Rezultaty wyszukiwania dla: Zysk i ska

piątek, 02 sierpień 2019 15:22

Strzeżcie się, smoki!

Znacie już Claudette? Małego, niepokornego rudzielca, którego największym marzeniem jest walczyć z olbrzymami, smokami i właściwie każdym, kto stanie jej na drodze? Jeśli nie, najwyższa pora to zmienić! Zwłaszcza, że na rynku są już dostępne dwa tomy jej przygód i miejmy nadzieję, że wkrótce ukaże się także kolejny.

Strzeżcie się, smoki! to opowieść o wspomnianej Claudette, która mieszka w otoczonym wysokim murze mieście razem z młodszym bratem Gastonem (który jest mistrzem w gotowaniu, lecz niekoniecznie radzi sobie jako wojownik, do czego również ma aspiracje) oraz ojcem (dawniej niepokonanym wojownikiem, który usunął się w cień po tym, jak został okaleczony w walce z potężną smoczycą). Po pokonaniu olbrzyma, o czym mogliśmy przeczytać w poprzednim tomie, Claudette wcale nie minęła ochota do dalszych przygód. Zwłaszcza że nadarza się okazja do kolejnej potyczki, przy której wszystkie dotychczasowe wydają się niewinnymi wybrykami.

Miasto zostaje zaatakowane przez kamienne gargulce, którymi niewątpliwie steruje ktoś obdarzony wyjątkową mocą. Czarnoksiężnikowi może stawić czoła tylko niezwykły oręż, dawniej należący do ojca Claudette, ale zgubiony przez niego w czasie walki w smoczej grocie. Mężczyzna rusza, by go odzyskać, a jego tropem podąża jego niepokorna córka, razem z Gastonem i przyjaciółką Marie. Musi w końcu mieć na oku swojego staruszka i stawić czoła smokom, gargulcom i każdemu, kto wejdzie jej w paradę. I nie przeszkadza jej w tym fakt, że sięga większości swoich przeciwników do pępka i dzierży drewniany miecz!

Poprzedni tom okazał się prawdziwą perełką, bieżący jedynie utwierdził mnie w przekonaniu, że mam przed sobą jedną z najciekawszych i najprzyjemniejszych serii komiksowych dla dzieci. Dla tych starszych czytelników także, bo bawiłam się podczas lektury prawdopodobnie równie dobrze, co moje ośmioletnie dziecię. Strzeżcie się, smoki! to niesamowita kombinacja przygody i humoru, czasami nieco absurdalnego, która sprawia, że komiks czyta się właściwie przy jednym podejściu, bo szkoda odkładać go na półkę.

Trójka głównych bohaterów, Claudette, Gaston i Marie, to mieszanka wybuchowa, której nie sposób nie polubić. Każde z nich jest inne, dlatego mały czytelnik z łatwością będzie mógł utożsamić się z jednym z nich. Claudette to typ chłopczycy, zbuntowanej i wygadanej, która najpierw działa, a potem (chociaż nie zawsze) dopiero się nad tym zastanawia. Marie, mimo że jej głównym marzeniem jest zostać księżniczką, ma znacznie większe aspiracje niż ładny wygląd i książę u boku (przekonuje się też, że książęta są przereklamowani). Z kolei Gaston jest wrażliwy, czasem nadmiernie strachliwy, ale też dla przyjaciół jest w stanie stawić czoła swoim lękom. Razem są nie do pokonania!

Od strony technicznej, komiks przedstawia się rewelacyjnie. Ilustracje Rafaela Rosado są po prostu świetne – niby proste, a przy tym doskonale oddające humor, z jakim Jorge Aguirre nakreślił przygody bohaterów.

Mówiąc krótko, jeśli szukacie dla dziecka pozycji do rozpoczęcia przygody z komiksem, seria o Claudette będzie strzałem w dziesiątkę. Będzie nim również wtedy, gdy po prostu szukacie dobrej i lekkiej opowieści.

Dział: Komiksy
czwartek, 01 sierpień 2019 11:41

Kleropol

Marzysz o tym, by stać się potentatem i szastać kasą na prawo i lewo? Kupić jedno, dwa a może trzy ciekawe miejsca w danym mieście? Monopol zdaje się idealnym wyjściem. Tylko co zrobić, żeby gra nie znudziła nam się zbyt szybko? Wystarczy sięgnąć po polską wersję znanej gry, w której do stworzenia planszy i kart użyto prawdziwych afer w polskim kościele.

Z tym, w co wierzymy, nie będziemy dyskutować, dlatego też spojrzymy na Kleropol z perspektywy czysto rozrywkowej. Autor chce pozostać anonimowy, a gra wydana została w Czechach. Czym jest Kleropol? Nowa, innowacyjna forma klasycznej gry planszowej, w której próbujesz kupić jak najwięcej, nie tracąc przy tym płynności finansowej. Tym razem, zamiast zwykłych linii kolejowych możesz stać się posiadaczem choćby cmentarza z kompleksem Spa. Musisz posiadać również zawód, wszak manna nie leci z nieba, a na „Vatican Tower” trzeba zarobić.

Tym o to sposobem, siadasz do gry, w której na tzw. otwarcie dostajesz 15 000 zł, stajesz się właścicielem trzech aktów własności i zyskujesz zawód, który będzie przynosił ci dodatkową pensję w wysokości zależnej od wykonywanej posługi. Wybór pionka to już formalność, po której pozostaje rzucać kostkami. Czas rozpocząć rajd po planszy, której wykonanie nie zostawia wiele do życzenia. Kolory są wyraziste, a rozmieszczenie pól przyprawia o palpitacje serca, szczególnie gdy przeciwnicy urządzą ci niemalże zasieki, kupując wszystko, co spotkają na swej drodze. Jednak można liczyć na jakiś mały cud, czy też opatrzność bożą. Plansza skrywa bowiem pola, które czasem dołożą do waszej kasy trochę grosza, by innym razem zmieść wam z konta parę zer.

Zaciekawieni? Niczym koło fortuny raz zmierzycie się z przypływem gotówki, by za chwile sprzedawać, co popadnie. Większość podstawowych zasad zaczerpnięto z wersji oryginalnej gry, jednak Kleropol to również nowe rozwiązania. Jednym z nich jest ruletka, której smak poznacie po każdorazowym przejściu przez pole startu. Rozgrywka to masa rozrywki, a to za sprawą kalambur, które dodatkowo podkręcają wesołą atmosferę. Oczywiście hasła związane są z kościołem i mogą przysporzyć niezłych problemów zarówno pokazującemu, jak i zgadującym. Warto się jednak pomęczyć, gdyż odgadnięty kalambur to prosta droga do gotówki od państwa lub obniżenie opłat posługi.

Podczas testowania mnie osobiście prześladowało jedno z pól opłat, jakie znajdują się na planszy. Wizyta biskupa jest niezwykle droga, na szczęście inne pola są mniej obciążające finansowo. Gra może trwać w najlepsze, chyba, że zostanie z góry oznaczony czas rozgrywki. Wygrywa ten z graczy, który zyska najwięcej.

Kleropol nie obraża uczuć religijnych, jest poparty udokumentowanymi wydarzeniami i stanowi ciekawą formę rozrywki dla każdego. Całość zamknięta w trwałym i kolorystycznie dobranym kartonie zapewnia możliwość grania przed długi czas.

W kartonie znajdziecie:

Plansza (strasznie zdradliwą, choć to może tylko mnie ciągnie na pole z wizytą biskupa).
6 pionków i tyle samo żetonów, które przydadzą się przy ruletce
22 akty własności, które odwzorowują stan faktyczny nieruchomości z planszy
59 kart Opatrzność i 57 kart Cuda- to, co pod nimi nie raz was zaskoczy
70 kart Liturgia, które skrywają hasła do Kalamburów
6 kart zawodów min. Wikary, Katecheta w Zoo, Katecheta w przedszkolu.
25 domków i 15 hoteli, z którymi zbudujecie swoją potęgę
2 kostki, klepsydrę oraz broszurę, w której autor zawarł wszystkie informacje na temat źródeł, z jakich korzystał.
Instrukcje, która nawet w wersji skróconej wyjaśnia wszystko jasno.
Banknoty, bez których nie byłoby zabawy.

Macie wszystko, by wprowadzić w życie zabawę i nutkę humoru, zostawiając za sobą codzienność. Gra sprawdzi się idealnie w większym gronie, a jej nieprzewidywalność pozwoli na wielogodzinne i powtarzalne rozgrywki, jakich świat nie widział.

Dział: Gry bez prądu
środa, 24 lipiec 2019 21:36

Kryształowe serce - zapowiedź

Dwie siostry, dwa odmienne światy i potężna pradawna magia.

Pierwsza część trylogii fantasy dla młodzieży. W przygotowaniu kolejny tom: „Drugi Paladyn”.

 

„Iris McBlack” to opowieść o rudej, niesfornej i wyjątkowo upartej dziewczynie, która podejmuje niesamowite wyzwanie, by ocalić swoją siostrę. Nastoletnia Iris rusza tropem Oliwii, która znikła nagle i tajemniczo. Rudowłosa dziewczyna zagłębia się w wirującym tunelu i trafia do magicznej rzeczywistości, która jednocześnie przeraża i fascynuje. Iris zostaje zmniejszona do rozmiarów polnej myszy, a to zaledwie początek jej problemów. Z pomocą nieco szalonego konstruktora Ortona poznaje miejsce, do którego dotarła. By odzyskać siostrę, Iris musi odnaleźć ostatniego i zarazem najbardziej kłopotliwego z czarowładców, Leonarda. Wielki mag zaginął w tajemniczych okolicznościach, a pod jego nieobecność świat pogrąża się w destruktywnym chaosie. Dziewczyna rusza w daleką wyprawę, podążając tropem czarodzieja. Poszczególne zdarzenia łączą się w zaskakującą całość. Iris odkrywa, że nic nie jest dziełem przypadku, a wszystkie wydarzenia mają głębszy sens. By uratować siostrę, musi dokonać trudnego wyboru i zaakceptować ofiarę. Poznaje siłę przyjaźni i bezgranicznego poświęcenia się dla tych, których się kocha. Przepowiednia „życie za życie” spełnia się w najmniej spodziewany sposób.

Dział: Patronaty
środa, 24 lipiec 2019 20:37

Czarny Mag 3. Kandydatka - zapowiedź

Dwudziestoletnia Ryiah jest czarną maginią frakcji bojowej, ale nie jest Czarnym Magiem. Jeszcze.
Niemal od zawsze pragnęła zdobyć legendarną szatę. Ukoronowaniem nauki jest udział w prestiżowym – i jedynym w swoim rodzaju – turnieju dla magów…

Dział: Książki
czwartek, 18 lipiec 2019 14:47

Almanach Zaklinacza

Tysiące słów, miliony emocji i kilometry zapisanego papieru. Nagle twoja ulubiona historia chyli się ku końcowi, a ty musisz okiełznać tę pustkę w sercu. To uczucie spotyka każdego czytelnika, lecz nie każdy zyskuje możliwość ponownego wkroczenia do swojego ulubionego świata. Czy jest sens wracać do czegoś, co z pozoru jest zakończone? Almanach Zaklinacza udowadnia, że tak, tak i jeszcze raz tak.

Skąd taki entuzjazm? Przede wszystkim z możliwości sięgnięcia po tak wartościowy i rozwijający fabułę świata poznanego w serii Zaklinacz dodatek. Almanach Zaklinacza jest niczym zaginiony klucz do sekretnej bramy, która prowadzi do dobrze znanych ścieżek i bohaterów. Kompendium wiedzy, która z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom cyklu.

Ale od początku, dla tych którzy być może serii spod pióra Taran Matharu nie kojarzą. Almanach Zaklinacza odkrywa przed nami wiedzę na temat Jamesa Bakera, który jest autorem słynnego dziennika, z którego wiedzę czerpał Fletcher, główny bohater cyklu. Na łamach tej pozycji odnajdziemy idealnie odwzorowany dziennik pana Bakera, jego losy oraz niesamowicie rozbudowane źródło informacji o zaklęciach stosowanych przez magów Hominum czy orkowych szamanów. To również tablica dziejów krainy zamieszkałej przez Fletchera i historia konfliktu między demonami.

Almanach Zaklinacza zachwyca wydaniem. To gratka dla miłośników tej historii. Twarda oprawa, która przyciąga wzrok, skrywa mnóstwo ciekawej treści, która nie tylko jest elementem rozbudowującym cały cykl, ale i jej świetnym uzupełnieniem. Jeśli pozostać przy wizualnym aspekcie wydania, warto wspomnieć o pięknych ilustracjach, które przenoszą nasz umysł do świata z kart powieści i niezwykle trwałych kartach, które stały się miejscem spoczynku tejże historii.

Z radością powtórzyłam wszystkie zagadnienia, poznałam z bliska dziennik słynnego Jamesa Bakera i przepadłam pośród wykazu zaklęć elementarnych. A czy wspominałam, że Almanach Zaklinacza zawiera mapę całego Hominum i o rozprawach o Elfach, Orkach i Krasnoludach nie zapominając. Czysta przyjemność dla każdego, kto choć raz postawił nogę w Hominum i nie chce stamtąd wracać. Zachwyt i nostalgia. Jedna z tych emocji będzie ci towarzyszyć przy lekturze tej pozycji, która zasługuje na uwagę. Nie ważne czy jako przypomnienie, czy rozszerzenie serii, ten dodatek po prostu trzeba mieć.

Dział: Książki
środa, 17 lipiec 2019 20:20

Mi Pasuje!

Sięgając każdorazowo po gry wydane przez Rebel można spodziewać się bardzo dobrej, wysokiej jakości wykonania. „Mi Pasuje!” nie jest pod tym względem wyjątkiem. Gra Petera Burleya składa się z 6 dwustronnych plansz w różnych kolorach, 162 sześciokątnych kafli (po 27 w 6 kolorach), 24 sześciokątnych kafli specjalnych (po 4 w 6 kolorach) i instrukcji. Wszystko zaserwowane w solidnym pudełku z wytłoczkami, które co prawda pozwalają posegregować solidnie wykonane kafle, ale niestety ich nie utrzymują w porządku, gdy tylko pudełko lekko zmieni pozycje. Poza nieustającym bałaganem w pudełku do samego wykonania gry, jak zawsze nie mam żadnych zastrzeżeń.

2

„Mi Psauje!”, tytuł oryginalny Take It Easy, znana jest na świecie od 1983 i należy do gier logicznych. Nieduża ilość elementów, proste zasady i krótki czas rozgrywki, powoduje, że idealnie nadaje się na rodzinne rozgrywki lub na szybką wieczorną partyjkę dla graczy, którzy w tygodniu nie mają za dużo czasu na wielogodzinne kombajny ekonomiczne. W związku z tym, że jest to typowo gra logiczna, nie występują w niej żadne elementy fabularne, a co za tym idzie, nie wytwarza się żadna atmosfera, co więcej nie ma żadnych interakcji między uczestnikami, więc tak naprawdę każdy walczy, nie tyle z przeciwnikiem, co z własnym intelektem.

Gra polega na układaniu kafli na własnej planszy, która złożona jest z sześciościennych pól. Gracz wywołujący (nie zmienia się on podczas całej rozgrywki) losuje z własnego zasobu kafel, głośno oznajmia jego wartość, a pozostali gracze wyszukują identyczny element w swoich zbiorach. Po czym gracze układają kafel na swojej planszy, tak, by tworzył on nieprzerwany rząd cyfr i kolorów z innymi. Wygrywa ten gracz, który zdobędzie najwyższą ilość punktów za nieprzerwane rzędy cyfr i kolorów na swojej planszy, im wyżej punktowane i im dłuższe ciągi, tym więcej punktów. Najwyższy wynik, jaki można uzyskać to ponoć 307. Piszę ponoć, bo jak dotąd u mnie nikt go nie uzyskał.

3

Gra posiada oczywiście wiele wariantów, jednak przyznaję, że są one wyłącznie urozmaiceniem, a nie utrudnieniem rozgrywki. Druga strona planszy, zwana zaworową, czasem wręcz upraszcza, albo prowadzi do dublowania się wyników, gdy gracze w miejscach zaworów umieszczą tej samej wartości kafle (wariant 2). Rozgrywka traci wtedy mocno na oryginalności i rywalizacji, która i tak jest w tej grze minimalna.

4

„Mi pasuje!” jest świetną rozgrywką dla tych wszystkich, którzy lubią łamigłówki. Logiczne myślenie, przewidywanie ruchów do przodu, pamiętanie o ilości i rodzajach kafli, to elementy, które ta gra wyćwiczy u graczy, dlatego polecam ją dla dzieci i młodzieży, choć może lepiej im o tym nie wspominać. Jak też wspominałam rozgrywka nie zabiera dużo czasu, a zasady są na tyle proste, że gra nadaje się na szybką partyjkę w środku tygodnia.

”Mi pasuje!” jest po prostu dobrze skonstruowaną, klasyczną grą logiczną, bez dodatkowych fajerwerków, ale czasem w prostocie tkwi piękno.

Dział: Gry bez prądu
wtorek, 16 lipiec 2019 12:35

Nowy Świat

Czy przyjaźń może istnieć w świecie pełnym zła, iluzji i podziałów? Sky, Estra i Maroon będą musieli się o tym przekonać na własnej skórze. Bunt maszyn odebrał im wiele. Codzienność w sierocińcu nie należy do najłatwiejszych, jednak to życie na zewnątrz może okazać się o wiele bardziej skomplikowane. Nowy świat skrywa się za morzem fikcji i niebezpieczeństwa. Przyjaźń będzie jedynym pewnikiem na ich drodze, ale czy na pewno?

Decyzja o opuszczeniu sierocińca wydawała się im jedyną słuszną drogą. Niziny społeczne stały się ich domem. To tam Estra wykorzystywała swoje umiejętności informatyczne do ochrony przyjaciół, Sky umiejąca przenosić dane wykorzystywała tę umiejętność do przetrwania w nowym świecie, a Maroon korzystał z bycia pół hybrydą, pół człowiekiem w kopalni zapewniając im byt. Trójka przyjaciół obserwowała mieszkańców Wyżyn, nie przypuszczając, że będą musieli niedługo walczyć o przetrwanie. Gdy ginie córka prezydenta, ich pozornie ułożone życie niknie pod groźbą niebezpieczeństwa. By odzyskać swój dotychczasowy byt, muszą odnaleźć dziewczynę, udać się na Wyżyny i odkryć co jest prawdą, a co wymysłem uprzywilejowanych. Czy w tym świecie ich przyjaźń przetrwa?

Znane nazwisko czy ciekawy opis? Co bardziej przekonało mnie do tego, by sięgnąć po Nowy świat? Muszę przyznać, że wiedziona chęcią poznania innego oblicza pióra autorki skusiłam się na tę powieść, nie wiedząc o niej nic. Czy randka w ciemno okazała się sukcesem?

Ałbena Grabowska zaskakuje lekkością, z jaką czyta się jej powieść. Ciekawie skonstruowana fabuła, akcja i nietuzinkowi bohaterowie, których obdarzasz sympatią, a to wszystko w obliczu niechybnej zagłady nowo powstałego świata pełnego podziałów, kłamstw i iluzji. Bez problemu weszłam w tę historię, kolejno odkrywając jej uroki. Ciekawa rozwoju wydarzeń, strona po stronie poznawałam siłę przyjaźni, która, choć wystawiana na wiele prób jest w stanie pokonać wroga, nawet tego nieoczywistego, ukrytego.

Nowy świat to przede wszystkim Sky, Estra i Maroon walczący o lepszy byt dla podobnych sobie. Ucieczka z sierocińca i stworzenie małej utopii mającej ich chronić to próba odzyskania namiastki rzeczywistości sprzed wybuchu buntu. Bez trudu zrozumiecie ich pobudki i postanowicie wyruszyć z nimi w drogę, którą obiorą. Akcja. Jej możecie się spodziewać niemal od początku.

Autorka zadbała jednak o to, by czytelnik w jej świecie poczuł się swobodnie i nie miał problemu ze zrozumieniem mechanizmów nim rządzących. Jest lekko, zrozumiale i emocjonalnie. Nowy świat porusza naszą wyobraźnię, dostarcza emocji i zmusza do zastanowienia się, czy zawarte w nim obrazy są tylko fikcją literacką, czy może już powoli nasza rzeczywistość się z nimi zlewa. Jedno jest pewne. Czytelnik dostanie masę pozytywnej, wyszukanej i nieszablonowej literatury wprost stworzonej do czytania i rozmawiania o niej gdzie się da.

Nowy świat, a raczej jego bohaterowie i przekazywane przez nich emocje na długo pozostaną w mojej głowie. Każdy może doszukać się negatywów, błędów czy potknięć, jednak to sedno powieści odkrywane po trochu daje mnóstwo radości i pozwala na całkowite zagłębienie się w historii. Ałbena Grabowska stworzyła powieść, która z pewnością sprawdzi się nie tylko w kręgach miłośników dystopii.

Dział: Książki
piątek, 28 czerwiec 2019 15:39

Ziemi tej nie opuścisz

Nadszedł drugi tom historii opowieści o plemieniu Wotan! Całkiem ciekawa, oryginalna opowieść o świecie Wikingów stworzona nie przez byle kogo, bo Angusa Watsona. Opowieść zyskała na całym świecie rzeszę fanów, głównie za sprawą świeżego i nieco innego podejścia do tej sławnej, nordyckiej kultury. Zachęcam do lektury.

Dumne plemię Wotan kontynuuje wędrówkę na Zachód. Po spotkaniu z niedźwiedziem, Rzeką Matką, tornadem i niezwykle przyjaznymi plemionami pozostało ich dziewięcioro. W tym dwoje dzieci. I dwa szopy. Razem z nimi wędrują krwiożercze wojowniczki, które marzą tylko o tym, by ich wszystkich wyrżnąć do nogi i spokojnie wrócić do domu. Na horyzoncie właśnie pojawili się Badlandczycy, znani głównie z bycia zwyrodniałymi sadystami.

Angus Watson zaskakuje na wielu poziomach. Trzeba powiedzieć na pewno o samym pomyśle na książkę. Już Trylogia Czasu Żelaza pokazała, że autor nie boi się wyzwań, nie powiela znanych już tematów i stara się iść własną drogą. Ma sporo polskich fanów, czego dowodem jest nominacja do książki roku 2015 przez portal lubimyczytać.pl. Jego kolejna trylogia znów sprawia, że ręce składaja się do oklasków. Ostatnimi czasy tematyka Winikgów jest na topie, chociażby za sprawą serialu Vikings. Ten z kolei rozpędził twórców do sięgania po ową kulturę w filmach, książkach, grach i komiksach. Watson również wziął na warsztat kulturę północnych wojowników, jednak zrobił to niezwykle ciekawie, oryginalnie i świeżo.

Drugim aspektem są bohaterowie, którzy są wykreowani niezwykle interesująco. Są odzwierciedleniem tamtych czasów, żyją w brutalnej rzeczywistości rządzącej się własnym prawem śmierci. U Watsona nie ma zasad; krew, brutalność, gwałty, bitwy i śmierć to trudy codzienności. Pierwszy raz chyba główny bohater, który w domyśle ma być tym pozytywnym, sprawia mi tyle trudności i psuje tyle nerwów, że chetnie zobaczyłbym go martwego. Ale jak wtedy potoczyłaby się dalej ta historia?:)

Książka to fajnie napisana, olbrzymia opowieść o życiu i śmierci, o umieraniu, przetrwaniu i trudach zeszłych czasów. I chociaż książki to opasłe tomiska, którym trzeba poświecić dużo uwagi i czasu, to jednak stanowią świetną rozrywkę dla fanów fantasy. Pozostaje mi czekać z niecierpliwością na ostatni tom serii! Polecam.

Dział: Książki
wtorek, 25 czerwiec 2019 20:59

Uprzywilejowani. Stroiciele

Porządek, harmonia, równowaga. Jeśli to na nich opiera się świat, nie powinniśmy się bać niczego. Idealnie współgrające istnienia, które dostają tyle samo, ile oddają w zamian. Co, jeśli to jednak nieprawda, a ktoś nadużywa danej mu wiedzy, władzy i umiejętności? Czy w imię własnych przekonań możesz zaburzyć ten układ? Uprzywilejowani, Stroiciele i Nadrzędni. Kto polegnie, gdy zostanie zachwiany przyjęty podział?

Pamiętasz Martwy las, niepokornego nastolatka i dziewczynkę, która skrywała w sobie tajemnice? Teraz Kędzior musi stanąć przed większym zagrożeniem. Inicjacja na Pierwszego, którą miał przejść, stanowiła bilet do świata Stroicieli, w którym chciał odnaleźć Asper. W jego przypadku nie jest to jednak tak proste, jak mogłoby się wydawać. Chłopak miota się bowiem między odbiciem dziewczynki a uratowaniem Oriana. Nie pozostaje mu nic innego, więc wyrusza w podróż. Wbrew niemu dołącza do niego Chloe, która na swych skrzypcach wygrywa śmiercionośną melodię, dzięki której może uwalniać ludzi z mentalnej niewoli. Ich działania są zaprzeczeniem wszystkich postanowień paktu. Dwójka podróżników nie jest świadoma następstw, jakie mogą wywołać ich działania. Czy Kędzior odnajdzie tych, których szuka i ocali nie tylko ich, ale i siebie?

Kontynuacja serii zawsze niesie za sobą ryzyko. A to bieg historii może obrać zły tor, a to nagle rozwiązanie niektórych tajemnic może sprawić zawód. Czy Uprzywilejowani. Stroiciele okazało się rozczarowaniem?

Już przy pierwszym tomie, którego recenzje znajdziecie na stronie, wspominałam o tym, co lubię w tego typu powieściach. Stroiciele okazali się lekkim i tajemniczym preludium do historii, która dopiero weźmie nasze umysły w swe posiadanie. Fabuła nabiera tempa, wydarzenia krok po kroku niczym zapadki trafiają na swoje odgórnie wyznaczone miejsca. Tylko czytelnik w tym całym dobrze naoliwionym mechanizmie nie ma pojęcia, co się wydarzy. Czego się spodziewać?

Świetnego języka. Uprzywilejowani. Stroiciele mogą pochwalić się dobrym zapleczem językowym właśnie. Opisy nie nużą, dialogi wprowadzają powiew świeżości i napędzają akcje. Tu nic nie dzieje się bez przyczyny, każda pojawiająca się postać, słowo czy tajemnica odnajdą wspomniane miejsce. Powieść pochłonęłam niemalże w mgnieniu oka, napawając się przy tym jakością fabuły i nietuzinkowymi rozwiązaniami. Jednak to bohaterowie, których jest tu sporo, grali pierwsze skrzypce.

Jak się ma Kędzior? Po lekturze pierwszego tomu miałam mieszane uczucia co do jego postaci. Nie czułam tej iskry, która pozwala nabrać tej całkowitej pewności, że bohater poradzi sobie z każdym planem, jaki ma dla niego los. Teraz jest z goła inaczej, choć wciąż chłopak nie do końca wie, co robi i czego chce bardziej, to jego postać poprowadzona jest świetnie. Od razu obdarzamy go sympatią i kibicujemy mu w jego poczynaniach. Podobnie jest z postacią Chloe, która, choć początkowo tajemnicza od pierwszych chwil przyciąga naszą uwagę.

Uprzywilejowani. Stroiciele nie tylko poszerza naszą wiedzę na temat poznanych Stroicieli, ale i ułatwia zagłębienie się w idei przedstawionego modelu świata. Autorka umiejętnie tworzy spójną całość, którą nie łatwo rozgryźć, lecz bez problemu można ją polubić. Po skończonej lekturze chce się więcej, ma się mnóstwo pytań i sporo odpowiedzi z poprzedniej odsłony cyklu. Co przyniesie kolejna podróż w świat Stroicieli, Uprzywilejowanych i Nadrzędnych? Z radością i zaciekawieniem czekam na kolejną odsłonę, oby równie dynamiczną, fascynującą i nieprzewidywalną jak tom drugi.

Zakochana w pomyśle, realizacji i sposobie przeprowadzenia zmian, jakich doświadczają bohaterowie, nie mogę zrobić nic innego, jak tylko polecić zarówno książkę, której dotyczy recenzja, jak i całą serię, która jest spisana należycie i z pomysłem. Miłośnicy fantastyki, barwnych bohaterów i kreatywnych rozwiązań znajdą w tej powieści wszystko, czego szukają. Jestem pewna, że ten świat zafascynuje was równie mocno, jak mnie, pytanie, czy jesteście w stanie stanąć oko w oko ze światem, który jest gdzieś obok.

Dział: Książki

Już w następny weekend (28-30 czerwca) odbędzie się trzecia edycja konwentu Orichalcum, poświęconego grze RPG Earthdawn.

Dla uczestników przewidziane są konkursy z nagrodami, prelekcje, sesje, ognisko integracyjne oraz nieskończona ilość dobrej zabawy. Konwent ma charakter plenerowy, odbywa się na terenie leśniczówki w Głuchowie koło Rawy Mazowieckiej. Miejsce leży na skraju lasu, w pobliżu rzeki Rawki. Większość atrakcji odbywa się na wolnym powietrzu i w namiotach harcerskich. Nocleg także odbywa się pod namiotami, które goście muszą przywieźć sobie sami, o ile oczywiście przy zapewnionych atrakcjach w ogóle zdecydują się na spanie.

Jedną z niespodzianek, jakie czekają na uczestników, jest wizyta dwojga wyjątkowych gości z USA. Konwent odwiedzą Andi Watson i John Harrison z FASA Games Inc. Poprowadzą prelekcję i odpowiedzą na związane z grą pytania, może też zdecydują się dołączyć do sesji?

Orichalcum jest konwentem półotwartym tzn., że aby uzyskać wstęp na konwent należy wypełnić formularz znajdujący się poniżej i cierpliwie czekać na zaproszenie od organizatorów. Uwaga! Termin wysyłania zgłoszeń upływa 23 czerwca.

Szczegółowe informacje znajdziecie na stronie konwentu.

Dział: Konwenty