kwiecień 18, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: R. L Stine

poniedziałek, 05 wrzesień 2022 11:20

Kill znaczy zabić

Jeżeli znacie Ulicę Strachu, to koniecznie musicie przeczytać książkowy pierwowzór. W skład cyklu wchodzą trzy odrębne historie, które sprawią, że Wasze serce zacznie szybciej bić.

Gretchen Page właśnie zmieniła szkołę i chce zapisać się do drużyny cheerleaderek. Jest bardzo utalentowana, więc trener zgadza się dać jej szansę. Niestety, w drużynie jest inna dziewczyna, bardzo zazdrosna o Gretchen – Devra Dalby. Nasza bohaterka pada ofiarą złośliwych i niebezpiecznych żartów. Kto za nimi stoi? Devra? Dlaczego jedna z cheerleaderek chciałaby śmierci Gretchen?

„Kill znaczy zabić” to wznowienie i gdybym trafiła na tę historię w gimnazjum czy na początku liceum, byłabym zachwycona. To opowieść, która rozbudzi w nastoletnich czytelnikach miłość do horrorów i grozy, a także sprawi, że chętniej sięgną po dzieła innych, dojrzalszych autorów. Książka bardz mi się podobała, bo przeczytałam ją w dwa popołudnia, jednak okazała się niesamowicie przewidywalna. Dużo w niej pustych wydarzeń, które nic nie wnoszą do fabuły. Ich zadanie było utwierdzenie czytelnika w przeświadczeniu, że to Devra jest winna temu, co spotyka Gretchen, jednak było tego tak dużo, że nawet niedoświadczony odbiorca wyczułby, że nie o to w tym wszystkich chodzi. Żeby nie było tak źle dodam, że tożsamość zabójcy do samego końca pozostaje nieznana, więc jest na co czekać.

Nasza uwaga skupia się na dwóch bohaterkach – Gretchen i Devry. Postacie drugoplanowe są nieistotne i zostały bardzo słabo zarysowane. Cała akcja i wydarzenia skupiają się na dwóch dziewczynach, ale żadnej z nic nie mogłam polubić, co paradoksalnie jest plusem. Obie są nastolatkami, podejmują lekkomyślne decyzje, autor nie uczynił z nich młodych dorosłych, przez co książka nabrała lekkości i świeżości.

„Kill znaczy zabić” nie otrzymała ode mnie wysokiej oceny, ale nie uważam, że jest zła. Jak wspomniałam, młodzi czytelnicy, którzy nie znają innych powieści grozy,  będą się przy niej świetnie bawić. Ja również przy lekturze odpoczęłam, dałam się ponieść emocjom i wydarzeniom, które prezentował mi autor. Kartki niemal uciekły mi sprzed oczu, a sama fabuła stanowiła przyjemny dreszczyk orzeźwienia w upalne dni. Jednak to nie jest dzieło ambitne, w którym można by doszukiwać się drugiego dna.

Dział: Książki