Rezultaty wyszukiwania dla: Zysk i S ka Wydawnictwo

niedziela, 12 październik 2014 19:39

Miecz Salomona

„Samotny krzyżowiec” to początek serii Marka Orłowskiego ukazująca czytelnikowi czasy średniowiecza na Bliskim Wschodzie. Bardzo dobra książka o solidnym podłożu historycznym, a do tego barwnie i intrygująco skonstruowana okładka sprawiają, że z pewnością zyska ona nowych nabywców. Jest to moje pierwsze "spotkanie" z autorem i wydawnictwem Erica, ale gdy wgłębiałem się w fabułę utwierdziła mnie w przekonaniu, że będzie to coś dobrego. Zacznijmy jednak od początku, aby wszystko można było sobie poukładać. Całość składa się z siedmiu rozdziałów, które za każdym razem wzbogacone o czołową grafikę sprawiają wrażenie, że czyta się starą księgę o losach rycerza z Monrferratu. Umieszczono również mapkę poglądową Bliskiego Wschodu, aby czytelnik mógł łatwiej zobrazować sobie, gdzie toczy się akcja. Do tego wszystkiego dla miłośników historii jest wstawiona nota historyczna, która będzie cennym źródłem informacji. Mamy Rok Pański 1187 oraz wielką bitwę z wojskami Saladyna. Wszystko rozpoczyna się pod Hittin, gdzie armia Saracenów rozbija wojska europejskie. Autor bardzo dokładnie i w ciekawy sposób opisuje szczegóły całego starcia oraz wszystko co działo się po jego zakończeniu. W tej bitwie po raz pierwszy także spotykamy głównego bohatera, jakim jest Roland z Montferrat, zwany przez niewiernych Czarnym Rycerzem. Po wyczerpującej batalii wojska Saladyna kroczą dalej, aby zdobyć kolejne miasto i wypędzić katolików z Bliskiego Wschodu, jednak upór Templariuszy oraz wojsk sprzymierzonych sprawia, że cały konflikt rozciąga się w czasie i trudno wskazać zwycięzcę. Do tego wszystkiego autor w ciekawy sposób opisuje kulisy powstania Zakonu Templariuszy i rzuca delikatny płomyk z pochodni rozświetlający niektóre tajemnice, jakie od lat skrywają zakonnicy. Kolejne spotkanie z naszym również tajemniczym bohaterem ma miejsce w mieście Tyr, gdzie pomaga On w obronie. Co ciekawego w tej bitwie to Saraceni po raz pierwszy użyli machin oblężniczych oraz doszło do starcia morskiego, co dla miłośników historii będzie dodatkowym argumentem, aby sięgnąć po tą książkę. Książka bardzo ciekawie łączy ze sobą fakty historyczne oraz fikcję literacką, która sprawia, że pierwsza część cyklu staje się coraz bardziej tajemnicza, a czytelnik musi przewrócić stronę, aby dowiedzieć się co stanie się z jej bohaterami. Po ciężkiej bitwie pod Tyr, gdzie udało się wojskom sprzymierzonych zatrzymać Saladyna, wielki mistrz Templariuszy obmyślił plan, który miał przynieść ostateczne zwycięstwo oraz zakończenie wojny. W tym celu wysyła z poselstwem oddział Templariuszy, a jako dodatkowe zabezpieczenie całej wyprawy udział w niej bierze Roland. Tutaj również oprócz barwnych opisów krajobrazów, wśród których znajduje się ekspedycja, dochodzi również do batalii morskiej, gdzie w szczegółowy i ciekawy sposób opisano wszelkie detale okrętów i manewrów taktycznych. Dokąd zmierzają, to wie tylko Ademar, zakonnik który został wyznaczony przez Wielkiego Mistrza na dowodzącego. Sam Roland zna tylko kierunek, w jakim podążają i może się tylko domyślać w jakim celu i jaka jest forma zapłaty. W całej książce akcja zmienia się jak w kalejdoskopie, jeśli czytelnik uważa, że rozgryzł wszystkie zawiłości, na kolejnej stronie okazuje się, że wszystko potoczyło się całkowicie inaczej. Tak jak pisałem wcześniej, książka jest solidną pozycją wydawniczą i trzeba przyznać, że zarówno autor jak i wydawnictwo dali początek serii, której każdy miłośnik książek będzie wypatrywał w księgarniach i zacierał ręce w oczekiwaniu na kolejne części. Jeśli o mnie chodzi, jestem usatysfakcjonowany, gdyż uwielbiam książki, które są pisane na podłożu historycznym z lekką nutą fikcji, która dodaje kolorytu. Podobnie było, gdy czytałem książkę R. Dębskiego "Kiedy Bóg zasypia". Obie książki łączy wiele wspólnego, gdyż są pisane na bazie wydarzeń autentycznych, które miały miejsce w przeszłości. Do tego wszystkiego dbałość o szczegóły i zaskakujące zakończenie „Krzyżowca” sprawiają, że zarówno ja jak i inni miłośnicy czekają na kolejną część przygód Rolanda. Książkę z czystym sumieniem mogę polecić każdemu, kto szuka ciekawej historii, zarówno młodym, jak i osobom w kwiecie wieku. Każdy, czytając ją, znajdzie coś dla siebie i z pewnością odbierze treść na swój indywidualny sposób.

Dział: Książki
piątek, 10 październik 2014 15:54

Księga Jesiennych Demonów

"Księga Jesiennych Demonów" to kolejne dzieło pióra J. Grzędowicza, antologia, która doczekała się kilku reedycji co świadczy o dużej popularności i dobrej treści. Każdy z nas ma jakieś demony, które stają na naszej drodze. Jednak jesienią uaktywniają się jeszcze bardziej, gdyż dzień jest krótki. Sam zbiór opowiadań jest niepozorną książką, jednak tytuł, który ją piętnuje i do tego wszystkiego pięć demonów zaklętych w każdym opowiadaniu sprawiają, że po jej przeczytaniu nic już nie będzie wyglądało tak samo. Czytelnik, sięgając po w/w antologię, godzi się na walkę ze swoimi najskrytszymi demonami. Przy rozpoczęciu książki, wszystko wydaje nam się normalne, jednak przychodzi taki moment, że przewracając kolejną stronicę napotykamy nasze najskrytsze lęki. Jest w tej książce coś magicznego i przyciągającego, co sprawia, że mimo strachu i obaw, chcemy poznać losy jej bohaterów, zwalczyć nasze lęki. Grzędowicz z chirurgiczną precyzją dobrał historie, które czytane o każdej porze roku roztaczają mgłę i opary tajemniczości. Do tego wszystkiego emocje, jakie towarzyszą czytelnikowi sprawiają, że jest to najlepsza zapłata dla autora, który jak wytrawny obserwator, ukazuje największe lęki, marzenia współczesnych ludzi.

Myślą przewodnią księgi są lęki oraz obawy ludzi współczesnych, takich jak my sami. Zarówno początek - opowiadanie "Klub Absolutnej Karty Kredytowej" jak i zakończenie - opowiadanie "Czarne motyle" ukazują pełnię blasku antologii. Treść można podzielić na dwa bieguny: na jednym zestawiona jest chęć posiadania dóbr materialnych oraz obawy związane z relacjami małżeńskimi, natomiast na drugim końcu chęć bycia kochanym i rozterki po utracie swojej miłości. Opowiadanie "Klub Absolutnej Karty Kredytowej" skupia się, jak sam tytuł mówi, na kulcie pieniądza. Większość z nas uważa, że pieniądze są celem i mają poniekąd rację, jednak takie myślenie może się okazać zgubne. Pieniądz ma być środkiem do tego, aby wieść godne życie i spełniać swoje najskrytsze marzenia. Zbyt zachłanna chęć posiadania więcej może prowadzić do zguby, gdyż zatracamy najważniejsze wartości - rodzina, miłość, marzenia. Historia "Piorun" opisuje życie zwykłego małżeństwa, które przeżywa kryzys w relacjach. Oboje się kłócą, nie mogą zbytnio przebywać ze sobą, aż do spotkania towarzyskiego, na którym to pojawia się elegancki mężczyzna. Wtedy odzywa się męskie ego, które mimo wszystko nakazuje chronić swoją kobietę. Nasz bohater, nie mając zbytnio powodów do obaw, popada w lekką paranoję związaną z rozmyślaniem nad tym, co w danym momencie robi jego małżonka. Nie mogąc wytrzymać naporu myśli oraz stresu postanawia działać, a to jest o wiele lepszym rozwiązaniem niż siedzieć z założonymi rękoma. Niektóre osoby powiadają, że miłość i nienawiść dzieli bardzo cienka granica, która jak tytułowy piorun trafia w osobę i zostaje złamana.

Natomiast na przeciwległym biegunie są historie: "Wiedźma i wilk" oraz "Czarne motyle". W pierwszym przypadku stykamy się z pragnieniem bycia kochanym i znalezieniem tej jedynej wymarzonej, tego jedynego wymarzonego, aby spędzić z nim resztę życia. Jednak w sytuacji, kiedy spotykamy taką osobę i wydaje nam się ona jak nie z tej ziemi, pojawia się rodzina. Ta sama, która najpierw kazała szukać. Oprócz tego stają nam na przeszkodzie normy społeczne, opinie członków rodziny, które sprawiają, że jeśli ktoś pracuje w inny sposób lub ma inny styl życia jest nie do przyjęcia. Przecież każdy z nas chciałby, tak jak tytułowi bohaterowie, znaleźć swojego idealnego partnera na życie, dzięki któremu moglibyśmy spełniać swoje marzenia.

Po raz kolejny połączenie trzech elementów (autor, treść książki, wydawnictwo) sprawiają, że powstaje bardzo dobra pozycja książkowa na rynku polskiej fantastyki, która jest obowiązkowa dla czytelników kochających i szukających mocnych wrażeń. Każda okładka wydania jest również ważnym elementem, gdyż oddaje cały klimat treści, a stojąc na półce przyciąga uwagę.

Dział: Książki
poniedziałek, 14 listopad 2011 11:46

Veto! - Kozacy kontra Karmazyni

Na Secretum pojawił się news o bardzo ciekawej akcji. Otóż Wydawnictwo Kuźnia Gier rozdaje demonstracyjne talie kart "Veto: Kozacy kontra Karmazyni". Bez wahania uzyskałem unikatowy kod, który pozwolił mi na otrzymanie darmowego zestawu kart. Gracze z całej Polski mogą uzyskać zestaw dwóch kredensów, aby sprawdzić czy „Veto!" jest dla nich. Ja już wiem czy będę walczył oto, aby mój elekt został królem...

Po powrocie ze sklepu w naszych dłoniach będzie talia zawierająca 55 kart: 27 z frakcji Awanturników oraz tyle samo, aby zagrać Dworskimi. Dodatkowo znajduje się w niej karta, która instruuje nas nieco, co mamy z tym zrobić. „Veto!", to Szlachecka Gra Karciana osadzona w realiach Rzeczpospolitej z XVII wieku. Celem jest dążenie do obrania tronu przez naszego kandydata. W tym przypadku gracze zmagają się, aby królem został Bohdan Chmielnicki lub Jan Kazimierz Waza. Dążąc do tego każdy wystawia swoich towarzyszy, rozdaje im moderunki (np. konie czy broń) zagrywa wszelkiej maści efekty, pojedynkuje się i korzysta z różnych posesji. "Veto: Kozacy kontra Karmazyni" wprowadzają nas w sezon „Warchoły i Pijanice", który posiada startery każdej z pięciu frakcji oraz różne boostery pozwalające na zdobycie dobrych kart.

Całą zabawę należy rozpocząć od zapoznania się z instrukcją, która liczy zaledwie 3 strony. Na stronie rejestracji znajduje się link do pobrania pliku w formacie pdf. Kilka stron to naprawdę niewiele, lecz wydawnictwo zupełnie mnie zaskoczyło. W tak skróconej formie napisali wprost wspaniałą instrukcję. Nigdy w życiu nie spotkałem się z tak dobrym wprowadzeniem do gry. Krok po kroku jesteśmy informowani, cóż mamy uczynić, jednocześnie poznając, na czym polega dana runda. Po krótkim czasie, podczas którego każdy nasz ruch jest nam podyktowany możemy samodzielnie przejść do dążenia na tron. A sposobów jest niemało.

Karty dzielą się na postaci, moderunki, sztychy, efekty i posesje. Warto nadmienić, iż pełna wersja posiada więcej rodzajów (np. oddziały i ziemie). Mimo, iż na początku rundy w dłoni trzymamy 7 kart, to rozgrywka jest emocjonująca i naprawdę dużo może się wydarzyć. Ponadto będziemy potrzebować 30 dukatów i 15 kresek. Są to znaczniki odpowiadające za nasz majątek i liczbę głosów, którą posiada nasz elekt. W moim przypadku wykorzystałem monety 5-cio groszowe (żółte bardziej pasują do klimatu) oraz zapałki.

Wielkim pozytywem są ilustracje i cytaty na kartach. Z tego, co wyczytałem za ilustracje jest odpowiedzialnych sporo osób. Wyrazu szacunku dla wydawnictwa, gdyż ekipę dobrali w znakomity sposób. Grafiki mieszczą się w przedziale od „bardzo dobre" do „niebywale dobre", a od niektórych wręcz nie można oderwać wzroku. Idealnie tworzą klimat do tego stopnia, że podczas zmagań z innym graczem czuję się jak w XVII wiecznej Rzeczypospolitej. Podpisy również są wyborne. Można tak powiedzieć o każdym z napisów umieszczonych na kartach. Przydomek bohatera, opis, nazwy - wszystko jest wysmakowane i ani trochę nie psuje zabawy. Bardzo spodobało mi się przytaczanie słów różnych osób. Zwłaszcza przypadła mi do gustu wypowiedź Józefa Piłsudskiego, który powiedział: "Czego krzyczysz... co noga? A tamtemu głowę urwało i nie krzyczy, a ty o takie głupstwo." - znajdziemy ją na karcie Cyrulika.

We dworze, kredens, żalnik, lazaret - wszystkie te sformułowania występujące w Veto! mogą na początku przerazić (bądź nie daj Boże zniechęcić), lecz już po pierwszej partyjce oswoiłem się z nimi i strach uciekł niczym po zagraniu efektu „Precz!". Jeśli jest się fanem dziejów Polski sprzed kilku wieków, to będziemy zachwyceni. Laicy w tym temacie potrzebują trochę czasu, aby oswoić się z nazewnictwem, które wkrótce zauroczy każdego.

Klimat! Jest to wręcz gigantyczny plus Veto! Kuźnia Gier doskonale zadbała o nastrój gry. Po kilku rozgrywkach wciąż nie mogę wyjść z zachwytu. Po zapoznaniu się ze stroną wydawnictwa dostrzegłem, iż to nie jest zwykła karcianka na jesienne wieczory. Posiada ona fantastyczną otoczkę w postaci opisu fabularnego (cudownie budującego nastrój) oraz wielu graczy, którzy chętnie służą pomocą na forum. Mechanika jest bardzo ciekawa, a zdobycie tytułu mistrza wymaga umysłu stratega. Dość już czytania, drogi użytkowniku Secretum i do szabel, gdyż nastał czas, abyś i ty losy Rzeczypospolitej wziął w swoje ręce!

Dział: Gry bez prądu
czwartek, 09 czerwiec 2011 11:38

Na sygnale

Swoista moda na wszystko, co związane jest z tematyką medycyny nie mija. Co więcej, rozwija się i nic nie wskazuje na to, aby miała się nam szybko znudzić. Powieści medyczne, seriale, gry komputerowe... Do tego zacnego grona dołączają również gry karciane, a konkretnie wydana przez Wydawnictwo Kuźnia Gier planszowo-karciana gra o wdzięcznym tytule „Na sygnale".

Z polską służbą zdrowia każdy z nas zapewne miał styczność. Jaka ona jest, każdy wie i ma już wyrobione o niej swoje zdanie. Jednak co byśmy zrobili otrzymując posadę dyrektora szpitala? Co byśmy zmienili?

W "Na sygnale" gracz wciela się w pazernego i żądnego jak największej ilości potencjalnych chorych ordynatora, dla którego każdy zdobyty pacjent to kolejny punkt niezbędny do uzyskania kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia. I tu moi drodzy okazuje się, że realia naszej polskiej służby zdrowia doczekały się nawet odzwierciedlenia ich w grze karcianej. Ale o tym za chwilę.

Pierwszą rzeczą, jaką widzimy po dokonaniu zakupu jest oczywiście pudełko, które dla bardzo zaangażowanego J użytkownika może okazać się zbyt słabej jakości, co niestety jest dużym minusem dla karcianki mogącej uchodzić za częstego towarzysza podróży. Po kilku rozgrywkach cienki kartonik, z którego wykonane jest opakowanie, nie wygląda już estetycznie.

W opakowaniu znajdziemy osiem pionków w czterech różnych kolorach, planszę, kostkę, żetony i oczywiście karty w liczbie 54, mające wystarczyć 2-4 graczom na około półgodzinną zabawę, co oznacza, że dla lubiących rozgrywać szybkie partyjki czas jednej rundy powinien być zaletą.

Czarno-biała plansza uwagę przyciąga: na plus - oprawą graficzną, na minus - jakością wykonania. Cienki papier, z którego została wykonana, szybko się gniecie i nie jest stabilny. Za każdym razem trzeba użyć kilku ciężkich przedmiotów, aby wyprostować planszę. Dobrym pomysłem może być przyklejenie jej dwustronną taśmą do papieru o większej gramaturze.

Żetony (chyba jedyne elementy wykonane z twardego kartonu) również jakością wykonania nie grzeszą. Symbole na nich są krzywo wydrukowane (niecentralnie).

Zaletą gry są z pewnością karty z bardzo udanymi humorystycznie rysunkami autorstwa Marcina 'Elwis' Gręźlikowskiego. W komiksowym stylu, z nutą erotyzmu, potrafią rozweselić każdą rozgrywkę. Z doskonałym skutkiem parodiują sytuacje w polskiej służbie zdrowia.

Teraz parę słów o mechanice. Podobnie jak we wcześniejszej grze tego samego wydawcy - Wiochmen Rejser, zasady są proste i łatwe do zapamiętania. Można je przyswoić w dosłownie 5 minut. Widać autorzy postawili na przyjemną rozgrywkę i dużą grywalność.

Przebieg gry dzieli się na trzy kolejne fazy: Planowania, Pogotowia i Miasta. W pierwszej gracze licytują punktami akcji, aby przejąć kontrolę nad karawanem, który zabiera chorych pacjentów z ulic miasta. W drugiej wymieniamy nasze pozostałe punkty akcji na ilość ruchów karetką pogotowia. Zbieramy jak największą ilość chorych pacjentów, kupujemy nowe karty aby utrudnić grę przeciwnikom. W ostatniej fazie lekko chorzy pacjenci zostają ciężko chorymi, ciężko chorzy umierają, a my pozbywamy się kart i losujemy nowych pacjentów. I tak w kółko. Prosto i szybko.

Podsumowując stosunkowo niewysoka cena oraz nieskomplikowane i jasne zasady sprawią, że być może wielu z was sięgnie (chyba, że już to zrobiliście) po tę karciankę, ale trzeba uczciwie przyznać, że bardziej wymagający gracze po kilku rundach uznają, że gra zrobiła się zbyt nudna i przewidywalna. Fani Wiochem Rejsera raczej nie będą zawiedzeni. Gra trzyma podobny, choć szkoda, że nie lepszy, poziom.

Jeśli chcecie sprawdzić się jako ordynatorzy szpitali w polskich realiach, nie pozostaje nic innego, jak tylko zagrać w grę „Na sygnale" i mieć nadzieję, że na grze się skończy :)

Dział: Gry bez prądu
piątek, 24 lipiec 2009 09:17

Ośmiornica

„Ośmiornica" napisana została przez debiutującego pisarza Piotra Wolaka. Książka miała swoją premierę 23 lipca 2009 roku, a wydana została przez wydawnictwo Replika. Jest to powieść kryminalna traktująca o polskim półświatku przestępczym końca XX wieku. Sporo w niej wątków detektywistycznych i sensacyjnych. Na pewno jest to udany debiut początkującego pisarza.

„Ośmiornica" opowiada historię młodego policjanta Centralnego Biura Śledczego, Adama Krępińskiego, który dostaje od przełożonego sprawę z wydziału ds. narkotyków. Jako funkcjonariusz niedoświadczony w tej materii śledczej, z niezadowoleniem przyjmuje zlecone zadanie. Od samego początku sprawa jest skomplikowana. Kilka tropów - broń nieznanego pochodzenia, narkotyki znalezione w aucie z wypadku, nieznane tabletki ekstazy skonfiskowane dealerowi - nie bardzo chce się złożyć w jedną całość. W dodatku mafioso o pseudonimie Magik, przy którym mafia z Pruszkowa i Wołomina to pionki, znów zaznacza swoją obecność morderstwem jednego ze swoich „żołnierzy". Do tego dochodzi pewna poufna informacja przekazana przez szefa Adamowi: w wydziale siedzi kret- osoba odpowiedzialna za sprzedawanie informacji Magikowi, oraz za śmierć trzech funkcjonariuszy podczas akcji na wytwórnię amfetaminy. Sytuacja jest o tyle napięta, że Adam, jako człowiek „ z zewnątrz" jest oddelegowany to wytropienia kreta w oddziale ds. narkotyków . Nie wiadomo komu ufać. Szefowi? Adam podejrzewa i jego. Kolegom z pracy? Oni też są podejrzewani. Wszystko zaczyna się klarować, gdy wpada w ręce policji młoda studentka, która podczas rewizji upuszcza torebkę z pigułkami ekstazy. Dziewczyna zaczyna sypać. Nitki układanki ustanawiają całość. Adam trafia do człowieka odpowiedzialnego za rozprowadzanie nieznanych wcześniej tabletek. Ten również zeznaje. Rozbito jego wytwórnię, ale najważniejsze, że Adam uzyskuje od niego zeznania dotyczące kreta. W ten sposób ratuje życie kilku funkcjonariuszom, którzy rozpoczynali akcję na wytwórnię amfetaminy prowadzonej przez ludzi Magika. Adam rozpracuje tytułową „Ośmiornicę", którą jest grupa młodych ludzi od rzutkiego gangstera po studentów chemii syntetyzujących amfetaminę. Sprzedają oni narkotyki o większej czystości niż te od Magika, a ich docelowymi odbiorcami są studenci uniwersytetów w Polsce i za granicą.

Głównym problemem poruszanym w książce Piotra Wolaka są narkotyki, ale nie od strony tego, kto je przyjmuje, a raczej od strony tego kto je produkuje i rozprowadza. Rysuje on sprawną intrygę starego Magika, który przeoczył fakt istnienia innej wytwórni z błahego powodu – tamci skupili się na hermetycznie zamkniętej społeczności studenckiej. Dlatego Magik przez dłuższy czas nie był w stanie wywęszyć konkurencji. Piotr Wolak porusza niemal temat tabu- narkotyki na uczelniach wyższych. Niby problem istnieje, ale nikt go nie widzi.
Fabuła jest pełna wątków, które pozornie do siebie nie przystają, jednak po pewnym czasie, tworzą jedną zwartą całość. Akcja jednak toczy się wolno. Jest sporo ciekawych opisów np. powstanie CBŚ, historia syntezy ekstazy i amfetaminy. Czasami jednak czytelnik może być zaskoczony przydługimi opisami przeżyć osób. Jedyne co najbardziej rzucało mi się w oczy podczas czytania książki to mnogość bohaterów wymienianych z imienia i nazwiska, co stwarzało mi pewną trudność w przyswojeniu sobie kto jest kim, a już na pewno od oddzielenia bohaterów pierwszoplanowych od drugoplanowych. Duża ilość dialogów nie jest przeszkodą, jednak w niektórych momentach przeszkadzało mi to w odbiorze książki.

Autor dość sprawnie posługuje się językiem. Styl tworzenia wypowiedzi jest jasny, bez problemu czyta się wszystkie opisy i dialogi. Wszystkie słowa, które napisane były w slangu mafijnym i policyjnym, zostały rzeczowo ukazane na końcu książki, co jest dużym ułatwieniem dla czytelnika nieobeznanego w temacie.
Kompozycja książki jest taka, by stopniowo uwalniać napięcie. Jest to zdecydowany plus dla tego tomu.

Mocnymi punktami tej książki są na pewno intryga i rzeczowość opisów. Autorowi nie można odmówić ciężkiej pracy przy przygotowywaniu się do napisania jej. Staranne opisy czasami szokują detalami, które zapadają w pamięć.

Do słabych punktów zaliczyłabym, o czym już wcześniej wspomniałam, tą niemożność zapamiętania osób występujących w fabule. Najwięcej o postaciach dowiadujemy się z dialogów.
Kończąc, chciałabym polecić tę książkę wszystkim, którzy lubią kryminały i oglądali przynajmniej jeden odcinek „Pitbulla", czy „Oficera". To książka dla wielbicieli opowiadań o mafii i policji. Dobra, solidna mafijno-policyjna rozgrywka.

Dział: Książki
środa, 01 październik 2014 02:50

Premiera: "Tuf Wędrowiec" George R.R. Martina

Premiera nowej książki Georga R.R. Martina zapowiedziana została przez wydawnictwo Zysk i S-ka już na 6 października!

Dział: Książki
środa, 02 lipiec 2014 13:19

Labyrinth II Edycja!

Celem projektu jest wydanie II edycji przygodowej gry planszowej "Labyrinth: The Paths of Destiny", która otrzymała w roku 2012 prestiżowy tytuł "Gra Roku: Wyróżnienie Graczy" w ogólnopolskim konkursie. "Gra Roku".

Dział: Bez prądu
czwartek, 07 sierpień 2014 00:00

Czarodziejka ze Świata Czarownic

W sierpniu premierę ma piąty tom "Świata Czarownic" Andre Norton, który wydawnictwo Nasza Księgarnia postanowiło wznowić w pięknym, ciekawym wydaniu. Portal Secretum objął cykl patronatem medialnym.

Dział: Patronaty