Rezultaty wyszukiwania dla: fantasty
Nevermoor
Umrę, gdy tylko nastanie Wieczór Przesilenia.*
Często słyszę pytanie, czy chciałabym znać swoją przyszłość, odpowiedzi są różne tak, jak różni są ludzie. Osobiście twierdzę jednak, że wolę żyć bez tej wiedzy, ponieważ między innymi poznałabym datę i sposób swojej śmierci, a tego chyba nikt nie chce wiedzieć. Co jednak gdy jest się tego świadomym?
Morrigan Crow od zawsze wiedziała, że jej czas jest ograniczony i gdy zakończy się Era, nadejdzie jej śmierć. Jej i innych przeklętych dzieci. Dziewczyna nie ma łatwego życia, jej rodzina traktuje ją jako przykry obowiązek, a mieszkańcy obwiniają o wszystkie nieszczęścia i niepowodzenia. Odliczają czas do jej odejścia. Niespodziewanie nowa Era zaczyna się dużo szybciej, a Morrigan kończy się czas. Niespodziewanie w dzień jej jedenastych urodzin odwiedza ją Jupiter North, by poinformować ją, że wcale nie musi umrzeć w tej chwili. Wystarczy, że mu zaufa i pójdzie z nim. Zabiera ją do tajemniczego i magicznego Nevermoor, gdzie zaczyna się jej przygoda.
Czytając opis i spoglądając na okładkę Nevermoor, coś mi mówiło, że to może być książka w sam raz dla mnie. Czy tak było? Jakie są moje wrażenia po zakończeniu? Żałuję poświęconego jej czasu czy też przykro mi, że minął tak szybko?
Z radością stwierdzam, że dawno nie czytałam tak świetnie napisanej książki. Jessica Townsend stworzyła fabułę, która zaskakuje od pierwszych stron. Wyczarowała świat podobny do naszego, ale z własnymi nazwami i swoją historią oraz zwyczajami, obok niego powstał też ten magiczny, gdzie można spotkać fantastyczne stworzenia, niesamowitych ludzi, szczyptę magii i rzeczy trudnych do racjonalnego wyjaśnienia. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że autorka nie powiela schematów, tylko tworzy coś innego, swojego, niesamowitego. Na każdym kroku widać, że ma pomysł na to, co pisze i dba o emocje, treść oraz stopniowanie napięcia. W Nevermoor cały czas coś się dzieje, jest dużo tajemnic, ale powoli wszystkie są odkrywane i dzięki temu czytanie nawet przez chwilę nie nuży, wręcz nie sposób oderwać się od książki. To pierwszy tom serii więc nie wszystko się wyjaśniło, zakończenie zaś sprawia, że po kontynuację chciałoby się sięgnąć od razu.
Równie dobrze poradziła sobie z bohaterami, zarówno z ludźmi, jak i tymi magicznymi stworzeniami. Morrigan szybko zdobyła moją sympatię. Czytając o jej losach, było mi jej strasznie szkoda, rozumiałam jej żal i smutek, ale podziwiałam ją za to, że mimo tego jest dobra, sympatyczna, ciekawa świata i pełna życia. Pomimo młodego wieku ma swój rozum i nie pozwala sobą manipulować. Równie łatwo polubić Jupitera, Hawrhorna czy też magnifikotkę Fenię. Prawdziwy kalejdoskop postaci, nie tylko tych dobrych, ale i czarnych charakterów. Każdy bohater jest istotny dla powieści i ma swoje chwile.
Mnie Nevermoor oczarowało. Autorka zachwyca na każdym kroku, jest baśniowo, zabawnie, czasem też mrocznie. Nie można narzekać na brak akcji, bo wydarzenia następują jedno po drugim, wzbudzając zainteresowanie i chęć odkrywania z Morysią wszystkich tajemnic. Jessica Townsend ma bogatą wyobraźnię i potrafi przelać to na papier, nie mogłam oderwać się od czytania i z kim tylko pisałam wtrącałam, jaka ta powieść jest rewelacyjna. Jestem zachwycona i chcę więcej, nie mogę doczekać się już kontynuacji. Będę polecać i zachwalać, bo naprawdę na to zasługuje.
Nevermoor to nie tylko fantastyczna powieść o magicznej krainie i jej mieszkańcach, ale również opowieść o poznawaniu siebie, zdobywaniu przyjaźni i prawdziwej rodziny oraz swojego miejsca na ziemi. Czasem smutna i niebezpieczna, często zabawna, bardzo baśniowa.
Śmierć to nuda, życie jest znacznie zabawniejsze. W życiu ciągle coś się wydarza, coś nieoczekiwanego. Coś, czego nie da się przewidzieć, gdyż jest całkiem... nieprzewidywalne.*
Umrzesz kiedy umrzesz
Ludzie umierają częściej od odwagi, niż od strachu...
Nominowany do David Gemmel Award autor Czasu żelaza powraca z kolejną powieścią utrzymaną w klimacie epickiej, przygodowej fantasy. Niedobrana grupka ocalałych z pożogi uciekinierów musi zmierzyć się ze stadami dzikich bestii i potworów oraz stawić czoła krwiożerczym zabójczyniom, ale najtrudniejsza walka rozegra się być może w ich własnych szeregach. Naprzód gna ich tajemnicza przepowiednia i tajemnicze dziecko, które wydaje się być jej kluczem.
Rick i Morty, tom 1
Wydawnictwo Egmont rozpoczyna wydawanie humorystycznej, bestsellerowej serii komiksów Rick and Morty o zdarzeniach z życia pewnej dość nietypowej rodziny. To pełne absurdu, czarnego humoru i zaskakujących zwrotów akcji historie oparte o serial animowany o tym samym tytule. Słynnych bohaterów stworzyli Dan Harmon i Justin Roiland. Pierwszy tom w kolekcji trafił do sprzedaży 17 października br., do końca roku ukaże się jeszcze jeden album. W przygotowaniu kolejne tomy.
Kłamca 1
Kłamca był pierwszą książką Jakuba Ćwieka, którą przeczytałem i dzięki której zaczęła się u mnie przygoda z jego twórczością. W ramach kilku recenzji innych dzieł Ćwieka, zawsze gdzieś powracałem do świata Lokiego, jako przykład książki (a raczej cyklu) bardzo dobrej, błyskotliwej, porywającej. Jak się potem okazało, Kłamca w moim odczuciu był najciekawszym tworem, który wyszedł spod pióra Pana Jakuba. Bardzo cieszy mnie zatem wznowienie wydania całego cyklu, który w dodatku został nieco odświeżony przez autora. Nie sądziłem też, że kiedyś szata graficzna książki przewyższy te, które tworzy Fabryka Słów, jednakże okazało się, że jest to możliwe!
Jest jeden Bóg To znaczy był, bo odszedł i dziś nikt nie wie, gdzie się podziewa.
Zanim jednak zniknął na dobre, dał ludziom wyobraźnię, wolną wolę i siłę wiary, a ci wykorzystali owe dary, by stworzyć sobie nowych bogów, półbogów, tytanów i innych, którzy zasiedlili ziemię i wprowadzili nowe porządki.
Aniołowie potrzebują sojusznika, którego nie obowiązują ich rygorystyczne zasady i prawa. Kogoś, kto pomoże im wygrywać w toczących się na ziemi starciach i bez problemu odnajdzie się zarówno pośród istot mitycznych, jak i współczesnych ludzi. Wybór archaniołów pada na Lokiego, boga ognia i kłamstwa z panteonu Asów. Współpraca zaczyna się obiecująco, ale czy ktoś taki jak on da się długo trzymać na krótkiej smyczy?
Przybrany syn Odyna, chociaż od początku stoi na przegranej pozycji w Anielskiej hierarchii, czuje się z tym faktem znakomicie. Błyskotliwy Loki, który mimo, że opowiedział się po stronie Nieba, żyje całkiem... rozpustnie i co lepsze, daleko mu do anielskiej harmonii. I to właśnie jest chyba jego najlepsza cecha, która sprawia, że czytelnik zaprzyjaźnia się z naszym głównym bohaterem i zawsze mu kibicuje. Wyniesienie na piedestał osoby, która na pierwszy rzut oka jest antybohaterem. A fakt, że nie rzadko wypina się w stronę Niebios dodaje tylko smaczku całości! Pierwszy tom cyklu to zbiór kilku tekstów, które gdzieś tam mają wspólne ogniwo i tworzą fabularną całość. Fajne w książce jest połączenie chrześcijaństwa z mitologią nordycką. Taka tematyka bardzo mi przypasowuje jeśli chodzi o powieści fantastyczne i jest to też temat dość rozchwytywany na rynku.
Podsumowując powiem, że nowe wydanie Kłamcy - mam szczerą nadzieję - dotrze do osób, które jeszcze nie miały przyjemności spotkania Lokiego Ćwieka, bo z pewnością jest to książka, którą przeczytać należy. Polecam serdecznie!
Hawkeye #03: L.A. Woman
Matt Fraction w trzecim tomie serii „Hawkeye” zafundował czytelnikom niezły twist w fabule. Po pierwsze przeniósł akcję z ponurej metropolii nad wschodnim wybrzeżem, czyli z Nowego Jorku do słonecznego Miasta Aniołów. Po drugie porzucił Clinta Burtona i uczynił z Kate Bishop główną bohaterkę. W końcu ona również znana jest jako Hawkeye. Czy zmiana ta jednak wpłynęła pozytywnie na serię? Przekonajmy się.
Kate mając dość zaraźliwego pesymizmu i „smętactwa” Burtona postanawia zmienić coś w swoim życiu. Zabiera psa Fuksa i wyjeżdża na zachodnie wybrzeże do Los Angeles. Liczy, iż słoneczne plaże i prawie beztroskie życie pozytywnie wpłyną na jej nastrój i pozwolą odciąć się od dotychczasowych problemów. Niestety L.A. okazuje się równie „brudnym” i zdemoralizowanym miastem jak Nowy Jork. Naiwność i zbyt duża pewność siebie już na samym początku przygody w nowym mieście pakuje Kate w kłopoty. Dziewczyna jednak nie przejmuje się swoją porażką i postanawia sprawdzić się jako „bohater do wynajęcia”. Już po pierwszej rozwiązanej sprawie zdobywa nowych, lojalnych przyjaciół – sympatyczną parę Marcusa i Fincha. Młoda Hawkeye po tym, jak odkryła w sobie detektywistyczny talent, stara się nieść pomoc zwykłym ludziom i rozwiązywać ich przyziemne problemy. Raz pomaga niegdyś sławnemu muzykowi odnaleźć zaginione przed laty nagranie. Innym razem wspiera lokalnego detektywa czy tajemniczego miłośnika kotów. Choć praktycznie w każdej akcji Bishop zbiera srogie cięgi, nie poddaje się w swoich działaniach. Wszystkie te wątki są wstępem do grubszej sprawy, jaką przyjdzie rozwikłać Kate. Łatwo nie będzie, szczególnie że na drodze dziewczyny ponownie stanie znana z pierwszego tomu Madame Masque.
Trzeci tom „Hawkeye” to spora odmiana po wcześniejszych przygodach Clinta. Choć Matt Fraction nadal prowadzi historię z charakterystycznym dla siebie lekkim i ironicznym humorem oraz wykorzystuje znane z wcześniejszych tomów zabawy komiksową formą, to nowej energii serii nadaje główna bohaterka. W odróżnieniu od znużonego Burtona, młodsza od niego Kate jest pełna zapału do pracy, optymizmu, dystansu do świata i do samej siebie. Z jednej strony dziewczęca naiwność i niewinność, z drugiej zaś ogromna sprawność fizyczna i umiejętność posługiwania się łukiem, sprawia, że Bishop przyciąga do siebie czytelnika. Jest w niej coś uroczego i wręcz magnetycznego, co powoduje, że darzymy ją sympatią i kibicujemy jej w bohaterskich poczynaniach. Jest taką sympatyczną dziewczyną z sąsiedztwa, która na pewno skradnie Wasze serca.
Zmiana nastąpiła również w oprawie graficznej. Rysującego do tej pory większość przygód Burtona Davida Aja zastąpiła Annie Wu, która na swoim koncie miała już współpracę m.in. z DC Comics czy Vertigo. Jej rysunki może nie są tak niekonwencjonalne i minimalistyczne jak Aji, ale również bawi się ona kadrami, konstrukcją plansz i pojedynczymi sekwencjami. Na pewno co wyróżnia jej styl od poprzednika, to większa dynamika i szczegółowość scen oraz wg mnie ładniejsza kreska. Wszystko idealnie współgra i pasuje do historii Kate.
Na koniec warto wspomnieć, iż zeszyty z przygodami Kate, które zostały zebrane przez polskiego wydawcę w trzecim tomie pt. „L.A. Woman”, oryginalnie ukazywały się na przemian z zeszytami przedstawiającymi przygody Burtona. W odróżnieniu od np. amerykańskich czytelników uniknęliśmy skakania po fabule i bardziej naładowani pozytywną energią młodej bohaterki, powrócimy do pominiętych zeszytów z Clintem w roli głównej, w zbiorczym, czwartym tomie pt. „Rio Bravo”.
Podsumowując, Matt Fraction wykonał bardzo udany ruch skupiając się na damskiej wersji Hawkeye. Jej przygoda w Mieście Aniołów pełna jest humoru, zwrotów akcji i detektywistycznych wątków. Czytelnicy, którzy od początku śledzą przygody Clinta Burtona, na pewno będą usatysfakcjonowani.
Andrés Ibáñez
Andrés Ibáñez urodził się w Madrycie w 1961 roku. Poeta, pisarz i pianista jazzowy. W wieku pięciu lat napisał własną wersję Don Kichota. W 1989 roku wyjechał do Nowego Jorku, gdzie spędził siedem lat, tworząc po angielsku sztuki teatralne. Autor kilku doskonale przyjętych powieści oraz zbioru opowiadań. Współpracuje z „ABC Cultural”, gdzie prowadzi własną rubrykę.
Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć (wydanie ilustrowane)
Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć są owocem wieloletnich podróży i badań.*
Kiedy zaczęła się pojawiać seria o Harrym Potterze, nikt nie podejrzewał, że za kilka lat ten magiczny świat będzie tak popularny i ponadczasowy. Teraz każdy fan czarodzieja i jego przygód może o nim poczytać, obejrzeć film czy też zdobyć jakiś gadżet.
Oprócz samej serii zaczęto wydawać też dodatki, które uzupełniają naszą wiedzę ze świata magii i czarów. W 2017 roku ukazały się Quidditch przez wieki, Baśnie barda Beedle’a, Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć w dwóch wydaniach - z marca gdzie opublikowano informacje o sześciu nieznanych dotąd zwierzętach oraz z listopada. To wydanie jest większego formatu i uzupełnione o ilustracje Olivii Lomenech Gill. Dochód z obu wydań jest przekazywany na organizacje charytatywne Comic Relief oraz Lumos.
Tak się składa, że uwielbiam Harry’ego Pottera i mam w swojej kolekcji chyba wszystkie dodatki, jednak dziś chciałabym skupić się na ilustrowanej wersji Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Jakie są moje wrażenia po przeczytaniu?
Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć zachwycają już samą okładką. Przewaga niebieskiego i złota przyciąga oko i zachęca do zajrzenia do tej twardo oprawionej księgi. Środek zaś wyszedł Olivii Lomenech Gill niesamowicie (żałuje jednak trochę, że i przy tym projekcie nie współpracował z autorką Jim Kay, którego kreskę kocham), ilustracje są niesamowite, przyciągają oko i zachwycają starannością i dbałością o najmniejszy element. Nie mogę się na nie napatrzeć. To chyba największy atut tej publikacji.
Co do reszty to mam nieco mieszane odczucia. Początek książki zawiera wstęp, wyjaśnienie czym jest magiczne zwierzę, skrócona historia o świadomości mugoli na temat istnienia zwierząt magicznych, o ich życiu w ukryciu, czemu magiozoologia jest tak istotna oraz klasyfikacja zwierząt, istot oraz duchów pod względem niebezpieczeństwa. I dopiero po tym przechodzimy do Fantastycznych zwierząt od A do Z (naprawdę pająk musiał być pierwszy?), gdzie przedstawione są wszystkie zwierzęta - te znane nam z książek o czarodzieju i całkiem nieznane.
Ogólnie jestem bardzo zadowolona z posiadania tego tytułu, bo chociaż dla samych ilustracji warto mieć takie cudo na półce. Niemniej czuję pewien niedosyt. Każdemu zwierzęciu poświęcono jedną stronę, zdarzało się, że na jednej opisywano nawet dwa. Żałuje, że informacji o stworzeniach było naprawdę mało. Gdzie występują, co robią - zaledwie kilka zdań. Brakowało mi większej ilości informacji oraz chociażby skrótu przygód, jakie z nimi miał Newt Skamander. To taki atlas magicznych zwierząt, którym można nacieszyć oko.
Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć nie wzbogacą naszej wiedzy na temat magicznego świata i jego zwierząt. Pięknie jednak będą prezentować się na półce, jako kolekcjonerskie wydanie, które można sobie przeglądać.
Córka złodzieja
Czy zdarzyło się wam, że dopiero drugi tom zdobył wasze serce? Pierwszy nie był niczym szczególny, za to jego kontynuacja okazała się więcej, niż dobra? Bo mnie spotkało właśnie coś takiego. Niech dzieje się magia!
„Córka złodzieja” to drugi tom cyklu Królewskie Źródła. Od akcji opisanej w pierwszej części minęło 9 lat. Owen nie jest już nieśmiałym, przestraszonym chłopcem, ale młodzieńcem piastującym ważną rolę na dworze króla. Szkolony zarówno w wojennym rzemiośle, jak i polityce, nabrał pewności siebie. Zaczął też inaczej patrzeć na swoją przyjaciółkę od dziecięcych zabaw. Jednak król ma wobec dwójki młodych zupełnie inne plany. W pierwszej kolejności chce pokonać pretendenta do swojego tronu. I zrobi to za wszelką cenę, nawet jeśli miałby przy okazji złamać niejedno serce.
Wow! Co to była za książka! Do tej pory jestem pod jej wrażeniem. I wciąż nie mogę uwierzyć, że tak przeciętny pierwszy tom ma taką genialną kontynuację. Bo umówmy się, „Trucicielka królowej” była po prostu... ok. Główny bohater miał niewiele lat i nie tylko mało co rozumiał z otaczającej go intrygi, ale też w niewielu istotnych scenach uczestniczył. Tym razem jest inaczej. Wszystko dzieje się albo z jego udziałem, albo za jego sprawą. Wpływa na przebieg fabuły i przejmuje dowodzenie. Czasem nawet bardzo dosłownie. Nie zabrakło zaskakujących wydarzeń i niespodziewanych sytuacji.
Cała akcja uległa więc zintensyfikowaniu, tak samo, jak pozostałe aspekty powieści. Polityka zrobiła się jeszcze bardziej napięta i niebezpieczna. W tym zakresie wszystko co chwilę się zmienia i nie ma czegoś takiego jak sprawdzeni sojusznicy. Każdy może zdradzić i narazić bohaterów.
Wiele zyskały również same postacie. Wydoroślał nie tylko Owen, ale też jego przyjaciółka. O ile wcześniej gadatliwa dziewczynka strasznie mnie irytowała, o tyle teraz stała się moją ulubioną bohaterką. Jej impulsywność została uzupełniona o inteligencję, wiedzę i urok. Zaskoczyć może też przemiana króla, który ujawni przed czytelnikiem swoje kolejne oblicze.
W serii na pierwszy plan wypłynęły też kwestie... miłosne. Tak, nastał odpowiedni czas na pierwsze flirty, uśmiechy i zaloty. Jednak na drodze zakochanym staje polityka. To rozwiązanie bardzo fajnie sprawdza się w praktyce. Nic nie jest ani proste, ani naiwne i dzięki temu wątek zyskuje na pikanterii.
Warto jeszcze wspomnieć, że autor pisząc książkę inspirował się wojną dwóch róż, czyli wydarzeniem ze schyłku średniowiecza. Owszem, opowieść dzieje się w zmyślonym uniwersum, jednak realia świata zostały zachowane i bardzo ciekawie przedstawione. Momentami miałam wrażenie, że czytam powieść... historyczną. Wszystkie dworskie konwenanse, zasady prowadzenia polityki, podległość wobec władczy, czy nawet kwestia relacji między młodymi ludźmi zostały powtórzone i bardzo fajnie wprowadzone do fabuły.
Tak, „Córkę złodzieja” czytałam z zapartym tchem! Naprawdę bardzo dobra książka, która przypadnie do gustu każdemu ceniącemu fantastykę napisaną z dużym rozmachem. Po prostu nie mogę się doczekać tomu trzeciego!
Uniwersum Metro 2035: Czerwony wariant
Co robić, jeśli los, który dopuścił do Katastrofy, płata jeszcze okrutniejszego figla: kompletnie grzebie pod tonami ziemi najdłuższą odnogę kijowskiego metra, pozostawiając bez szwanku dwie pozostałe? Co, jeśli widma „czerwonej” linii przypominają o sobie w każdej tajemnicy i zagadce wszystkich kolejnych lat? To niemożliwe, żeby ktokolwiek mógł tam przeżyć, a jednak...
Wywiad z Chariliem Fletcherem
Charlie Fletcher jest scenarzystą i powieściopisarzem. Mieszka na obrzeżach Edynburga. Zajmował się nie tylko pisaniem – przez jakiś czas był okropnym barmanem (zrzędliwym i nierozmownym), zarządcą pralni w wielkim londyńskim hotelu, sprzedawcą kosmetyków samochodowych w myjni w Reno w stanie Nevada, posłańcem w studiu filmowym w Soho, krytykiem kulinarnym (kiepskim, generalnie wszystko mu smakowało), felietonistą w gazecie krajowej (bo Szkocja to kraj, prawda?) oraz montażystą w BBC. Studiował literaturę na St Andrews University, a dyplom uzyskał na kierunku scenariopisarstwo na USC.
Dużo pływa, dużo myśli o jeździe na rowerze, lubi zapomniane książki, wakacje na Hebrydach Zewnętrznych, teriery, swoją żonę i dzieci – niekoniecznie w tej kolejności.
Notatka pochodzi ze strony Wydawnictwa Fabryka Słów