kwiecień 19, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: fantasy

poniedziałek, 14 marzec 2016 15:51

Raven

- Jesteś moją największą zaletą i największą wadą. [s. 239]

Lubimy otaczać się pięknem. Sztuka, cudowna biżuteria, piękne stroje, makijaż, szczupłe kobiety... Twierdzimy, że potrafimy dostrzec to co ładne, tylko czy na pewno? Czy w dostrzeganiu piękna chodzi o to, co widać gołym okiem, czy może liczy się to, co wewnątrz? Ideały nie istnieją, zawsze są jakieś rysy...

Raven Wood pracuje w Uffizi jako konserwator sztuki, jest niepełnosprawna, ale ma bardzo dobre serce i pomaga komu tylko może. Dlatego też gdy wracając z imprezy widzi jak trzech mężczyzn atakuje bezdomnego bez namysłu spieszy mu na pomoc. Udaje jej się odwrócić uwagę mężczyzn, ale teraz to ona staje się ich celem i chociaż ucieka jest zbyt wolna. Napastnicy ją dopadają. Nie wiadomo jakby się to dla niej skończyło gdyby nie tajemniczy mężczyzna osnuty czernią. Kiedy Raven się budzi ze zdumieniem spostrzega zmiany jakie w niej zaszły, fakt, że nie było jej tydzień oraz, że z Ufizzi zostają skradzione cenne obrazy a ona staje się podejrzaną. Czemu nie pamięta minionego tygodnia i skąd u niej taka zmiana?

Sylvain Reynards – kobieta czy mężczyzna – chociaż obstawiam, że to pierwsze zasłynął u nas z cyklu Piekło Gabriela, ale moja przygoda z tym tajemniczym autorem zaczęła się od Raven. Podobał mi się ten tytuł czy też wręcz przeciwnie? Tym bardziej, że mowa w niej o wampirach, a po Kolacji z wampirem trzymam się od takich książek z daleka.

Przyznaję, że początkowo miałam obawy, pierwsze sto a nawet i trochę więcej stron strasznie mi się dłużyło i przez sztywną narrację oraz mało wiarygodne wydarzenia trudno było się wgryźć w fabułę. Z czasem jednak coś się zmieniło, akcja nabrała tempa, wydarzenia stały się bardziej realne i, co za ulga, Reynards nie stworzył/a kolejnej pięknej głównej bohaterki (więcej o tym za chwilę). To powieść o pięknej Florencji, o sztuce, o mrocznych zakątkach i niebezpiecznych istotach cechujących się niesamowitą siłą, prędkością oraz urodą. To również historia, która nie powinna mieć miejsca a jednak się dzieje. Sylvain Reynards zaskakuje i zapewnia dużą dawkę wrażeń oraz rozrywki.

Bohaterowie. Sylvain przywraca do łask karmiące się ludzką krwią, blade i bezwzględne wampiry, które można zabić święconą wodą, krzyżem lub przez obcięcie głowy i spalenie. Nic nowego, ale to jednocześnie miła odmiana po dobrych krwiopijcach. Ale to głównie charakterystyką Raven Sylwain u mnie zaplusował/a. Niepełnosprawna, utykająca, pulchna a jednak komuś się spodobała. Wyróżnia się niezwykłą dobrocią, opiekuńczością i bezinteresownością. Oddana pracy, która pozwala jej znaleźć spokój i ukoić zbolałe serce. Jestem jak najbardziej na tak temu, że to nie kolejna szczupła i idealna piękność ukrywająca się pod workowatymi ubraniami, a niedoskonała, ale zarazem taka jaka powinna być, wspaniała i niezależnie od tuszy i kalectwa godna pożądania. Świetnie wykreowana postać, widać, że poświęcono jej ogromną ilość czasu, by ją przedstawić, by ukazać co siedzi jej w głowie. Drodzy autorzy, bierzcie z Reynards przykład!

Kręciłam nosem na początku, wzdychałam z irytacją i z mozołem brnęłam dalej. Z rozpaczą myślałam, że przyjdzie mi się męczyć z pięcsetstronnicową, przeciętną cegiełką. Możecie więc sobie wyobrazić moją radość gdy odkryłam, że po jakimś czasie z każdą kolejną stroną jest coraz lepiej. Niespodziewanie wsiąkłam w historię i nie mogłam się od niej wręcz oderwać. Opisy miejsc, wydarzeń, uczuć – wszystko sprawiało, że przepadłam. Zżyłam się z Raven, bardzo, jej obawy, zachowanie przypominały mi mnie samą, rozumiałam jej uprzedzenia, niepewność i brak wiary. Reynards pokazał/a, że potrafi nie tylko stworzyć intrygujący paranormal romance dla dorosłych, ale i wpleść w niego pewne istotne rzeczy o których dużo osób nie pamięta lub nie potrafi docenić.

Raven to książka, której pomimo słabego rozpoczęcia warto dać szansę ponieważ dalsza część historii rekompensuje ten fatalny start. Intrygujący bohaterzy, ciekawa fabuła, przepiękne opisy miejsc, pasja do sztuki, namiętność, tajemnice i moc emocji. Polecam, bo naprawdę warto.

- Ty jesteś jedynym promykiem nadziei, jaki ujrzałem (...) Jesteś jedyną, dzięki której serce mi znowu zabiło. [s. 315]

Dział: Książki

29 marca nakładem wydawnictwa Replika oraz pod patronatem Secretum ukaże się "Pieśń Shannary", bestsellerowa powieść przeniesionego na ekrany cyklu "Kroniki Shannary". Do tej pory ukazały się: "Miecz Shannary" oraz "Kamienie elfów Shannary". „Kroniki Shannary" to cykl zaliczany do nurtu high fantasy, jeden z najbardziej znanych w swoim gatunku.

Dział: Patronaty
niedziela, 13 marzec 2016 18:21

Pokój światów - audiobook

W natłoku literatury fantastycznej coraz trudniej o wartościowe i oryginalne pozycje. Autorzy, chociaż prześcigają się w płodności, nieustająco powtarzają bardzo zbliżone do siebie schematy. Rewersem dla tej tendencji okazuje się powieść Pawła Majki „Pokój Światów", która chociaż luźno nawiązuje do  prozy Herberta George'a Wellesa, to wciąż może być uznawana za nowatorską i nietuzinkową. Szczególnie, że to ten rzadki typ literatury, którą nie tylko doskonale się czyta, ale również słucha – o czym miałam okazję się przekonać, obcując z audiobookiem, tej podbijającej szturmem serca czytelników, powieści.

I wojna światowa, Europa. W alternatywnym świecie Pawła Majki nie jest to jednak punkt historycznie oczywisty. Owszem, międzynarodowy konflikt miał miejsce, ale jego finał potoczył się zgoła inaczej – na Ziemię przybyły istoty z obcych planet (zwane potocznie Marsjanami) i zaatakowały jej mieszkańców, licząc na szybki podbój skłóconej ludzkości. Jednak zastosowana przez kosmitów technologia – mitbomby – obróciła się przeciwko nim. Uwolnione pokłady ludzkiej wiary przywróciły (czy też powołały) do życia postaci z różnorodnych legend i wierzeń. Pod naporem zawziętości ludzi oraz przebudzonych widm, strzyg i charakterystycznych bohaterów mitów (np. smok wawelski) najeźdźcy musieli pogodzić się z przegraną i... zasymilować z mieszkańcami Ziemi. Lata później, w politycznie zmienionym świecie, nowe społeczeństwo wciąż próbuje odnaleźć się w zrewolucjonizowanej rzeczywistości i, jak to bywa, ugrać coś dla siebie. Przykładem tajemniczych rozgrywek różnych ras jest historia opętanego (nie tylko) chęcią zemsty Kutrzeby, zaangażowanego w misję o nie do końca jasnym celu, zorganizowaną przez Marsjanina Nowakowskiego. Zgromadzona przez kosmitę drużyna liczy sobie zresztą wiele ciekawych osobowości. Czy zrealizuje cel? I co tak naprawdę jest jej celem? Wewnętrzne gierki dopiero się zaczęły, a świat po wybuchu mitbomb nie powiedział ostatniego słowa.

Fabuła „Pokoju Światów" powinna zadowolić wszystkich fanów steampunku, fantastycznych ingerencji w historię i odwracania losów świata oraz nawiązań mitologicznych. Słuchając książki czytanej przez Leszka Filipowicza nie mogłam opędzić się od skojarzeń z przetłumaczonym niedawno na język polski cyklem opowiadań pod redakcją George'a R. R. Martina – „Dzikie karty". Autorzy podążają co prawda odmiennymi ścieżkami w zakresie rozwoju fabuły, ale sam koncept, by wywrócić historię do góry nogami i „umagicznić" przeszłość w celu zmienienia literackiej „teraźniejszości" okazują się bardzo zbliżone. Dla mnie osobiście to ogromny plus, bo wypełnia lukę w zapotrzebowaniu na podobne realizacje, a jednocześnie pozwala poznać alternatywną historię – wreszcie – nie Stanów Zjednoczonych, a bliższych terenów.

Nie można zarzucić Pawłowi Majce braku skrupulatnego wykreowania świata przedstawionego oraz występujących w nim bohaterów. To prawda, nowych nazw krain (czy też pozornie nowych) jest sporo, a postaci mnożą się z każdą minutą. Wszystko jednak nakreślone zostało w sposób na tyle wyraźny i uporządkowany, że pomimo dźwiękowego odbioru literatury, nie miałam problemu z odnalezieniem się w gąszczu lokacji i imion. Charakterystyczny sposób mówienia bohaterów został zaakcentowany już w samej warstwie tekstowej, ale lektor dodatkowo pogłębił te różnice na tyle, że nawet w sytuacjach dialogu między kilkoma postaciami, nie można się pogubić.

Językowo „Pokój Światów" przemówi przede wszystkim do fanów naturalistycznych i brutalnych opisów, zwolenników ironii, sarkazmu i ciętych ripost. Paweł Majka nie przebiera w słowach. Jego drużyna ma być bandą zbirów – chociaż niekoniecznie pozbawionych wrażliwości – i tak właśnie się dzieje. Wulgarne docinki, tak jak w prawdziwym życiu, przeplatają się tutaj z filozoficznymi wywodami dotyczącymi życia i istnienia czy uczuciowymi wyznaniami. Z drugiej jednak strony Majka sporo pozostawia do dopowiedzenia czytelnikowi – kreuje obrazy sytuacji, wskazuje przesłanki interpretacyjne, ale niekoniecznie podsuwa całość gotową na tacy.

„Pokój światów" to zdecydowanie pozycja warta uwagi, zarówno jako dzieło literackie ogólnie, jak i gdy spojrzeć na nią z perspektywy formatu audiobooka. Leszek Filipowicz nie tylko hipnotyzuje głębokim i lekko zachrypniętym głosem, ale umiejętnie go moduluje, nie pozwalając na zagubienie słuchacza. Historia wciąga, bohaterowie intrygują, a pomysł autora budzi zazdrość z gatunku „dlaczego ja na to nie wpadłam/wpadłem?". Szerokie wykorzystanie różnorodnych kontekstów i mnogość nawiązań intertekstualnych sprawiają, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Szukacie audiobooka na długie trasy? Piętnastogodzinne nagranie „Pokoju światów" sprawi, że będziecie chcieli nadłożyć drogi, gdziekolwiek byście się nie wybierali.

Dział: Książki

Trwa przedsprzedaż gry karcianej pt. "Munchkin Pathfinder". Promocja trwa do 7 kwietnia, a w niej grę można kupić o 30 złotych taniej.

Dział: Bez prądu
środa, 09 marzec 2016 08:22

Wywiad z Arturem Laisenem

Twoja debiutancka powieść „CK Monogatari" była książką raczej nietypową, jeśli chodzi o przynależność gatunkową – określasz ją „thrillerem metafizycznym" czy też „współczesną powieścią obyczajową z elementami fantastyki". Pierwsza część „Teraii" czyli „Studnia Zagubionych Aniołów" to fantasy nawiązująca bardziej do klasyki gatunku niż do najnowszych powieści Martina czy Eriksona. Skąd ten zwrot?

Dział: Wywiady
środa, 09 marzec 2016 08:23

Kamienie w kieszenie

Pełne zieleni miasteczko, a w nim żyjące w zgodzie gobliny, ludzie, elfy, krasnoludy i inne fantastyczne stworzenia. Bez trudu są w stanie utrzymać pokój, ale jeszcze łatwiej znaleźć im pretekst do wzajemnej wrogości.

Wiek: 8 +
Liczba graczy: 3-6
Czas rozgrywki: ok. 15 minut

Cel i fabuła

W królestwie Gdzieniegdzie panowały pokój i harmonia. Wszyscy żyli powolnym, spokojnym rytmem... jednak do czasu! Pewnego dnia na ogromnych grzybach, które rosły na otaczających miasteczko Rozdrożach pojawiły się niezwykle cenne kamienie życia. By je zdobyć wszystkie rasy wysłały swoich przedstawicieli. To właśnie w nich wcielają się gracze i... wszystkie chwyty są dozwolone! Rozgrywkę zwycięża gracz, który zdobędzie największą liczbę punktów. Punkty natomiast zdobywa się kolekcjonując kolorowe kryształy nazwane w grze „kamieniami życia".

Strona wizualna

Gra wykonana została bardzo starannie, z dbałością o szczegóły. Posiada również ciekawą i ładną szatę graficzną. Dołączona została do niej krótka, obrazkowa instrukcja. Prościej wytłumaczyć zasad naprawdę już się nie da. Pudełko jest niezbyt duże, elementów również znalazło się w nim niewiele. Niestety w tym wypadku ten fakt zupełnie nie przekłada się na nieco wygórowaną cenę (w sklepie Rebela aż 89,95 złotych).

Przygotowanie gry

Każdy z graczy wybiera płytkę postaci i umieszcza ją przed sobą, ale w taki sposób, żeby pozostali mieli do niej dobry zasięg. Płytki grzybków kładziemy na środku stołu. Ich ilość zależy od liczby graczy. Kamienie życia wkładamy do materiałowej sakiewki, skąd będą podczas rozgrywki dokładane. Wybieramy odpowiedzialnego za nie gracza. Na początek osoba losuje kamienie tak, by ułożyć je po dwa na każdej z płytek grzybów.

Przebieg rozgrywki

Wszyscy liczą do trzech. Na trzy wskazują wybraną przez siebie płytkę grzyba. Gdy tylko jeden gracz wskaże konkretny grzyb, zabiera leżące na nim kamienie. Gdy grzyb wskaże dwóch lub więcej graczy - nic się ni dzieje. Po zakończeniu rundy gracz odpowiedzialny za kamienie uzupełnia je na grzybkach - po jednym jeżeli już coś na nich leży, po dwa, jeżeli są puste. Kolejne rundy wyglądają podobnie do pierwszej, z tą różnicą, że można wskazać również swoją lub cudzą płytkę gracza. Jeżeli wybierze się swoją leżące na niej kamienie zostają zabezpieczone i już nikt nie może ich zabrać, ale gracz traci jedną turę. Gdy wskażemy czyjąś płytkę, zabieramy leżące na niej kamienie. Gra kończy się wraz z rundą w której zostaną rozmieszczone ostatnie ze znajdujących się w sakiewce kamieni.

Wrażenia

Takich krótkich, dynamicznych gier jest na rynku naprawdę wiele. Czym więc wyróżnia się ten tytuł? Powiedziałabym, że grafiką, fabułą i starannym wykonaniem. Można oszczędzić pieniądze, pociąć karteczki i wyjąć z pudełka zapałki, ale czy sprawi nam to tyle radości co granie w kolorową, świetną pod względem graficznym i solidnie wykonaną grę?

Podsumowanie

„Kamienie w kieszenie" to prosta, dynamiczna gra o ładniej oprawie graficznej. Nadaje się zarówno na imprezę jak i po prostu do rodzinnego grania. Rozgrywka może dostarczyć wiele śmiechu i ogólnej radości. Przyznaję jednak, że przez wzgląd na wygórowaną cenę na zakup bym się nie zdecydowała (chyba, że udałoby mi się wypatrzeć jakąś obiecującą promocję).

Dział: Gry bez prądu
poniedziałek, 07 marzec 2016 08:39

Neil Gaiman "Dzień z życia Czu"

Kolejna propozycja od wydawnictwa Jupi! dla najmłodszych czytelników, tym razem jest to ilustrowana opowieść o przygodach Czu.

Dział: Książki
czwartek, 03 marzec 2016 05:02

Płonąca korona

„Płonąca korona" to drugi tom „Trylogii ognia i cierni". Wydawać by się mogło, że skoro Elisa pokonała  wrogą armię i ocaliła królestwo, to teraz jej życie powinno stać się łatwiejsze. Niestety nic bardziej mylnego. Wrogowie bezustannie czyhają na życie młodej królowej. Dziewczyna ani przez chwilę nie może czuć się bezpieczna. Nie ma również pojęcia komu może zaufać.

„Dziewczyna ognia i cierni" była książką dość nietypową. Nie tylko ze względu na bogatą fabułę, ale też dlatego, że Rae Carson stworzyła bohaterkę, której daleko było do perfekcyjności. Elisa to puszysta, zakompleksiona księżniczka, której los pod nogi każdego dnia rzuca kolejne kłody. Ona jednak nie poddaje się i walczy nie tylko o swoją przyszłość, ale także o losy obcego, powierzonego jej pieczy królestwa. Nawet jeżeli wśród poddanych ma przede wszystkim wrogów.

W drugim tomie Elisa nieco wydoroślała. Wzięła na swoje barki ogromną odpowiedzialność, wiele przeszła, a to wszystko w znacznym stopniu ją zmieniło. W powieści zostało to ujęte w bardzo dobry, zgrabny sposób. Dodatkowo młoda królowa wciąż ma przed sobą misję wybranki boga. By ją wypełnić wyrusza na niebezpieczną misję, która zaprowadzi ją do odległej krainy zdradliwego morza.

Wbrew opisowi z tyłu okładki, powieść ta w żadnym razie nie jest romansem. Dla przypomnienia - w pierwszym tomie Elisa poślubiła władcę odległej krainy, który miał już swoją ukochaną i ze wszystkich sił starał się Elisę w ogóle tolerować. W drugim tomie to bardziej opis fantastycznej krainy, trudności jakie spotykają główną bohaterkę, oraz oczywiście intryg i politycznych przepychanek.

Książka napisana jest bardzo dobrze i obrazowo. Rae Carson kreuje barwny i jak najbardziej wiarygodny świat. Fabuła jest logiczna i została starannie rozplanowana. Jedyne „ale" jakie mam do powieści to dłużyzny. Miejscami po prostu się nudziłam, chociaż przyznaję, że w drugim tomie było ich znacznie mniej niż w pierwszym. Kto wie, może ostatni tom trylogii okaże się być tym perfekcyjnym?

Myślę, że „Płonąca korona" to dobrze napisana, starannie dopracowana powieść z gatunku fantasy. W zdecydowany sposób wyróżnia się na tle innych, ostatnio ukazujących się książek młodzieżowych. Poleciłabym ją szczególnie osobom, które nie boją się barwnych opisów i nie zależy im na tym, by akcja w książce pędziła na łeb na szyję. Dobrą wiadomością dla czytelników, którzy polubili serię, jest fakt, że finalny tom trylogii został wydany w 2013 roku. Pozostaje nam więc jedynie czekać na polskie tłumaczenie.

Dział: Książki
środa, 02 marzec 2016 05:33

Rycerz sowy

Mercedes Lackey to amerykańska pisarka fantasy, którą doskonale znają miłośnicy gatunku. Jest postacią barwną z ogromnym bagażem życiowych doświadczeń. W 1972 roku ukończyła Uniwersytet Purdue. Później wykonywała wiele zawodów. Pracowała jako kucharka, księgowa, ochroniarz, technik laboratoryjny, modelka czy programistka komputerowa. Dopiero w 1993 roku pisanie stało się jej źródłem utrzymania. Mercedes Lackey tworzyła nie tylko we współpracy ze swoim mężem, Larrym Dixonem, ale również z innymi, znanymi twórcami fantastyki, takimi jak Andre Norton.

Lot Sowy

Rodzice Dariana giną podczas polowania, a chłopiec nie może pogodzić się z ich stratą. Nie potrafi znaleźć dla siebie miejsca w lokalnej społeczności. Od nauki czy pracy woli samotne wycieczki do lasu, gdyż tylko tam czuje się chociaż odrobinę lepiej. To właśnie ta miłość i potrzeba wolności ratują mu życie, gdy jego rodzinna wioska zostaje zaatakowana przez barbarzyńców. Ucieczka w głąb lasu to początek zupełnie nowego, pełnego przygód życia, w którym Darian nareszcie pozna samego siebie i magię, którą mógłby w przyszłości władać.

Oczy Sowy

Od wydarzeń z „Lotu Sowy" mijają cztery lata. Darian dorasta, staje się rozsądniejszy, wiele dało mu szkolenie pod okiem Sokolich Braci. Nauczył się także jak żyć wśród ludzi i nie czuje już potrzeby wiecznego uciekania. W powieści pojawiają się także nowi bohaterowie, a raczej bohaterki. Są to siostry Keisha i Shandi Alder. Jedna z nich posiada predyspozycje by zostać uzdrowicielką, druga natomiast została wybrana na herolda. W jaki sposób ich losy połączą się z losami dorastającego Dariana?

Rycerz Sowy

Wraz z trzecim tomem rozpoczyna się pełna niebezpieczeństw podróż Dariana, który może zostać nie tylko magiem, ale i broniącym sprawiedliwości rycerzem. Może wreszcie, po latach, uda mu się rozwikłać zagadkę śmierci rodziców. Tylko dlaczego zaczęły nawiedzać go dziwne, niepokojące sny i co musi zrobić by przetrwał jego związek z Keishą? To już ostatni tom trylogii, ale czy ta historia będzie miała szczęśliwe zakończenie?

W powieści pojawiają się niezwykłe, nie tylko fantastyczne, ale i fantastycznie opisane stworzenia. Fabuła, jak na heroik fantasy przystało, jest dość standardowa, trudno jednak byłoby powiedzieć, że nie jest oryginalna. Zważywszy, że pierwszy tom trylogii pojawił się w 1997 roku, to stawiałabym na to, że kolejni pisarze czerpali wzorce z twórczości Mercedes Lackey, a nie na odwrót. Poza tym pisarka niewiele pozostawia domysłom czytelników i przedstawiony przez nią świat dopracowany został w najdrobniejszych szczegółach.

Akcja w książkach rozkręca się bardzo powoli. Większą wartość stanowi tu szczegółowo opisana rzeczywistość. Wydaje mi się, że dla współczesnego czytelnika, który przyzwyczajony jest do tego, że wydarzenia w powieściach pędzą na łeb na szyję, taki sposób pisania może wydawać się nieco nudnawy. Ja sama wolę twórczość Andre Norton czy Davida Eddingsa, ale fantastyka Mercedes Lackey zawsze będzie kojarzyła mi się z dzieciństwem. Wiele jej książek stało na półce u mojej cioci, która zaraziła mnie miłością do literatury fantastycznej. Nie potrafię więc w tym wypadku być zupełnie obiektywna.

Życie Dariana z pewnością jest bardzo barwne i ciekawe, tak samo jak i świat, w którym dorasta młody mag. „Trylogia sowiego maga" to cykl, który z przyjemnością poleciłabym nieco młodszym czytelnikom, którzy dopiero zagłębiają się w kanony fantastyki. Mercedes Lackey jest jedną z tych pisarek od twórczości której powinno się zaczynać swoją przygodę. Osobom lubiącym wartką akcję książki mogą się nieco dłużyć, tym jednak, którzy kochają barwne opisy i dobrze przedstawioną kreację świata, seria z pewnością przypadnie do gustu.

Dział: Książki

Powieść „Wikingowie. Wilcze dziedzictwo" Radosława Lewandowskiego to pierwsza część trylogii opowiadającej o X-wiecznej Europie – początek doskonale zapowiadającej się serii, która z pewnością zainteresuje zarówno miłośników powieści historycznych, jak i wielbicieli fantastyki. Powieść ukaże się 30 marca pod patronatem Secretum i nakładem wydawnictwa Akurat.

Dział: Patronaty