czerwiec 17, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: czasu

środa, 22 listopad 2017 20:11

Bez odkupienia

Ich myśli kształtują rzeczywistość. Każde urojenie staje się prawdą. Potężni, niezwyciężeni, przerażający - potrafią sprawić, że to, co wymyślone, zmienia się w oczywistość. Manipulują ludzkimi umysłami. Otaczają świat swoimi przeklętymi myślami i kontrolują nasze wyobrażenia. Każdy wie, że istnieją, ale nikt nie potrafi im się sprzeciwić. Ich moc jest zbyt potężna. Kim są? Zwą ich Geisteskranken. Osoby zdolne wierzyć w swoje urojenia tak bardzo mocno, że czynią je rzeczywistością. Pełni nieokiełznanej mocy szalonego umysłu, dający się ponieść swoim zgubnym myślom - Ułudników nikt nie powstrzyma. Oni są tymi, którzy kształtują prawdę. Wiara innych ludzi, którą im wszcepiają swoimi szeptami, czyni ich niepokonanymi. Ułudnicy są szaleńcami. Obłęd staje się im najbliższy. Traktują go jak najlepszego przyjaciele. Geisteskranken wgryzają się w umysły innych istot, manipulują ich wierzeniami, kształtują rzeczywistość i odbierają wolną wolę tym, którzy staną na ich drodze. W dzisiejszych czasach trudno natrafić na mroczną, brutalną powieść fantasy, w której wątek romansowy nie stanowi głównego motywu, a bohaterowie wcale nie są ułożonymi, zranionymi istotami, a raczej okrutnymi, egoistycznymi postaciami pełnymi ikry. Michael R. Fletcher to autor, który ukazuje swoim czytelnikom prawdziwą głębię tajemniczości i bezwzględności w swojej książkę, która pozwala zagłębić się w świat urojeń, nieprzeniknionych myśli i trosk przejmujących kontrolę nad człowiekiem. ,,Bez odkupienia" to I tom cyklu ,,Świat urojeń" - historii przepełnionej oryginalnością i ludzkimi wadami. Co takiego ma w sobie ta powieść, że czytelnik pragnie się nią delektować? Jakie tajemnice skrywają ludzkie urojenia? Czy można stworzyć boga? Mam nadzieję, że dalsza część mojej recenzji zachęci was do sięgnięcia po ,,Bez odkupienia"!

,,Percepcja to rzeczywistość, a Geisteskranken rozumieli to aż nazbyt dobrze. Stanowiło to źródło ich potęgi, czyniło ich szczególnymi i wyróżniało ich na tle pospólstwa. Ale Aufschlag rozumiał, dzięki swoim eksperymentom poznał prawdę: oni byli zwyczajnie szaleni."

Wiara kształtuje krajobraz, określa prawa fizyki i kpi sobie z prawdy. Powszechna wiedza jest siłą natury, nie aksjomatem. Oczywistością jest to, w co wierzy motłoch. Lecz szaleństwo stanowi oręż, a przekonanie – tarczę. Urojenia rodzą ohydnych nowych bogów.

Ten mroczny i brutalny świat zaludniają Geisteskranken – mężczyźni i kobiety, których urojenia przyjmują realne kształty, wypaczając rzeczywistość. Najwyższy kapłan Konig usiłuje stworzyć porządek z chaosu. Dyktuje wiernym, w co mają wierzyć, skupiając ich wiarę na jednym celu: chłopiec imieniem Morgen musi wstąpić na niebiosa, aby zostać bogiem. Bogiem, którego będą mogli kontrolować.

Jednak wielu innych też chciałoby zagarnąć przyszłego boga dla siebie, w tym sobowtóry – Dopple – samego najwyższego kapłana oraz Łowca Niewolników, któremu nikt nie potrafi się oprzeć. Trójka zatwardziałych grzeszników – Najwspanialszy Szermierz Świata, Kleptyczka o morderczych zapędach i prawdopodobnie ostatni zdrowy psychicznie człowiek – również ma co do młodego bożka własne, nikczemne plany.

Do tego dochodzi jeszcze jedna przeszkoda: uciekający czas. Im potężniejsze stają się urojenia, tym trudniej je kontrolować. Nieuniknionym losem każdego z Geisteskranken jest znaleźć się w Zaśmierci. Pozostaje tylko pytanie:

Kto będzie tam rządził?

,,Tam, gdzie percepcja definiuje rzeczywistość, wiara stanowi potęgę."

Urojenia kształtują rzeczywistość, prawda miesza się z obłędem, umysł stanowi potęgę...

Geisteskranken Koning jest najwyższym kapłanem Geborene Damonen - religii twierdzącej, że świat nie został wcale stworzony przez bogów, lecz powstał przed nimi, a istotami odpowiedzialnymi za stworzenie tych potężnych stworzeń są ludzie.

Świat, w którym urojenia kształtują rzeczywistość, nie jest bezpieczny. Morderstwa, niewolnictwo, kradzież może spotkać innych ludzi na każdym kroku. To brutalne otoczenie zamieszkują Geisteskranken - osoby, których szaleństwo przyjmuje realne kształty, a wiara innych czyni ich silniejszymi.

Koning pragnie zapanować nad swoimi urojeniami. Wie, że nie zostało mu dużo czasu. Jego Doppel'e pragną przejąć władzę. Obłęd przejmuje nad nim kontrolę. Jedyną szansą Koninga na zapanowanie nad samym sobą jest stworzenie boga, który będzie mu służył w Zaśmierci.

Morgen od dziecka był przygotowywany do Wstąpienia. Bezgranicznie posłuszny, uzdolniony chłopiec jest zabawką w rękach najwyższego kapłana, a ludzie w niego wierzący, staną się wkrótce niewolnikami Koninga. Kiedy zbliża się ostateczny dzień Morgena, Koning traci kontrolę nad swoim stworem.

Wiele osób chciałoby zyskać kontrolę nad przyszłym bogiem. Przerażony najwyższy kapłan, jego Doppel'e pragnący zniszczyć Koninga i stać się samoistnymi tworami, Łowca Niewolników potrafiący manipulować umysłami innych w taki sposób, aby spełniali jego zadanie oraz przeklęta banda składająca się z gburowatego wojownika Bedeckt'a, najlepszego szermierza Wichtig'a oraz szalonej kleptomanki Stehlen - komu z nich uda się uzyskać kontrolę nad przyszłym bogiem?

Koniec nadciąga, Wstąpienie jest coraz bliżej...

Kto wygra? Kto będzie rządził w Zaśmierci?

Kiedy urojenia stają się coraz silniejsze, zaczyna braknąć nadziei...

,,Ogień to nie tylko zniszczenie, ale i odrodzenie."

,,Bez odkupienia" wprowadzi was w najciemniejsze otchłanie ludzkiego umysłu, ukaże proces samozniszczenia oraz rosnącą potęgę obłędu, który ogarnia wszystko na swojej drodze. Mroczna powieść fantasy ukaże świat, w którym percepcja kształtuje rzeczywistość, a okrutne czyny ludzi nikogo nie dziwią. Powoli budująca napięcie powieść o tym, że każdy zasługuje na drugą szansę, dobre czyny mogą zniszczyć, a szaleństwo stanowi najważniejszy motyw. Historia, którą na łamach swojej książki przedstawia Michael R. Fletcher, intryguje i zachęca czytelnika do przeczytania, choć jeszcze jednego rozdziału, który zarówno może wiele wyjaśnić, jak i bardziej zamieszać w niejasnych podejrzeniach. Dobro nie zawsze ma piękną postać, a zło potrafi się doskonale kamuflować. ,,Bez odkupienia" została podzielona kilkadziesiąt rozdziałów, w których przeplatają się wydarzenia opisane przez kilka osób. Każdy z tych fragmentów pozwala lepiej zapoznać się z urojeniami pochłaniającymi umysły bohaterów powieści. Autor stworzył świetną powieść trzymającą w napięciu do ostatniej strony, szokującą i intrygującą. ,,Bez odkupienia" zabierze was w podróż do okrutnego świata, w którym obłęd zakradnie się do waszych umysłów i ukaże prawdziwą głębię mrocznych zakamarków ludzkich umysłów.

,,Wiara określa rzeczywistość, a obłęd - który Aufschlag definiował jako dowolne nienaturalnie silne przekonanie - manifestuje się jako moc. Lecz to, jak rozumiał Aufschlag, nie stanowiło jedynej formy mocy. Wiedza to też potęga. Choć Aufschlag nie potrafił zmieniać rzeczywistości siłą swoich przekonań, mógł manipulować nią dzięki zrozumieniu rządzących nią praw."

,,Bez odkupienia" to powieść, która zachwyci wielbicieli mrocznych odłamów fantasy, zachwyci wykreowanym światem oraz bohaterami, którzy zapadają w pamięć. Brutalność i zamęt to słowa charakteryzujące tę książkę. Michael R. Fletcher zabierze was tam, gdzie każdy człowiek o zdrowych zmysłach nigdy by się nie udał. Czy jesteście na tyle odważni, aby zmierzyć się z potęgą urojeń? ,,Bez odkupienia: zapewni wam jazdę bez trzymanki w odłamy najgorszych ludzkich wad. Polecam!

Dział: Książki
sobota, 18 listopad 2017 11:41

Córka króla moczarów

Dobiegająca trzydziestki Helena jest, na pozór, zwyczajną kobietą. Ma dom, kochającego męża i dwie, małe urocze córeczki. Na co dzień zajmuje się produkcją konfitur, które potem z powodzeniem sprzedaje. Od czasu do czasu zabiera ze sobą psa, broń oraz na kilka dni udaje się w głuszę. Nietypowe? Otóż szybko okazuje się, że Helena nie jest tak zwyczajna, jak się to może wydawać.

Lata temu ojciec Heleny, Indianin Jacob Holbrock porwał małoletnią wówczas matkę Heleny i przez 13 lat więził ją na odludnych moczarach. Helena jest owocem tego związku. Kobieta żyje pod przybranym nazwiskiem, gdyż historia ta, w momencie gdy zyskała swój dramatyczny finał, stała się bardzo głośna i utrudniała Helenie życie we względnej normalności. Obecnie matka Heleny już nie żyje, a ojciec odsiaduje wyrok w więzieniu, z którego niebawem ucieknie, zmuszając córkę do walki o życie własne i swojej rodziny.

Fabuła powieści Karen Dionne toczy się dwutorowo.
Przygotowując się do spotkania z ojcem, Helena opisuje swoje obecne życie u boku męża i córek. Wspomina trudne dorastanie pod opieką dziadków, którzy zamiast dać wnuczce wsparcie po śmierci jej matki (a swojej córki), widzieli w niej tylko córkę porywacza i zwyrodnialca, ale też źródło zysku, który czerpali z wywiadów z żądnymi sensacji dziennikarzami.

Jednocześnie kobieta opowiada o życiu na moczarach, gdzie przyszło jej spędzić wczesne dzieciństwo, gdzie, pod okiem ojca, uczyła się tropić i polować. Z punktu widzenia dorosłej siebie krytycznie patrzy na sytuację w rodzinie; apatyczną i uległą matkę, której nie umiała zrozumieć oraz silnego i brutalnego ojca, który był jej idolem, bo nie postrzegała go jeszcze wtedy w kategoriach porywacza i gwałciciela. Była tylko dzieckiem i nie rozumiała całokształtu sytuacji.

Ciekawym i bardzo oryginalnym nawiązaniem, które stało się inspiracją do napisania tej powieści, są umieszczone na początku rozdziałów fragmenty baśni H.Ch. Andersena Córka króla moczarów, znanej też pod tytułem Córka króla błot.

Finał powieści nie zaskakuje, czytelnik od początku wie, jak skończy się konfrontacja Heleny z Jacobem. Myślę jednak, że nie to tu chodziło. Autorka chciała raczej pokazać pewne mechanizmy oraz relacje międzyludzkie, rodzące się w danej sytuacji, dlatego najciekawsze są te fragmenty książki, gdy Helena opowiada o swoim pobycie na moczarach. To, co dla nas, wychowanych w cywilizacji ludzi, jest normą, dla niej nie było i vice versa. Jednocześnie w opisywanych przez nią trudach życia na odludziu, bez prądu, zgodnie z rytmem przyrody, tkwi jakiś ukryty urok, coś pierwotnego, do czego wielu z nas zaczyna i próbuje dziś dążyć.

Córka króla moczarów to bardzo dobra powieść psychologiczna, która wciąga spokojem prowadzonej narracji i dogłębnie porusza rzeczowością opowiadania. Nie ma tu hollywoodzkiego koloryzowania i zbędnego dramatu. Jest brutalna codzienność, z którą należy sobie jakoś radzić, zaś ostatecznym celem jest przetrwanie.

Wartościowa pozycja. Polecam.

Dział: Książki

Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, nie tylko czas otrzymywania prezentów, ale również spotykania się w gronie rodzinnym. Mamy dla Was propozycję gry, która pozowli połączyć kilka pokoleń.

 ​„Jak to wtedy było?” - wyjątkową gra, która łączy pokolenia i w przyjemny sposób, pomaga​​trenować​​pamięć.

LICZBA​​GRACZY:​​​ 2​​-12​​graczy
WIEK:​​ od​​6​​do​​120​​lat
CZAS​​GRY:​​​ 45-90​​minut

Gra zawiera dużą planszę, karty z retro zdjęciami, karty z pytaniami i 12 drewnianych pionków.

Dział: Kids
środa, 01 listopad 2017 23:40

Pasażerka

Nie lubię powieści o podróżach w czasie. W tej tematyce jest zbyt wiele paradoksów, sprzeczności i niedomówień. Oczywiście tak bywa, że od każdej reguły pojawia się kilka wyjątków. Wśród takich pozycji znalazła się książka „Pasażerka” Alexandry Bracken.

Nicholas wcale nie miał ochoty poznawać rodzinnej tajemnicy. Zwłaszcza że z uwagi na swoje pochodzenie i kolor skóry, dla rodziny był właściwie bardziej służącym niż jej prawowitym członkiem. Miał jednak nadzieję, że jeżeli wykona powierzone mu zadania to już całkiem niedługo uwolni się spod władzy dziadka i zostanie kapitanem swojego własnego okrętu.

Matka Etty nigdy jej nie doceniała, nieważne jak ciężko dziewczyna pracowała. Kiedy jednak nadszedł dzień jej solowego debiutu na skrzypcach, przed Ettą ukazała się szansa. Zagra najlepiej, jak potrafi i wreszcie usłyszy upragnione słowa pochwały. Los jednak bywa kapryśny i miewa swoje własne plany. Natomiast Ettę zamiast muzycznego debiutu czeka jej pierwsza podróż w czasie.

Powieść w dużej mierze opiera się na tych samych założeniach co niezwykle wciągająca „Trylogia czasu” spod pióra Kerstin Gier. Podróżników w czasie jest niewielu, mają oni swoje zadania, nie mogą łamać ustalonych reguł. Wspólnym wątkiem jest również chciwy, starszy dżentelmen, który wykorzystuje podróżników, by osiągnąć swoje własne cele. Reszta to oczywiście już zupełnie inna historia, ale te powiązania sprawiły, że jako wielbicielka twórczości Kerstin Gier, szybko przekonałam się do książki.

Alexandra Bracken urodziła się w Arizonie. Jako córka wielbicielka gwiezdnych wojen już od najmłodszych lat uczestniczyła w licznych konwentach i targach branżowych. Gdy dorosła, sama również postanowiła tworzyć fantastykę. W 2014 roku na polskim rynku pojawiła się jej pierwsza trylogia „Mroczne umysły”. Książki wciągnęły mnie do swojego przerażającego świata, a gdy skończyłyśmy wspólną przygodę, obowiązkowo stanęły na półce w gronie ulubionych. Moja radość, gdy ujrzałam „Pasażerkę” była więc ogromna. Dzisiaj, po jej lekturze, mogę śmiało powiedzieć, że pisarka ani trochę mnie nie zawiodła.

Nowa powieść Alexandry Bracken to ciekawa, dobrze napisana i niezwykle barwna przygoda. Znalazł się w niej wątek romantyczny, problemy rodzinne i naprawdę sporo akcji. Z lektury jestem niezwykle zadowolona i niecierpliwie czekam na kolejną część. Polecam każdemu, kto lubi dobrą fantastykę młodzieżową lub ma ochotę na naprawdę lekką książkę, która jednak pochłonie go na cały dzień.

Dział: Książki
wtorek, 31 październik 2017 20:49

Dziennik osobliwych listów

James Dashner zasłynął przede wszystkim jako twórca cyklu „Więzień labiryntu”. Bestsellerowa seria doczekała się nawet całkiem niezłej ekranizacji (póki co dwóch części, trzecia zaplanowana jest na 2018 rok). Po przeczytaniu „Więźnia labiryntu”, mimo jego średniego zakończenia, miałam ochotę na kolejną wydaną w Polsce serię pisarza „Doktrynę śmiertelności”. Los chciał jednak, że najpierw wpadło mi w ręce coś zupełnie innego. Cykl „Trzynasta rzeczywistość” odbiega nieco od stylu kojarzonego z Dashnerem. Jest to bowiem powieść dla... dzieci i młodzieży.

Widać to już od okładki pierwszego tomu, czyli „Dziennika osobliwych listów” – bardziej niezwykłej niż niepokojącej, jak to dotąd miało miejsce w przypadku książek amerykańskiego autora. Utrzymana w ciemnych barwach obwoluta ma w sobie coś magicznego. Stronice wirujące wokół zaskoczonego, ale i wyraźnie uradowanego chłopca jaśnieją nietypowym, ciepłym blaskiem. Całość wydaje się jakby lekko za mgłą – blur dodaje grafice z okładki baśniowego, bajkowego wręcz charakteru.

Historia zaczyna się zresztą jak współczesna bajka. Gdzieś w Stanach Zjednoczonych, w małym miasteczku Deer Park w stanie Waszyngton (sprawdziłam – miasteczko istnieje i liczy mniej niż 4000 mieszkańców) żyje sobie 13-letni Atticus Higginbottom (dla bliskich: Tick). Nieszczególnie lubiany, dręczony przez szkolnych łobuzów, lubiący szachy i nierozstający się z szalikiem, pod którym skrywa znamię, prowadzi nienajgorsze, choć niezbyt ciekawe życie. Do czasu. Pewnego dnia otrzymuje tajemniczy list, z którego wynika, że może ocalić wiele ludzkich istnień. Wystarczy, że odnajdzie w sobie odwagę i rozwiąże zagadki z kolejnych 12 listów, by udowodnić, że jest godny poznania wielkiej tajemnicy. Wiadomość kończy ostrzeżenie „Uważaj. Ten list sprowadzi na Ciebie straszne rzeczy”. W ciągu jednego dnia życie Ticka zmienia się na zawsze, a to dopiero początek niezwykłych przygód.

Od pierwszych zdań widać, że przyporządkowanie książki Dashnera do kategorii literatury fantasy dla dzieci nie jest żartem. Prostota budowy zdań, lekka infantylizacja opisów oraz dialogów i nie wchodzące zbyt głęboko przemyślenia bohaterów to znak rozpoznawczy tego typu książek. Dodajmy jeszcze próbę humorystycznego potraktowania tej historii poprzez słownictwo, nazwy własne obiektów, imiona postaci oraz ich charakterystykę wizualną i mamy typowy sztafaż dla historii spisanej z myślą o dzieciach. Gdybym miała kilka czy kilkanaście lat, byłabym pewnie zachwycona. Jako 25-latka trochę się jednak „Dziennikiem osobliwych listów” zmęczyłam, chociaż... Skulona pod kocem i z gorącą herbatą w garści, doświadczałam jednocześnie czegoś, co przeżywa się tylko wtedy, gdy uda się człowiekowi zanurzyć w przeszłości. Tak, jak wtedy, kiedy poczuje się zapach kojarzony z matczyną troską; doświadczy gestu bliźniaczo podobnego do gestu ojca. Innymi słowy: „Dziennik osobliwych listów” przeniósł mnie na chwilę do domowych weekendów czy ferii z czasów szkolnych, przynosząc spokój i charakterystyczny rodzaj ciepła. Jeżeli dorosły czytelnik chciałby więc po tę książkę Dashnera sięgnąć, to zalecam traktować jej doświadczanie całościowo, a nie tylko jako lekturę. Jako interesująca powieść faktycznie bowiem sprawdza się przede wszystkim w oczach młodszych odbiorców.

Zagadki, z którymi zmaga się Tick są nieskomplikowane, ale jednocześnie wymagają nieszablonowego myślenia, więc dla grupy docelowej mogą faktycznie stanowić pewne intrygujące wyzwanie. Odstępy między kolejnymi listami oraz opisy procesów myślowych bohatera zachęcają do tego, by czytelnik zaangażował się w rozwiązywanie kolejnych łamigłówek, a to z kolei z pewnością pogłębia wczucie się w samą historię. Dashner wiele naukowych teorii opisuje w tajemniczy sposób, czyniąc z nich arcyciekawe sekrety. Przewijająca się przez powieść fizyka kwantowa przybiera tu niemal magiczny charakter. Jestem przekonana, że dziecko, które wciągnie się w tę przygody Ticka później z przyjemnością odkrywać będzie tajemnice nauk ścisłych, patrząc na nie mniej jak na żmudną pracę do wykonania, a bardziej jak na intrygującą zagadkę. Poza szkolnym ładunkiem wiedzy, znaleźć można w „Dzienniku osobliwych listów” także sporo lekcji społecznych. Przygody Ticka uczą szczerości, otwartości i pewności siebie. Autor wielokrotnie podkreśla także znaczenie rodziny, przyjaciół oraz zaufania do siebie nawzajem. Tick, powoli wychodzący ze swojej skorupy, posiada wszelkie cechy, by stać się autorytetem dla dorastającego czytelnika jego przygód.

Jedyne zastrzeżenie, jakie mam do historii Dashnera, to nie do końca wyważona dawka mroku. Większa część tej opowieści utrzymana jest w tonacji „półserio”, ale pod koniec sprawy robią się naprawdę poważne. Mroczne stwory, ginący w męczarniach bohaterowie i ogólna aura zagrożenia wydaje się nieprzeznaczona dla dziecięcego czytelnika. Rzecz sprawia nawet wrażenie wyjętej z poprzedniego cyklu pisarza, adresowanego przecież do nastolatków i młodych dorosłych. Niejasna jest dla mnie także kwestia zachowania niektórych bohaterów. Opiekunowie protagonistów, związani z tajemniczymi listami, są nie tylko bardzo niecierpliwi i chaotyczni, ale przede wszystkim mało sympatyczni. Pozwalają na to, by postaci czuły się zagubione i niepewne, choć przecież przyjęły na swoje barki ogromną odpowiedzialność, zwłaszcza jak na tak młody wiek. Momentami wydaje się nawet, że adresaci listów są bardziej dojrzali niż ich nadawcy.

„Trzynasta rzeczywistość” nie zapisze się na liście tekstów, które planuję śledzić na bieżąco. Na tego typu historie dla dzieci jestem już chyba po prostu nieco za stara. Ten cykl Dashnera, w przeciwieństwie do np. „Więźnia labiryntu” też przecież określonego targetowo, nie nosi znamion uniwersalności w zakresie wieku swoich odbiorców. Hermetyczna w wyborze i bardzo specyficzna opowieść z pewnością jednak odnajdzie wielu zwolenników wśród docelowej grupy. Jeżeli więc szukacie prezentu dla jakiegoś kilku- czy kilkunastolatka przepadającego za fantasy, to właściwy adres.

Dział: Książki
środa, 25 październik 2017 09:17

Azyl

8 listopada ukaże się zbiór opowiadań Jarosława Grzędowicza "Azyl". Te dziesięć retrospektywnych tekstów ukaże się nakładem Wydawnictwa Fabryka Słów.

ZAGINONE SKARBY MISTRZA

Wreszcie wszystkie opowiadania Grzędowicza w komplecie.

Te dziesięć tekstów powstało w ciągu aż dwudziestu siedmiu lat i Grzędowicz w momencie ich pisania miał od osiemnastu do czterdziestu pięciu lat.

Dział: Książki
poniedziałek, 23 październik 2017 13:03

Skull

Róże, tulipany, storczyki i... czaszki? Niecodzienne połączenia potrafią nie tylko szokować, ale też dobrze bawić. Zapraszam na recenzję „Skull”, gry jednocześnie prostej i bardzo wciągającej.

Zawartość pudełka nie jest szczególnie imponująca. Pod kolorowym opakowaniem kryje się bowiem 7 znaczników, służących do punktacji oraz 24 papierowe żetony podzielone na 6 zestawów (każdy po 4 żetony). Gra przeznaczona jest dla osób powyżej 10 lat oraz całkiem sporego grona, bowiem w zabawie może uczestniczyć od 3 do 6 osób. Pełna partia powinna nam zająć od 15 do 30 minut.

Zasady tej gry są banalnie proste, a jej celem zwyciężenie w dwóch turach. Najpierw jednak gracze wybierają sobie kolor żetonów, którymi będą grali. Każdy w momencie startu dysponuje taką samą „talią”, czyli posiada trzy żetony z kwiatkiem i jeden z czaszką. Następnie pierwsza osoba, wykłada rewersem do góry, wybrany przez siebie żeton. Zgodnie z ruchem wskazówek zegara robią tak pozostali gracze. Gdy tura ponownie wróci do pierwszej osoby, może ona albo dalej wykładać żetony, albo rozpocząć licytację. Jeśli zdecyduje się na to pierwsze, ten sam wybór ma następny gracz. Jeśli jednak zdecyduje się na licytacje, deklaruje ile kwiatów znajduje wśród wyłożonych na stole żetonów. Następna osoba nie może już nic dokładać. W tym momencie musi albo podbić stawkę i zadeklarować większą liczę kwiatów, albo spasować. Licytacja kończy się w momencie, gdy wszyscy spasują. Wtedy osoba, która podała najwyższą liczbę, musi odkryć dokładnie tyle kwiatków na stole, co wylicytowała. Zaczyna jednak od siebie i odkrywa wszystkie wyłożone przez siebie żetony, następnie odsłania po jednym, z wybranych przez siebie i położonych na stole żetonów przeciwników. Jeśli w którymkolwiek momencie pojawi się czaszka, przegrywa. Wtedy  gracz, którego żeton z czaszką został wskazany, wybiera losowy żeton z pełnej puli osoby, która w danej turze odsłaniała i odkłada go na bok. Ten żeton pozostaje zakryty i nie bierze już udziału w zabawie. Jeśli czaszka pojawiła się wśród własnych żetonów, to osoba je odsłaniająca odkłada ze swojej puli dowolnie przez siebie wybrany, nie pokazując innym graczom. Jeśli jednak uda się odsłonić tyle samo kwiatów, ile się zadeklarowało, otrzymuje się drewniany znacznik. Grę wygrywa się, gdy ma się ich dwa. I to... tyle :)

To, co od razu urzekło mnie w grze to jej prosta. Przytoczone powyżej zasady, chociaż początkowo mogą się wydawać odrobinę zagmatwane, już po pierwszym rozdaniu stają się dziecinne proste, a ich wyjaśnienia to kwestia kilku minut. Następnie zaczyna się bardzo szybka i dynamiczna gra. Nie sposób narzekać na tempo „Skull”. W tym tytule nie ma ani chwili na nudę, bo nawet jeśli gracz głęboko analizuje swój ruch, będzie to raczej kwestia sekund niż minut. Dodatkowo ze względu na to, że wygraną osiąga się po 2 zwycięskich turach, jedna partia bardzo często wiążę się z rewanżem, a on z kolejnym i tak dalej. Chociaż czas rozgrywki zależy przede wszystkim od liczby graczy, pudełkowa informacja wydaje mi się odrobinę przesadzona. Nam zabawa szła o wiele szybciej, a pełne partie nie zajmowały więcej niż 10 minut.

Warto zauważyć, że ten tytuł został naprawdę fajnie zilustrowany. Obrazki umieszczone na żetonach są nie tylko ciekawe, ale też na swój sposób ładne (brzmi to trochę dziwnie w kontekście czaszki, ale tak jest :). Dodatkowo rewers żetonów wzbogacony został o srebrne, odbijające światło elementy, które nadają całości lekko orientalnego stylu.

I chociaż od początku wiedziałam, że gra spodoba mi się wizualnie, zaskoczyło mnie, że tak bardzo sprawdziła się w praktyce. Po pierwszej rozgrywce, która szła nam raczej wątle, ponieważ każdy próbował wykreować strategię, ktoś nieśmiało zaproponował następną. A potem kolejną i kolejną. Niepostrzeżenie zaczęliśmy się naprawdę bardzo dobrze bawić. Sama kwestia wygranej przestała mieć aż tak wielkie znaczenie, a my raz po razy układaliśmy żetony przed sobą, nie zważając na upływ czasu.

Zaletą „Skull” jest to, że pomimo tego, że jest to gra na blef, nie tworzy negatywnej atmosfery. Sam klimat gry zachęca bardziej do śmiechu niż do usilnego osiągania wygranej. Co więcej, nie wymaga też ani dużo czasu, ani przestrzeni. I właśnie z tych powodów bardzo dobrze sprawdzi się na każdej imprezie, zarówno z rodziną, jak i znajomymi. Jeśli szukacie szybkiej gry, która dostarcza mnóstwa wrażeń, ale przede wszystkim śmiechu, koniecznie sięgnijcie po „Skull”.

Dział: Gry bez prądu
piątek, 20 październik 2017 12:43

Zakonu Krańca Świata - wznowienie

Dzisiaj jest premiera wznowienia "Zakonu Krańca Świata" tom 1 Mai Lidii Kossakowskiej od Fabryki Słów.

O KSIĄŻCE:

Nadszedł Koniec Świata.
A właściwie dwanaście Końców- każdemu wierzącemu według potrzeb. Były katastrofy ekologiczne i naturalne, wojna atomowa, atak kosmitów, zstąpienie Jeźdźców i wiele innych wersji Apokalipsy. Nieliczni sprawiedliwi szczęśliwcy trafili do swoich Rajów. Reszta ludzkości zdana jest sama na siebie i walczy o przetrwanie w świecie przepełnionym chaosem.

Dział: Książki
czwartek, 19 październik 2017 10:33

Czasami kłamię

Nazywam się Amber Reynolds. Są trzy rzeczy, które powinniście o mnie wiedzieć:

1. Jestem w śpiączce

2. Mój mąż już mnie nie kocha.

3. Czasami kłamię.

Panią Reynolds poznajemy w szpitalu. Jak już nas poinformowała – jest w śpiączce. Jej świadomość budzi się i z przerażeniem stwierdza, że nie wie, gdzie jest, ani co tutaj robi. Otacza ją tylko ciemność – „przywrócono jej ustawienia fabryczne”. Świadoma swojego ciała, odczuwa fizyczny ból, czuje rurę wepchniętą do gardła i słyszy odgłosy maszyn podtrzymujących ją przy życiu. Jedynie dzięki rozmowom toczącym się poza jej światem cieni, zaczyna orientować się w sytuacji. Wie, że coś się stało. Coś złego. Ale co to było? I najważniejsze... Kto jest za to odpowiedzialny?

Historia ukazana jest z trzech perspektyw – TERAZ, WTEDY i PRZEDTEM. TERAZ, otumaniona, całkowicie zależna od sprzętu medycznego pracującego za jej niesprawne organy wewnętrzne, Amber stara się rozwikłać zagadkę, jak doszło do tego, ze się tu znalazła. Początkowo pomagają jej opowieści ludzi rozmawiających przy jej szpitalnym łóżku, ludzi zupełnie nieświadomych, że kobieta ich słyszy. Chociaż pozostało jej tylko słuchać, jej mózg stara się wrzucić najwyższy bieg. Niestety ciągle pochłania ją mroczna ciemność i miewa różne wizje. Sama już nie wie, co jest złudzeniem, a co prawdziwym wspomnieniem.

WTEDY to historią sprzed tygodnia prowadząca do wyjaśnienia zdarzeń, których bohaterka nie pamięta. Poznajemy tu Amber jako prezenterkę radiową, trochę zaniedbaną 35-letnią kobietę, która żyje w przekonaniu, iż mąż przestał ją kochać. PRZEDTEM jest fragmentami z pamiętnika 10-letniej dziewczynki, które złudnie nie wnoszą zbyt wiele do historii.

Całość łączy się w skomplikowaną historię, w której przez większość czasu właściwie nie dzieje się nic spektakularnego, jednak podczas czytania nieustannie towarzyszyło mi napięcie, nie mogłam doczekać się finału. Autorka tak umiejętnie skonstruowała fabułę, iż faktycznie łatwo się pogubić. Tym bardziej że cały czas coś nam nie gra w tej historii, coś tu jest nie tak. Amber ewidentnie kryje jakąś tajemnicę i jak sama przyznała, nie zawsze mówi prawdę, przez co bezustannie zastanawiałam się, w co mogę uwierzyć, a co jest kłamstwem.

Książka po prostu czyta się sama. Nie jest to prosta historia, przez co jest taka interesująca. Pisarka sprawia, że sami już nie wiemy co myśleć o poszczególnych bohaterach. Raz ich lubimy i im kibicujemy, by za chwilę całkowicie zmienić o nich zdanie. Czytając, zbieramy strzępy informacji, które tak naprawdę stawiają więcej znaków zapytania, niż dają wyjaśnień. Czy to Amber jest prawdziwą ofiarą? Kim jest naprawdę i dlaczego taka jest? Czytajcie, ale uważajcie, Amber Reynolds czasami kłamie...

Dział: Książki
wtorek, 17 październik 2017 21:19

Beren i Lúthien

"Beren i Lúthien" ukaże się w listopadzie nakładem wydawnictwa Prószyński i S-kaEpicka opowieść "Beren i Lúthien" – drobiazgowo odtworzona z rękopisów Tolkiena i po raz pierwszy przedstawiona jako zwarty, samodzielny tekst – umożliwia miłośnikom "Hobbita" i "Władcy Pierścieni" ponowne spotkanie z elfami, ludźmi, krasnoludami, orkami, a także innymi istotami i krainami spotykanymi tylko w Tolkienowskim Śródziemiu.

Dział: Książki