Rezultaty wyszukiwania dla: powieść grozy
A jej oczy były niebieskie
Raili Rydell, wciąż rozpamiętując rozstanie z Leifem, marzy o urlopie nad jeziorem Lovaren, gdzie kupiła mały domek. Tam, otoczona przez osoby, z którymi dopiero bliżej się zaznajamia, czuje się coraz bardziej jak w domu. Idyllę burzy jednak Olfsson, jeden z sąsiadów, który twierdzi, że kiedyś miał psa. Niestety, nie ma na to ani dowodów, ani nie znajduje potwierdzenia wśród innych członków małej społeczności. Jedyne, co posiada, to niejasne przeświadczenie, że kiedyś kochał jakiegoś czworonoga. Było jeszcze dziecko... niemowlę w sąsiednim domku, które nagle zaginęło. I nikt o nim nie pamięta.
A w pobliskim lesie kryje się coś złego, o stalowoniebieskich oczach...
Swego czasu czytałam kilka książek z Czarnej Serii i w większości pochłaniały mnie one bez końca. Mimo że A jej oczy były niebieskie również należy do owej serii, to sama nie byłam do końca pewna, co otrzymam. Ciekawą historię z dreszczykiem, czy mydło- powidło bez sensu?
Raili na co dzień pracuje jako bibliotekarka. Mimo pewnego wieku na karku, wciąż cechuje się pewną życiową nieporadnością. Przez większość czasu raczej rozpamiętuje swój związek z Leifem, myśli o znalezieniu kogoś innego do kochania. Urlop nad jeziorem Lovaren miała spędzić tak, jak zawsze- hamak, kieliszek wina i dobra książka. Plany jednak mają to do siebie, że uwielbiają się komplikować. I tak Raili wylądowała w środku śledztwa, prowadzonego na własną rękę.
Bardzo doceniam, gdy w książce obok wydarzeń teraźniejszych pojawia się nawiązanie do przeszłości lub rozdział pisany z perspektywy mordercy (nie w tym przypadku). Autorka podarowała czytelnikowi podróż w przeszłość, do roku 1671, gdzie oskarżona o kontakt z Szatanem (i uwiedzenie proboszcza) Kirsti Martasdotter zostaje uwięziona, a następnie gwałcona wielokrotnie przez "strażników prawa". Nie ważne, że kobieta nosi pod sercem dziecko; nie ważne, że została skazana mimo, że była niewinna. Kirsti wie, że to, co żyje w jej brzuchu, nie jest już dłużej jej dzieckiem...
Na pewno nie spodziewałam się tego, co otrzymałam. Byłam pewna, że to kolejny thriller, a dostałam coś, co uwielbiam! Historię, w której przeszłość wciąż ma wpływ na teraźniejszość. Zło, czające się w środku lasu. Krzywdę kobiety, która mści się po dziś dzień. To taka mieszanka thrilllera z powieścią grozy. Nie sposób się przy niej nudzić, jest zwyczajnie świetna! I czyta się ją zdecydowanie za szybko...
W toku opowieści zauważamy, jakie zmiany zachodzą w głównej bohaterce. Z rozmarzonej i -jak już wspomniałam- nieporadnej kobiety, nieustannie nurzającej się w przeszłości, przeobraża się w detektywa. Podskórnie czuła, że w wiosce dzieje się coś niedobrego, a rozmowa z Olfssonem dodatkowo wzbudziła w niej niepokój. Pies, który prawdopodobnie był, ale nikt go nie pamięta? Dziecko, które zniknęło? Zgodne milczenie społeczności, strzeżącej czyjejś tragedii czy... zmowa?
Bardzo żałowałam, że A jej oczy były niebieskie ma tylko 416 stron. W niektórych przypadkach taka ilość jest -zdecydowanie- za duża, jednak jeżeli chodzi o tę lekturę, stron było zdecydowanie za mało. Historia, która wydarzyła się nad jeziorem Lovaren, wciągnęła mnie bez końca. Nie wyobrażałam sobie, że można książkę po prostu odłożyć i zająć się czymś innym. Ja MUSIAŁAM czytać, aż do ostatniej strony.
Ta pozycja jest jedną z lepszych, jakie udało mi się ostatnio przeczytać. Szczególnie kieruję ją do osób rozczytujących się w thrillerach z nutką paranormalnych wydarzeń. I bez dwóch zdań polecam!
Mechaniczna ćma
Otwierasz okno, wpuszczając do pokoju pierwszy podmuch nadchodzącej wiosny; to już prawie noc, jednak powietrze wciąż emanuje nagromadzonym za dnia ciepłem. Wtem słyszysz, jak coś niespokojnie obija się o szklaną taflę. Bez obaw, to tylko ćma, pędząca ile sił w małych skrzydełkach do światła- zabójczej pokusy.
Celina była jeszcze dzieckiem, gdy odwiedził ją pierwszy duch. Pomogła w odnalezieniu ciała zmarłego, dzięki czemu otrzymała dach nad głową i nową, jednoosobową rodzinę. Towarzystwo zjaw od tamtej pory nie było dla niej już niczym nadzwyczajnym, ba- nauczyła się z niego korzystać, niosąc pociechę ludziom, którzy nie zdążyli pożegnać się z ukochanymi osobami. Pewnego dnia, przynosząc do naprawy zegarek swej przybranej matki, poznaje Leonarda, czyli niekwestiowanego geniusza w przywracaniu życia rzeczom już niepotrzebnym. Celina przerywa rozmowę mężczyzny z przyjaciółką, Annabellą. Ta dziewczyna z kolei zajmuje się portretowaniem zmarłych, posiada bowiem zbyt... zabójczy talent, by malować żywych.
Drogi trójki bohaterów przecinają się w najmniej spodziewanym momencie. Niesie to ze sobą początek czegoś pięknego, ale i szalenie niebezpiecznego...
- Ludzie są jak owady- stwierdził, spoglądając na pogrążoną w mroku Rudawę.- W pogoni za światłem jesteśmy skłonni rozbić się o szybę albo pofrunąć prosto w płomienie tylko po to, żeby za chwilę spaliły nas żywcem.
Mam wrażenie, że na polskim, literackim rynku z roku na rok pojawia się coraz mniej powieści grozy czy horrorów. Z tego względu staram się sięgać po każdą lekturę ze wspomnianych gatunków, o ile tylko istnieje taka możliwość- już nie wspominając, jak ogromną fanką grozy jestem. Zaintrygował mnie opis Mechanicznej ćmy i mając nadzieję na urzekającą historię, nie mogłam doczekać się rozpoczęcia przygody z ową książką.
Rzecz dzieje się w 1900 roku, w Krakowie. Uliczkami tego pięknego miasta codziennie przemyka Celina Dembińska, nauczycielka, a prywatnie osoba zajmująca się nawiązywaniem swego rodzaju "połączenia" między światem duchów, a ludzką rzeczywistością. Sama ze wszystkich sił stara się nawiązać kontakt z matką, sądząc, iż ta nie żyje. Jednak nic z tego...
Uwielbiam wszelkiego rodzaju książki o duchach, seansach, demonach; pani Pypłacz podarowała mi więc wspaniały prezent! Co więcej, tę historię połyka się niemal w całości- nie tylko przez wzgląd na małą objętość, lecz również na fakt, iż Mechaniczna ćma jest zwyczajnie ciekawa. Intrygujące postacie, istoty nie z tej ziemi, zbiegi okoliczności, a może... celowe działanie? Istna mieszanka wybuchowa!
Niestety, książka nie okazała się być lekturą bez wad. Niektóre zachowania postaci wykreowanych przez autorkę były dla mnie nieco przerysowane, towarzysząca im melancholia nosiła znamiona lekkiego przejaskrawienia, a zbiegi okoliczności... cóż, czasami wydawały się tak zdumiewające, że ciężko uwierzyć, iż to wyłącznie dowcip losu. Niemniej jednak Mechaniczna ćma nie należy do grupy książek, po które nie warto sięgać. Co więcej uważam, że jest to doskonała propozycja dla osób, które lubią czasami poczuć strach, ale taki... delikatny. Owszem, mamy w niej kontakt z duchami czy demonami, ale ich obecność jest zaznaczona w bardzo wysmakowany sposób. Nie stoją na pierwszym planie, nie narzucają się czytelnikowi i co więcej, nie stanowią kiepskiej imitacji prawdziwej grozy. Po prostu egzystują w granicach tej opowieści, a my z całą świadomością zdajemy sobie sprawę z ich obecności.
Podsumowując, szczególnie polecam osobom, które lubią się bać, ale tylko... trochę. Uwagę fanów horrorów o bardziej krwawych "potrzebach" skierowałabym raczej gdzie indziej.
"Mechaniczna ćma" Joanny Pypłacz pod patronatem
Nakładem wydawnictwa Videograf oraz pod patronatem Secretum ukazała się powieść grozy Joanny Pypłacz "Mechaniczna ćma". Jej fabuła osadzona jest w realiach Krakowa z przełomu XIX i XX wieku. Pisarka eksploruje w niej – wraz z czytelnikiem – tajemniczy labirynt ludzkich pragnień i obsesji oraz nieuchwytnych demonów, jakie czyhają na drodze do ich realizacji.
Konkurs z Lovecraftem
Dzieła „dżentelmena z Providence”, jak nazywano pisarza, stanowiły inspirację dla tak głośnych autorów horrorów jak Stephen King, Anne Rice czy Clive Barker. Doprowadzając do perfekcji swój styl, cyzelował w opowiadaniach gotycki klimat niezwykłości od tych najwcześniejszych aż po najsłynniejsze z cyklu mitów Cthulhu. Niniejszy tom zawiera najbardziej reprezentatywne powieści i opowiadania wybrane z niezwykle bogatego dorobku mistrza makabry, zarówno te wykorzystujące poetykę sennych koszmarów, jak i opisujące równie przerażającą jawę.
BFG: Bardzo Fajny Gigant
Bardzo Fajny Gigant” to amerykański film fantasy w reżyserii Stevena Spielberga, zrealizowany w koprodukcji z Wielką Brytanią i Kanadą. Scenariusz oparto na powieści „Wielkomilud” brytyjskiego pisarza Roalda Dahla. W Polsce swoją kinową premierę miał 1 lipca 2016 roku, a od listopada dostępny jest na DVD.
Pewnej nocy mała mieszkanka sierocińca o imieniu Sophie wychodzi na balkon i na ulicy zauważa coś niezwykłego. Przerażona próbuje uciec, ale jest już za późno. Gigant zabiera ją ze sobą do krainy olbrzymów by nikomu nie zdradziła tajemnicy jego istnienia. Tam powoli, krok po kroku, zostają przyjaciółmi. Inne olbrzymy jednak mają zwyczaj pożerania dzieci na śniadanie, a BFG niestety jest najmniejszym z nich. Wspólnymi siłami muszą ułożyć plan, by nie tylko Sophie nie została zjedzona, ale by już nigdy, żadne dziecko nie zostało w środku nocy porwane ze swojego łóżka.
Na okładce filmu zauważyć możemy znane nazwiska. Reżyseria Stevena Spielberga, muzyka Johna Williamsa. Dla wielu osób jest to wyznacznikiem i stanowi wręcz rozkaz, by sięgnąć po film, który na pewno okaże się świetny. Tylko czy przypadkiem wielu z nich srodze się nie zawiedzie? „Bardzo Fajny Gigant” to ciekawy tytuł z kina familijnego i uważam, że należy to wyraźnie podkreślić. Film przygotowany został z myślą o rodzinach z młodszymi dziećmi i jako taki jest naprawdę niezły, nie pojawia się w nim jednak wartka akcja i przerażające momenty jakie mogą się nam kojarzyć z filmami w reżyserii Stevena Spielberga.
Moim zdaniem BFG to produkcja całkiem udana. Ładne ujęcia, zabawne, pełne ciepła sceny, chwile grozy w dawce odpowiedniej dla młodszych dzieci, doskonała muzyka. Dość wolne, ale urokliwe wprowadzenie do realiów przedstawionego świata. Dopracowana fabuła i nieco melancholijne, ale ładne zakończenie.
Główną rolę w filmie otrzymała Ruby Barnhill co uważam było naprawdę świetnym wyborem. Dziewczyna nie ma cudownych blond włosków niczym baśniowa księżniczka ani burzy brązowych kędziorków jak Carly Sue. Jest po prostu zwyczajnym dzieckiem, takim, z którym każdy mały widz może się utożsamiać.
Jeżeli jesteś miłośnikiem kina akcji i uwielbiasz filmy, które trzymają w napięciu, to radzę ominąć „Bardzo Fajnego Olbrzyma” szerokim łukiem. Jeżeli natomiast masz ochotę spędzić miłe, relaksujące popołudnie i obejrzeć film wspólnie z dziećmi, to produkcja jak najbardziej powinna ci się spodobać. BFG to pełna ciepła i humoru opowieść dla całej rodziny i z tym podejściem tytuł jak najbardziej polecam.
W górach szaleństwa i inne opowieści H.P. Lovecraft
Już dzisiaj premiera nowego, pięknego wydania, które ukazało się nakładem wydawnictwa Zysk i-ska!
Tchnące niesamowitością najlepsze utwory Lovecrafta współtworzą kanon współczesnej literatury grozy. Dzieła „dżentelmena z Providence”, jak nazywano pisarza, stanowiły inspirację dla tak głośnych autorów horrorów jak Stephen King, Anne Rice czy Clive Barker. Doprowadzając do perfekcji swój styl, cyzelował w opowiadaniach gotycki klimat niezwykłości od tych najwcześniejszych aż po najsłynniejsze z cyklu mitów Cthulhu. Niniejszy tom zawiera najbardziej reprezentatywne powieści i opowiadania wybrane z niezwykle bogatego dorobku mistrza makabry, zarówno te wykorzystujące poetykę sennych koszmarów, jak i opisujące równie przerażającą jawę. „Lovecraft ukazuje zniewalające wizje koszmarnej grozy, przeklętych światów i demonów podświadomości, jakich nikt przed nim nie odważył się nawet nazwać”.
John Carpenter, reżyser Halloween, Mgły, Ucieczki z Nowego Jorku oraz W paszczy szaleństwa
Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz
Początek roku w wydawnictwie Vesper nie będzie obfitował w spektakularne premiery, ale wydawnicwo postanowiło odświeżyć jeden z tytułów naszej serii Klasycznej Literatury Grozy i zgodnie z licznymi prośbami i sugestiami - wydać go w twardej, kolekcjonerskiej oprawie. Jest to "Frankenstein" Marry Shelley, wraz z dodatkami w postaci klasycznych nowel: "Pogrzeb" George’a Gordona Byrona i "Wampir" Johna W. Polidoriego oraz opowiastek niesamowitych Percy’ego Shelleya. Dzieła te powstały - podobnie jak "Frankenstein" - jako pokłosie pewnego słynnego literackiego wieczoru, o którym szerzej napisał w posłowiu do książki Maciej Płaza, odpowiadający jednocześnie za nowy, doskonały przekład całości. Książkę uzupełniają klimatyczne drzeworyty Lynda Warda. W skrócie - klasyka w najlepszym wydaniu, czyli coś do czego wydawnictwo Vesper powoli przyzwyczaja wielbicieli klasycznych powieści grozy.
Dziewczyna z sąsiedztwa
Niedawno, nakładem wydawnictwa Papierowy Księżyc ukazało się już trzecie wydanie powieści „Dziewczyna z sąsiedztwa”. Książka została również zekranizowana w 2007 roku, a film na jej motywach, w reżyserii Gregory Wilsona, odniósł prawdziwy sukces.
Jack Ketchum to amerykański pisarz, który tworzy trzymające w napięciu powieści grozy. Pisał również jako Jerzy Livingston. Przyszedł na świat 10 listopada 1946 roku i jest jedynym dzieckiem niemieckich imigrantów: żołnierza Dallasa Williama Mayr (1908–1997) oraz księgowej Evelyn Fahner Mayr (1915–1987). Obecnie Jack Ketchum mieszka w Nowym Jorku. Wiele jego książek zostało przeniesionych na ekrany kin.
Jest rok 1958. Czternastoletnia Meg Loughlin wraz z niepełnosprawną siostrą Susan po śmierci rodziców zamieszkuje w domu ciotki Ruth Chandler. Okazuje się jednak, że nie jest to przyjazne miejsce, a dziewczynki są w nowym domu bardzo źle traktowane. Ciotka i jej synowie odnoszą się do Meg z pogardą i nie szczędzą jej złośliwości. Ostatecznie dziewczynka nie wytrzymuje i unosi się słusznym gniewem, co tylko jeszcze bardziej rozwciecza ciotkę. Meg zostaje zamknięta w piwnicy, a torturowanie jej staje się codziennością całej rodziny.
„Dziewczyna z sąsiedztwa” to książka o nienawiści. To wstrząsający i brutalny thriller. Jest dobrze napisana, ale niesie ze sobą przerażające, mroczne przesłanie. Pewne rzeczy dzieją się za zamkniętymi drzwiami, a świat zewnętrzny nie ma do nich dostępu, ale czy na pewno? Czy przypadkowe osoby nie odwracają wzroku od złych rzeczy, które dzieją się innym? Czy nie udają, że ich nie widzą, ponieważ ujrzenie ich skomplikowałoby także ich własne życie?
Jack Ketchum w swojej historii przedstawił doskonale nie tylko profil psychopatycznej Ruth i jej ofiary, ale także dwunastoletniego Davida, który jest postronnym obserwatorem i zarazem narratorem powieści. Uczestniczy w tych makabrycznych wydarzeniach jako bierny obserwator targany na przemian poczuciem winy i fascynacją. Kiedy decyduje się wreszcie pomóc udręczonej dziewczynie, jest już na to zdecydowanie zbyt późno.
Książka jest naprawdę mocna i dobrze napisana. Przeraża, zmusza do myślenia, zastanawiania się nad naszym społeczeństwiem, mentalnością ludzi i światem, w którym przyszło nam żyć. Jack Ketchum stworzył niezwykle realistyczny thriller, który nadaje się tylko i wyłącznie dla miłośników powieści grozy - na czytelnikach, którzy nie gustują w tego typu literaturze zwyczajnie może wywrzeć zbyt duże, zbyt negatywne wrażenie.
Zlot Blogerów, Warszawa 2016
Anomalia - Krzysztofa T. Dąbrowskiego pod patronatem
Już 5 listopada nakładem wydawnictwa Forma oraz pod patronatem Secretum ukaże się najnowsza powieść Krzysztofa T. Dąbrowskiego - "Anomalia". Autor ten znany jest m.in. z książek z gatunku grozy ("Album", "Anima Villis") czy bizzaro ("Grobbing"). Tym razem prezentuje nam mroczną opowieść o unoszącym się nad nami, ponurym widmie śmierci.
Niewidzialni. Czarownica z Dark Falls
Pierwszy tom nowej serii dla dzieci i młodzieży, pt. „Niewidzialni", zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie, dlatego z dużą chęcią i dość wysokimi oczekiwaniami sięgnęłam po drugą część. Często zdarza się, że udany początek danego cyklu nie gwarantuje równie satysfakcjonującej kontynuacji. W tym jednak przypadku czekało mnie spore zaskoczenie: „Czarownica z Dark Falls" nie jest równie dobra jak „Tajemnica Misty Bay" – jest znacznie lepsza!
Od wydarzeń opisanych w pierwszym tomie minęło kilka miesięcy. Od tego czasu Douglas nie widział ani Crystal, ani Petera, którzy pozostali w Misty Bay. Dlatego też chętnie korzysta z zaproszenia dziewczynki, by w trójkę spędzili przerwę wielkanocną w niewielkim miasteczku Dark Falls, do którego Crystal wybiera się razem ze swoimi opiekunami - wujkiem Kenem i ciocią Hettie. Gdy chłopcy docierają na miejsce, okazuje się, że dziewczynka zniknęła. Z pozostawionych przez nią wiadomości wynika, że starała się na własną rękę rozwiązać tajemnicę miejscowej legendy o osiemnastowiecznej czarownicy Maryann. Douglas i Peter postanawiają odnaleźć przyjaciółkę, ponieważ policja zdaje się bezradna. By tego dokonać, będą musieli wykazać się nie tylko sprytem i inteligencją, ale także dużą odwagą, bowiem przyjdzie im zmierzyć się z naprawdę groźnym przeciwnikiem.
Choć książka skierowana jest przede wszystkim do młodych czytelników w wieku 10+, jej fabuła wciągnęła mnie już niemal od pierwszych stron. Intrygująca legenda, której kolejne fragmenty poznajemy aż do ostatnich rozdziałów powieści, nie ma w sobie nic z infantylności niektórych opowiastek dla dzieci. Wręcz przeciwnie, świetnie obrazuje prawdziwe ludzkie zachowania. Nie brak w niej także sporej dawki grozy. W znacznej części książkę można potraktować jako mieszankę powieści przygodowej i horroru. I muszę przyznać, że jest to kombinacja naprawdę udana. Autorowi udało się także bardzo dobrze stopniować napięcie oraz umiejętnie dawkować czytelnikowi kolejne informacje prowadzące do rozwikłania zagadki. Niemal do ostatnich stron nie wiadomo, gdzie tkwi klucz do jej rozwiązania oraz odkrycia, co naprawdę wydarzyło się w Dark Falls ponad dwieście lat wcześniej.
W przeciwieństwie do „Tajemnicy Misty Bay", która była raczej lekką lekturą, drugi tom „Niewidzialnych" porusza istotny, zwłaszcza dla młodych ludzi, problem, jakim jest brak prawdziwego porozumienia w rodzinie. Douglas reprezentuje dzieci wychowane przez jednego z rodziców, w dodatku często zmieniającego pracę, co wiąże się z częstymi przeprowadzkami. Chłopiec nigdzie nie może się zaaklimatyzować ani nawiązać prawdziwych przyjaźni. Nieustanny brak obecności ojca, który całe dnie spędza w pracy, odbija się w widoczny sposób na jego zachowaniu i stanie emocjonalnym. Z kolei Peter stanowi przykład dziecka nadopiekuńczych rodziców, którzy nie tylko starają się kontrolować każdy aspekt jego życia, ale także nieustannie stawiają mu trudne do zrealizowania wymagania. Jednocześnie w każdej z tych rodzin brakuje prawdziwych, szczerych rozmów, a bohaterowie i ich rodzice dopiero w sytuacji kryzysowej zdają sobie sprawę z popełnionych przez siebie błędów.
Dużą zaletą książki jest niezależność fabularna kolejnych tomów. Choć łączą je ci sami bohaterowie, nie trzeba koniecznie znać wydarzeń opisanych w pierwszej części, by sięgnąć po drugą. Jest ona niezależną i zamkniętą historią. Równie dobrze można więc zacząć przygodę z „Niewidzialnymi" od lektury „Czarownicy...", zwłaszcza, że stoi ona na wyższym poziomie niż jej poprzedniczka.
„Czarownica z Dark Falls" to świetna lektura nie tylko dla młodych czytelników. Stanowi przemyślaną i bardzo dobrze napisaną mieszankę niezwykłej przygody doprawionej elementami fantastyki i grozy. Jednocześnie zawiera wyraźne przesłanie, że w rodzinie i wśród przyjaciół najważniejsze jest zrozumienie drugiej osoby i szczera rozmowa. Warto, by przypomnieli sobie o tym nie tylko nastoletni czytelnicy, ale także ich rodzice. Serdecznie polecam!