Rezultaty wyszukiwania dla: Forma

wtorek, 07 wrzesień 2021 21:01

Zapowiedź: Brom 2

 

Unka Odya kontynuuje swoją opowieść o niesamowitych istotach żyjących tuż obok nas. W drugim tomie "Broma" poznacie dalsze losy wiedźm z Wolnego Miasta Gdańska. Dowiecie się co się stało po starciu z wilkołakiem. Zobaczycie jak radzą sobie w dorosłym życiu i jak rozwijają się ich związki. Razem z nimi odwiedzicie społeczność wyznawców Dagona, sabat czarownic oraz pewną nie do końca spokojną wioskę na Żuławach.

Dział: Komiksy

 

„Tajemnica zaginionej wiadomości” to już piąty tom komiksowej serii opartej na podstawie książek Nancy Springer, która w swoich historiach opowiada o losach Enoli Holmes, buntowniczej młodszej siostry sławnego Sherlocka Holmesa. Każdy tom to osobna, ale też niezwykle spójna z poprzednimi historia. Co wydarzyło się tym razem? 

Zarys fabuły

Nastoletnia Enola, po ucieczce z domu, wynajmuje pokój u Pani Tupper. Pewnego dnia starsza kobieta otrzymuje tajemniczy list, w którym ktoś żąda od niej oddania wiadomości sprzed kilkudziesięciu lat. Wkrótce potem zostaje porwana. Enola zrobi wszystko, co w jej mocy, by dowiedzieć się kto za tym stoi i sprowadzić Panią Tupper bezpiecznie do domu. 

Strona wizualna

Autorką komiksu (zarówno scenariusza, jak i rysunków) jest Serena Blasco. To utalentowana, francuska rysowniczka, która wyraźnie polubiła się z serią „Śledztwa Enoli Holmes” i w każdy kolejny tom wkłada coraz więcej serca. Jej ilustracje są żywe i wyraźne, bardzo łatwo odczytać z nich konkretne sytuacje i emocje bohaterów. Komiks został wydany w twardej oprawie, formacie A4 i pełnym kolorze. To jedno z tych dzieł, które z przyjemnością stawiamy na półce, by stało się jej ozdobą. Sama historia uzupełniona została o dodatek z tajnymi zapiskami Enoli, które tłumaczą między innymi jej tok rozumowania. 

Moja opinia i przemyślenia

Przyznam szczerze, że komiksową serię „Śledztwa Enoli Holmes” lubię jeszcze bardziej niż powieści o przygodach młodej bohaterki. Jest świetnie narysowana i niezwykle wciągająca. Szkoda tylko, że dokładne obejrzenie i przeczytanie komiksu zajmuje może około godziny, a później trzeba uzbroić się w cierpliwość i czekać na kolejną część. 

Jestem pełna podziwu dla Sereny Blasco, której w tak świetny sposób udało się zobrazować to, co wcześniej ułożyła w głowie i przelała na papier Nancy Springer. „Śledztwa Enoli Holmes” to doskonale narysowana powieść graficzna, która jednocześnie opowiada ciekawą historię i cieszy oko. Cieszy mnie, że Egmont regularnie wypuszcza na polski rynek kolejne tomy.

Podsumowanie

Piąty tom serii ani trochę nie zawiódł moich oczekiwań. Jest doskonałą, trzymającą poziom kontynuacją poprzednich części. Jestem ogromnie zadowolona, że miałam okazję przeczytać komiks i jego lekturę serdecznie polecam zarówno miłośnikom książkowej Enoli Holmes, jak i osobom, które dopiero planują zapoznać się z jej przygodami. Zdecydowanie warto! 

Dział: Komiksy

Lata PRL-u były dla komiksu polskiego z jednej strony złotym wiekiem, bo nakłady sięgały setek tysięcy, z drugiej strony wszechobecne problemy choćby z papierem, że nie powiem nawet nic o cenzurze, sprawiały, że nie było łatwo. Właśnie o tych cieniach i blaskach pięćdziesięciu najlepszych komiksów opowiada „Od Nerwosolka do Yansa”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Novae Res.

Oto spotkanie pasjonata komiksu Daniela Koziarskiego i jego znawcy Wojciecha Obremskiego. Razem sprawnie nie tylko pokażą nam, czym emocjonowano się w dobie cenzury, ale i dzielą się ciekawostkami czy przytaczają wywiady ze scenarzystami i rysownikami.

Książka jest swoistym leksykonem peerelowskich komiksów. Znajdują się tu nie tylko utytułowane pozycje jak „Funky Koval” czy poczytny „Kapitan Żbik”, ale także nasze-nienasze, bo zagraniczne wydania jak „Thorgal” i „Yans” czy ponadczasowe „Tytus, Romek i A’Tomek” i „Kajko i Kokosz”, ale i mniej znane i nieco zapomniane perełki komiksu, jak chociażby „Gapiszon i Zuzia”, „Doman” czy też „Kubuś Piekielny”. To podróż od lat 50., do czasów nam współczesnych, bo otrzymujemy też informacje, które z serii zostały zrenderowane, ponownie wydane czy też nadal się ukazują.

Jedynym minusem wydania tej książki, która ma świetną twardą oprawę i szycie, jest skład. Cieszą okładki komiksów, ukazane na ilustracjach do każdego z omawianych tytułów, jednak bardzo brakuje choćby kilku przykładowych plansz, by mieć pogląd na twórczość przytoczonych pozycji komiksowych. Same ilustracje wydają się też niedbale dopasowane do formatu książki.

Mimo jednak tych drobnych niedogodności książka jest nie tylko gratką dla tych, którzy czytywali wymienione w niej komiksy w młodości, w „Świecie Młodych”, „Relaksie”, „Przekroju” czy „Wieczorze wybrzeża”, a później wydaniach książkowych. To ciekawy przykład połączenia przyjemności z nauką, wszak komiks to także część polskiej historii. Warto zaopatrzyć się w ten tytuł nie tylko z sentymentu, ale przede wszystkim z ciekawości medium, jakim jest komiks.

Dział: Książki
czwartek, 19 sierpień 2021 09:29

Pozaziemskie

Podobno byłoby czystą ignorancją z naszej strony wierzyć w to, że jesteśmy jedyną rozumną rasą we Wszechświecie. Wielu naukowców wychodzi już z założenia, że istnienie pozaziemskich cywilizacji nie jest jedynie wymysłem naszej wyobraźni, a faktem… Że wręcz niemożliwe jest to, że Ziemia jest jedyną zamieszkałą planetą. Podobnie myśli astrofizyk Avi Loeb, czołowy astronom Harvardu przekonuje nas, że musimy całkowicie porzucić myśl o tym, że jesteśmy jedynymi istotami we Wszechświecie… Dokonuje tego za pomocą różnych form przekazu, chociażby w swojej książce Pozaziemskie.

Osobiście nigdy nie wątpiłam w istnienie obcych cywilizacji. Podobnie jak autor książki, o której mowa, uważam, że nie ma takiej możliwości, aby Ziemia była jedyną zamieszkałą planetą, jaka istnieje. W swojej publikacji podjął on próbę wyjaśnienia, czym był tajemniczy obiekt, który pod koniec roku 2017 zauważono z obserwatorium astronomicznego na Hawajach. Dziwny twór, który zyskał nazwę ‘Oumuamua, mógł pochodzić tylko i wyłącznie z innego systemu, nie był na pewno planetoidą i poruszał się po nietypowej orbicie. Naukowcy założyli, że jest to sztuczny obiekt z dalekiego kosmosu i przez lata starali się wyjaśnić wszelkie kontrowersje związane z jego pojawieniem się na niebie.

Avi Loeb w bardzo dosadny i dokładny sposób obala wiele teorii, które różni astronomowie postawili w związku z istnieniem ‘Oumuamua. Poddaje dokładnej analizie każdą hipotezę, rozkładając ją na czynniki pierwsze. Analizuje, chociażby jego tor lotu, odbijanie światła słonecznego, prędkość i jeszcze kilka dodatkowych aspektów. Są to konkretne interpretacje z pogranicza astronomii i fizyki, dlatego nie każdy będzie w stanie się tutaj odnaleźć, ale mimo tego książka ma chwilami również nieco lżejszy wydźwięk. Autor zastanawia się nad pojmowaniem pozaziemskich cywilizacji, snuje wizje tego, jak mogłyby one funkcjonować i jak wyglądałoby nasze pierwsze spotkanie z ich przedstawicielami.

Autor nie stara się nachalnie przekonać czytelników do swoich racji, tylko podchodzi do tematu w sposób bardzo obiektywny. Przedstawia fakty i teorie naukowe, choć wiadomo, że gdzieś tam można dostrzec taki wydźwięk, że to jego analiza jest poprawna i pozostałe teorie zostają obalone. Jest w tym też lekko dostrzegalny aspekt filozoficzny – wszystkie rozmyślania autora, snucie różnego rodzaju wizji, próba dotarcia do czytelnika w nieco inny sposób niż suche fakty naukowe. To dosyć przyjemna mieszanka, która nie przytłacza odbiorcy – zwłaszcza że fizyka jest chyba jedną z najtrudniejszych do zrozumienia dziedzin nauki i wiele osób po prostu boi się sięgać po książki, w której dostajemy surowe zagadnienia i analizy z tego obszaru. Loeb umiejętnie z tego wybrnął i zadbał o zrównoważenie swojego wywodu.

Musicie jednak wiedzieć, że książka ta skupia się przede wszystkim na analizie tego jednego, konkretnego obiektu - ‘Oumuamua. Nie znajdziecie tutaj informacji o innych potencjalnych spotkaniach z pozaziemskimi cywilizacjami, ale warto również zaznaczyć, że ten motyw jest wciąż intensywnie analizowany i badany. W Internecie można znaleźć nawet kilka publikacji naukowych, które analizują wszystko to, o czym w owej książce pisze autor. Książka jest ciekawa, dobrze napisana, posiada w sobie konkretne informacje – zdecydowanie warta polecenia dla wszystkich fanów astronomii i astrofizyki. 

 

Dział: Książki
piątek, 13 sierpień 2021 00:29

NMF: Maraton Władcy Pierścieni

Najbardziej epicki i legendarny maraton. NMF: Maraton Władcy Pierścieni odbędzie się już 27 sierpnia. W repertuarze rozszerzone wersje: Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia, Władca Pierścieni: Dwie Wieże oraz Władca Pierścieni: Powrót Króla.

Dział: Film
środa, 11 sierpień 2021 11:16

Matnia

Zuza nigdy nie miała łatwego życia, jako wychowanka domu dziecka mogła liczyć tylko na siebie i swoją przyjaciółkę Agatę, również wychowankę ośrodka. Teraz jest w bliźniaczej ciąży z mężczyzną, który oszukał ją na dwa miliony złotych i znikł. Zuza nie widzi żadnego wyjścia z tej ciężkiej sytuacji, ale nieoczekiwanie pojawia się tak długo oczekiwany rycerz na białym koniu. Marek zakochuje się w kobiecie, obiecuje kochać nienarodzone jeszcze dziewczynki jak własne córki i proponuje Zuzie przeprowadzkę do domu po rodzicach, znajdującego się w wiosce zwanej Toporzycami. Zakochana kobieta szybko się zgadza; cieszy się, że może wreszcie z nadzieją patrzeć w przyszłość. Być może wykorzystała już swój limit nieszczęść.
 
I choć wioska jest bardzo malownicza, to jej mieszkańcy wzbudzają pewne zastrzeżenia przyszłej matki. Nie wie, jakie intencje kryją się za pośpiesznie rzucanymi spojrzeniami. I dlaczego w Toporzycach nie ma żadnych dzieci prócz opóźnionego w rozwoju Janka i jego siostry Basi. Do tego dochodzi sprawa zaginięć trzech Ukrainek, które podobno również mieszkały w owej wiosce.
 
A może to tylko teorie spiskowe, stworzone w zalewanej ciążowymi hormonami głowie?
 
Wciąż pamiętam emocje, jakie towarzyszyły mi podczas pierwszej lektury książki Przemysława Piotrowskiego, pt. „Piętno". Wiedziona dobrymi przeczuciami i nadzieją na kolejną, mocną pozycję, sięgnęłam więc po „Matnię". Szczególnie że ma ona wysokie noty na portalach literackich, opis zaś brzmiał bardzo mrocznie, a tym samym zachęcająco. Niestety, w przypadku najnowszej książki autora towarzyszyła mi przez większość czasu, no cóż, nuda.
 
Toporzyce - mała wioska gdzieś na końcu świata, w której przyjezdnego witają piękne krajobrazy, ale również obraz rozwalających się chałup i ludzi niekoniecznie przyjaźnie nastawionych do przyjezdnych. To zupełnie inny obraz polskiej wsi niż przedstawiany jest w serialach. Takie pierwsze skojarzenie towarzyszyło naszej głównej bohaterce. Nie przeprowadziła się tam jednak dla miłego sąsiedztwa, tylko dla siebie i swoich dziewczynek. I oczywiście dla Marka, którego obdarzyła szczerym uczuciem. Jej wybranek jest oczywiście idealny w każdym centymetrze - przystojny, zadbany, opiekuńczy. I wyratował ją z trudnej sytuacji, co też ma ogromne znaczenie. Chociaż praktycznie się nie znają, Zuza bez oporów porzuciła dotychczasowe życie dla niego. A jednak nie jest tak kolorowo, jak wymarzyła sobie kobieta.
 
Nie da się przeoczyć tego, jak idealny jest Marek - Zuzanna praktycznie od początku zalewa nas swoimi „ochami” i „achami”, które ja odbierałam jako odrobinę na wyrost przez wzgląd na to, że znali się za krótko, by mogła być go stuprocentowo pewna. No ale cóż, w życiu bywa przecież różnie. Nie ukrywam, że nieco mnie to jednak bawiło. Bohaterka zarysowała nam obraz Toporzyc jako prawdziwej wsi, zamieszkanej przez prawdziwych wieśniaków - patologia, przekleństwa, brak stałej pracy. Ekstremalny obraz, rzekłabym. Ciekawe, czy gdzieś jeszcze rzeczywiście tak jest.
 
Od początku ma nam towarzyszyć mroczna atmosfera tego miejsca, a jednak wieje nudą. Przez ponad trzysta stron nie dzieje się nic godnego uwagi. Owszem, Zuzannie naprzykrza się upośledzony Janek, który ewidentnie stara się jej coś przekazać, a mieszkańcy są dość specyficzni, ale to tyle. Oczywiście kobieta dowiaduje się od pewnego policjanta o trwających poszukiwaniach trzech zaginionych Ukrainek i wraz z Agatą rozpoczynają swoje prywatne śledztwo, ale... cóż. Więcej czasu kobieta spędza na kanapie, mnożąc teorie spiskowe w głowie niż na rzeczywistym działaniu.
 
Nie wymagałam od niej oczywiście wszelakich czynów wymagających nadmiernego ruchu i stresu (w końcu jest w bliźniaczej ciąży!), ale rozmyślanie nad wszystkim też raczej nie przynosiło pożytku. Ani jej, ani mnie. Faktem jest, że z chęcią obstawiłabym, co też dzieje się w Toporzycach, ale miałam do tego zbyt mało informacji. Tak jak wspomniałam, przez większą część lektury towarzyszymy Zuzannie w oglądaniu Netfliksa albo czytaniu książki. Dopiero na ostatnich stronach wreszcie coś się ruszyło, wszystkie sekrety wioski wyszły na jaw, ale to zdecydowanie za mało, by „Matnia” zasłużyła na wyższą notę niż słaba trójka.
 
Jestem rozczarowana. Co prawda to nie pierwszy raz, gdy jakaś książka zbiera wysokie oceny, a później okazuje się klopsem, aczkolwiek poznałam już trochę wyobraźnię tego autora i spodziewałam się czegoś więcej. A tak dostałam nudną główną bohaterkę, która wydaje się taka trzpiotowata. Więcej stękania i narzekań niż czegokolwiek innego. Nawet mocne zakończenie nie sprawiło, że poczułam coś głębszego do tej pozycji. Myślę, że jest to najsłabsza pozycja w dorobku Przemysława Piotrowskiego.
Dział: Książki

Fabularna gra akcji „Horizon Zero Dawn” po premierze w 2017 r. szturmem zdobyła serca graczy i krytyków. Wizja świata dalekiej przyszłości po globalnej katastrofie zapewniła twórcom ze studia Guerrilla Games wiele branżowych nagród i rzesze oddanych fanów domagających się kontynuacji.

Dział: Komiksy
poniedziałek, 09 sierpień 2021 01:26

Rick i Morty przedstawiają, tom 2

 

Poznaj sekretne historie i ukrytą przeszłość ulubionych postaci!

„Rick i Morty” to amerykański animowany serial telewizyjny dla starszej widowni (według opisu tylko dla dorosłych). Został stworzony przez Justina Roilanda oraz Dana Harmona dla Adult Swim. Produkcja w oryginalnym zamyśle miała być parodią filmu „Powrót do przyszłości”, stworzoną przez Roilanda na potrzeby festiwalu filmowego Channel 101. Zyskała jednak tak wielu fanów, że rozwinęła się w kilkusezonowy serial. 

Zarys fabuły 

Ekscentryczny naukowiec Rick Sanchez udaje się ze swoim wnukiem Mortym do najdziwniejszych miejsc w galaktyce i alternatywnych rzeczywistości. Po drodze uczestniczą w najbardziej zwariowanych przygodach, jakie tylko można sobie wymarzyć. W komiksie tym razem oprócz głównych bohaterów pojawiają się także rodzice Mortyego oraz piękna Jedność, dawna kochanka Ricka. 

Strona graficzna

Komiks pod względem graficznym jest niezwykle wierny swojemu animowanemu pierwowzorowi. Myślę, że zadowoli każdego fana serialu. Mimo tego, że wydanie zawiera w sobie cztery zeszyty, wziąć pozostaje cienkie. Ma miękką oprawę i format nieco większy od zeszytowego A5. Wydrukowany jednak został na doskonałej jakości papierze i oczywiście w pełnym kolorze.   

Moja opinia i przemyślenia

„Rick i Morty przedstawiają” to ciekawa, zwariowana publikacja. Mimo że na pierwszy rzut oka faktycznie bohaterowie przypominają Doca i Marty'ego z "Powrotu do przyszłości”, to z czasem wrażenie to się rozmywa, pozostawiając po sobie jedynie nutkę oryginalności. W komiksie pojawiają się jednak również typowo amerykańskie zagrania, takie jak przedstawienie w krzywym zwierciadle z pozoru normalnej, ale zupełnie patologicznej rodziny. To samo mamy w produkcjach takich jak „Simpsonowie”, „South Park” czy chociażby „Family Guy”. Myślę jednak, że tego typu parodii w klimatach SF jeszcze nie było. 

Czy warto sięgnąć po komiks? Uważam, że tytuł „Rick i Morty przedstawiają” zadowoli nie tylko wielbicieli serialu, ale również osoby, które lubią czarny, nieco groteskowy humor i dobrze odnajdują się w parodiach. Zeszyty są skierowane do dorosłych czytelników, sądzę jednak, że najlepiej odnajdzie się w nich starsza młodzież. 

Podsumowanie

„Rick i Morty przedstawiają”  to interesująca seria komiksów. Taka, którą z przyjemnością czytamy, by odprężyć się po ciężkim dniu w pracy. Tytuł w szczególności polecam czytelnikom, którzy nie boją się bezpruderyjnych żartów i od czasu do czasu mają ochotę zastanowić się nad danym zagadnieniem, a innym razem po prostu pośmiać się z różnego rodzaju głupot. 

Dział: Komiksy
sobota, 31 lipiec 2021 12:33

Pogranicznik

Zimny, październikowy wiatr od początku zapowiadał, że tej nocy wydarzy się coś niecodziennego. Na szczycie Orlicy zostają odnalezione zwłoki mężczyzny. Wszystko wskazuje jednak na to, że należą do człowieka zmarłego wiele lat temu. Ktoś „zabawił się”, profanując grób i wynosząc je aż na szczyt. Jednak tu nie kończy się sprawa; szybko okazuje się, że sprawca ma większy plan. Giną kolejne osoby, a jedynym wspólnym mianownikiem jest przedziurawiona czeska moneta z 1900 roku - uniwersalny podpis sprawcy.
Do śledztwa zostaje przydzielona starsza aspirant Lena Dobrowicz, nowa tymczasowa mieszkanka Orlickiej wioski. Od jej przyjazdu krążą o niej przeróżne informacje, budzi jednocześnie zaciekawienie i zniesmaczenie okolicznych matron, przyzwyczajonych do spokojnych, ułożonych dziewcząt. Lena jednak jest nie tylko bezczelna, ale też bardzo skuteczna. Tym razem ma połączyć swoje siły z psychologiem Oktawianem Szakalikiem. Zależy im na jak najszybszym schwytaniu szaleńca - obawiają się bowiem, że ciał może być jeszcze więcej.
 
Czy Lena przebije się przez mur niechęci miejscowych, by uzyskać tak niezbędne śledztwu informacje? I czy wypadek sprzed lat może mieć jakikolwiek związek z tym, co dzieje się obecnie?
 
Już po opisie od wydawcy książka autorstwa Joanny Bagrij wydawała się intrygująca. Ciekawa byłam, jaka tajemnica kryje się na tych prawie pięciuset stronach. W końcu taka objętość daje pole do popisu, co nie każdy potrafi dobrze wykorzystać. Na szczęście zostałam zaskoczona pozytywnie.
 
Pierwsze, co rzuca się w oczy już na samym początku, to bohaterowie. Mamy tutaj dwójkę głównych postaci - Lenę Dobrowicz oraz Oktawiana Szakalika. Ich charaktery zbudowane są na zasadzie opozycji: starsza aspirant jest kobietą wyzwoloną, pewną siebie, cyniczną. Bierze od życia to, co chce, nie przywiązując się zbytnio ani do miejsc, ani do ludzi. Silna osobowość. Psycholog na jej tle wypada bardzo... spokojnie. Oddaje się całkowicie pracy, jest profesjonalistą. Jednocześnie jego życie prywatne nie istnieje, nic więc dziwnego, że jego zainteresowanie przyciągnęła Lena. Razem tworzą duet może nie idealny, ale na pewno bardzo ciekawy. Oboje mają w sobie to samozaparcie, które wbrew wszystkim przeciwnościom pcha ich do rozwiązania sprawy. To bohaterowie z gatunku tych, którzy zapadają w pamięć na długo.
 
Joanna Bagrij bardzo dobrze oddała również atmosferę małego miasteczka. Lena - jako ta „nowa" - budzi ogromne zainteresowanie, ale też niesmak. Lokalna społeczność nie jest przyzwyczajona do osób, które żyją tak, jak chcą, mając w poważaniu opinię innych. Każdy zna każdego i trzeba naprawdę wiele się natrudzić, by „obcy” wyciągnął od nich jakiekolwiek informacje.
 
Śledztwo jest tym bardziej skomplikowane, że prócz przedziurawionej monety policja nie ma praktycznie nic. Co prawda kilkakrotnie już wydaje się, że są blisko, lecz ostatecznie okazuje się to ślepym zaułkiem. Czytelnik ma pole do popisu, te nieliczne wskazówki w jakimś stopniu pomagają wytypować prawdopodobnego sprawcę. Ostatecznie i tak okazuje się to fiaskiem, lecz przynajmniej lektura zmusza nas do uważnego śledzenia wydarzeń i przede wszystkim myślenia. Mroczna atmosfera Orlickiego miasteczka dodaje tylko smaczku całej opowieści. Fabuła „Pogranicznika” to nie tylko poszukiwanie mordercy. Wiąże się z nią również historia sprzed lat, o której nasi bohaterowie początkowo nie mieli pojęcia. Być może niektórzy będą mogli odnaleźć w niej również prawdę o swoim pochodzeniu...
 
Tajemnice, tajemnice i jeszcze raz tajemnice - coś, co większość z nas lubi najbardziej. Im mroczniejsza, tym ciekawsza. Im fabuła bardziej skomplikowana, tym lepiej. Myślę, że „Pogranicznik” ma w sobie coś, co każe nam zwrócić na tę pozycję uwagę. Niby nie powala na kolana, ale jednocześnie potrafi przyciągnąć i utrzymać naszą uwagę. Nie jest w żaden sposób przesadzona, wszystkie elementy idealnie do siebie pasują, współgrając. Niemal nie czuje się, że ta lektura jest tak obszerna. Akcja wartko gna przed siebie, nie było chyba ani jednego rozdziału, podczas czytania, którego poczułabym nudę. Zarówno próby psychologicznej analizy sprawcy przez Oktawiana, jak i dążenie Leny do uzyskania odpowiedzi na coraz liczniejsze pytania były bardzo wciągające. Oby więcej takich książek.
Dział: Książki
sobota, 31 lipiec 2021 12:21

Sowniki

Bernard sądził, że wie wszystko o swojej żonie, Weronice. Kochał ją do szaleństwa i czuł, że uczucie jest odwzajemnione. Gdy więc kobieta umiera w wypadku, jego szczęśliwe dotychczas życie rozsypuje się jak domek z kart. W niczym nie widzi już sensu. Może właśnie dlatego wpada na pomysł, by wyruszyć do rodzinnej wsi zmarłej żony, Sowników. Nigdy nie miał okazji poznać jej bliskich prócz siostry. Teraz liczy na to, że spacer uliczkami, którymi chadzała w młodości Weronika, uspokoi trochę jego skołatane nerwy, a poznanie jej ojca ułatwi przeżywanie żałoby.
Na miejscu zostaje przyjęty przez mieszkańców ciepło, choć z dystansem; nikt nie wie, dlaczego po tylu latach Bernard postanowił odwiedzić Sowniki. Nie przeszkadza im to jednak w podzieleniu się z mężczyzną historiami o zaginięciu kobiet sprzed lat. Jedną z zaginionych była matka Weroniki.
Coś w postawie mieszkańców i w ich sprzecznych opowieściach nie pasuje Bernardowi. Zastanawia się, czy zmarła żona nie miała dobrego powodu, by trzymać go z daleka od jej rodzinnej miejscowości. Co ukrywała?
 
Nie ma to jak mroczna tajemnica sprzed lat, skryta pośród spętanych mgłą, podlaskich lasów. Długo nie musiałam się zastanawiać nad sięgnięciem po tę pozycję. Byłam szczególnie ciekawa, jak autorka poradziła sobie z historią- „Sowniki” są bowiem jej debiutem literackim. I szczerze powiedziawszy chciałabym, żeby każdy debiut udał się tak dobrze, jak Kamili Bryksy.
 
Trudno sobie wyobrazić, co czuje mężczyzna po utracie ukochanej żony. Zupełnie nie dziwi mnie fakt, że Bernard postanowił poszukać namiastki Weroniki w jej rodzinnych stronach, mimo że kobieta od wielu lat nie odwiedzała Sowników. Wycięła je ze swojej biografii, utrzymując sporadyczny kontakt z siostrą. Może i czasami owa decyzja zastanawiała Bernarda, ale nie zamierzał jej kwestionować. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że zmarła żona mogła mieć coś do ukrycia.
 
Zacznijmy od tego, że autorce świetnie udało się uchwycić atmosferę małej prowincji. Wszyscy wszystkich znają, dlatego przyjazd głównego bohatera wzbudził tam niemałe poruszenie. Szczególnie że nikt dotychczas nie widział go na oczy. I jak to na wsiach bywa, od razu został zasypany wszelkimi informacjami odnośnie rodziny jego żony, w których królowała ta o zaginięciu jej matki przed wielu laty. Do tego dochodzą bardzo obrazowe opisy krajobrazów - niemalże czułam, że tam jestem. A chwilami naprawdę chciałam być, bo okolica wydawała się niezwykle malownicza.
 
Od początku wiemy, że w Sownikach skrywa się jakaś tajemnica; i to nawet nie tylko z opisu wydawcy, co zachowania siostry zmarłej Weroniki. Zbieramy poszlaki, słuchamy niespójnych opowieści, towarzyszymy Bernardowi podczas jego mini śledztwa. Co prawda rozwiązanie zagadki sprzed lat nie zwróciłoby życia jego żonie, ale pozwoliłoby zrozumieć, dlaczego kobieta trzymała go z dala od rodzinnej miejscowości. Samego Bernarda określiłabym jako „natrętną muchę”, a przynajmniej takim musiał zdawać się miejscowym. Zadawał pytania, drążył, łączył ze sobą fakty. Niektórzy mogli się bać tego, co odkryje. Był konsekwentny w swoim działaniu, choć i on nieraz dał się sprowadzić na manowce. Tylko któż z nas się nie myli?
 
Nie spodziewałam się, że ów debiut będzie tak dobry. Owszem, w dużej mierze możemy się spodziewać tego, co zastaniemy w książce. Gdzieś w połowie już zaczynamy się domyślać, co tak naprawdę mogło się wydarzyć, aczkolwiek nie mamy jeszcze stuprocentowej pewności. Z drugiej strony jednak autorka stworzyła tak realistyczny obraz małej miejscowości, że zaczęłam się zastanawiać, ile takich mniejszych lub większych tajemnic może skrywać prowincja. Myślę, że jak na debiutującą pisarkę, Kamila Bryksy poradziła sobie bardzo dobrze. Nie jest to co prawda historia, która zwala z nóg, ale autorka dała dowód na to, że potrafi dobrze pisać. I czuję, że kolejne jej książki mogą być jeszcze lepsze.
 
Jeżeli lubicie klimat małych wiosek pośrodku niczego i tajemnice, skrzętnie skrywane przez mieszkańców, to „Sowniki” są zdecydowanie lekturą odpowiednią dla Was. Świetnie spędzicie przy tej książce czas.
Dział: Książki