wrzesień 08, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: fantastyka

wtorek, 22 grudzień 2020 10:04

Odrodzone Królestwo

Królestwo nareszcie się odrodziło, a historia Władysława Łokietka dobiegła końca. Piąty tom wieńczący jeden z najlepszych polskich fantastyczno-historycznych cykli był niczym spotkanie z dawno niewidzianymi przyjaciółmi. A jego lektura wywołała odpowiednio radość, irytację, śmiech, a na końcu wzruszenie. Warto było na niego czekać! 

Akcja Odrodzonego Królestwa to kontynuacja wydarzeń z Wojennej Korony. Rozpoczyna się w 1327 roku, kiedy to wybuchła wojna polsko-krzyżacka, a kończy w 1333 roku wraz ze śmiercią niewielkiego wzrostem, ale mocnego duchem monarchy, który zjednoczył polskie ziemie. Śledzimy więc losy Łokietka, który ma na głowie nie tylko konflikt z Zakonem Krzyżackim i Janem Luksemburskim, roszczącym sobie prawo do polskiej korony, ale również wizję braku następcy, jego jedyny syn jest bowiem na granicy życia i śmierci. To jednak jedynie jedno z licznych ogniw składających się na całą historię. Autorka kończy wątek Złotego Smoka, Michała Zaręby, bis reginy Rikissy i jej ukochanego Henryka z Lipy oraz pewnego joannity szukającego zemsty na krzyżackich braciach. 

Wątki historyczne zgrabnie przeplatają się z fantastycznymi. Ukrytą przed powszechnych wzrokiem i świadomością, ale nadal potężną siłę stanowią w polskim państwie wyznawcy dawnych bogów, podzieleni jednak na dwie grupy, skonfliktowane z powodu odmiennego stosunku do oficjalnej, chrześcijańskiej władzy. Dodatkowym smaczkiem jest też postać Borutki, mojego ulubieńca od pierwszej chwili, gdy pojawił się na kartach powieści. Na szczęście autorka niemal całkowicie odeszła od nieco drażniącego na początku serii motywu ożywionych herbowych zwierząt i skupiła się na rozwijaniu innych fantastycznych elementów. 

Nie będę ukrywać, że Elżbieta Cherezińska jest jedną z moich ulubionych autorek, a jej powieści historyczne można śmiało stawiać obok cykli Philippy Gregory czy C.W. Gortnera. Doskonale łączy świetny warsztat, płynną i wartką akcję oraz mnogość bohaterów, których losy splatają się ze sobą czasem w najmniej oczekiwanych chwilach. Świetnie gra na emocjach, pokazując ludzkie słabości, ale i chwile, gdy nawet najgorszy pozornie człowiek potrafi wykrzesać z siebie drobiny prawdziwego dobra. W przede wszystkim potrafi sprawić, że człowiek z wypiekami na twarzy czyta historię, którą de facto zna już w ogólnym zarysie, bo to przecież historia Polski. 

Mówiąc krótko, gorąco polecam! 

Dział: Książki
środa, 16 grudzień 2020 21:53

Strażnicy Galaktyki #01: Brak porozumienia

Po dość długiej przerwie wydawnictwo Egmont postanowiło ponownie zabrać nas w międzygwiezdne podróże z członkami Strażników Galaktyki. „Brak porozumienia” to pierwszy tom przygód tej drużyny, który został wydany już w ramach cyklu Marvel Now 2.0. Dom Pomysłów zmienił dotychczasowego scenarzystę serii z Braina Bendisa na Gerry’ego Duggana, który znany jest polskiemu czytelnikowi m.in. z przygód Deadpoola. Zmiana ta niesie ze sobą nie tylko nowe oczekiwania, ale również nadzieję na powiew świeżości w przygodach kosmicznych strażników. Czy odniesiono zamierzony skutek? Przekonajmy się.

Już na samym wstępie widzimy, że Duggan lubi namieszać. Tytułowy brak porozumienia dotyczy Strażników i napiętych relacji między nimi. Związane to jest m.in. z tym, iż każdy z nich znalazł się w niecodziennej i problematycznej sytuacji. Drax (nie wiadomo dlaczego) został pacyfistą i za wszelką cenę unika przemocy, Gamora skrywa przed kompanami ważną tajemnicę, a jakby tego był mało, to Groot przestał rosnąć. Jak widać, seria zaczyna się od samych zagadek.

W całym tym zamieszaniu oraz będąc na skraju rozłamu, Strażnicy muszą zrealizować bardzo ważne zlecenie od samego Grandmastera – jednego ze Starszych Wszechświata. Zadanie to kradzież cennego, tajemniczego jaja z kolekcji samego Kolekcjonera, który swoją drogą jest bratem zleceniodawcy. Prawdziwe mission impossible. W ten sposób Strażnicy Galaktyki nieświadomie wplątują się w konflikt między potężnymi istotami. W tle zaś pojawiają się kolejna tajemnica związana z Kamieniami Nieskończoności, które gdzieś przepadły.

Jak to bywa z początkami serii, podobnie i tutaj mamy sporą ilość rozpoczętych wątków. Odmienne sytuacje, w jakich znaleźli się bohaterowie, stanowią główne osie całej historii. Jednak małym minusem jest trochę fabularny chaos. Ma on związek z tym, iż pojawiają się nawiązania do wydarzeń opisanych w poprzedniej serii, która niestety nie ukazała się na polskim rynku. Chodzi m.in. o walkę Strażników z Thanosem.

Tak czy inaczej Duggan prowadzi opowieść w bardzo dobrym tempie. Akcja cały czas dynamicznie rozwija się i praktycznie nie mamy tutaj spokojnych, przegadanych momentów. Nie zabrakło również charakterystycznych dla Strażników humorystycznych scen czy fajnych ripost Rocketa. Widać, że scenarzysta świetnie się wczuł w ten klimat i mając wysoko postawioną poprzeczkę po swoim poprzedniku Bendisie czy filmowych adaptacjach, zaserwował nam sporą dawkę humoru. Pomysł z wykorzystaniem pożeracza światów Galaktusa do kradzieży był genialny.

Za oprawę graficzną albumu odpowiedzialny był przede wszystkim mało znany Aaron Kuber. Ponadto swój udział, szkicując zeszyt #8, zaznaczył Marcus To, z którego twórczością polski czytelnik mógł zapoznać się w albumie „Avengers. Impas: Atak na Pleasant Hill”. Generalnie graficznie komiks nie zaskakuje. Trochę nie pasuje mi wizualnie Gamora czy Rocket, ale to kwestia gustu.  Bardziej podobała mi się ich wersja w wykonaniu Valerio Schitiego czy Francesco Francavilli. Oprócz tego grafika stoi na dobry poziomie, a prosta i kolorowa kreska pasuje do fabuły. Bardzo ładnie prezentują się również całostronicowe kadry oraz okładki zeszytów.

Podsumowując - Gerry Duggan wykonał kawał dobrej roboty z naprawdę kosmicznym rozmachem. „Brak porozumienia”, choć to wielowątkowa historia i może być ciężko przystępna dla nowego czytelnika, jest zarazem przyjazna i lekka w odbiorze. Fabuła zbliża nas do kolejnego, dużego wydarzenia w uniwersum, dlatego warto śledzić dalsze losy Star Lorda, Gamory, Draxa, Rocketa i Groota.

 

Dział: Komiksy
poniedziałek, 07 grudzień 2020 12:18

Polowanie na potwory

„Nastał czas koszmarów.”

Mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać na drugi tom tej porywającej serii. Pierwszy szalenie mi się spodobał, sprawił, że fascynująco spędziłam czas w zachwycająco koszmarnej opowieści, oczywiście z uwzględnieniem dziecięcej kategorii wiekowej. Moja młodzież również się w nim bardzo dobrze odnalazła, wyraziła pochlebne opinie i gotowość do obejrzenia ekranizacji.

Kluczem sukcesu powieści jest umiejętnie wykreowany klimat prawdziwego dreszczowca z akcją wypełnioną osobliwymi wydarzeniami. Od pierwszych stron sporo dzieje się w sferze długich i niepokojących cieni szybowania wyobraźni, zwłaszcza w ujęciu bogatej i bujnej imaginacji wieku dziecięcego. Irracjonalne strachy i lęki, wkradające się do młodych główek przed zaśnięciem, nagle za sprawą opowieści przerażająco się urzeczywistniają. Obrzydliwe stwory i pokraczne potwory karmią się strachem bohaterów, zyskują na potędze i mocy. Złu przeciwstawić się może jedynie dobro, reprezentowane przez nastoletnie dusze z czystym sercem, niezwykłą odwagą i godną podziwu determinacją. Joe Ballarini zgrabnie podgrzewa uwagę czytelnika, trzyma go w szachu dziwacznych wydarzeń, nie pozwala oderwać się od stron książki, barwnie przyciąga przyjaznym stylem narracji. Intryga potęguje się z rozdziału na rozdział, gorąco kibicujemy fantastycznie sportretowanym różnorodnym postaciom. Każda wnosi coś szczególnego do opowieści, uruchamia iskrę dobrego humoru, dowcipnych tekstów, komicznych sytuacji. Przygody mają ciepłą i zimną odsłonę, gdyż autor nie oszczędza bohaterów, raz im się coś udaje, a kiedy indziej ponoszą klęskę, ale z całym oddaniem i zaangażowaniem służą słusznej sprawie.

Kelly Ferguson podejmuje się pracy w charakterze opiekunki do dziecka, pilnuje syna szefowej swojej mamy, pozornie zwykłego chłopczyka. Trzynastolatka nie zdaje sobie sprawy, jak wiele niebezpieczeństw czyha na nią i Jacoba, że pierwszy wieczór w pracy jako babysitterki okaże się wyjątkowo długi i trudny, ale też ekscytujący i niezapomniany. Dziewczyna wpada w szaleńczo obracający się wir wydarzeń z udziałem monstrów z szafy, cuchnących osobliwości, dziwolągów z kopytami, śmietnikowych podlizuchów, widmowych mas, starych zjaw i hobgoblinów. To wszystko wyłania się z głębokiego mroku z misją niszczenia. Trzeba ocalić świat, uratować dzieci, pomóc przyjaciołom, i jeszcze przeżyć. Sceneria zmienia się nieustannie, jest strasznie i upiornie, ale też zabawnie i magicznie. Treść wzbogacają ciekawe ilustracje, strony wyrwane z poradnika dla babysitterek. Kto go tworzy? O jak dawna? Tego musicie już dowiedzieć się sami, nie zwlekajcie.

Dział: Książki
"Kiedy twoi wrogowie ci się sprzeciwiają, musisz im odpowiedzieć stalą i ogniem. Gdy jednak padną na kolana, musisz im pomóc się podnieść. W przeciwnym razie nikt nigdy nie ugnie przed tobą kolan."
 
Jaime, Catelyn, Arya, Tyrion, Sansa, Jon, Daenerys, Samwell, Bran, oprowadzają po drugiej części trzeciej odsłony cyklu "Pieśń lodu i ognia". Kontynuujemy podążanie tropem losów postaci, co sprawia mnóstwo radości i przyjemności. Bawimy się, rozszyfrowując zawiłości przeznaczenia, a ponieważ Martin pod każdym względem perfekcyjnie dopracowuje bohaterów, to patrzy się na nich jak na realne osoby. Stąd ogromne przywiązanie, ciekawość, jak poradzą sobie w dalszej części życiowych pułapek, zawirowań i niepewności. Pochłaniają niebezpieczne gry, nieuniknione konflikty, klęski przeplatające się z sukcesami, bolesne doświadczenia i ogniste decyzje, zaskakujące wygrane i nieoczekiwane poświęcenia.
 
Wnikając w powieść, całkowicie angażujemy się, atrakcyjnie oprowadza po złożonej naturze człowieka, przywołuje wyjątkową magię fantasy naznaczoną nieznajomością jutra. Emocjonujemy się wielopłaszczyznowym scenariuszem zdarzeń, zaskakującymi zwrotami akcji, brzmieniem przeciwstawnych żywiołów, porywa nas symfonia przygód, zatapiamy się w dźwiękach niebanalnej historii walki o władzę, prestiż, honor i przetrwanie. Reprezentantka książek, jakimi zachwycam się najbardziej, lubię i cenię. Dopracowana w każdym aspekcie, im głębiej w nią wnikam, tym mocniej oczarowuje i zachwyca, intensywniej pragnę więcej. Pożądane uczucie satysfakcji, fenomenalny smak rozkoszy dla duszy, niecierpliwe wyczekiwanie kolejnych przyczyn i następstw losów królestw i jej mieszkańców. Nie dziwi zatem przyznana przeze mnie maksymalna nota.
 
Narracja bardzo do mnie przemawia, z jednej strony wyważona, solidna i przyjazna, z drugiej doskonale podkręcająca atmosferę, budująca nastrój i dająca poczucie komfortu zasiedzenia. Przekazy płynące ze stron książki zmuszają do refleksji, zachęcają do szukania analogii do realnego świata, przebywania w punktach styku fantasy i realizmu. Stawia na pierwszym planie człowieka, odkrywa sens istnienia, a dopiero potem koloryzuje niezwykłymi stworzeniami. Każdy znajdzie coś dla siebie, postać, którą będzie intensywnie podziwiał i z nią sympatyzował, choć też dostrzegał jej wady. Postać, którą znienawidzi i wzgardzi, ale z szacunkiem doceni. Bo nikt nie da się zaszufladkować w jednoznaczność dobra i zła, czerni i bieli, przydzielonej na stałe interpretacji. Na końcu książki zamieszczono przydatny przewodnik po królach i ich dworach, małych i wielkich rodach, buntownikach, wyrzutkach i zaprzysiężonych braciach.
 
Już sama treść niezwykle wciąga i porywa, pretenduje do miana arcydzieła, a ubrana jeszcze w cudowną oprawę graficzną, sprawia, że przeżywamy fascynujące spotkanie czytelnicze. Czujemy się pełnoprawnymi uczestnikami przedstawionego świata. Podążamy tropem przygód, zmieniając bohaterów, scenerię, czas, misje i roszady. Dla książki decydujemy się zarwać noce, ponieść słusznym sprawom, ambitnym pragnieniom, dynamicznym incydentom, niebywałym splotom okoliczności, sprzyjającym lub nie przypadkom. Drżymy o losy ulubionych bohaterów, ogarnia nas niepewność, czy zdołają przeżyć, wywiązać się z powierzonych zadań, dotrzeć do wyznaczonych przez przeznaczenie punktów, spełnić marzenia, zrealizować życiowe zamysły z myślą o sobie, najbliższych, klanach, plemionach i narodach. A wiemy, że Martin nie oszczędza postaci, często ściąga ich w mroczną stronę niebytu, ale z pewnością, nie zapomnienia.
Dział: Książki
"Niektóre bitwy wygrywają miecze i włócznie, a inne gęsie pióra i kruki."
 
Wydawnictwo Zysk i S-ka sprawiło mi ogromny prezent urodzinowy, to właśnie dziesiątego listopada ukazała się ilustrowana edycja trzeciej dwutomowej części ukochanego cyklu "Pieśń lodu i ognia". Wisienką na torcie była zbieżność premier z wydaniem "Aforyzmów i mądrości Tyriona Lannistera", książkowego gadżetu dla miłośników brzmień dwóch przeciwstawnych żywiołów. Jakże mogłabym odmówić sobie znakomitych przygód. Od dwudziestu lat jestem w nich bezgranicznie zakochana i z niecierpliwością wyczekują kolejnych odsłon. Nic dziwnego, ta gałąź twórczości George R.R. Martina rozpala serca czytelników na całym świecie, staje się prototypem dla produkcji telewizyjnych, gier komputerowych, planszowych, karcianych, komiksowych opowieści.
 
Nieustannie urzeka mnie cudownie realistycznie odmalowany świat, nie chodzi bynajmniej o sugestywne szczegóły opisywanych miejsc, liczne wyjątkowe stworzenia, ale o konsekwentne tworzenie rozbudowanej siatki bohaterów, różnorodnych, odmiennych i przeciwstawnych, a przez to arcyciekawych. Każdy przekazuje coś szczególnego, ubarwia historię, wnosi niepowtarzalną atmosferę do scenariusza zdarzeń. Magiczne, baśniowe i tajemne nuty solidnie spajają brzmienie wątków, niosą refleksyjne przesłania i przekazy. Autor nie oszczędza bohaterów, stawia w trudnych, wymagających i niebezpiecznych sytuacjach, czasem okrasza radością i miłością, kiedy indziej uczy znosić ból i upokorzenie. Niesamowicie zgodne z duchem tego, co proponuje prawdziwe życie, wodząc od jednej do drugiej strony blasków i cieni, słodyczy i goryczy. Cudownie zagłębiać się w powieść, w której odnajdujemy cząstkę nas samych, naszych bliskich, przyjaciół, znajomych, a także wielostronnych zasad funkcjonowania otaczającego nas świata.
 
Do perfekcji opracowane społeczne relacje. Bezkompromisowa, wymagająca poświęceń i ofiar, walka o władzę, prestiż, pieniądze i wolność, uciekanie się do ostatecznych środków w imię wydarcia wygranej, bronienia pozycji i udowadniania własnej użyteczności. Czyste i fałszywe ideały, wielowarstwowe spiski, podstępne knowania, perfidne manipulacje, wachlarz morderstw, kłamstw i oszustw. A w tle honor, prawość, wierność, oddanie, posłuszeństwo, miłość i przyjaźń. Siedem królestw wypełnionych racjami, prawdami i potrzebami. Misterne plany potykają się o zwykłe przypadki, ruiny wzniosłych idei świadczą o sile mrocznych uderzeń, niecodzienne losy przypadają, wydawałoby się zwykłym obywatelom. We wszystkim więcej niż szczypta magii, na tyle, aby obudzić drzemiące w nas dziecko złaknione niesamowitych opowieści, efektów niczym nieograniczonej wyobraźni, wspaniałej ucieczki od trosk codzienności w kolorystykę fantasy, jakże emocjonującej i wciągającej. Wsłuchajcie się w to, co mają do powiedzenia Jaime, Catelyn, Arya, Tyrion, Davos, Sansa, Jon, Daenerys, Bran i Samwell.
Dział: Książki
czwartek, 26 listopad 2020 07:50

Magiczny ekspres

Podróże magicznymi pociągami to jeden z elementów pojawiających się co pewien czas w powieściach i filmach dla dzieci i młodzieży. Jednym z takich magicznych pociągów uczniowie Hogwartu co roku dostają się do swojej szkoły, a dzięki Ekspresowi Polarnemu pewien chłopiec odzyskał wiarę w moc Bożego Narodzenia. Teraz pojawił się na scenie inny niezwykły skład - Magiczny Ekspres, będący nie tyle środkiem lokomocji, co szkołą dla nastolatków obdarzonych wybitnym potencjałem i talentami. 
 
Życie trzynastoletniej Flinn Nachtigall nie jest usłane różami. Dziewczyna mieszka z matką i czterema przyrodnimi braćmi w obskurnym, położonym na uboczu domu gdzieś na niemieckiej prowincji. W szkole jest outsiderką, w domu czuje się nierozumiana i odstawiona na bok przez wiecznie zagniewaną, jakby pogrążoną we własnym świecie matkę. Jedyną osobą, która naprawdę troszczy się o Flinn i która jest dla niej całym światem, jest jej starszy o dwa lata brat, Jonte. A właściwie był, ponieważ pewnej nocy chłopak niespodziewanie zniknął. Policja nigdy nie wpadła na jego ślad, nie wiadomo, co się z nim stało. Jedynym tropem, jaki po nim pozostał, to pocztówka, którą wysłał siostrze kilka dni po zniknięciu. Pocztówka z wizerunkiem pięknego, majestatycznego pociągu. Problem w tym, że ów pociąg jest widoczny jedynie dla Flinn, wszyscy pozostali widzą na kartce papieru jedynie starą drezynę. Dlaczego? 
 
Flinn jest przekonana, że zniknięcie Jontego ma związek ze starym, opuszczonym dworcem, dlatego często spędza tam czas, by nie ominąć jakiejś potencjalnej wskazówki. Pewnej nocy jednak nie jest na stacji sama - dostrzega białą, rozmazaną postać, a tuż po chwili na zdezelowane tory wjeżdża potężny, majestatyczny pociąg. Taki sam, jak na pocztówce od jej brata! Nie namyślając się długo, Flinn wskakuje do jednego z wagonów i odkrywa, że niezwykły ekspres jest tak naprawdę szkołą dla uzdolnionych i nietuzinkowych dzieci. Tyle tylko, że ona sama nie posiada biletu, dzięki któremu mogłaby w niej zostać, a samego Jontego nie ma wśród uczniów, mimo że na pewno był wcześniej na pokładzie pociągu... 
 
Wszelkie magiczne szkoły mają w sobie niezwykły urok. Które dziecko, zamiast matematyki nie wolałoby uczyć się takich przedmiotów jak „bohaterstwo”, „strategia i pewność siebie” czy „sporty walki”? Uczniowie nie uczą się zaklęć czy magii w tradycyjnym jej słowa znaczeniu. Wprawdzie otaczają ich sprzęty napędzane magiczną technologią, ale oni sami uczą się raczej wzmacniać swoje talenty i mocne strony, aby to w nich osiągnąć w przyszłości sukces.  
 
Dorosły czytelnik dostrzeże kilka typowych schematów, zgodnie z którymi główna bohaterka z czasem odkrywa pewną tajemnicę z przeszłości jej rodziny, dzięki której okazuje się kimś wyjątkowym, a także znajduje grono przyjaciół, którzy na pozór są outsiderami wśród szkolnej społeczności, ale ostatecznie okazują się prawdziwymi bohaterami. Można by się również zastanowić nad tym, dlaczego Flinn od początku nie wyjawia nauczycielom w pociągu swoich prawdziwych intencji, ponieważ tak postąpiłby prawdopodobnie każdy z nas i oszczędziłoby to wielu perturbacji. Mamy jednak przed sobą książkę dla młodszych czytelników i nie sądzę, by przeszkadzało im to w czerpaniu przyjemności z lektury. Znajdą w niej bowiem przygody, sympatycznych bohaterów, z którymi mogą się utożsamić oraz potężną dawkę tajemnic i niesamowitości. 
 
Magiczny Ekspres to obiecujący pierwszy tom serii, która ma szansę podbić serca wszystkich młodych miłośników fantastycznych opowieści. Czekam na drugi tom, a Was zachęcam do sięgnięcia po pierwszy. 

 

Dział: Książki
poniedziałek, 23 listopad 2020 18:31

Zbigniew Kasprzak "Kas" w rozmowie z Secretum

Zbigniew Kasprzak − polski rysownik komiksów. Od początku lat 90. XX w. mieszka w Belgii, gdzie tworzy pod pseudonimem Kas. Jest współautorem serii komiksowych Yans oraz Halloween Blues, obecnie współpracuje z wydawnictwem Le Lombard.

Dział: Wywiady
poniedziałek, 23 listopad 2020 18:16

Zwycięski. Seria Zaginiona flota. Tom VI

eria Jacka Campbella to najlepsza militarna fantastyka, jaką znam
- Catherine Asaro, laureatka nagrody Nebula.

Dział: Patronaty
poniedziałek, 23 listopad 2020 15:07

Płacz

Marta Kisiel jest autorką kultową, dowiedziałam się o tym kilka lat temu na Targach w Krakowie, gdy ustawiały się do niej dosłownie tłumy, a stada fanów chciały ją nosić na rękach. Wówczas jej książki były łakomym kąskiem, nakłady się rozchodziły. Zabłąkane na allegro egzemplarze chodziły w bajońskich kwotach, więc gdy coś wznowiono znajomi życzliwie radzili, bym nie zastanawiała się, bym kupowała, bo warto. Ja miałam wiele obaw, bo nie lubię książek, w których autor zakłada, że oczaruje mnie swoimi żartami, to rzadko na mnie działa. Zwykle żenuje, niż bawi, ale już tyle osób mnie namawiało, że w końcu stwierdziłam, a co mi szkodzi. Najwyżej mi się nie spodoba i będę wytykała znajomym, jak mają kiepski gust. Akurat to ja się myliłam, książki Marty Kisiel mnie kupiły i to nazwisko miało pojawić się na liście moich polowań. I w tym roku, na wiosnę pojawiła się nowa powieść.

„Płacz” to trzeci tom Opowieści wrocławskich, pierwszy tom „Toń” czytałam dosyć dawno temu, nie pamiętam dokładnie, ale pamiętam ciało wypływające nad ranem i to, że mi się podobało. „Nomen omen” kupiłam, bo znajomi mnie katowali, ale jeszcze nie czytałam i dopiero teraz pisząc ten tekst, orientuję się, że to cykl, ale można dobrze się bawić bez znajomości tomów wcześniejszych. To kontynuacja losów sióstr Stern, cudowna wariacja na temat Mojr, który to powoli zaczyna mnie coraz bardziej interesować, a od czasu bajki „Herkules” Mojry mnie fascynują. W „Płaczu” przeplatają się różne historie i chociaż ciężko kojarzyć wojnę z humorem, ból i łzy z czymś przyjemnym, to jednak Marta Kisiel ma niezwykle sprawne pióro i niesamowicie mi imponuje jej styl, dystans, sarkazm. Majstersztyk.

Spotkałam się z mieszkańcami ulicy Lipowej 5, dopiero czytając „Toń” i uważam, że chociaż „Płacz” jest książką przesyconą większą dozą dramaturgii, zagubieni ludzie, zestawieni z zagubioną łyżeczką, tu losy sióstr, tu wielka historia, to jednak moim zdaniem to nowe oblicze Marty Kisiel jest frapujące i niezwykłe, że czego nie tknie, to zamieni w świetną powieść. Muszę się teraz zabrać koniecznie za „Nomen omen”, bo chyba chcę sobie to wszystko dopełnić.

Mam nadzieję, że wtedy będę Wam mogła zaktualizować informację o tym, w jakiej kolejności czytać i czy ma to znaczenie? Dajcie się porwać powieściom Marty Kisiel, jako że ja pierwszy raz sięgnęłam po jej powieści właśnie na jesieni, to dla mnie ta pora roku jest idealna do wejścia do świata tajemnic, inteligentnego humoru. Bardzo polecam.

Dział: Książki
poniedziałek, 23 listopad 2020 14:39

Aforyzmy i mądrości Tyriona Lannistera

„Jak to się dzieje, że gdy tylko ktoś zbuduje mur, ktoś inny zaraz chce wiedzieć, co jest po jego drugiej stronie?”

Łasa jestem na wszelkie gadżety, zwłaszcza książkowe, będące uzupełnieniem ulubionych serii, przy których spędziłam mnóstwo godzin. To miło przyjmowana przeze mnie wartość dodana do świata wykreowanego z rozmachem, bogatej palety bohaterów, znaczących fragmentów fabuły. „Pieśń lodu i ognia” George’a R.R. Martina wciąż jest dla mnie porywającym przeżyciem czytelniczym, stworzonym z komponentów doskonale oddziałujących na wyobraźnię. Gwarantuje satysfakcję poruszania się po preferowanych klimatach, niezwykłą radość z zaczytywania się w kolejnych tomach sagi.

Dlatego „Aforyzmy i mądrości Tyriana Lannistera” odbieram jako przedłużenie przebywania w powieściowym świecie, przypomnienie wypowiedzi nietuzinkowej postaci karła, nakłonienie do czynienia odwołań do wybranych scen. Niespodziewaną zabawę w otwieranie drzwi do pamięci, aby przywołać skojarzenia, kiedy i w jakich okolicznościach dane słowa padły. A trzeba wiedzieć, że bohater Tyrion Lannister, choć ułomny fizycznie, to jednak nieprzeciętnie inteligentny, spostrzegawczy, doskonale znający potęgę słowa, zanurzony w uszczypliwości i złośliwości. Mistrz ciętej riposty, jak nikt umiejący w kilku słowach celnie trafić w przeciwnika, obronić się szyderstwem, podsumować sytuację dowcipem. Zerkamy na świat z perspektywy karła, zdajemy się na jego humor, spryt i wsparte rozumem cwaniactwo.

Równorzędną rolę w książce, w stosunku do wybranych cytatów, pełnią ilustracje o zabarwieniu karykaturalnym, miło się na nie spogląda, mają w sobie to coś, co skupia uwagę. Nie ma co ukrywać, publikacja powstała z myślą o fanach „Pieśni lodu i ognia”. Jednak zaprezentowane mądrości ma charakter uniwersalny, ponadczasowy, zatem każdy wyciągnie zbiór ciekawych myśli, rozwinie po swojemu, dopasuje do codziennego życia. Łatwo się w nich poruszać, na jedną stronę przypada jeden aforyzm, a te pogrupowane są tematycznie. Książka sprawdzi się jako prezent dla wielbicieli Tyriona Lannistera i twórczości George'a R.R. Martina, zawartość z pewnością wywoła uśmiech na twarzy i szczyptę refleksji.

Dział: Książki