Rezultaty wyszukiwania dla: powieść dla dzieci
Magia krwawi
Żyjemy w niebezpiecznym świecie. Jeśli ujrzysz szansę na szczęście, walcz o nie,żebyś potem nie zalewała. *
Rodziny się nie wybiera, nie poradzimy nic na to, z kim nas łączą więzy krwi. Możemy jednak zdecydować czy chcemy być tacy jak oni, czy też pójdziemy własną drogą, nieraz trudniejszą, ale zgodną z naszymi poglądami. Nie pochodzenie o nas świadczy, a czyny. Co jednak gdy nie chcą o tobie zapomnieć dać odejść, a wręcz pragną twojej śmierci?
Zbyt piękne byłoby, gdyby Kate długo miała spokój. Na Atlantę spada siedem plag. Jad, Potop, Huragan, Wstrząs, Bestia, Pożoga i Mrok zesłane przez boginie chorób pustoszą miasto, ale ich działanie ma też inny cel. Oprócz siania paniki pragną zdobyć władzę, a Kate robi wszystko, by do tego nie doszło. Tylko czy wygra z silniejszą przedstawicielką swojej rodziny? Czy fakt, że zaczęła mieć przyjaciół i w ogóle przestała być samotna nie okaże się jej słabym punktem, porażką?
Jeśli miałabym wskazać swoją ulubioną serię z gatunku urban fantasy, to bez chwili wahania wymieniłabym między innymi Kate Daniels. Przed chwilą zamknęłam czwarty tom serii - Magia krwawi i... cóż, ponownie się nie zawiodłam na Ilonie Andrews.
Mogłoby się wydawać, że kolejne tomy powinny być słabsze i często tak jest, ale ten duet pisarski pokazuje, że z każdą kolejną częścią może być tylko lepiej. Magia krwawi to jeszcze więcej akcji, walki, krwi, mitologii oraz poczucia humoru. Ilona Andrews dba, by niczego nie było ani za dużo, ani za mało, miesza ze sobą wszystko i oddaje w ręce czytelników powieść, która bawi, fascynuje i nie pozwala o sobie zapomnieć. Mitologiczne postacie, magia, nadnaturalne istoty, walka dobra ze złem, zacierające się granice - wszystko to sprawia, że nie da się narzekać na brak wydarzeń, niepewność oraz nagłe zwroty akcji. Co ważniejsze w tym tytule wiele wątków nabiera rozpędu i ujawniają się nowe informacje, jest co analizować i myśleć nad tym, jak poukładać to w całość.
Co się tyczy postaci, to z każdą częścią pojawiają się nowi bohaterowie, którzy nie tylko wnoszą coś do historii, ale i plączą. Niemniej nie można odmówić Ilonie Andrews, że każda postać ma swoją osobowość i potrafi zaskoczyć nie jeden raz. Nie da się ich nie lubić i im nie kibicować. Niezwykle realni i pełnowymiarowi, z wadami i zaletami. Uwielbiam Kate i Jego Futrzastość, ale muszę przyznać, że na początku irytowali mnie swoim dziecinnym zachowaniem i boję się kolejnych dramacików miłosnych, chociaż w dalszej części książki odzyskali rozum i mam nadzieję, że to się utrzyma.
Dobry tydzień zajęło mi czytanie, ale nie dlatego, że Magia krwawi była nudna czy coś innego. Gdybym tylko mogła, pochłonęłabym ją na raz. Książka wciąga od pierwszych stron i trzyma w napięciu do samego końca, dostarcza wielu wrażeń i zachwyca wielowątkowością, wplecioną mitologią oraz przedstawionym światem, gdzie technika i magia toczą ze sobą boje. Nie zliczę, ile razy śmiałam się, zgrzytałam zębami i z zapartym tchem obserwowałam bieg wydarzeń. Poza tym małym minusem, jakim było zachowanie Kate i Currana nie mam do czego się przyczepić i jeszcze nie raz będę wracać do tego tomu, jak i całej serii.
Magia krwawi trzyma poziom swoich poprzedniczek i daje pewność, że to jeszcze nie koniec. Jeśli znacie poprzednie tomy, to ten was nie zawiedzie. Z kolei jeśli macie serię przed sobą, a lubicie dobre urban fantasy, to możecie być pewni, że Kate Daniels jest odpowiednim wyborem.
Pocięte opowieści
Tak to już w życiu jest, że zauważymy własne szczęście dopiero wtedy, gdy je utracimy...
Neth dotychczas miał w życiu ogromnego farta, a w jego fachu (sam siebie określał jako "artystę- złodzieja") to rzecz niebywale ważna. Do czasu, aż pokusił się o przyjęcie przez samego Ruariego, boga oszustów, pojedynku w karty. I wygrał, za co bóg -zamiast nagrodzić- ukarał. Teraz Neth może zapomnieć o jakimkolwiek udanym skoku, a on sam toczy się coraz szybciej po równi pochyłej aż do dna. A jednak jego osobliwy talent gawędziarsko- oratorski zwrócił na niego uwagę samej hrabiny de Foch. Kobieta pragnie wykorzystać go do swoich celów, a są one bardzo dalekosiężne... W międzyczasie zmuszony do opuszczenia Namiru w skutek dziwnych okoliczności zostaje także kapitan straży miejskiej, Tyrmisz. Jako że jego wybrance serca, czarownicy Agnes również grozi niebezpieczeństwo, mężczyzna zabiera ją ze sobą. Za Agnes podąża jej ukochany mag Skerłej oraz waleczny Khahad, krasnolud.
Bohaterowie nie zdają sobie sprawy, że ich los bardzo przyciągnął uwagę Słońca i Księżyca, a także wielu innych bóstw, które to z ciekawością śledzą ich kolejne poczynania.
Rozpoczynając swoją przygodę z Pociętymi opowieściami, sama nie wiedziałam, czego po lekturze się spodziewać. Po pierwszych stronach wręcz byłam pewna, że to bajka dla dzieci! Ogromne niedopatrzenie z mojej strony, zresztą bardzo szybko błąd naprawił się sam. Tacy bohaterowie zdecydowanie nie mogą występować w literaturze dla dzieci- a jeżeli już, to w bardzo ułagodzonej wersji.
Czy jesteśmy właśnie takimi belami palmowego drzewa, które przy spalaniu się na ogniu miłości wydziela słodki zapach? Czy jesteśmy jak gruby knotek, który trzeba w porę zalać wodą praktyczności, aby nazajutrz ktoś inny mógł ponownie rozpalić żar? Czy powinniśmy patrzeć obojętnie, kiedy widzimy już, że za chwilę płomień sam dogaśnie? Czy może bez względu na wszystkie przeciwności losu powinniśmy dokładać nowe szczapki, które chociaż nie stanowią już zrębu palmy, kiedy wypalą się wspólnie, zostawią nieodróżnialny popiół?
Skoro bóg złodziei i oszustów, zwany Ruarim, zniszczył szczęśliwy los Netha, tak wziął na swoje barki próby odbudowania go. A jednocześnie, aby ubić dogodny interes, postanowił serwować fragmentami Słońcu i innym kolejne perypetie mężczyzny. I tak powstała zawiła, pełna przygód oraz niebezpiecznych wydarzeń historia. I choć Ruari miał przede wszystkim na celu ratowanie Netha za wszelką cenę, to i na Agnes, Tyrmisza oraz Khahada spadła część jego uwagi. W końcu oni również stali się ważną częścią toczonej przez boga gry.
Nie ma znaczenia, co przyniesie ci szczęście. Ważne tylko, żebyś odkrył w sobie te najdrobniejsze rzeczy, które przyprawiają cię o uśmiech.
Historia dzieli się na trzy odłamy- perypetie Netha, nieustanną ucieczkę oraz poszukiwanie magicznej harfy przez Tyrmisza, Agnes oraz Khahada, i oczywiście codzienność Słońca oraz Księżyca, którzy ciekawskim okiem spoglądają na kolejne zapisane przez Ruariego karty. Nie sposób się tutaj nudzić, bowiem każda ze wspomnianych grup przeżywa coś innego, a z drugiej strony postaci nie jest tak wiele, aby mieć trudności z ich odróżnieniem. Do tego dochodzi rubaszny humor Khahada, który niczego się nie lęka. A i jest całkiem niezłym łamaczem niewieścich serc (albo oporu, jak kto uważa). Spędziłam z tą książką bardzo wesołe godziny, często śmiałam się sama do siebie (jak ten przysłowiowy głupi do sera). Przypadł mi do gustu stworzony przez pana Kozaczko świat otaczający naszych odważnych bohaterów, gdzie pragnie królować hrabina Meryl de Foch. Autor idealnie zestawił ze sobą momenty grozy, humorystyczne dodatki, a także chwile, w których niejednemu czytelnikowi zadrżałoby serce...
Obok Pociętych opowieści nie da się przejść obojętnie; to lektura dla każdego, niezależnie od wieku (no, może ograniczyłabym jeszcze dostęp do niej dla dzieci do 13- stego roku życia). Świetna zabawa gwarantowana!
Triskel. Gwardia
W moje ręce trafił ostatnio znów dość rozreklamowany debiut, który nie dość że wyszedł spod skrzydeł w gruncie rzeczy cenionego przeze mnie wydawnictwa Uroboros, to jeszcze całkiem nieźle się zapowiadający - takie świeże SF: supermoce, korporacyjne przekręty, polityczna gra i terroryści. Czy interesująca otoczka okazała się być preludium do dobrej powieści?
Ta sprawa to nie tyle afera międzynarodowa, co... międzywymiarowa! Przed Mayday największe wyzwanie w jej krótkiej karierze superbohaterki. Jak może jednak walczyć z czymś, czego nie rozumie?
Scyld City – w przeciwieństwie do imperium – to idealne miejsce dla osób obdarzonych nadnaturalnymi zdolnościami. Władze miejskie doskonale wiedzą, jak spożytkować te moce. Dlatego w tym mieście porządku strzeże Gwardia: Kret, Burza i Mayday.
Nikt nie wie, że za maską Mayday kryje się niepozorna studentka, Sinead Clarke. Z pochodzenia Sidheanka, marzy, by jej ojczyzna wreszcie przestała kojarzyć się tylko z terroryzmem. W wolnym czasie angażuje się w działalność na rzecz swoich rodaków. Oczywiście wtedy, kiedy akurat nie walczy z przestępczością.
Ostatnio Gwardia ma pełne ręce roboty. W napadzie na Muzeum Historii Naturalnej użyto dziwnej broni. Technologia przeczy prawom fizyki, zupełnie jakby nie pochodziła z tego świata...
W dodatku w mieście pojawia się Duncan, przyjaciel Sinead z dzieciństwa, bojownik o wyzwolenie Sidheanii spod jarzma imperium. I wygląda na to, że nie jest to towarzyska wizyta.
Sinead ma poczucie, że te dwie sprawy jakoś się łączą. Wszystkie tropy prowadzą do tajemniczej istoty, zwanej Lazur...
Każdy autor kiedyś miał swój pierwszy raz. Każdy debiutował, czy Sapkowski, czy Tolkien czy Martin. Każdy, kto wymarzył sobie drogę przez zawód autora, przeżywa wiekopomną chwilę wydania swojej pierwszej powieści. Trzeba jednak liczyć się z faktem, że pierwsze dzieła będą dokładnie maglowane przez krytyków, w celu sprawdzenia, czy w domniemanym przyszłym pisarzu jest cień szansy na większy sukces. Dobry debiut to taki, który wywołuje efekt wow. To taki, który jest lepszy, niż książki doświadczonych pisarsko twórców - wtedy wiemy, że rodzi nam się nie rzemieślnik, a prawdziwy, dumny autor. Tak było z Sapkowskim, Kossakowską, Grzędowiczem, Piekarą, Gołkowskim... Trochę ich by się znalazło. Krystyna Chodorowska jednak, mimo że starała się wykreować naprawdę oryginalny świat, barwnych bohaterów i ciekawą fabułę, to wydaje mi się, że pomysł przerósł jej umiejętności.
Pierwsze, co rzuca się czytelnikowi w oczy to chaos. Uniwersum Chodorowskiej kreowane jest na bogate, autorka stara się skrupulatnie pokazać czytelnikowi każdy jego zakamarek, panujący ustrój, zasadę działania. W gruncie rzeczy można się w tym zwyczajnie zagubić, w moim odczuciu Scyld-City jak i całe Imperium, są po prostu przerysowane, nie jest zbytnio interesujące. To samo bohaterowie - na pierwszy rzut oka wszystko jest ok, mają swoje charaktery i relacje, dialogi budowane są naprawdę sprawnie i fajnie, aczkolwiek nie poczułem do nich absolutnie nic. Zazwyczaj czytelnik przywiązuje się do bohatera, to on jest tak naprawdę przewodnikiem, swojego rodzaju duszą książki. Tutaj tego zabrakło.
Triskel to pierwszy tom większej całości. Chaos można tłumaczyć tym, że autorka być może chciała rozpocząć w powieści kilka wątków i stworzyć sobie fabularne drzwiczki do kolejnych części. Niestety, ale w moim odczuciu książka wypadła dość słabo, i mimo szczerych chęci polubienia, nie udało mi się zaprzyjaźnić z bohaterami. Trudno mi polecić książkę, aczkolwiek zdaje sobie sprawę, że może się spodobać niezbyt wymagającym czytelnikom. Czy zagłębie się w kontynuację? Raczej nie.
Tajemnica godziny trzynastej
Nie będzie cienia przesady w stwierdzeniu, że Anna Kańtoch to jedna z najbardziej wszechstronnych autorek literatury popularnej w dzisiejszej Polsce. Pisarka ma w dorobku powieści i opowiadania z różnych gatunków: fantastykę dla dorosłych, kryminały, a teraz także i fantastykę dla młodszego czytelnika. Za cokolwiek się Kańtoch nie weźmie, wychodzi jej co najmniej bardzo dobrze. Czy takie wrażenia będę mieć i po lekturze „Tajemnicy godziny trzynastej”?
Powieść ta, to trzecia, po „Tajemnicy diabelskiego kręgu” i „Tajemnicy nawiedzonego lasu”, część przygód Niny, nastoletniej dziewczynki wciągniętej w rozgrywkę między aparatem bezpieczeństwa PRL, a siłami nadprzyrodzonymi w osobie przede wszystkim tajemniczych aniołów. Tym razem los rzuca Ninę i jej znajomych – starych i nowych – do Wilczych Dołów, niewielkiej miejscowości, w której czas jakby się zatrzymał. Nina wie, że ma do rozwiązania zagadkę i że kluczem jest zapowiadany afiszami bal oraz tajemnicze wydarzenie, które ma nastąpić dwudziestego szóstego lutego o tytułowej godzinie trzynastej. To jednak zaledwie cień tropu. Grupa młodych detektywów ze wsparciem PRL-owskich służb stara się rozwikłać zagadkę jednocześnie kryminalną i paranormalną. Czy ich nowy kolega coś przed nimi ukrywa? Czy zima w Wilczych Dołach to przypadek? I jaką rolę odgrywa w tym wszystkim zepsuty samochód oraz co i rusz wpadający na bohaterów ornitolog?
O powieści Kańtoch można rzec bardzo krótko: zachwycająca. Autorka zgrabnie łączy powieść przygodową dla młodzieży (w najlepszej polskiej tradycji „Szatana z Siódmej Klasy” czy cyklu o Panu Samochodziku), kryminał i fantastykę. Opowieść nie jest ani infantylna, ani przesadnie „dorosła”, w sam raz dla nastolatków. Główna bohaterka nie udaje na siłę chłopca, ale też nie jest schematyczną młodą damą w opałach – to dziewczynka ciekawa świata, aktywna, świadoma swoich słabości i mocnych stron. Jej dojrzałość emocjonalna ma wiarygodne podstawy, a podejmowane wyboru, choć nie zawsze logiczne, nie straszą dziecinnością. Inni bohaterowie też zostali zarysowani wystarczająco, by nie być postaciami papierowymi. Wreszcie – oczarowuje język, i prosty, i magiczny zarazem, doskonale wpasowujący się w klimat całości.
Nie sposób nie wspomnieć także o osadzeniu historii w konkretnym momencie dziejów Polski. W czasach, kiedy epoka socjalistyczna jest traktowana z przesadną niekiedy ostrożnością i niemalże negowana, Kańtoch korzysta z niej, pokazując niejednoznaczności tamtejszej polityki, uwikłanie specsłużb w trudną sytuację, czy w końcu ludzką twarz „komuny”. To też bardzo na plus dla autorki.
Nie jestem w docelowej grupie wiekowej „Tajemnicy godziny trzynastej”, ale bawiłam się przy lekturze tej książki wybornie. Podejrzewam, że młodsi będą się bawić jeszcze lepiej. Polecam.
Stróże
Jakuba Ćwieka albo się lubi, albo nie. Tertium non datur, jak mawiali starożytni, a zapewne na swoich anielskich posiedzeniach mawiają Stróże. I szczęśliwie tych lubiących jest na tyle, że powstała piąta część cyklu “Kłamca” - o znamiennym tytule “Stróże”.
Historia to kryminalna w sposób niebanalny, bo mamy poza samymi aniołami, jeszcze świętego policjanta i nordyckie bóstwo w tle. I pomimo, że każde z czworga ewidentnie gra do własnej bramki, współpraca przebiega prawidłowo, a skutki dla świata i jego mieszkańców są pozytywne. Tłumaczyć to można chyba jedynie boską ingerencją, chociaż Stwórca już czas temu jakiś gdzieś się zawinął i go nie ma.
Ćwiek tradycyjne snuje swoją opowieść w charakterystycznym dla siebie stylu barowo - kumpelskim, pozwalając swym bohaterom pić, palić i przeklinać. Anioł może lać po pysku i nikogo to nie dziwi. Zresztą Butch i Zadra raczej mało przypominają postaci z obrazków rozdawanych dzieciom w czasie wizyt duszpasterskich. Co więcej - Butch spotkany nocą w ciemnej alejce zmotywowałby niejednego do poprawy życiówki na kilometr. Ryjek - święty policjant, wyjątkowo sobie z ową świętością nie radzi, ale przynajmniej próbuje. Chociaż raczej nie liczy, że hagiografowie będą się nad jego żywotem rozpływać. Ale i tak całą robotę w książce robi Loki. I chociaż dla mnie Loki to żaden blondyn, a tylko i wyłącznie przystojny brunet o twarzy Toma Hiddlestona, to i tak wchodzę w tę historię cała. Loki wymiata. Od początku do końca.
Przecudną zaś niespodzianką jest Scena po napisach końcowych. Istne mistrzostwo w postaci opowiadania z Lokim w roli głównej. Tym razem trafia wprawdzie na zupełnie innych policjantów, co jednak nie przeszkadza mu ukręcić grubą aferę, a potem koncertowo się z niej ratować. Cała historia wzbogacona o swoistą dla Ćwieka wizję bajkowego Dzwoneczka, ubawiła mnie do łez i wzbudziła cichą nadzieję na pełną powieść, koniecznie przy udziale tych samych bohaterów.
Uśmiałam się. Tego oczekiwałam i to dostałam. Uwielbiam ten prześmiewczy styl, w jaki Ćwiek opisuje rzeczywistość. I stanowczo jestem w pierwszej grupie.
Wrota. Tom 1
Chyba każda z kobiet marzyła niegdyś w dzieciństwie, by zostać królewną. Wizja pięknych sukien, bogatego zamku i złotej korony to niestety coś, czego bohaterce książki brakuje. Powieść Mileny Wójtowicz to fajna i lekka historia, która powiela może znane już wszystkim bajkowe schematy, ale robi to w sposób bardzo pomysłowy i oryginalny. Zapraszam do nowego wydania Wrót!
Gawarek, książę z Dolin, bardzo chciał zostać bohaterem. A bohaterowie, jak powszechnie wiadomo, całymi dniami nic, tylko ratują białogłowy z rąk łupieżców, łotrów i niegodziwców. Pech, jemu akurat do uratowania trafiła się białogłowa nie dość, że niewdzięczna i niezadowolona z ratunku, ale jeszcze zła do szpiku kości, jak na Czarownicę z Twierdzy przystało. Salianka, ocalona od bezpiecznej i nudnej egzystencji królewna, nie zamierzała nigdy zapuszczać się w obce krainy, ale skoro już do nich trafiła, to nie po to, żeby zamiatać podłogi w czyimś pałacu!
Powieść Pani Mileny czyta się naprawdę szybko, fabuła dozuje czytelnikowi rozrywkę w tendencji wzrostowej. Początek może wydawać się dla niektórych nieco nużący, ale niech nie zniechęca do dalszej lektury, bo im dalej, tym zdecydowanie lepiej i barwniej! Pisząc ową książkę Wójtowicz była raczkującą twórczynią, ale muszę przyznać, że jej poziom pisania jest naprawdę świetny, czy to we Wrotach, czy debiucie Podatek, czy później, zawsze dostajemy fajnie napisaną, lekką, wciągającą i pełną humoru książkę — jest to zdecydowany atut, który świadczy o jakości twórcy. Cały wykreowany świat i bohaterowie zasługują na bardzo wysoką ocenę, całość naprawdę prezentuje się wyśmienicie. W dodatku dzięki Wydawnictwu Jaguar, prócz dwóch odświeżonych i zdecydowanie ładniejszych wizualnie części, doczekamy się w końcu zwieńczenia trylogii!
Jak już wspomniałem powyżej, książka Mileny Wójtowicz bardzo mocno bazuje na bajkach i legendach dla dzieci o królewnie, czarownicy, wszelkiego rodzaju rycerzach oraz magicznych istotach. Są to tematy znane fantastyce, aczkolwiek podane w odpowiedni sposób nadal mogą stworzyć niezwykłe dzieło książkowe, które zachwyci nie tylko docelową, młodzieżową ale też tą dojrzałą część czytelników. Nie inaczej jest w tym wypadku! Wrota to niezwykle barwna, lekka, okraszona fajnym humorem powieść, którą polecę naprawdę każdemu, nieważne w jakim wieku!
Jadowity miecz
“Jadowity miecz” Rafała Dębskiego to drugi tom cyklu Piastowska fantasy. Akcja powieści toczy się w czasach panowania Bolesława Krzywoustego, któremu przychodzi się zmierzyć nie tylko z buntem Skarbimira Awdańca, ale także z ciągle aktywnymi na terenie królestwa kapłanami dawnej wiary i wszelkiej maści potworami i stworami na ich usługach.
Co trzeba przyznać, autor ma lekkość wplatania postaci i zdarzeń historycznych w swoją opowieść, czyniąc z całości całkiem zgrabną historię. Zgrabną, ale jednak nie porywającą, aż tak bardzo, jakby tego moja wychowana na opowieściach o strzygach i południcach dusza oczekiwała. Bo chociaż trup ściele się gęsto, krew leje strumieniami, to gdzieś w tym wszystkim brakuje głębi, tej magii, której od cyklów fantastycznych się oczekuje. A przecież Polska w początkach jej państwowości, kiedy chrześcijaństwo krok za krokiem rugowało dawne wierzenia, to sceneria dla fantasy wręcz idealna. Zachwycając się cyklami typu “Gra o tron” zapominamy, że mamy u siebie znacznie lepsze opowieści.
Wierzę, że autor właśnie taką opowieść chciał stworzyć. To nawet widać w opisach scen batalistycznych, którym zarzucić nic nie można. Szkoda tylko, że nie poczuł tej magii mitów słowiańskich, że jego postaci są tak bardzo szablonowe, nie porywają, nie wzruszają. Właściwie po ukończeniu lektury w mojej głowie pozostały tylko dwa imiona wymawiane jednym tchem, gdy zapytać mnie o bohaterów: Miłek i Wiłła. Po chwili zastanowienia przypomnę sobie jeszcze Grzelę. Reszta zlewa się w jeden wir postaci, niczym szczególnym się nie wyróżniających. Podobnie zresztą rzecz ma się z opisami wilkołaków i innych strzyg. Jako dziecko spędzałam wakacje u dziadków na świętokrzyskiej wsi. Dziadek, by zniechęcić nas do włóczenia się samemu po świętokrzyskiej puszczy, potrafił godzinami bajać o południcy i całej reszcie dybających na niegrzeczne dzieci stworów. Może właśnie tego brakło autorowi - możliwości wsłuchiwania się w takie opowieści snute nie przez ludzi nauki badających folklor, ale zwykłych, prostych rolników, którym te historie opowiadały ich babki, a tym babkom ich babki.
Siłą książki są przemyślenia bohaterów na temat odwagi, roli w życiu, wiary. Wiele fragmentów przepisałam sobie ku pamięci, chyląc czoła przed mądrością autora. Cudny monolog kapłana na temat nadstawiania drugiego policzka utkwił w mej pamięci tak bardzo, że nawet teraz potrafię zacytować jego treść.
Nie napiszę, że książka jest zła. Bo nie jest. Jest ze wszech miar poprawna, co akurat niekoniecznie można uznać za komplement. Dla piszącej te słowa książka bowiem powinna porywać, a w tych momentach kiedy nie porywa - jedynie pozwolić złapać oddech, zanim kolejne wersy znów nas do wstrzymania oddechu zmuszą. Tym bardziej, że właśnie tego wymaga się od powieści fantasy. Prędzej bowiem wybaczę brak filozoficznych przemyśleń, niż nudę.
Czy polecam książkę? Tak. To nasze rodzime fantasy, a każdy kto mieni się fanem gatunku powinien swe korzenie znać. Czy książka będzie hitem? Nie wiem. Życzę, by tak się stało. Z miłości do dziadkowych opowieści i szacunku dla strzyg i południc.
Szczurołap
Większość z nas zna mroczną baśń o szczurołapie z Hameln. W przeciwieństwie do innych historii spisanych przez braci Grimm ta jest dosyć mocno osadzona w historii. W XIII wieku z dolnosaksońskiego miasteczka faktycznie zniknęły dzieci, a nawiązanie do towarzyszących temu wydarzeń można odnaleźć w różnych dokumentach. Co naprawdę się wtedy wydarzyło? Nie wiadomo, ale wersja zaprezentowana przez Jaya Ashera i Jessicę Freeburg pobudza wyobraźnię i... brzmi dobrze.
Hameln prześladuje plaga szczurów, których miejscowy szczurołap nie jest w stanie wytępić. Dlatego rajcy miejscy z ulgą witają w mieście wędrownego grajka, który twierdzi, że jest w stanie wybawić ich z tego kłopotu. Tajemniczy mężczyzna spędza w Hameln kilkanaście dni, nawiązując bliższy kontakt jedynie z Magdą, odsuniętą na bok przez społeczność ze względu na głuchotę. O skuteczności grającego na flecie szczurołapa wkrótce przekona się całe miasteczko. Ale czy jego mieszkańcy będą zadowoleni z końcowego efektu? W tym miejscu od razu zaznaczam, że w książce znajduje się alternatywne zakończenie baśni, w niczym nie ustępujące oryginałowi.
Dawne baśnie i opowieści mają w sobie moc i czar, który nie mija mimo setek lat od ich powstania. Z tego względu cieszą mnie nawiązania do nich, zwłaszcza gdy są tak dobre, jak Szczurołap. Autorzy stworzyli historię o niesamowitym klimacie, wciągającą nawet czytelnika, który oryginalną historię zna całkiem dobrze. W subtelny sposób wpletli w baśń o zemście historię miłosną, dzięki czemu całość zyskała głębsze znaczenie i jeszcze mocniej oddziałuje na czytającego.
Niewielka objętościowo opowieść porusza takie kwestie jak miłość, tolerancję, zaufanie i... zemstę. Zgodnie z wyznawanymi przez Szczurołapa wartościami, za każdy uczynek należy się człowiekowi zapłata. Dobrem płaci się za dobro, natomiast zło i wyrządzona krzywda zawsze powinny zostać wynagrodzone. Niezależnie od ceny, jaką taka zemsta może pociągnąć. Na przeciwległym biegunie przekonań znajduje się Magdalena, która wierzy w siłę dobrego przykładu i wybaczenia. Czy słusznie? Życie pewnie nie raz zweryfikuje jej poglądy, jak też czyniło do tej pory.
Szczurołap zawdzięcza siłę swego przekazu świetnym ilustracjom, których autorem jest Jeff Stokely. Wprawdzie nie sięgam zbyt często po powieści graficzne, ale ta zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie i chętnie sięgnęłabym po więcej.
Mówiąc krótko, gorąco polecam Szczurołapa i to nie tylko fanom baśni i fantastyki. Ta książka ma moc!
Nieodgadniony
Nikt nie wiedział, co tak naprawdę przydarzyło się tego pochmurnego, chłodnego dnia. Prześcigano się w teoriach dotyczących tajemniczego porwania sprzed kilkudziesięciu lat. Prawda nigdy nie wyszła na jaw. Nikt nie potrafił odkryć, co się stało naprawdę. Najczęściej mówiono o porwaniu dla okupu i momentach, które kazały porywaczom podjąć się drastycznych kroków. Niekiedy wypowiadano szeptem słowa o mordercy celebrującym śmierć. Podejrzewano sąsiadów, służbę, a nawet rodzinę. Choć minęło tyle lat zagadka zniknięcia Iris i Alice - żony i córeczki najbogatszego człowieka 1936 roku. Albert Ellingham miał wielu wrogów, ale kto mógł pokusić się o porwanie dwóch bezbronnych kobiet? Nikt nie potrafił rozwiązać tej tajemnicy sprzed lat. Pojawiały się różne teorie. Jedne mniej realne, inne bardziej. Mimo to prawda była zakopana tak głęboko, że myślano, iż nikt jej nigdy nie odkopie. Minęło kilkadziesiąt lat. Sprawa przycichła. Choć nadal się nią interesowało, nadzieja na odkrycie prawdziwej tożsamości mordercy była nikła, ale właśnie wtedy w elitarnej Akademii Ellinghama pojawiła się Ona - nastolatka od dziecka mająca obsesję na punkcie tej sprawy. Czy uda się jej rozwiązać zagadkę i odkryć tożsamość Nieodgadnionego? Przeszłość nie ma zamiaru dalej czekać w ukryciu...
Intrygująco zbudowana powieść z wieloma elementami kryminału i wciągającego thrillera. Niesamowicie pochłaniająca lektura gwarantująca niezapomniane wrażenia. Przerażająca historia zawarta na stronicach powieści głównie przeznaczonej dla młodzieży. Śmierć przychodząca w najmniej oczekiwanym momencie. Maureen Johnson stworzyła frapującą, zdumiewającą książkę opowiadającą o porwaniu sprzed lat łączącym się z teraźniejszością. ,,Nieodgadniony" zabierze was w niesamowitą, pełną napięcia podróż przez grożące zawaleniem tunele znajdujące się na terenie posiadłości zmarłego Alberta Ellinghama, gdzie wszystko się zaczęło. Zapraszam do zapoznania się z recenzją!
..Szkoły zdobywają rozgłos dzięki wykładowcom, drużynom sportowym, absolwentom. Nie powinny jednak słynąć morderstwami."
Akademia Ellinghama to elitarna, prywatna szkoła w Vermont, dzieło życia Alberta Ellinghama, miejsce pełne łamigłówek i zagadek, wijących się ścieżek, ogrodów, ukrytych korytarzy i tajemnych przejść. Bo – jak twierdzi jej założyciel – „nauka jest zabawą”.
W 1936 roku, wkrótce po otwarciu Akademii, znikają żona i córka Ellinghama. Jedynym tropem w sprawie jest prześmiewczy list-zagadka, w którym tajemniczy Nieodgadniony podaje sposoby na morderstwo. Porwanie rodziny Ellinghama staje się jedną z największych nierozwikłanych zbrodni w historii USA.
Wiele lat później pasjonująca się sprawami kryminalnymi uczennica pierwszego roku Akademii, Stevie Bell, postanawia rozwiązać zagadkę z przeszłości. Najpierw jednak musi odnaleźć się w wymagających szkolnych realiach, wśród nowych ekscentrycznych przyjaciół.
Coś wisi w powietrzu. Mroczna postać z przeszłości nie daje o sobie zapomnieć. Nieodgadniony – a wraz z nim śmierć – powróci do Akademii.
,,Własny oddech parzył jej twarz. Nie miała pojęcia, co się dzieje, ale czuła się jak pijana. Zaczęła liczyć w myśli. Gdy dotarłszy do pięciuset, nie usłyszała hałasu, postanowiła znów powoli unieść skraj dywanu. Tylko na szerokość palca. Jeszcze odrobinkę. W zasięgu wzroku nie było nikogo. Znów lekko uniosła dywan. Wciąż nic. Już miała go podnieść, kiedy...
-Witaj - odezwał się głos."
Rok 1939. Albert Ellingham - właściciel elitarnej Akademii szkolącej najwybitniejsze jednostki tamtych czasów, ekscentryk i bogacz, ale również wyśmienity naukowiec - odbiera tajemniczy telefon, który zmienia jego dotychczasowe życie. Okazuje się, że ktoś porwał jego żonę i córkę, a teraz pragnie wysokiego okupu. Choć mężczyzna robi co może, porywacza nie można zadowolić. Za każdym razem pragnie więcej. Ellingamowi nie uda odzyskać się rodziny, a ta sprawa zyskuje największy rozgłos w nierozwikłanych zbrodniach USA.
Nawet po kilkudziesięciu latach nikt nie znajduje się bliżej odkrycia prawdy. Mimo wszelkich możliwości technicznych tajemniczy Nieodganiony - osoba, która wysłała Albertowi Ellinghamowi list/zagadkę - pozostaje nieznany. Sprawca nadal może przebywać na wolności mimo sędziwego wieku. Tak wielu próbowało odkryć jego tożsamość, a nikt nawet nie zbliżył się do jego osoby. Ta sprawa z góry wydaje się skazana na porażkę, ale właśnie wtedy w murach szkoły w Vermont pojawia się pewna dorastająca kobieta.
Stevie Bell nawet w najśmielszych marzeniach nie wyobrażała sobie, że znajdzie się w murach Akademii Ellinghama. Fascynująca się sprawami kryminalnymi, nastolatka pragnąca pracować w FBI i rozwiązywać mrożące krew w żyłach zbrodnie, od dziecka pragnęła rozwikłać tajemniczą sprawę porwania Iris i Alice Ellingham, która mimo kilkudziesięciu lat od tego druzgocącego momentu nie została wyjaśniona. Stevie wie, że to jej jedyna szansa. Nie odpuści. Zrobi wszystko, aby odkryć prawdę, ale najpierw musi przystosować się do nowego środowiska oraz złapać rytm nauki w elitarnej szkole, gdzie uczęszczają najwięksi geniusze. Czy uda się jej odkryć prawdę? Kim jest tajemniczy Nieodgadniony? Czy to możliwe, by po tylu latach znowu uderzył? Nigdy nie jest za późno, aby odkryć prawdę...
,,Są jednak rzeczy nie do ukrycia - tunele i tajemnice. Nieodgadniony wcale nie był nietykalny."
,,Nieodgadniony" wprowadzi was do tajemniczego, ukrytego przed wzrokiem ludzi świata, gdzie wybitnie uzdolnione w każdej dziedzinie dzieciaki mają możliwość uczyć się tego, co je interesuje w elitarnej Akademii Ellinghama - miejscu słynącemu z mrożącego krew w żyłach porwania i morderstw, które mimo upływu wielu lat nadal pozostały nierozwiązane. Maurenn Johnson stworzyła niezwykle wciągającą, intrygującą i zdumiewającą powieść, która zabiera czytelnika na kilka wspaniałych, enigmatycznych godzin do miejsca, które równocześnie przeraża, jak i rozbudza ciekawość. Pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji, zaskakująca do ostatniej strony, urzekającą i poruszająca historia, która kilka razy mnie zszokowała i wywołała smutek związany z tym, co przydarzyło się niektórym bohaterom. ,,Nieodgadniony" opowiada o pokonywaniu własnych lęków, niszczycielskiej ich sile, strachu przed tym, co nadejdzie, pułapkach popularności i próbie spełniania oczekiwań innych ludzi, uczuciu kiełkującym w sercu, intrygach i fascynujących zbrodniach, które czekają, aż ktoś w końcu postanowi odkryć prawdę.
,,Gdzie ten jest, kogo jakby nie ma? Na stopniu nigdy; na schodach szukać trzeba."
,,Nieodgadniony" to czarująca, wyrazista i całkowicie zagarniająca wszelkie myśli historia o tajemniczych morderstwach sprzed lat, które za sprawą pewnej upartej, walczącej ze swoimi ograniczeniami nastolatki, ponownie zostają rozpatrywane pod młodszym okiem, mogącym dostrzec więcej. Maureen Johnson stworzyła powieść, która zagwarantowała mi kilka niesamowicie dynamicznych, pełnych niespodzianek godzin i momentów, które z chęcią przeżyłabym jeszcze raz. Nie mogę doczekać się, aż w moje ręce trafią kolejne pozycje z twórczości autorki, ponieważ opowieść o tajemniczej Akademii Ellinghama i Stevie Bell - pierwszoklasiście stającej przed obliczem zła, skradła moje serce. Polecam!
Miasteczko Crimson Lake
Ile potrzeba, aby zniszczyć komuś życie? Wystarczy kilka minut i fałszywe oskarżenie, aby odwrócili się od Ciebie wszyscy przyjaciele i twoja rodzina. Jak sobie z tym wszystkim poradzić? Candice Fox przybliża nam ten temat w swojej powieści pod niepozornym tytułem „Miasteczko Crimson Lake”.
Edward Conkaffey to dość atrakcyjny policjant z Sydney, który prowadzi całkiem satysfakcjonujące życie. Ma kochającą żonę i śliczną nowo narodzoną córeczkę. Jak to bywa w każdym związku, czasami się kłócą. Po ostatniej kłótni, Ted ucieka na ryby, by ochłonąć. Zatrzymuje się na chwilę obok przystanku autobusowego, na którym stoi samotna 13-letnia dziewczynka. Ted odjeżdża, a ona znika. Po gwałcie i próbie uduszenia zostaje pozostawiona na pewną śmierć, jednak udaje jej się przetrwać. Jej skołatany umysł pamięta mężczyznę, który zatrzymał się niedaleko przystanku. Pamiętają go również inni ludzie, przejeżdżający tamtą drogą. To wszystko sprawia, że w kilka sekund Ted staję się ohydnym potworem w oczach swoich bliskich i reszty świata. Wrogiem publicznym numer jeden.
Osamotniony Conkaffey, po wycofaniu zarzutów stara się ukryć w parnym miasteczku Crimson Lake. Tam poznaje młodą, barwną (dosłownie i w przenośni) kobietę, która jakiś czas temu wyszła z więzienia po wyroku za morderstwo. Co ciekawe, Amanda prowadzi firmę detektywistyczną i chce, aby Ted pomógł jej rozwikłać zagadkę zaginięcia lokalnej gwiazdy – poczytnego pisarza Scully’ego. Jak sobie poradzą z tym zadaniem, tym bardziej że oboje są rozpoznawani jako przestępcy?
Candice Fox daje nam okazje, aby wcielić się w człowieka, którego reputacja została całkowicie zdruzgotana i wymieszana z błotem. Uświadamia nam, że to, co spotkało Teda, może spotkać również nas. Ted, mimo iż wycofano zarzuty, musi żyć ze świadomością, że w każdej chwili mogą po niego wrócić, zapukać do jego drzwi, a on będzie zmuszony przeżywać to piekło od początku. Zresztą jego obecna sytuacja zdecydowanie nie układa się różowo. Autorka pozwala nam dość dobrze poznać Teda, pokazuje jego emocje, jego wahania, strach przed rozpoznaniem w każdym publicznym miejscu, jego paranoje. Bohater boryka się z wieloma przeciwnościami losu, przecież jest domniemanym gwałcicielem dzieci, pedofilem grasującym na wolności. Można sobie wyobrazić, jak łatwo można się w takiej sytuacji załamać. Pokazuje też, jak ludzie łatwo potępiają i to bez prawa do obrony.
Jeśli mam być szczera, to historie Teda oraz tajemniczej i zwariowanej Amandy przez większą część lektury były dla mnie znacznie ciekawsze niż tajemnicze zaginięcie pisarza, którym się zajmowali. Zdecydowanie zostało przyćmione zagadkami z życia Ted – czy można mu zaufać, że naprawdę tego nie zrobił, a także tajemnicami Amandy, która ani razu nie zaprzeczyła, że jest morderczynią. Biorąc pod uwagę interesujących bohaterów oraz niespodziankę pod koniec książki, całość składa się w całkiem ciekawy kryminał.