Rezultaty wyszukiwania dla: Zysk i S ka Wydawnictwo

czwartek, 06 sierpień 2015 19:26

Bractwo pierścienia

Nie ma chyba na Ziemi osoby, która nie słyszałaby o serii „Władca Pierścieni" (do słówka „bractwo" jakoś się nie mogę przyzwyczaić) oraz jej autorze J. R. R. Tolkienie. Nie da się jednak ukryć, że to filmy, a nie książki przybliżyły większej części ludzi historię Śródziemia. I tu zaczyna się wstydliwa część tego wstępu. Dziesięć lat temu zrobiłam podejście do sławnej opowieści o wyprawie Froda, ale zakończyło się ono fiaskiem. Co więcej, lektura tak dalece nie przypadła mi do gustu, że nie odważyłam się jej przez dekadę powtórzyć. Zwłaszcza, że kto Tolkiena czytał, powtarzał mi jak mantrę: te przydługie opisy, ten toporny język, ta mało dynamiczna fabuła... i inne, podobne. A jednak stoję przed Wami ogłaszając zwycięstwo nad pierwszym tomem serii. I wiecie co? Jeżeli też uwierzyliście malkontentom, że opisy, język i fabuła, to czas zrewidować poglądy. Zresztą nie tylko w tym zakresie.

Najnowsze wydanie serii zaproponowane przez wydawnictwo Zysk i S-ka wypada naprawdę nieźle, zachęcając swoją prostotą. Czarna obwoluta z intensywnymi dodatkami w kolorze ciepłej żółci, kilka złotych symboli, prosta czcionka i pismo runiczne – to w istocie stylowa kombinacja. Nie to jednak jest największą zaletą nowego wydania serii, lecz... jej cena. 19 złotych za tom (to cena okładkowa, a kto często kupuje książki ten wie, że rzadko jest ona ostateczną) o „normalnych" (nie kieszonkowych) wymiarach i przyjemnie sformatowanej czcionce to naprawdę silna pokusa.

Chociaż w tłumaczeniu Jerzego Łozińskiego (o tym słów kilka dalej) książka nie nosi już tytułu „Władca Pierścieni", a „Bractwo Pierścieni" to zawartość fabularnie pozostaje identyczna. Na barki wiodącego spokojny żywot hobbita o imieniu Frodo, spada ogromna odpowiedzialność zniszczenia jednego z najgroźniejszych artefaktów ciemnej strony mocy – Pierścienia Jedynego. Wraz ze starannie skompletowaną drużyną wyrusza w kierunku Mordoru, jedynego miejsca, gdzie pierścień może zostać unicestwiony. Po drodze zmaga się z licznymi niebezpieczeństwami i przeciwnościami losu.

Wszyscy ostrzegali mnie – gdy już przeszłam pierwszą fazę narzekań o tym, jaka to seria jest trudna – przed czytaniem powieści w wersji Jerzego Łozińskiego. Być może mieliby rację, gdyby nie fakt, że najnowsze wydanie to swoista kombinacja pracy tłumacza i pragnień czytających. Innymi słowy – nazwy własne powróciły do swego naturalnego, niespolszczonego stanu rzeczy. Nie oznacza to jednak, że z tłumacza Łozińskiego zrobiła się nagle tłumaczka Skibniewska. Wciąż można dopatrzeć się kilku niespodzianek, jak na przykład określanie Aragorna mianem Łazika zamiast Obieżyświata. Jeżeli chcecie znać moje zdanie na ten temat, to sądzę, że Łazik zdecydowanie lepiej zgrywa się z sensem nadawania Aragornowi przydomka lepiej, niż Obieżyświat, który bardziej pasowałby mędrcowi. Uważam także, że to tłumaczenie Łozińskiego jest przystępniejsze i lżejsze (specjalnie porównałam rzecz na przykładzie kilku rozdziałów), chociaż oba mają wady i zalety.

Zasadniczą wadą przełożenia językowego w tym wydaniu są... wiersze i piosenki. A zwłaszcza pierwszy, najważniejszy i najbardziej rozpoznawalny tekst serii, o pierścieniach. Powiecie, że to przyzwyczajenie. A ja powiem, że po prostu zgrzytają mi rymy oparte na zasadzie tych samych wyrazów (spętać-opętać), do których tłumacz tej wersji ma najwyraźniej słabość. Żeby było zabawniej, napomknę, że to akurat już nie dzieło Jerzego Łozińskiego, a Marka Gumkowskiego. Niemniej przekładanie poezji jest chyba najtrudniejszym z zadań tłumaczy w ogóle.

Wbrew zapewnieniom świata powieść czyta się łatwo i szybko. Jedyną przeszkodą, by dać się jej absolutnie porwać, wydaje się... znajomość fabuły. Pierwszy tom serii Tolkiena został bowiem zekranizowany z dużą dbałością o wierność oryginałowi. Niewiele pozostało pierwowzorowi, by móc narzekać na nieścisłości, ale ponoć im dalej w las, tym gorzej, o czym z pewnością się przekonam, jeżeli to prawda.

Opisowość Tolkiena nie jest nawet w połowie tak przytłaczająca, jak potrafi być w wielu bardziej współczesnych utworach. Nużyć mogą za to powracające informacje o spożywanych posiłkach i ogólny mało dynamiczny charakter pierwszego tomu tej historii – niby bohaterowie wciąż są ścigani, ale nie czułam na plecach gorącego oddechu wroga. Wydawało mi się raczej, że przeciwnicy pojawiali się wtedy, kiedy musieli; kiedy czytelnik był już tak spragniony jatki, że inaczej odłożyłby książkę. Tolkien wciąż zarzucał wędkę i czekał aż jakaś spragniona akcji ryba wreszcie rzuci się na haczyk.

Cieszę się niezmiernie, że po latach sięgnęłam wreszcie po najsławniejszą powieść fantasy na świecie, jednak... nie zmieniło to mojego życia. Doceniam kunszt Tolkiena z perspektywy czasu, ale obecnie wielu już świat ma autorów o równie bogatej i obszernie opisanej wyobraźni. W dodatku takich, którzy snują bardziej dynamiczne opowieści. Lektura pozwoliła mi jednak dużo bardziej docenić kunsztowności filmu, który dodał napięcia tam, gdzie go w książce brakuje, a jednocześnie nie pozwolił sobie na zbytnie oderwanie od linii fabuły przedstawione przez Tolkiena. Przekonałam się też na własnej skórze, że narzekania na Jerzego Łozińskiego (szczególnie w nowej wersji) są dalece przesadzona. Być może, gdybym sięgnęła po sławną wersję Marii Skibniewskiej, w ogóle przez książkę bym nie przebrnęła. Tak przynajmniej było dziesięć lat temu.

Dział: Książki
wtorek, 28 lipiec 2015 14:53

Konkurs - Wieża Asów

Zapraszamy do udziału w konkursie, w którym do wygrania są dwa egzemplarze zbioru opowiadań pod redakcją Georga R.R. Martina "Wieża Asów". Gdy po II wojnie światowej obcy wirus zaatakował ludzkość, garstka ocalonych zdobyła nadnaturalne moce. Wieża Asów opowiada ich historię.

Dział: Zakończone
sobota, 25 lipiec 2015 13:31

"Zakażenie" przeczytaj fragment!

Rozpoczęła się przedsprzedaż "Zakażenia", która trwa do 27 sierpnia. W przedsprzedaży książkę można kupić w naszym sklepie internetowym 15% taniej, z darmowym e-bookiem i wysyłką. 10% z pieniędzy uzyskanych z przedsprzedaży otrzymają: Fundacja Kocie Życie, grupa NEKO i Fundacja Hospicjum dla Kotów Bezdomnych.

Dział: Patronaty

Zapraszamy do udziału w konkursie, w którym do wygrania są dwa pakiety dwóch pierwszych tomów Trylogii Sowiego Maga - "Lot sowy" i "Oczy sowy" - spod pióra znanej wszystkim doskonale Mercedes Lackey oraz Larry'ego Dixona.

NAGRODY W KONKURSIE

2 x pakiet "Lot sowy" i "Oczy sowy" (1 i 2 tom)

ZADANIE KONKURSOWE

W maksymalnie 15 zdaniach opisz nam jakie według Ciebie lud Sokolich Braci ma tajemnice.

REGULAMIN

1. Konkurs przeznaczony jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników Secretum.

2. Każdy użytkownik może wysłać tylko jedno zgłoszenie.

3. Zgłoszenia należy przesyłać na adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. w temacie pisząc: SOWI MAG

4. W zgłoszeniu należy podać:

odpowiedź na zadanie konkursowe i login użytkownika

5. Na odpowiedzi czekamy do 26 lipca, do godziny 23:59

6. Wyniki oraz lista zwycięzców zostaną podane w ciągu 10 dni od zakończenia konkursu

7. Nagrody zostaną wysyłane w ciągu 2 tygodni od otrzymania danych adresowych zwycięzców

Sponsorem konkursu jest

WYDAWNICTWO ZYSK I S-KA

POWODZENIA!


 

Nagrody otrzymują:

Drusilla

blizniak

Serdeczne gratulacje!

Dział: Zakończone
niedziela, 03 maj 2015 09:22

Kroniki Amberu. Tom 2

Zaledwie trzy miesiące temu fani Rogera Zelaznego mogli cieszyć się wznowieniem pierwszego tomu Kronik Amberu, a Wydawnictwo Zysk i S-ka już wypuściło na rynek tom drugi - w równie świetnym wydaniu. To się nazywa dobre tempo, w przeciwieństwie do polityki niektórych wydawnictw, wydających serie w odstępach co najmniej roku (i nie mówię tu o sytuacjach, gdy autor dopiero skrobie kolejne tomy na bieżąco).

Mówienie o drugim tomie Kronik Amberu może być nieco mylące, bowiem oryginalnie składają się one z dziesięciu powiązanych ze sobą tomów. Pierwszych pięć to tak zwane Kroniki Corwina, a pozostałe to Kroniki Merlina. W najnowszym wydaniu zostały one podzielone na pół, co osobiście uznaję za doskonały pomysł. Bieżąca pozycja to nic innego jak pięknie wydane Kroniki Merlina (w ich skład wchodzą: Atuty zguby, Krew Amberu, Znak Chaosu, Rycerz Cieni, Książę Chaosu), stanowiące spójną i zamkniętą – przynajmniej do pewnego stopnia – całość.

Zapytacie, czym jest Amber. Jedyną – obok Dworców Chaosu - prawdziwą rzeczywistością, którą niepodzielnie rządzi książęcy ród, przy którego intrygach, podstępach i zdradach wszelkie znane nam historie wydają się jedynie wyblakłymi, mdłymi opowiastkami dla dziewiętnastowiecznych pensjonarek. Amber otaczają setki, możliwe nawet, że tysiące Cieni, będących jego odbiciem, bądź po prostu wytworem wyobraźni książąt, Amberytów. Na marginesie dodam, że Ziemia również do nich należy. Podobnie jak miejsca, które znamy z legend i mitów, a czasem literatury (w Kronikach Merlina Zelazny złożył ukłon m.in. prozie Lewisa Carolla).

Wspomniany Merlin, główny bohater i narrator drugiego tomu Kronik, to syn księcia Amberu Corwina i władczyni Dworców Chaosu, Dary. Mieszane pochodzenie daje mu podwójne umiejętności oraz prawo do sukcesji na obydwu dworach. Jednocześnie podwójnie zwiększa liczbę śmiertelnych wrogów, z których zdecydowana większość to bliscy krewni, którzy również ostrzą sobie zęby na tron i objęcie władzy.

Merlina poznajemy, gdy od kilku już lat zażywa życia na Cieniu-Ziemi jako utalentowany informatyk. Niemal od samego początku jego pobytu tutaj dokładnie 30 kwietnia ktoś urządza zamachy na jego życie. Pomysłowe, ale niezbyt – jak widać – udane. Tym razem jednak wydarzenia przybierają bardziej dramatyczny, niż zazwyczaj, przebieg – Julia, była dziewczyna Merlina zostaje zamordowana przez wilkopodobną bestię, przez co on sam nie ma już złudzeń odnośnie natury swojego prześladowcy – gdy do gry wkracza czarna magia, oznacza to, że podpadłeś komuś potężniejszemu niż przeciętny mafioso czy psychopata.

Zelazny ponownie zabiera czytelnika w niezwykłą podróż, pokazując, że pokłady jego wyobraźni są niewyczerpane i jednocześnie potwierdzając, że niewielu jest pisarzy, którzy tak sprawnie i zręcznie snują swoje opowieści. Kilkaset stron pochłania się w dwa-trzy dni, by ze zdziwieniem przywitać w końcu ostatnią stronę. Tym, co odróżnia go na tle wielu innych, jest też lekki, mocno ironiczny i zabarwiony czarnym humorem styl, który dodaje smaczku pasjonującej historii. Muszę jednak przy tym przyznać, że w porównaniu z historią Corwina, opowieść o Merlinie – a zwłaszcza jej zakończenie - wypada nieco gorzej. Choć i tak ogólna ocena jest niezaprzeczalnie wysoka.

Mówi się, że nie szata zdobi człowieka, a książki nie powinno oceniać się po okładce (co w przypadku pierwszego wydania Kronik... jest jak najbardziej adekwatne i prawdziwe), jednak w przypadku nowego treść doskonale komponuje się z szatą graficzną. Podobnie jak w przypadku pierwszego tomu, tak i tym razem dostajemy do ręki książkę w nieco większym niż standardowo rozmiarze, w sztywnej oprawie z obwolutą. Grafika też jest przyjemna dla oka, choć akurat ta z pierwszego tomu bardziej mi odpowiadała.

Krótko mówiąc, fanów autora z pewnością nie trzeba namawiać do odnowienia przygody z Amberem w końcu w porządnym wizualnie wydaniu. Z kolei osoby, dla których Zelazny to jeszcze tajemnica, gorąco zachęcam do jego poznania – jego powieści to jeden z filarów fantastyki i to całkowicie zasłużenie. Polecam.

Dział: Książki
sobota, 22 listopad 2014 22:20

Premiera: "Czas egzorcystów"

Premiera "Czasu egzorcystów" Konrada T. Lewandowskiego zapowiedziana została przez wydawnictwo Zysk i S-ka już na 24 listopada!

Dział: Książki

Wydawnictwo Zysk i S-ka prezentuje Oficjalny album Assassin's Creed Unity, który swoją premierę będzie miał już 14 listopada!

Dział: Komiksy
sobota, 01 listopad 2014 19:32

Podsumowanie Falkonowych wieści

Falkon zbliża się wielkimi krokami, a w programie coraz więcej atrakcji. Zapraszamy do Lublina - już za tydzień!

Dział: Konwenty
poniedziałek, 27 październik 2014 19:37

Falkonowe wieści

Falkon zbliża się wielkimi krokami. Poniżej przedstawiamy będzie działo sie w Lublinie między 7-10 listopada.

Dział: Konwenty
poniedziałek, 23 grudzień 2013 09:02

Gniew króla

Nie tak dawno chwaliłam Wydawnictwo MAG za błyskawiczne wydanie całego cyklu „Pozaświatowcy" Brandona Mulla, którego pierwszy tom ukazał się w lutym bieżącego roku, a ostatni zaledwie siedem miesięcy później. Równie wielkie brawa za nie trzymanie czytelników w niepewności należą się Wydawnictwu Galeria Książki za niemal tak samo błyskawiczne wypuszczenie na rynek „Trylogii Valisarów" autorstwa Fiony McIntosh.

Po dziesięciu latach względnie spokojnego panowania Loethara nad Imperium ponownie ciąży widmo wojny. Tym razem jednak nie zagraża mu żaden zewnętrzny wróg – wiele wskazuje na to, że dojdzie do wojny domowej. O prawo do tronu ubiegają się synowie zamordowanego przed laty króla Brennusa, Leonel i Pyvin. Jednocześnie po władzę sięga także przybrany brat Loethara, okrutny i pozbawiony nawet cienia litości czy współczucia Stracker. Jakby tego było mało, na scenie pojawia się także zaginiona księżniczka Genevieve, pierwsza od stuleci potomkini Valisarów, która przeżyła i najprawdopodobniej posiada słynny Urok, czyli moc wpływania na wolę innych.

Ostatni tom trylogii skupia się na tytułowych bohaterach cyklu, czyli przedstawicielach królewskiego rodu Valisarów. Okazuje się, że wszyscy kryją w sobie tajemnice, których ujawnienie zaskakuje nie tylko ich towarzyszy, ale także – a może przede wszystkim – czytelnika. Obdarzeni są przez starożytną boginię Cyrenę niezwykłym darem – możliwością zdobycia Patrona, bezlitośnie go wykorzystując, nie bacząc przy tym na cierpienie i ból, jakie wywołują tym u otaczających ich osób.

Sama koncepcja patrona jest dosyć oryginalnym pomysłem, któremu warto przyjrzeć się bliżej. Dzięki przymierzu, jakie protoplasta rodu zawarł z boginią, każdemu Valisarowi przeznaczony jest jeden patron – człowiek obdarzony niezwykłą i nieposkromioną mocą, która uaktywnia się w chwili pojmania. Aby przemiana mogła się dokonać, królewski potomek musi skonsumować fragment ciała swojego przyszłego obrońcy. Brzmi makabrycznie? I dokładnie takie jest! Jednak akt kanibalizmu nie jest najgorszym, co spotyka patrona – w momencie aktu skrępowania zyskuje on wprawdzie niewyobrażalną moc, ale jednocześnie traci wolną wolę i staje się całkowicie uzależniony od swego pana.

Pierwszy tom trylogii sugerował dość schematyczną historię – ot młodociany następca tronu musi wieść żywot zbiega, by w dogodnym momencie upomnieć się o swe dziedzictwo i pokonać nikczemnego najeźdźcę-uzurpatora. Już w drugiej części losy Leonela i Loethara odbiegły od utartego szlaku, w trzeciej zaś wywróciły pierwotny koncept do góry nogami. Początkowo brutalny i postrzegany niemal jednoznacznie negatywnie Loethar wykazuje coraz więcej cech niemalże idealnego władcy. Pod jego rządami Imperium rozkwita, a ludziom żyje się dobrze. Z kolei młody Leo coraz bardziej pogrąża się w spirali nienawiści i żalu do otaczającego go świata. Wszystkie swoje działania podporządkowuje jednemu celowi – odzyskaniu tronu i to bez względu na koszty i ofiary, jakie przyjdzie mu za to zapłacić, ani na życie ludzi, które przyjdzie mu poświęcić.

Akcja poprzednich tomów cyklu toczyła się wielotorowo, a ilość wątków mogła przyprawić o lekki zawrót głowy. Podobnie jest w pierwszych rozdziałach „Gniewu króla", jednakże mniej więcej od połowy książki losy poszczególnych bohaterów ściśle się ze sobą splatają, nieuchronnie prowadząc do sceny kulminacyjnej. Wydarzenia opisywane toczą się wartko, kilkukrotnie też dochodzi do zaskakujących zwrotów akcji, dzięki którym lektura jest jeszcze przyjemniejsza.

Niestety nie wszystko jest tak kolorowe. Zdecydowanie największą wadą są nienaturalnie brzmiące dialogi między bohaterami, które straszą zwłaszcza w pierwszej połowie powieści. Był to także mój największy zarzut pod adresem „Królewskiego wygnańca" oraz „Krwi tyrana". Zawiodło mnie również nieco przesłodzone zakończenie trylogii. Ponadto niektóre z wykreowanych przez autorkę postaci są tak jednowymiarowe i do bólu czarno-białe, że nie sposób nie odczuwać z tego powodu pewnej dozy irytacji. Dotyczy to zwłaszcza wcielonego zła – Strackera, w którym brak choćby najmniejszego śladu człowieczeństwa, a także chodzącego ideału, który wyjątkowo nieprzyjemnie działał na mój system nerwowy – Gavriela de Vis. Nie oznacza to jednak, że żaden z bohaterów nie jest interesujący, do najciekawszych z pewnością należą Loethar, Davarigonka Elka, a także Ravan, którego poznajemy w postaci ludzkiej i zwierzęcej.

Podsumowując, „Gniew króla" to bardzo dobre zwieńczenie całej trylogii. Jest to zdecydowanie najlepszy tom cyklu, który mimo pewnych mankamentów czytało mi się naprawdę bardzo dobrze. Zakończenie sugeruje, że autorka prawdopodobnie powróci pewnego dnia do historii rodu Valisarów, zanim to jednak nastąpi zachęcam Was do sięgnięcia po bieżącą serię.

Dział: Książki