czerwiec 15, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Świat Książki

niedziela, 26 wrzesień 2021 23:31

Wampir. Jak rodzi się zło

Kiedy w latach poprzedzających 2019 rok w mediach rozgorzała dyskusja na temat zbliżającego się końca odsiadki „Wampira z Bytowa”, polskie społeczeństwo dopadła trwoga, bo choć jego kara się skończyła, wszyscy zastanawiali się, jak tak zdeprawowana jednostka miałaby wrócić na wolność, do życia między „normalnymi” ludźmi. Wtedy też zaczęto rozważać wprowadzenie tzw. „Ustawy o bestiach”, której celem, w dużym uproszczeniu, miało być izolowanie takich jednostek. Ostatecznie ustawa weszła w życie, a Pękalski trafił do specjalistycznego ośrodka w Gostyninie. Polacy mogli odetchnąć z ulgą, jednak głęboko skrywany strach pozostał, tym bardziej że nawet specjaliści mają z Pękalskim problem i jego jednoznaczna ocena wciąż budzi wątpliwości.

Leszek Pękalski przyznał się do popełnienia około siedemdziesięciu morderstw, faktycznie podejrzewano go o popełnienie siedemnastu, a jednak udowodniono i skazano go jedynie za jedną zbrodnię… Mężczyzna, który spędził za kratkami dwadzieścia pięć lat, a jednak „społeczeństwo” uznało, że nie może wrócić na wolność, mimo odsiedzenia swojego wyroku. „Wampir”, którego bali się wszyscy…

Magda Omilianowicz to reporterka i dziennikarka zafascynowana postacią tego mrocznego mordercy. Odbyła z nim szereg rozmów, później konsultowała swoje wnioski ze specjalistami z różnych dziedzin po to, by zrozumieć Pękalskiego jako człowieka. Muszę przyznać, że to zadanie szalenie trudne. I chyba po lekturze jej książki „Wampir. Jak rodzi się zło” nie sposób jest wyciągnąć jakikolwiek sensowne wnioski na jego temat. Umyka on jednoznacznej ocenie, choć jedno jest pewne, jego czyny oraz postawa wywołują odrazę.

To już kolejne wydanie publikacji, która po raz pierwszy ujrzała światło dzienne w 1994 roku. Ta edycja została uzupełniona o informacje dotyczące obecnej sytuacji Pękalskiego, systemu penitencjarnego i postpenitencjarnego w naszym kraju. Sam reportaż jest niewątpliwie ciekawy, jednak posiada jedną irytującą wadę, a mianowicie styl, jakim został napisany. Autorka próbując odzwierciedlić sposób myślenia Pękalskiego, niemalże wchodzi w jego głowę, toteż wiele treści przedstawionych w tej publikacji zostało zaprezentowanych bardzo prostym, a wręcz prostackim językiem. Taka stylizacja bardzo mi nie odpowiada, ale jestem przekonana, że wielu czytelników nie zwróci na to uwagi lub też nie będzie im to przeszkadzało.

Omilianowicz przytacza za to wiele ciekawych wypowiedzi m.in. policjantów pracujących przy sprawie Pękalskiego, ludzi, którzy go znali. To, czego brakuje mi najbardziej, to nieco większe zagłębienie się w osobowość Leszka P. Brakuje bardziej zaawansowanej próby analizy jego działań od strony behawioralnej. Osobiście nie sądzę, aby przytoczony w książce argument mówiący, że być może gdyby Pękalski dostał gumową lalkę, to nie dopuściłby się tych zbrodni, miał jakieś przełożenie na rzeczywistość – nie sądzę, aby tak błahe rozwiązanie mogło powstrzymać jednostkę o takim wysokim poziomie zdegenerowania. Mniej więcej taki jest w tej książce stopień prezentacji jego osobowości. Wiele w niej treści przedstawiających współczucie (jego otoczenia) dla takiej „bidy” i ja gdzieś z tyłu głowy mam dziwne przeświadczenie, że mimo okropnych czynów, jakich Pękalski dokonał, pozostał niedoceniony w kwestii samoświadomości względem swojej okrutnej natury. Szokujące jest też dla mnie kompletne zlekceważenie przez otoczenie wyraźnych sygnałów dotyczących jego silnych zaburzeń seksualnych. Myślę, że głównym problemem nie był brak wyżej wspomnianej gumowej lalki, na której Pękalski mógłby się „wyżyć”, a odwracanie wzroku od jego dziwactw i niepokojących zachowań – i owszem, można tu powiedzieć, że nikt mu odpowiednio szybko nie pomógł, ale bynajmniej nie w kupnie seks-zabawki.

Na uwagę zasługuje fakt, że autorka uczyniła głównymi bohaterami tego reportażu również ofiary Pękalskiego. Opowiada o nich i stara się przybliżyć ich życie i codzienność, by pokazać jak ogromną krzywdę i wyrwę w lokalnej społeczności spowodowały te tragiczne śmierci. Choć w tekście parokrotnie zostaje podkreślone, że sprawy te do dziś nie zostały rozwiązane, to przytaczane słowa ekspertów pracujących nad nimi, pozostawiają niewiele miejsca na wątpliwości co do winy Leszka P.

Choć w pewnym stopniu książka „Wampir. Jak rodzi się zło” okazała się lekturą rozczarowującą, jak żadna inna ostatnio zmobilizowała mnie do podjęcia wewnętrznej moralnej dysputy na temat jednostek takich jak Leszek Pękalski. Wyraźnie było widać, że jest to człowiek kompletnie nieprzystosowany społecznie, nieradzący sobie w kontaktach z innymi, ogromnie nieszczęśliwy i w pewnym stopniu pokrzywdzony przez los, ale też zdeterminowany, wyrachowany i na tyle sprytny, że do dziś nie wiadomo, ile zbrodni tak naprawdę popełnił. Czy władze mają prawo karać ludzi za niepopełnione grzechy? Absolutnie. A jednak, czy mając wiedzę na temat zagrożenia, jakie dany człowiek stanowi, wolno dopuszczać do tego, by jednak zbrodnię popełnił, tylko po to, by móc go za nią ukarać, tym samym zapobiegając popełnieniu ewentualnych kolejnych czynów zabronionych?

Dział: Książki
piątek, 17 wrzesień 2021 11:10

Slayer. Ostatnia pogromczyni

 
Buffy: Postrach wampirów to serial, który kochałam, ale nie do końca rozumiałam. Dopiero po latach, gdy trafiłam na emitowane powtórki i obejrzałam kilkanaście odcinków, mogłam spojrzeć na losy serialowej pogromczyni dojrzalszym okiem. Gdy zobaczyłam, że w zapowiedziach pojawiła się książka, której akcja osadzona jest w świecie pogromczyni wampirów. Byłam zaintrygowana, jak autorka połączyła swój pomysł, z kultowym już serialem i czy ma on te przysłowiowe ręce i nogi.
 
Buffy sporo namieszała. Przez swoje lekkomyślne czyny spowodowała zniknięcie magii ze świata, na którym wciąż zamieszkują demony czy wampiry. Dodatkowo niemal wszyscy, którzy mogli coś z tym zrobić, zginęli. Nina oraz jej siostra bliźniaczka, nie są normalnymi nastolatkami. Chociaż jedna z dziewcząt posiada zdolności, dzięki którym może zajść wysoko, to Nina postanawia zająć się medycyną, chociaż nie jest to najbardziej pożądany kierunek. Matka zasiada w Radzie Obserwatorów i nigdy nie skupiała większej uwagi na młodszej córce. W wyniku jednego zdarzenia okazuje się, że Nina ma zdolności walki z demonami. Jest ostatnią Pogromczynią, bo przez Buffy nie zostanie powołana żadna nowa pogromczyni.
 
Za wielki plus tej książki uważam klimat. Jak wspomniałam, miałam okazuje odświeżyć serial, który był inspiracją dla autorki, i te same emocje odnalazłam w tej powieści. „Slayer. Ostatnia Pogromczyni” to książka, którą czyta się szybko, strony uciekają między palcami nie wiadomo kiedy, czytamy ostatnie zdania. Kiersten White nie pozwala na wzięcie oddechu, bo akcja przyśpiesza ze strony na stronę i robi się coraz ciekawiej. Z zaintrygowaniem śledziłam kolejne wydarzenia, a ciekawość, jak zakończy się akcja, aż mnie zżerała od środka. Muszę zaznaczyć, iż „Slayer. Ostatnia Pogromczyni” nie jest powieścią wysokich lotów, ale to miła, niezobowiązująca lektura, która zapewni wam ogrom rozrywki.
 
Chociaż nie zaliczam się do grupy docelowej książki, bo ta skierowana jest do młodych osób, ze względu na wiek bohaterki, która skończyła szesnaście wiosen. W niektórych momentach jej zachowanie mnie irytowało, zwłaszcza że autorka zastosowała chwyty, które już mi się przejadły - zwykła dziewczyna, która dostaje super moce. I obawiałam się, że dość szybko je opanuje i nie będą jej sprawiać żadnych problemów, ale dobrze, że się myliłam. Nina, chociaż czasami najpierw robi, a później myśli, jest bohaterką, którą można polubić.
 
Książka zakończyła się w takim momencie, że jestem szczerze zaintrygowana, jak dalej potoczą się losy bohaterów i świata. „Slayer. Ostatnia Pogromczyni” to ciekawa, prosta i wciągająca lektura, która umili wam coraz dłuższe wieczory.

 

Dział: Książki
piątek, 17 wrzesień 2021 00:13

Zapowiedź: Głodna Puszcza

Spokój jest jak kotleciki w sosie grzybowym: zdecydowanie zbyt szybko się kończy.

Do karczmy Edmunda zwanego Kociołkiem potajemnie zjeżdżają książęta, by radzić nad przyszłością Doliny. Ostatnio trolle z Głodnej Puszczy wydają się nad wyraz aktywne, a jedyny człowiek, który umie z nimi gadać – rycerz Pogorzałek – gdzieś w owej puszczy zaginął. Kociołek nie ma najmniejszej ochoty, by służyć możnym (i zadufanym) tego świata, ale okazuje się, że istnieje niezawodny sposób, by skłonić go do kolejnych bohaterskich czynów. Tylko czy upora się z zadaniem do niedzieli, jak obiecał żonie?

Dział: Książki

Każde miasto ma swoje tajemnice. Świat, w którym zło buduje swoje królestwo. Opanowuje ulice, domy i ludzi.

Zabójstwo Miss Polski, pięć ofiar Skorpiona, dziennikarka w zaawansowanej ciąży utopiona w wannie, chora na miłość lekarka zabójczyni czy pisarz skazany za morderstwo z zazdrości. Te i inne wstrząsające historie Iza Michalewicz opisuje z właściwą sobie dociekliwością, kreśląc wnikliwe portrety psychologiczne zarówno sprawców, jak i ofiar.

Dział: Książki
wtorek, 07 wrzesień 2021 21:01

Zapowiedź: Brom 2

 

Unka Odya kontynuuje swoją opowieść o niesamowitych istotach żyjących tuż obok nas. W drugim tomie "Broma" poznacie dalsze losy wiedźm z Wolnego Miasta Gdańska. Dowiecie się co się stało po starciu z wilkołakiem. Zobaczycie jak radzą sobie w dorosłym życiu i jak rozwijają się ich związki. Razem z nimi odwiedzicie społeczność wyznawców Dagona, sabat czarownic oraz pewną nie do końca spokojną wioskę na Żuławach.

Dział: Komiksy
czwartek, 02 wrzesień 2021 16:13

Zapowiedź: Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3

Władza… Wystarczyło zaledwie czworo obdarzonych jej pełnią Ziemian, by z planety Midgaard uczynić istne piekło.

Vuko Drakkainen podąża śladami ich przerażającego szaleństwa. Z misją: zlikwidować! Odesłać na Ziemię, lub pogrzebać na bagnach. Problem w tym, że oni stali się… Bogami.

Dział: Książki

Ich rodzice ocalili ludzkość. Oni będą musieli ją poprowadzić.

Od zejścia Wybawiciela do Otchłani minęło piętnaście lat. 

Nowy świat stał się miejscem względnie bezpiecznym, a ludzie prawie zapomnieli, czym jest prawdziwy strach przed Nocą. 

Dział: Książki
czwartek, 19 sierpień 2021 09:29

Pozaziemskie

Podobno byłoby czystą ignorancją z naszej strony wierzyć w to, że jesteśmy jedyną rozumną rasą we Wszechświecie. Wielu naukowców wychodzi już z założenia, że istnienie pozaziemskich cywilizacji nie jest jedynie wymysłem naszej wyobraźni, a faktem… Że wręcz niemożliwe jest to, że Ziemia jest jedyną zamieszkałą planetą. Podobnie myśli astrofizyk Avi Loeb, czołowy astronom Harvardu przekonuje nas, że musimy całkowicie porzucić myśl o tym, że jesteśmy jedynymi istotami we Wszechświecie… Dokonuje tego za pomocą różnych form przekazu, chociażby w swojej książce Pozaziemskie.

Osobiście nigdy nie wątpiłam w istnienie obcych cywilizacji. Podobnie jak autor książki, o której mowa, uważam, że nie ma takiej możliwości, aby Ziemia była jedyną zamieszkałą planetą, jaka istnieje. W swojej publikacji podjął on próbę wyjaśnienia, czym był tajemniczy obiekt, który pod koniec roku 2017 zauważono z obserwatorium astronomicznego na Hawajach. Dziwny twór, który zyskał nazwę ‘Oumuamua, mógł pochodzić tylko i wyłącznie z innego systemu, nie był na pewno planetoidą i poruszał się po nietypowej orbicie. Naukowcy założyli, że jest to sztuczny obiekt z dalekiego kosmosu i przez lata starali się wyjaśnić wszelkie kontrowersje związane z jego pojawieniem się na niebie.

Avi Loeb w bardzo dosadny i dokładny sposób obala wiele teorii, które różni astronomowie postawili w związku z istnieniem ‘Oumuamua. Poddaje dokładnej analizie każdą hipotezę, rozkładając ją na czynniki pierwsze. Analizuje, chociażby jego tor lotu, odbijanie światła słonecznego, prędkość i jeszcze kilka dodatkowych aspektów. Są to konkretne interpretacje z pogranicza astronomii i fizyki, dlatego nie każdy będzie w stanie się tutaj odnaleźć, ale mimo tego książka ma chwilami również nieco lżejszy wydźwięk. Autor zastanawia się nad pojmowaniem pozaziemskich cywilizacji, snuje wizje tego, jak mogłyby one funkcjonować i jak wyglądałoby nasze pierwsze spotkanie z ich przedstawicielami.

Autor nie stara się nachalnie przekonać czytelników do swoich racji, tylko podchodzi do tematu w sposób bardzo obiektywny. Przedstawia fakty i teorie naukowe, choć wiadomo, że gdzieś tam można dostrzec taki wydźwięk, że to jego analiza jest poprawna i pozostałe teorie zostają obalone. Jest w tym też lekko dostrzegalny aspekt filozoficzny – wszystkie rozmyślania autora, snucie różnego rodzaju wizji, próba dotarcia do czytelnika w nieco inny sposób niż suche fakty naukowe. To dosyć przyjemna mieszanka, która nie przytłacza odbiorcy – zwłaszcza że fizyka jest chyba jedną z najtrudniejszych do zrozumienia dziedzin nauki i wiele osób po prostu boi się sięgać po książki, w której dostajemy surowe zagadnienia i analizy z tego obszaru. Loeb umiejętnie z tego wybrnął i zadbał o zrównoważenie swojego wywodu.

Musicie jednak wiedzieć, że książka ta skupia się przede wszystkim na analizie tego jednego, konkretnego obiektu - ‘Oumuamua. Nie znajdziecie tutaj informacji o innych potencjalnych spotkaniach z pozaziemskimi cywilizacjami, ale warto również zaznaczyć, że ten motyw jest wciąż intensywnie analizowany i badany. W Internecie można znaleźć nawet kilka publikacji naukowych, które analizują wszystko to, o czym w owej książce pisze autor. Książka jest ciekawa, dobrze napisana, posiada w sobie konkretne informacje – zdecydowanie warta polecenia dla wszystkich fanów astronomii i astrofizyki. 

 

Dział: Książki
wtorek, 17 sierpień 2021 15:04

Ostateczne rozwiązanie

„Zaczęła wygasać otwarta wrogość wobec Niemców, którzy z dnia na dzień stali się zbawcami cywilizowanego świata, ponieważ wykrzewiali z niego jeszcze bardziej znienawidzony komunizm.”

Lubię sięgać po książki przedstawiające, jak mogłaby się potoczyć historia, gdyby elementy wejściowe uległy zmianie, doszły lub nie do skutku. Mam wrażenie, że wówczas jeszcze lepiej rozumie się, co faktycznie się wydarzyło. Dostrzega punkty zwrotne, z innego ujęcia wchodzi w analizę przyczyn i skutków. Ciekawie uczestniczy się w lekcjach przeobrażonej w fikcję historii, intrygującej grze, w co by było, gdyby. Jednak mnie nie opuszcza wrażenie, że bez względu na splot znaczących zdarzeń, ludzkość i tak podąża tropem mrocznych cech swojego gatunku.

W „Ostatecznym rozwiązaniu” wchodzimy w zdarzenia z ósmego listopada tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego roku. Do skutku dochodzi, przygotowywany od wielu miesięcy, przez stolarza Georgea Elsera, zamach bombowy. Ginie wówczas elita Trzeciej Rzeszy. Europa tylko początkowo może odetchnąć, że bestii nazizmu ukręcono łeb. Niestety, jak to w polityce bywa, pod oficjalnymi i jawnymi warstwami koncepcji na bieg historii, ukrywają się tajne i spiskowe strategie, o rażącej i bezwzględnej sile, poza honorem i zasadami.

Szalenie dobrze czytało mi się pierwszą część powieści, całkowicie w moim stylu, rewelacyjnie rozłożone napięcie, a dodatkowo wplecenie zaskakującego składnika przeobrażającego znaczenie i wydźwięk incydentu. Ciekawie wbiłam się również w partię przybliżającą zasady funkcjonowania polskiego rządu na uchodźstwie, pospiesznej i niebezpiecznej ucieczki z Francji, kraju szybko poddającemu się faszystowskiej propagandzie, akceptującego funkcję poligonu doświadczalnego dla Niemców. W trzeciej odsłonie chętnie wchodziłam w rozważania Besta o tym, co czeka stary kontynent przy celnie i sprawnie realizowanej wygórowanej ambicjonalnie polityce Heinricha Himmlera, szefa tajnej policji, stawiającego na rozrastający się aparat terroru i eksterminację Żydów.

Kolejne części poznawałam mniej entuzjastycznie, spodziewałam się bardziej spektakularnych przewrotów w przebiegu historii, większego odejścia fikcji od faktów, głębszego zamieszania w politycznym kotle. Sensacyjne nuty tajnych operacji, o ogromnym znaczeniu z punktu widzenia ludzkości, odpowiadały mi, lecz z rozdziału na rozdział łapałam się na tym, że nie kręcą mnie tak, jak bym chciała. Momentami wkradało się nawet znudzenie, a przecież działy się ważne rzeczy. Porucznika Jana Kozielewskiego atrakcyjnie przedstawiono, zdobył moją sympatię, choć niekiedy drażnił infantylizmem i idealizmem. Niemniej, taki obraz młodego człowieka był potrzebny, żeby podkreślić cechy osobowości, dostosowania do okoliczności i wyścigu z czasem. Zakończenie zaskakujące, nie spodziewałam się takiego rozwiązania dziejów Europy, a nawet świata, a także losu kluczowej postaci, spodobały mi się przesłania.

Jeśli lubicie klimaty alternatywnych historii Trzeciej Rzeszy, wskazuję powieść Roberta Harrisa „Vaterland”, tam także sporo nawiązań do wydarzeń, miejsc i postaci historycznych, to barwna i sugestywna wizja europejskiej rzeczywistości lat sześćdziesiątych, w której wciąż funkcjonuje Adolf Hitler.

Dział: Książki
czwartek, 12 sierpień 2021 10:09

Pan Lodowego ogrodu. Księga I

„Pan Lodowego Ogrodu” Jarosława Grzędowicza to seria, która stała się już klasykiem i punktem, który musi zaliczyć każdy fan literatury fantastycznej. Nasłuchałam się samych pozytywów o tej książce, więc gdy nadarzyła się okazja, bezzwłocznie zabrałam się za lekturę. Pragnęłam zatonąć się w ten fantastyczny, inny świat i razem z bohaterem przeżywać niesamowite przygody.
 
Przyznać muszę, że nie mogłam się od tej książki oderwać!
 
Vuko Drakkainen ma przed sobą ważne zadanie. Musi wyruszyć na obcą planetę, a jego wiedza o kulturze, historii czy zwyczajach jej mieszkańców jest znikoma. Jaki jest cel tej wizyty? Musi odnaleźć zaginionych członków ekspedycji i zabrać ich do domu. Vuko wyrusza sam, a wyprawa wzbudza w nim jednocześnie strach i ekscytacje. Nie spodziewa się, że na planecie, na której wyląduje, panuje „wojna bogów”, a z tajemniczej mgły wyłaniają się przedziwne stwory.
 
Podczas wędrówki przez nieznane sobie państwo Vuko spotka wielu wrogów, ale i pozna sprzymierzeńców. Jego misja będzie bardzo niebezpieczna i pełna pułapek, ale nasz bohater nieustępliwie wciąż prze naprzód.
 
Od pierwszych stron zatopiłam się w ten fantastyczny świat wykreowany przez Jarosława Grzędowicza. Cudowny, pełny tajemnic i nieznany. Czytelnik odkrywa go wraz z głównym bohaterem, co jest ogromnym plusem, bo powoli to pusta kartka wypełnia się obrazami, miejscami oraz… ludźmi. Planeta, na którą trafił Vuko, to gratka dla tych, którzy kochają inne, mniej znane kultury. Jarosław Grzędowicz stworzył cudowny, przerażający, dziwny, ale i tak podobny do naszego świat, że aż brakuje mi słów. Mam za sobą dopiero pierwszy tom i aż się boję, co jeszcze autor wymyślił. Co łączy tę daleką planetę z naszą? Zarówno ziemianie, jak i mieszkańcy, których poznaje Dakkainen, kochają władzę. Są jej rządni, łakną jej i uważają, że nigdy nie mają jej za mało. Doprowadza to do wielu konfliktów i sporów, a Vuko znajdzie się w samym środku tego huraganu.
 
Można powiedzieć, że sława Vuko go wyprzedza – powoli wszyscy zaczynają mówić o wędrującym przybyszu z dalekich krain, który kogoś poszukuje. Gdy myślę o bohaterze, na myśl nasuwa mi się taran, który brnie przed siebie, nie omija przeszkód, ale ja powala. Drakkainen taki jest – walczy z potworami i ludźmi. Nie boi się wejść do tajemniczych miejsc czy rozpytywać o zaginionych rodaków szemranych osób. Chociaż wiele fragmentów autor zdecydował się poprowadzić w narracji pierwszoosobowej, oddając głos Vuko, to nadal jest postacią niezwykle tajemniczą. Jednak Grzędowicz z Drakkainena nie robi na siłę bohatera. Wyraźnie zaznacza, że ten odczuwa strach, a jego zdolności walki, orientacji to zasługa małego urządzenia, które umieszczono w jego ciele.
 
Wspomniałam o bohaterze, mistrzowsko wykreowanym świecie i muszę napomknąć coś o fabule i akcji. „Pan Lodowego Ogrodu” to książka, przy której nudzić się nie będziecie, bo Jarosław Grzędowicz już od pierwszych stron rzuca nas w wir akcji. Nie oszczędza on swojego bohatera, wciąż zsyłając na niego przeszkody i problemy.
Dział: Książki