sierpień 17, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: komiks dla dzieci

czwartek, 07 maj 2015 17:35

Avengers: Czas Ultrona

Superbohaterowie w ujęciu fantastycznym nie istnieją w realnym świecie, a mimo to nie potrafię wyobrazić sobie bez nich życia. Czym byłoby moje dzieciństwo bez obdartej z farby figurki Spider-Mana, którą przez lata bawił się mój brat? Kim byłabym, nie śledząc coraz mroczniejszych poczynań Batmana czy nie dziwiąc się, że mama tak chętnie ogląda ze mną kolejne odsłony historii Petera Parkera? Co zmieniłby brak w moim życiu okrzyków „Na potęgę Posępnego Czerepu, mocy przybywaj!", czy „Kamehameha!". Czy wreszcie, jak wyglądałyby czasy „młodzieżowe" mojego życia – bez komiksów, seriali i filmów z Marvela i DC; albo studenckie – bez „Watchmanów" i braci Chopra? Tak naprawdę wcale nie chcę znać odpowiedzi na te pytania. W innej wersji mojego życia mogłabym bowiem nie dostrzec, że superbohaterowie jednak istnieją. Tak, Joss Whedon ostatecznie powołał ich do życia.

Grupa Avengers, w skład której wchodzą: Iron Man (Robert Downey Jr.), Kapitan Ameryka (Chris Evans), Thor (Chris Hemsworth ), Hulk (Mark Ruffalo), Czarna Wdowa (Scarlett Johansson) i Sokole Oko (Jeremy Renner), po długich poszukiwaniach i niełatwych starciach, odzyskuje wreszcie z rąk Hydry berło Lokiego. Jednak przed ostatecznym zwycięstwem i ukryciem Tesseraktu, Stark staje oko w oko z demonicznym duetem wroga, bliźniakami Maximoff, znanymi później jako Quicksilver (Aaron Taylor-Johnson) oraz Scarlet Witch (Elizabeth Olsen) i doświadcza wizji zagłady świata. Chcąc jej zapobiec, decyduje się na przebadanie berła Lokiego. To, co znajduje oraz decyzje, które w związku z tym podejmie, zaważą na losach całego świata. Bohaterowie raz jeszcze będą musieli stanąć do walki w obronie świata przed zagrożeniem. Tylko, czy tym razem nie oni będą za owo zagrożenie odpowiedzialni? Czy świadomość własnej nieostrożności nie doprowadzi do wewnętrznych podziałów w drużynie Avengers?

Zanim przejdę do peanów pochwalnych na cześć „Czasu Ultrona", kilka gorzkich słów w stronę marketingu. Naprawdę pojmuję zasady rządzące rynkiem i próby maksymalnego rozciągnięcia targetu, które prowadzić mają do maksymalnie nabitej kabzy. Boli mnie jednak bardzo, że tak zacne historie ogranicza się niskim progiem PGI, który nie pozwala w pełni uwolnić drzemiącego w fabule i bohaterach potencjału. Kolejna odsłona „Avengers" jest bowiem na obecną chwilę doskonałym filmem dla fanów gatunku i tematu, ale wszystkich tych, którzy nie zdążyli się jeszcze w komiksach zakochać, może do siebie zrazić miejscowymi infantylizacjami.

Wady? Odhaczone. Teraz czas na słodką prawdę o doskonale spędzonych w kinie minutach. „Czas Ultrona" jest zdecydowanie bardziej mroczny od poprzedniej odsłony „Avengers", niemniej jest to mrok na poziomie sjużetu, tkwiący w samych postaciach. Do tej pory drużyna składała się z, może i różnorodnych charakterów, ale jednak osobowości dość wyidealizowanych. Tym razem jest zupełnie inaczej. Okazuje się bowiem, że Stark faktycznie może (gdzieś w swoim umyśle) pretendować do miana „nowego boga", uznając swoje zdolności kreacyjne za nieograniczone. Co więcej, jego potrzeby udowodnienia światu własnej wielkości bywają tak silne, że tłamszą zupełnie zdrowy rozsądek. Hulk czy Czarna Wdowa z kolei, mówią wreszcie głośno to, czego widzowie mogli się do tej pory jedynie domyślać – o trudnej przeszłości i, być może, jeszcze trudniejszej przyszłości. Kapitan Ameryka przechodzi ewolucję wewnętrzną, uświadamiając sobie, że dawne czasy nie wrócą. Sokole Oko wydziera sobie wreszcie miejsce na ekranie, obalając argumenty wszystkich niedowiarków z serii „ale co on tak w ogóle robi?", a także odkrywa sekrety, których nikt się nie spodziewał. Jedynie Thor w kwestii wewnętrznego rozwoju i emocjonalnego ekshibicjonizmu zdaje się nieco usuwać w cień tej historii.

„Czas Ultrona" w ogólnej analizie opowiada przede wszystkim o cienkiej granicy pomiędzy dobrem i złem oraz pomiędzy poświęceniem a szaleństwem, a także zmusza do zastanowienia nad tym, kiedy robi się o ten jeden krok za dużo. Ile (lub ilu) można poświęcić? Czy pokój i spokój to, to samo? Czy prewencja przed wojną nie przyczynia się do jej wybuchu? I czy tego typu pancerz „na zaś" jest w ogóle etycznie/moralnie poprawny? Czy zło zawsze jest złe bezpodstawnie? A może ma swoje racje? Jak na naszą ostateczną decyzję o opowiedzeniu się po jednej ze strony, wpływają emocje i fałszywe przeświadczenia? Niezależnie od skomplikowania filozoficznego i trudności odpowiedzi na podane wyżej pytania, twórcy filmu nie zrezygnowali z typowego dla tegoż gatunku dowcipu. Żarty sypią się bohaterom z rękawów niezależnie od trudności. I chociaż to niezwykle nierealistyczne, to niezmiennie zabawne i w jakiś sposób rozczulające. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej.

Kwestia techniczna, chociaż niezmiennie perfekcyjna, wydaje mi się w przypadku „Czasu Ultrona" rzeczą absolutnie drugoplanową. Efekty specjalne to majstersztyk, ale nie popisowy – to nie pusta forma, żadna wydmuszka. Jasne, kolejne starcia są widowiskowe; Ultron i jego metalowi sprzymierzeńcy hipnotyzująco realistyczni; a używane przez bohaterów nadnaturalne zdolności, zmuszają do rozwarcia oczu z zachwytu. Ale nie o to przecież chodzi, żeby strzelać do siebie przez trzy godziny i chwalić się budżetem przeznaczonym na speców od grafiki. Grunt, żeby świetnie się bawić i dać wciągnąć prezentowanemu uniwersum – to ma ułatwić dopracowana strona wizualna. Rzecz z pewnością się udała. Dynamikę scen akcji dopasowano do tego stopnia, że nie czułam się ani zmęczona migającym obrazem, ani nie odniosłam wrażenia zbyt wolnego tempa. Trwałam za to w przeświadczeniu, że znajduję się w centrum wydarzeń.

Jeżeli chodzi o muzykę, to muszę przyznać, że kilka razy uroniłam łzę. A zazwyczaj nie płaczę na filmach, zwłaszcza takich. A już szczególnie w miejscach publicznych. W dużej mierze odpowiedzialna była za to z pewnością emocjonalnie ekspresyjna fabuła, ale nie mniej przyczyniła się do owego zdarzenia muzyka, która zwłaszcza w części finalnej dosłownie stawiała mi włoski na całym ciele na baczność.

„Avengers: Czas Ultrona" to z pewnością obraz idealny dla każdego, kto ceni sobie Marvela. To również ostateczne zwycięstwo tej korporacji w starciu z DC. Jakkolwiek bowiem uniwersum, takich postaci jak Batman zdecydowało się kroczyć mroczniejszą drogą wojownika, to Marvel nie pozwolił sobie na nawet kropelkę niespójności. Wszelkie działania studia zespalają się w jedno – kolejne produkcje, jak „Agenci T.A.R.C.Z.Y.", „Agentka Carter" czy następujące po sobie fabuły, dotyczące postaci Thora, Kapitana Ameryki i Iron Mana, są ze sobą nierozłącznie związane i wzajemnie się dopełniają. Co więcej! Dopełniają się chronologicznie. Tam, gdzie kończy się drugi sezon „Agentów" zaczyna się „Czas Ultrona". A pamiętacie początek tej przygody? 2008 rok i pierwszą odsłonę „Iron Mana"? Obok takiej mani perfekcji po prostu nie można przejść obojętnie.

Dział: Filmy
piątek, 01 maj 2015 17:04

Gotyckie crossovery XXI wieku

Wprowadzenie

W czasach, o których najprościej mówi się jako o okresie wyczerpania materiału i nieustannego kopiowania oraz powtarzania i wykorzystywania tego, co już w świecie zaistniało, umocnić musiały swoją pozycje idee dublowania istniejących koncepcji. Doskonały przykład stanowi tutaj crossover, który nie jest może pomysłem XXI wieku, ale (zwłaszcza w ostatnich latach) coraz częściej uwydatnia się w propozycjach kinowych. Sam ten termin stosuje się do opisania produkcji, w której dochodzi do spotkania postaci z, przynajmniej, dwóch różnych utworów (książki, filmu, komiksu) lub, w której znaną już fabułę przedstawia się z perspektywy nowego bohatera.

Dział: Felietony

Nadchodzi zima.

Przez lata czytelnicy zachwycali się sagą o Westeros opisywaną w bestsellerowym cyklu George'a R. R. Martina „Pieśń Lodu i Ognia", i zekranizowaną przez HBO w popularnym serialu „Gra o Tron". Dzięki wydawnictwu Green Ronin, które wydało grę fabularną „A Song of Fire and Ice RPG: Game of Thrones edition" gracze na całym świecie mogli ponownie przenieść się do tego świata i samemu wziąć udział w grze o tron. A dzięki Fajnym RPG już w 2015 roku także polscy gracze będą mogli odwiedzić Siedem Królestw!

Dział: Z prądem

Film fantastycznonaukowy jako kino gatunku

Pierwsze produkcje o charakterze fantastycznonaukowym pojawiły się już na początku stulecia, a więc niedługo po powstaniu kina, niemniej wciąż trudno sprecyzować ich cechy reprezentatywne. Być może powodem tego problemu jest brak wyraźnego zarysu i twardo określonych zasad – kino fantastycznonaukowe nie posiada schematu narracji, który sam w sobie określałby przynależność gatunkową; brakuje mu też bohatera, stanowiącego skonkretyzowany zarys dla większej ilości produkcji; kwestia scenerii ograniczona jest jedynie kreatywnością twórcy. Nie zaprzeczam, że ten gatunek filmowy wykazuje pewną powtarzalność motywów i najczęściej stosowanych chwytów – jednostki przejawiające cechy nadprzyrodzone, tragedie rozgrywające się w przestrzeni kosmicznej, degeneracja ziemskiego środowiska (fauny i flory), różnorodne mutacje, bunt zaawansowanej technologii – są to, jednakże własności, które nie pozwalają stworzyć spójnej i klarownej definicji, a jedynie taką, która opierałaby się na systemie wyliczeń i opisów.

Dział: Felietony
środa, 10 grudzień 2014 04:05

Lil i Put. Jak przelać kota do kieliszka?

"Lil i Put" to niezwykle barwny i pełen humoru komiks. Został nagrodzony w pierwszej edycji "Konkursu im. Janusza Christy na komiks dla dzieci". Autorzy sześciu wyróżnionych prac otrzymali propozycje stworzenia pełnowymiarowych albumów.

Lil i Put to dwa "małoludy", które wiecznie głodne wędrują sobie po świecie, pakując się w przeróżne tarapaty. Komiks zawiera trzy, niezbyt długie historie, obrazujące ich przygody. "Goście Centauropolis" to opowieść o tym, jak w pogoni za orłem - złodziejem, dwójka bohaterów znalazła przez przypadek miasto centaurów. Przeszkodzili w igrzyskach, niemal zostali zabici, a na koniec sprowadzili zagładę na całe miasto - normalny dzień z życia wzięty, przynajmniej w przypadku tej dwójki wesołych indywiduum. "Zagadka Entów" zaprowadziła Lila i Puta do sadu pełnego owoców (a może raczej zaprowadziły ich tam burczące brzuchy). Niestety entowie niekoniecznie chcieli się nimi z małoludami podzielić. "Jak przelać kota do kieliszka?" to ostatnia i najdłuższa historia o tym jak dwójka bohaterów przeszkodziła elfce-czarodziejce w zaliczeniu nietypowego testu. Miało to dziwne i dość zabawne konsekwencje.

Jak można się zorientować, w komiksie akcji nie brakuje, pojawia się również sensowna i nieco złożona fabuła oraz naprawdę spora dawka (nieco czarnego) humoru. "Lil i Put. Jak przelać kota do kieliszka" to kilka ciekawych i sympatycznych historii. Jedna tylko rzecz wydaje mi się przemawiać na niekorzyść publikacji. Z założenia jest to komiks dla dzieci, a mnie wydaje się dla nich niezbyt odpowiedni. Dowcipne opowieści sprawiają wrażenie skierowanych raczej do osób dorosłych lub nieco starszej młodzieży - czytelników chociaż w niewielkim stopniu zaznajomionych z fantastyką, która niejednokrotnie została wykorzystana by stworzyć z niej interesujące żarty.

Pod względem graficznym wydanie jest również bardzo dobre. Ilustracje są barwne i pełne szczegółów. W perfekcyjny sposób oddają założenia przedstawionego świata. Jestem przekonana, że sami autorzy doskonale się bawili tworząc kolejne sceny. W skrócie rzecz ujmując - takie małe, nieudaczne, zabawne coś, wędruje po świecie, siejąc zamęt wszędzie tam, gdzie się pojawi. I jak tu takiej historii nie pokochać?

Podsumowując - "Lil i Put" to ciekawy, zabawny komiks i dobra zarówno pod względem graficznym jak i fabularnym publikacja. Nie jest to natomiast wydanie idealnie nadające się dla dzieci. Pojawia się w nim wiele elementów, które zwyczajnie gryzą się z tym targetem. Biorąc jednak pod uwagę przekaz wielu dzisiejszych animacji nie stawiam tego tytułu na zupełnie spalonej pozycji. Natomiast osobom, które lubią pełne humoru historie i barwne, wesołe ilustracje, jak najbardziej komiks polecam.

Dział: Komiksy
piątek, 07 listopad 2014 20:12

Jak pokonać pająki?

„Jak pokonać pająki?" to tytuł książeczki dla dzieci z serii, wydawanej pod nazwą „Strachy na lachy", która ukazuje się nakładem wydawnictwa Wilga. Cykl ma na celu pomóc małym dzieciom w walce z własnymi lękami. Bo jaki maluch nie boi się potworów z szafy, wampirów, smoków czy ciemności? Nocna lampka to nie jedyne co może naszym pociechom pomóc pozbyć się nocnych koszmarów.

Książeczka zawiera obrazkowe sceny zwalczania pająków na różne, dość zabawne sposoby. Jest w niej niewiele treści, ale zdania, które się pojawiają są dowcipnymi poradami. Z jednej strony czuję się zawiedziona, że tekstu jest tak mało, z drugiej zastępują go pełne humoru, graficzne historie (niczym w komiksie), a dziecko, które dopiero zaczyna samodzielnie czytać może śmiało uczyć się na tej właśnie książeczce.

Tekst jest ciekawy i dobrze skonstruowany, ale to nic nadzwyczajnego, za to pod względem graficznym tytuł jest genialny. Nie jestem w stanie odnaleźć kto stworzył rysunki, zakładam więc, że również są współautorstwa Rolanda Garrigue i Catherine Leblanc. Są zabawne, pomysłowe i bardzo obrazowo przedstawiają konkretne sceny. Cała książeczka dzięki nim jest żywa i kolorowa – doskonale działa na wyobraźnię.

Również wydanie jest ładne, ciekawe i staranne. Twarda oprawa, niestandardowy, kwadratowy rozmiar, przyciągająca wzrok okładka. Książka wydrukowana została na grubym, porządnym papierze. Duża czcionka ułatwia dzieciom samodzielne czytanie. Obrazki natomiast zachęcają do poznania treści.

„Jak pokonać pająki" to nie baśń. Fabuły nie ma co się w niej doszukiwać. Jest za to nieco merytoryki. Autorzy książeczki mówią nie tylko o tym jak pokonać swój lęk przed pająkami, ale także o tym, że to zwierzęta pożyteczne i nieszkodliwe. Gdy ujrzałam ten tytuł, spodobało mi się „opakowanie", gdy go otworzyłam, polubiłam również zawartość. Uważam, że Roland Garrigue i Catherine Leblanc mieli ciekawy pomysł i zrealizowali go w naprawdę dobry sposób.

Myślę, że w podsumowaniu wymienię po prostu wady i zalety książeczki. Brak otoczki fabularnej (chyba, że wziąć pod uwagę tę obrazkową) i niedobór tekstu, to chyba jedyne co można zarzucić tytułowi. W obliczu świetnej grafiki, dobrego humoru i naprawdę fajnie skonstruowanych porad oraz bardzo ładnego wydania nie ma to chyba jednak zbyt wielkiego znaczenia. „Jak pokonać pająki" to publikacja godna polecenia. Ciekawa jestem czy tak samo przyjaźnie wygląda również reszta tej serii.

Dział: Książki
piątek, 07 listopad 2014 03:09

Targi Gra i Zabawa

To cykliczne wydarzenie dedykowanego szerokiej publiczności - dorosłym, dzieciom oraz młodzieży szkolnej i akademickiej, integrujące w jednym miejscu i czasie projekty z zakresu rozrywki i hobby - gry planszowe, logiczne, karciane, puzzle, klocki, zabawki, komiksy, itp. Targi odbędą się 15-16 listopada w Gdańsku.

Dział: Wydarzenia
poniedziałek, 03 listopad 2014 22:32

Wszystko będzie dobrze

"Wszystko będzie dobrze" to komiks, który został nagrodzony w pierwszej edycji "Konkursu im. Janusza Christy na komiks dla dzieci". Jego autor - January N. Misiak - ukończył ASP w Poznaniu i pracuje w studiu filmowym Breakthru Films. W 2011 roku, nakładem wydawnictwa Kuźnia Gniewu, ukazał się jego debiutancki album komiksowy "Siedem tygodni".

Pewna mała dziewczynka staje się bardzo nieszczęśliwa, gdy jej rodzice się rozwodzą. Potrzebuje uwagi, której ani mama ani tata nie potrafią jej dać. Gdy płacze w swoim pokoju, znikąd pojawia się żaba. Dziewczynka podąża za nią przez swoją własną szafę do dziwnej, magicznej krainy, która jednak, wbrew jej nadzieją, wcale nie jest Narnią. Tam nasza bohaterka przeżyje kilka ciekawych przygód i nauczy się w zupełnie innym świetle dostrzegać świat.

Fabuła komiksu nie jest skomplikowana, a miejscami wydaje się być nieco chaotyczna, z pewnością jednak ma swoje dość poważne przesłanie. Akcja toczy się wartko, treści jest sporo, a - paradoksalnie - tekstu niewiele. Opowieść graficzna wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie, nie jestem tylko przekonana czy trafi do młodszej publiczności. Same przygody z pewnością, tylko czy również to co się za nimi kryje?

Pod względem graficznym komiks jest świetny. Rysunki są proste, ale wywierają spore wrażenie. Wygląda to tak jakby rysowało dziecko, ale jednocześnie wyraźnie widać, że dziecko nie potrafiłoby w tak szczegółowy i dokładny sposób przedstawionej historii zilustrować. Już od pierwszego kontaktu wzrokowego polubiłam kreskę autora. Jego prace są ciekawe i zabawne, a jednocześnie nie przypominają przesłodzonej mangi shoujo. Na stronach komiksu panuje idealna, nastrojowa równowaga.

Jaskinia, ogromne schody, rozpacz dziewczynki, smutek i żal. Wiele rzeczy w przedstawionej historii wywarło na mnie spore wrażenie. Życie nie jest sprawiedliwe, a tu autor nie bawi się z dzieckiem, traktuje swoją bohaterkę jak młodego dorosłego, małą osobę, która musi jakoś poradzić sobie z tym, co przygotował dla niej los. Nie wszystko jednak stracone, pozostaje nadzieja - jeszcze może być dobrze.

"Wszystko będzie dobrze" to sympatyczna historia, która porusza trudne i poważne tematy, przedstawiając je w nieskomplikowanej, nieco fantastycznej formie. Komiks działa na wyobraźnię, myślę jednak, że to nie dzieci powinny go przeczytać. Taka lektura powinna stać się obowiązkowa dla każdego, kto jest lub planuje zostać rodzicem. Dzieci mają swoje uczucia i nie powinny musieć radzić sobie z problemami dorosłych. Choć nie możemy ich zamknąć pod szczelnym kloszem, to jednak powinniśmy je chronić najlepiej jak tylko potrafimy.

Dział: Komiksy
sobota, 01 listopad 2014 19:32

Podsumowanie Falkonowych wieści

Falkon zbliża się wielkimi krokami, a w programie coraz więcej atrakcji. Zapraszamy do Lublina - już za tydzień!

Dział: Konwenty
czwartek, 30 październik 2014 13:17

Porywająca przygodówka "Shadows on the Vatican"

IQ Publishing informuje o premierze polskiej wersji gry "Shadows on the Vatican" Akt I i II – przygodówki w stylu point&click, inspirowanej historią przedstawioną w bestsellerze Davida Yallopa pt. „W imienu Boga? Śledztwo w sprawie zamordowania Jana Pawła I". Gra została w wydana w serii THE ADVENTURE COLLECTION – odświeżonej edycji najlepszych serii gier przygodowych w Polsce.

Dział: Z prądem