Rezultaty wyszukiwania dla: ba��nie

poniedziałek, 12 grudzień 2022 18:09

Gabinet Gadów

 
Z przykrością zawiadamiam, że drugi tom opowieści o sierotach Baudelaire zaczyna się od podróży wyjątkowo nieprzyjemną Parszywą Promenadą, Biegnącą za Zamgloną Zatoką prosto do Nudy Wielkiej. I że od tej chwili będzie już tylko gorzej. W pierwszym tomie nie dość, że stracili rodziców, to jeszcze trafili pod opiekę bardzo dalekiego genealogiczne, a bliskiego geograficznie członka rodziny, Hrabiego Olafa. Tenże typ zajmował się tylko sprawianiem przykrości sierotom, wykorzystywaniem ich siły roboczej oraz dybaniem na ich majątek. Dzieci szybko orientują się, że hrabia Olaf jest zły i chce tylko położyć ręce na odziedziczonej po nich fortunie. Po niezliczonych perypetiach dzieci zostają w końcu zabrane hrabiemu Olafowi, a pan Poe, ich wybawca, dostarcza je kolejnemu krewnemu, doktorowi Montgomery'emu, znanemu jako wujek Monty. Tak rozpoczyna się „Gabinet gadów”, drugi tom Serii Niefortunnych Zdarzeń autorstwa Lemony Snicketa.
 
Wujek Monty wydaje się miłą i bezpieczną osobą. Dzieci go lubią i wygląda na to, że w końcu mogą cieszyć się ciastem z kremem kokosowym i okazjonalnym wieczornym filmem. Każde z nich dostanie swój własny pokój. W domu jest biblioteka, a w perspektywie spędzanie życia na kolejnych wyprawach z wujciem. Najbliższa to Peru. Wujek Monty jest bowiem znanym herpetologiem i bada oraz gromadzi najróżniejsze okazy żmij. Rodzeństwo jest bardzo podekscytowane wyruszeniem na przygodę, dopóki nie spotykają nowego asystenta wujka Monty'ego, Stephano, który tak naprawdę nie jest tym, za kogo się podaje. I tylko dzieci wiedzą, kim jest. Najgorsze, że jednak nikt im nie wierzy i muszą same rozwiązać ten problem.
 
Spodobała nam się ta część serii, nawet bardziej niż pierwszy tom. Mimo dość tragicznych, a czasem nieco niesamowitym wydarzeniom lektura stanowiła dobrą przygodę. Przez pewien czas dzieci czują się bezpiecznie i angażują się w normalne codzienne wydarzenia, co nieco mnie udobruchało, bo ileż można mieć pecha w życiu. Potem znowu rodzeństwo łączy siły, by pracować nad rozwiązaniem problemów, z którymi się borykają.
 
Język książki jest prosty i dużo tu miejsca na wyjaśnienia co trudniejszych wyrażeń, co można już było zaobserwować w poprzednim tomie. Ten drugi tom był równie przyjemny, jak pierwszy... i och, jak bardzo kocham wujka Monty'ego i jego pasję! Oby każdy miał takiego krewnego! Choć raz życzyłam sobie, żeby to była seria szczęśliwych zdarzeń, bo bardzo chciałabym zobaczyć, jak sieroty zacieśniają z nim więzi. Choć nie jestem wiekowo targetem tej książki, to uważam, że dla 8-12-latków byłaby naprawdę zabawna.
Dział: Książki

Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier to największa tego typu impreza w Polsce oraz Europie Środkowo-Wschodniej. Tegoroczna edycja odbędzie się w dniach 24-25 września br. w łódzkiej Atlas Arenie. Główni organizatorzy MFKiG: EC1 Łódź – Miasto Kultury oraz Stowarzyszenie Twórców „Contur” przygotowali bogaty program spotkań, prelekcji, paneli dyskusyjnych i warsztatów, a także strefy: targową, gier, cosplay, Star Wars i Manga Corner oraz dwie wystawy. 

Dział: Konwenty
sobota, 25 wrzesień 2021 06:17

Omaha 06:29

 

„Życie jest loterią, a jego długość i jakość, wcale nie zależy od tego, jak dobrym jesteś człowiekiem.”

Nacięłam się. Nie dlatego, że książka była zła, tylko zupełnie mi nie przypasowała. Wiedziałam, po jakie klimaty sięgam, miałam chęć w nie wejść, a jednak nie zgrałam się z przygodą. Pomysł na fabułę jak najciekawszy, może nie zapowiadał powiewu świeżości, ale w końcu podróż w czasie i odwiedziny przeszłości, próba zmieniania historii, zawsze będą przyciągać, jako coś nierealnego, a przy tym osobliwego.

Koncepcja seansu filmowego, podczas którego dzieją się dziwne rzeczy, trochę skojarzyła mi się z filmem „Gra”, z udziałem Michaela Douglasa, w reżyserii Davida Finchera. W „Omaha 06:29” postawiono na pełną świadomość i inną czasową scenerię. Kluczowa postać, Jay Archibald Harder, przeniósł się na plażę Omaha, na Normandię z szóstego czerwca tysiąc dziewięćset czterdziestego czwartego roku, do amerykańskiego desantu i konfrontacji z Niemcami. Mariusz Roqfort (Mariusz Szczerbaniewicz) dynamicznie oprowadzał po walce, wciągał Jaya w ciąg niebezpiecznych sytuacji, lawirował na granicy uśmiercenia głównego bohatera.

Wiele się działo, ale przyznam, że złapałam się na tym, że było mi wszystko jedno, co się stanie. Nie wpasowałam się w konwencję zabawy, nawet jak wrzuciłam na mega luz w postrzeganiu akcji i misji Jaya. Wydawało mi się, że sporą w tym rolę odgrywała moja płeć. Chociaż lubię mocne męskie czytanie, jednak przy tej książce wyszła ze mnie moja kobieca czytelnicza natura. Utwierdziłam się w tej hipotezie, kiedy przeczytałam przyjacielowi większy fragment ze środka książki, który dla niego okazał się o wiele bardziej ekscytujący niźli dla mnie. Stwierdził, że przygoda atrakcyjnie się zapowiada, jeśli postawić na niezobowiązującą zabawę. Wynika z tego, że powieść musi trafić na swojego czytelnika, który zgra się z nią od pierwszych stron, a później z radością będzie podążał za biegiem wydarzeń.

Narracja jest wartka i płynna, choć przydałaby się lepsza korekta, jednak najważniejsze, że styl pisania jest zachęcający. Wycięłabym część dialogów między Jayem a jego przyjacielem Billem, ale podejrzewam, że straciłby na tym męski klimat, podkreślony dosadnymi określeniami, soczystym językiem i szczyptą satyry. Sami przekonajcie się, jak to mogłoby być, gdyby człowiek przeniósł się z ponurego współczesnego Cleveland do krwawej Normandii sprzed niemal osiemdziesięciu lat, gdzie znużony życiem bogaty czterdziestolatek dostaje się pod ostrzał wrogów. Czy gotowi jesteście wykupić bilet na seans w kinie Le Freak?

Dział: Książki

Fabularna gra akcji „Horizon Zero Dawn” po premierze w 2017 r. szturmem zdobyła serca graczy i krytyków. Wizja świata dalekiej przyszłości po globalnej katastrofie zapewniła twórcom ze studia Guerrilla Games wiele branżowych nagród i rzesze oddanych fanów domagających się kontynuacji.

Dział: Komiksy
czwartek, 22 lipiec 2021 14:59

Dżin

Strzeż się starych butelek, lamp i dzbanów!

Od czasu do czasu lubię czytać nowele, szczególnie podczas podróży, kiedy znacznie wygodniej jest zabrać cienką książkę niż wielowątkową cegiełkę. Do takich właśnie niewielkich książek zalicza się niespełna 200 stronicowy „Dżin” spod pióra znanego pisarza Grahama Mastertona. Czego może spodziewać się czytelnik?

Zarys fabuły 

Ze starożytnego naczynia uwolniony zostaje arabski demon, dżinn. Czy to za jego sprawą w tajemniczych okolicznościach giną strasznie okaleczeni ludzie?

Podczas pogrzebu dziadka Harry dowiaduje się o nietypowym dzbanie, który starszy mężczyzna przywiózł z jednej ze swoich wypraw do Arabii. Naczynie owiane jest niejedną tajemnicą, a bohater będzie musiał rozwikłać jego zagadkę.  

Moja opinia i przemyślenia

Książka doczekała się w Polsce już czwartego wydania, co oznacza, że nawet ta bardzo wczesna twórczość Grahama Mastertona jest w dalszym ciągu bardzo popularna. „Dżin” jednak z pewnością nie jest najlepszym tytułem z bibliografii pisarza. To raczej po prostu dobrze napisana historia, która idealnie nada się na przykład do czytania podczas urlopu, kiedy nie mamy ochoty sięgać po zbyt wymagające lektury. W książce wiele się dzieje, chociaż wydarzeniom nie towarzyszy zbyt dużo emocji, ani troski o bohaterów historii. Za to mogę obiecać, że z pewnością nie będzie nudno.  

Powieść ma swój niezapomniany, magiczny, pełen grozy klimat. Lektura wzbudza swojego rodzaju niepokój. Autor zadbał o to, by wprawić czytelnika w odpowiedni nastrój. Tak jak to jednak bywa w horrorach, które wyświetlane są na wielkich ekranach, gdy natykamy się na ucieleśnione już zagrożenie, nastrój pryska bezpowrotnie i to niezależnie od tego, jak bardzo makabrycznych opisów stara się dostarczyć nam pisarz. Po świetnie napisanym początku nic już nie wzbudza w czytelniku zbyt wielkiej grozy. 

Podsumowanie

„Dżin” to dobrze napisana, wciągająca historia grozy, której jednak zabrakło paru istotnych elementów. Książka świetnie sprawdzi się podczas leniwego urlopu lub w innym momencie naszego życia, kiedy mamy ochotę przeczytać lekki horror, niewymuszający na czytelniku zbyt głębokiego myślenia. Dżiny nie spełniają życzeń i to chyba najważniejsze przesłanie płynące z lektury tego tytułu. Powieść polecam osobom, które mają ochotę na lekkie czytadło, ale zdecydowanie nie tym czytelnikom, którzy jeszcze nie mieli styczności z nowszą prozą Grahama Mastertona. 

Dział: Książki

Night City to potężne megamiasto i jeden z głównych bohaterów gry „Cyberpunk 2077”. W swojej ponad osiemdziesięcioletniej historii doświadczyło wielu wstrząsów: od Czwartej Wojny Korporacyjnej, przez Incydent Nuklearny, aż po Wojnę Unifikacyjną, ale zawsze otrząsało się, zachowując swoją różnorodność. Teraz fani mają okazję odkrywać je również za sprawą serii komiksów. Na 14 kwietnia wydawnictwo Egmont Polska zaplanowało premierę pierwszego tomu cyklu - „Cyberpunk 2077: Trauma Team”.

Dział: Komiksy
czwartek, 01 październik 2020 23:27

Co, jeśli...

Myślę, że każdy miał w swoim życiu chwile, gdy zastanawiał się „co by było, gdyby...”. Takie gdybanie jest naturalną rzeczą, zresztą – przemyślenie kilku scenariuszy pozwala podjąć najlepszą decyzję lub całkowicie zmienić swoje dotychczasowe życie. „Co, jeśli...” autorstwa Kate Hope Day poniekąd podejmuje ten temat, ukazując zwyczajne życie ludzi, w na pozór zwyczajnym miasteczku, którzy… stają naprzeciw katastrofy.

Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy w trakcie lektury „Co, jeśli...” jest mnogość bohaterów, którzy przewijają się w swoich historiach wzajemnie. Z początku nieco ciężko było mi odnaleźć się w ich problemach i pasjach, niemniej z każdą stroną coraz bardziej zapadałam się w historii. Książka przepełniona jest wątkami obyczajowymi oraz ludzkimi problemami, które czyta się całkiem przyjemnie, a z niektórymi rozterkami niejeden osoba z powodzeniem się utożsami. Ot, jeden z bohaterów nie jest gotowy na dorastanie syna, inna bohaterka myślami krąży obok piegów swojej koleżanki z pracy (a ma męża i syna), jeszcze inna przeżywa żałobę w swoisty sposób… Od tej strony „Co, jeśli...” jest lekturą naprawdę interesującą i wciągającą, ale – przyznam Wam szczerze – spodziewałam się absolutnie czegoś innego. Wszak lektura w empiku i na LubimyCzytać wisi w kategoriach „kryminał, sensacja, thriller”. Krótko mówiąc, spodziewałam się więc czegoś bardziej tajemniczego i nadprzyrodzonego, bo choć wątki lekko paranormalne się tu przeplatają tak… napięcia jest niewiele. A szkoda.

Szczególną uwagę należy zwrócić w „Co, jeśli...” również na wątki filozoficzne i naukowe, bo i one płynnie tutaj przepływają pomiędzy rozdziałami. Jedna z bohaterek, młoda matka z drygiem do filozofii, zatraca się tutaj w swoim macierzyństwie i zdaje się gubić siebie, swoją pasję, zapominać o planach. Sam motyw „kontrfaktyczności”, który poniekąd rozwija, jest dla mnie tematem fascynującym, o którym chętnie przeczytałabym jeszcze więcej. Nie zdradzę Wam jednak na ten temat za wiele, aby nie psuć Wam przyjemności z odkrywania tej frazy. Dodam jedynie, że w książce ukazana jest również znaczenie zachowanie zwierząt w przewidywaniu zjawisk naturalnych, katastrof. Cieszę się, że w książce, poza odrobiną nadnaturalności, pojawiły się i rzeczy warte przemyślenia, czy też znane już od dłuższego czasu, potwierdzone nauką. Powieść naprawdę wiele na tym zyskuje, bo dzięki interesuje czytelnika na wielu płaszczyznach – nie tylko ludzkich perypetii i myśli.

„Co, jeśli...” to książka zdecydowanie warta uwagi, choć obawiam się, że nie każdemu przypadnie do gustu. Jest według mnie źle skategoryzowana, przez co miłośników thrillerów i kryminałów może zawieść i – co gorsza – nie trafić do grona osób, które faktycznie by się w niej zakochały. Dla mnie to było świetne czytadło, nieoczywiste i otwierające umysł, trochę zachęcające do „gdybania”. Jeśli szukacie nadzwyczajnej książki o – pozornej – zwyczajności i alternatywności, jest to lektura wprost stworzona dla Was. Polecam serdecznie!

Dział: Książki
sobota, 28 marzec 2020 17:17

Noc w bibliotece

„Noc w bibliotece” to nie pierwsza książka spod pióra Agathy Christie, w której pojawiła się kultowa już postać Miss Marple. Nie mam więc pojęcia, dlaczego to akurat na jej podstawie Dominique Ziegler i Olivier Dauger zdecydowali się stworzyć komiks. Być może było to ich prywatne upodobanie do właśnie tego konkretnego tytułu, ale ja mogę wyłącznie zgadywać. Ponieważ jednak na mojej półce stoją wszystkie powieści spod pióra wszystkie powieści Agaty Christie, z przyjemnością sięgnęłam również po komiksową adaptację. 

Zarys fabuły

Rankiem przerażona służąca budzi państwo Bantrych, by oznajmić im okropną wiadomość. W ich bibliotece leży trup. Denatką okazuje się młoda kobieta. Szacowne małżeństwo jak najszybciej wzywa policję. Podejrzanych brak. Dorothy Bantry postanawia zadzwonić po swoją przyjaciółkę i sąsiadkę, Jane Marple, która jest seniorką o niespotykanym, niezwykle lotnym umyśle i uwielbia rozwiązywać wszelakie zagadki kryminalne. Czy i tym razem uda jej się odnaleźć winnego?

Moja opinia i przemyślenia

Scenariusz do tytułu „Noc w bibliotece” napisał szwajcarski pisarz, dramaturg i reżyser Dominique Ziegler, a rysunki wykonał Olivier Dauger, uznawany za najlepszego komiksowego rysownika lotnictwa („Ciel en ruine”). 

Muszę przyznać, że twórcom komiksu udało się zachować fantastyczny klimat powieści Agathy Christie. Czarny humor, pojawiająca się znikąd Jane Marple i sceptyczne podejście Scotland Yardu doskonale nawiązują do swojego pierwowzoru. Również kreska wywołuje bardzo pozytywne wrażenie. Cały komiks jest w kolorze, przez co jeszcze przyjemniej się go czyta. 

Wydanie jednak ma również swoje minusy. Największym z nich jest moim zdaniem bardzo sztywne, toporne tłumaczenie. Dodatkowo komiks przełożony został z języka francuskiego, a tłumacz zdecydował się w nim na anglojęzyczne wstawki. Nie mam pojęcia dlaczego. Podejrzewam jednak, że nie tylko przeze mnie są one tak bardzo negatywnie postrzegane. 

To niestety już nie ta sama historia. Rozumiem, że adaptacje nie muszą być wierne, a komiks jest cienki i nie ma w nim tyle miejsca, co w książce, ale jednak mimo wszystko zabrakło mi paru kluczowych elementów. Dlatego myślę, że komiks można traktować jako dodatek, a nie zamiennik. Z pewnością jest to gratka dla fanów twórczości pisarki. 

Podsumowanie

Spotkanie z komiksem na podstawie powieści Agathy Christie „Noc w bibliotece” w ogólnym rozrachunku uważam za udane. Gdybym miała na to jakikolwiek wpływ, na pewno zmieniłabym w nim kilka, szczególnie w polskim wydaniu. Ponieważ jednak wpływu nie mam żadnego, to po prostu cieszę się, że miałam okazję przeczytać taką przyjemną i doskonale narysowaną graficzną adaptację. To niesamowite, że dzieła Agathy Christie obchodzą już setne urodziny, a wciąż ani trochę nie tracą na popularności. 

Dział: Komiksy
wtorek, 02 lipiec 2019 17:06

Blask nocy letniej

Po tragicznym wypadku, który odmienił jej całe życie, Kati postanawia wyjechać z rodzinnych Niemiec do Los Angeles. Zrywa kontakt z najlepszym przyjacielem Luke'm i podejmuje pracę jako au pair u bogatej rodziny. Oswajając się z istnieniem szpecącej jej twarz blizny, dziewczyna postanawia skupić się na pracy czyli opiece nad trójką dzieci. Jednak przypadek sprawia, że Kati trafia do ekskluzywnego baru o nazwie Lived.

Każdy serwowany tam drink jest specjalnie przygotowywany dla danego klienta. Nie ma dwóch takich samych przepisów, a wszystkie składniki opierają się na owocach, warzywach i ziołach. Są idealne pod względem koloru i konsystencji. Ich działanie wydaje się wręcz magiczne. To, co miało być dla Kati misją, szybko staje się sposobem na nowe życie. Właścicielami baru są Jeff i Lucy, rodzeństwo o filmowej przeszłości. Obecnie prowadzą lokal dla celebrytów i gwiazd. Zdeterminowana, by zapomnieć o starym życiu i nieszczęśliwej miłości Kati, szybko podaje się urokowi Jeffa, który umiejętnie o nią zabiega. Czy naprawdę jest tak zakochany, jak się zachowuje?

Przyznam, że o lekturze Blasku nocy letniej zadecydował przypadek, choć na książkę z racji bajecznej okładki zwróciłam uwagę dużo wcześniej. Bardzo podobało mi się nawiązanie tytułem do sztuki Szekspira oraz upodobanie głównej bohaterki do recytowania pasujących do sytuacji fragmentów z ulubionych tragedii i komedii tego autora.

Autorka umiejętnie buduje klimat, opisując życie sławnych i bogatych; liczą się tu wpływy oraz znajomości, a im większy przepych, tym lepiej. Tak samo jak Kati, dałam się wciągnąć w ten świat. Bo któż nie chciałby, aby pomimo jego oczywistych defektów i wielu kompleksów na naszej drodze nie stanął ktoś, kto jest nami zachwycony, obsypuje nas prezentami i nie widzi poza nami świata. Kati chętnie zapomniała o paskudnej bliźnie i dała się wciągnąć w świat, z którego wcześniej nieco drwiła, raz po raz powtarzała sobie jednak, że przecież musi rozpocząć nowe życie.

Z drugiej strony oczami Luke'a śledzimy zażyłość pomiędzy nim a Kati. Dla niego to przyjaźń, dla niej od dawna coś więcej. Paradoksem jest fakt, że bohaterowie tak świetnie się dogadują, a nie potrafią wyznać, co do siebie czują. Koniec końców Luke zaniepokojony nocnym telefonem od Kati, przyjeżdża na ratunek. Tylko czy Kati jeszcze chce być ratowana?

Idealny Jeff od razu budzi niepokój, a zaufaniem nie obdarzyłabym go nigdy. Przystojny, z koneksjami, pomysłowy, szarmancki. No właśnie, zbyt doskonały. Im głębiej Kati wchodzi w ten świat, tym staranniej szukamy dziury w całym. No bo przecież gdzieś musi tkwić haczyk, prawda? Jeff musi czegoś chcieć, nikt nie jest tak anielsko bezinteresowny. Pewne zdarzenia i kwestie bohaterów, a zwłaszcza imiona kotów podadzą nam właściwy trop. Do samego końca jednak nie poznajemy motywów działania bohatera i wyjaśnia go nam dopiero sam epilog powieści.

Blask nocy letniej to urocza i miła w odbiorze historia na wakacyjne popołudnie. Przyciągnie uwagę i każe westchnąć tęsknie za wspaniałością świata możnych i wpływowych. Zawiera ona w sobie jednak także pewną przestrogę. Nie wszystko co piękne, jest dobre dla nas. Być może od cudnej i złotej, ale jednak klatki, lepsza jest nieco uboższa, ale też bezpieczna i wolna przestrzeń?

Dział: Książki
piątek, 21 czerwiec 2019 15:22

Lore. Niegodziwi śmiertelnicy - zapowiedź

Mrożąca krew w żyłach, zabawnie ilustrowana książka o najgorszych ludziach, którzy chodzili po świecie

Niektóre potwory są tylko wytworami naszej wyobraźni, zaś inne są równie rzeczywiste jak ciało i krew: ludzie pozornie tacy sami jak my, żyjący wśród nas, często niezauważani, czasem nawet podziwiani, dopóki ich niegodziwe czyny i tajemnice nie wyjdą na jaw.

Dział: Książki