sierpień 20, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Nowe Strony

Kiedy Cardan, Najwyższy Król z Elfhame był tylko wzgardzonym przez starsze rodzeństwo królewiątkiem i nocował w stajni, usłyszał historię chłopca, który miał serce z kamienia. Czy opowiedziano mu baśń o nim samym? Czy słowa trollowej wiedźmy, podobnie jak ponura przepowiednia nadwornego astrologa, stanowią zapowiedź jego niezwykłego losu i haniebnego końca? 

Dział: Zakończone
czwartek, 29 październik 2020 13:52

Polowanie

Kadrian wraca do Bermeld jako znienawidzona Wstęga. Znienawidzona głównie przez to, co mieszkańcom wioski mówi stara Elkra, podobno słysząca głosy, stojąca na straży Rygoru. Ma swoją misję, postanawia też zapolować na bestię i odebrać jej dziecko, które porwała.

Okładka piękna. Opis też niczego sobie. A w środku… jeszcze więcej opisów. Opisów, które może i wnoszą dużo, bo kreują świat, ale w środku akcji są zwyczajnie uciążliwe. Inna sprawa, że autor ma tendencję do powtórzeń. Ja rozumiem, że Kadrian jest cudowny i przedstawia sobą wszelkie cnoty, jest ucieleśnieniem rycerza bez skazy, ale jednak z dodatkowym rysem ludzkim, bo daje się ponosić emocjom i robić rzeczy, z których jego bóg nie byłby zadowolony. Ja to wszystko rozumiem, bo uwielbiam go od pierwszej strony, a nawet okładki. Jednak Issera mogłaby czasem zrobić coś innego, niż wpadać w trans na jego widok - nie wiem, rozmarzyć się, zamyślić… To tylko jeden przykład z wielu takich przyklejonych, wciąż używanych określeń do konkretnej osoby. Niestety jest ich więcej i w połączeniu z długaśnymi opisami niszczą klimat książki. Początkowo tak bardzo mnie to nużyło, że miałam ochotę rzucić książką. Na szczęście „Polowanie” to też dziwna przyjaźń Kadriana z Zankeldem, która dużo ratuje, ma ogromny potencjał i jest zdecydowanym hitem tej książki. Trafia do mnie cięty humor, trafia do mnie zderzenie charakterów. Podobała mi się też retrospekcja, która, choć wklejona w dość wartką akcję, wiele wyjaśnia. To z niej dowiadujemy się, kto był kim, gdzie i dlaczego się znalazł, a dodatkowo dostajemy kolejną dozę pytań.

Właśnie, pytania. Sporo ich od samego początku, ale... nic się nie wyjaśnia. No, może prawie nic. Pojawiają się nowe kwestie. Nie wiem, czy autor zaplanował dalsze części, oby mniej obfite w opisy, czy po prostu pozapominał o otwartych wątkach, ale koniec przynosi rozczarowanie. Można sobie co prawda dopowiedzieć parę kwestii, ale to nie są proste domysły.

Nie wiem, czy polecić tę książkę. Jest to na pewno niezła powieść pod względem tematu, choć można jej zarzucić, że oklepana, bo wielka wojna, rozłam i tak dalej. Jednak mierzenie się z przeszłością, stawianie jej czoła i przezwyciężanie tego, co ktoś bohaterom narzucił jest dobrze napisane i to się czyta z przyjemnością. Bohaterowie pod względem psychologicznym też są nieźle przedstawieni, bo nie ma nikogo kryształowo dobrego i demonicznie złego. Kadrian ma napady litości, czy też miłosierdzia, choć dobry łowca przygód nazwałby to głupotą, Zankeld opuszcza czasem maskę okrutnika. Jednak te opisy mogą zniechęcić. Wybór pozostawiam Wam. Ja, choć ciekawość mnie zżera i zastanawiam się po co Kadrian wrócił i co się stanie z bestią i wiele innych jeszcze, nie wiem, czy przeczytam dalszą część, jak taka będzie.

Dział: Książki
czwartek, 22 październik 2020 16:16

Bogowie z Gwiazdozbioru Aquariusa

 
Pewne komiksy bywają jak wino: nie starzeją się z biegiem czasu. Czy „Bogowie z Gwiazdozbioru Aquariusa” autorstwa Zbigniewa „Kasa” Kasprzaka też bronią się po latach? Czy mają szansę powielić nakłady z jego najlepszych lat?
 
Zacznijmy technicznie: „Bogowie z Gwiazdozbioru Aquariusa” to wydane po prawie 40 latach zbiorcze wydanie sześciu dość różnorodnych historii wydane przez Egmont. Te komiksy powstawały w latach wesołego i niezasobnego w dobry jakościowo papier czasach PRL-u, dzięki Wydawnictwu Sport i Turystyka czy Krajowej Agencji Wydawniczej, a nawet na łamach Fantastyki. Stąd niektóre historie czasem mają zmienione kolory, co udało się zniwelować w wydaniu zbiorczym. Dużym plusem jest obecne wydanie: duży format, dobry papier, twarda oprawa. Smaczku dodaje wstęp Adama Ruska, znakomitego badacza polskiego komiksu oraz całkiem pokaźna kolekcja grafik koncepcyjnych i szkiców na końcu książki.
 
Cóż odnajdziemy w publikacji z 2020 roku? Przede wszystkim tytułową historię, czyli „Bogowie z Gwiazdozbioru Aquariusa”. To opowieść o dość niecodziennym zjawisku, jakim jest awaryjne lądowanie człekopodobnych przedstawicieli lepiej rozwiniętej cywilizacji na naszej planecie w czasach, kiedy ludzie raczej bali się nowego i odziewali w skórzany przyodziewek. Kasprzak idealnie manipuluje mitami i biblijnymi przekazami, wmontowując w nie dość spiskowe teorie o powstaniu wielkiej cywilizacji mezopotamskiej. Lądowanie tubylcom wydaje się ingerencją boską, co doskonale bawi nie tylko samych lądujących, ale i czytelnika. Pomysły autora fabuły są nader ciekawe. Weźmy choćby tłumaczenie zmiany trybu koczowniczo-łowieckiego na osiadły i rolniczy dzięki kosmicznie modyfikowanej żywności.
 
W liczącym 264 strony albumie znajdziemy jednak nie tylko dylogię o przybyszach z innego wszechświata, dzięki którym ludzkość dokonała cywilizacyjnego skoku. Kolejnym dwu zeszytowym dziełem jest seria „Gość z kosmosu” i „Zbuntowana”. Tu ludzkość w niedalekiej, choć zaawansowanej technologicznie przyszłości czeka na niezidentyfikowany obiekt. Trwają spekulacje, czy jest to asteroida, czy jednak sonda obcej cywilizacji. Drugi wariant szybko podchwytują media, robiąc z niego sensację i rozpalając wyobraźnię i strach. Kiedy jednak po zderzeniu z oceanem tegoż obiektu dochodzi do dziwnych wypadków morskich jednostek, do akcji musi wkroczyć najnowocześniejszy sprzęt i najlepsi ludzie z Sekcji Badań Podwodnych Instytutu Geologii Międzyplanetarnej.
 
Trzecią dłuższą historią jest także osadzona w morskich odmętach historia katastrofy Atlantydy, czyli „Hipotezy – Zagłada Atlantydy”. Tym razem zahaczymy trochę bardziej o historię niż kosmiczne spiski. Oto starożytni Egipcjanie proszą króla Aten o zbrojną interwencję, gdyż nie mogą sobie poradzić z grasującymi na południu koczowniczymi barbarzyńskimi plemionami. Grecy posiadają wielką flotę, dobre wojsko i przede wszystkim przeświadczenie, że żaden kraj nie może być zniewolony. Dla wolności zapragną wsiąść na pokłady statków i przebyć morze. Po drodze muszą jednak przepłynąć przez posiadłości Atlantydów, którzy kontrolują morze. Są oni sprzymierzeńcami Hellenów jednak… czy nadal nimi będą, jeśli zobaczą dumną flotę ateńską? I czy miłość ateńskiego dowódcy Agatoklesa do Amaris, kapłanki Altei poświęconej Minotaurowi, uda się przetrzymać niesprzyjające warunki? Zdrada w tym przypadku ma naprawdę zgubne skutki.
 
Te dłuższe historie przeplatane są krótkimi komiksami. „Regenerit”, „Człowiek bez twarzy”, „Eksponat AX” to ledwo kilkustronicowe nowele.
 
Choć większość zamieszczonych tu komiksów może być przeznaczona dla młodszego pokolenia fanów komiksu, to jedna z nich, „Człowiek bez twarzy”, zdecydowanie celuje do dorosłego czytelnika. Choć to opowieść o pościgu za nieuchwytnym dobrym bandytą, to jej warstwa graficzna pokazuje, jak bardzo rysownik może puścić wodze fantazji. Kadry pełne są fallicznych kształtów czy domów w kształcie kobiecych piersi, sprawiając wrażenie raczej futurystycznego pisma dla mężczyzn. Choć nie powiem – takie fantazjowanie moim zdaniem najmniej z wszystkich prezentowanych w tym wydaniu zbiorczym komiksów się zestarzało.
 
Zapytacie zapewne, komu można polecić czytanie komiksów pod wspólnym tytułem „Bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa” Zbigniewa Kasprzaka. Przede wszystkim nostalgicznie nastawionym fanom takich magazynów jak „Relax” czy czytelników „Fantastyki”. Czy spodobają się młodym? Ciężko powiedzieć, bo fabuła bywa dość toporna, często naiwna, kreska nieczytelna. Jej konwencja też trąci myszką dla rzeszy czytelników przyzwyczajonych do marvelowskiego superbohaterstwa czy estetyki mang. Jedno jednak trzeba przyznać: wartości oraz teorie spiskowe nic a nic się nie zestarzały.
Dział: Komiksy
czwartek, 24 wrzesień 2020 22:28

Topiel

Topiel Jakuba Ćwieka to książka, co do której nie miałam żadnych oczekiwań. Nie znam poprzednich powieści tego autora, więc nie miałam tej lektury, do czego porównać. Jednak Topiel okazał się powieścią tak ciężką, fascynującą i przerażającą, że już wiem, że koniecznie muszę nadrobić wszystkie książki pana Jakuba Ćwieka.

Lipiec 1997 roku zapisał się  na kartach historii w Głuchołazach. Dlaczego? Wielka powódź niemal pochłonęła całe miasto. Grupa ukraińskich żołnierzy dokonuje strasznego odkrycia – odnajdują ciało zaginionego chłopca. Jego rodzice stracili nie tylko dobytek życia, ale i jego sens. Jednak żeby poznać początek tej historii, należy cofnąć się kilka dni wstecz. Poznajemy czterech chłopaków – Grześka, Kacpra, Darka i Józka. Ostatni z nich jest w Głuchołazach „przejezdny” i trafia na czas powodzi. Bohaterowie dojrzewają, przeżywają pierwsze miłości, starają się odnaleźć siebie. Nie boją się też ryzykować. Jednak powódź, która zaleje Głuchołazy, na zawsze ich odmieni. Wszystkich.

Topiel otumania czytelnika. Ta powieść jest duszna, upalna i mroczna. Autor przenosi czytelnika do lat 90 XX wieku – ten czas przemian miał specyficzny klimat, trudny do opisania i przekazania, ale panu Ćwiekowi się to udało. Zatapiając się w lekturę, niemal czułam ten przedziwny nastrój zmian. Kacper, Grzesiek, Józek i Darek odnajdują się w tej nowej rzeczywistości. Można powiedzieć, że są momentami dość lekkomyślni, ale młodość ma swoje prawa. Czytając Topiela, a szczególnie te fragmenty, gdy bohaterowie popisywali się brawurą i głupotą, zapomniałam, że młodość ma swoje prawa i włączało mi się umoralnianie. Jednak w opisie uczuć czy zachowań chłopców nie ma nuty dorosłości; autor w stu procentach oddał ten klimat młodości. Jako ciekawostkę dodam, że Jakub Ćwiek inspirował się własnymi przeżyciami, jednak nie wszystko w Topielu oparte jest na faktach.

Trudno mi zaklasyfikować tę powieść do jednego gatunku. Topiel wymyka się wszelkim schematom i nie da się wtłoczyć w ramy. Znajdziemy tutaj elementy dramatu, thrillera, kryminału, sensacji… Topiel to opowieść o młodości. Brutalnej. Trudnej. Kłopotliwej. Niektórych fragmentów nie byłam w stanie czytać bez łez. Prześladowanie młodych ludzi to trudny i ciężki temat. Wiele osób po latach przyznaje się do tego, że byli gnębieni przez rówieśników. Jakub Ćwiek pokazał, do czego może doprowadzić przemoc; jak łatwo można zniszczyć psychikę młodego człowieka. Dla bohaterów powódź była przygodą. Nie widzieli w niej takiego wielkiego zagrożenia jak dorośli. To była kolejna atrakcja wakacji, które na zawsze zapisały się w pamięci bohaterów.

Topiel to książka bardzo dobra; mętna i ciężka, pełna brutalnych emocji i przeżyć. Patrzenie na klęskę żywiołową, jaką jest powódź, oczami dzieci jest niezwykle fascynującym doświadczeniem. Jak dla mnie Topiel to powieść pozbawiona wad; dopracowana od pierwszej do ostatniej strony. Po tej książce nie uwolnicie się od książkowego kaca.

 

Dział: Książki
sobota, 12 wrzesień 2020 09:35

Tron tyrana

Tron tyrana to czwarta, finałowa część tetralogii zatytułowanej Wielkie Płaszcze. Gdy kończyłam czytać część trzecią, na tronie miała zasiąść Aline, młoda dziedziczka korony i sądziłam, że właściwie już nic  więcej nie może się wydarzyć.  Myliłam się. Okazało się, że autor cyklu Sebastien de Castell nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Niewiele brakuje, by Aline zasiadła na tronie jako władczyni Tristii. Książęta i hrabiowie są jednak dość oporni w udzieleniu jej poparcia. Okazuje się też, że sąsiedni barbarzyński kraj organizuje się pod rządami nowego watażki i prawdopodobnie wejdzie w sojusz z Trin, zaprzysięgłym wrogiem Aline i Wielkich Płaszczy. Pierwszy Kantor Wielkich Płaszczy Falcio val Mond nie ma wyjścia. Musi wyruszyć w drogę wraz z wiernymi Kestem i Brastim  i zbadać całą sprawę. Najlepiej byłoby, gdyby udało im się schwytać Trin i doprowadzić ją przed królewski sąd. Po długiej i niebezpiecznej podróży przez góry, naszych bohaterów czeka jednak bardzo niemiła i zaskakująca niespodzianka. Wszystkie ich zamierzenia wezmą w łeb, a plany jakie mieli będą musiały ulec sporej metamorfozie.

W początkowych rozdziałach akcja toczy się dość wolno i przyznam, że już zaczęłam się zastanawiać, czy czwarta część w ogóle miała racę bytu. Podróż przez góry, nieustannie zamartwiający się Falcio i mitygujący go kompani. Co jeszcze można by tu dodać? Jak urozmaicić fabułę opiewającą na kilkaset stron? Mile zaskoczył mnie pomysł autora, który zdecydował się wprowadzić jeszcze jednego pretendenta do tronu po Paelisie oraz pokazać jak członkowie Wielkich Płaszczy mogą opowiedzieć się po przeciwnej stronie barykady. Do tej pory mogło się wydawać, że większość z nich nie żyje, bo poległa w słusznej sprawie. A co jeśli spojrzeli na sprawę z innej strony i ideały, w które do tej pory wierzyli, o które walczyli, nic dla nich nie znaczą? Może faktycznie wizja, którą Falcio próbuje urzeczywistnić ma luki i jest błędna, szkodliwa, nijaka?

Falcio tonie w morzu wątpliwości. Jest pewien jak nigdy, że to Aline należy się tron. Czy zatem on Pierwszy Kantor może decydować o życiu i śmierci? Czy to to samo co zabijanie wrogów na wojnie?  A gdzie honor, prawość i wszystkie wartości, które Wielkie Płaszcze od kilku lat tak usilnie starają się wskrzesić?

Sebastien de Castell to istna kopalnia pomysłów. Bardzo zgrabnie prowadzi fabułę i naszych bohaterów do interesującego finału. Nie zabraknie tu chwil strachu, ale też i wzruszeń.

Gdy się patrzy na literacką podróż w towarzystwie Wielkich Płaszczy już tak ogólnie, to dochodzę do wniosku, że jest to jeden z lepszych cykli ostatnich lat. Uwniersum spod znaku płaszcza i szpady namalowane na nowo i myślę, że gdyby Alexander Dumas przeczytał książki De Catella, byłby bardzo pozytywnie zaskoczony.

Polecam cykl miłośnikom dobrych historii przygodowych, w których przede wszystkim liczą się honor i prawda, a dążenie do nich i ochrona przed złem i zepsuciem tego świata wymagają często największych poświęceń.

Dział: Książki
czwartek, 10 wrzesień 2020 08:44

Evermore

Jules już wie, kto jest Czarodziejką, a kto Alchemikiem, choć wiedza ta jest bolesna. Teraz wystarczy jedynie przywrócić stary porządek. Czy to będzie łatwe?

W końcu jest. Czytelnicy czekający na drugi tom serii już powoli tracili nadzieję, ale po ponad roku oczekiwania (pierwsze zapowiedzi wszak mówiły o jesieni 2019) dostaliśmy w ręce drugi tom przygód Jules. I tu od razu minus, bo książkę wydano jedynie w formie ebooka. I o ile mnie to nie przeszkadza, bo pierwszy tom też mam w takiej formie, to innym już zapewne jest nie w smak, że na półce stoi pierwszy, a drugiego już nie ma. Tak się nie robi, to jest złe i straszne. I jestem pewna, że wiele osób po prostu po kontynuację wydaną w ten sposób nie sięgnie. Moim zdaniem to taki trochę strzał w stopę wydawnictwa, bo nie dość, że musieliśmy sporo czekać, to jeszcze takie rozczarowanie. Ale dość żalów, czas przejść do meritum, czyli samej książki.

Rzadko zdarza się tak, że pierwszy tom podoba mi się mniej, niż drugi. Tu się tak zdarzyło. Pierwszy chwilami mnie nudził, stawał się zbyt rozwlekły, a tu się dzieje od pierwszej, do ostatniej strony. Akcja pędzi, jak szalona, pojawiają się nowe wątki, które zaczynają splatać się ze starymi, wszystko zdaje się wskakiwać na miejsce, a jednak ciągle pozostaje nieodkryte. Bawiłam się wyśmienicie, kombinowałam, myślałam, ale na takie rozwiązanie, jakie zaserwowała autorka nie wpadłam.

W tym tomie bohaterowie bardzo się zmieniają, przez wydarzenia, spotkania z innymi lub po prostu, bo dorastają. Już nikt nie jest oczywiście dobry i jednoznacznie zły, wszystko się pląta i nawet krystaliczni do tej pory bohaterowie robią coś złego, a ci źli okazują się mieć w sobie dobro. A może nigdy nie byli źli? W tym tomie okazuje się bowiem, że zło przywdziewa wiele masek i to, co oczywiste wcale takie nie jest. Autorka w dobitny sposób pokazuje, że nic nie jest takie, jakie się wydaje, a zło nie musi być złem w czystej postaci, zawsze może być coś więcej, dalej.

To również książka o przyjaźni i kłamstwach, które ją niszczą. O próbie ratowania bliskich sobie osób, za wszelką cenę, która w efekcie prowadzi do zguby. Bo kłamstwo zawsze obraca się przeciw kłamcy. Aż w końcu to piękna opowieść o miłości. Subtelna, delikatna, będąca jedynie tłem, ale dająca poczucie ciepła na sercu i wywołująca uśmiech na twarzy.

Mimo tego, ze to „tylko” ebook polecam wszystkim skończyć historię Jules, poznać tajemnicę krwawego żelaza i jego powstania, odczarować swój czas. I dowiedzieć się, że każda godzina jest cenna.

Dział: Książki
poniedziałek, 31 sierpień 2020 00:31

Toy wars

Zabaweczka wcale nie musi być grzeczna. Czasem stawia wszystko na jedną kartę i gdy trzeba, nie tylko złapie „problem za jaja”, ale też wyciśnie jak cytrynkę. W tym świecie liczy się tylko przeżycie, a to wcale nie jest łatwe.

 

160 cm wzrostu, 45 kilo wagi i charakter nie do zdarcia. Jak jest się byłą prostytutką i narkomanką, to zna się życie od najgorszej strony. Toy nie da sobie w kasze dmuchać i właśnie na to liczy jej zleceniodawca. Razem z grupą komandosów wysyła ją do zbadania podejrzanego statku, który nie miał prawa wrócić z misji. Coś tu śmierdzi i Toy ma się tym problemem zająć. Jak bardzo skomplikuje to jej i tak niełatwe życie?

 

To nie było moje pierwsze spotkanie z „Toy wars”. Wiele lat temu czytałam już ten zbiór opowiadań, dlatego z ciekawości do niego wróciłam. Cóż… klimat był zdecydowanie taki, jak zapamiętałam, a ja ponownie dałam się porwać wartkiej i wciągającej opowieści. Od razu muszę was uprzedzić. To nie jest lekka historyjka, a mroczna, zakręcona, brutalna i przesycona seksualnością opowieść. Przypominam, opowieść zaczyna się w grupie najemników, więc nikt tutaj nie stara się być delikatnym.

 

„Toy wars” to kawał specyficznej, ale dobrej fantastyki. Dzieje się tu sporo „cudów”, fabuła nie raz odwraca kota ogonem i regularnie gna na złamanie karku. Z pewnością nie można się nudzić, a to, że jest to równie mroczny, co pokręcony świat, dodatkowo podkreśla atmosferę i klimat całego świata.

 

Czy jednak w tym wszystkim jest tylko zło i walka? Niekoniecznie. Toy to ostra babka, która jednak stara się przede wszystkim postępować w zgodzie ze swoją specyficzną moralnością. Podobało mi się jej czarne żarty i skrywana przed całym światem wrażliwość. Stara, dobra fantastyka, w której autor musi najpierw przecisnąć bohaterkę przez „młynek” paskudnych doświadczeń, by stworzyć skomplikowaną i wiarygodną postać.

 

W opowieści nie brakuje też humoru. Czy to słownego, czy sytuacyjnego. Chociaż powieść nadaje się raczej dla dojrzałego czytelnika, ze względu na przemoc, czy wulgaryzmy, to z pewnością obok ciekawej akcji i intrygującego świata znajdzie on tam też sporo bezpardonowego humoru. Lubisz fantastykę? Nie boisz się mocnych słów i opisów? „Toy wars” powinno przypaść Ci do gustu!

Dział: Książki
niedziela, 09 sierpień 2020 17:04

Muminki: Szukaj i znajdź

Poniższy tekst dotyczy dwóch książeczek z serii "Szukaj i znajdź": "Muminki w lesie" oraz "Muminki i morze".

Muminki to jedna z pierwszych fantastycznych serii, które poznają młodzi czytelnicy. Są to fikcyjne istoty, zamieszkujące pewną dolinę gdzieś w Finlandii, bohaterowie cyklu dziewięciu książek i dwudziestu dwóch komiksów fińskiej autorki Tove Jansson, oraz pięćdziesięciu dwóch komiksów brata Tove Larsa Janssona. Przypuszczalnie są one odmianą trolli. Stworzona te i ich historie rozsławiły się na cały świat, nic więc dziwnego, że z ich udziałem powstaje również wiele innych publikacji. Niedawno na polskim rynku ukazały się dwa tytuły z serii zabaw dla dzieci „Szukaj i znajdź”. Są to „Muminki w lesie” oraz „Muminki i morze”. Co znajduje się w środku i czy warto w te tytuły zaopatrzyć biblioteczkę swojego dziecka? 

Szukaj i znajdź to jedna z ciekawszych form książeczkowych zabaw dla najmłodszych czytelników. Autorzy na swoich ilustracjach w różnych miejscach ukrywają przedmioty, zwierzęta i postacie, a zadaniem dziecka jest ich odnalezienie. Dzięki takiej zabawie dziecko ćwiczy spostrzegawczość, umiejętność liczenia, czy znajomość kolorów i kształtów. Dodatkowo zadania bardzo wciągają i potrafią zająć żądne zagadek maluchy na kilka dłuższych chwil. 

Tym razem w książeczkach pojawiły się oczywiście ilustracje z Doliny Muminków. Na ich kartach można spotkać doskonale nam znane postacie. Każda strona to inna, krótka historyjka i nowe zadanie do wykonania. Książeczki mają sztywne, tekturowe strony i format A4. Z tyłu każdej z nich umieszczone zostały także rozwiązania zagadek, gdyby okazały się potrzebne. Autorem ilustracji tym razem jest Paivi Arenius. Mimo że zostały zachowane w swoim zwyczajowym stylu, to jednak zarys i kolorystyka w jakiś sposób je wyróżniają. To cechy, które znanym rysunkom nadał nowy autor. 

Jeżeli Twoje dziecko chodzi już do przedszkola, a nie zna jeszcze przygód z Doliny Muminków, to myślę, że najwyższy czas by już je poznało. Jeżeli żywisz obawy w stosunku do oryginalnych historii, które bywają niezwykle smutne i nostalgiczne, to powstało też wiele bardziej przystosowanych do młodego wieku wersji. Na pewno warto, gdyż to już od dawna klasyka fantastyki. 

Książeczki z serii „Szukaj i znajdź” dostarczą dzieciom kilku chwil doskonałej zabawy, rozwiną ich umiejętności i spostrzegawczość. Zostały ładnie wydane i dobrze pomyślane. Dobrze jest mieć je na  półce w swojej domowej biblioteczce, szczególnie gdy nasza pociecha lubi słuchać o przygodach Muminków. 

Dział: Książki
sobota, 08 sierpień 2020 21:11

Królestwo dusz

Ta książka jest inna, zadziwiająca, przepełniona odmienną kulturą, zapachami, emocjami, wierzeniami. Królestwo dusz to opowieść, różniąca się od historii, które czytałam do tej pory. To zadziwiająca, nieco mroczna lektura, którą warto wpisać do swojej listy must read. 

Arrah pragnie magii. Ma nadzieję, że ta w końcu do niej przyjdzie. Dodatkowo, ciążą na niej rodzinne oczekiwania, szczególnie ze strony matki. Niestety, czas mija, a Arrah nie przejawia żadnych, magicznych skłonności. Pewnego razu odkrywa, że jej okrutna matka ma straszny plan. Tworzy jej siostrę bliźniaczkę, której moc ma za zadanie obudzić Króla Demonów, które okrucieństwo owiane jest legendami.  Gdy on powróci, nikt nie będzie bezpieczny. Niestety, matka Arrah nie pozwala jej ostrzec innych i powstrzymać złej siostry. Czy dziewczyna poświęci wszystko, aby uratować świat? I czy jej się to uda. 

Ta książka przesiąknięta jest magią. Mroczną, egzotyczną, z bogami, tak zadziwiającymi i intrygującymi, że aż chce się dowiedzieć o nich wszystkiego. Rena Barron to autorka, która stworzyła fantastyczny, magiczny świat, który zachwyca od pierwszych stron Królestwa Dusz. Kraina, w której zamieszkują bohaterowie, jest wielowarstwowa, pełna tajemnic i sekretów. Jednak Rena Barron, pomimo mojego zachwytu nad kreacją świata teraz, trochę mnie zraziła do swojej powieści na początku lektury. Dlaczego? Autorka rzuca czytelnika w sam środek wydarzeń i kilkanaście stron to błądzenie we mgle. Nowe nazwy, miejsca, ogrom bohaterów, przedziwnych obrzędów jest dla czytelnika bardzo mylące, a brak konkretnego wprowadzenia czy też wyjaśnienia, powoduje, że trudno się wczytać w lekturę i docenić jej złożoność. Nie wiem, czy to wina tłumacza, czy też autorka w oryginale nie umieściła żadnych wyjaśnień, ale przez całą lekturę napotykałam się na nowe słowa, które niewiele mówią. Z jednej strony mamy piękny, zadziwiający świat, który chcę się odkrywać, bo jest przesiąknięty Afryką, a z drugiej jego złożoność i brak odpowiedniego wprowadzenia trochę zniechęca do lektury.

Bardzo podobała mi się fabuła, chociaż , że opis na okładce zdarza zdecydowanie zbyt dużo i odbiera prawdziwą frajdę z lektury. Akcja rozkręca się bardzo powoli, wręcz wlecze się ślimaczym tempie, jednak są momenty, które czyta się z rosnącą ekscytacją, a krew zaczyna szybciej krążyć w żyłach. Niestety, po zakończonej lekturze nadal mam w głowie mętlik i chociaż próbuje sobie wszystko poukładać, to czuje, że nie będzie t łatwe. Królestwo Dusz jest książką dobrą, ale sporo jej brakuje do tego, aby stać się powieścią fenomenalną; taką, która pochłonie czytelnika i cały otaczający go świat; taką, która oczaruje odbiorcę, uwiedzie go i nie da o sobie zapomnieć.

 

Dział: Książki
piątek, 07 sierpień 2020 11:10

Ja, Inkwizytor. Przeklęte przeznaczenie

Ruś nadal nie jest przyjemnym miejscem dla inkwizytora Mordimera Madderdina, lecz teraz, gdy jego umysł i serce zajmuje dobro Nataszy, przestał tak intensywnie zwracać uwagi na wszelkie niedogodności. Zresztą, skoro Bóg pokierował jego krokami właśnie w to miejsce, tak widocznie musi być. I choć nadal uważa się za walczącego w sprawie Stwórcy, to wie, że chcąc posmakować bezpiecznego życia przy swojej Nataszce, będzie musiał odrzucić wszystko to, co znał do tej pory. Nad tą specyficzną parą wciąż wisi widmo niebezpieczeństwa ze strony Ludmiły, księżnej Rusi, która ufa wyłącznie Bożemu słudze. Mordimer zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że Ludmiła nigdy nie wypuści ich ze swoich rąk... w końcu kto lepiej zadba o jej bezpieczeństwo niż Inkwizytor i jego partnerka, wychowanka wiedźmy z bagien?

Nadchodzą jednak mroczne czasy... o wiele gorsze, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.

Sprawa z Mordimerem Madderdinem jest taka, że historie o jego "przygodach" nigdy się nie nudzą. Trochę zasmucił mnie fakt, iż "Przeklęte przeznaczenie" to trzeci i ostatni tom serii związanej z Rusią. Jednak ten inny, brutalniejszy i brudniejszy świat miał w sobie jakiś urok. Nawet sam główny bohater zaczął go w jakiś sposób akceptować, więc chyba nie jest ze mną aż tak źle. Choć oczywiście chciałam, żeby Mordimer wreszcie zaznał trochę szczęścia.

Nasz Inkwizytor, odkąd los zetknął jego ścieżki z Nataszą, a on sam zapałał do niej szczerym uczuciem, stara się znaleźć jakieś wyjście z trudnej sytuacji. Zdaje sobie sprawę, że Ludmiła nigdy nie pozwoli mu odejść, nie ma też co liczyć na wsparcie Cesarstwa, któremu przecież służył tak wiernie przez wiele lat. Musi sam wziąć sprawy w swoje ręce, szukając popleczników wszędzie tam, gdzie istnieje taka możliwość. Tyle że kłóci się to z wiarą, w której go wychowano. Do tego dochodzi również Nontle- afrykańska księżniczka, niezwykle piękna kobieta, niestety, skrajnie niebezpieczna. Co prawda obecnie Mordimer przetrzymuje ją w skrzyni, obłożoną licznymi zaklęciami, lecz jak długo będzie mógł utrzymać ten stan? Zresztą, ta sławna podróżniczka jest jego kartą przetargową w rozmowach z pewną potężną wiedźmą z bagien...

Dzieje się, oj dzieje. Wiedziałam, że pan Piekara będzie chciał zakończyć trylogię ruską z przytupem, ale nie spodziewałam się, że będzie to aż tak mocne. Mordimera Madderdina znamy nie od dziś, a jednak w jego życiu pojawiło się wiele innych postaci, do których czytelnik się przywiązał: sługa Ludmiły Andrzej, Nataszka, no i oczywiście sama księżna ruska. To, co się tam dzieje, to istne pomieszanie z poplątaniem. Bohaterowie, którzy wzbudzili w nas, odbiorcach, zaufanie, okazują się być zupełnie inni. Wierzyłam w dobre intencje, choć jak to mówią: "piekło jest nimi wybrukowane". I okazuje się, że słusznie Inkwizytor nawet wśród "przyjaciół" powinien zachować skrajną ostrożność. Niestety.

Szkoda, że to już w pewnym sensie koniec. Szkoda, że zakończenie -choć mocne- musiało być tak smutne. Z drugiej strony czytelnik będzie miał co rozpamiętywać, a kac po ruskiej trylogii długo nie przeminie. I nie załagodzi go żadna kolejna książka. Teraz jestem tylko ciekawa dalszych losów naszego odważnego Mordimera- to jeszcze nie koniec. Tylko kim teraz będzie człowiek, który stracił tak wiele? I czy mgły niepamięci naprawdę przesłonią to, co przeżył na Rusi? Czy Inkwizytor znów stanie się taki, jakim pamiętamy go jeszcze z zamierzchłych czasów, gdy liczyła się dla niego tylko pełna kiesa i puchar wypełniony winem? Na jakie nowe niebezpieczeństwa narazi się w imię wiary i kogo znów spotka na swej drodze... ?

Zakładam, że twórczości pana Jacka Piekary nie muszę polecać nikomu, kto zna nie tylko tę serię, ale i pozostałe książki naszego polskiego autora. A jeżeli ktoś nie znalazł jeszcze na nią czasu, to serdecznie zachęcam do zmiany zdania. Emocje gwarantowane!

Dział: Książki