Rezultaty wyszukiwania dla: Fabryka S����w
Magia wskrzesza
- Proszę, wypuść ją. [...]
- Cóż takiego jest w tej klatce? Istnieje ktoś, kogo nie chciałabyś z niej uwolnić?
- Ty.*
Czasami, chociaż bardzo tego nie chcemy i czujemy, że z tego nie wyjdzie nic dobrego, to i tak musimy podjąć się tego zadania. Stawka jest wysoka, nie chodzi już tylko o nas samych, a dobro tych, którzy na nas liczą i z tego powodu warto podjąć ryzyko. Tylko jakie będą tego konsekwencje?
Kate i Curran nigdy nie mają chwili spokoju, po ostatnich wydarzeniach Atlancie nie zagrażają żadne magiczne istnienia, ale za to w Gromadzie nie dzieje się najlepiej. Dzieci zmiennokształtnych coraz częściej ulegają swojej bestii i stają się loupami - żądnymi krwi i szalonymi potworami. Jedyne co może im pomóc, to panaceum, ale Gromada go nie posiada. Dlatego też Władca Bestii wraz z Małżonką i najbardziej zaufanymi ludźmi udają się do Europy, gdy zostają poproszeni o rozstrzygnięcie pewnego sporu i chronienie kogoś. Wszyscy są świadomi, że to pułapka, ale stawką jest właśnie panaceum i wiedzą, że muszą zaryzykować. Jaki będzie finał tej wyprawy?
Czytanie wielotomowych serii to czysta przyjemność, ale gdy już przychodzi czas na opisanie kolejnego tomu, aż tak kolorowo już nie jest. Magia wskrzesza, jest szóstą częścią przygód Kate Daniels, o której muszę coś napisać i zarazem nie zdradzić czegoś istotnego. Czy było warto czekać na kontynuacje losów swoich ulubieńców?
Oczywiście, że tak! Duet kryjący się pod pseudonimem Ilona Andrews idealnie radzi sobie z coraz to nowszymi przygodami bohaterów. Nie udaje im się co prawda w pewnych momentach uniknąć schematyczności, ale bez popadania przez Kate w kłopoty i jej szalonej rodzinki, tego wszystkiego by nie było. Dzięki temu mamy szanse na kolejne przygody, popisowe walki, wielkie tajemnice oraz zabawne i wzruszające momenty. Magia wskrzesza to kolejna część cyklu, która zachwyca biegiem wydarzeń, rozwojem wątków oraz akcją przyprawiającą o szybsze bicie serca i uczuciową huśtawkę. Duet ten dostarcza wielu wrażeń i doprawdy trudno jest się oderwać od czytania, bo dosłownie na każdej stronie coś się dzieje, a poznanie kolejnych szczegółów jest ważniejsze niż wszystko inne.
Spotkałam się z opinią, że w tym tomie z Kate zrobiły się ciepłe kluchy i doprawdy nie mogę tego w niej dostrzec. Dla mnie to kobieta, która w dalszym ciągu jest waleczna, samodzielna, wytrwała i brawurowa. Posiada poczucie lojalności, jest gotowa zrobić wszystko, by zdobyć to, czego potrzebuje dla swoich ludzi. Kate to też człowiek i może mieć gorszy dzień oraz rozterki sercowe, to dodaje jej naturalność. Curran również jest sobą - wielki, przerażający i gotowy zrobić wszystko, by ocalić ukochaną, nawet jeśli miałoby to znaczyć, że ją straci. Trochę w tym tomie mi podpada, ale nadal go uwielbiam.
W moim odczuciu Magia wskrzesza, trzyma poziom swoich poprzedniczek, a nawet śmiało mogę napisać, że jest jeszcze lepiej. Książka wciąga od pierwszych stron i wzbudza tak różne uczucia, że czasem aż trudno poradzić sobie z ich nadmiarem. Ilona Andrews zadbała o to, by działo się dużo, szybko, a wszystkie emocje z całą mocą uderzały w odbiorcę. Jestem zachwycona tym, jak ten duet nieustannie tworzy tak rewelacyjne historie i utrzymuje moje zainteresowanie. Niecierpliwie przewracałam strona po stronie, by poczytać o Kate i Jego Sierściowatości, ale także o ich znajomych. Zabawa przy tym była przednia i nie zliczę, ile razy śmiałam się do łez lub wzdychałam ze złości, lub rozczulona.
Z radością powróciłam do swoich ulubieńców i zobaczyłam, co u nich słychać. Magia wskrzesza to rewelacyjne urban fantasy, któremu nic nie brakuje. Jeśli tylko lubicie pióro tego duetu oraz samą Kate Daniels, to nie macie na co czekać. To trzeba przeczytać!
Mój przyjaciel Kaligula - zapowiedź
O KSIĄŻCE:
Oto piętnaście niezwykłych historii i piętnaście fascynujących światów.
Zapraszamy w literacką podróż, która zacznie się w antycznym Rzymie, sięgnie mocarstwowej Polski alternatywnego świata i współczesnej Ameryki, a zakończy się na rubieżach naszej Galaktyki oraz w Piekle zapełnionym przez demony i ich ofiary.
Piętnaście opowiadań od "twardego" science-fiction, poprzez horror aż do współczesnych opowieści obyczajowych. Historie wzruszające i okrutne, sentymentalne i cyniczne, dramatyczne i zabawne. Od żadnej się nie oderwiecie...
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Premiera: 13 września 2019
ISBN: 978-83-7964-436-0
Białe noce
Czasami życie doświadcza nas na każdym kroku. Wtedy potrzebujemy oddechu, chwili tylko dla siebie. Idealnym rozwiązaniem jest przeniesienie się do świata, który może nas zaskoczyć, zmusić do myślenia, ale równocześnie nie przytłaczać nadmiarem opisów. Gdy w moje ręce trafiły Białe noce, czułam, że trafiłam w środek opowieści, która przemówi do mnie swoją męską konstrukcją. Czy powieść Adama Przechrzty ukoiła skołatane nerwy?
Jeden człowiek, który zabawił się kosztem wielu świetnie wyszkolonych mężczyzn. Zabił ich z zimną krwią i zabrał trofeum. Ludzkie życie staje się nagle kartą przetargową. Córka rosyjskiego oligarchy jest w niebezpieczeństwie i tylko jeden mężczyzna jest w stanie ją odnaleźć. Depozytariusz Chorągwi, noszący dotyk Michała Archanioła wyrusza w ślad za nocnym łowcą. Brutalny świat rosyjskiej mafii zaprasza w swoje progi.
Zdarza mi się sięgać po powieści, które klasyfikuje się raczej jako te męskie, mocne i nieugładzone dla potencjalnie wrażliwego odbiorcy. Białe noce okazały się nie tylko wciągające, ale i konkretne. Co to oznacza? Przede wszystkim to, że historia czyta się sama. Każde słowo ma swoje miejsce, jest wyważone i odpowiednio dobrane, by podkreślić wagę wypowiedzianych zdań lub wydarzeń. Adam Przechrzta ma niesamowite wyczucie i styl, który na myśl przywodzi wystrzały z karabinu. Każda litera niczym pocisk trafia do celu, po to by czytelnik mógł wczuć się w fabułę i odkryć tajemnice.
Mocną stroną powieści Przechrzty są bohaterowie. Żywa fabuła, w której czuć męską rękę, aż prosi się o wyrazistych i pełnych niedoskonałości mężczyzn, za którymi poszłyby tłumy lub z przyjemnością chciały ich zniszczyć. Białe noce dają nam zarówno akcje, jak i nietuzinkowe postaci. Niby ich już znamy, wiemy czego się po nich spodziewać, jednak tym razem jest jakoś inaczej. Poszukiwania zaginionej kobiety zaskoczą. Świat zbudowany z brudu, alkoholu, broni i nieodpowiedzialnych ludzi, których życie składa się z używek, złych decyzji i wszechobecnej przemocy. Tu po prostu czuć klimat miejsca, w którym osadzono akcje. Niebezpieczeństwo, brawura i emocje. Przechrzta, swoją powieścią gwarantuje to wszystko, a nawet więcej.
Drugi tom serii o Depozytariuszu wciągnął mnie w swe sidła szybciej, gwałtowniej w zamian zostawiając niedosyt. Przyjemnie było stwierdzić, że ot gdzieś nagle główny bohater stał się mniej irytujący, a otaczający go ludzie jakoś bardziej przewidywalni i przyjemniejsi w odbiorze. Zamiast suchego podkreślania jak ważna jest chorągiew, na salony wkracza akcja, krew i siarczyste przekleństwa. Dzieje się i to w dobrym stylu i towarzystwie. Czegóż chcieć więcej?
Adam Przechrzta ma coś w swym stylu tworzenia słowem, co przyciąga i nie pozwala się oderwać. Białe noce nie tylko radzą sobie fabularnie, ale i plasują się wyżej niż poprzedni tom serii. Z pewnością fani pióra autora docenią te magnetyczną siłę, która od pierwszej strony trzyma nas w swych szponach i odnajdą równie dużą radość z czytania. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że to powieść głęboko uniwersalna, w której zakochać się mogą zarówno panie, jak i panowie. Wystarczy spróbować rozgryźć to, co serwuje nam autor.
Gniew Imperium - zapowiedź
Trwa wojna, w której wszystkie strony walczą o najcenniejsze z trofeów-broń ostateczną. W kraju wrze. Nieprzyjaciel okupuje stolicę. Pół miliona uciekinierów szuka bezpieczeństwa na pograniczu. Osłaniają ich najemnicy Lady Krzemień, ale przed wojną nie ma łatwej ucieczki i choćbyś nie wiem jak się starał, bitwa może dogonić cię w chwili, gdy jesteś do niej nieprzygotowany.
Szukając śmierci
Jeśli coś powtarzamy każdego dnia, staję się to częścią nas. Przyzwyczajenia, rutyna i umiejętności, na których udoskonalaniu spędzamy wiele godzin, zaczynają nami rządzić. Nic innego wydaje się nie mieć znaczenia, dlatego też nie szukasz wyjścia z sytuacji, w której tkwisz, tylko poddajesz się biegowi wydarzeń. Bakly odczuł na sobie, co to znaczy.
Bakly zbiera siły po ostatnich wydarzeniach. Przybywa do Grafzatzy, jednego z najbogatszych miast imperium, by zebrać się w sobie i resztkami sił pomóc jednej z ostatnich bliskich mu osób. Najprościej pójść utartą ścieżką i zająć się tym, w czym czujesz się dobrze. W przypadku Bakly'ego to zabijanie stanowi esencje życia. Tylko, gdy zabija, trochę się ożywia. Targają nim wątpliwości i poczucie przemęczenia, które schodzi na dalszy plan, gdy mężczyzna chce pomóc córce. Za to w mieście sporo się dzieje. Baronowa próbuje ratować się od bankructwa, nie chcąc stracić posiadłości. Wielki mistrz klanu próbuje rozwikłać starożytne tajemnice. Tylko czy to ma jakieś znaczenie w obliczu prawdziwego niebezpieczeństwa?
To już trzeci tom z serii Bakly, czy równie mocny i pełen walk, jak poprzednie odsłony serii? I tak, i nie. Tym razem tytułowy Bakly zmaga się z depresją. Zmęczony życiem, ciągłą walką i niebezpieczeństwem musi mierzyć się z wątpliwościami, a jedyne, o czym marzy to szybka śmierć. Tyle że nie jest tak prosto, a wciąż piętrzące się napięcie nieuchronnie przypomina, że gdzieś niedaleko czai się wróg.
Mam lekki dylemat, jeśli chodzi o ten tom. Niby to te same emocje, skrzętnie budowane napięcie, jednak stan umysłu, w jakim znalazł się główny bohater, znacznie odbiega do tego, jaki był Bakly w poprzednich odsłonach. Na szczęście język i styl autora wciąż zachwyca i pomimo niewielkiego zgrzytu z depresją, która znika w ferworze walki przez powieść płynie się z przyjemnością. Opisy walk są na najwyższym poziomie, nic się nie przedłuża, a pozostali bohaterowie i wątki, których są częścią, łagodzą niedosyt prawdziwego oblicza głównej postaci.
Całość podzielono na dwa sposoby narracji. Bakly prowadzony jest pierwszoosobowo, zaś reszte postaci autor przedstawia w narracji trzecioosobowej. Pomaga to w lepszym zrozumieniu bohatera i w szerszym zobrazowaniu miasta, wydarzeń i ludzi, których zabijaka spotka na swej drodze. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak Miroslav Zamboch dopracował opisy miejsc, jak wiele wysiłku włożył w fabułę i wyrazistych bohaterów.
Bakly, to nadal ciekawi bohaterowie, świetnie osadzona oś akcji i klimat, za który pokochałam cały cykl. Choć tym razem poziom jest nieco niższy, Bakly wciąż zasługuje na uwagę i jest godny polecenia szczególnie czytelnikom lubiącym mocne i wyraziste książki o zabójcach. Słabsza kondycja bohatera nie przeszkadza w czerpaniu przyjemności ze stylu autora i jego sposobu narracji. Bakly Szukając śmierci, to idealny pomysł na wieczór z lampką wina, bez względu na płeć i wiek przyjemność gwarantowana.
Ja, inkwizytor. Przeklęte krainy
Kiedy Bóg wzywa, trzeba wstawić się na Jego wołanie.
Opuszczony przez towarzyszy Mordimer Madderdin, inkwizytor Świętego Oficjum, musi stawić czoła heretyzmowi panującemu na Rusi. Ludmiła, księżna Peczory, nie wypuści go tak łatwo ze swoich rąk. A wszystko przez niebywałą odwagę i przezorność skromnego sługi Bożego... która, w obecnej ocenie, wcale się Mordimerowi zanadto nie przysłużyła. Niby nie jest więźniem księżnej, acz każdy wybór wskazujący na niesuboordynację może zaprowadzić go prosto w paszczę agresywnych psów, a rozszarpywanie jego ciała na pewno umili dzień poddanych Ludmiły, żądnych inkwizytorskiej krwi. Madderdin musi przymykać oko na to, z czym do tej pory walczył- niewiarą, magią, potwornościami. To -jak się okazuje- może służyć o wiele wyższym celom...
Cykl o inkwizytorze Mordimerze Madderdinie poznałam kilka lat temu, podczas jednej z wypraw do biblioteki. Zadziorny, buntowniczy sługa Boży zajął wówczas w moim czytelniczym sercu wysokie miejsce, a czytanie o jego kolejnych polowaniach było czystą przyjemnością. Ów inkwizytor był kimś, kto niby służy Stwórcy, jednocześnie buntując się przeciwko rygorystycznym zasadom Świętego Oficjum. Każda kolejna przygoda tego walecznego męża wciągała od pierwszych stron sprawiając, iż z utęsknieniem czekałam na kontynuację. W najnowszej książce pana Jacka Piekary coś się jednak zmieniło... i to niekoniecznie na plus.
Już w ostatnio wydawanych książkach polskiego autora, opowiadających o innym inkwizytorze, Arnoldzie Lowefell, można zauważyć ostudzenie emocji. Wspomniany bohater jest spokojniejszy od dotychczas znanego nam dzikiego Mordimera, podejmuje mniej pochopnych decyzji, słowem- mniej w nim agresji. Z jednej strony to duży plus, gdyż łatwo owych mężczyzn od siebie odróżnić, z drugiej... owe cechy powoli przenoszą się na Madderdina. W Ja, inkwizytor. Przeklęte krainy Mordimer nie jest do końca sobą, i to nie przez zabiegi Ludmiły, które miałyby na celu go "urobić". Wciąż cechuje się przenikliwością, ostrożnością oraz inteligencją, aczkolwiek... czegoś brak. Może owe zmiany zaszły za sprawą wychowanki wiedźmy z bagien, która roztopiła inkwizytorskie serce.
Inkwizytor Mordimer Madderdin się zmienił. Jedni twierdzą, że zły wpływ na odbiór lektury ma fakt, iż bohater danego cyklu przez wszystkie części jest wciąż taki sam, jego charakter nie ulega żadnej zmianie. Opozycja z kolei sądzi, że niektóre postacie zwyczajnie nie powinny się zmieniać, aby nie uleciał cały czar opowiadanej historii. Zazwyczaj zgadzam się z grupą pierwszą, jednakże w przypadku cyklu inkwizytorskiego muszę przyznać rację stronie drugiej. Główny bohater niby wciąż jest taki sam, ale wyraźnie... zmiękł. Jak już wspominałam, prawdopodobny wpływ ma na to kobieta, która została mu przysposobiona. Nie możemy też zignorować faktu, iż jest to wychowanka wiedźmy, której lęka się cała Ruś. Z Madderdinem łączy ją jednak porozumienie dusz i poniekąd wspólna misja. A także chęć posiadania głowy na właściwym miejscu.
Ruś sama w sobie jest przerażająca; na wpół dziki lud, którym włada nie mniej szalona księżna. Do tego umiłowanie przez społeczeństwo rozlewu krwi (w końcu najmilsze jest dla nich rozszarpywanie oskarżonych przez agresywne psy), brak jakiejkolwiek ogłady, wiara w zabobony. Unoszące się nad wszystkim irytujące komary również nie poprawiają statusu życia w owym miejscu. Tu muszę oddać autorowi pokłon, gdyż bardzo intrygująco zarysował nam tamtejszą krainę. Jest mrocznie, strasznie i jakoś tak... pierwotnie. Nigdy nie chciałabym trafić w takie miejsce, skoro nawet dla Mordimera Ruś jest w pewien sposób obrzydliwa.
Ja, inkwizytor. Przeklęte krainy po części jest książką wciągającą, aczkolwiek w tym wypadku pan Piekara zaserwował nam fantastykę z garścią romansu. Nie znałam inkwizytora Madderdina od tak... romantycznej strony (a przynajmniej dotychczas nie dbał zbytnio o dobro drugiej osoby, tym bardziej nie związał się nigdy z kobietą). Zawsze na pierwszym miejscu stawial służbę Bogu, korzystając co prawda z dóbr doczesnych, acz nie przywiązując się do innego człowieka. Teraz czytelnik otrzymuje zupełnie inny obraz mężczyzny. Ciekawe, co przyniosą kolejne tomy. I powiem szczerze, że mimo wszystko nadal czekam na nie z utęsknieniem.
Ziemi tej nie opuścisz
Nadszedł drugi tom historii opowieści o plemieniu Wotan! Całkiem ciekawa, oryginalna opowieść o świecie Wikingów stworzona nie przez byle kogo, bo Angusa Watsona. Opowieść zyskała na całym świecie rzeszę fanów, głównie za sprawą świeżego i nieco innego podejścia do tej sławnej, nordyckiej kultury. Zachęcam do lektury.
Dumne plemię Wotan kontynuuje wędrówkę na Zachód. Po spotkaniu z niedźwiedziem, Rzeką Matką, tornadem i niezwykle przyjaznymi plemionami pozostało ich dziewięcioro. W tym dwoje dzieci. I dwa szopy. Razem z nimi wędrują krwiożercze wojowniczki, które marzą tylko o tym, by ich wszystkich wyrżnąć do nogi i spokojnie wrócić do domu. Na horyzoncie właśnie pojawili się Badlandczycy, znani głównie z bycia zwyrodniałymi sadystami.
Angus Watson zaskakuje na wielu poziomach. Trzeba powiedzieć na pewno o samym pomyśle na książkę. Już Trylogia Czasu Żelaza pokazała, że autor nie boi się wyzwań, nie powiela znanych już tematów i stara się iść własną drogą. Ma sporo polskich fanów, czego dowodem jest nominacja do książki roku 2015 przez portal lubimyczytać.pl. Jego kolejna trylogia znów sprawia, że ręce składaja się do oklasków. Ostatnimi czasy tematyka Winikgów jest na topie, chociażby za sprawą serialu Vikings. Ten z kolei rozpędził twórców do sięgania po ową kulturę w filmach, książkach, grach i komiksach. Watson również wziął na warsztat kulturę północnych wojowników, jednak zrobił to niezwykle ciekawie, oryginalnie i świeżo.
Drugim aspektem są bohaterowie, którzy są wykreowani niezwykle interesująco. Są odzwierciedleniem tamtych czasów, żyją w brutalnej rzeczywistości rządzącej się własnym prawem śmierci. U Watsona nie ma zasad; krew, brutalność, gwałty, bitwy i śmierć to trudy codzienności. Pierwszy raz chyba główny bohater, który w domyśle ma być tym pozytywnym, sprawia mi tyle trudności i psuje tyle nerwów, że chetnie zobaczyłbym go martwego. Ale jak wtedy potoczyłaby się dalej ta historia?:)
Książka to fajnie napisana, olbrzymia opowieść o życiu i śmierci, o umieraniu, przetrwaniu i trudach zeszłych czasów. I chociaż książki to opasłe tomiska, którym trzeba poświecić dużo uwagi i czasu, to jednak stanowią świetną rozrywkę dla fanów fantasy. Pozostaje mi czekać z niecierpliwością na ostatni tom serii! Polecam.
Oprawca Boży
Kolejny autor wkracza w progi sporej już serii Fabryki Słów pod tytułem „Polskie Fantasy". Mowa o Eugeniuszu Dębskim, który ma za sobą olbrzymie doświadczenie pisarskie i którego nazwisko z pewnością znane jest fanom polskiej fantastyki. Szczególnie znany z cyklu o Xamaleonie. Wielokrotnie pokazywał swoją wszechstronność i próbował sił w różnych gatunkach fantastyki. Jak prezentuje się zatem jego najnowsze dzieło — „Oprawca Boży"?
Jak żałosny byłby Bóg, który pozwoliłby bezkarnie rzucić sobie wyzwanie?
Durkiss jest zabójcą. Doskonałym narzędziem w rękach swojego Boga. Oprawcą Bożym. Kolejne zadanie, którym obciążył go N'gadufal nie wydaje się szczególnym wyzwaniem. Wszak ukaranie bezczelnego krzywoprzysięzcy nie powinno być trudniejsze niż ubicie sieklicy. Kolejne tajemnice wypływają jedna po drugiej, pętla niebezpieczeństwa zaciska się na szyi Durkissa coraz ciaśniej, a ilość ofiar budzi wątpliwości nawet w jego zatwardziałym sercu. Jednak od woli Boga nie ma odwrotu. Oprawca wypełni swą misję lub zginie, próbując.
Początek książki wypada naprawdę obiecująco, mimo że zalatuje Wiedźminem niezwykle mocno. Wątek zabójcy potworów czy innych kreatur zawsze będzie mi bliski, ale jednocześnie gdzieś zawsze mam świadomość, że to coś ukradzionego Sapkowskiemu. Dębski jednak wprowadza czytelnika w świat Durkissa dość ciekawie i oryginalnie, więc pełen nadziei kroczyłem w fabułę dalej i dalej. I chociaż nie ukrywam, że przyszedł moment zwątpienia i lekkie znużenie, to w gruncie rzeczy, po dobrnięciu do końca muszę powiedzieć, że jest ok. Ale...
Po autorze, który już tyle lat istnieje na polskim rynku i który ma na swoim koncie kilkadziesiąt tomów różnych historii, spodziewałem się czegoś więcej. Gdyby była to książka debiutanta, byłbym w stanie wybaczyć (niestety) przewidywalną fabułę i kilka innych mankamentów, które gdzieś po drodze rzuciły mi się w oczy. Nawet nie chodzi mi tu o styl czy stylistykę powieści, ale bardziej o rozwiązania fabularne i sposób, w jaki historia została nam opowiedziana. Widzę tutaj duże pole do popisu, jeśli chodzi o uniwersum i bliskość bohatera z bogiem. Mam jednak wrażenie, że zostało to niedostatecznie podkreślone, czego też efektem jest objętość książki.
Bohater, mimo że jest prawą ręką Boga, wykonuje przecież na co dzień jego wolę, wydaje się pozbawiony racjonalnego myślenia. Przystępuje do swojego nowego zadania wręcz bezmyślnie, lekceważąc totalnie powagę sytuacji. Pozbycie się na pozór zwykłego krzywoprzysięzcy, powinno samo w sobie być podejrzanie zbyt prostym rozkazem. Ale czy nie taka jest natura człowieka? Każdy popełnia błędy i każdy z nas kiedyś był w jakieś sytuacji lekkomyślny. Między innymi to czyni z Durkissa „ludzkiego” bohatera, mimo że jest tak mocno związany z Bogiem i wykonuje jego wolę.
„Oprawca Boży” nie jest książką dla każdego. Polecam ją wielbicielom gatunku, ale przede wszystkim też czytelnikom Eugeniusza Dębskiego. Fani jego twórczości, którzy są zaznajomieni ze stylem i pomysłami z pewnością będą zadowoleni.
Dotyk ognia - zapowiedź
Bestselerowa seria Patricii Briggs o przygodach Mercedes Thompson okrzyknięta została "jedną z najlepszych"
(Fiction Vixen).
Napięcie między nadnaturalnymi a ludźmi sięga zenitu.
Mercy i Adam, alfa wilkołaczej watahy, zostają wezwani na pomoc. Powstrzymanie szalejącego trolla? Co to dla nich. Tylko, że to dopiero początek prawdziwych kłopotów. Przypadkiem odkrywają bowiem tajemnicę, która może całkowicie zniszczyć kruchą równowagę i pokój.
Porwane przez nimfy ludzkie dziecko musi wrócić do domu. Aby ochronić chłopca przed niebezpieczeństwem, Mercy i Adam będą musieli stawić czoła najpotężniejszemu wilkołakowi w kraju, nimfom i ludziom. Kto jednak ochroni ich samych przed chłopcem dotkniętym przez ogień?
Mercy, naprawdę? Zapomniałaś, że żaden dobry uczynek nie pozostanie bez kary?
Premiera 3 lipca
Seria o Mercedes Thompson
Jedna z najbardziej popularnych serii Urban Fantasy.
Książki o Mercedes Thompson to bestsellerowa seria cieszącego się niesłabnącym zainteresowaniem gatunku – urban fantasy.
Pierwsza z serii książka „Zew Księżyca” wydana w USA 2006 szybko zyskała sobie przychylność krytyków i pojawiła się na liście USA Today, drugi tom wszedł na listę bestsellerów New York Timesa, a trzeci trafił na sam jej szczyt. Fabryka Słów w 2008 roku wydała po raz pierwszy przygody sympatycznej mechanik, Mercedes Thompson, i od tej pory książki z tej serii cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem.
Nakładem Fabryki ukazało się dotychczas siedem tomów przygód Mercy:
#1 Zew księżyca
#2 Więzy krwi
#3 Pocałunek żelaza
#4 Znak Kości
#5 Zrodzony ze Srebra
#6 Piętno Rzeki
#7 Żar Mrozu
#8 Zamęt Nocy
Konkurs: Upiór Południa
Rozgrywają się w różnych czasach i różnych miejscach. Opowiadają o różnych ludziach i różnych namiętnościach. Cztery historie, które łączy jedno - upał. Żar, który wypala z człowieka resztki myśli, ludzkich odruchów, skrupułów. Spycha w otchłań szaleństwa i zaciera granice pomiędzy rzeczywistością a urojeniami.
Korespondent wojenny. Rewolwerowiec z Dzikiego Zachodu. Komandos w niewoli. Pensjonariusz zakładu dla obłąkanych. Każdy z nich ma swoją historię. Każdy z nich w głębi duszy pragnie tylko jednego - przeżyć. A może już za późno? Może już nie udało im się przeżyć, a to, co naokoło to tylko piekło.