Rezultaty wyszukiwania dla: dla dzieci
Jonka, Jonek i Kleks. Wydanie jubileuszowe. Tom 2
Czy można cofnąć się w czasie do epoki, kiedy szarość PRL-u rozświetlały barwne światy twórców komiksów? Oczywiście! Wystarczy sięgnąć po wydanie jubileuszowe przygód „Jonki, Jonka i Kleksa”. Tom 2 to nostalgiczna podróż, ale też solidna dawka fantazji, humoru i… sentymentalnych wspomnień. Jeśli dorastaliście, czytając „Świat Młodych”, lub po prostu kochacie klasyczne komiksy, to jest to album, który musicie mieć na półce.
Kleks, jak zawsze, wyciąga naszych bohaterów z codziennej rutyny i zabiera ich do świata pełnego magii. W tym tomie znajdziecie historie takie jak „Smocze jajo”, „Odwiedziny smoka” czy „Złoto Alaski”. Każda z nich to prawdziwa perełka, w której humor, absurd i odrobina dydaktyki łączą się w idealnych proporcjach. Szarlota Pawel był mistrzem tworzenia fabuł, które z jednej strony bawiły, a z drugiej niosły subtelne przesłania – o przyjaźni, odwadze i znaczeniu wyobraźni.
To wydanie skierowane jest nie tylko do dzieci, ale także do dorosłych, którzy chcą przypomnieć sobie czasy, gdy kolorowe plansze komiksów były ucieczką od codziennych trosk. Każda historia tchnie ciepłem i lekkością, a ilustracje – proste, ale niezwykle sugestywne – pokazują, jak bogata może być wyobraźnia. Oczywiście, po latach można dostrzec, że niektóre fabuły są bardziej infantylne, ale czy to właśnie nie czyni ich tak urokliwymi?
Jubileuszowa edycja to prawdziwy ukłon w stronę fanów – zarówno tych dawnych, jak i nowych. Album zawiera odrestaurowane komiksy, ale też liczne dodatki: plany lekcji, kalendarze, alternatywne plansze i mnóstwo ciekawostek. Wstęp Tomasza Kołodziejczaka i posłowie Macieja Jasińskiego wprowadzają w świat twórczości Szarloty Pawel, rzucając światło na realia, w których powstawały te historie.
Dlaczego warto sięgnąć po ten komiks? Bo to nie tylko komiks, ale kawałek naszej kultury. „Jonka, Jonek i Kleks” to postacie, które pokochali czytelnicy na przestrzeni dekad, a teraz mogą je odkryć nowe pokolenia. Niezależnie od tego, czy szukacie lektury dla dziecka, czy dla siebie, znajdziecie tu coś wyjątkowego. Humor, przygody i ponadczasowe wartości sprawiają, że każda strona to przyjemność.
„Jonka, Jonek i Kleks. Wydanie jubileuszowe. Tom 2” to idealna mieszanka nostalgii z dziecięcą radością. To komiks, który przypomina, dlaczego kochamy historie obrazkowe – za ich zdolność do przenoszenia nas w inne światy, gdzie wszystko jest możliwe. Jeśli chcecie podarować sobie (lub komuś bliskiemu) chwilę beztroskiej przyjemności, ten album będzie strzałem w dziesiątkę. Polecam z całego serca – dla fanów klasyki i tych, którzy dopiero ją odkrywają!
Koniec końców. Seria Niefortunnych Zdarzeń
„Koniec końców” to ostatni tom znanej i cenionej „Serii niefortunnych zdarzeń” spod pióra Lemony’ego Snicketa (pseudonim). Już sam tytuł brzmi jak przestroga, a wstępne słowa autora nie pozostawiają złudzeń. Jeśli dotarłeś do tego momentu, lepiej się zastanów, czy na pewno chcesz wiedzieć, jak ta historia się kończy. A jednak, mimo ostrzeżeń, czytelnik brnie dalej. Bo przecież chce się dowiedzieć, co los przygotował dla rodzeństwa Baudelaire. I jak zawsze u Snicketa – nic nie jest takie, jak się wydaje, a książka porywa coraz bardziej z każdą, kolejną stroną.
Zarys fabuły
Historia zaczyna się tam, gdzie skończył się poprzedni tom. To znaczy w uszkodzonej łódce, dryfującej po bezkresnym morzu. Wioletka, Klaus i Słoneczko są w towarzystwie swojego odwiecznego prześladowcy, Hrabiego Olafa. Ich rozpaczliwa sytuacja zmienia się, gdy sztorm wyrzuca ich na brzeg wyspy zamieszkanej przez grupę kolonistów. Pozorna utopia szybko okazuje się kolejnym miejscem pełnym pułapek.
Wyspa, rządzona przez tajemniczego i despotycznego przywódcę, to mikrokosmos społecznych problemów. Z jednej strony mamy obietnicę równości i harmonii, z drugiej – subtelną manipulację, która zmusza mieszkańców do podporządkowania się, ograniczając ich wolność wyboru. Narrator celnie pokazuje, jak łatwo jednostki mogą ulec presji grupy i jak cienka granica dzieli porządek od tyranii.
Moja opinia i przemyślenia
Mimo że seria jest skierowana do młodszych czytelników, to brak w niej uproszczeń. Autor nie boi się trudnych tematów. Od utraty bliskich, przez moralne dylematy, brnie aż po niewygodne prawdy o naturze człowieka. W „Końcu końców” pojawia się także refleksja nad przeszłością rodziców Baudelaire’ów. Idea, że nawet ci, których kochamy i idealizujemy, mogą mieć swoje sekrety, nie zawsze moralne. Co więcej, Snicket nie daje prostych odpowiedzi. Zakończenie jest otwarte, pozostawiając miejsce na interpretację. Czy Baudelairowie w końcu znaleźli spokój? Czy można mówić o szczęśliwym zakończeniu, jeśli życie toczy się dalej? Na dodatek z nowymi wyzwaniami i niewiadomymi?
Czarny humor i groteska są w książkach na najwyższym poziomie. Jak przystało na całą serię, „Koniec końców” obfituje w ironiczne spostrzeżenia i przerysowane postacie. Narrator, Lemony Snicket, jak zwykle wtrąca się do historii, serwując czytelnikowi dygresje, które bawią, ale też dają do myślenia. Styl autora jest niepodrabialny – proza, która płynie, nie tracąc przy tym głębi.
Rysunki Breta Helquista, które towarzyszą tekstowi, idealnie oddają nastrój książki. Proste, a jednocześnie pełne szczegółów ilustracje dodają klimatu, podkreślając groteskę i tragizm historii.
Podsumowanie
„Koniec końców” to niezwykłe zakończenie serii, które pozostawia czytelnika z mnóstwem pytań. Nie jest to typowy finał, w którym wszystkie wątki zostają rozwiązane, a bohaterowie znajdują spokój. To raczej opowieść o akceptacji niepewności i trudnych prawd życia.
Jeśli lubicie książki, które wymagają zaangażowania, zaskakują i oferują coś więcej, „Koniec końców” to lektura obowiązkowa. Lemony Snicket po raz kolejny udowadnia, że opowieści dla dzieci mogą być równie złożone i znaczące, co literatura dla dorosłych. Polecam z całego serca – choć ostrzegam, że to nie jest historia dla tych, którzy szukają happy endu.
O dziewczynce, która wpadła w baśń
Napisanie dobrej książki dla dzieci wcale nie jest tak proste, jak niektórym się wydaje. Bo dziecko to czytelnik o wiele bardziej wymagający. Jeśli fabuła go nie zainteresuje, to rzuci książką w kąt i do niej nie wróci. Co gorsza, nieudana lektura może zaprocentować awersją do czytania i poczynić wiele szkód.
W przypadku książek Bena Millera nie ma obawy, że mały czytelnik będzie się nudził. Pisarz posiadł tajemną wiedzę o dziecięcych serduszkach i potrafi do nich trafić.
„O dziewczynce, która wpadła w baśń” jest tego doskonałym przykładem.
W małej miejscowości mieszka zwyczajna rodzina: rodzice i dwoje dzieci: młodsza Lana i starszy Harrison. Przez długi czas dzieci uwielbiały ze sobą przebywać, wymyślać najróżniejsze zabawy. Niestety, Harrison poważnieje i coraz rzadziej ma czas na psoty z Laną. I właśnie wtedy w zaskakujących okolicznościach w miejscowości powstaje supermarket. Dorośli nie widza w nim nic niezwykłego, no może poza niesamowitymi promocjami, które kuszą, by napełniać wózki sklepowe po brzegi.
Lana jednak dostrzega o wiele więcej: w sklepie pracuje tylko jeden dziwaczny człowieczek, a w dziale ze słodyczami dziewczynka znajduje portal do baśni.
Tak, wiem, w Opowieściach z Narni dzieci wchodziły do szafy. Tu jednak o określonych godzinach w pojemnikach ze słodyczami otwierają się drzwi do różnych baśni i do różnych momentów w tych baśniach. Wystarczy tylko mieć specjalny „rozkład jazdy”, by poznawać ulubione opowieści od wewnątrz!
Czyż to nie brzmi wspaniale? Aż za bardzo.
No właśnie, bo przecież w klasycznej baśni obok dobra musi istnieć zło, a dziecko powinno poznawać strach i go oswajać. Tu tego strachu też nie zabraknie!
W książce Bena Millera znajdziemy zarówno przygodę, jak i sporą dawkę różnych emocji oraz oczywiście naukę.
To jedna z najlepszych książek dla dzieci, po jakie ostatnio sięgnęłam. Przyjemnie przypominało się fabułę znanych baśni braci Grimm, bo to motywy z tych utworów odnajdziemy w książce. Podejrzewam, że nieraz usiądę z wnuczkami i będziemy czytać o przygodach Lany i Harrisona. Polecam rodzicom dzieci w wieku 6-8 lat.
Jonka, Jonek i Kleks. Wydanie jubileuszowe
Powrót do świata dziecięcej wyobraźni w wydaniu jubileuszowym
Jeśli wychowaliście się na komiksach ze „Świata Młodych” albo po prostu macie słabość do polskich klasyków, to jubileuszowe wydanie „Jonka, Jonka i Kleksa” jest jak wehikuł czasu. Pierwszy tom, wydany z okazji 50-lecia serii autorstwa Szarloty Pawela, zabiera nas w podróż do czasów, kiedy wyobraźnia nie znała granic. Przygody dwojga nastolatków i ich magicznego przyjaciela – Kleksa – wywoływały zachwyt u dzieci i dorosłych. Czy tak dzieje się i teraz?
„Jonka, Jonek i Kleks” to komiks, który w latach 70. i 80. był dla wielu dzieci ucieczką od codzienności. W jubileuszowym wydaniu Egmont zebrał w jednym tomie różnorodne historie. Począwszy od pierwszej czarno-białej opowieści z 1974 roku, aż po kolorowe klasyki takie jak „Porwanie księżniczki” czy „Kleks i złota rybka”. Każda z tych opowieści zachowuje swój urok i ciepło. Dla tych, którzy dorastali z przygodami Kleksa, to nostalgiczny powrót do świata marzeń. Dla młodszego pokolenia może być odkryciem, że polska kultura komiksowa miała swoje perełki na długo przed erą internetowych superbohaterów.
Nie można nie wspomnieć o samym Kleksie – duchu atramentowym. Wnosi on do każdej opowieści nutkę magii i surrealizmu. Jego pomysłowość i umiejętność przenoszenia bohaterów w niezwykłe miejsca były tym, co wyróżniało serię na tle innych. Dzięki niemu Jonka i Jonek przeżywają swoje niezwykłe. przygody. Odwiedzają krainy wyobraźni, gdzie wszystko jest możliwe.
Egmont zadbał, aby nowe wydanie było wyjątkowe. Twarda oprawa, wysokiej jakości papier i intensywne kolory ilustracji sprawiają, że album jest przyjemny w czytaniu i pięknie wygląda na półce. Poza tym zawiera liczne dodatki – od wstępu Adama Radonia po obszerne posłowie Macieja Jasińskiego. Dzięki temu czytelnicy mogą dowiedzieć się więcej o życiu i twórczości autora, a także o kulisach powstawania serii.
Choć komiks jako taki dostarcza wiele radości, to układ opowieści w albumie budzi czasami mieszane uczucia. Historie ułożono w sposób niechronologiczny, co może być nieco mylące – szczególnie dla nowych czytelników, którzy chcieliby śledzić ewolucję postaci i kreski. Dla niektórych będzie to okazja do porównań, dla innych – lekki zgrzyt.
„Jonka, Jonek i Kleks” w wydaniu jubileuszowym to piękny hołd dla autora i jego twórczości. Komiks przenosi czytelników do świata, gdzie wszystko jest możliwe. Granice wyobraźni są tylko pojęciem względnym. Choć wydanie mogłoby być bardziej przemyślane pod względem układu treści, to nie zmienia faktu, że mamy do czynienia z prawdziwą perełką. Dla tych, którzy wychowali się na piśmie „Świat Młodych”, to powrót do czasów beztroski. Dla młodszych natomiast wspaniała okazja, by poznać kawałek historii komiksowej. Polecam wszystkim, którzy mają ochotę zanurzyć się w świat przygód, humoru i nostalgii. Warto!
Włoski Skarbiec. Najlepsze komiksy: Giorgio Cavazzano. Tom 4
„Włoski Skarbiec” to seria, która wprowadza nas w bogaty świat włoskich komiksów Disneya – tym razem za sprawą twórczości Giorgio Cavazzano. Czwarty tom kolekcji poświęconej kultowemu rysownikowi, znanemu z przygód Donalda, Sknerusa i Mikiego, to gratka dla wielbicieli charakterystycznej kreski i dynamicznej narracji, która wyróżnia jego prace na tle innych artystów Disneya. Tom obejmuje lata 1995-2005, czas, w którym Cavazzano zyskał międzynarodową sławę, a jego prace były prezentowane na prestiżowych wystawach.
Wydanie jest prawdziwą skarbnicą komiksowych smaczków i ciekawostek – od klasycznych przygód znanych bohaterów po nowe postacie, takie jak Kwazek czy myszka Eustazja. Każdy, kto interesuje się komiksami Disneya lub uwielbia styl Cavazzano, znajdzie tu coś dla siebie, choć czwarty tom może wydać się mniej spójny niż poprzednie odsłony serii.
Czego możemy się spodziewać po czwartym tomie?
W tomie znalazły się historie różnorodne tematycznie i stylistycznie, co sprawia, że mamy do czynienia z istnym komiksowym miszmaszem. Znajdziemy tu między innymi tytuł „Oscar stulecia”, okolicznościową historię z Kaczorem Donaldem na cześć setnej rocznicy kinematografii, a także bardziej przygodowe opowieści, takie jak „Zimna woda złota doda” i „Kolos z Rodos”, gdzie Miki i Goofy ruszają na egzotyczne wyprawy. Dzięki temu różnorodnemu podejściu tom zachowuje dynamikę, oferując krótkie, jednostronicowe historie obok dłuższych i bardziej złożonych fabuł.
Giorgio Cavazzano pozostaje mistrzem detalu i żywiołowości, a jego kreska sprawia, że postacie Disneyowskie nabierają niezwykłego życia i ekspresji. Tła są starannie dopracowane, a scenerie – od wielkich miast po tajemnicze dżungle – przykuwają uwagę, wzbogacając całą historię. Mimo wszystko, w tej edycji można poczuć pewien niedosyt, jeśli chodzi o fabułę; wrażenie lekkiej powierzchowności jest zauważalne, choć ratowane przez wyjątkowe ilustracje. Myślę, że młodszy odbiorca nie zauważy różnicy.
Włoskie smaczki i nowe postacie
Cavazzano nie tylko tchnął nowe życie w klasycznych bohaterów, ale też stworzył kilka postaci, które ożywiają fabułę. Z jego szkicownika wyszły takie postacie jak Kwazek – alter ego dziennikarza Rai, Vincenza Molliki – oraz Eustazja, młoda poszukiwaczka przygód, która stanowi świeży akcent w disneyowskim uniwersum. Obie te postacie dodają różnorodności, choć ich obecność nie jest na tyle rozbudowana, by odegrały główną rolę. Przyjemne jest jednak to, że postacie te nawiązują do włoskiej kultury i wpływów, dodając tomowi kolejny kontekst do odkrywania.
Dla kogo jest ten tom?
„Włoski Skarbiec” to seria przeznaczona raczej dla wielbicieli klasycznych komiksów Disneya, niż dla tych, którzy szukają nowoczesnych reinterpretacji. To powrót do czasów, gdy rysunek i szczegóły fabularne były dopracowane do perfekcji, a bohaterowie – choć od lat ci sami – wciąż zaskakiwali i angażowali czytelnika. Fani klasyki będą zachwyceni, choć osoby szukające spójniejszych, głębszych opowieści mogą poczuć niedosyt.
Tom jest też wydany na bardzo wysokim poziomie: elegancka oprawa, świetny papier, dodatkowe szkice i notatki z warsztatu Cavazzano – wszystko to sprawia, że stanowi on również album kolekcjonerski. Każdy fan doceni dbałość o szczegóły i sposób, w jaki wydawca oddaje hołd twórczości Cavazzano.
Podsumowanie
„Włoski Skarbiec. Najlepsze komiksy: Giorgio Cavazzano. Tom 4” to piękne wydanie, które przyciąga rysunkami Cavazzano i jego wyczuciem humoru oraz szczegółów, choć fabularnie pozostaje nierówne. To komiks idealny dla fanów klasycznego stylu Disneya oraz miłośników włoskiej kreski w świecie kaczek i myszy. Można go czytać od deski do deski lub wracać do wybranych historii – jak na skarbiec przystało, jest tu wiele do odkrycia.
Cząberek. Dom
Droga zwierząt do nowego domu potrafi być długa i kręta. Zwłaszcza gdy jest się czarnym kotem.
Współczesny świat ma to do siebie, że często płaczemy bardziej nad losem zwierząt niż ludzi. Mimo to jednak zdarza się, że ktoś przywiąże psa do drzewa, utopii lub porzuci w kartonie kociaki. Taki właśnie los spotkał małego bohatera komiksu, który od małego musiał wychowywać się na ulicy i liczyło się dla niego jedynie przetrwanie.
Zarys fabuły
Mały kotek został pozostawiony samemu sobie i zmuszony do życia na ulicy. Żywił się resztkami ze śmietnika lub tym, co udało mu się ukraść. Zaciekle walczył o swoje miejsce z innymi kotami. Do czasu aż nie został schwytany i zamknięty w schronisku, które okazało się nie takim złym miejscem. Było tam ciepło, sucho i miał pod dostatkiem jedzenia. Z przykrością jednak patrzył jak jego nowi przyjaciele znikają jeden po drugim, a on sam, nie zostaje adoptowany przez przez rzadną przychodzącą, ludzką rodzinę.
Moja opinia i przemyślenia
„Cząberek” to wzruszający, ślicznie narysowany komiks o życiu z perspektywy porzuconego kota. Myślę, że to idealna lektura do wspólnego czytania, która wrażliwi dziecko na los porzuconych i zaniedbanych zwierząt. Może też być punktem wyjścia do odwiedzenia lokalnego schroniska i podarowania tam, tak potrzebnych zimą, starych kocy lub karmy dla zwierząt. Historia porusza głębsze kwestie związane z empatią, odpowiedzialnością i relacjami między ludźmi a zwierzętami. Narracja pokazuje, jak wielkie znaczenie ma każda decyzja podjęta przez człowieka w stosunku do bezbronnych istot, które często nie mają wpływu na swój los.
Komiks nie ucieka od trudnych tematów, ale podchodzi do nich z czułością i zrozumieniem. Sceny, w których koci bohater obserwuje, jak jego schroniskowi towarzysze znajdują nowe domy, są poruszające i przypominają nam, jak wiele zwierząt czeka na swoją szansę na lepsze życie. Komiks przedstawia uniwersalną, ślicznie ukazaną historię o poszukiwaniu swojego miejsca w świecie i o tym, jak ważne jest poczucia bezpieczeństwa — dla każdego, nie tylko dla ludzi. Uważam, że album stanowi doskonały materiał do rozmów z dziećmi na temat opieki nad zwierzętami. Uczy też szacunku i zrozumienia wobec tych, którzy nie potrafią mówić, ale równie mocno potrzebują wsparcia.
Na zakończenie
Myślę, że taka lektura inspiruje do działania – do pomagania tym, którzy sami nie są w stanie zawalczyć o swoje miejsce na świecie. Może to być nie tylko adopcja, ale także inne formy pomocy. Jak chociażby wsparcie schronisk, wolontariat, czy nawet edukowanie innych o odpowiedzialnym podejściu do zwierząt. Podsumowując, „Cząberek” to piękna, ciepła opowieść, która może poruszyć serca całej rodziny, i przypomnieć nam, że każda istota zasługuje na miłość i troskę.
Kaczogród. Korona Majów i inne historie z roku 1963
„Kaczogród. Korona Majów i inne historie z roku 1963” to kolejny tom w serii klasycznych komiksów Carla Barksa, które od lat cieszą czytelników, niezależnie od tego, czy sięgają po nie z sentymentu, czy też należą do młodszego pokolenia. Zbiór z 1963 roku, podobnie jak poprzednie, oferuje wciągające przygody, humor i pokoleniową mądrość zawarte w niezwykle przystępnej formie. Carl Barks, który zrewolucjonizował świat komiksu, przedstawia kolejne perypetie Sknerusa McKwacza, Donalda i innych znanych postaci z Kaczogrodu, wplatając w swoje historie elementy archeologii, satyry i baśniowych motywów.
O czym jest komiks
Album zawiera pięć głównych historii, z których tytułowa „Korona Majów” przenosi czytelników do ruin prekolumbijskiego miasta na półwyspie Jukatan, gdzie Sknerus i Donald poszukują starożytnego skarbu. Również inne opowieści - „Z samego dna” oraz „Złote jajo” - są pełne akcji i dobrego humoru, a ich bohaterowie muszą zmierzyć się z niebezpieczeństwami morskich głębin, a także z Magiką de Czar, nieustannie próbującą zdobyć fortunę Sknerusa. „Lepkie pieniądze” to kolejna humorystyczna opowieść, w której Bracia Be knują intrygi, próbując wzbogacić się kosztem Sknerusa. Całość uzupełniają krótsze, dziesięciostronicowe historie, w których Donald przeżywa rozmaite, zabawne przygody, od ujeżdżania słonia, po zarządzanie statkiem handlowym.
Moja opinia i przemyślenia
„Kaczogród. Korona Majów i inne historie z roku 1963” to niezwykle udany zbiór, który pokazuje, dlaczego Carl Barks jest uważany za mistrza komiksu. Każda historia oferuje coś unikalnego – od pełnych napięcia poszukiwań skarbów, po satyryczne i humorystyczne przedstawienia codziennych trudności Donalda. Co szczególnie wyróżnia ten tom, to balans między przygodą a humorem, który sprawia, że komiksy Carla Barksa są ponadczasowe. Możemy podziwiać nie tylko wyraźne archeologiczne inspiracje, jak w przypadku „Korony Majów”, ale również subtelne, lecz celne komentarze społeczne i humor sytuacyjny, który bawił kiedyś, ale bawi i dzisiaj.
Każda opowieść jest starannie skonstruowana, a bohaterowie rozwijani z zachowaniem ich unikalnych charakterów. Sknerus McKwacz wychodzi z roli wrednego, starego bogacza, dzięki temu, że w komiksach pokazana została jego wcale nie łatwa droga do zdobycia swojej fortuny. Z kolei Donald, który wciąż wplątuje się w różne komiczne sytuacje, nadal potrafi rozbawić swoją niezdarnością i zapałem do podejmowania kolejnych wyzwań, często kończących się katastrofą.
Podsumowanie
„Kaczogród. Korona Majów i inne historie z roku 1963” to świetna propozycja dla fanów klasycznego Disney’a oraz młodszych czytelników, którym chcemy pokazać klasyczne historie ze świata Kaczogrodu. Carl Barks, znany z inteligentnej satyry, ponownie udowadnia, że jego komiksy są ponadczasowe. Każdy tom serii to osobna opowieść, co sprawia, że nie trzeba zaczynać od pierwszego, by cieszyć się pełnią przyjemności z lektury, choć moim zdaniem warto zachować chronologię, choćby tylko po to, by poznać perypetie młodego Sknerusa. Wysokiej jakości wydanie, wzbogacone o dodatki zza kulis, czyni album prawdziwą perełką w kolekcji każdego fana. Warto postawić go na swojej półce!
Sędzia
Wolny dzień to idealny czas na przeczytanie dobrej książki. Jeśli lubicie misternie uknute intrygi i trzymające w napięciu kryminały, z dość nieoczywistą fabułą, to „Sędzia” jest książką idealną dla Was.
„Sędzia” to debiut autorski młodziutkiej Oliwii Marczak. Jeśli dziewczyna ma takie pomysły, chodząc jeszcze do liceum, to nie mogę się doczekać jej publikacji napisanej w dorosłym życiu. Autorka zaskoczyła mnie zarówno swoją dojrzałością, jak i pomysłowością. Co prawda czytelnicy i recenzenci zarzucają jej przewidywalność, ale ja mam inne zdanie na ten temat. Do samego końca nie wiedziałam, czemu przypadkowi ludzie zostali zamknięci w ogromnej wilii, odcięci od świata i z okrucieństwem zabijani przez jakiegoś psychopatę. Umówmy się, ale ktoś, kto wymierza sprawiedliwość na własną rękę, kierując się chorymi pobudkami i zostawiając przy ciałach cytaty z książek „Kubuś Puchatek” i „Chatka Puchatka”, nie jest do końca normalny. Tym bardziej że morderstw dokonano w okropny i przerażający sposób, a niektórzy z bohaterów umierali długie godziny w prawdziwych męczarniach.
Policjanta Alex Farris zostaje wezwana na miejsce brutalnego zabójstwa. Nim zdąży zapoznać się z sytuacją, wszyscy zebrani w rezydencji tracą przytomność i budzą się zamknięci w wielkim domu, otoczonym betonowym murem. Nikt nie wie, co się dzieje, ale jedno jest pewne - zabójca nie zamierza poprzestać na jednej ofierze. Coraz to nowe zdarzenia i nagłe, brutalne zgony, są tym bardziej przerażające, ponieważ morderca tytułuje się Sędzią. Nikt nie jest bezpieczny, a pozostawione przy zwłokach karteczki z wyrokami i cytatami z książek dla dzieci, sieją zamęt w głowach osób czekających na śmierć z rąk psychopaty. Napięcie z godziny na godzinę rośnie, zabójca coraz bardziej się rozkręca, a oskarżeni nie wiedzą, na kogo wypadnie w następnej kolejności. Sędzia z sobie tylko znanych pobudek chce zrealizować swój plan do samego końca, co oznacza, że nie jest to działanie bezcelowe. Była to akcja planowana, co dowodzi, chociażby uzupełnianie zapasów w lodówce i brak jakichkolwiek leków w domu, przez co nie można uśmierzyć bólu, ani nikogo znieczulić.
Świetny pomysł na książkę i na fabułę. Szczególnie, podobają mi się zamieszczone na końcach rozdziałów cytaty z książki o przygodach Kubusia Puchatka, co wcale nie nadaje jej bajkowego klimatu. Wręcz przeciwnie, ponieważ cytaty idealnie dopasowane są do zdarzeń kończących rozdziały i myśli zabójcy. A jak z zakończeniem? Zaskakujące. Nawet przez chwilę nie przypuszczałam, że akurat TA osoba może być Sędzią, choć miałam już swoje typy podczas lektury książki.
Książka ląduje na liście moich ulubionych kryminałów, choć momentami otwierałam szeroko oczy ze zdziwienia, ponieważ autorkę w kilku momentach literacka fantazja podniosła za daleko. Jak chociażby podczas przeprowadzania operacji, która miała na celu wycięcie kuli z ciała jednej z ofiar. Czytając ten zabieg, od razu w głowie miałam sceny z filmu „Dr Quinn”, gdzie Jane Seymour przeprowadzała, chociażby operację plastyczną usypiając pacjenta tylko chloroformem, co było totalnie odklejone od rzeczywistości. Tylko w filmie przynajmniej pacjent był uśpiony, a tu nic a nic. No ale w końcu to tylko książka, więc przymykam na to oko.
Nie ma co się czepiać. Jak na pierwszy raz jest całkiem dobrze i z przyjemnością sięgnę po kolejne książki autorki w przyszłości.
Zoo wymarłych zwierząt
„Zoo wymarłych zwierząt” to komiks wydany przez Egmont, który wprowadza czytelników w fascynujący świat prehistorycznych stworzeń, nieistniejących już gatunków i tajemniczych odkryć paleontologicznych. Komiks łączy w sobie elementy edukacyjne z wciągającą fabułą. Jestem pewna, że przyniesie wiele radości czytelnikom w różnym wieku, zarówno tym młodszym, jak i starszych entuzjastom przyrody.
Zarys fabuły
Młoda pani weterynarz trafia na staż do niezwykłego miejsca. Takiego kroku w swojej karierze z pewnością nie mogła przewidzieć. Akcja komiksu toczy się w niezwykłym parku zoologicznym, gdzie zgromadzono odtworzone gatunki zwierząt, które wymarły miliony lat temu. Bohaterowie - zespół naukowców i pasjonatów przyrody - odkrywają tajemnice związane z tymi stworzeniami, jednocześnie borykając się z licznymi wyzwaniami, jakie stawia przed nimi współczesny świat nauki. Fabuła jest pełna niespodziewanych zwrotów akcji i ciekawych wydarzeń, co sprawia, że trudno oderwać się od lektury.
Szata graficzna
Ilustracje w „Zoo wymarłych zwierząt” zasługują na szczególną uwagę. Są bogate w detale i kolorowe, co dodatkowo wzbogaca odbiór historii. Rysunki prehistorycznych zwierząt są wykonane z dużą dbałością o zgodność z naukowymi rekonstrukcjami, co dodaje komiksowi autentyczności. Ilustrator zadbał również o realistyczne przedstawienie środowiska, w którym żyły te zwierzęta, co pomaga czytelnikowi przenieść się w czasie do epok sprzed milionów lat. Również Egmont, jako wydawca, stanął na wysokości zadania, oferując komiks w wysokiej jakości wydaniu. Dobrej jakości papier i duży format sprawiają, że „Zoo wymarłych zwierząt” to pozycja, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością. Podoba mi się również, że komiks zawiera na końcu albumu ciekawy, merytoryczny dodatek, który również warto przeczytać. Z niecierpliwością czekam na kolejne tomy serii, by poznać dalsze przygody młodej pani weterynarz, już na stażu wrzuconej na głęboką wodę.
Podsumowanie
„Zoo wymarłych zwierząt” to komiks, który zachwyci zarówno młodszych, jak i starszych czytelników. Fascynująca fabuła, piękne ilustracje oraz staranne wydanie sprawiają, że jest to pozycja warta uwagi. Dzięki połączeniu elementów przygodowych i edukacyjnych, komiks stanowi doskonałą propozycję dla każdego, kto interesuje się prehistorią i światem zwierząt. Egmont po raz kolejny udowodnił, że potrafi wydawać komiksy na najwyższym poziomie. Polecam, bo zdecydowanie warto dać temu tytułowi szansę!
Usagi Yojimbo. Chibi Usagi – Atak chibi straszydeł
„Usagi Yojimbo. Chibi Usagi – Atak chibi straszydeł” to zupełnie nowa, urocza odsłona przygód sławnego królika, narysowana w stylu chibi, stworzona przez Stana Sakaiego i jego żonę Julie. Komiks jest wspaniałą propozycją dla młodszych czytelników, wprowadzając ich w magiczny świat pełen przygód, humoru i ważnych wartości.
O czym jest komiks?
Album opowiada historię młodych wersji Usagiego, Tomoe i Gena, którzy podczas próby złapania węgorza na kolację natrafiają na małą, glinianą istotę – Dogu. Dogu prosi ich o pomoc w uwolnieniu jego rodzeństwa spod panowania okrutnego króla Salamandra, który z pomocą swoich straszydeł terroryzuje jego świat. Mimo młodego wieku, trójka przyjaciół decyduje się stawić czoła wyzwaniu, wyruszając w niebezpieczną podróż, aby pokonać złoczyńcę i przywrócić pokój w krainie Dogu.
Moja opinia i przemyślenia
"Chibi Usagi – Atak chibi straszydeł” to komiks, który z pewnością zachwyci nie tylko młodszych, ale i starszych czytelników. Lekki, zabawny ton narracji doskonale komponuje się z dynamiczną i wyrazistą kreską, prezentującą bohaterów w stylu chibi, co dodaje całości szczególnego uroku. Fabuła, choć prosta, wciąga i trzyma w napięciu, skutecznie mieszając elementy przygodowe z humorem.
Książka w pełni wykorzystuje format komiksu do przekazania ważnych wartości, takich jak przyjaźń, odwaga oraz potrzeba współpracy dla osiągnięcia wspólnego celu. Każda postać, mimo że przedstawiona w uproszczony sposób, posiada własny charakter i motywacje, co sprawia, że młodzi czytelnicy mogą łatwo się z nimi identyfikować.
Dodatkowo, na końcu komiksu znajdują się materiały edukacyjne, w tym labirynt, krótki kurs rysowania oraz słowniczek japońskich terminów. To cenne źródło wiedzy i inspiracji dla młodych fanów rysowania i japońskiej kultury.
Podsumowanie
„Usagi Yojimbo. Chibi Usagi – Atak chibi straszydeł” to komiks, który stanowi świetne wprowadzenie do świata japońskich samurajów dla dzieci, zachowując przy tym wszystkie elementy, które sprawiają, że dorosli pokochali Usagi Yojimbo. Dzięki przystępnemu językowi, zachwycającej grafice i pouczającym przesłaniom, komiks może być wspaniałym prezentem dla młodego czytelnika, który stawia pierwsze kroki w świecie literatury. Stan i Julie Sakai stworzyli dzieło, które bawi i uczy, rozwijając wyobraźnię i empatię młodych odbiorców. Bez wątpienia jest to pozycja godna polecenia, zarówno dla młodszych, jak i dla starszych fanów Usagiego Yojimbo.