Rezultaty wyszukiwania dla: powieść kryminał
Wilcze kobiety
Komisarze: Daniel Laszczak i Roman Then prowadzą sprawę przeciwko Adrianowi Sieradzkiemu, trzęsącemu lokalnym półświatkiem. Jak bywa w przypadkach ustawionych osób, brakuje im solidnych dowodów i pewności, że ci, którzy obiecali zeznawać, rzeczywiście to zrobią. Niespodziewanie na progu komisariatu staje Unisława Sarat, była kochanka Pastora, zdecydowana dorzucić brakujące zeznania. Jednak... ktoś nieustannie podąża tropem kobiety, a ona sama po kilku dniach znika. Policja z kolei odnajduje zmasakrowane zwłoki młodszego z Sieradzkich- Artura, na czas pobytu brata w więzieniu trzymającego pieczę nad jego interesem. Wszystkie tropy prowadzą do Uny, jako tej, która miała wiele powodów, aby zemścić się na owej rodzinie...
Gdzie zaczyna się prawda, a kończy kłamstwo? I czy Unisława naprawdę jest ofiarą? A może tylko chce odciągnąć od siebie uwagę śledczych... ?
Należało od razu przywołać maskę, za którą Una przez tyle lat się chroniła. Tępa, bezmyślna, pusta. Una wiedziała, że ludzie tak o niej myślą, i cieszyła się z tego. Oznaczało, że dobrze grała swoją rolę. Nie okazuj, że cię zraniono, że czujesz się upokorzona. Nie zdradź się z bólem, rozpaczą, a nawet rozbawieniem. Wtedy cię nie dosięgną.
Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest magnetyczna okładka. Chyba nic bardziej nie przyciąga wzroku niż połączenie zimowego krajobrazu, pięknej kobiety oraz równie majestatycznego stworzenia- wilka. Do tego dodajmy tylko intrygujący tytuł i już mamy połowę sukcesu. A czy pod tym pięknym frontem kryła się równie dobra treść? Owszem.
Kiedy rozpoczęłam swoją przygodę z lekturą, lekko obawiałam się, że zdecydowałam się na coś, co nie należy do kręgu moich zainteresowań. Po opisie można wywnioskować, iż to historia krążąca wokół gangsterów, narkotyków, prostytucji, etc. I owszem, po części tak jest, jednak owa tematyka nie zdominowała fabuły. Ważniejszym stało się rozwiązanie sprawy morderstwa młodszego Sieradzkiego, i -oczywiście- odnalezienia Uny. Całej i zdrowej.
Ogromny plus dla pani Greń za stworzone postacie. Bohaterowie jawią nam się niczym ludzie z krwi i kości, a rozmowy prowadzone między sobą jedynie tego dowodzą. W odpowiednich sytuacjach pozwalają sobie na luźną wymianę zdań, często wywołując tym samym uśmiech na twarzy czytelnika (szczególnie, gdy riposta jest celna), w innych zaś zachowują odpowiednią powagę. Pełen profesjonalizm. Emocje są rzeczywiste, nie papierowe, dzięki czemu dużo łatwiej wczuć się zarówno w śledztwo, jak i inne, toczące się na kartach książki wydarzenia.
Na nudę nie można tu narzekać; akcja toczy się wartko, a w każdym kolejnym rozdziale czeka na czytelnika nowe zaskoczenie. Tajemnice rozwiązywane są powoli, lecz systematycznie. Autorka nie nuży odbiorcy zbyt długimi opisami otoczenia czy kolejnych, wchodzących na scenę postaci. Wszystko dzieje się we własnym rytmie. Zakończenie było dla mnie ogromnym szokiem; może nie tyle sam finał, co raczej... rodzaj relacji, jaka połączyła ostatecznie braci. Jako że Wilcze kobiety to już czwarty tom cyklu, można by się obawiać, że ciężko będzie wbić się w całą, toczoną już wcześniej opowieść. Nic bardziej mylnego- odnoszę wrażenie, że książki można czytać bez połączenia "tom po tomie", a mimo to żadna równowaga nie zostanie zachwiana. I ostatecznie uzyskujemy odpowiedź, dlaczego pani Greń wybrała akurat taki tytuł dla kolejnej części- wilcze kobiety. Kobiety, które walczą o swoje dobro. Które chronią "młode" przed brutalnym światem. Kobiety, które poświęcają się w całości.
Teraz już wiem, że warto sięgnąć po poprzednie części Wiślańskiego cyklu, i z pewnością to zrobię. Hanna Greń udowodniła, że o "męskich sprawach" kobieta może pisać równie dobrze, o ile nie lepiej. A lepszej zachęty nie trzeba, prawda?
Cienie
Piąta część cyklu “Komisarz Jakub Mortka” to dowód na to, że Chmielarz jak wino - im starszy, tym lepszy. I chociaż “Podpalacz” ustawił poprzeczkę moich oczekiwań bardzo wysoko, “Cienie” niczym Siergiej Bubka poszybowały jeszcze wyżej.
Zaczyna się banalnie: podwójne zabójstwo - zastrzelone matka i córka. Na miejsce przybywa Mortka, tylko po to, by dowiedzieć się, że strzały oddano z pistoletu Kochana. I od tego momentu akcja się rozkręca.
W powieści jest wszystko - morderstwa, odnajdywanie zwłok po latach, gwałty, lobbing... Zdawać by się mogło, iż autor podczas pracy “przeleciał” połowę części szczególnej (tej opisującej poszczególne przestępstwa) kodeksu karnego, łącząc wszystko w trzymającą w napięciu opowieść. Lekkość i logika z jaką Chmielarz łączy poszczególne wątki to istny majstersztyk. A dodając do tego jego rozeznanie zarówno w procedurze karnej, jak i zasadach kryminalistycznych, można już tylko bić brawo na stojąco, bo akurat merytoryczna warstwa kryminałów najczęściej kuleje. Tu jest inaczej - autor, nie prawnik - odrobił zadanie i nie tylko pisze ciekawie, ale także nie popełnia błędów przyprawiających prawniczą część czytelników o bolesne zgrzytanie zębami.
Chmielarz trzyma poziom również w odniesieniu do postaci. Dalej to osoby nieszablonowe, wzbudzające skrajne emocje, nie będące jednoznacznie dobre lub złe. Mortka dojrzewa do roli rozwodnika, powoli układa sobie życie, nie zmieniając na jotę swych przekonań co do roli policjanta w życiu społeczeństwa, a jedynie naginając je dla osiągnięcia celów społecznie istotniejszych. Obrzydzenie do Kochana wzrasta w postępie geometrycznym, choć i on potrafi zachować się jak człowiek. Na arenę wydarzeń wkracza Sucha - nowa partnerka Mortki - postać na miarę czasów i feministycznej poprawności - sprawniejsza, lepiej przygotowana do zawodu, bardziej zaciekła i do tego zakręcona na postapokaliptyczne przygotowania dziewczyna. Czytając o niej czasem ma się wrażenie, że to istna Wonderwoman Komendy Stołecznej, ale trzeba Chmielarzowi przyznać, że udało mu się nie doprowadzić do przerysowania tej postaci do stopnia ją ośmieszającego. A że kobiety jak się na coś nakręcą, to są w swych staraniach konsekwentniejsze od mężczyzn, to przecież fakt.
Czas zdarzeń powieści to okres niewiele ponad roku od historii opisanej w "Podpalaczu". Chmielarz powraca do tamtych wydarzeń, wskazuje na łączące te dwie historie elementy, zdarzenia z "Podpalacza" mają swoje konsekwencje w "Cieniach". Taka klamra spinająca cały cykl dodaje mu tylko dodatkowej atrakcyjności, pokazuje coś, co w codziennym życiu jest oczywiste - że nasze działania lub zaniechania ciągną się za nami, by uderzyć w nas konsekwencjami, czasem w najmniej spodziewanych momentach.
W “Cieniach” poszczególne wątki wyjaśniają się po kolei, na sam koniec zostawiając istną wisienkę na torcie. Zakończenie i ustalenie, kto zamordował obie kobiety z początku powieści wręcz wbiło mnie w fotel. Logika tych zdarzeń także. Tak ewidentne, a tak niespodziewane. I właśnie po tym poznaje się prawdziwych mistrzów kryminałów.
Tekst
"Tekst" to pierwsza powieść realistyczna Dmitrija Glukhovsky’ego, autora bestsellerów "Metro 2033", "Futu.re" i "Czas zmierzchu" oraz zbioru opowiadań "Witajcie w Rosji". Tekst to proza na styku thrillera, kryminału, noir i dramatu. To opowieść o starciu pokoleń, niemożliwej miłości i niesprawiedliwej karze. Jej akcja rozgrywa się we współczesnej Moskwie i na jej przedmieściach.
Spotkanie przedpremierowe z Martyną Raduchowską
Wydawnictwo Uroboros oraz właściciel warszawskiego "Worka Kości" serdecznie zapraszają na spotkanie przedpremierowe z Martyną Raduchowską.
Podpalacz
“Podpalacz” Wojciecha Chmielarza to pierwsza powieść z cyklu o komisarzu Jakubie Mortka. Pierwsza i nie da się ukryć idealnie zachęcająca, by sięgnąć po części kolejne. Autor bowiem z lekkością, swadą, a jednocześnie ogromną umiejętnością celnej obserwacji życia w Polsce prowadzi czytelnika przez śledztwo w sprawie podpaleń. I nie tylko podpaleń. Jak w każdym bowiem dobrym kryminale i trup się ściele, przyznać trzeba - całkiem gęsto. Chmielarz akcję prowadzi wartko, jest kilka jej zwrotów, których się nie spodziewałam, podobnie zresztą, jak samego zakończenia. I chociaż z moralnego punktu widzenia to z pewnością głęboko naganne, to po epilogu ma się ochotę do jednej z postaci po “ciemnej stronie mocy” zakrzyknąć jakże popularnym zwrotem “brawo ty!”.
Akcja powieści rozgrywa się w Warszawie, w zupełnie nieodległej przeszłości, bo w roku 2010. Wzbudzający sympatię, ale i poniekąd współczucie komisarz Jakub Mortka zostaje wezwany do podpalenia willi. I gdy na scenie wydarzeń pojawia się pierwszy trup, okazuje się, że ta sprawa będzie dla Mortki wyjątkowa, bo uderzy w najbardziej czułe struny - nie tylko jako ambitnego i świetnego policjanta, ale także jako ojca i byłego już męża. To dorastanie do dwóch ostatnich ról wydarza się na oczach czytelnika i dla kogoś, kto już trochę przeżył, jest równie interesujące, jak samo szukanie tytułowego podpalacza. Mortce towarzyszy Kochan - policyjny partner, który irytował mnie już od początku, ale dopiero w rozdziale 18 dowiedziałam się dlaczego. Antypatyczny, dość prostacki, chociaż fachowiec w zawodzie. I właśnie owa fachowość sprawia, że wbrew sobie człowiek ma przebłysk chwili, kiedy (gdy już się okaże, jak małym jest człowiekiem), chce się go usprawiedliwić ciężką pracą.
To właśnie cechuje wszystkie postaci powieści. Ich złożoność. Nikt nie jest tylko dobry, lub tylko zły. Nawet podpalacz ma swoje motywy, głupie, ale wzbudzające litość. Chmielarz nie buduje superbohatera i superzłoczyńcy, nie tworzy pomników ze spiżu, ale udowadnia czytelnikowi, że oto każdy z nas postawiony przed wyborem może wybrać tak, że rankiem nie sposób w odbicie w lustrze spojrzeć. Nawet szef warszawskiego półświatka nie jest wyzutym z uczuć potworem, a gościem, który chociaż sam uwikłany w straszne sprawki, rodzinę chroni i rodzinę pomści. Co więcej Chmielarz świetnie ukazuje swoisty kodeks honorowy przestępców z minionej epoki, który zakłada, że są w życiu sytuacje, kiedy policja staje się sojusznikiem i basta. A że postać kodeks ten w życie wcielająca z owej minionej epoki jest, to i Mortka musi stanąć przed wyborem policyjne poczucie obowiązku, czy spokojne sumienie i jeszcze spokojniejszy sen.
Zresztą nie tylko w odniesieniu do losów i charakterów postaci Chmielarz daje popis trafności spostrzeżeń. Na aplauz zasługują jego spostrzeżenia (wkładane głównie w słowa i przemyślenia Mortki) na temat zmian społecznych we współczesnym świecie. Nie sposób się nie zgodzić z jego logiką wykładu, dlaczego pracująca matka prędzej stanie za kasą baru szybkiej obsługi niż student, dla którego teoretycznie taka robota jest przeznaczona. Podobnie rzecz ma się z refleksjami na temat sławy, show biznesu, czy relacji jakie łączą ludzi po rozwodzie i zdarzeń, które do rozwodów prowadzą. Wspomnienia Mortki z ostatniego wspólnego z rodziną wyjazdu do Toskanii są bowiem boleśnie prawdziwe (a pisze to ktoś, kto w niejednym postępowaniu o rozwód uczestniczył i niejednego ludzkiego dramatu wysłuchał).
To wszystko składa się na świetny kryminał do doskonałymi elementami psychologii i powieści obyczajowej. Nic zatem dziwnego, że przeczytanie całości zajęło mi zaledwie trzy dni i to w sytuacji, kiedy pracuję, opiekuję się dziećmi i generalnie pojęcie nudy jest mi od lat obce. No może autor mógł sobie oszczędzić sceny ucieczki Mortki z pożaru i pogoni za podpalaczem (albo chociaż inaczej ją poprowadzić), bo zapachniało trochę “Miami Vice” albo innym “Gliniarzem i prokuratorem”, ale nie czepiajmy się szczegółów. Grunt, że po takiej spektakularnej akcji było już zupełnie po polsku, bo Mortka zamiast orderu dostał burę od szefa. I nie tylko burę, ale to już doczytacie.
W polskich kryminałach w stylu “Podpalacza” najbardziej lubię to, że ich autorzy nie silą się na zachodni styl pisania, ale prowadzą swą opowieść przez szarości i niedoskonałości naszych realiów, ogołoconych z palm w parkach i porsche na ulicach. Może i nasze słońce nie jest tak słoneczne jak to w Stanach, a i trawa pewnie mniej zielona, ale to nie ma znaczenia. Najważniejsze, że są autorzy jak Wojciech Chmielarz, którzy w takich właśnie realiach potrafią snuć fantastyczną opowieść.
Księga Wsyp Ostatnich
Na Emila trafiłem przypadkowo i od początku próbował mnie zainteresować swoimi sprawami. Tak mogę określić sposób, w jaki trafiła w moje ręce książka „Księga wysp ostatnich” autorstwa Anny Klejzerowicz. Pozycja została wydana nakładem Wydawnictwa Replika.
Jest to już piąta część cyklu o przygodach Emila Żądło. Sama okładka nie wyróżnia się na regale książkowym, ale za to krótki opis przyciąga jak magnes. Ciekawa historia z przeszłości mająca swoje korzenie w starożytności, do tego wątek kryminalny i całość osadzona w Gdańsku, to połączenie wprost idealne.
Wszystko zaczyna się od podwójnego zabójstwa w posiadłości znanego lokalnego bibliofila. Jednak policja nie może zidentyfikować drugiej ofiary co sprawia, że całe śledztwo staje w martwym punkcie. Sam Emil na sprawę trafia przez przypadek, w trakcie swojego dochodzenia dziennikarskiego i odkrywa, że dotyczy ona bardzo cennego starodruku. Wraz z Martą postanawiają rozwiązać zagadkę i współpracując z policją, rozwiązać sprawę. Wszystko komplikuje się gdy organy ścigania trafiają na trzecią ofiarę, a z biegiem postępowania wychodzi fakt, że Emil może być z nią związany. Czy Marta pomoże Emilowi w rozwiązaniu zagadki kryminalno-historycznej? Tego musicie dowiedzieć się sami.
Podsumowując pomysł był jak najbardziej trafny, pierwszy raz czytałem książkę, w której to książka odgrywała główną rolę. Jednak spłycenie samego wątku kryminalnego, który mógł dodać pikanterii całości sprawił, że treść jest niewyraźna. Oczywiście sam wątek starodruku, który ma swoje źródła w starożytności sprawia, że czytelnik dowiaduje się czegoś nowego. Poszerza to jego horyzonty. Mimo wszystko, jeśli potraktujemy książkę jako kryminał, to prezentuje się blado na tle innych powieści tego gatunku.
Trup na plaży i inne sekrety rodzinne
Przyjemnie jest od czasu do czasu zmienić klimat, prawda? Nie dziwi więc, że osoby mieszkające nad morzem chętnie jadą w góry, a mieszkańców gór wabią morskie widoki (mieszkając u wrót Bramy na Bieszczady, ciągnie mnie niesamowicie w kierunku morza i szczerze się do tego przyznaję). Dlatego też z niezwykłym entuzjazmem zareagowałam na wiadomość, że Aneta Jadowska pisze nadmorski kryminał i nie mogłam się doczekać, kiedy wpadnie mi w ręce. Warto było uzbroić się w cierpliwość, bo Trup na plaży okazał się książką urzekającą i to pod każdym względem.
Powroty bywają trudne, ale przecież nikt nie mówił, że życie jest proste i usłane różami. Wie coś o tym Magdalena Garstka, która na prośbę babci, decyduje się wrócić do swoich korzeni i po dziesięciu latach nieobecności pojawia się w Ustce. Od razu budzą się w niej dawno zapomniane odczucia, a początkowy sceptycyzm zamienia się powoli w dziecięcą radość z odzyskania swojego miejsca na zmieni. Jej spokój burzy przypadkowe natrafienie na topielca, który okazuje się zaginionym klientem babcinego pensjonatu. Dlaczego zginął? Nie lubiąca niedopowiedzeń Garstka rozpoczyna prywatne dochodzenie, w trakcie którego odkryje nie tylko przeszłość denata, ale również rodzinne tajemnice. Pytanie tylko, czy Magda jest na to wszystko gotowa?
Trup na plaży i inne sekrety rodzinne nie jest typowym kryminałem (i chwała mu za to), co mnie osobiście bardzo odpowiadało. Owszem, pojawiają się zwłoki, jest śledztwo i policjanci w stylu Kojaka (co prawda nie łysi, a wąsaci), ale czytelnik dostaje oprócz tego do rozwiązania rodzinną zagadkę, jest świadkiem odbudowywania więzi rodzinnych i dzielnego stawiania czoła przeszłości. Poza tym naprawdę miło jest przenieść się do wakacyjnej Ustki w środku zimy i choć przez chwilę dać się porwać letniemu przyciąganiu.
Jeśli chodzi o samych bohaterów książki – nie sposób się z nimi nie zaprzyjaźnić. Magda ze swoją intuicją, oddaniem sprawie, upartością i iście dziewczęcym wdziękiem jest idealną osobą do tego, by kraść z nią przysłowiowe konie. Ale przecież nie tylko ona stanowi o wartości historii. Również Monika ze swoją przebojowością, babcia Maria – skrytością i pewnego rodzaju melancholią czy misiowaty wujek Marek będący uosobieniem stróża prawa o gołębim serduchu sprawiają, że chciałoby się wejść do tej szalonej rodzinki i zostać z nimi na dłużej.
Należy również podkreślić, że Trup na plaży to powieść bardzo emocjonalna. Odbiorca uświadczy tutaj nie tylko humoru sytuacyjnego, ale również wielu wzruszeń czy refleksji. Kto powiedział, że w kryminale krew musi lać się strumieniami, a trup ścielić się często i gęsto? Przecież to nie są Morderstwa w Midsomer (chociaż wujkowi Markowi bliżej do Toma Barnaby'ego niż Maca Taylora czy Horatio Caine'a).
Miałam niesamowitą frajdę dając się porwać śledztwu prowadzonemu przez małą Garstkę i już nie mogę doczekać się kolejnych części jej przygód. Książkę szczerze polecam i to nie tylko wielbicielom bezpardonowych kryminałów czy fanom Anety Jadowskiej. Autorka potrafi zaskoczyć, więc może warto dać jej szansę?
Uczeń i śmierć
Ukryte motywy
„Starzy, młodzi i w średnim wieku. Nowicjusze i szpanerzy, śmigający jak błyskawica i sunący statecznie. I nikt, absolutnie nikt z nich nie wiedział, że znaleźli się na celowniku i sekundy dzielą ich od śmierci. Sekundy, nim zadecyduje, komu pozwoli żyć, a kogo zabije” – tak naprawdę słowa te mogłyby odnosić się do każdego z nas. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć planów, jakie osoba o chorym, zwyrodniałym umyśle ma wobec nas, możemy stać się zarówno potencjalnymi ofiarami planowanego ataku, jak i impulsywnego zrywu szaleńca.
Trzy ofiary - nastoletnia łyżwiarka, lekarz ginekolog i nauczyciel historii, zabici kolejnymi strzałami w ciągu niespełna dwunastu sekund, na popularnym lodowisku w Central Parku. Wydają się przypadkowymi ofiarami, osobami, które spośród dziesiątek innych zwróciły nagle czymś uwagę zabójcy lub też po prostu znalazły się na linii strzału. Czy jednak na pewno? Biorąc pod uwagę użytą broń laserową oraz precyzję, z jaką oddano strzały, wszystko wskazuje, że morderca jest doskonale wyszkolony – być może jest policjantem, żołnierzem lub kolekcjonerem broni. Miejsce oddania strzału, mieszczące się poza Central Parkiem jest nieznane, wiadomy jest jedynie kierunek, z którego padł strzał. A biorąc pod uwagę zasięg broni oraz gęstość zabudowy wokół parku, w grę wchodzi kilkadziesiąt budynków...
Z nieskończoną liczbą niewiadomych musi poradzić sobie porucznik Eve Dallas, która znów wkracza do akcji. Przy niezwykle cennej pomocy swojego męża Roarke'a, biznesmena-miliardera, coraz bardziej zbliża się do rozwiązania zagadki. A czas nagli, bowiem wszystko wskazuje na to, że zabójca szykuje się do kolejnego ataku, a co więcej, ma swojego ucznia. O tym, jak rozwinie się ta historia, możemy przeczytać w kolejnym już tomie autorstwa Nory Roberts, piszącej jako J.D.Robb. Powieść kryminalna „Uczeń i śmierć”, opublikowana nakładem Wydawnictwa Prószyński i Spółka, to dowód na to, że piękna pani porucznik wciąż jest w dobrej formie, podobnie zresztą jak autorka, która z każdą pozycją coraz bardziej angażuje czytelnika, nie tylko w rozwiązywane przez Dallas sprawy, ale i w jej życie intymne. Tym samym jest to powieść dla wszystkich tych, którzy już mieli przyjemność poznać „glinę od zabójstw”, ale również dla tych, dla których ten tom będzie pierwszą okazją do spotkania z panią porucznik. To również doskonała lektura dla wszystkich lubiących skomplikowane zagadki kryminalne i działanie pod presją czasu.
Ten czas jest kluczowym czynnikiem, bowiem niespełna dwadzieścia cztery godziny po masakrze na lodowisku, padają kolejne strzały. Tym razem tragedia rozgrywa się na Times Square, a w jej wyniku cztery osoby zostają zabite, zaś jedna w ciężkim stanie znajduje się w szpitalu. Użyta broń i schemat działania ponownie wskazuje na mordercę, który jest odpowiedzialny za śmierć na lodowisku. Podobnie jak poprzednio i tym razem ofiary wydają się być przypadkowe...
Nora Roberts nic jednak nie pozostawia przypadkowi i doskonale wie, jak prowadzić akcję, by nie tylko utrzymywać czytelnika w stałym napięciu, ale jeszcze podsycać jego ciekawość. I tym razem jest tak w przypadku „Ucznia i śmierci”, powieści która ukazuje pełne spektrum umiejętności autorki. Mimo schematycznej fabuły, Roberts potrafi zadziwić, przykuwa uwagę doskonale wykreowanymi bohaterami, skomplikowanymi motywami zbrodni i sprawia, że po każdą kolejną powieść autorki sięgamy bez wahania.
Magda Kuydowicz - spotkanie autorskie
Dziś premiera komedii kryminalnej Magdy Kuydowicz pt. "Stało się" od Wydawnictwa Prószyński i S-ka.
Zapraszamy na spotkanie z autorką w najbliższy czwartek, 25 stycznia o godz. 18:00 w księgarni BookBook przy ul. Hożej 29/31 w Warszawie.
Wstęp wolny.
Wydarzenie można śledzić na Facebooku --> TUTAJ
Czerwony parasol
Wyobraź sobie przez moment, że znów masz siedemnaście lat. Jesteś jednocześnie dzieckiem, ale i po części dorosłym człowiekiem. Świat stoi przed Tobą otworem i chcesz się do niego wyrwać, czując nad sobą bezpieczny parasol, otworzony przez rodziców. Nie wiesz, co Cię czeka, ale wierzysz, że same dobre rzeczy. Kusi Cię to, co niepoznane. Pierwsze flirty, pierwszy wypity potajemnie alkohol, wypalony papieros. Pierwszy pocałunek. Wszystko takie nowe, świeże. W końcu masz dopiero siedemnaście lat...
Tatiana ma właśnie tyle w dniu, w którym po ciężkim treningu gimnastyki wraca do domu. Niedomknięta brama garażowa nie wzbudziła jej podejrzeń, jednak niezamknięte na klucz drzwi już tak. Wkraczając do budynku jeszcze łudzi się, że to tylko niedopatrzenie rodziców. Że jej sześcioletnia siostra zaraz przybiegnie się przywitać, a mama zawoła Tatianę z kuchni na ciepły posiłek. Tego dnia jednak świat nastolatki rozpadł się na milion kawałków. Ciała jej bliskich nie pozostawiły żadnych złudzeń; ktoś bestialstko torturował jej rodzinę, aby wydobyć z nich niezbędne informacje. Tylko... kto? I co takiego wiedział jej ojciec?
Teraz Tatiana musi radzić sobie sama. I dbać o to, aby ufać odpowiednim osobom. Jest bowiem wielu pragnących dorwać dziewczynę i posiąść wykradzione przez nią poufne dane... oraz tajemniczy specyfik.
Krótka, życiowa historia: czasem zobowiązuję się do przeczytania oraz zrecenzowania książki, której tematyka to zupełnie nie moja bajka. Tak było w tym przypadku. Owszem, filmy akcji oglądam dość chętnie, a i literaturą sensacyjną nie gardzę, jednak... jeżeli pojawiają się tam jakiekolwiek kwestie polityczne, tajne służby i tego typu rzeczy, zwyczajnie pasuję. I przyznam, że rozpoczynając przygodę z Czerwonym parasolem byłam przerażona- że czegoś nie zrozumiem, że mi się nie spodoba, że lektura zamęczy mnie na śmierć (w końcu ma prawie 600 stron...). I wiecie co? Dzięki tej pozycji przekonałam się, że jeżeli autor ma dobre pióro i niezły pomysł w głowie, to może pisać nawet o rozmnażaniu mrówek, a lektura i tak będzie porywająca. Brawa dla pana Wiktora, który swym tomiszczem przekonał mnie ostatecznie do owego gatunku.
Tatiana jest nastolatką i choć nigdy w życiu nie przeżyła żadnego wojskowego szkolenia prócz szkolnych biwaków sportowych, w jednej chwili zrozumiała, co musi zrobić- przeżyć. Za wszelką cenę. Nie usiadła nad ciałami bliskich, wyjąc z rozpaczy, nie. Rozszyfrowała kod do schowka w kominku, zapakowała jego zawartość do plecaka i ruszyła przed siebie, zgrabnie omijając znajdujący się na zewnątrz monitoring. Przejęła nad nią władzę "ta druga" Tatiana- silna, odważna, bezczelna. I to uratowało jej życie.
Początkowo gubiłam się w wielości postaci, jednak po kilku rozdziałach na pierwszy plan wysunęła się jedynie nastoletnia Rosjanka. I co najważniejsze, autor nie serwuje nam politycznego bełkotu, lecz zgrabnie przemyka po owej tematyce, skupiając się na tajemniczych eksperymentach, przeprowadzanych przez ojca Tatiany. Te 600 stron to opis losów odważnej nastolatki, która po utracie bliskich pragnęła tylko jednego- odnaleźć winowajców i zemścić się. W jej szalonym planie pomaga jej Igor, ochroniarz należący do ugrupowania zwanego Czerwony Parasol. Wkrótce tę dwójkę zaczyna łączyć coś o wiele silniejszego...
Mimo że lektura jest dość opasła, jej przeczytanie zajęło mi bardzo mało czasu. Ona wciąga, naprawdę! Nawet nie pomyślałabym, że teorie spiskowe oraz całą tę otoczkę da się opisać w taki sposób, że będzie można książkę tak szybko przeczytać. Odpowiednia lektura dla osób, które z podobną tematyką spotykają się rzadko (w tym dla mnie). Czerwony parasol to nie jest lekka powieść. To historia pełna zemsty, nienawiści oraz wyrachowania. I tak dobra, że nie sposób się oderwać!
Cóż więcej mi pozostaje? Polecam zdecydowanie każdemu, a w szczególności tym, którzy jeszcze nie do końca ufają książkom tego typu.