Rezultaty wyszukiwania dla: Zyska i S ka

czwartek, 14 marzec 2019 17:37

Łowcy

Przeprawa przez bezimienną rzekę, w której dwa dni temu o mało co nie utopił nas praprzodek krokodyli, tym razem odbyła się bez problemów i uszczerbków na zdrowiu. Te zafundowaliśmy sobie sami: otarcia, siniaki, nerwy i podwyższone ciśnienie. Szacowałem, że mój puls dochodzi gdzieś tak do dwustu dwudziestu. Kiedy po kolejnych pięciu godzinach zauważyłam w oddali zarys obozowiska, odetchnąłem z ulgą - jakbym wrócił do domu.


Czy ktokolwiek z was zastanawiał się kiedyś, jakby to było cofnąć się w czasie o miliardy lat i zobaczyć dziką prehistoryczną Ziemię? Jakby to było na własne oczy obserwować żyjące dinozaury w naturalnym dla nich środowisku? Jakby to było czuć się malutkim wobec ogromu natury i tego co ówcześnie żyło na naszej planecie? Bohaterowie książki Miroslava Zambocha „Łowcy” dostali od pewnego młodego naukowca właśnie taką szansę. Oczywiście grubo płatną i z dość mocnymi obostrzeniami prawnymi, ale jednak dostali. Tylko chyba żadne z nich nie spodziewało się tego, w jaki sposób przywita ich kształtująca się dopiero Ziemia i jej mieszkańcu. Nie zdawali sobie sprawy jak szybko z tytułowych łowców, sami staną się zwierzyną.

Głównym bohaterem z perspektywy, którego opowiedziana jest cała historia to młody naukowiec – Mark Twilli, który pracuje przy wykrywaniu i badaniu wektorów, za pomocą których, być może kiedyś, uda się umożliwić podróże w czasie i przestrzeni. Całkiem przypadkiem, odkrywa dwustronny wektor, który pozwala wyruszyć w podróż w tę i z powrotem do czasów prehistorycznych. O wszystkim dowiaduje się, jego znajomy ze studiów – Jan Petr i proponuje mu układ. Mark dostanie grube pieniądze jeśli zdecyduje się zorganizować polowanie na dinozaury dla niego i jego obrzydliwie bogatych znajomych. Żaden z nich nie spodziewa się konsekwencji jakie przyjdzie im za to zapłacić. W końcu człowiek jest królem Ziemie, prawda? No cóż, okazuje się że nie koniecznie, bo dinozaury nie do końca chcą się dzielić swoim teren i umierać od nieznanej im broni. A świat jaki zastają na miejscu bardzo chce zjeść ich sobie na śniadanie.

Muszę przyznać, że książka Miroslava Zambocha wciągnęła i pochłonęła mnie w całości i bez reszty. Autor pokazuje w niezwykle piękny i kolorowy sposób świat, którego nigdy nie uda nam się zobaczyć. Pozwolił wyruszyć mojej wyobraźni w niezwykłą przygodę pełną niebezpieczeństw, adrenaliny i zapartego tchu, przy okazji pokazując, że ludzie nie zawsze byli (i być może nie zawsze będą) na szczycie łańcucha pokarmowego. Ponad to Pan Zamboch, tak kreuje wszystkich bohaterów, że nie da się ich nie lubić. Nawet największy dupek w eskapadzie – Henry Wirgan zyskał u mnie trochę sympatii, właśnie za bycie takim, a nie innym człowiekiem. Nie ma tutaj nijakich postaci, nie ma bladych i pustych charakterów. Każdy z członków wycieczki do prehistorii wnosi coś świeżego, coś co daje temu wszystkiego wyrazu i smaczku, dzięki któremu całość jest jeszcze bardziej do schrupania.

Całość oceniam bardzo pozytywnie. Opisy nie były przesadzone, dialogi nie były na siłę, a i sprawy związane z paleontologią zostały przedstawione w dość prosty i zrozumiały sposób. Bardzo przypadło mi do gustu też zakończenie. Daje nadzieje na kolejne części, które mam nadzieję, że powstaną. I które bardzo chętnie przeczytam. Dodatkowo dużym plusem jak dla mnie są zamieszone w książce ilustracje, które umieszczone w odpowiednich miejscach jeszcze bardziej pobudzają wyobraźnie i chęć czytania. Czas spędzony przy tej powieści był niezwykle przyjemnie spędzonym czasem.

Dział: Książki
wtorek, 12 marzec 2019 12:45

Król złodziei

“Król złodziei” to historia oparta na faktach, a dokładnie na wydarzeniach, do jakich doszło w Londynie w Wielkanoc 2015 r. Wtedy też doszło do włamania do domu depozytowego Hatton Garden, zaś skok ten przeszedł do historii jako jeden z najbardziej zuchwałych w dziejach. I chociaż większość sprawców złapano, to ani łupu nie dało się w całości odzyskać, ani szkód i krzywd do końca zadośćuczynić.

Chociaż twórcy przedstawiają film jako dramat, dla mnie to typowy kryminał i to ze sporą dozą inteligentnego brytyjskiego humoru. Budzą bowiem uśmiech sympatii poczynania wiekowych przestępców, którzy na miejsce włamania, poza potrzebnym sprzętem muszą zabrać aparaty słuchowe i zapasy insuliny. A i to nie daje pewności powodzenia. To także opowieść o chciwości i o tym, jak prawdziwe jest przysłowie, że chytry dwa razy traci. Ostatecznie to także historia z happy endem i to dla obu stron. Dla tych dobrych, bo jednak większość złodziei udało się złapać i sporą część łupu odzyskać, ale i dla tych złych - bo nie wszyscy jednak trafili za kratki, a tego czego odnaleźć się nie udało, też mało nie było.

Obsada to istna śmietanka brytyjskiego kina: Michale Caine, Michael Gambon, Ray Winston, Jim Broadbent. W tym doborowym towarzystwie doskonale odnalazł się młody Charlie Cox, czerpiący od mistrzów garściami i wcale nie ustępujący im talentem. I chociaż w filmie brak jest brawurowych zwrotów akcji, czy spektakularnych ucieczek, to całość pasuje do konwencji, której brytyjscy dżentelmeni (i nie ważne na ile jest to tytuł obiektywny, a na ile sami go sobie nadali) w wieku słusznym biorą się za napad. Ci co spodziewają się strzelanin i seksu się rozczarują, ci co chcą obejrzeć mistrzów brytyjskiego kina w akcji, będą co najmniej zadowoleni. Ja osobiście daję filmowi mocną czwórkę. Bo chociaż momentami tej brytyjskiej flegmy rzeczywiście trochę za dużo, to z pewnością czas potrzebny na obejrzenie filmu nie jest czasem zmarnowanym.

Dział: Filmy
piątek, 08 marzec 2019 10:32

Fantastyczny Dzień Kobiet

PRZYSTAŃ WIATRÓW

Mieszkańcy Przystani Wiatrów odkryli, że na ich planecie możliwe jest realizowanie odwiecznego marzenia ludzi.

Wspomagani przez słabą grawitację i gęstą atmosferę, na skrzydłach wykutych z metalu uzyskanego z porzuconego statku - zaczęli latać!

Na planecie małych wysepek, trapionych przez potwory mórz i rozdzierające powietrze sztormy, Lotnicy pełnili funkcję wysłanników i zazdrośnie strzegli prawa do dziedziczenia skrzydeł. Jednak Maris z Amberly, która ponad wszystko pragnęła latać, rzuciła im wyzwanie i wywalczyła skrzydła dla siebie. Wkrótce przekonała się, że toczy bój nie tylko o własne przetrwanie, ale także o dalsze istnienie Przystani Wiatrów.

Powieść jest rozwinięciem wielkokrotnie nagradzanego opowiadania "Planeta burz", znanego polskiemu czytelnikowi z łam miesięcznika "Fantastyka".

CENA SZCZĘŚCIA

Zdumiewająca opowieść o pozaziemskiej interwencji.
Najnowsza powieść jednego z najbardziej poczytnych pisarzy fantastyki.
Ruchliwa ulica w kanadyjskim mieście. W promieniu światła, najwyraźniej wystrzelonego przez UFO, znika Samantha August, autorka książek science fiction. Podczas gdy nagrane telefonami filmy, ukazujące moment porwania, rozchodzą się w Internecie, Samantha budzi się w małym pomieszczeniu. Tam wita ją głos Adama, który wyjaśnia, że znajdują się na orbicie, a on sam jest obdarzonym sztuczną inteligencją rzecznikiem Delegacji Interwencyjnej, triumwiratu obcych cywilizacji. Celem Delegacji jest ochrona i ewolucja ziemskich ekosystemów…
Tak oto rozpoczyna się zdumiewająca, prowokacyjna, świetnie napisana i niepokojąco wizjonerska historia pierwszego kontaktu.

 

NAGRODA W KONKURSIE
2 x pakiet “Przystań wiatrów” + “Cena szczęścia”

 

ZADANIE KONKURSOWE

Jaką cenę zapłacilibyście za to, by być szczęśliwym w wybranym przez siebie świecie fantastycznym?

 

REGULAMIN
1. Konkurs przeznaczony jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników Secretum, z adresem korespondencyjnym na terenie Polski.
2. Każdy użytkownik może wysłać tylko jedno zgłoszenie.
3. Zgłoszenia należy przesyłać na adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. w temacie pisząc: DZIEŃ KOBIET
4. W zgłoszeniu należy podać: odpowiedź na zadanie konkursowe i login użytkownika.
5. Na odpowiedzi czekamy do 12 marca 2019 r., do godziny 23:59.
6. Wyniki oraz lista zwycięzców zostaną podane w ciągu 10 dni od zakończenia konkursu.
7. Nagrody zostaną wysłane w ciągu 2 tygodni od otrzymania danych adresowych zwycięzców. W przypadku, gdy nie podadzą ich w ciągu dwóch tygodni, nagroda przepada.
8. Wysłanie zgłoszenia konkursowego wiąże się z akceptacją warunków przetwarzania danych osobowych określonych w polityce prywatności.

Sponsorem nagrody jest Wydawnictwo Zysk i S-ka
Życzymy powodzenia!


Nagrody otrzymują:

malinka97

mva

Serdecznie gratulujemy!

Dział: Zakończone
środa, 27 luty 2019 22:17

Zły król - fragment

Kontynuacja bestsellerowej powieści Okrutny książę
Sprzedaż I tomu serii – 10.000 egzemplarzy


Ziemia kryje szczątki tych, którzy musieli odejść, ale to dopiero początek….

Dział: Książki

Arnold Lowefell nieustannie próbuje przebić się przez mroki niepamięci do wspomnień o swoim poprzednim życiu jako budzący postrach wśrod ludzi, perski mag Narses. Obecnie jednak owo zajęcie stanowi zaledwie ułamek jego codziennych zajęć, bowiem scedowano na niego "opiekę" nad Matyldą, oddzieloną z "Trójniaka", czyli od dwóch magicznych braci, dziewczyną. Lowefell nie tylko próbuje ustalić zakres drzemiących w niej mocy, lecz również kontroluje stan jej uczuć bacząc, aby nie przeoczyć żadnych istotnych zmian w zachowaniu, mogących prowadzić do obłędu. Ale i te codzienne badania zostają odłożone "na później", gdy pojawia się nowe zadanie. Wraz z podróżniczką oraz badaczką potworów Nontle, biegłym w sztuce magicznej Barnabą Biberem, a także znanym nam już z wcześniejszych książek inwizytorem Mordimerem Madderdinem ruszają aż do Kamieni, przedzierając się przez wciąż dziką oraz nieokiełznaną Ruś, aby zabić Herenniusza Furiusa- wampira, mającego w posiadaniu życiową esencję Roksany. To ona przez wiele lat była perską towarzyszką Narsesa, dlatego też przywrócenie jej do życia stało się priorytetem dla Wewnętrznego Kręgu Inwizytorium. Może to właśnie ta piękna kobieta będzie potrafiła udzielić odpowiedzi na kilka niewygodnych, acz szalenie ważnych pytań... i to nie tylko tych, które pragnie zadać Arnold Lowefell.

Jak już wspominałam przy okazji innych recenzji twórczości pana Jacka Piekary, ów polski autor jest moim numerem jeden odnośnie książek fantastycznych. Nikt tak jak on nie potrafi umieścić negatywnie potrzeganego bohatera w centrum wydarzeń i sprawić, że mimo wszystko czytelnik zapała do niego sympatią. Zresztą, czy w czasach inwizytorów możemy w ogóle mówić o jakichkolwiek pozytywnych postaciach? Jak się okazuje na przykładzie nowej serii, owszem. W końcu z tomu na tom coraz lepiej poznajemy Arnolda Lowefella; mężczyznę, który pojmuje świat w nieco inny sposób, a wszelkie uczuciowe zagrania nie wywołują żadnej reakcji z jego strony.

Tom trzeci zapowiadał się obiecująco dla tych, którzy mogli mieć trochę dość wspomnianego już Lowefella, bowiem na scenie ponownie pojawił się Mordimer Madderdin- inwizytor, który kieruje się własnym kodeksem moralnym, na który znaczący wpływ ma brzęk złotych monet oraz pełny dzban zacnego trunku.  W każdym bądź razie da się go lubić, może właśnie za ten bezczelny brak trzymania się wytycznych Wewnętrznego Kręgu Inwizytorium. 

Z lekkim bólem serca muszę przyznać, że tym razem trochę mi się ta książka ciągnęła. Jedyny fragment, który na dłużej przyciągnął moją uwagę, był ten dotyczący podróży na Ruś i związanych z nią perypetii bohaterów. I o ile więcej trudu wymusiła na grupie przeprawa przez kolejne dzikie tereny, o tyle sam cel... cóż, trochę mnie rozczarował. A raczej to, jak szybko udało się rozprawić z Herenniuszem Furiusem i jak mało tak naprawdę z tego wynikło. Późniejsze przywrócenie Roksany do życia także było nieco zwięźle opisane, bez żadnych emocji, choć z drugiej strony Arnold Lowefell wreszcie pokazał nam, że potrafi się zdenerwować. Dotychczas jawił się raczej jako nieporuszony inwizytor, cierpliwy niczym posąg. 

Ogólnie rzecz ujmując Płomień i krzyż t. III nie jest złą lekturą, a wręcz obowiązkową dla fanów twórczości pana Piekary jak i dla tych, którzy mają za sobą dwa poprzednie tomy. A jednak czegoś w nim brak... może tego ognia akcji, który zawsze towarzyszył nam podczas podróży z Mordimerem Madderdinem? W końcu Arnold Lowefell (jak już zaznaczałam kilkakrotnie) na wskutek zabiegów mających osadzić Narsesa w nowym ciele utracił jego agresywny charakter, a do tego nic na tym świecie nie mogłoby wzbudzić jego pożądania (no, może prócz możliwości odzyskania wspomnień). Ci dwaj bohaterowie są jak ogień i woda, przy czym ta spokojnie płynąca przez koryto rzeki woda może się z czasem znudzić... a ogień, ogień to co innego. Zresztą, zakończenie daje nadzieję, iż wydarzenia w kolejnej części ruszą z kopyta. Może więc czeka na nas lektura pełna akcji i pasji?

 

Dział: Książki
niedziela, 24 luty 2019 10:27

Twarzą w twarz

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak to jest być nieśmiertelnym i czy rzeczywiście to takie fascynujące? Lektura i film „Wywiad z wampirem” pokazała, że niekoniecznie życie wieczne na ziemi jest atrakcyjne, w pewnym bowiem momencie przychodzi znudzenie, z upływem lat coraz trudniej też ukrywać brak widocznych oznak starzenia. Współczesnym nieśmiertelnym również musi być trudno- rewolucja technologiczna przyniosła wiele zmian i trudno sobie nawet wyobrazić, co musi czuć ktoś wychowany na przykładna plantacji w Luizjanie, kiedy musi obsługiwać portale społecznościowe, a każdy jego krok jest śledzony.

Z tą presją, ze zmieniającymi się czasami, nie poradził sobie Armagnac, decydując się na drastyczny krok – popełnia samobójstwo przez wystawienie ciała na palące słońce. Lotharowi Mintze zostaje po mentorze i kochanku zaledwie sygnet, z którym muzyk nie rozstawał się od półtora wieku, leżący w garści popiołu. Jak Lothar poradzi sobie z tym nieznośnym bólem, z uczuciem pustki w sercu, a także świadomością, że tak często odtrącał Armagnaca, nie rozumiejąc jego wątpliwości, rozterek, problemów. Dawno już nie kochali się ze sobą, a puste łóżko oraz wspomnienie lekceważenia, jakie okazywał wobec pasji kochanka, nie daje Lotharowi spokoju. Nie pomaga nawet ostry seks i ramiona kochanki, równie wiecznej jak on, ponętnej Salomei, ani racjonalizm Estelli.

Mężczyzna miota się, nie wiedząc, co teraz ma robić, jak wyglądać ma jego życie. Przemierza Europę, a wspomnieniem odwiedzonych przez niego miejsc są kolejne morderstwa – Lothar tak zatracił się w zabijaniu, że teraz boi się, iż będzie poszukiwany przez policję, jako seryjny zabójca. Postanawia jechać zatem do Ameryki, gdzie ma nadzieję znaleźć odpowiedzi na dręczące go wątpliwości. Przede wszystkim pragnie odpowiedzi na pytanie, gdzie się podział Huntington i czy jest choć nikła szansa, że nie żyje? Mimo sceptycyzmu wszystkich, Bracia Koty, czyli mieszkający na południu Stanów Zjednoczonych bliźniacy, zafascynowani swoją morderczą naturą, są w stanie pomóc Lotharowi i wskazać mu miejsce pobytu Huntingtona. Czy to możliwe, żeby odzyskał on rodzinną posiadłość Armagnaca i właśnie tam się zaszył?

Zagadka wkrótce się wyjaśnia – podążając tropem Huntingtona, Lothar poznaje młodego muzyka jazzowego, Thomasa Greenbourgha, który do złudzenia kogoś mu przypomina. Czy to możliwe, by był potomkiem Armagnaca? Jeśli tak, to grozi mu śmiertelne niebezpieczeństwo, jest bowiem narażony na chorą, obsesyjną miłość Huntingtona. Czy Lothar zdoła go ocalić? Jak zakończy się ta historia?

Przekonamy się o tym dzięki lekturze kolejnego już tomu powieści Agaty Suchockiej, pt. „Twarzą w twarz”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Initium książka, to brawurowo napisana opowieść o łowcach, targanych pasją, namiętnościami, ale także borykających się z problemami, jakich nie doświadcza śmiertelnik. Frapująca fabuła, dynamicznie rozwijająca się akcja, czynią książkę idealną lekturą dla wszystkich, którzy lubią pełne wrażeń historie, i nieszablonowych bohaterów, a wszystko to doprawione nutką pikanterii!

Dział: Książki
piątek, 22 luty 2019 22:45

Infamia

Próbujesz odzyskać coś najcenniejszego dla siebie, wkładając w to całe pokłady siły i czasu. Nagle nadchodzi moment, w którym okazuje się, że sukces jest na wyciągnięcie ręki. Co może pójść nie tak? Czy to, na co czekało się tak długo może nie dać satysfakcji? A może droga do celu okazała się inna?

Alkkenstan powrócił do świata żywych. Nie tylko udało mu się znaleźć na to sposób, ale i wprowadzić go w życie. Coś jednak poszło nie tak, przez co jego ucieczka magicznym portalem skończyła się dla niego w zimnym i ciemnym lochu. Nyteshad miał ciut więcej szczęścia niż jego przyjaciel. Portal wyrzucił go wprost na pole ziemniaków. Tam Nekromanta poznaje niezwykle atrakcyjną kobietę, która go ratuje i daje schronienie. Nic nie trwa jednak wiecznie. W końcu poznaje bowiem, kim jest jego towarzyszka. Musi podjąć decyzje komu zaufać i czy ratować się ucieczką. Po czyjej stronie stanie i co przyniesie jego nowa znajomość?

Po tak ekscytująco zakończonej „Kolekcji pośmiertnych portretów” mój apetyt na pióro Maćka Jakubskiego wzrósł. Na szczęście nie musiałam długo czekać na kolejną odsłonę historii. Jak wypadło spotkanie z "Infamią"?

Wszystko to, co zachwyciło mnie przy lekturze Kolekcji, pojawia się również w tej odsłonie. Klimat nie ma sobie równych. Autor umiejętnie szafuje mieszanką idealną złożoną z humoru, ironii i szczypty absurdu. Podobnie jak poprzedni tytuł spod pióra autora, tak i ten ciężko przypisać do konkretnego gatunku. To bardzo dobrze skonstruowana powieść, która niemal natychmiast pochłonie wasze zmysły. Pojawiające się postaci sprawią, że świat wykreowany przez autora nabiera niesamowitego kształtu.

Wampiry, nekromanci, czarodzieje czy piraci, wśród każdej z tych grup ktoś skradnie waszą uwagę, a fabuła wywrze ogromne wrażenie. Nyteshad stanie przed ciężkim wyborem. Będzie musiał wybrać, między co dla niego jest ważniejsze. Czy opowiedzieć się po stronie Alkkenstana i rozjuszonych wieśniaków, czy może ochrona jego wybawicielki jest właściwą drogą? Komu zaufać? Tego wam nie zdradzę, uchylę jednak rąbka tajemnicy. Tu nie jest nudno ani przez chwile i nie warto podejmować prób przewidzenia toku zdarzeń. Nic wam to nie da.

Ja przepadłam całkowicie, wszak nie codziennie można natknąć się na taką paletę różnorodności i świetnie skonstruowanych postaci. Czarny humor, duża porcja ironii i idealne tempo akcji doprowadziły mnie do smutnego końca. Czemu smutnego? Za szybko skończyłam tę przygodę, która nie tylko była przyjemna, ale i warta uwagi. To świetna kontynuacja przygód dobrze znanych mi bohaterów, która potrafiła mnie zaskoczyć. Przyjemna i szybka, świetnie sprawdzi się wśród tych czytelników, którzy nie dają zakuć się w ramy jednego gatunku lubujących się w czarnym jak węgiel humorze.

Dział: Książki
środa, 20 luty 2019 22:05

Czółko bez cenzury

Długie zimowe wieczory mogą jawić się jako nudne i bezbarwne. Często pochłania nas melancholia i zmniejsza się chęć spotykania ze znajomymi. Wszak nie ma nic ciekawego we wspólnym współdzieleniu nudy. Wielokrotne poszukiwania ciekawych zajęć spełzły na niczym? Znajomi odrzucają twoje zaproszenia na wieczorki z przekąskami? Pora na wyciągnięcie dodatkowych kart z rękawa i przylepienie ich na ... Czółko.

Gra towarzyska Czółko jeszcze do niedawna dostępna była tylko w formie aplikacji na telefon. Teraz jednak przeżywa swoje drugie życie. W moje ręce trafiła wersja bez cenzury, co oznacza masę zabawy w gronie 18+.

Gra zawiera 208 kart Haseł i 12 kart trybu gry. To nie tylko sztywne odgadywanie hasła zawartego na karcie. Sposób prezentacji hasła zależy bowiem od trybu gry. Co jeszcze sprawi, że gra będzie ciekawym doświadczeniem? Reguła bomby, która zagwarantuje całkowity brak nudy i przewidywalności. Zdania, które należy omijać, utrudnią potyczki, zapewniając równocześnie graczom salwy śmiechu, niezłą dawkę humoru i dobrej zabawy.

3o-minutowa rozgrywka może stać się początkiem ciekawych rozmów lub dłuższych rozgrywek podzielonych na rundy. Pełna dowolność, pikantne hasła i proste zasady to podstawowe zalety tej towarzyskiej formy spędzania czasu. Wystarczą minimum dwie osoby, by rozpocząć zabawę, ale im was więcej tym zabawa lepsza.

To wciągająca i zabawna alternatywa do wspólnie spędzanego czasu dla starszych, którym niestraszna pikanteria i humor w najwyższej postaci. Świetnie rozkręca każde spotkanie, nawet te zimowe, z pozoru skazane na nudę. Mnie wciąż boli brzuch od nagłych salw śmiechu i z czystym sumieniem polecam wam taką formę rozrywki, jako niezłe odstresowanie po dniu pełnym przygód zwanych życiem.

Dział: Gry bez prądu

Krzysiek nie mógł określić, co było ostatnim dźwiękiem, jaki usłyszał w życiu. Trzask wyłamywanych drzwi czy wystrzał. Sam upadł na podłogę z kulą w tyle głowy niemal równo z potrzaskaną sklejką. Wydawniczy wkroczyli do mieszkania z szybkością błyskawicy. Jak łatwo zgadnąć - za późno. Ściana, gdzie jeszcze przed chwilą widniała twarz Starego Pierdziel, była pusta. Agata zaklęła na głos i tupnęła nogą z taką siłą, aż cały oddział zadrżał. Pomimo stu pięćdziesięciu centymetrów wzrostu nie bez powodu dorobiła się ksywki Ajatollah. 
Wystrzeliła po raz drugi, celując prosto w miejsce, gdzie powinno znajdować się czoło Starego. Kula rozbiła tynk, rysy ułożyły się w kształt pentagramu.

- Kurwa – warknęła, kopiąc niby przypadkiem w ciało Krzyśka. – Przeszukać mieszkanie, trupa zdrajcy też. Skoro ta sierota nie domyśliła się, że znamy jego plany lepiej niż on sam, to musi też mieć tu dowody, sprzedawczyk pieprzony. 
Wydawniczy natychmiast wzięli się do roboty, czarne postaci zaczęły przetrząsać wszelkie kąty. Agata starła pot z czoła, miała dość Wojen Wydawniczych, niech Secretum znajdzie sobie kogoś innego do nadstawiania karku.
Na klatce zjawił się wścibski sąsiad, ale zwiał na widok uzbrojonego oddziału i groźnej miny Agaty. 
- Pani komisarz, chyba mam jego raport. 
- Dawaj – była ciekawa, co też to zero życiowe mogło wykraść Korporacji. 
Co za niesubordynacja, idiota sam zaczął czytać. 
- Co za niesubordynacja, idiota sam zaczął czytać, przeczytał wydawniczy, przeczytał wydawniczy’ – przeczytał wydawniczy. 
- Przestań, bo się zapętli! – Agata z trudem wyrwała mu z ręki książki. Teksty, czytające czytelników były ostatnio popularną bronią wrogów Secretum. 
- Pani komisarz? 
- Co, kurwa?! – ale Agata już wiedziała. To miała być zwykła akcja, a nie pułapka. 
Na klatce pojawił się ten sam sąsiad z tą samą miną. Deja vu. 
- Wszystko się zapętliło – mruknęła Agata. – Oddział, odwrót!
Za późno. Podłoga pękła, rysy ułożyły się w kolejne pentagramy, tynk zaczął spadać z sufitu. Wszystko zaczęło się sypać. 
- Schody… Schody zniknęły. 
Agata przełknęła ślinę. Widać Krzysiek nie był takim kretynem, za jakiego go brała. 
To koniec. Wydawnictwa zaczęły cięcie.
Znak, że nadchodzi Redaktor.

Dział: Secretum Grozy

Tornado zrobiło niezły burdel na osiedlu. W dodatku najbardziej zdewastowane miejsca oblepiła przypominająca gigantyczną pajęczynę Ciemność.

- Cholerni Korektorzy – powtarzał raz za razem Krzysiek, porównując zniszczenia za oknami z tymi, jakich nasłani przez konkurencję frajerzy dokonali w jego tekście. Z trzynastu napisanych wcześniej części większość była teraz w strzępach. Wiele fragmentów zniknęło.

Korporacja Secretum będzie wściekła. To ona pod koniec ubiegłego roku zesłała Krzyśka w ten rejon. Miał spisywać raporty na temat wszystkiego, co wyda mu się choć trochę podejrzane. Sądzono, że któreś z konkurencyjnych Wydawnictw nasłało tutaj własnych Korektorów, chcąc narobić zamętu. Przez nich spokojne życie okolicznych mieszkańców niepostrzeżenie zaczęło zmieniać się w horror. Jedni umierali, inni doświadczali zbiorowych halucynacji. Na domiar złego w paru mieszkaniach pootwierały się portale w kształcie pentagramów. Słowem: piekło…

Wojna Metanarracyjna trwała już czwarty rok. Ofiary liczono w tysiącach. Autorzy często jako ostatni poznawali skalę tragedii. Jak Stephen King, który pewnego dnia z przerażeniem stwierdził, że ktoś jego „Lśnienie” zmienił w liczący pięćset stron elaborat o żarówkach, lampach i latarkach.

Krzysiek zadzwonił do centrali i powiedział, co się właśnie stało.

Tak, straciliśmy kilku bohaterów. Tak, świat przedstawiony doznał uszczerbku. Tak, puste przestrzenie wypełniła Ciemność. Nie, nie kasujcie jeszcze tego projektu. Będę drążył głębiej.

Zamknął laptopa, wstał od biurka i wyszedł poza zasięg wiszących mu nad głową kamer i mikrofonów, dzięki którym Korporacja od początku miała go na oku. Na korytarzu przyłożył dłoń do ściany. Tynk sczerniał i odpadł. Pod spodem wyrósł pentagram, ze środka którego spoglądała teraz na Krzyśka twarz starego mężczyzny.

- W Sercretum wciąż nie wiedzą, że to ty mnie im podłożyłeś. Myślą, że anomalie są robotą kogoś z zewnątrz.

- Rozpoczynamy fazę drugą – odparł starzec, odsłaniając bezzębne dziąsła w uśmiechu.

Dział: Secretum Grozy