październik 23, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: fantastyka

piątek, 17 grudzień 2021 12:43

Dwór Srebrnych Płomieni

 
Na dworze Rhysanda i Feyry panuje względny pokój; jedynym problemem monarchini wydaje się jak na ten moment jej siostra, Nesta, a raczej jej destrukcyjne zachowanie. Panna Archeron bowiem jakiś czas temu zmuszona została do wejścia do Kotła, gdzie wbrew swojej woli została Fae. Od tamtej pory pije i spędza noce u boku nieznajomych mężczyzn. Rodzina chce jej pomóc, aczkolwiek Nesta odtrąca pomocną dłoń — dopóki nie zostaje siłą sprowadzona do zamku i perswazją zmuszona do zmiany swoich przyzwyczajeń. Kobieta jest jednak nieugięta, więc narzucone jej nowe obowiązki i przekonywanie do zmiany postawy odrzuca, nawet się nad nimi nie zastanawiając. Szczególnie że na dworze znajduje się również Kasjan; wojownik, który jednocześnie ją intryguje i irytuje.  Do tego dochodzą również moce, które zyskała po wyjściu z Kotła. Nesta nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, jaką moc posiadła.
 
Kruchy pokój panujący w królestwach może szybko zostać naruszony za sprawą ludzkich królowych, które powróciły na kontynent. Bliscy Rhysanda oraz Freyi powoli przygotowują się na to, co może nadejść, szukając jak najlepszej drogi wyjścia. Szczególnie, że mają jeszcze jedno, najważniejsze dla wszystkich istnienie do ocalenia...
 
Zawsze zastanawiał mnie fenomen twórczości pani Maas; przekopując się przez liczne literackie portale, widziałam, że jej seria "Dwór cierni i róż" zyskiwała wysokie noty, porywając za sobą tabuny czytelników. I choć "Dwór srebrnych płomieni" to tom 4.1, postanowiłam po niego sięgnąć i sprawdzić, co też ta autorka ma w sobie takiego magicznego. Już teraz wiem, że czasem jednak warto rozpocząć przygodę z bohaterami od części pierwszej. Jak czytałam, literaccy poprzednicy są o wiele lepsi, niż aktualny tom. I choć ich nie znam, to ufam opiniom innych czytelników. Szczególnie że po lekturze "Dworu srebrnych płomieni" zastanawiałam się, co tak bardzo przyciągało wszystkich do tej serii.
 
Nesta Archeron jest wybuchowa, bezczelna, dzika- i przede wszystkim łatwo nie wybacza. Jej sylwetka jest akurat bardzo ciekawie zarysowana, bowiem ona sama jest chyba najwyrazistszą postacią tej pozycji. Gnana gniewem nie zważa na nikogo ani na nic, choć momentami jej zachowanie przypominało mi to, które charakteryzuje rozwydrzone dzieci. Z drugiej strony, gdy już porzuciła płaszczyk własnych frustracji, była gotowa oddać życie za bliskie jej sercu osoby. Mimo tego nie polubiłam jej, ale doceniam fakt, iż na tle mdłych bohaterów, chociaż ta jedna czymś się wyróżnia. Reszta przewijających się przez książkę postaci właściwie stanowi tło dla naszej głównej bohaterki, choć o miejsce na piedestale walczył również mroczny i -oczywiście- nieziemsko przystojny wojownik Kasjan: mężczyzna o stalowych mięśniach i gołębim sercu dla tych, na których mu zależało. Nie stanowi żadnej tajemnicy fakt, iż Nesta i Kasjan się nie znoszą. Również tajemnicą nie jest to, że oboje czują wzajemne przyciąganie. Trochę to... nudne i oklepane.
 
W królestwach wszelkiego rodzaju -czy to ludzkich, czy nie do końca- zawsze pełno jest wszelkiej maści intryg. Pokój zawsze jest kruchy, zazwyczaj każdy władca chciałby poszerzyć swoje terytoria i zrzucić z tronu dotychczasowych panujących. Nie inaczej jest w tym przypadku. Choć pod rządami Rhysanda  i jego ukochanej żony Freyi miasto zdaje się krainą miodem i mlekiem płynącą, to znad horyzontu nadciągają ciemne chmury. Nikomu nie można ufać, to prawda stara jak świat. Spodziewałabym się, że w takiej sytuacji, w tej książce czeka na mnie całkiem sporo akcji. Tak dużo, że będę raz po raz ocierać spocone z emocji czoło, chłonąc każde słowo. I pragnąc jak najszybciej sięgnąć po kolejną część. Niestety, w tym przypadku było zupełnie odwrotnie- walk mało, jeżeli zaś chodzi o przygotowania do ewentualnych sporów to głównie przypatrywaliśmy się ćwiczącej Neście i kilku innym kobietom.
Jestem dość mocno rozczarowana, bowiem spodziewałam się książki wypełnionej magią, akcją, braterską walką ramię w ramię. Byłam gotowa nawet na uronienie kilku łez (spodziewałam się, że ktoś istotny dla fabuły może umrzeć, czasem tak bywa), a tu... nic. A przepraszam, dostałam literackie porno. I zapewne nie przeszkadzałyby mi te erotyczne wstawki, gdyby w tej książce na pierwszy plan wysuwało się coś więcej. Ale nie. W centrum znajdowała się ta dwójka. I praktycznie większość fabuły kręciła się wokół tego, że ona go nie chce, ale może jednak chce, ale z kolei on jej chyba nie chce... Dramat.
 
Może powinnam przeczytać tomy poprzednie, by jakoś bez większych problemów przetrawić ten. W tym momencie jednak zupełnie odechciało mi się sięgać po jakąkolwiek książkę pani Maas. Odwieczny dylemat "przeczytać czy nie przeczytać?" zostawiam Wam. Jak dla mnie to rozczarowanie roku.
Dział: Książki
piątek, 10 grudzień 2021 08:26

Pan Lodowego Ogordu. Księga II

Chociaż dopiero poznaję też świat ambitnej fantastyki, to zachwyciłam się pierwszym tomem serii Jarosława Grzędowicza. Pan Lodowego Ogrodu to już klasyka, pozycja obowiązkowa, a ja dopiero teraz zachwycam się tym światem. Po lekturze pierwszej części zagłębiłam się w drugim tomie.

Vuko to wysłannik z Ziemi, który przybywa na planetę Midgaard z misją ratunkową. Musi odnaleźć naukowców, którzy zaginęli na wyprawie badawczej. Vuko przemierza rozległe tereny obcej planety, poznaje tamtejszych mieszkańców, kultury i niebezpieczeństwa. Nie jest jednak zdany sam na siebie, ponieważ wprowadzono mu kilka modyfikacji oraz zaopatrzono w zbroję i strój, który jest bardzo nowoczesny. Misgaard wciąż atakuje dziwna i tajemnicza mgła oraz Węże. Nasz bohater robi wszystko, aby uratować ludzi, ale jednak wciąż chce wrócić na ziemię, a żeby tego dokonać, musi ocalić i własne życie.

Jak w pierwszym tomie, czytelnicy równolegle poznają historię Filara, który wyrusza w podróż, aby odkryć tajemnice.

O ile ciężko było mi się wczytać w pierwszy tom, to w tym przypadku już od pierwszych stron wpasowałam się w klimat i świat, który wykreował Jarosław Grzędowicz. Poprzednia część zakończyła się w bardzo emocjonującym momencie i przyznać muszę, że nie mogłam doczekać się lektury kolejnej części. Z zachwytem poznawałam zakamarki Misgaardu, a w tej części miałam ku temu okazję. To fascynujące, jak autor ze szczegółami dopracował miejsce akcji; tak podobne do naszego, ale i inne. Chociaż nie przepadam za motywem drogi w książkach, to tutaj mi to wcale nie przeszkadzało, a co więcej, wprowadzenie tego motywu bardzo mnie ukontentowało.

Vuko to jeden z moich ulubionych bohaterów literackich. Jest stanowczy, uparty, w większości przypadków posługuje się siłą, ale jednak jego losy mają w sobie szczyptę humoru i ironii, jakby autor chciał wprowadzić taki jasny promyk w książce. Jestem ciekawa, jak potoczą się jego dalsze losy.

Ci, którzy oczekują akcji jak w pierwszym tomie, mogą się nieco zawieść, bo jest jej zdecydowanie mniej. Dzięki temu możemy lepiej poznać świat (o czym już wspomniałam). Pod względem treści również nie mam nic do zarzucenia, bo autor jest mistrzem słowa pisanego i tworzy takie powieści, które zachwycają i nie dają o sobie zapomnieć.

Pan Lodowego Ogrodu. Księga II to powieść bardzo dobra, nawet lepsza niż pierwsza. Jeżeli autor utrzymuje taki poziom w kolejnych częściach, to ja nie mogę doczekać się lektury.

Dział: Książki
czwartek, 02 grudzień 2021 15:53

Chłopiec zwany Gwiazdką

 

Boże Narodzenie zbliża się wielkimi krokami. Pierwszy śnieg niedługo spadnie na ulice miasteczek. Ozdoby świąteczne rozświetlą domy. Święta już niedługo zagoszczą w czterech ścianach, a najmłodsi z niecierpliwością będą wyczekiwali wizyty Świętego Mikołaja, który z pomocą elfów i reniferów w jedną wyjątkową noc nagrodzi grzecznych. Jaka historia stoi za tym tajemniczym mężczyzną w czerwonym stroju? Kim był ulubieniec dzieci, zanim zyskał tak wielką popularność na świecie? Gdy dzieci zapytają o jego przeszłość, książka autorstwa Matta Haiga, odpowie na wszystkie pytania. ,,Chłopiec zwany Gwiazdką” zachwyci czytelników, tych młodszych, jak i starszych, niesamowitą opowieścią o dzieciństwie Świętego Mikołaja, który dawno temu, będąc jeszcze dzieckiem, wyruszył w niebezpieczną podróż poprzez mroźne krainy Finlandii, aby odnaleźć zaginionego ojca.

Mikołaj od zawsze wierzył w istnienie elfów. Najpierw usłyszał o nich od ukochanej mamusi, która zbyt wcześnie opuściła ziemski świat, a następnie historii o tych dobrych stworkach słuchał na dobranoc od tatusia. Chłopiec, którego wychowywał tylko tata, wyróżniał się niesłychanym dobrem, a pomoc ojcu przy pracy traktował jako najważniejszy obowiązek. Tata i Mikołaj żyli skromnie, utrzymując się ze sprzedaży drewna, często trudność sprawiało im powiązania końca z końcem. Mimo biedy mieli to, co najważniejsze. Prawdziwą miłość – synka do taty, ojca do swojego ukochanego dziecka. Mając siebie nawzajem, nic nie było im straszne.

Gdy pewnego dnia, w drzwiach ich skromnej chatki, pojawił się myśliwy i zaproponował ojcu Mikołaja niebezpieczną, ale niezwykle dochodową wyprawę, polegającą na odkryciu wioski elfów, Joel podjął niezwykle trudną decyzję i zostawiając chłopca pod opieką swojej zgorzkniałej siostry, wyruszył w podróż. Życie Gwiazdki, jak nazywał go tata, stało się niezwykle trudne. Ciotka pałała do niego wielką nienawiścią, czyniąc wszystko, aby chłopiec zniknął. Mikołaj szybko został wyrzucony ze swojego domu, a towarzystwa dotrzymywała mu tylko polna myszka.

Chłopiec, z wytęsknieniem, oczekiwał powrotu ukochanego taty, ale miesiące mijały, a Joel zniknął. Nie mając wyjścia i nie mogąc dłużej czekać na powrót ojca, Mikołaj postanowił go odnaleźć. W najbardziej srogą zimę chłopiec wyruszył w niebezpieczną podróż, poprzez pełne śniegu, mroźne zakątki, nie tracąc nadziei na odnalezienie rodzica. Za każdym razem, gdy zaczynało brakować mu sił, coś pchało go naprzód. W trakcie wyprawy dołączył do niego Błysk – zraniony strzałą myśliwego, który wyruszył z Joelem na wyprawę. Renifer, myszka i chłopiec wędrowali i wędrowali, coraz bardziej tracąc siły. Daleka północ stała się niemożliwym do zrealizowania zadaniem, a droga powrotna nie wchodziła w rachubę. Gdy Mikołaj stracił całkowicie nadzieję, coraz bardziej zagłębiając się śnieg i szykując się na śmierć, otrzymał pomoc od elfów – istot, które znał tylko z opowieści. Niestety, szybko okazało się, że te stwory nie są już takie, jak wcześniej. Zgorzknienie i nienawiść do ludzi zapanowały w Elfim Jarze, a Mikołaj szybko stał się wrogiem numer jeden. Czy chłopcu uda się sprawić, aby w sercach elfów znów zapanowało dobro, a radość i miłość wypełniły miasteczko? Czy Mikołajowi uda się odnaleźć tatę i wrócić do domu? Jaka historia kryje się za Świętym Mikołajem?

,,Chłopiec zwany Gwiazdką” to ciekawa opowieść przedstawiająca losy Świętego Mikołaja, gdy sam jeszcze był dzieckiem. Poznanie trudów jego życia, wyzwań i pomysłów zachwyci najmłodszych, ale również starszych czytelników. Co ciekawe, Matt Haig stworzył ją pod wpływem pytania swojego dziecka, które chciało dowiedzieć się czegoś o życiu Ojca Gwiazdki. Ilustracje Chrisa Moulda zachwycają kreską i wizją artysty, który świetnie oddał za pomocą ołówka, wydarzenia rozgrywające się w książce, co pozwala przyciągnąć uwagę dzieci i rozbudzić ich kreatywność. ,,Chłopiec zwany Gwiazdką” sprawdzi się idealnie jako prezent pod choinkę lub jeszcze wcześniej, aby wprowadzić świąteczną atmosferę w domu i przypomnieć o znaczeniu dobra i miłości, które sprawiają, że magia wiruje w powietrzu, a niemożliwe staje się możliwe.

Książka świetnie sprawdzi się u dzieci w wieku wczesnoszkolnym, ale Ci starsi również nią nie pogardzą. ,,Chłopiec zwany Gwiazdką” skradnie serca czytelnikom i zachwyci niesamowitymi ilustracjami, a główny bohater szybko stanie się ich ulubieńcem. Nie zabraknie śmiesznych sytuacji, które rozbawią do łez. Nadszedł czas, aby poznać przeszłość Ojca Gwiazdki i zwiedzić Elfi Jar, który zachwyca feerią barw. Czytelniku czy jesteś na to gotowy? Mikołaj czeka, że do niego dołączysz w tej niebezpiecznej, zachwycającej przygodzie. Nie wahaj się zbyt długo. Odkryj prawdziwą magię świąt!

 

Dział: Książki
sobota, 20 listopad 2021 17:49

Malowany człowiek

 

„Malowany człowiek" to pierwszy z pięciu tomów cyklu demonicznego amerykańskiego pisarza Petera V. Bretta, który po raz pierwszy został opublikowany w 2008 roku w Wielkiej Brytanii. Jeżeli się nie mylę, to w Polsce książka doczekała się już czwartego wydania. Ja sama w dłoniach trzymam trzecie. Wcale mnie jednak to nie dziwi. Jeden z moich ulubionych pisarzy, Terry Brooks, w takich słowach wypowiada się o twórczości Petera V. Bretta: 

Podziwiam twórczość Petera Bretta. Koncepcja jego świata jest genialna, a dynamiczna akcja cały czas trzyma w napięciu. 

Po przeczytaniu takiej rekomendacji po prostu nie mogłam przejść obok „Malowanego człowieka” obojętnie i sama musiałam przekonać się czy to naprawdę tak epicka fantastyka, jaką obiecuje mi wydawca i zachwyceni czytelnicy. 

Zarys fabuły

Każdej nocy z ziemi wyłaniają się Otchłańce. To żądne krwi demony, które terroryzują zdziesiątkowaną już ludzkość. Znikają jednak wraz z blaskiem słońca. Przetrwać mogą tylko osoby, którym przed zmrokiem uda się ukryć za barierami runicznymi. Nie wszystko jednak stracone. Pewnego dnia przyjdzie Wybawiciel, który zjednoczy ludzkość i poprowadzi na wojnę z demonami. 

Moja opinia i przemyślenia

Mimo że książka liczy sobie ponad osiemset stron, to i tak dosłownie nie sposób się od niej oderwać. Ma ciekawą, świetnie skonstruowaną i niezwykle bogatą fabułę. Świat przedstawiony został doskonale wykreowany. Opisy walk i potworów zapadają w pamięć. Bohaterowie ewoluują, mają swoje własne motywacje i doskonale zgraną z ich obecnym zachowaniem przeszłość. „Malowany człowiek” to po prostu kawał dobrej, niezwykle barwnej i wciągającej fantastyki. Uwielbiam czytać takie powieści i przyznam, że sama jestem zdziwiona, że sięgnęłam dopiero po trzecie wydanie, bo powinnam poznać ten tytuł znacznie wcześniej. Nie dziwię się, że co jakiś czas ukazują się kolejne wznowienia „Cyklu demonicznego”. Jest tego wart! 

Podsumowanie

Jeżeli, drogi Czytelniku, masz ochotę przeżyć epicką przygodę w mrocznym świecie fantasy, to „Malowany człowiek” będzie doskonałym wyborem. Powieść trzyma w napięciu już od pierwszych stron, a losy trójki bohaterów śledzi się z zapartym tchem. Mam szczerą nadzieję, że ta historia doczeka się ekranizacji, bo z przyjemnością obejrzałabym ją na ekranie. Teraz natomiast niecierpliwie wyczekuję na wznowienie kolejnego cyklu spod pióra pisarza, który również z ogromną przyjemnością przeczytam.  

Dział: Książki
czwartek, 18 listopad 2021 13:31

Pani cisza

"Kamienie ze spokojem patrzą na rzekę.. woda zabierze to, co człowiek odrzuca..."

Sympatycznie spędziłam czas z powieścią, zgrabnie wprowadziła w japońskie klimaty, nadała ciekawą tonację przybliżanej historii, ubrała bohaterów w burzliwe losy, odcienie niebieskiego, brązu, żółci, zieleni, oraz bitewnej czerwieni. Znajome akcenty kultury azjatyckiej mieszała z wymyślonymi elementami. Zauroczył baśniowy wzór przygody, zgrabne przeplatanie się dawnych tajemniczych wierzeń, wyraziste odwołania do legend, barwne przywołanie mocy szacunku do tradycji, honoru, przyjaźni. Znaczącą rolę odgrywała efektowna narracja, plastyczna i ekspresyjna. W przeciwieństwie do pierwszego tomu serii ("Czerwony Lotos"), nie miałam wrażenia, że coś momentami podcinało jej skrzydła. Nic nie stopowało warunku szybowania wyobraźni, nie zrywało kontaktu z głębią intrygi, nie wyciszało wskazane przedłużenie dźwięków. W "Pani Ciszy" czułam się komfortowo. Odpowiadał mi rozmach sugestywnego przedstawiania akcji i
emocjonalnych ujęć, silnie odbierałam incydenty wokół postaci, przekonywali postawami i zachowaniami, wyraziście się prezentowali.

Arkady Saulski frapująco rozpisał pełną temperamentu walkę dobra ze złem. Fantastycznie, że nie poddał jednoznacznej interpretacji, nie wystawił na jedynie słuszny kontrast światła i mroku, a uwzględnił złożoność natury człowieka. Polubiłam i zaakceptowałam atrakcyjnie nakreślonych bohaterów. Dostarczali materiału do zajmującego poznawania i rozumienia. Autor ekscytująco zrelacjonował niebezpieczne misje, bezlitosne walki, spektakularne bitwy, ucieczki, pogonie, oraz wszystko przenikające zjawiska nadprzyrodzone. Ukazał zarazem kontrast, jak i wspólną więź, między tajemnym i nieludzkim a wyćwiczonym i ludzko fizycznym. Fabułę wypełnił dynamicznie przebiegającymi zdarzeniami. Arcymistrzowie walki i bezwzględni wojownicy, uosobienia demonicznych i anielskich cech, zaklęcia i iluzje drzemiące w ludziach i przedmiotach. Potężne mroczne moce za wcześnie wypadały ze scenariusza, chciałam, by dłużej trwały na posterunku.

Wojna między klanem Nagata a klanem Węża jest nieunikniona, obie strony solidnie się do niej przygotowały, czas pokaże, kto wygra. Ród Nagata staje również przed nieuniknionym aspektem upływu czas, zaś Węże wykazują się wyjątkową podstępnością, w końcu to okryci zdradą ronini, banici, przestępcy, złodzieje wygnani z miast i majątków, mamiące zmysły wiedźmy. Kitsune Hayai wiernie służy swojemu panu i jego synowi, wysłany na krwawą misję, nie waha się przed poświęceniem. W burzy ludzkich starć i emocji napotykamy Kentaro, w życie Ducha wkraczają akcenty z przeszłości jego mistrza Siwego Psa. Kolejny raz, Szkarłatne Ostrze udowadnia przydatność. Jakie wiatry przywiewają do krain Nipponu, wpływając na losy mieszkańców? Zgniłe lasy, gadzie masywy, zapomniane kapliczki, porzucone pagody, ukryte fortece, mandukowa choroba, miejsca spoczynku przodków, opiekuńcze kami, Dom Spokoju i nieśmiertelne dusze.

Dział: Książki
środa, 17 listopad 2021 07:21

Stowarzyszenie Srok

Stowarzyszenie Srok to kolejna z książek młodzieżowych, której akcja rozgrywa się w tajemniczej szkole z internatem. Ponownie mamy do czynienia z zupełnie nową uczennicą, która totalnie nie ma pojęcia, gdzie trafiła i jakie panują tam zasady. Nie ukrywam, że przede wszystkim skusiłam się na tę lekturę ze względu na okładkę i nawiązanie do słynnej rymowanki (One for sorrow, two for joy…), jak typowa sroka okładkowa – cóż za zbieg okoliczności, prawda? Jednak czy najnowsze dzieło autorki Girl Online przypadło mi do gustu?

Rozgrywające się w tej książce wydarzenia poznajemy z dwóch punktów widzenia. Pierwszy z nich należy do Audrey, nowej dziewczyny, która zdecydowanie nie potrafi odnaleźć się w nowej szkole. Jest przyzwyczajona do czegoś zupełnie innego niż zasady panujące w Illumen Hall. Audrey momentalnie skojarzyła mi się z typową, pustą lalką, choć nie wiem, czy taki był zamysł autorki. Ani ona specjalnie lotna, ani zbyt inteligentna, niemal na każdym kroku podkreślone zostają wszystkie marki jej ciuchów, torebek oraz fakt, że posiada najlepszy sprzęt dostępny na rynku. Dziewczynka z bogatego domu, której wszystko załatwia tatuś… No nie mój typ.

Podobnie zareagowała druga bohaterka, której perspektywę poznajemy, Ivy. To z kolei typowa, ułożona uczennica. Prefekta, jedna z najlepszych osób uczęszczających do Illumen Hall. Ogień i woda… Nic dziwnego, że dziewczyny z początku nie potrafią złapać wspólnego języka, ale wkrótce wszystko ulega zmianie. Obydwie zamieszkują pokój niedawno zmarłej uczennicy, a ktoś zaczyna rozpowszechniać podcast, w którym próbuje dociec, co się wydarzyło tamtej nocy, gdy zginęła Lola. Naraża tym samym na niebezpieczeństwo siebie i pozostałych uczniów… Ktoś nie chce, aby prawda wyszła na jaw.

Chociaż książka ta zapewniła mi całkiem niezłą rozrywkę, to nie mogę zaprzeczyć temu, że jest ona bardzo schematyczna. Typowa szkoła z internatem, surowe zasady, mocne ograniczenia. Schematyczni bohaterowie: nowa uczennica, najlepsza uczennica, wielki przystojniak, któremu nowa momentalnie wpada w oko, typowe nerdy… Właściwie nie było tutaj żadnej zaskakującej postaci i dosyć łatwo było się zorientować, jak będą się rozwijały relacje między nimi. Ciekawym motywem było oczywiście tytułowe Stowarzyszenie Srok, ale ze smutkiem stwierdzam, że wątek ten został mało rozbudowany. Do tej pory nie do końca rozumiem, skąd się wzięło, co robiło i jak. Jest tajemnicą aż nadto.

Sama fabuła skupia się po części na odkryciu prawdy na temat śmierci Loli, a po części na znalezieniu osoby prowadzącej podcast. Obydwa te wątki są ze sobą oczywiście powiązane, a Audrey i Ivy czują się w obowiązku rozwikłania zagadki. Panuje tutaj mocna atmosfera tajemnicy, Illumen Hall skrywa wiele sekretów, podobnie jak i ludzie związani z tą szkołą. Wydaje mi się jednak, że autorki trochę za mało tych sekretów ujawniły… Trzeba umieć w tym wszystkim znaleźć balans, a ja właściwie naczytałam się tylko o zawiłych relacjach i tajemnicach, nie dostałam zbyt wielu odpowiedzi. Czasami trzeba dać czytelnikowi coś więcej – rozumiem, że przede wszystkim człowiekiem kieruje ciekawość, ale trzeba też umieć to wyważyć i dać chwilami coś więcej niż same sekrety.

Stowarzyszenie Srok to młodzieżówka dosyć powtarzalna, która nie wyróżnia się niczym specjalnym na tle innych powieści do niej podobnych. Te same motywy, schematyczni bohaterowie, zero powiewu świeżości. Fakt, czytało się ją lekko i przyjemnie, więc może być dobrym przerywnikiem od mocniejszych lektur czy idealną pozycją, gdy poszukujemy czegoś, przy czym nie trzeba zbyt dużo myśleć, ale jeżeli macie już przesyt podobnych wątków, to raczej powinniście na ten moment odpuścić sobie tę lekturę.

 

Dział: Książki
piątek, 12 listopad 2021 10:14

Oculta

„Nocturna” bardzo mi się podobała. Chociaż książka miała kilka delikatnych wad, to z wielkim zainteresowaniem zagłębiłam się w świat stworzony i opisany przez Mayę Motayne. Wyczekiwałam kontynuacji, bo przyszłe losy bohaterów – Finn oraz Alfiego – bardzo mnie intrygowały. To jedna z tych par książkowych, które niezwykle cenię i lubię.
 
Po wydarzeniach z „Nocturny”, w której to bohaterowie połączyli swoje siły, ich drogi się rozchodzą. Alfie w końcu dorasta do tego, by pełnić swoje książęce obowiązki. Na jego barki spadają problemy całego królestwa. Przygotowuje się on również do Międzynarodowego Szczytu Pokoju. A Finn? Dziewczyna czerpie z życia garściami i nie może na wierzyć się swoją wolnością. Podróżuje i odwiedza nowe miejsca, a także kradnie i dokonuje wszelakich rabunków. Wydaje się, że Finn i Alfie zajmują się tym, do czego zostali przyuczeni.
 
Jednak bohaterowie muszą połączyć siły, bo powraca wspólny wróg, zabójca brata Alfiego.
 
Jeżeli „Nocturna” mi się podobała, to „Ocultą” jestem zachwycona i zakochana w niej. Gdy tylko rozpoczęłam lekturę, przeniosłam się do świata stworzonego przez autorkę. Maya Motayne inspirację czerpała garściami z kultury latynoskiej. Język, kultura, sposób życia… Jeżeli kiedykolwiek interesowaliście się tym sposobem bycia, będziecie zachwyceni. Co więcej, autorka w bezprecedensowy sposób porusza również dyskryminacje ludzi z innym kolorem skóry. Zrobiła to z wielką gracją i wyczuciem, ale wyraźnie wszystko zaznaczyła.
 
Przy czytaniu „Nocturny” narzekałam na to, że tak mało świata dała nam poznać autorka. W przypadku „Oculty” nie powiem nic, ponieważ nie mam nic do zarzucenia. Motayne skupiła się na świecie, który dała nam poznać w pierwszej części cyklu oraz na dworskiej polityce i intrygach, rozbudowując miejsca, w których akcja się dzieje. Z radością i wielką ciekawością zagłębiałam się w „Ocultę”, poznawałam kolejne wątki, miejsca i powiązania, które realnie wpływają na Alfiego i jego władzę.
 
Czekałam na rozwój relacji pomiędzy Finn a Alfiem. Polubiłam tę parę, a szczególnie bohaterkę, która może zmieniać swoje oblicze. To jedna z moich ulubionych postaci kobiecych, dobrze skonstruowana, bez syndromu księżniczki, która czeka na swojego księcia (i ratunek!). W „Ocultcie” powraca do San-Cristobal, z nową posadą. Została mianowana przywódczynią jednego z najpotężniejszych syndykatów przestępczych Castallan. Ta nowa rola przysparza jej również kłopotów, ale okaże się niezwykle przydatna, gdy Finn zaangażuje się w odkrycie spisku i rozwikłanie intryg.
 
Alfie, nie był moim ulubionym bohaterem, jednak gdy obserwowałam, jak się zmienia i dorasta, a także jak wpływa na niego sprawowanie władzy oraz rozwijanie magicznych zdolności, to zapałałam do niego niezwykłą sympatią. To postać, która zdecydowanie zyskuje, niż traci i mam nadzieję, że ta tendencja zdoła się utrzymać. Przyjemnie się obserwowało tę dwójkę. Ich relacja stała się dojrzalsza, a oni sami zaczęli akceptować swoje wady i rozumieć swoje emocje. Maya Motayne dużo namieszała między nimi w tej części, a ja jestem ciekawa, jak poprowadzi ten wątek dalej.
 
Nie tylko Finn i Alfie ewoluują. Mam wrażenie, że autorka zdecydowała się rozwinąć wszystkie wątki, wprowadzić je na wyższy level, ale nie bez problemów.
 
„Oculta” to kolejna część fenomenalnego cyklu, której nie dotknął syndrom tomu drugiego. Autorka wie, co robi, bo emocje, jakie towarzyszą lekturze, są wprost nie do opisania. Ja już nie mogę doczekać się trzeciej części.

 

Dział: Książki
wtorek, 09 listopad 2021 18:51

Upadek Gondolinu

Dla miłośników twórczości Tolkiena „Upadek Gondolinu” to wręcz pozycja obowiązkowa. Książka, która nie tylko pozwoli im wrócić do ulubionego uniwersum, ale też odkryje przed nimi fascynującą opowieść! Czy jednak spodoba się również osobom, które nigdy wcześniej nie miały styczności ze Śródziemiem?

Fabuła powieści rozgrywa się tysiąc lat przed wydarzeniami z „Władcy Pierścieni”. Poznamy w nim opowieść o oblężeniu przez armię Morgotha elfickiego Gondorionu. Jak przebiegało starcie dwóch najpotężniejszych mocy świata?

Już sama historia tego dzieła jest częścią fascynującej opowieści. Książka została bowiem napisana najprawdopodobniej w 1917 r. Tolkien wspomniał w swoich pamiętnikach, że „Upadek Gondolinu” był „pierwszą prawdziwą opowieścią” o Śródziemiu. Prawdopodobnie więc to właśnie od tej historii wszystko się zaczęło. Za sprawą spawanej redakcji syna autora, Christophera Johna Reuela Tolkiena, mamy więc możliwość odkrycia tej wyjątkowej opowieści.

„Upadek Gondolinu” to książka, która na swoją publikację czekała ponad 100 lat i powstała z notatek pozostawionych przez autora. Czytelnik ma wyjątkową okazję poznania różnych wariantów opowieści, gdyż w książce zawarto różne opisy wydarzeń. Widać, jak historia emulowała wraz z życiem autora. Chociaż to ponad 300 stron, to „główna” fabuła zajmuje ich ledwie ok. 80. Publikacja składa się z różnych wariantów opowieści i wstępu wprowadzającego nas w historię powstawania utworu oraz sekrety jego publikacji. Na uznanie zasługuje też praca redaktorska. Sposób zaprezentowania materiałów z pewnością jest efektem długiej pracy.

Warto jednak sięgnąć po nią mając na swoim czytelniczym koncie przeczytane, chociaż kilka innych powieści autora. Ta, jak na niego, jest dość krótka, operuje też pojęciami, które odwołują się do innych elementów uniwersum, z tego względu może nie być zbyt łatwa w odbiorze dla osób, które go nie znają.

Przedstawiana w książce opowieść jest poruszająca i bardzo emocjonalna. Dla mnie, fanki autorka, była to prawdziwa przyjemność. Jednocześnie mogłam wrócić do swojego uniwersum i poznać tak ciekawą historię. Nie jest to może lekka lektura, sam fakt zawarcia w jednej publikacji kilku wariantów fabuły (czasem różniących się minimalnie) sprawia, że to publikacja dedykowana miłośnikom twórczości Tolkiena. Jeśli do nich należycie, z pewnością będziecie zachwyceni! Innym proponuję zacząć przygodę z twórczością autora od „Hobbita” i „Władcy pierścieni”.

Dział: Książki
czwartek, 04 listopad 2021 18:09

Do gwiazd

"Tchórz to ktoś, kto bardziej przejmuje się tym, co o nim mówią, niż tym, co jest słuszne."

Sympatycznie bawiłam się w tej przygodzie czytelniczej, co prawda, skierowanej do młodzieży, w łagodnej, prostej i schematycznej wersji opisu świata i  intrygi, ale i tak sprawiła radość. Przyjemnie patrzyło się na pełen blasku młodzieńczy entuzjazm, niezatrzymany pęd ku marzeniom, niepowstrzymane pragnienie latania. Prolog ustawił wszystko, sprawił, że powieść nabrała drugiej warstwy, w którą wciągnęłam się z zapałem. A im głębiej zanurzałam się w fabule, tym bardziej wyczuwałam nie tylko smak przygody, ale i przesłań skierowanych przez Brandona Sandersona ku młodym ludziom, zdobywcom świata i odkrywcom historii. Intryga wydawała się prosta i przewidywalna, a jednak miała tyle meandrów i zawirowań, że chętnie się ją śledziło.

Tajemnica z przeszłości ojca kluczowej bohaterki przewijała się przez cały scenariusz zdarzeń, jej stopniowe odkrywanie podgrzewało atmosferę niepewności. Powietrzne walki opisano ze starannością, ale bez zbędnej szczegółowości, która mogłaby wyhamować zgrabne manewry i szybkość przebiegu. I wcale nie było też tak, że dobrym nie przytrafiały się tragiczne wypadki, a źli tylko tracili czas i energię. Autor nie wahał się popychać bohaterów ku mrocznym sferom ostatecznych rozwiązań. Narracja wyważona, umiejętnie dobierała składniki klimatu, sekretów, spisków, przygody, incydentów, walk, pogoni, ucieczek, oraz opisów i dialogów. Szkice i mapki niewątpliwie pomagały wyobraźni czytelnika przenieść się z jednej strony do jakże innego od naszego świata, z drugiej do jak bardzo podobnego. Mechanizm funkcjonowania ludzkiej psychiki, przełożenie go na sztuczną inteligencję, kształtowanie się osobowości postaci, przekonywały i sprawiały, że łatwo było uwierzyć w to, co się działo.

Detritus, planeta z krążącym wokół niej wielowarstwowym kosmicznym śmieciem, osiemdziesiąt lat temu okazała się jedynym ratunkiem dla kosmicznych rozbitków podróżujących na pokładzie dużego statku "Śmiały", flagowej jednostki starej floty. Początkowo ludzkość atakowana przez agresywnych Krelli rozproszyła się  po planecie. Aby przetrwać, podzieliła na klasy i funkcjonowała w podziemnych jaskiniach, gdzie zbudowała miasta. Z czasem zintensyfikowała ruch oporu wobec Obcych. Wykorzystała wszechobecny śmieciowy złom do zbudowania tajnej bazy na powierzchni planety i eskadry myśliwców. Obrona Bazy Alta, a także  Płomiennej, najstarszego z podziemnych miast tworzących Ligę Śmiałych, stała się nie tylko bardzo prestiżowym zadaniem, ale i szalenie niebezpieczną misją. Szkolenie na pilotów należało do najbardziej ciężkich i wymagających.

Spensa od dziecka marzyła, aby wykonywać zawód pilota. Niestety, niechlubna przeszłość ojca, przypisane mu znamię tchórza, zrzuciło na dziewczynę ciężar odrzucenia przez społeczność. Siedemnastolatka mierzyła się nie tylko z ostracyzmem i wrogimi spojrzeniami, ale również z licznymi przeszkodami stawianymi jej na drodze do realizacji upragnionego celu. Ciekawie obserwowało się, jak zmieniała się jej osobowość, charakter i tożsamość, w miarę poznawania samej siebie i tego, co przytrafiło się ojcu. Idealizm, porywczość i niecierpliwość nabierały zrównoważenia, a determinacja, bojowość i upartość zostały sprzymierzeńcami. Wojownicza natura Spensy sprawiła, że walka z samą sobą, najbliższym otoczeniem i obcym wrogiem czyniła wszystko spektakularnym, maksymalnym i bezwzględnym. Czy Spensa pozwoliła, aby toksyczna spuścizna po rodzicu ją określała? A może właśnie to dziedzictwo uczyniło ją silną?

Dział: Książki
środa, 27 październik 2021 21:30

Droga do Wyraju

Mam słabość do słowiańskiej fantastyki. Książki, które opisują nasze rodzime dawne zwyczaje, są fenomenalne, wciągające i ciekawe. Cieszę się niezmiernie, że do grona autorów, którzy czerpią garściami ze słowiańskiej fantastyki, dołączyła Kamila Szczubełek ze swoją debiutancką powieścią „Droga do Wyraju”.
 
Elgan to wąpierz, książę ciemności i podopieczny Welesa, pana podziemi. Nasz bohater jednak woli mieszkać wśród ludzi, a na dom obrał sobie Wioskę za Bukowym Lasem. Gdy wraca do niej po latach obawia się tego, jak przyjmą go mieszkańcy. Gdy jeden z samozwańczych znachorów znika, a w jego „gabinecie” Elgan odnajduje bardzo śmierdzącego demona, którym nie opiekuje się żaden z bogów. Za obietnicę poszanowania miejsca Elgana w wiosce, wąpierz decyduje się na wyprawę do Wyraju, aby odzyskać ciało Bilzbora. Musi również znaleźć opiekuna Smętkowi. Udaje się do swojego dawnego przyjaciela, Arsa, a później, wraz z jego lekkomyślną, ale szczerą córką Doradą, wyrusza w podróż do lasu Czarnoboga. Czeka ich trudna wyprawa, podczas której odwiedzą miasto, którego nie można znaleźć oraz miasto, które kiedyś było wspaniałą metropolią, ale upadło i zostały po nim same mury. Czy wyprawa im się powiedzie? Czego dowiedzą się po drodze? Czy Elgan dowie się coś o swoim życiu przed tym, jak stał się wąpierzem?
 
Na wstępie zaznaczę, że rewelacyjnie bawiłam się przy tej książce. Ciekawie i dobrze napisana, zabawna, momentami poważna i z akcją, która zapiera dech w piersiach. Kamila Szczubełek rewelacyjnie skonstruowała świat. Pomocna okazała się mapka, która umieszczona została na pierwszych stronach. Z rewelacyjną ścisłością i dokładnością autorka połączyła świat znanej nam religii (ale nie nazwała jej po imieniu) oraz dawne, słowiańskie wierzenia. I nie tylko! Jeżeli ktoś zna się na wszelakich mitologiach dostrzeże, ile autorka czerpała inspiracji, co uważam za duży plus, bo dzięki temu „Droga do wyraju” jest książką niezmiernie ciekawą i wciągającą.
 
Na humor tej lektury wpływają kreacje bohaterów. Elgan to cynik, elegancki i zamknięty w sobie wąpierz. Pokochałam go od pierwszych stron – tę jego manierę, teksty oraz zachowania. Pod maską aroganckiego gbura, skrywa się ktoś, kto cierpi, nie znając swojego prawdziwego ja. Obok niego autorka umieściła Doradę, która najpierw działa, a potem myśli. Nasza bohaterka potrafi być lekkomyślna, robić coś pod wpływem emocji, ale szybko się uczy. Niejednokrotnie wpakowała naszą ekipę w tarapaty. Nie mogę zapomnieć o Smętku, który potrafił rozweselić czytelnika do łez.
 
„Droga do Wyraju” to opowieść drogi, z wieloma zwrotami akcji i wątkami, które intrygują. Kamila Szczubełek wielu z nich nie zakończyła, dając nadzieję na kontynuacje przygód Elgana, Dorady i innych bohaterów, których poznaliśmy w trakcie lektury. Dodam, że ta powieść to debiut autorki i chociaż da się dostrzec kilka minusów, to jestem mile zaskoczona. Wszystkie elementy książki wydają się idealnie wyważone i dobrane. Nie ma tutaj grafomaństwa, a styl Kamili jest lekki. Po stronach się płynie, a wyobraźnia twórczyni całej tej opowieści zadziwia i sprawia, że chce się jeszcze więcej i więcej!
 
Mam nadzieję, że Kamila Szczubełek nie będzie kazała zbyt długo czekać swoim fanom na kontynuację.

 

Dział: Książki