do czynienia z horrorem przez wzgląd na mocne, często drastyczne sceny. Historia Jamiego to taka wersja „soft”, więc bez obawy możecie zagłębić się w jego świat.

 

Dział: Książki

Jubileuszowe wydanie kultowej książki Douglasa Adamsa, dla uczczenia 42. rocznicy pierwszej publikacji fenomenalnie zilustrowane przez wielokrotnie nagradzanego rysownika i autora książek dla dzieci, Chrisa Riddella.

Dział: Patronaty
środa, 21 kwiecień 2021 14:37

Mroczna czarodziejka

Któż z nas nie zna historii króla Artura i Rycerzy Okrągłego Stołu? Legendy arturiańskie należą chyba do najbardziej znanych europejskich legend rycerskich i wychowują się na nich kolejne pokolenia.

O ile jednak król Artur budzi powszechną sympatię i podziw, o tyle jego przyrodnia siostra Morgana już tyle szczęścia nie ma. W różnych adaptacjach legend ukazywana jest na zmianę jako bezduszna wiedźma lub nieszczęśliwa, zagubiona i skrzywdzona czarodziejka.

Sięgając po książkę „Mroczna czarodziejka”, byłam ciekawa, w jaki sposób legenda o wielowymiarowej czarownicy Morganie zostanie dostosowana do potrzeb młodego czytelnika. Mike Philips zdecydował się na przedstawienie dzieciństwa Morgany. Opowiedział o szczęśliwym życiu z ukochanymi rodzicami, początkach konfliktu między ojcem dziewczynki Gorloisem a królem Utherem oraz odesłanie Morgany do klasztoru. To w surowych klasztornych murach dziewczynka dowiaduje się, że ma nadprzyrodzoną moc i uczy się ją wykorzystywać. Niestety w jej sercu wzrasta bunt i złość, gdy dowiaduje się o śmierci ojca. Tragiczne wydarzenia sprawiają, że pochłania ją czarna magia.

Młody czytelnik poznaje gorzkie losy starszej siostry króla Artura oraz wydarzenia, które ją ukształtowały. Podobnie jak w opowieści o Merlinie (pierwsza część cyklu) autor skupił się nie tylko na wydarzeniach, ale także na dziecięcych uczuciach. Czytelnik razem z Morganą przeżywa jej szczęście, lęk, gasnącą nadzieję, bezsilność, samotność, wreszcie narastającą złość, która doprowadzi do tragedii.

Atutem tej serii są piękne grafiki utrzymane w odcieniach szarości. Świetnie uzupełniają tekst, podkreślając nastrój tajemnicy i grozy.

Książka przeznaczona jest dla dzieci w wieku 10-12 lat. Myślę, że i młodszy czytelnik, zwłaszcza zainteresowany historią, będzie usatysfakcjonowany, jednak trzeba mu w lekturze towarzyszyć, by porozmawiać o emocjach, jakie targały Morganą i o motywach jej decyzji. Trzeba będzie także objaśnić trudniejsze słowa.

Podsumowując, „Mroczna czarodziejka” to dobrze opowiedziana historia Morgany dostosowana do dziecięcej wrażliwości, a jednocześnie nie przesłodzona i zbanalizowana. Młody czytelnik został potraktowany jako pełnoprawny odbiorca legend arturiańskich.

Dział: Książki
wtorek, 13 kwiecień 2021 17:31

Frigiel i Fluffy. Blok pierworodny

 
Powieści czy komiksy na podstawie gier komputerowych stają się faktem. Już nie możemy powiedzieć, że gra to medium, które absolutnie nie wpływa na kulturę. To medium, które zaczęło być inspiracją dla produktów kultury.
 
Tym razem do rąk czytelnika trafia trzeci tom komiksowej serii o perypetiach Frigiela, jego dzielnego psa i kompanów. To prawdziwi młodzi poszukiwacze przygód. Do tego tym razem zaczyna się ich przygoda tak jak w powieściach fantasy: w karczmie. Ba, nawet zaczynamy od lokalnego bajarza, który garstce słuchaczy opowiada o dawnych dziejach, przygodach i mitach. Jeden z naszych bohaterów, Abel, bardzo naiwnie wierzy w każde słowo opowiadającego. Jednak nasi poszukiwacze przygód otrzymują właśnie za zadanie zmienić pilnującego kopalni strażnika. Chcąc nie chcąc udają się na miejsce, choć Abel cały czas czuje, że to w tej kopalni znajdą legendarny blok pierworodny, o którym opowiadał bajarz. Blok pierworodny jest bowiem pierwszym blokiem, jaki kiedykolwiek powstał, a do tego ma niesamowitą moc.
 
Wspomnienie o bloku pierworodnym jest jak strzelba Czechowa – skoro ktoś o nim wspomniał, musi istnieć. I nie dziwota, że nasi bohaterowie, a także banda złoczyńców, wpadają na jego trop Frigiel, Fluffy, Abel i złodziejka Alice wpadają w poważne tarapaty, jak na serię przygodową przystało.
 
Dla mnie, dorosłego czytelnika, zgrabnym posunięciem było wprowadzenie mechanizmu pętli czasowej. Bardzo lubię tak dobrze wprowadzoną inną linię czasoprzestrzeni, jak w tym komiksie. Niestety nie jestem targetem komiksu, bo raczej jest on przeznaczony dla młodszego czytelnika, więc nie w pełni mogę odebrać fabułę. O wiele lepsze będą do tego dzieci, zwłaszcza jeśli kochają Minecraft. Jest to krótka, prosta czytelnicza przygoda i myślę, że właśnie im spodoba się bardziej niż mnie.
Dział: Komiksy
poniedziałek, 12 kwiecień 2021 19:50

Znękany

Maurice nigdy nie miał łatwego życia - jako najstarszy z licznego rodzeństwa już od najmłodszych lat pomagał tyranizującemu go ojcu na farmie. Często było mu tak ciężko, że życzył seniorowi wszystkiego, co najgorsze. Nie pomagał również fakt, że od Boga ojciec wolał kogoś innego...
 
Z biegiem czasu Maurice zauważył, że jakaś siła reaguje na jego prośby o pomoc, a ciężka praca na roli przestała być dla niego – przynajmniej fizycznie - tak dużym problemem. Wciąż jednak marzył o ucieczce od ojca tyrana. A gdy wreszcie mu się to udało, to tajemnicze COŚ, czemu ojciec oddawał hołd w ich stodole, postanowiło mu towarzyszyć. Zawsze.
 
Znękany mężczyzna pragnął wreszcie zaznać spokoju. W nowym życiu z trzecią żoną, Nancy, nieustannie dręczyły go niepokojące zjawiska: samoistnie wybuchające pożary, krwawe łzy czy informacje od jego bliskich, że w jednym momencie pojawił się w dwóch różnych miejscach jednocześnie. Po zasięgnięciu rady u miejscowego proboszcza za jedyny ratunek małżeństwo Therliault uznało Ed’a i Lorraine Warrenów. Czy ów znany każdemu duet demonologów poradzi sobie z tym, co od tak wielu lat kryje się w Maurice’u… ?
 
„Znękany” to już kolejna historia o tym, jak Ed wraz ze swoją żoną Lorraine walczą z siłami zła. To świadectwo kolejnej osoby zmagającej się z problemem natury nadnaturalnej, która praktycznie znikąd nie mogła liczyć na pomoc. Dobrze, że ów duet demonologów wciąż trwał na posterunku. Jako fanatyczka tego, co nadnaturalne, musiałam zapoznać się z serią książek o Warrenach. Jednakże o ile pierwszy tom (jeżeli w ogóle mogę tak to określić) pt. „Demonolodzy” był dla mnie niczym gwiazdkowy prezent od losu, do przeczytania w ciągu kilku godzin, o tyle kolejne opowieści już nie budziły we mnie takowego entuzjazmu. Sama nie wiem, czy to kwestia stylu pisania autorów, tłumaczenia czy historii samej w sobie. Niemniej jednak zazwyczaj sięgam po nowości od Warrenów, żeby być w miarę „na bieżąco”.
 
Najnowsza, zaserwowana nam opowieść o tragedii Maurice’a Theriaulta jest tym bardziej przerażająca, że stworzona na faktach. Autorzy skrupulatnie przybliżają nam wszystkie wydarzenia, rozpoczynając tę historię od złego dzieciństwa mężczyzny, dzień w dzień nękanego przez własnego ojca. Zresztą mam wrażenie, że tragiczne wydarzenia wręcz ubóstwiały tego bohatera. Ściągał na siebie wszelkiego rodzaju problemy i co najciekawsze - zupełnie nieumyślnie. To tak, jakby Pech zwęszył go z daleka i chciał zostać jego wiernym kompanem na zawsze. Choć Maurice był wierzący, to stał się idealnym celem dla nieczystych sił, a kilka niesprzyjających okoliczności z jego życia sprawiło, iż drzwi do jego duszy stały otworem. Nawet jeżeli sam zainteresowany zupełnie nie zdawał sobie z tego sprawy.
 
Jeżeli oczekujecie mrożących krew w żyłach historii rodem z kinowego horroru, to jesteście w błędzie. „Znękany” należy do literatury faktu, więc cała historia przedstawiona jest w formie typowej dla gatunku. Nie ma tu miejsca na zbytnią emocjonalność, w większości stykamy się z suchymi, acz konkretnymi informacjami. Kolejna już książka z tego właściwie dość poczytnego cyklu moim zdaniem niewiele się różni od swoich poprzedniczek - jak już wspomniałam, informacje przedstawione są tu bez owijania w bawełnę, choć po każdej lekturze czuję niedosyt. Może mam za słabą wyobraźnię i ciężko mi zobrazować sobie tragedię, jaka dotknęła Maurice’a, ale wydarzenia toczące się w jego domu są straszne głównie przez wzgląd na to, iż doszło do nich naprawdę. Dlatego też traktuję ową książkę jako zbiór informacji o działaniu demonologów, nie zaś horror mający przyprawić mnie o szybsze bicie serca.
 
Dla tych, którzy są na bieżąco z kolejnymi książkami Warrenów, ta pozycja to typowy must read. A jeśli czytujecie ich książki tylko czas od czasu, to myślę, że spokojnie się obejdziecie.
Dział: Książki

 

„Rendez-vous ze śmiercią” to już piąty komiks z serii o sławnym detektywie, Herculesie Poirot, który ukazał się w Polsce nakładem wydawnictwa Egmont. Tym razem za graficzną adaptację odpowiada Marek (nazwisko nie zostało podane), a za scenariusz Didier Quella-Guyot.

 

Zarys fabuły

 

Do hotelu w Jerozolimie przyjeżdża rodzina Boytonów, cierpiąca na choroby serca matka i jej dwójka dorosłych dzieci, którymi bez skrupułów dyryguje. W tym samym czasie przebywają tam również znany lekarz i świeżo upieczona studentka medycyny oraz oczywiście sławny detektyw Hercules Poirot. W czasie wycieczki do Petry, pani Boyton niespodziewanie umiera i wszystko wskazywałoby na to, że to śmierć naturalna, gdyby z apteczki doktora nie zniknęła trucizna, a z namiotu strzykawka. Natomiast sławny detektyw przez przypadek podsłuchał rozmowę, w której rodzeństwo Boytonów planowało zamordowanie matki. Tylko czy faktycznie to oni są winni jej przedwczesnej śmierci?

 

Strona wizualna

 

Kreska w komiksie jest niezwykle szczegółowa i nadaje adaptacji graficznej pasujący do niej klimat. Rysunki nie są ładne, za to z pewnością są wyraziste i doskonale przekazują czytelnikowi całą historię. Całość, mimo że ma oprawę broszurową, wydrukowana została na dobrej jakości, białym papierze i prezentuje się elegancko. Tom komiksu ma format A4 i jest dość cienki. Nie prezentuje się okazale, ale wygodnie się go czyta. Mimo że adaptacje graficzne powieści Agathy Christie tworzone są przez różnych rysowników, to jednak wszystkie zachowują ten sam, idealnie pasujący do siebie klimat i koncepcję. Jestem pełna podziwu, gdyż to z pewnością dla artystów nie lada wyzwanie. 

 

Moja opinia i przemyślenia

 

Muszę przyznać, że tytuł „Rendez-vous ze śmiercią” odrobinę mnie wynudził. Nie jest to zresztą również jedna z moich ulubionych książek autorstwa Agathy Christie. Ot taka po prostu przeciętna historia, nieumywająca się nawet do chociażby „Morderstwa w Orient Expresie”. Myślę jednak, że tło dla morderstwa było w niej niezwykle bliskie sercu pisarki. Agatha Christie często jeździła na Bliski Wschód, by uczestniczyć w wykopaliskach archeologicznych prowadzonych przez jej męża i chociażby dlatego jest to powieść jak najbardziej godna uwagi. Komiks jednak tych elementów niestety nie oddaje.  

 

Oczywiście mimo wszystko adaptacja graficzna to prawdziwy kawał doskonałej roboty. Oraz skrócona wersja, jeżeli ktoś ma ochotę poznać (lub przypomnieć sobie) całą historię, nie sięgając jednak po powieść.

 

Podsumowanie

 

„Rendez-vous ze śmiercią” nie jest moją ulubioną historią z serii książek o sławnym detektywie Herculesie Poirot, myślę jednak, że dla dopełnienia całego obrazu, warto po nią sięgnąć, tak samo, jak i po pozostałe tytuły spod pióra Agathy Christie. Adaptacja graficzna powieści została starannie dopracowana i doskonale pasuje do konwencji pozostałych komiksów wydawanych z okazji stulecia powieści Autorki.  

Dział: Komiksy