listopad 09, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Nowa Ba����

wtorek, 26 październik 2021 12:39

Zapowiedź: Nieszczyciel Królestw

Powieść, która szturmem wdarła się na szczyt bestsellerów New York Timesa! Pełna akcji i niebezpiecznych niespodzianek nowa, oszałamiająca seria fantasy pióra Victorii Aveyard, autorki bestsellerowej serii „Czerwona królowa”, rozpoczyna się w miejscu, gdzie gaśnie wszelka nadzieja.
Dział: Książki
wtorek, 26 październik 2021 09:43

Batman Death Metal. Tom 1

W 2017 roku dynamiczny duet Scotta Snydera i Grega Capullo rozpętał „Dark Nights: Metal”. W tym crossoverze z Ligą Sprawiedliwości po walce z Barbatosem zrodziło się dość pokręcone uniwersum, pełne Batmanów z alternatywnej, nieco pokręconej rzeczywistości. Każdy z nich to Batman, który uległ swoim lękom. Ich liderem jest Batman, który się śmieje, Batman, który zabił Jokera i został pochłonięty przez jego zaraźliwe szaleństwo. To wydanie zbiorcze zawiera zeszyty z amerykańskich wydań „Dark Nights: Death metal” #1-3, „Dark Night: Death Metal – Legends of Dark Knights” #1, „Dark Nights: Death Metal Guidebook” #1.
 
Kontynuujemy tu opowieść o świecie, w którym niezadowolony z dotychczasowego Multiwersum postanawia stworzyć coś nowego. Będzie to twór pochłaniający 53 wszechświaty, w tym Pierwszą Ziemię. By to osiągnąć, potrzeba zawładnąć każdym z nich. Ziemią zawładnął Batman, który się śmieje i jego poplecznicy. Obecnie Batman (ten właściwy) wraz z dość przetrzebionymi członkami Ligi Sprawiedliwości z Wonder Woman na czele stara się zachować jakąś równowagę i być może nawet zażegnać kryzys.
 
Czy warto czytać poprzednie części jak „Batman, który się śmieje” czy „Batman – Metal”? Warto, jednak i bez tego łatwo... no, dosyć łatwo odnaleźć się w nowej sytuacji. Choć nawet takie wejście w świat tego szalonego uniwersum od tego tomu nie byłby wcale takie złe – wszak i Batma i Wonder Woman są zupełnie w nim zagubieni, stąd czytelnik łatwiej ich zrozumie, jeśli sam będzie się gubił.
 
Ogólnie uważam, że Snyder wykonuje dobrą robotę, dostarczając wszystkie niezbędne informacje w całym wydaniu za pomocą ekspozycji. Informacje są zawsze prezentowane we właściwym momencie, aby pomóc w stworzeniu sceny poprzez nadanie jej kontekstu. Ekspozycja jest również przekazywana organicznie, przez większość czasu, gdy jedna postać musi coś wyjaśnić drugiej. W ten sposób ekspozycja przyczynia się do rozwoju fabuły, ponieważ każda nowa informacja, którą pozyskuje np. Wonder Woman, prowadzi do nowych pytań. Pomaga ustalić tajemnicę tego, co stało się ze światem i postaciami, co sprawia, że chce się czytać dalej, aby dowiedzieć się, co niedługo się stanie.
 
Patrząc na komiks od strony graficznej, zobaczymy tu kwintesencję kunsztu Grega Capullo wylewającą się z każdego prawie kadru. Przeniósł swoją kreskę, czystą i heroiczną, z New 52 i stworzył mroczne arcydzieło. Każdy panel został wykonany z dbałością i kreatywnością. Nie zmarnowano miejsca, a każda strona emanuje celem, eksplodując ostentacyjnym szaleństwem. Wręcz chce się oprawić każdą stronę w ramkę, ale byłoby to dość niepokojącą galerią.
 
Dla kogo jest „Batman – Death Metal”? Dla każdego wielbiciela Snuderversum, entuzjasty Bat-Brandingu i przede wszystkim Death Metalu. Podczas gdy oryginalna seria Metal przypominała bardziej kosmiczną odyseję horroru, inspirowaną różnymi rodzajami muzyki metalowej, myślę, że Death Metal naprawdę wygląda i czuje się jak muzyka death metalowa. Jego ton jest znacznie ciemniejszy, chociaż wciąż jest trochę humoru, by zniwelować tę ciemność. A świat, kostiumy i stworzenia idealnie pasują do tematu. Wszystko w tej sztuce krzyczy „death metal” i wygląda na to, że czeka nas mroczna epopeja fantasy, z magami, rycerzami, zamkami, smokami, śmiercią i mnóstwem kolców. Capullo jest idealnym artystą do tej książki; rysuje go jak nikt inny i nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek poza nim odtwarzał ten przerażający, ale niesamowity świat. Dark Nights: Death Metal Deluxe Edition to całkiem godna kontynuacja ostatnich prac Snydera.

 

Dział: Komiksy

Odwieczny konflikt między królestwami trwa. Odkryto jednak coś, co wpłynie na dotychczasowy układ sił: potężne starożytne artefakty zmieniające przebieg bitew! Każdy artefakt jest jednak dotknięty klątwą, która będzie prześladować głupców i żądnych władzy korzystających z jego mocy.

Dział: Bez prądu
poniedziałek, 18 październik 2021 18:19

Zapowiedź: Bez strachu. Star Wars. Wielka Republika. Tom 1

Nowa seria ze świata Gwiezdnych Wojen oryginalnie wydawana przez Marvela od 2021 roku. Akcja opowieści rozgrywa się około trzech wieków przed wydarzeniami ukazanymi w filmach Star Wars. W galaktyce panuje pokój pod rządami Republiki Galaktycznej, którą chronią szlachetni i mądrzy rycerze Jedi.

Dział: Książki
poniedziałek, 18 październik 2021 18:12

Zapowiedź: Komornik. Arena dłużników

Natychmiast po wydaniu uznana ona została za obrazoburczą i wzbudziła wiele głosów protestu. jednocześnie zyskując jednak rzesze zachwyconych czytelników.Niby wszystko miało się skończyć, ale jak zawsze coś poszło nie tak. W tym miejscu zaczyna się kontynuacja ostatecznego końca, której zgodnie z zasadami logiki i zdrowego rozsądku nie powinno w ogóle być.

Dział: Książki
piątek, 15 październik 2021 18:27

Dom stu szeptów

Większość ogromnych domostw, które od wielu lat stoją w swym niezmienionym kształcie, określanych jest jako nawiedzone. Każdy z nich skrywa w swych murach tajemnicę, choć może niekoniecznie duchy. A jednak Dwór Wszystkich Świętych, trwający wśród wrzosowisk, kryje w sobie coś więcej niż sekrety poprzednich właścicieli.
 
Gdy umiera zamieszkujący mroczne domostwo były naczelnik więzienia w Dartmoore, skłócone z nim dzieci zmuszone są przyjechać do miasteczka, by stawić się na odczytanie testamentu. Rob, Martin i Grace nie wspominają dobrze swojego dzieciństwa pełnego kłótni, pretensji i przykrych komentarzy. Żadne z nich nie zamierza mieszkać w tym ponurym domostwie, od razu po podpisaniu odpowiednich papierów planują je sprzedać. Jednak nawet zza grobu ich ojciec musiał im zrobić przykrą niespodziankę - Dwór Wszystkich Świętych ma pozostać w rodzinie jeszcze przez wiele lat, a dziedzicem ma zostać syn Roba, Timmy, gdy tylko osiągnie pełnoletność.
 
I zapewne przeklinające ojca dzieci jak najszybciej zwinęłyby się z przerażającego domostwa, gdyby nie to, że wspomniany już Timmy znika. Nie pomagają nawoływania i przeszukiwanie wszystkich, rozległych pomieszczeń. Nie pomaga nerwowy spacer przez wrzosowiska i przekopywanie starej stodoły. Nawet policyjna akcja oraz ochotnicy nie odnajdują chłopca. Rob czuje, iż jego syn nadal jest w domu, mimo że nikt go nie widzi; wraz z żoną, Vicky, słyszy echo jego płaczu. Wie, że w jakiś tajemniczy sposób został tu uwięziony. Po kilku dniach znika także Martin, najstarszy z rodzeństwa. A nocą po korytarzach roznoszą się tylko szepty.
 
Jaką tajemnicę tak naprawdę skrywa dwór? I co stało się z właścicielami walizek, odkrytych przez mężczyzn na strychu?
 
Twórczość pana Grahama Mastertona darzę ogromną miłością. Jest moim niekwestionowanym mistrzem grozy (nawet przed tak popularnym Stephenem Kingiem) i mogę rzec bez wyrzutów sumienia, że to na jego książkach się wychowałam. I dzięki niemu pojawiła się we mnie miłość do grozy wszelkiej maści. Nikogo nie zdziwi więc fakt, że sięgam po każdą książkę jego pióra, jaka tylko się ukaże. „Dom stu szeptów” zapowiadał się bardzo ciekawie, szczególnie że fabuła miała bazować na tym, co lubię najbardziej - nawiedzonym domostwie. I może tym razem nie połączył mnie z tą pozycją płomienny romans, aczkolwiek nie narzekam. Poziom został w miarę utrzymany.
 
Jak ciężkie musiała mieć dzieciństwo ta trójka, skoro z taką niechęcią myślą o ojcu? Wiadomo, że praca naczelnika więzienia nie należy do lekkich psychicznie, aczkolwiek z nielicznych wypowiedzi rodzeństwa jasno wynika, że to nie praca zmieniła ich ojca. Ona raczej stanowiła dla niego idealny sposób na wykorzystanie swojego złego charakteru. Dlatego też nikogo nie zdziwiło, że przeniósł się do tak mrocznego domostwa. I tak żył sam, zbytnio nie tęskniąc za rodziną. A ona nie tęskniła za nim. Już po przekroczeniu progu Dworu Wszystkich Świętych chyba każdy poczuł, że coś wisi w powietrzu; coś nieuchwytnego, wręcz złego. Coś, co miało niecne zamiary. A nowi - nawet chwilowi - lokatorzy mieli stanowić jego pożywienie.
 
Autor powoli buduje napięcie, rozpoczynając naszą przygodę z mrokiem od szeptów, rozlegających się w pustym pomieszczeniu. Później, gdy standardowe środki nie pomagają odnaleźć Timmy'ego oraz Martina, Rob zwraca się o pomoc do miejscowej wiedźmy. To ona uchyla rąbka tajemnicy, a o tym, co kryje się w budynku, dowiadujemy się już od pomagającego jej kłosarza. Po odnalezieniu na strychu walizek więźniów po części spodziewałam się, co mogło się z nimi stać, lecz prawda okazała się o wiele mroczniejsza. Istota zamieszkująca dwór nie była tylko potępioną duszyczką; to coś o wiele, wiele groźniejszego, tym samym pan Masterton prowadzi czytelnika w nieco inne rejony. W przypadku książek autora zawsze jest tak, że pochłania się je niemalże na raz, nawet jeżeli w danej historii coś nie do końca nam się podoba. Po prostu mimo wszystko chcemy jak najszybciej poznać rozwiązanie. Nie inaczej było w tym przypadku; choć fabuła nie wciągnęła mnie bez reszty, to przed siebie gnała mnie ciekawość, co tym razem wymyślił mój ulubiony pisarz. Pomysł na wątek główny dobry, rzekłabym nawet, że dość oryginalny (jeżeli można mówić o oryginalności odnośnie do historii o duchach). Masterton jednak nie ogranicza się do zjaw, lecz nieco upiększa ów motyw, dzięki czemu lektura zyskuje w oczach czytelnika.
 
Myślę, że fanów twórczości tego pisarza nie muszę namawiać do sięgnięcia po „Dom stu szeptów” tak jak i czytelników powieści grozy. Uważam, że każdy znajdzie tam coś dla siebie.
Dział: Książki
piątek, 15 październik 2021 18:23

Duch

Kobieta, która przyciągała wzrok wszystkich; a gdy zaczynała śpiewać, w sercach jej widzów rozpalała się prawdziwa namiętność. Rosetta Rosa, piękna i tajemnicza, a przy tym skromna i inteligentna - nie można było przejść obok niej obojętnie. Nic dziwnego, że nawet Carl Foster, młody lekarz, stracił głowę na jej widok, choć umiejętnie starał się to ukryć. Wiedział, że poznanie dziewczyny na stopie prywatnej jest poza jego zasięgiem. A jednak splot nieoczekiwanych okoliczności sprawił, iż nie dość, że młoda piękność go zauważa, to również zostaje on prywatnym lekarzem innej sławy, Alreski. Gdy zamieszkuje w domu mężczyzny w Burgii, wciąż głowi się nad powodami tak kiepskiego stanu śpiewaka. Początkowo wini za to nawet nieodwzajemnione uczucie do Rosetty. Prawda jest jednak o wiele mroczniejsza, a wkrótce i Carl przekona się o cieniu, który podąża za nią krok w krok.
 
Nie ma to, jak klasyka literatury; miło „podglądnąć”, jak wyglądała rzeczywistość wiele lat temu. A jeżeli dodamy do tego również fakt, iż trafiliśmy na powieść grozy - cudo! Choć wówczas racjonalne tłumaczenie każdego dziwnego zjawiska już powoli wchodziło „w modę”, to mimo wszystko unosiła się nad wydarzeniami jakaś atmosfera tajemniczości, dodając smaczku lekturze. Sprawiając, że wszystko wydawało się jak najbardziej realne i możliwe. W tym okresie były jeszcze popularne seanse spirytystyczne, a ludzie mieli większą wiarę w to, co niewidoczne gołym okiem. Jak już wspomniałam, naukowe podejście do każdego zjawiska dopiero raczkowało, pozwalając społeczeństwu na popuszczenie wodzy fantazji. Obecnie, w dobie przeróżnych technologicznych urozmaiceń, możliwości przerabiania zdjęć i tworzenia fałszywych świadectw poczucie nadnaturalności powoli zamiera. Bardziej negujemy, niż wierzymy w kolejne doniesienia o tajemniczych zdarzeniach. Z tego powodu właśnie historie takie jak te czyta się z prawdziwą przyjemnością - cofamy się do czasów nieskażonych jeszcze technologią. I nieufnością.
 
Przed rozpoczęciem przygody z „Duchem” zastanawiałam się, jakie proporcje zastosuje autor w swojej książce. Wiadome było dla mnie od początku, iż jest to historia miłosna, okraszona nadnaturalnymi wydarzeniami. I tak jak się spodziewałam, kwestii romansowych w tej powieści było dużo, co nie znaczy, że uznaję to za coś złego. Raczej powiedziałabym, że pan Arnold Bennett umiejętnie wkomponował w historię miłosną tajemnicę, dzięki czemu lektura tylko zyskuje.
 
Początkowo myślałam, że to w naszej pięknej bohaterce - Rosetcie Rosie - kryje się jakaś tajemnica. Że to ona, łamaczka męskich serc, wzbudzająca zazdrość w niemal każdej kobiecie, kryje w sobie jakąś mroczną tajemnicę. Pilnie przyglądałam się jej postawie, śledziłam każdy ruch, doszukiwałam się jakiegoś podtekstu w jej słowach. Na darmo. Wydawała się czysta jak łza. Problem tkwił w czymś innym, a może raczej kimś.
 
Od razu zaznaczę, że ta lektura nie jest straszna. Spokojnie możecie czytać ją w środku nocy, nic bowiem nie przyprawi Was o palpitacje serca (i do łazienki również będziecie mogli iść sami, bez wsparcia moralnego drugiej osoby). Mam wrażenie, że autor pokusił się o wątek nadnaturalny nie po to, by przyciągnąć do siebie miłośników grozy wszelakiej, lecz żeby stworzyć ciekawą i oryginalną fabułę, w której główną rolę gra miłość. A czymże jest wątek miłosny bez odpowiednio wyważonego dodatku niebezpieczeństwa? Jak inaczej poczuć siłę uczucia drugiej połówki? No właśnie. Ów fakt oczywiście nie przekreśla tej pozycji, ponieważ mimo wszystko czyta się ją bardzo dobrze, a kiełkującą w nas ciekawość podsyca atmosfera pełna niedopowiedzeń. I oczywiście - jak już wspomniałam - chyba nie da się nie lubić klasyki grozy, wydarzeń osadzonych w poprzednich stuleciach.
 
„Duch” to historia miłosna, aczkolwiek inna niż te, do których nas przyzwyczajono. Cała opowieść tchnie emocjami wszelkiego rodzaju, dzięki czemu nie można się przy niej nudzić. I choć nie przeraża, to i tak uważam ją za jedną z lepszych książek ostatniego roku.
Dział: Książki
czwartek, 14 październik 2021 17:17

Zapowiedź: Pamięć zwana Imperium

Fascynujące połączenie pełnej akcji międzygwiezdnej powieści przygodowej z mroczną zagadką kryminalną.

Dział: Patronaty
czwartek, 14 październik 2021 17:14

Oko Świata z serialową okładką!

Porównywany do Władcy Pierścieni monumentalny cykl fantasy, który pokochało ponad 40 milionów czytelników na całym świecie
Dział: Książki
czwartek, 07 październik 2021 21:20

Przeklęty metal

Są książki, o których bardzo ciężko mi pisać. Chociaż dobrze napisane, ich lektura była dla mnie zadziwiająco mecząca I trudna. Właśnie do takich lektur, z wielkim bólem, zaliczam Przeklęty metal, pierwszą część cyklu Egzorcysta. Piszę te słowa z wielkim bólem mego czytelniczego serca, bo to książka bardzo dobrze napisana pod względem stylistycznych, ale… Zabrakło między nami chemii, chociaż uwielbiam literaturę zza wschodniej granicy. Obawiam się, że to dlatego miałam co do “Przeklętego metalu” aż tak duże oczekiwania.

Egzorcysta to zawód (przynajmniej w naszym święcie)dość znany i szanowany. Niektórzy wierzą w duchy, inni nie. Jednak w “Przeklętym metalu” autor przenosi nas do świata, w którym diabły oraz demony chadzają po ulicach miast, wsi i miasteczek. Egzorcysta to zawód bardzo szanowany, ale człowiek, który nim się trudni, jest odrzucany przez innych towarzyszy. Wszyscy boją się demonów, a przyjaźń z takim człowiekiem, może przynieść same problemy.

Tutaj na scenę wchodzi nad główny bohater, Sebastian Mart, który nigdy nie szkolił się na egzorcystę. W wyniku wielu wypadków staje się tym, który wpędza demony. Można powiedzieć, że przeznaczenie postanowiło spłatać mu srogie figle, ponieważ nasz bohater zostaje rzucony w sam środek intryg, zbrodni i polityki.

Fabuła brzmi ciekawie i intrygująco. Podeszłam do tej lektury z wielkimi oczekiwaniami i wydawało mi się, że moje nadzieje będą spełnione Jednak gdy przeczytałam 1/3 książki, coś zaczęło się psuć. Autor starał się przygotować wyraźne tło właściwych wydarzeń, jednak wprowadzenie na scenę zbyt wielu bohaterów, spowodowało niemały chaos. Kilkakrotnie musiałam wracać do niektórych wydarzeń, aby móc uporządkować w głowie następujące po sobie sceny, ale (niestety) mało to dało. Im dalej w las, tym ciemniej, tak w przypadku „Przeklętego metalu” mogę powiedzieć, że im dalej w książkę i treść, tym większy chaos i zamieszania. Przyznam, że gdyby nie postać głównego bohatera, Sebastiana Marta, nie dokończyłabym tej lektury. Zaintrygował mnie również wstęp, chociaż nadal nie wiem, co wspólnego miał z właściwą akcją.

Zakończenie mi się spodobało i muszę przyznać, że przy lekturze ostatnich stron, niektóre elementy tej układanki, zaczęły do siebie pasować. Niestety, nie wpłynęło to dobrze na końcową ocenę tej lektury, ponieważ wymęczyłam się przy niej strasznie, a po przeczytaniu dwóch czy trzech stron, zaczynała mnie boleć głowa. Chociaż „Przeklęty metal” pod względem stylistycznym napisany jest bardzo dobrze, to ogólny chaos, przeskakiwanie pomiędzy miejscami akcji i bohaterami, nie ułatwia lektury.

Dział: Książki