marzec 28, 2024

niedziela, 08 sierpień 2021 22:08

Utracony element

By 
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Nie od dziś wiadomo, że ludzki umysł potrafi płatać figle i to nie tylko w przypadku choroby. Wystarczy zmęczenie, a nawet sugestia, by zmienić nasz obraz widzenia sytuacji. Nie potrzeba do tego osób trzecich, gdyż w naszej naturze leży pragnienie przetrwania, a umysł odgrywa niebanalną rolę – niestety, często sprowadzając nas na manowce. Żyjemy schematycznie, przyjmując za pewnik to, co znane, a więc bezpieczne, dając się złapać w taką pułapkę, jak efekt pierwszego wrażenia czy inne. Tylko jak daleko nasz umysł może nas zwodzić? Jak bardzo możemy się mylić? Gdzie leży granica między zdrowiem psychicznym a szaleństwem?
 
Odpowiedzi na te i wiele innych pytań rodzących się w trakcie lektury, znajdziemy w książce pt. „Utracony element”, autorstwa Adrianny Rozbickiej. Opublikowana nakładem wydawnictwa MOVA publikacja szokuje, dezorientuje i skłania się do zastanowienia nie tylko nad naturą ludzkiego umysłu, ale również nad tym, co my właściwie czytamy i do jakiego gatunku należy zaliczyć książkę – kryminał a może fantasy? Niezależnie od szoku, który przeżywamy podczas lektury i chaosu, który się wkradł już od pierwszych stron, brniemy mozolnie przez kolejne rozdziały, z jednej strony zastanawiając się nad przyczyną takiego masochizmu, z drugiej zaś coraz bardziej wciągając się w opowieść, usilnie zastanawiamy się, o co właściwie w tej historii chodzi.
 
Poznajemy Konstantyna, młodego mężczyznę pochodzącego z krakowskiej Huty, mieszkającego od wielu lat w Londynie. Udało mu się zrobić karierę w firmie brokerskiej zajmującej się doradztwem inwestycyjnym, jest przystojny, bogaty, może przebierać w kobietach, prowadzi też wystawny tryb życia, choć tak naprawdę skoncentrowany na karierze nie ma nawet czasu na podtrzymywanie znajomości. Nie jest lubiany, bo zupełnie o popularność i sympatię nie zabiega, udało mu się zdobyć tylko jednego przyjaciela. Dość osobliwego o zupełnie odmiennej posturze, osobowości czy ambicjach, Gramma. Bezrobotny syn portiera o mało atrakcyjnej aparycji i zerowych oczekiwaniach wobec życia uzupełnia niejako Konstantyna i świetnie się razem czują, w żadnej mierze ze sobą nie rywalizując.
 
To wygodne życie Konstantyna rozsypuje się w ciągu kilku chwil niczym domek z kart. Kiedy pewnego dnia wychodzi z pracy, zatrzymuje się przy nim piękna dziewczyna, wciskając mu do kieszeni tajemniczy przedmiot. Mężczyzna usilnie zastanawia się, skąd może ją znać, ale przede wszystkim uderza go strach dziewczyny, a zanim zdąży zainterweniować, nieznajoma znika. Wkrótce Konstantyn ma szansę przekonać się, jak to jest, kiedy w jednej chwili rozpada się życie niczym domek z kart. Wkrótce po ucieczce dziewczyny sam rzuca się do biegu, gdyż jest ścigany przez podejrzanie wyglądających typów. Kiedy jednak później weryfikuje zdarzenia z zapisem kamery – jest na dworze sam. To nie koniec zaskoczeń, bo okazuje się, że w miejscu pracy nie poznaje go portier, jego przepustka nie działa, co więcej, nie ma go nawet na liście zatrudnionych pracowników, a szef odkłada telefon od niego, myśląc, że to pomyłka. Nie może się też skontaktować z żadnym z klientów, a jego dom przypomina pobojowisko.
 
Jednak straty materialne są niczym. Najgorsze, że wszystko wskazuje na to, że w niebezpieczeństwie znajduje się Gramm. Mimo starań, Konstantyn nie może go odnaleźć, jedyną wskazówką może być pocztówka. Czy to wystarczy, by uratować przyjaciela? Czy Gramm faktycznie znajduje się w niebezpieczeństwie? O co chodzi w przypadku Yumy, młodej kobiety cudem wyleczonej z raka, która krótko po uzdrowieniu zaczyna słyszeć głosy? Jaki jest cel pojawiającego się na drodze Konstantyna sławnego włoskiego neurochirurga i psychiatry? Co jest prawdą, a co wytworem umysłu bohatera.
 
Historia opisana z perspektywy trzech bohaterów zaskakuje, ale też dezorientuje. Długo nie możemy zrozumieć, o co naprawdę w niej chodzi, ilość wątków i osób sprawia, że zaczynamy się w niej gubić. Jednak zainteresowanie tym, by odkryć prawdę, jest ogromne i nie możemy oderwać się od lektury, aż do ostatniej strony. I choć w powieści znajdziemy dużo medycznej terminologii, choć niektóre wątki czy sceny wydają się zbędne, to książka jest jedną z tych, o których się długo myśli, analizuje i zastanawia się, co jeszcze przeoczyliśmy.
Czytany 812 razy
Więcej w tej kategorii: « Pogranicznik Matnia »