Rezultaty wyszukiwania dla: komiks
Sandman Uniwersum. Kraina koszmarów. Szklany dom. Tom 2
Witajcie z powrotem w świecie, gdzie sny mają zęby, a koszmary noszą okulary przeciwsłoneczne. Drugi tom „Kraina koszmarów” z serii Sandman Uniwersum to kontynuacja mrocznej podróży zapoczątkowanej przez Jamesa Tyniona IV, który z pietyzmem rozwija dziedzictwo Neila Gaimana. Jeśli pierwszy tom był jak szept z zaświatów, to „Szklany dom” przypomina krzyk niesiony przez zakurzone korytarze Śnienia – nieco bardziej chaotyczny, ale nadal intrygujący.
Koszmar z zębami zamiast oczu – czyli Koryntczyk – wraca, by kontynuować swoją krwawą misję. Tropiąc tajemniczego Uśmiechniętego Człowieka, przemierza świat jawy i snu, zahaczając o siedziby korporacji, podziemne kluby i... tajemnicze domy z przeszłością. Nie jest sam – na jego drodze stają m.in. Ken, żyjący teraz hedonistycznym życiem w Kalifornii, Max, funduszowy nerwus z problemami moralnymi, oraz Tesalia, czarownica, która jak zwykle wie więcej, niż mówi.
Choć fabularnie historia wciąż krąży wokół śledztwa i próby rozwikłania zagadki śmierci Madison Flynn, to tym razem więcej tu dygresji, nowych wątków i... zamieszania. Tynion nie idzie po linii prostej, raczej kreśli spirale, które czasem prowadzą do ciekawych miejsc, a czasem po prostu zawracają.
Nie ukrywam – po pierwszym tomie miałem wysokie oczekiwania. Tam wszystko działało jak dobrze naoliwiony mechanizm: klimat, narracja, symbolika, postaci. Tutaj... jest inaczej. Momentami zbyt wiele dzieje się naraz, przez co fabuła traci swój rytm, a pewne wątki wydają się wprowadzone „na doczepkę”. Pojawia się sporo nowych postaci, część ciekawa, część niekoniecznie zapadająca w pamięć.
Ale! Nadal jest tu to, za co kochamy Sandmana: magia, groza, poetyka snu, mitologia przeplatająca się z nowoczesnością. Tesalia jak zwykle elektryzująca. Koryntczyk – przerażająco fascynujący. Ilustracje autorstwa Lisandro Estherren i innych rysowników – surowe, niepokojące, z doskonałym wyczuciem atmosfery.
Co ciekawe, sama tajemnica przestaje być głównym motorem napędowym – ważniejsze staje się obserwowanie postaci, ich interakcji i wewnętrznych rozterek. To trochę jak jazda nocą po nieznanej drodze – może nie wiemy, dokąd dokładnie zmierzamy, ale nie możemy przestać patrzeć przez okno.
„Szklany dom” to tom pełen sprzeczności. Z jednej strony kontynuacja mrocznego, intrygującego uniwersum zbudowanego przez Gaimana i rozwijanego przez Tyniona z dużą pieczołowitością. Z drugiej – opowieść, która chwilami gubi narracyjny rytm i rozprasza się w nadmiarze pomysłów.
To komiks zdecydowanie dla dorosłych – pod względem tematyki, nastroju i narracji. Dla fanów Sandmana – pozycja obowiązkowa, choć z lekką adnotacją: „nieco mniej wdzięku, nieco więcej chaosu”. Ale w końcu – czy nie taki właśnie powinien być koszmar?
Włoski Skarbiec tom 5
Jeśli kochacie klasyczne disnejowskie komiksy, ale w nieco bardziej wyrafinowanej, kolekcjonerskiej odsłonie – „Włoski Skarbiec” jest serią właśnie dla was. Piąty tom, poświęcony twórczości Giorgio Cavazzano, to prawdziwa gratka zarówno dla wiernych fanów kaczych przygód, jak i dla tych, którzy po prostu cenią sobie dobrą rozrywkę w wyjątkowej oprawie. Bo tu nie chodzi tylko o fabułę – tu liczy się także styl, forma i pasja, z jaką komiksy zostały stworzone.
Tom piąty Włoskiego Skarbca to zbiór komiksów z lat 2006–2007, w których Cavazzano wchodzi na pełne obroty. Historie są dynamiczne, pełne akcji, humoru i lekkiego szaleństwa – czyli dokładnie to, za co czytelnicy pokochali disnejowskie przygody.
Na kartach tego tomu spotkacie m.in.:
- Kaczora Donalda w kilku niecodziennych rolach – jako superbohatera, agenta specjalnego i oczywiście wiecznie pechowego poszukiwacza pracy.
- Myszkę Miki, który próbuje rozwikłać tajemnicę Władcy chmur – historia z dreszczykiem i nutą science fiction.
- Starego Trotyla – nieco zapomnianego, ale niezwykle barwnego bohatera sprzed lat, który powraca w pełnej krasie.
- Czarnego Piotrusia, któremu ewidentnie nie służą rankingi złoczyńców (i to z humorem!).
- Słynną 313-kę Donalda, która doczekała się własnej fabularnej ody – i słusznie!
Na szczególną uwagę zasługuje też opowieść rozgrywająca się w ukochanej Wenecji Cavazzano. Jest tu nieco nostalgii, trochę czystej fantazji i przepiękne kadry, które aż proszą się o zatrzymanie wzroku na dłużej.
Zastanawialiście się co wyróżnia „Włoski Skarbiec”? Moim zdaniem fakt, że każdy tom to małe dzieło edytorskie. Twarda oprawa, estetyczne wydanie, a przede wszystkim dodatki: teksty krytyczne, ciekawostki, oryginalne szkice i komentarze z warsztatu twórcy. Te detale sprawiają, że czytelnik ma poczucie, że nie tylko obcuje z komiksem, ale także z historią jego powstawania.
Historie w tomie są różnorodne – od szalonych, przez sentymentalne, aż po klasycznie przygodowe. Mnie osobiście najbardziej ujęła opowieść o Donaldzie, która pokazuje go z trzech stron – jako nieudacznika, agenta i superbohatera. Świetnie rozegrany motyw, zabawny finał i lekka autoironia.
Jedyna drobna łyżka dziegciu? Wspomnienie o komiksie Cavazzano inspirowanym „1900: Człowiek legenda” Baricco i Tornatorego, którego – niestety – nie uświadczymy w tym tomie. Po zobaczeniu kilku plansz i przeczytaniu opisu apetyt tylko rośnie. Może kiedyś?
Piąty tom „Włoskiego Skarbca” to hołd złożony kunsztowi Giorgio Cavazzano – jednemu z najważniejszych disnejowskich rysowników wszech czasów. Komiksy tu zebrane to pokaz siły klasycznej narracji graficznej, która łączy pokolenia.
Dla fanów Donalda, Myszki Miki i całej ferajny – pozycja obowiązkowa. Dla miłośników komiksu w ogóle – pięknie wydana perełka, której miejsce zdecydowanie powinno być nie tylko na półce, ale też w rękach. Bo czyta się to z ogromną przyjemnością.
A jeśli jeszcze nie zaczęliście tej serii – spokojnie. Da się to szybko nadrobić. I naprawdę warto!
Zapowiedź: Cały ten Marvel
Zdobywca nagrody Eisnera dla najlepszej książki związanej z komiksami.
Pierwszy kompletny przegląd liczącej aż pół miliona stron historii wydawnictwa Marvel Comics.
Cały ten Marvel. Książka autorstwa uznanego eksperta, który przeczytał wszystkie 27 tysięcy komiksów o superbohaterach Marvela już 4 czerwca w księgarniach.
Hellblazer. Paul Jenkins. Tom 2
John Constantine powraca. W trenczu, z papierosem, z wiecznie zmęczonym spojrzeniem i jeszcze bardziej zmęczoną duszą. W drugim tomie swojej opowieści spod pióra Paula Jenkinsa znów będzie musiał zmierzyć się z demonami – zarówno tymi z innych wymiarów, jak i tymi wewnętrznymi. To Hellblazer w pełnej krasie: brudny, mroczny, melancholijny. I całkiem piekielnie dobry.
„Hellblazer. Tom 2” w wykonaniu Paula Jenkinsa to kontynuacja zbiorczej edycji przygód kultowego brytyjskiego maga. Tym razem dostajemy jedenaście historii – od jednozeszytowych nowelek po rozbudowane pięcioczęściowe opowieści. Constantine zostaje wezwany na farmę w Yorkshire, gdzie dzieją się rzeczy co najmniej niepokojące, a w tle przewijają się legendy arturiańskie, celtyckie duchy, wilkołaki, opętania i stare, magiczne długi, które domagają się spłaty. Obok wątków fantasy i horroru pojawiają się także opowieści bardziej przyziemne – o relacjach rodzinnych, miłości, samotności i odpowiedzialności.
To Constantine w pełnym spektrum: raz zadziorny cwaniak z pubu, innym razem zmęczony życiem człowiek, który mimo wszystko próbuje zrobić coś dobrego. Choć zwykle za późno.
Paul Jenkins nie próbuje być drugim Ennisem. I dobrze. Zamiast iść w szok, wybiera ton bardziej refleksyjny – choć nie rezygnuje przy tym z typowego dla serii brudu i piekielnego ciężaru. Najmocniejszą stroną tego tomu jest właśnie różnorodność: od klasycznych ghost stories, przez arturiańskie reinterpretacje, po kameralne dramaty. I to działa – w większości.
Nie wszystkie historie są równie dobre. „Rozpaczliwie szukając czegoś” czy ckliwe „Powiedz mi” to przykłady, gdzie scenariusz i warstwa graficzna nie do końca się zgrywają, a pastelowa kreska Pope’a w Hellblazerze to jednak... spory dysonans. Ale są to potknięcia na tle naprawdę solidnej całości.
Wizualnie album trzyma się stylistyki znanej fanom serii – nie jest pięknie, ale ma być klimatycznie. Phillips, Adlard, Pleece – wszyscy dobrze czują ten świat. Ten Londyn, w którym magia nie błyszczy, tylko cuchnie. Gdzie klątwy są tak samo naturalne jak brudna herbata i przemoczony płaszcz. Czuć też więź Jenkinsa z tą postacią – Constantine jest tu bardziej człowiekiem niż bohaterem. Znowu coś spieprzy, znowu ktoś przez to zginie. Ale pójdzie dalej.
„Hellblazer. Paul Jenkins. Tom 2” to kawał porządnego komiksu. Może nie genialnego, może nie przełomowego – ale bardzo równego i satysfakcjonującego. Dla miłośników Johna to kolejna obowiązkowa cegiełka do kolekcji. Dla nowych czytelników – może nie najlepszy punkt wejścia, ale na pewno solidny dowód na to, że seria po latach nadal ma sens i serce.
Jenkins nie zmienia reguł gry, ale wie, jak w nią grać. I gra bardzo dobrze. Constantine znów przegrał kilka bitew, zyskał kolejne blizny i stracił parę złudzeń. Ale nadal walczy. I za to go uwielbiamy.
Lasy Opalu
Jeśli macie ochotę zanurzyć się w klasycznej, pełnej magii opowieści fantasy, gdzie dzielni bohaterowie walczą z tyranią, a nad światem wisi cień przepowiedni – „Lasy Opalu” to wybór niemal podręcznikowy. Christophe Arleston, twórca „Lanfeusta z Troy”, zabiera nas tym razem do krainy Opalu – świata pełnego gęstych lasów, legend, magicznych kamieni i... bardzo znanych motywów.
Fabuła rozpoczyna się w niewielkiej osadzie, gdzie poznajemy Darko – syna mistrza szkłodzieja. Z pozoru zwyczajny chłopak szybko okazuje się kimś znacznie ważniejszym. Zgodnie z przepowiednią to właśnie on ma moc, by obalić skorumpowany porządek Pięciu Królestw rządzonych przez chciwych Kapłanów Światła. W jego podróży towarzyszą mu nietuzinkowi bohaterowie: bard Urfold, piękny i zwinny Sleilo oraz budzący grozę Ghörg. Razem ruszają w drogę, by sprowadzić wygnanych Tytanów i wyzwolić świat spod jarzma religijnej tyranii.
Pierwsze, co rzuca się w oczy – to dobrze znane schematy. Młody wybraniec z małej wioski? Jest. Mistyczna przepowiednia? Obecna. Dziwaczni towarzysze podróży i Wielka Misja? Jak najbardziej. I choć brzmi to jak zlepek klisz z każdej fantastycznej epopei, Arleston z wprawą balansuje na granicy hołdu i powielania. Narracja prowadzona jest sprawnie, akcja płynie gładko, nie brakuje dynamicznych scen, momentów napięcia i odrobiny humoru. Jasne – nie ma tu nic, co mogłoby zaskoczyć fanów gatunku, ale całość broni się solidnym tempem i lekkim tonem. Komiks daje po prostu czystą rozrywkę – bez zadęcia, za to z dużą dawką przygody.
Graficznie? Philippe Pellet serwuje nam rysunki, które pasują do opowieści, ale czasem brakuje im lekkości czy polotu znanego z „Lanfeusta”. Bywają ujęcia nieco chaotyczne albo zbyt statyczne, ale ogólnie – klimat jest. Lasy, magia, pancerze i urokliwe kadry – wszystko, czego potrzeba w porządnej fantasy. Trzeba jednak zaznaczyć, że jest to komiks raczej dla fanów gatunku niż poszukiwaczy nowości. Jeśli oczekujesz fabularnych twistów czy łamania schematów – lepiej poszukać gdzie indziej. Za to jeśli chcesz odpocząć przy czymś klasycznym, sprawdzonym i... po prostu fajnym – warto dać „Lasom Opalu” szansę.
„Lasy Opalu” to otwarcie serii, które nie odkrywa Ameryki na nowo, ale sprawnie wykorzystuje znane motywy fantasy. Przygoda, magia, walka dobra ze złem i wybraniec z przepowiedni – wszystko to znajdziemy w pierwszym tomie. Choć brak tu oryginalności, klimat historii i tempo opowieści potrafią wciągnąć. To propozycja dla tych, którzy tęsknią za „klasycznym” fantasy – z nutą humoru, przygodą w tle i sympatyczną bandą bohaterów. Dobre wydanie, solidna narracja, przyzwoite ilustracje. Nie hit, ale bardzo przyjemny wstęp do serii.
Amazing Spider-Man Epic Collection. Saga klonów
„Saga klonów” to jedno z najbardziej rozpoznawalnych i kontrowersyjnych wydarzeń w historii Spider-Mana. Zapoczątkowane jeszcze w latach 70., a rozbudowane i przekształcone w latach 90. XX wieku w wielowątkową, intensywną narrację. Wydawnictwo Egmont Polska zdecydowało się na publikację pierwszego tomu tej historii w ramach serii Amazing Spider-Man Epic Collection. gromadząc w jednym, imponującym objętościowo albumie komiksy pierwotnie wydane w różnych seriach pajęczego uniwersum. Efektem jest pozycja istotna zarówno dla fanów klasyki, jak i dla czytelników pragnących zrozumieć fundamenty, na których zbudowano późniejsze narracje dotyczące Petera Parkera i Bena Reilly’ego.
O czym opowiada „Saga klonów”?
Historia rozpoczyna się dramatycznym spotkaniem Petera Parkera z Benem Reillym – mężczyzną, który jest jego genetycznym bliźniakiem, stworzonym wiele lat wcześniej przez szalonego naukowca Milesa Warrena (znanego jako Jackal). Wydawało się, że klon zginął, tymczasem powraca po pięciu latach nieobecności. Wydarzenie całkowicie burzy emocjonalną i psychologiczną równowagę głównego bohatera. Reilly, przywdziewając strój Scarlet Spidera, podejmuje własną walkę z przestępczością. Jego drogi wielokrotnie krzyżują się ze ścieżkami Petera.
Na tle osobistego kryzysu Parkera rozwija się szereg dramatycznych wydarzeń. Pojawiają się nowi przeciwnicy i dawni znajomi – między innymi Venom, Daredevil czy tajemniczy Judasz Podróżnik (Judas Traveller), który obserwuje i analizuje działania obu Spider-Manów, otaczając się grupą równie enigmatycznych współpracowników. To wszystko prowadzi do stopniowego pogłębiania pytań o tożsamość, człowieczeństwo i sens życia, zarówno w kontekście klona, jak i jego pierwowzoru.
Analiza i refleksje
Narracja komiksowa zawarta w pierwszym tomie Saga klonów stanowi interesujące połączenie intensywnej akcji i introspektywnej, psychologicznie pogłębionej fabuły. Szczególnie zasługuje na wyróżnienie wątek Bena Reilly’ego. Choć genetycznie identyczny z Peterem – zmaga się z fundamentalnym pytaniem o prawo do samostanowienia i pragnieniem stworzenia własnej tożsamości. Prowokuje to do rozważań natury egzystencjalnej: czy bycie klonem oznacza automatycznie bycie „mniej” człowiekiem?
Równocześnie w postaci Petera obserwujemy erozję emocjonalnej stabilności – zderzenie z przeszłością, z narastającym poczuciem dezorientacji i rosnącym ciężarem odpowiedzialności. Autorzy – w szczególności J.M. DeMatteis, znany z „Ostatnich łowów Kravena” – świadomie eksponują napięcia emocjonalne. Prezentują bohaterów jako jednostki zmagające się z własnymi słabościami i dylematami moralnymi.
Graficznie tom stoi na wysokim poziomie. Rysownicy tacy jak Mark Bagley, Sal Buscema czy Steven Butler oferują dynamiczne, a zarazem spójne wizualnie kadry, które dobrze korespondują z wielowątkową strukturą fabularną. Styl lat 90. jest tu wyczuwalny – nieco bardziej ekspresyjny, z charakterystyczną kreską i kolorystyką – lecz mimo tego nadal broni się jako estetyka pełnoprawna i rozpoznawalna.
Znaczenie edytorskie i wydawnicze
Wydanie przygotowane przez Egmont Polska jest solidne i skierowane do kolekcjonerów oraz miłośników klasyki. Zawartość obejmuje zeszyty „Web of Spider-Man” #117–119, „Amazing Spider-Man” #394–396, „Spider-Man” #51–53, „Spectacular Spider-Man” #217–219 i „Spider-Man Unlimited” #7. Są to kluczowe epizody wprowadzające tytułową sagę. Budują podwaliny pod jej dalsze rozwinięcie, które w oryginalnych wydaniach amerykańskich liczy kilkadziesiąt zeszytów.
Czytelnik otrzymuje więc esencję wydarzeń, ale także pretekst do zadania pytania o kontynuację – zarówno w kontekście publikacji kolejnych tomów Epic Collection, jak i możliwości wydania całości Clone Saga w oparciu o pełne, jedenastotomowe wydanie amerykańskie.
Podsumowanie
Amazing Spider-Man Epic Collection: Saga klonów to publikacja, która ma bardzo atrakcyjną formą wizualną. To komiks dla prawdziwych miłośników Spider-Mana. Wydanie ma charakter wprowadzający, lecz jednocześnie wystarczająco treściwy, by stanowić samodzielny punkt wyjścia dla dalszego poznawania jednego z najbardziej złożonych okresów w historii pajęczego uniwersum. Warto, by znalazł się na półce każdego czytelnika, który zdaje sobie sprawę, że również komiksy mogą przekazywać głębsze historie.
Zapowiedź: Agatha Christie. Spotkanie w Bagdadzie
Kolejna niezwykła powieść Królowej kryminału umiejscowiona w egzotycznej scenerii Bliskiego Wschodu.
Gwiazda pustyni. Tom 1
Klimatyczny Dziki Zachód to wspaniałe tło dla komiksowej historii. Zemsta i tajemnice skrywane na pustkowiach – oto kwintesencja albumu „Gwiazda pustyni”. Opowieść, autorstwa Stephena Desberga i Enrica Mariniego, to jeden z najbardziej uznanych europejskich westernów w historii komiksu. Opowieść o stracie, gniewie i podróży w nieznane przyciąga czytelnika doskonałą fabułą, i klimatyczną kreską. Czy warto sięgnąć po ten tytuł? Zdecydowanie tak!
Matt Montgomery to ustatkowany urzędnik Ministerstwa Obrony w Waszyngtonie. Mężczyzna prowadzi uporządkowane życie. Wszystko zmienia się w jednej chwili, gdy jego żona i córka zostają brutalnie zamordowane. Wobec braku postępów w oficjalnym śledztwie, Matt postanawia sam wymierzyć sprawiedliwość. Wyrusza na Dziki Zachód, gdzie czeka go konfrontacja z mordercami oraz własnymi demonami. Jego podróż staje się krwawą vendettą, ale także testem dla bohatera. Im bardziej zagłębia się w mroczne zakamarki amerykańskiej prerii, tym więcej odkrywa o sobie i świecie, w którym sprawiedliwość jest tylko złudzeniem.
„Gwiazda pustyni” to brutalna, ale jednocześnie niesamowicie klimatyczna opowieść. To komiks, który nie idealizuje Dzikiego Zachodu – wręcz przeciwnie, ukazuje go w pełnym zepsuciu, gdzie śmierć i przemoc są codziennością. Fabuła, choć oparta na klasycznym motywie zemsty, nie jest banalna. Desberg mistrzowsko prowadzi narrację. Stopniowo odkrywa kolejne warstwy historii. Główny bohater nie jest typowym herosem. To człowiek rozdarty między chęcią odpłaty a własnym sumieniem. Jest postacią zdecydowanie ludzką, a przez to też i niezwykle barwną, wielowymiarową.
Ilustracje Mariniego to prawdziwe arcydzieło. Realistyczna kreska, dbałość o detale i fenomenalne przedstawienie surowego świata Dzikiego Zachodu sprawiają, że kadry komiksu przypominają sceny z najlepszych westernów filmowych. Każdy kadr tchnie klimatem dzikiej, bezwzględnej krainy, a dynamika rysunków buduje napięcie na każdej stronie.
Jeśli miałbym wskazać słabszy punkt, byłoby nim miejscami nierówne tempo akcji. Niektóre wątki mogły zostać bardziej rozwinięte. Niektóre epizody rozgrywają się zbyt szybko. Nie odbiera to jednak przyjemności z lektury. Sama historia wciąga i nie pozwala oderwać się od albumu.
„Gwiazda pustyni” to komiks, który powinien znaleźć się na półce każdego fana westernów. Jest dojrzałą opowieścią graficzną, a takich na rynku europejskim zdecydowanie brakuje. To historia o mrocznej stronie człowieka, jego żądzy zemsty i dążeniu do sprawiedliwości. W świecie, gdzie prawo należy do tych, którzy trzymają broń trzeba o nią zawalczyć samemu. Moim zdaniem to świetny komiks. Brutalny, wciągający i pięknie zilustrowany – zdecydowanie warto po niego sięgnąć!
Amazing Spider-Man Epic Collection. Skradzione życie
Od dawna marzył mi się klasyczny Spider-Man. Taki bez żadnych wymyślnych udziwnień — po prostu człowiek-pająk z sąsiedztwa. To właśnie miałam nadzieje znaleźć w epickiej kolekcji „Amazing Spider-Man. Skradzione życie”. Czy znalazłam?
Peter Parker nigdy nie miał łatwego życia, ale wydarzenia przedstawione w "Skradzionym życiu" wystawiają go na prawdziwą próbę. To tom, który zamyka pewien etap i otwiera drogę do kolejnych dramatycznych zwrotów akcji. Fani Spider-Mana otrzymują tutaj mieszankę powrotów dawnych wrogów i niespodziewanych wydarzeń, które wstrząsną pajęczym uniwersum.
O czym jest komiks?
Peter Parker zmaga się wrogami w postaci Hulka czy Venoma, ale także z czymś znacznie bardziej skomplikowanym – powrotem swoich rodziców, których uważano za zmarłych. Jakby tego było mało, na scenę wkracza Sęp, który zdobywa szansę na odzyskanie młodości kosztem Spider-Mana. To wydarzenie staje się katalizatorem dla serii dramatycznych wydarzeń, które odbijają się na psychice Petera. Komiks zabiera czytelnika w emocjonalną jazdę bez trzymanki, w której granica między bohaterem a jego demonami zaczyna się zacierać.
Moja opinia i przemyślenia
"Skradzione życie" to komiks, który pokazuje Spider-Mana na skraju wytrzymałości. Scenariusz, autorstwa m.in. Davida Micheliniego i J.M. DeMatteisa, umiejętnie buduje napięcie i prowadzi nas przez kolejne dramatyczne wydarzenia. Wprowadzenie wątku rodziców Petera jest intrygujące, choć jego finał może nie wszystkim przypaść do gustu.
Pod względem wizualnym mamy do czynienia z klasyką lat 90. – dynamiczne kadry, wyraziste sceny walki i charakterystyczny styl Marka Bagleya czy Sala Buscemy. To solidna historia graficzna, która dobrze oddaje ducha tamtych czasów. Momentami fabuła jest nieco chaotyczna, ale nadrabia to emocjami i nieustającym napięciem. Choć muszę przyznać, że wciąż brakowało mi tych krótkich epizodów z ciekawymi przygodami, nie wpływającymi na losy całego świata.
Podsumowanie
"Amazing Spider-Man Epic Collection. Skradzione Życie" to album, który nie zawodzi fanów. To solidny komiks, który dostarcza pełnych akcji scen i dramatyzmu. Choć nie wszystkie wątki są rozegrane perfekcyjnie, to jednak całość angażuje i pozostawia po sobie ślad. Dla fanów Spider-Mana – moim zdaniem to pozycja obowiązkowa!
Strażnicy Galaktyki. Ostatnia anihilacja. Tom 3
Kosmiczna saga dobiega końca! "Strażnicy Galaktyki. Ostatnia Anihilacja" to trzeci i ostatni tom serii Marvel Fresh o najbardziej nietypowej drużynie bohaterów. Al Ewing zabiera nas w pełną akcji i magii podróż, która połączy superbohaterów, mutantów i legendy Marvela w jednym wielkim widowisku. Czy finał tej opowieści spełnia oczekiwania?
Strażnicy Galaktyki to już nie tylko grupa wyrzutków – to prawdziwi bohaterowie wszechświata. Tym razem mierzyą się z prastarą, magiczną siłą, która chce podporządkować sobie całą galaktykę. W ich walce pomagają mutanty ze stacji S.W.O.R.D., cesarz Hulkling i Wiccan oraz uzbrojony po zęby Cable. Na drodze staje im jednak nie kto inny jak Dormammu – jeden z najpotężniejszych wrogów Marvela. Czy zjednoczone siły bohaterów wystarczą, by powstrzymać ostatnią anihilację?
Al Ewing po raz kolejny udowadnia, że potrafi pisać kosmiczne historie z rozmachem. "Ostatnia Anihilacja" to epickie widowisko, pełne bitew, magii i dramatycznych zwrotów akcji. Bohaterowie nie mają chwili wytchnienia – tempo historii jest szybkie, a stawki nieustannie rosną. Momentami może to powodować przesyt, jednak dynamika akcji i dobrze poprowadzone wątki fabularne sprawiają, że trudno się oderwać od lektury.
Warto zwrócić uwagę na szerszy kontekst wydarzeń. Mutanci z Marsa (Arrako), Wakanda jako kosmiczne imperium – te elementy dodają historii głębi i pokazują ewolucję uniwersum Marvela. Fani crossoverów będą usatysfakcjonowani, zwłaszcza że w albumie znalazły się zeszyty "Cable: Reloaded" czy "The Last Annihilation: Wakanda".
Strona wizualna komiksu również jest imponująca. Juan Frigeri, German Peralta i Stefano Caselli oddają w pełni dynamikę kosmicznych bitew i mistycznych starć. Kolorystyka jest intensywna, kadry szczegółowe, a sceny akcji spektakularne. Wizualnie to prawdziwa uczta dla fanów space opery.
"Strażnicy Galaktyki. Ostatnia Anihilacja" to widowiskowe zakończenie runu Ala Ewinga. Nie jest to historia idealna – czasem natłok wydarzeń przytłacza, a skala konfliktu wydaje się nieco przesadzona. Jednak dla fanów Strażników, kosmicznych bitew i Marvelowskich crossoverów to pozycja obowiązkowa. Ewing dostarcza spektakularnego finału, który zamyka pewien rozdział i zostawia miejsce na przyszłe opowieści. Warto przeczytać, choć w sercach niektórych fanów saga Abnetta i Lanninga z pewnością wciąż pozostanie niedoścignionym ideałem.