Rezultaty wyszukiwania dla: Zysk i S ka Wydawnictwo
Jotka – łowca smoków. Smoki wysp brytyjskich
„Jotka łowca smoków. Smoki Wysp Brytyjskich” to druga książeczka po „FarMagii” wydana przez Zysk i S-ka Wydawnictwo z myślą o najmłodszym czytelniku. Łukasz Radecki, dotąd raczej znany ze swoich utworów przeznaczonych dla dorosłego czytelnika, razem z Janem Krzysztofem, czyli tytułowym Jotką, odpowiada na takie pytania, jak: gdzie mieszkają smoki? czy lubią kotlety sojowe? czy dzielni rycerze mają mamusie?
Jotka to tak naprawdę Jan Krzysztof, a jego skrócone imię wywodzi się od inicjałów Jot i Ka. Jotka, jak przystało na poważnego i poważanego smokobójcę posiada niezawodny oręż: miecz zwany Ciszą i topór o imieniu Spokój. Czymże byłby dzielny rycerz bez wspaniałego rumaka – Galopada, i pięknej powiewającej, czerwonej peleryny. Na tym się jednak kończą stereotypy rycerskie, Jotka bowiem, pomimo ukończenia odpowiedniej szkoły dla łowców, tak naprawdę podziwia te dostojne gadziska i woli załatwiać sprawy polubownie. Młody czytelnik będzie miał więc okazję nauczyć się od Jotki wiele dobrego, podróżując z nim po Wyspach Brytyjskich i rozwiązując konfliktowe sytuacje pomiędzy smokami i ludźmi, a czasem również pomiędzy samymi smokami.
„Jotka łowca smoków” jak przystało na książeczkę dla dzieci jest bardzo ładnie wydana: w twardej oprawie, poręcznym formacie i z odpowiednimi ilustracjami autorstwa Joanny Sapkowskiej-Pieprzyk. Największym walorem książeczki są jej wartości edukacyjne. Nawet ja jako dorosły czytelnik z zaskoczeniem dowiedziałam się, że owce należą do zwierząt wołowatych, a gdyby mojego psa pasterskiego rodem genetycznym ze Szkocji to obchodziło, zapewne też by się zdziwił. Fantastycznym pomysłem było stworzenie dodatku o nazwie Smokarium, które przykuło uwagę nawet mojej wyrośniętej jedenastoletniej córki. W tym appendiksie poza opisem smoczych bohaterów odnaleźć można opisy szkockich i irlandzkich potraw, a także krótki przewodnik po zabytkach architektury Anglii, Szkocji i Irlandii. Oczywiście nie zabrakło słów kilka o wielkich postaciach tych krain. Widać, że Łukasz Radecki starał się zawrzeć w opowieściach o młodym smokobójcy coś więcej niż tylko samą przygodę.
Książeczka podzielona jest na trzy historie związane z Irlandią Północną, Szkocją i Anglią. Walia owszem wspomniana jest w opowieści o Anglii, ale jakoś nie została uhonorowana osobną częścią, najwyraźniej pozostaje takim Kopciuszkiem Wysp Brytyjskich. Po przeczytaniu pierwszej opowieści o Irlandzkim Smoku Bagiennym, który przeszedł na wegetarianizm i mocnej puencie dotyczącej zdrowego żywienia, stwierdziłam, że nie będą to opowieści w moim stylu, ale za to może pojawiła się ciekawa pozycja wpasowująca się w nowomodę edukacyjną promująca wartości zdrowego odżywiania się. Zawsze przyjemnie jest, gdy książeczki mogą wesprzeć pracę nauczycieli i pomóc też rodzicom utrwalać dobre nawyki. Niestety drugie opowiadanie zniweczyło tę nadzieję. Opowieść o Szkockim Smoku Kolekcjonerze po prostu mnie zniesmaczyła. Owszem może stereotypowo przyjmuje się, że Szkoci są skąpi, ale nie wydaje mi się zbyt wartościowe, aby bajki miały zakorzeniać te stereotypy. Łukasz Radecki opisał Szkotów okropnie, co więcej, gdy Jotka zabawiał smoka w jaskini, oni wynosili złoto (owszem wcześniej przez smoka im ukradzione), a dokładnie: „wszyscy Szkoci rzucili się wynosić złoto z jaskini”. Zapewne w dorosłej literaturze pan Radecki, jeszcze by zaszlachtował tego smoka, ale to jest książeczka dla dzieci. Ten rabunek na smoku, który wcześniej okradł Szkotów, autor opisał emocjami Jotki, któremu „żal się zrobiło Smoka Kolekcjonera, bo wiedział, że będzie musiał oddać całe złoto”. Jak smok miał oddać dobrowolnie złoto, gdy mu je już za plecami Szkoci ukradli. Jak można dobrowolnym oddaniem nazwać rabunek. Szkoci okazali się pazerni i równie zachłanni jak smok. Szkoda po prostu nawet o tym pisać.
Ostatnia historia o Angielskim Smoku Królewskim zawierała owszem piękną puentę, że tylko prawdziwi przyjaciele naprawdę nas szanują, ale sama historia była prosta jak cep i toporna.
Podsumowując dzielne zmagania pana Łukasza Radeckiego z literaturą dziecięcą. Przygody Jotki mają w sobie spory potencjał, bohater bowiem jest przesympatyczny, a pomysł rozwiązywania problemów polubownie niesie spore możliwości edukacyjne. Świetny pomysł z dodatkiem etnograficznym i kulinarnym, zawsze przyciąga uwagę czytelnika. Mocno popracowałabym nad fabułą i puentą, która nie musi być wykładana zawsze jak kawa na ławę, by dzieci się czegoś nauczyły. Szkoda, że nadal literatura dla dzieci musi koniecznie EDUKOWAĆ aż do bólu, a nie może po prostu cieszyć i dawać przyjemności w czystej postaci. Nadal jest częściej pisana z punktu widzenia rodzica, a nie dziecka. My jako dorośli przynajmniej mamy wybór, jeśli chcemy czytać dla przyjemności sięgamy po beletrystykę, jak chcemy zdobyć trochę wiedzy po literaturę popularnonaukową, gdy chcemy zmądrzeć, choć nie zawsze się to nam udaje, sięgamy po ciężki gabaryt, literaturę naukową. A dzieci? Jakiż one mają wybór, gdy dorośli dla nich piszą i czytają im książeczki?
Konkurs plastyczny Jotka. Łowca smoków - Zysk i S-ka
"Jotka. Łowca smoków" Łukasza Radeckiego objęliśmy naszym patronatem. Wydawnictwo Zysk i S-ka organizuje konkurs plastyczny dla dzieci, przeczytajcie poniżej, co trzeba zrobić i bawcie się dobrze :)
Czas to jeden z najpiękniejszych prezentów, jaki możesz podarować sobie i swojemu dziecku. Dlatego z okazji DNIA DZIECKA mamy dla Was wyjątkowy KONKURS, w którym musicie połączyć swoje siły :)
Krótka historia Stowarzyszenia Nieurodziwych Dziewuch i inne opowiadania
Do każdego wydarzenia z Twojego życia istnieje jakiś klucz... nie ten materialny, który otwiera konkretny zamek, nie. Kluczem najczęściej są ludzie, ich wspomnienia, informacje o Twoim losie. Wiedzą coś, o czym Ty nie miałaś pojęcia. Znają Cię, choć Ty widzisz ich po raz pierwszy na oczy. Aby jednak poznać prawdę, musisz mieć właśnie ów klucz... a czy go zdobędziesz i w jaki sposób, zależy już od Ciebie.
Jaką tajemnicę skrywa nowa pracownica, posiadająca dziennik zamykany na mosiężny zamek? Kto porzucił czarnoskóre dziecko w kaplicy benedyktyńskiego opactwa? Dlaczego młoda studentka Day stara się dostać w zastępy ponoć tajnego Stowarzyszenia Nieurodziwych Dziewuch? Może znajdziecie w tej książce klucz do odpowiedzi...
Kiedyś bardzo niechętnie podejmowałam się recenzji zbiorów opowiadań. O ile przeczytanie ich nie stanowiło dla mnie żadnego problemu, o tyle opisanie związanych z nimi odczuć już tak. Wiecie, w jednolitej historii łatwiej się połapać, dłuższe formy gwarantują jakby swoiste przyzwyczajenie się do występujących tam postaci. Mimo wszystko opowiadania to krótsza forma, a na m.in. dziesięć opowiadań takich bohaterów może przewinąć się bardzo wiele. Od jakiegoś czasu przełamałam jednak ową niechęć, skuszona kolejnymi, krótkimi historiami. Mimo że ich objętość jest znacznie mniejsza niż powieści, to niosą w sobie duży (o ile nie większy) ładunek emocjonalny. No i nie oszukujmy się, rozwinąć całą kłębiącą się w głowie historię na pięciu stronach to nie lada talent!
Pani Helen Oyeyemi wybrała sobie bardzo ambitny temat- ludzi oraz ich uczuć. Domyślam się, że poprzez przedstawienie nam historii, a także reakcji czy zachowań swoich bohaterów, starała się odnaleźć klucz do ludzkich emocji. Pokierować naszymi myślami w ten sposób, byśmy uszczknęli z tego coś dla siebie. Dlaczego jest to ambitnym zadaniem? Różnimy się od siebie, czasami bardzo znacznie. Nie istnieje jeszcze rozwiązanie, mityczny złoty środek na rzeczywistość, to, co mamy w danej sytuacji czuć bądź postawę, jaką mamy obrać. Autorka jednak podejmuje się wraz ze swoim czytelnikiem owego niezwykle trudnego zadania. Chce nam dać do myślenia, zaznaczyć, że rzeczywistość nie zawsze jest taka, jaką ją widzimy.
Krótka historia Stowarzyszenia Nieurodziwych Dziewuch kryje w sobie dziewięć opowiadań, zaś moim faworytem było ostatnie, pt. Jeżeli jakaś książka jest zamknięta, prawdopodobnie istnieje ku temu dobry powód, nie sądzisz. Opowiada o nowej pracownicy, do której wszyscy lgnęli (wręcz uważali ją za wzór w pewnych sprawach) mimo że kobieta praktycznie nie uczestniczyła w towarzyskim (a także plotkarskim) życiu firmy. W końcu uwagę współpracowników przyciągnął tajemniczy notes, zamykany na sporą kłódkę. Szybko zmienili nastawienie do dawnej koleżanki. Po przeczytaniu tego opowiadania wciąż zastanawiałam się, co też tak naprawdę kryła w sobie ta -bądź co bądź- intymna rzecz? Mojej ciekawości nie zaspokoiły pokrętne słowa bohaterki. Ten fakt stanowi dodatkowy urok opowiadań- pani Oyeyemi nierzadko zostawiała nas z niczym, żadnym konkretnym zakończeniem. Skłaniała nas do myślenia, dopisywania sobie własnych, odpowiednich dla nas zakończeń. Z jednej strony dobrze, zmuszała nas bowiem do wczucia się w historię całą sobą, do rozmyślania nad naszą postawą w danej sytuacji. Z drugiej jednak czasami wolałabym dostać odpowiedź "prosto do ręki".
Nie mogę przyczepić się do tego zbioru. Pióro autorki jest bardzo lekkie, swoje opowiadania okrasza odpowiednią dawką humoru, przez który przebija inteligencja twórczyni. Na pierwszy rzut oka są na tyle lekkie, że nie ma potrzeby zanadto się nad nimi skupiać, aby dostrzec ich sens, a jednak... coś się w nich kryje. Drugie dno, drugi sens. Coś, co ma przebić się do naszej podświadomości, skłonić do myślenia. Ode mnie Krótka historia... dostaje mocną czwórkę. Jeżeli -tak jak ja kiedyś- boicie się opowiadań, to polecam Wam właśnie tę książkę.
Szkarłatny kwiat kamelii
Opowiadania Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego zebrane w tom “Szkarłatny kwiat kamelii” bez problemu można by zrecenzować samymi przymiotnikami: piękne, wzruszające, urocze, ciekawe, pełne szacunku... i tak bez końca. Jednak dla dopracowania niniejszej recenzji sięgnijmy również po inne części mowy.
“Szkarłatny kwiat kamelii” to opowiadania z początków XX wieku, a zatem czasu, kiedy druk był zbyt cenny, by wydawać nim byle co. Kunszt z jakim zostały napisane przywodzi od razu na myśl klasyków literatury jak Tołstoj, Sienkiewicz, Mann. Antonii Ossendowski słowami maluje przepiękne krajobrazy Japonii, stwarza bohaterów prawych i odważnych, gdzieniegdzie pozwalając sobie na drobne mrugnięcie okiem do czytelnika. Jednocześnie z każdej strony wyziera ogromny szacunek dla tradycji i historii tegoż, jakże egzotycznego dla Polaków okresu międzywojnia (ale i nas obecnych), kraju.
Miałam przyjemność spędzić w Tokio trochę czasu, więc miejsca i historie nie były mi tak zupełnie obce. I właśnie dlatego, że znam tamtejszego “ducha”, tym bardziej doceniam kunszt autora. To niewyobrażalne, że słowami można oddać tak wiele - charakter miejsc, barwy, zapachy, dźwięki. Autor wręcz przenosi czytelnika w czasie i miejscu. A jest to sztuka, którą potrafią jedynie mistrzowie.
Same opowiadania to piękne krótkie historie o miłości, szacunku, honorze. Co piękne - historie te wcale nie są banałami. Wzruszają, zachwycają, grają na najczulszych nutach w sposób tak subtelny, że wzbudzają podziw nawet u tak oczytanego mola książkowego jak ja. Ta książka to powrót do starej pięknej literatury klasycznej, z jej dbałością o piękno mowy, kunszt opisów. Cieszę się, że było mi dane ją przeczytać. Podświadomie chyba od dawna za takim pięknem tęskniłam.
Księga mieczy
Literatura fantasy stworzyła wielu niezapomnianych bohaterów, zaliczanych do najsławniejszych w całej literaturze: Conana Barbarzyńcę Roberta E. Howarda, Elryka z Melniboné Michaela Moorcocka, Fafryda i Szarego Kocura Fritza Leibera. Klasyczne postacie tego typu dały literaturze miecza i magii szaloną popularność i uczyniły ją podstawą całego fantasy. Stały się też inspiracją dla nowego pokolenia pisarzy, tworzących własne ekstrawaganckie opowieści o magii i przygodach.
Freja
26 maja nakładem Wydawnictwa Jaguar i pod patronatem Secretum.pl ukaże się pierwszy tom nowej serii - "Freja".
Sara Vanadi jest kimś więcej niż mogłoby się wydawać. W swych najlepszych latach była Freją, starożytną boginią Normanów - boginią miłości, wojny i śmierci. Teraz ma do dyspozycji już wyłącznie życie. Jej moc bierze się z wiary, a w XXI trudno starożytnym bogom zdobyć prawdziwych wyznawców. Przez dekady żyła w spokoju, starając się nie rzucać w oczy. Nagle otrzymała ofertę od tajemniczej korporacji: albo dołączy do nich i zyska nieograniczoną moc (wraz z wiernymi), albo zostanie zniszczona. Sara nie ma najmniejszego zamiaru dokonywać wyboru spośród takich możliwości i wraz ze swym przyjacielem Nathanem decyduje się na ucieczkę. Nowa potęga rośnie w siłę i jej celem jest podporządkowanie sobie wszystkich boskich istot. Sara postanawia walczyć o swą wolność, najpierw jednak potrzebuje nowych ciuchów...
Miszmasz!
Miszmasz! to dynamiczna, szybka gra towarzyska na spostrzegawczość i refleks, która sprawdzi się świetnie zarówno, jako gra rodzinna, jak i imprezowa. Nie można by spodziewać się czegokolwiek innego biorąc pod uwagę fakt, że projektantem Miszmaszu! jest Tom Vuarchex, ten sam, który stworzył Jungle Speed. Jeśli dołączymy do tego niewielkie rozmiary gry oraz fakt, że zbliża się okres wakacji, wyjazdów młodzieży na obozy, to znajdziemy idealną grę na zbliżający się letni sezon.
Żona między nami
Najgłośniejszy thriller 2018 roku! Od stycznia 2018 roku w ścisłej czołówce listy bestsellerów "New York Timesa"
Niczego nie zakładaj. Podczas lektury pomyślisz, że to książka o zazdrosnej byłej żonie. I że ma obsesje na punkcie swojej następczyni - pięknej i młodej kobiety. Nic nie jest takie, jakie się wydaje. Czytaj między kłamstwami...
Pejzaż z gwiazdami
Nowość od Wydawnictwa Solaris - książka zawierająca liczne wywiady z pisarzami polskimi, zagranicznymi, ale również z wydawcami i tłumaczami, czyli z tymi wszystkimi, którzy żyją dla książek.
Z przedmowy Marka Oramusa:
Spośród pisarzy udało mu się nakłonić do zwierzeń gwiazdy fantastyki z tej i tamtej strony świata: Kira Bułyczowa i Borysa Strugackiego oraz Terry'ego Pratchetta i George'a R. R. Martina, by pozostać tylko przy tych nazwiskach. Lepszych wywiadów z nimi nie przeczytałbym w całej polskiej prasie, gdzie dominuje ogólnikowość i lekceważenie naczelnej powinności dziennikarza, że coś trzeba wiedzieć o osobie zaproszonej do wywiadu i o tym, czym ona się zajmuje. W rozpędzonej za groszem hałastrze nie ma na takie luksusy miejsca, dlatego w porządnym wykonywaniu obowiązków krytyka czy dziennikarza muszą ją zastępować outsajderzy pokroju Wojtka Sedeńki.
Fandom - fragment
18 kwietnia ukaże się "Fandom" książka Wydawnictwa Jaguar, którą objęliśmy naszym patronatem.
Dzisiaj zapraszamy do zapoznania się z fragmentem powieści.
Prolog
Powieszą mnie dokładnie za tydzień. Zawisnę w imię przyjaciół i rodziny. Przede wszystkim jednak zawisnę w imię miłości. Niewielka to pociecha wobec myśli o zaciskającejsię na mojej szyi pętli. O stopach rozpaczliwie szukających stabilnego podparcia, o nogach gwałtownie wymachujących w obłąkańczym tańcu. Jeszcze dziś rano nie miałam o niczym pojęcia. Rano bawiłam się na festiwalu Comic Con, oddychałam zapachem hot dogów, potu i perfum. Podziwiałam krzykliwe kostiumy fanów, mrużyłam oczy w blasku fleszy, uszy wypełniał mi basowy pomruk perkusji i przenikliwy dźwięk skrzypiec. Jeszcze wczoraj, w szkole, stresowałam się na angielskim jakąś głupią prezentacją i marzyłam, by znaleźć się w zupełnie innym świecie.
W życiu należy dobierać marzenia bardzo ostrożnie. Spełnione, okazują się niekiedy zupełnie do dupy.