Rezultaty wyszukiwania dla: Nowa Ba����

niedziela, 01 listopad 2020 17:51

ESCAPE QUEST - ekscytujące gry książkowe

Tych tomów nie czyta się w klasyczny sposób, od deski do deski. By w pełni cieszyć się fabułą, należy wykazać się spostrzegawczością, pomysłowością i sprytem podczas rozwiązywania zadań ukrytych na kartach książki. To wszystko po to, by przeżyć niesamowitą przygodę i przy okazji potrenować logiczne myślenie i kreatywność. 

Dział: Komiksy
niedziela, 01 listopad 2020 17:36

Maria Skłodowska-Curie Światło w ciemności

 

Życie i praca badawcza Marii Skłodowskiej-Curie zmieniły świat. 

 

O słynnej Marii Skłodowskiej-Curie słyszą już dzieci w szkole podstawowej, nawet te, które jeszcze nie zaczęły uczyć się chemii. Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę z tego, jak ważna to była postać i jak mocno wyryła swoje nazwisko na kartach historii. Nie tylko dla nauki, ale również dla kobiet i ich praw. 

 

Komiks, który niedawno ukazał się nakładem wydawnictwa Media Rodzina, jest bardzo mroczny. Cechują go ciemne, stonowane barwy. Idealnie odpowiada to smutnym czasom, w których żyła jego bohaterka. Publikacja ma dwóch autorów, są nimi Anja C. Andersen i Frances Andreasen Osterfelt, treść przetłumaczona została natomiast z języka duńskiego. Ilustratorką komiksu jest Anna Błaszczyk. Całość ma format A4 i wydrukowana została na sztywnym, doskonałej jakości papierze. Prezentuje się znakomicie. Jedynym, drobnym mankamentem wydania jest miękka okładka. Przy tym formacie po prostu się nie sprawdza. Twarda oprawa jednak zapewne mocno podniosłaby cenę komiksu. 

 

Jak każda Polka znałam historię Marii Skłodowskiej-Curie, komiks jednak przedstawia ją w bardzo przystępny, a jednocześnie szczegółowy sposób. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że Maria Skłodowska-Curie otrzymała nie jedną, a dwie Nagrody Nobla. Wraz z mężem postanowili też nie patentować swojego odkrycia, przez co zrezygnowali z naprawdę dużych pieniędzy. 

 

Komiks wygląda znakomicie i myślę, że bez trudu trafi do młodszego pokolenia. Mam jednak autorom odrobinę za złe, że tak bardzo idealizują postać Marie Curie-Skłodowskiej, nie wspominając w ogóle o negatywnych skutkach jej odkryć. Jak powszechnie wiadomo, skutki promieniowania odczuła sama Skłodowska i w wieku 67 lat zmarła na białaczkę. Z pewnością jednak miała ogromny wkład w rozwój nauki, a zostając jedyną żeńską wykładowczynią na paryskim uniwersytecie, udowodniła, że kobiety zdolne są do wszystkiego. 

 

„Maria Skłodowska-Curie Światło w ciemności” to doskonale ilustrowana, graficzna biografia. Jest jednocześnie przystępna i szczegółowa. Świetnie nada się dla dzieci ze starszych klas szkoły podstawowej, a być może nawet dla licealistów. Lektura komiksu to bardzo pozytywny sposób przyswajania sobie nowej wiedzy. Sama przeczytałam ten tytuł z prawdziwą przyjemnością. Autorzy publikacji wykonali kawał doskonałej roboty. Polecam! Warto mieć ten tytuł w domowej biblioteczce. 

Dział: Komiksy
piątek, 30 październik 2020 19:00

Łotrzy - dodatek do gry Wieczne zło

 

„Wieczne zło” okazało się dla mnie bardzo udaną grą w stylu deck-building, z którą wyśmienicie spędziłam czas. Fantastycznie było objąć rolę jednego z Superłotrów DC, wśród których znalazło się i miejsce dla mojej ulubionej Harley Quinn. Nic więc dziwnego, że nie mogłam przejść obojętnie i obok dodatku do tej gry o nazwie „Łotrzy”, który wprowadza nie tylko nowe grywalne postaci i karty, ale i… nowy mechanizm.

Nowy mechanizm łotrowania

Już po zapoznaniu się z krótką instrukcją „Łotrów” można rzec, że dodatek to troszkę odświeżona wersja „Wiecznego zła”, do której po prostu dodaje się karty z podstawowej wersji. Wygrana i przebieg gry wygląda identycznie, niemniej przygotowanie gry wygląda nieco inaczej, ponieważ – poza wybraniem losowo Superłotra i przygotowania gry w odpowiedni sposób, tak dalej mieszamy karty „do kupienia” z kartami z dodatku (na szczęście mają one dopisek „Łotrzy”, dzięki czemu łatwo będzie je później rozróżnić), a karty Superbohaterów układamy według kosztu (najtańsza karta na górze) – zastępują oni też tych z „Wiecznego zła”. No i – oczywiście – pojawia się nowa mechanika, współdziałanie, która pozwala razem zwalczać przeciwników. Pozwala ona na zagranie karty z wierzchu talii dowolnego przeciwnika, co usprawnia grę i… pozwala szybciej zdobyć niezbędne Punkty Zwycięstwa. Bo choć pomoc zwykle jest wymuszona, tak zawsze owocuje pożądanym PZ, a więc – prawdę mówiąc – działa na korzyść obu stron.

Miła niespodzianka

Muszę przyznać, że z tym dodatkiem znacznie przyjemniej grało się w tę grę, choć… rywalizacja nieco osłabła. Nowe karty również oferują kilka ciekawostek – niektóre za samo „kupienie” oferują nam PZ oraz wiele możliwości „współdziałania”. Dodatkowo – jak zapewne się domyślacie – są w tym samym komiksowym stylu, co karty z „Wiecznego zła”. I – co równie istotne – wprowadzają sześciu nowych Superłotrów w tym postać Złotej Lotnej, która jest według mnie bardzo ciekawym – i niedocenianym - charakterem w uniwersum DC.

Podsumowanie

„Łotrzy” to fantastyczny dodatek do bardzo dobrej gry. Zmienia nieco jej charakter, co z pewnością jednych ucieszy, a drugich nieco zmartwi – szczególnie tych nastawionych na jatkę z przyjaciółmi, ale… mi osobiście grało się w ten sposób znacznie lepiej. Krótko podsumowując, mechanika „współdziałanie” oferuje wiele możliwości oraz urozmaica rozgrywkę, podobnie jak nowe karty, nowi Superbohaterowie do pokonania i – naturalnie – nowi Superłotrowie. Polecam z całego serducha!

Dział: Gry bez prądu
piątek, 30 październik 2020 01:04

Wygnanie

A los i tak odbierze ci tyle, ile zechce. Wystarczy, że pomyślisz o szczęściu, jakie przez moment zagościło w twoim życiu. Pozostanie ci jedno. Podjąć ryzyko i zawalczyć o to, co najważniejsze pomimo niebezpieczeństw, które na ciebie czyhają.

Sophie wierzyła, że już jest bezpieczna. Odnalazła się w Havenfield, znalazła przyjaciół, na których mogła liczyć, a dzięki swoim zdolnościom telepatycznym mogła trenować Silvene, która jest pierwszym alikornem płci żeńskiej odnalezionym w Zaginionych miastach. Wszystko się układało i dawało nadzieje na spokój, który okazał się pozorny i ulotny. Wszystko przez to, że porywacze Sophie są wciąż na wolności, a ona zaczyna dostawać wiadomości i wskazówki od tajemniczej grupy Czarny Łabędź. Nagle zmuszona przez los bezpieczeństwo będzie musiała zamienić na ogromne ryzyko.

Szybkość poszczególnych wydarzeń i poziom niebezpieczeństwa zaskoczą wszystkich, jednak to ona może utracić najwięcej. Czas zdaje się biec dwa razy szybciej, tajemnice wychodzą na światło dzienne, a klucz do wszystkiego skrywa się w jej wspomnieniach. Nie bez powodu do tej pory ukryte były głęboko. Czy starczy jej czasu i siły, by odbyć tę podróż i nie stracić przyjaciół oraz własnego miejsca na ziemi?

Strażniczka pochłonęła mnie bez reszty, nie zważając na wiek zakodowany w genach. Teraz czas na Wygnanie. Czy i tym razem Zaginione miasta skradną mą uwagę, a Sophie serducho?

Ciężko opisywać wrażenia z lektury kolejnych części serii. Nawet opisywanie własnych wrażeń i odczuć może okazać się zbyt trudne i skażone małymi spoilerami. Pamiętacie Sophie? Nie tak dawno przeżywała męki osoby, która nijak nie pasowała do swojego świata. Dziewczyna ma bowiem zdolności telepatyczne. Jest jednak miejsce, w którym słyszenie głosów nie jest niczym dziwnym, a ona wcale nie musi czuć ciężaru inności. Ta historia ma jednak dalszą część, która spisana została w drugim tomie równie lekkim i magicznym językiem, co jej poprzedniczka. Wygnanie jest nieco mroczniejsze i długo trzyma czytelnika w napięciu. Sporo się tu dzieje i nie warto odkładać powieści choćby na chwilę.

Autorka kończąc poprzedni tom, umiejętnie zasiała w czytelniku ziarenko, które właśnie zaczyna kiełkować. Wygnanie aż kipi akcją i tajemnicami, których nie sposób przeoczyć i się nimi nie zainteresować. Całość czyta się z zapartym tchem, zachwycając się opisami, wydarzeniami i postaciami, które zyskują wiele w tej odsłonie. Świat przedstawiony nabiera głębi i dostarcza o wiele więcej satysfakcji z jego poznawania. No i te tajemnice, powroty w zapomniane rejony wspomnień i zewsząd czyhające niebezpieczeństwo, czegóż chcieć więcej?

Bohaterowie

Skoro fabuła wciąż porywa, a jej nowe aspekty wciągają równie mocno, to postaci nie powinny mieć się gorzej. I w tym aspekcie nie czuje zawodu. Wciąż zarysowani mocną i stanowczą kreską, naładowani charakterem i nutką brawury, która tym razem niesie spore pokłady niebezpieczeństwa. To uczta dla czytelnika, który czuje rozprzestrzeniający się mrok i ciężar zagadek, wskazówek i niepewności w działaniach, równocześnie trzymając się tejże nikłej iskierki nadziei, która prowadzi go poprzez zapadającą dookoła ciemność. Jest smutno i refleksyjnie, ale wciąż tajemnice i intrygująca aura tego świata przyciągają nas do siebie.

Sporo tu pytań, na które odpowiedzi skrywają się pod osłoną ciekawej fabuły. To pomysłowo poprowadzona nić historii, która zaskakuje, ale i upewnia czytelnika w przekonaniu, że to właśnie nasze miejsce i czas, a my sami z przyjemnością możemy poddać się biegowi wydarzeń, które wcale się nie zatrzymują. Wygnanie to drugi przystanek, który należy poznać w drodze do finału. Czy równie udane będą kolejne powroty do tego świata?

 

Podsumowanie

Jestem oczarowana połączeniem fabuły, niesztampowej kreacji postaci i tematów, jakie się pod nią skrywają. To godna polecenia podróż dla młodego czytelnika, choć magia i aura tego świata skusi was bez względu na ilość wiosen. Wygnanie jest nieco inne niż rozpoczynająca cykl strażniczka, jednak nie oznacza to, że gorsza. Głębsze poznanie świata, sprawdzanie dokąd zaprowadzą nas wskazówki i kto tak właściwie stoi po naszej stronie, będzie przyjemnością, której nie warto sobie odmawiać.

 

Dział: Książki
czwartek, 29 październik 2020 13:52

Polowanie

Kadrian wraca do Bermeld jako znienawidzona Wstęga. Znienawidzona głównie przez to, co mieszkańcom wioski mówi stara Elkra, podobno słysząca głosy, stojąca na straży Rygoru. Ma swoją misję, postanawia też zapolować na bestię i odebrać jej dziecko, które porwała.

Okładka piękna. Opis też niczego sobie. A w środku… jeszcze więcej opisów. Opisów, które może i wnoszą dużo, bo kreują świat, ale w środku akcji są zwyczajnie uciążliwe. Inna sprawa, że autor ma tendencję do powtórzeń. Ja rozumiem, że Kadrian jest cudowny i przedstawia sobą wszelkie cnoty, jest ucieleśnieniem rycerza bez skazy, ale jednak z dodatkowym rysem ludzkim, bo daje się ponosić emocjom i robić rzeczy, z których jego bóg nie byłby zadowolony. Ja to wszystko rozumiem, bo uwielbiam go od pierwszej strony, a nawet okładki. Jednak Issera mogłaby czasem zrobić coś innego, niż wpadać w trans na jego widok - nie wiem, rozmarzyć się, zamyślić… To tylko jeden przykład z wielu takich przyklejonych, wciąż używanych określeń do konkretnej osoby. Niestety jest ich więcej i w połączeniu z długaśnymi opisami niszczą klimat książki. Początkowo tak bardzo mnie to nużyło, że miałam ochotę rzucić książką. Na szczęście „Polowanie” to też dziwna przyjaźń Kadriana z Zankeldem, która dużo ratuje, ma ogromny potencjał i jest zdecydowanym hitem tej książki. Trafia do mnie cięty humor, trafia do mnie zderzenie charakterów. Podobała mi się też retrospekcja, która, choć wklejona w dość wartką akcję, wiele wyjaśnia. To z niej dowiadujemy się, kto był kim, gdzie i dlaczego się znalazł, a dodatkowo dostajemy kolejną dozę pytań.

Właśnie, pytania. Sporo ich od samego początku, ale... nic się nie wyjaśnia. No, może prawie nic. Pojawiają się nowe kwestie. Nie wiem, czy autor zaplanował dalsze części, oby mniej obfite w opisy, czy po prostu pozapominał o otwartych wątkach, ale koniec przynosi rozczarowanie. Można sobie co prawda dopowiedzieć parę kwestii, ale to nie są proste domysły.

Nie wiem, czy polecić tę książkę. Jest to na pewno niezła powieść pod względem tematu, choć można jej zarzucić, że oklepana, bo wielka wojna, rozłam i tak dalej. Jednak mierzenie się z przeszłością, stawianie jej czoła i przezwyciężanie tego, co ktoś bohaterom narzucił jest dobrze napisane i to się czyta z przyjemnością. Bohaterowie pod względem psychologicznym też są nieźle przedstawieni, bo nie ma nikogo kryształowo dobrego i demonicznie złego. Kadrian ma napady litości, czy też miłosierdzia, choć dobry łowca przygód nazwałby to głupotą, Zankeld opuszcza czasem maskę okrutnika. Jednak te opisy mogą zniechęcić. Wybór pozostawiam Wam. Ja, choć ciekawość mnie zżera i zastanawiam się po co Kadrian wrócił i co się stanie z bestią i wiele innych jeszcze, nie wiem, czy przeczytam dalszą część, jak taka będzie.

Dział: Książki
wtorek, 27 październik 2020 19:01

Odrobina czarów

Zaginiona siostra, stara legenda i ... odrobina czarów.

 

Byłam przekonana, że „Szczypta magii” spod pióra Michelle Harrison to pojedyncza historia, która nie będzie miała kontynuacji. Gdy więc ujrzałam w zapowiedziach „Odrobinę czarów”, moja radość była ogromna. Bardzo polubiłam siostry Wspaczne i byłam niezwykle ciekawa, co przydarzy im się tym razem. 

Zarys fabuły

Rodzina Wspacznych planuje sprzedać swoją sławną, ale popadającą w ruinę gospodę i przeprowadzić się w zupełnie inne miejsce. Pewnej jednak nocy, gdy najmłodsza z sióstr urządza pogrzeb zmarłej wronie, odkrywa chowającą się w ich ogrodzie dziewczynkę. Dziecko okazuje się uciekinierką z Udręki, wyspy, na którą zsyłani są byli więźniowie i rodziny skazańców. Siostry Wspaczne decydują się ją ukryć, ma to jednak tragiczne w skutkach konsekwencje, ponieważ, gdy ich dom zaczynają przeszukiwać strażnicy, za uciekinierkę biorą Charlie, najmłodszą z sióstr, tylko i wyłącznie na podstawie tego, że rysopis się zgadza. Co będzie dalej? Czy Charlie trafi na Udrękę? Jak rozwinie się nowa, pełna niebezpieczeństw przygoda? 

Moja opinia i przemyślenia

Książka „Szczypta magii” bardzo mi się podobała, ale muszę przyznać, że „Odrobina czarów” jest jeszcze lepsza! Wciąga od pierwszych, do ostatnich stron. W opowiedzianej przez Michelle Harrison bez przerwy coś się dzieje. Nie ma w niej miejsca na nudę. Siostry Wspaczne mają talent do pakowania się w tarapaty i zbyt dobre serca, by odmówić komukolwiek pomocy. 

Powieść jest plastycznie napisana i myślę, że każdy czytelnik bez trudu wyobrazi sobie ponury krajobraz Wronoskału oraz jego okolic. Bardzo podobają się również kreacje bohaterów, zarówno pierwszo, jak i drugoplanowych. Fliss, Betty i Charlie bardzo różnią się od siebie. Autorka wyraźnie zarysowała te różnice. Kiedy jednak chodzi o ważne sprawy, są jednomyślnie. Doskonale też znają najmocniejsze strony swoich sióstr i potrafią je w razie potrzeby wykorzystywać.  

„Odrobina czarów” to książka porywająca, taka, od której stron trudno się oderwać. Ostatnio niestety coraz rzadziej trafiam na takie tytuły. Jestem oczarowana zarówno sposobem pisania, wyobraźnią Autorki, jak i magią przedstawionego świata. 

Podsumowanie

Jeżeli, drogi Czytelniku, szukasz baśniowej, ale pełnej przygód, niebezpieczeństw i okrucieństwa historii, to „Odrobina czarów” będzie dla Ciebie idealną lekturą. Książkami spod pióra Michelle Harrison jestem zachwycona i z pewnością sięgnę po każdą, kolejną powieść, która ukaże się spod jej pióra. Polecam! Warto pozwolić porwać się przygodzie! 

Dział: Książki
sobota, 24 październik 2020 15:28

Jaskółki z Czarnobyla

Czarnobyl. Miejsce, o którym słyszał każdy. Kojarzone głównie z wybuchem w elektrowni jądrowej, wielką katastrofą środowiska, wielką katastrofą dla ludzi. Miasto, które kiedyś umarło. To właśnie tam Morgan Audic postanowił umieścić akcję swojego thrillera „Jaskółki z Czarnobyla”.
 
Podczas jednej z popularnych wycieczek do Czarnobyla, grupa turystów odkrywa makabryczne znalezisko – ukrzyżowane drutem zwłoki, wywieszone na fasadzie jednego z opuszczonych budynków miasta duchów. Do akcji wkraczają stary wyjadacz, kapitan Josif Melnyk i młodziutka, jeszcze zielona oficer Galina Nowak. Jako że ciało było wystawione na promieniowanie i może być niebezpieczne, sekcja zwłok stoi pod znakiem zapytania, co na pewno nie ułatwi pracy bohaterom. Ojciec ofiary, nieprzebierający w metodach działania i chętnie korzystający ze swoich wpływów, zatrudnia Aleksandra Rybałko, aby ten przeprowadził niezależne śledztwo. Szybko wychodzi na jaw, że ofiara jest również synem jednej z dwóch kobiet zamordowanych w dzień wybuchu reaktora numer 4. Czy to przypadek? A może morderca powrócił po latach? Czy bohaterom uda się rozwikłać zagadkę okrutnej śmierci Leonida Sokołowa?
 
„Zawinęli go do plastikowego worka, włożyli do drewnianej trumny, a potem do jeszcze jednej – cynkowej. Całość została zalana betonem i zakopana na głębokości kilkunastu metrów, jak odpad atomowy”.
 
Akcja książki rozgrywa się głównie na Ukrainie. Autor przedstawia nędzny obraz życia ludzi, na których miał wpływ wybuch w 1986 roku. Ich smutna rzeczywistość, codzienna walka, często też rezygnacja. Przedstawia na przykład, jak wyglądała ewakuacja prawie 50 tysięcy ludzi oczami małego dziecka. Dodatkowo szokuje czytelnika obrazem wojny w Donbasie czy pracą w kostnicy, w której ciała są poupychane po kątach, jedno na drugim. Zgrabnie łączy obraz rzeczywistości z historią, przybliża pierwsze chwile po katastrofie, wspomina bohaterów poświęcających swoje życie. Wszystko to może przytłoczyć czytelnika, jednak nie przyćmiewa głównego wątku w najmniejszym stopniu.
 
Czarnobyl i okolice, cała skażona strefa ma moc przyciągania. Wymarłe miasta są mroczne, bywają niebezpieczne. Napromieniowane ruiny i pola, radioaktywny pył na ulicach, trójkątne, żółto czerwone tablice wskazujące miejsca wysokiego skażenia, wariujące dozymetry. Wszystko to daje świetną scenerię do ciężkiego kryminału, dodaje niesamowitego klimatu.
 
Bohaterowie „Jaskółek” są wyraziści i prawdziwi. Poznajemy ich z różnych perspektyw i sami decydujemy czy ich polubimy, czy nie. Audic nie narzuca nam nic, nie przedstawia ich jako jednoznacznie dobrych czy złych. Tutaj nic nie jest takie proste. Każdy na swoją przeszłość, swoje obawy i swoje motywy działania. Ambitna Nowak ma mała tajemnice, Szczycący się uczciwością Melnyk zostaje poddany próbom, zapijaczony Rybałko nie ma nic do stracenia, jednak walczy, ale nie dla siebie.
 
Okrutny pomysł na zbrodnię, zaskakujące zwroty akcji, niesamowity klimat, trochę taki post – apo, ciekawi bohaterowie – wszystko tu się zgadza. Prywatne śledztwo kontra oficjalne dochodzenie, pieniądze kontra - no cóż - ich brak. Władza, układy, trochę polityki. Taki obraz serwuje nam Morgan Audic. Autor przypomina, że Czarnobyl to nie tylko dawny wybuch. Smaczku dodają ponure, szare strony dzielące rozdziały w książce i posępna okładka (tak, wiem, nie ocenia się książki po wyglądzie, ale cóż poradzę?). No i co chodzi z tymi jaskółkami? Przekonajcie się sami.
Dział: Książki
czwartek, 22 październik 2020 21:57

W cieniu zła

W cieniu zła zaczyna się obiecująco, aby później oplątać czytelnika swoimi mackami. Alex North skonturował thriller niemal idealny; taki, od którego nie można się oderwać, ale jednocześnie mamy ochotę odłożyć książkę, bo wzbudza lęk. Uważajcie, bo po tej książce, będziecie się bali zasnąć.
 
Osiedle Gritten Wood ma za sobą traumatyczne chwile. To tutaj dwójka nastolatków dokonała brutalnego morderstwa na swoim rówieśniku, po czym zażyli tabletki nasenne. Jeden z nich zniknął, a jego ciała nigdy nie odnaleziono. Jedni myślą, że nie żyje. Jeszcze inni, że uciekł i nie poniósł winy za swoje czyny. Paul Adams doskonale wie, co się wtedy stało, chociaż uciekał przed tymi wspomnieniami. Do czasu, aż musi wrócić do swojego rodzinnego domu, bo jego matka umiera. Przedziwny lęk i obawa nie chcą go opuścić. Okazuje się, że w okolicy dochodzi do podobnych morderstw, a na jednym forum ludzie doradzają sobie na temat świadomego snu i opowiadają o pani Czerwone Ręce. Kto stoi za tymi morderstwami?
 
W tej książce nic nie jest takie, na jakie wygląda. Zagłębiając się w akcję, nie wiedziałam, co jest prawdą, a co fikcją i senną marą. Wielokrotnie autor wodził mnie za nos. Mylił tropy, zmieniał bieg wydarzeń, dodawał zdanie czy słowo za dużo. W wyniku tych wszystkich zabiegów czułam się zagubiona, a lęk, który towarzyszył mi od pierwszych stron, tylko narastał. Gdy autor zaczął odkrywać swoje karty i tempo akcji zaczęło wzrastać, czułam, jakby serce miało mi wyskoczyć z klatki piersiowej. Już dawno przy żadnej lekturze nie odczuwałam takich emocji jak przy W cieniu zła. Nie spodziewałam się, że ta książka tak mną wstrząśnie, otoczy swoimi mackami i nie da o sobie zapomnieć. Thriller Alexa Northa to historia, od której nie da się oderwać. Nie zaczynajcie lektury, jeżeli musicie rano wstać, bo gwarantuje wam, że worki pod oczami będą wielkie.
 
Wspomniałam już o chaosie, który autor celowo wprowadził w W cieniu zła. Jednak czuć, że autor nad wszystkim panuje, że wszystko jest zaplanowane od pierwszego do ostatniego słowa. Nic nie jest tutaj oddane przypadkowi, a wszystkie wątki są zamknięte i dopięte na ostatni guzik. Dobrze czytać książkę, gdzie nie ma niedopowiedzeń, niedociągnięć czy nierozwiązanych wątków. W cieniu zła to dopracowana, zamknięta historia, od której nie można się oderwać.
 
Alex North stworzył kolejny świetny thriller, który otumania czytelnika i nie daje o sobie zapomnieć, nawet po zakończeniu lektury.

 

Dział: Książki

Sophie jest gotowa stanąć do walki. Jej zdolności nabierają coraz większej mocy, a jako że nieuchwytny Czarny Łabędź ignoruje prośby o pomoc, Sophie jest zdeterminowana, by znaleźć swoich porywaczy – nim oni znajda ją i ponownie uprowadzą.

Dział: Książki
środa, 14 październik 2020 19:43

Złowrogie niebo

[…] przeżywa całą masę wewnętrznych burz. A niektóre z nich potrafią rozerwać człowieka od środka.*

Cały czas coś robimy, gdzieś pędzimy i coś planujemy. Nigdy jednak nie zastanawiamy się, co może zdarzyć się za chwilę i jak wpłynie to na naszą przyszłość. W pewnych sytuacjach naprawdę lepiej by było, gdybyśmy nie dotarli do celu...

Zarys fabuły

Frankie odbiera video rozmowę od swojego współpracownika, który przekazuje jej swoje najnowsze odkrycie. Znany koncern spożywczy używa w swoich produktach składnika zagrażającemu życiu - przez niego wzrasta prawdopodobieństwo zachorowań na raka. Komuś jednak bardzo zależy na tym, by prawda nie wyszła na jaw i na oczach kobiety zabija jej kolegę. Pech chce, że Frankie dokładnie widzi postać mężczyzny, przez co i ona staje się celem mordercy. Przerażona prosi o pomoc przyjaciółkę z dawnych lat, która ma znajomości i umawia Frankie na spotkanie z agentką FBI - Maggie O'Dell. Podążając na spotkanie, nie jest świadoma tego, że nie powinna bać się tylko mordercy, ale również nieprzewidywalnej siły natury. Nad Alabamą szaleje tornado, które niszczy wszystko, co napotka na swej drodze.

Swego czasu bardzo często sięgałam po książki Alex Kavy i zawsze spędzałam z nimi kilka ciekawych godzin. Szczególnie upodobałam sobie cykl o Maggie, ale wiadomo, że nie da się tworzyć tylko jednego. Powstała nowa seria, a ja… jak to ja, zaczęłam czytać gdzieś od środka. Czy zabieranie się za Złowrogie niebo bez znajomości poprzednich części było dobrym krokiem?

Moje przemyślenia

Nie da się odmówić autorce, że w dalszym ciągu potrafi pisać, tak, by zaciekawić czytelnika. Od pierwszych stron Złowrogie niebo mnie zainteresowało i byłam ciekawa, jaki będzie rozwój wydarzeń. Alex Kava ma swój styl pisania i to nadal widać. Skupia się na wybranym wątku i jemu poświęca większość historii. Tym razem pokazuje, jak bezsilni jesteśmy w starciu z naturą, ale porusza również wątki kryminalne. Muszę jednak przyznać, że czuję lekki zawód. Motyw kryminalny był dość słabo opisany i praktycznie sam się rozwiązał. Drugim minusem było dla mnie powtarzanie bez przerwy różnych kwestii. To wygląda, jakby czytelnik nie był w stanie zrozumieć czemu jakaś rzecz dzieje się tak, a nie inaczej. I trzeba mu to za każdym razem tłumaczyć. No i chociaż dzieje się sporo w tej książce, to jednak brakuje mi w niej napięcia, niepewności i zagadek.

Słów kilka o bohaterach

Trudno mi tym razem stwierdzić, co myślę o postaciach, bo naprawdę mało się o nich dowiedziałam. Nie mogłam za bardzo się połapać w tym, kto jest kim. W głównych postaciach zrzucam to na krab braku znajomości poprzednich części. Czuć, że autorka tutaj kontynuuje odkrywanie tego, jacy są, jak postępują i co czują. Ja tutaj czułam się rzucona w sam środek. Nie są jednak źle wykreowani. Różne charaktery widać mimo wszystko. Ot, za mało o nich wiedziałam i tyle.

Na zakończenie

Złowrogie niebo to dobra książka, ale nieco słabsza w całym dorobku autorki. Czytało mi się ją szybko i dość przyjemnie, ale nie do końca dostałam to, czego oczekiwałam. Nawet sceny z tornadem były nijakie. Brak emocji oraz lepszej intrygi kryminalnej. To mój główny zarzut wobec tej książki. Nie czułam nic w trakcie czytania. Miło było na nowo spotkać Maggie i z nią „działać”, ale jednak było mi za mało. Nie jest źle, bo to nadal stara Alex Kava, ale jednak wiem, że stać ją na o wiele więcej.

Dla kogoś, kto dopiero zaczyna przygodę z kryminałami, to Złowrogie niebo może być dobrym wyborem. Polecam jednak zacząć od pierwszego tomu - Mrocznego tropu. Niby każda książka, to inna sprawa, ale postacie łączące je też mają sporo do powiedzenia i dobrze jest je poznać.

Dział: Książki