Rezultaty wyszukiwania dla: Zysk i S ka
Pejzaż z gwiazdami
Nowość od Wydawnictwa Solaris - książka zawierająca liczne wywiady z pisarzami polskimi, zagranicznymi, ale również z wydawcami i tłumaczami, czyli z tymi wszystkimi, którzy żyją dla książek.
Z przedmowy Marka Oramusa:
Spośród pisarzy udało mu się nakłonić do zwierzeń gwiazdy fantastyki z tej i tamtej strony świata: Kira Bułyczowa i Borysa Strugackiego oraz Terry'ego Pratchetta i George'a R. R. Martina, by pozostać tylko przy tych nazwiskach. Lepszych wywiadów z nimi nie przeczytałbym w całej polskiej prasie, gdzie dominuje ogólnikowość i lekceważenie naczelnej powinności dziennikarza, że coś trzeba wiedzieć o osobie zaproszonej do wywiadu i o tym, czym ona się zajmuje. W rozpędzonej za groszem hałastrze nie ma na takie luksusy miejsca, dlatego w porządnym wykonywaniu obowiązków krytyka czy dziennikarza muszą ją zastępować outsajderzy pokroju Wojtka Sedeńki.
Koszmary zasną ostatnie
Kiedy odchodzi od Ciebie bliska, ukochana osoba, cały Twój świat roztrzaskuje się na milion ostrych, maleńkich odłamków. Cierpisz, przechodzisz załamanie, ciężko Ci się pogodzić ze zmianami w życiu. Jednak wiesz, masz tę świadomość, iż osoba, która odeszła, jest bezpieczna. Żyje. Może z kimś innym, może już bez Ciebie, ale żyje. Prawdziwa tragedia zaczyna się w momencie, w którym nie wiesz, co się z nią stało. Jeszcze wczoraj zapewniała Cię o swoim uczuciu, dziś nie masz po niej najmniejszego śladu. Zostaje uznana za zaginioną, a wszelkie ślady, jakie udało Ci się uzyskać dotychczas, są niewiele warte. Czekasz siedem długich lat... a odpowiedzi nadal nie nadchodzą. Twoje koszmary nie mogą zasnąć.
Marek Bener, dziennikarz śledczy i właściciel "Echa Torunia" od siedmiu lat karmi się nadzieją na odnalezienie ciężarnej żony, Agaty. Kobieta opuściła ich mieszkanie tylko na chwilę; miała zrobić zdjęcia pewnego cmentarza. Nigdy jednak nie przekroczyła progu ich wspólnego gniazdka. Od tamtej pory Bener zajął się "po godzinach" poszukiwaniem osób zaginionych, jednocześnie starając się odnaleźć ślad po żonie. Tym razem na jego biurko trafia sprawa Jana Stemperskiego. Ów spokojny mężczyzna był jednym z pracowników, którzy oskarżyli swojego wysoko postawionego szefa o mobbing. Teraz dziennikarz -nie wierząc, iż Stemperski nie targnął się na własne życie- poszukuje jego ciała. I choć sprawa wydaje się początkowo jedną z tych mniej skomplikowanych, to Marek, kopiąc głębiej, odnajduje coraz więcej sprzecznych informacji oraz dziwnych powiązań...
Z twórczością pana Roberta Małeckiego spotkałam się po raz pierwszy około rok temu. Wtedy to mialam możliwość przeczytania drugiego tomu serii, a zarazem rozpoczęcia wspólnie z Markiem Benerem podróży śladami osób zaginionych. Byłam świadkiem tragedii bohatera, która trwała już siedem lat. Towarzyszyłam mu podczas odkrywania kolejnych poszlak.
Toruń wydaje się bardzo mały; dopiero co Bener rozpisywał się o mobbingu, którego ofiarą padł Jan Stemperski, a już jakiś czas później odebrał telefon od jego zmartwionej żony. Cierpiący na depresję mężczyzna nie pojawił się w domu, nie ma z nim jakiegokolwiek kontaktu, nikt nie wie, gdzie może obecnie przebywać. Dziennikarz śledczy oczywiście podejmuje się odnalezienia Stemperskiego, nie mając jednak żadnej nadziei na szczęśliwe zakończenie tej sprawy. Jednocześnie prowadzi sprawę zaginięcia młodego mechanika, Michała Waltera. Jak się okazuje, ów mężczyzna mógł coś wiedzieć na temat zaginięcia Agaty...
Koszmary zasną ostatnie to tom, na który czekałam z utęsknieniem, a jednocześnie z pewną przedwczesną tęsknotą. Chciałam wreszcie się dowiedzieć, co tak naprawdę stało się z żoną głównego bohatera- uciekła czy została porwana? A może Marek Bener wcale nie był takim kochającym mężem, jak mogłoby się wydawać? Z drugiej strony zawsze dopada mnie swego rodzaju smutek, gdy jakaś seria dobiega końca. Przyznam, że miałam nadzieję na happy end. Ale to, czy go otrzymałam, czy nie, pozostanie moją tajemnicą.
Książkę czyta się właściwie w mgnieniu oka; to prawda, co piszą na okładce- może nie tyle ciężko po niej zasnąć, co bardzo trudno ją odłożyć i zająć się życiem. Szczególnie, że otrzymaliśmy nie tylko opis codzienności głównego bohatera, ale także "wstawki", gdzie wypowiada się Agata. Było ich niewiele, ale warto na nie czekać. Akcja toczy się szybkim rytmem, a pewne wydarzenia sprawiają, że Bener nie wie, komu może zaufać. Zbyt dużo pytań bez odpowiedzi. A może zbyt wiele nadziei?
Robert Małecki stworzył intrygującą, pełną tajemnic historię tęsknoty, jakiej nie życzę nikomu. Ponadto poruszył tak ważny temat, jakim są zaginięcia osób. To prawda, widujemy plakaty czy "ogłoszenia" w internecie, jednak nie przywiązujemy do nich uwagi na długo. A co z osobami, które wciąż czekają na powrót ukochanych osób?
Marku Benerze, teraz już znasz prawdę. Teraz Twoje koszmary mogą wreszcie zasnąć.
Fotosynteza
Premiera Fotosyntezy będzie miała miejsce już 16 maja!
W małym, pełnym życia lesie kilka gatunków drzew rywalizuje o możliwość wzrostu i rozsiewania swoich nasion. Pokryte liśćmi korony drzew, muśnięte czułym pocałunkiem promieni słońca chłoną jego energię, rzucając cień na otaczające je niższe rośliny. A gdy cykl życia drzewa dobiega końca, zgromadzone przez nie substancje mineralne powracają do środowiska, użyźniając glebę dla jego następców.
Uniwersum Metro 2035: Piter. Wojna - premiera
Nowe oblicze świata Metra.
„Piter. Wojna”, książka Szymuna Wroczka dająca początek nowej serii Uniwersum Metro 2035, ukaże się w środę 18 kwietnia 2018 roku nakładem wydawnictwa Insignis.
Trzecia wojna światowa starła ludzkość z powierzchni Ziemi. Planeta opustoszała. Całe miasta obróciły się w proch i pył... Oto początek kultowej serii Uniwersum Metro 2033. Jej twórcą jest Dmitrij Glukhovsky, autor trzech książek osadzonych w tym niezwykłym świecie – świecie, który zawładnął wyobraźnią milionów czytelników. Od dziewięciu lat Dmitrij Glukhovsky zaprasza do swojego projektu pisarzy z całego świata. Autorzy z Rosji, Ukrainy, Białorusi, Polski, Anglii i Włoch przekształcili „mapę Ziemi z postnuklearnej pustyni w migoczącą płomykami ludzkich dusz żywą tkankę”.
Fandom - fragment
18 kwietnia ukaże się "Fandom" książka Wydawnictwa Jaguar, którą objęliśmy naszym patronatem.
Dzisiaj zapraszamy do zapoznania się z fragmentem powieści.
Prolog
Powieszą mnie dokładnie za tydzień. Zawisnę w imię przyjaciół i rodziny. Przede wszystkim jednak zawisnę w imię miłości. Niewielka to pociecha wobec myśli o zaciskającejsię na mojej szyi pętli. O stopach rozpaczliwie szukających stabilnego podparcia, o nogach gwałtownie wymachujących w obłąkańczym tańcu. Jeszcze dziś rano nie miałam o niczym pojęcia. Rano bawiłam się na festiwalu Comic Con, oddychałam zapachem hot dogów, potu i perfum. Podziwiałam krzykliwe kostiumy fanów, mrużyłam oczy w blasku fleszy, uszy wypełniał mi basowy pomruk perkusji i przenikliwy dźwięk skrzypiec. Jeszcze wczoraj, w szkole, stresowałam się na angielskim jakąś głupią prezentacją i marzyłam, by znaleźć się w zupełnie innym świecie.
W życiu należy dobierać marzenia bardzo ostrożnie. Spełnione, okazują się niekiedy zupełnie do dupy.
Nieodnaleziona
Popularni pisarze sami sobie ustawiają wysoko poprzeczkę. Tym bardziej, jeśli ich książki pojawiają się w krótkich odstępach czasu. Bo jak tak można?! Tyle pisać i osiągać takie wyniki sprzedażowe? Wiecie o kim mowa? Oczywiście o Remigiuszu Mrozie, którego każda kolejna powieść najpierw zyskuje fale zachwytu, a zaraz potem ogromną krytykę. Postanowiłam przekonać się sama, czy „Nieodnaleziona” to tytuł wart polecenie.
Damian Werner wiódł spokojne i ułożone życie. W zasadzie był na prostej drodze do tego, co ludzie określają sukcesem życiowym i osobistym. Dobre wyniki w nauce, idealna dziewczyna, plany na studia i w końcu oświadczyny. Jedna chwila zmieniła wszystko. Narzeczona Wernera zostaje porwana, a chłopak zupełnie się rozsypuje. Właśnie dlatego, gdy 10 lat później widzi jej zdjęcie na Facebook'u, nie może uwierzyć własnym oczom. Ale to ona, jest tego pewien. Teraz pozostaje tylko ją odnaleźć. Jednak jak to zrobić? Czy grozi jej niebezpieczeństwo? Czy nadal jest więziona? Co działo się przez te lata?
„Nieodnaleziona” to thriller, który wciąga już od pierwszych stron. Zaczyna się z przytupem i szybko wprowadza główny wątek, którym jest porwanie narzeczonej Wernera. Obok zagadki jej zniknięcia pojawi się jeszcze kilka pobocznych intryg, a pewne jest tylko jedno, nic nie jest takim, jakim się wydaje. W książce, jak to zawsze u Mroza, pojawia się kilka fascynujących zwrotów akcji. Może tym razie nie jest to coś, co zwala czytelnika z nóg, ja bowiem spodziewałam się takiego obrotu spraw, niemniej historia jest naprawdę bardzo ciekawie przedstawiona.
Fajnym zabiegiem jest również pierwszoosobowa narracja z perspektywy dwóch osób. Na zmianę poznajemy rozwój wydarzeń oczami Wernera i pomagającej mu właścicielki agencji detektywistycznej. Ten zabieg nie tylko pokazuje różne stanowiska, ale przedstawia też więcej wydarzeń. Obok głównego wątku jest jeszcze życie osobiste pani detektyw, osoby zimnej i zdystansowanej, która nosi maskę szczęścia, a w domu przeżywa prawdziwe piekło. I zdania na tego tematu są podzielone. Faktem jest, że autor po raz kolejny zdecydował się opisać gorący i kontrowersyjny problem. Co więcej, podszedł do niego od strony sensacyjnej, epatując przemocą i wulgaryzmami, a nie rzeczową analizą zagadnienia. Moim zdaniem w ramach przyjętej konwencji sprawdza się to świetnie i jedynie potęguje napięcie.
Kolejnym skutkiem przyjętego gatunku jest też nagromadzenie akcji. Wiele rzeczy dzieje się błyskawicznie, nie można narzekać na brak dynamiki, czy przydługie sceny. Jednak działa to trochę na zasadzie filmów akcji, gdzie racjonalność ustępuje logice i najprostszym rozwiązaniom. No, ale gdyby wszyscy bohaterzy thrillerów po prostu zostawiali wolną rękę policji, to byłyby zupełnie inne książki.
Dociekliwi czytelnicy znajdą za to jedyną (chyba jedną) tajemnicę, która nie została wytłumaczona. Czy to wina pośpiechu, a może tego, że autor planuje rozpocząć kolejną serię? Ciężko powiedzieć. Za to błędem, który już razi u autora tej klasy, są z pewnością powtórzenia. Niestety kilka razy się trafiły. Tak samo przytaczanie dość często tych samych zwrotów. Niezliczoną liczbę razy bohaterowi „ślina zgęstniała w gardle”... cokolwiek w sumie to znaczy :)
Mimo wszystko muszę przyznać, że książka przypadła mi do gustu. Była intrygująca, pomysłowa i dynamiczna. Historia w niej opisana po prostu czytała się sama! Jeśli nie przeszkadza wam lekki brak realności, za to cenicie akcję i przystępny język, „Nieodnaleziona” pozytywnie was zaskoczy.
Oto jest pytanie!
Gracze wcielają się w role wiewiórek wspinających się na szczyt góry. Podczas wspinaczki będą zadawać sobie różne pytania. W końcu tym zajmują się wiewiórki. Dlaczego akurat wiewiórki? Oto jest pytanie!
Pierwsze wrażenie.....
Gra swoją grafiką na pierwszy rzut oka przywodzi na myśl gry dla dzieci. Drewniane wiewiórki, jako pionki, duże żołędzie i orzechy, jako znaczniki, tylko pogłębiają to wrażenie. Nic jednak bardziej mylnego, mając na uwadze wskazanie wiekowe – gra jest dla graczy od 15 lat. Niewielka plansza przypomina odrobinę tę ze SmallWorlda, jest też dwustronna. Ogromny minus, co przyznaję pierwszy raz zdarza się w grach od Rebela, a mianowicie nieprecyzyjnie wydrukowane tekturowe wypraski z kartami "A", "B", żetonami "×3" i żetonami "dopalacz zagwozdkowy". Sześć kolorów zostało nieprecyzyjnie nadrukowanych i nakładają się na wytłoczone żetony, co powoduje, że są tak naprawdę dwukolorowe – bardzo możliwe, że tylko mój egzemplarz się taki trafił.
Podstawowe informacje:
Liczba graczy: 3-6 osób
Wiek: od 15 lat
Czas gry: ok. 30 minut
Wydawca: REBEL.pl
Projektant: Vlaada Chvátil
Ilustrator: CSören Meding
Rozgrywka:
Gra rozgrywana jest turowo. Wszyscy gracze na początku gry posiadają po jednym żołędziu, poza graczem rozpoczynającym, który zadaje pytanie. Pierwszy gracz wybiera jedno z trzech pytań z planszetki i dwie karty z ręki, następnie wybiera gracza, któremu zadaje pytanie i zabiera mu żołędzia (posiadanie żołędzia przez gracza jest warunkiem do zadania mu pytania). Po zadaniu pytania, odczytuje się odpowiedź i załącza do planszetki. Gracz odpowiadający zakrywa kartę z odpowiedzią, a pozostali gracze poza pytającym, obstawiają odpowiedź. Po odsłonięciu odpowiedzi przez odpowiadającego, a następnie przez obstawiających, podliczane są punkty; każdy kto zgadł przesuwa swoją wiewiórkę o jedno pole, a za każdą złą odpowiedź o jedno pole przesuwa wiewiórkę pytający. Żeby podkręcić atmosferę można skorzystać z dwóch dopalaczy: potrójnego lub zagwozdkowego. Za potrójny przy poprawnej odpowiedzi gracz przesuwa się o trzy pola do przodu, przy zagwozdkowym za każdą złą odpowiedź innych graczy, przesuwa się o jedno pole do przodu. Po podliczeniu punktów tura się kończy, a obowiązek pytania przechodzi na następnego gracza zgodnie z ruchem wskazówek zegara.
Cel gry:
W tej grze chodzi o dobrą zabawę i ona jest celem. Tak wygrywa gracz, którego wiewiórka pokona najdłuższą trasę w drodze do chmur, ale to jest wiedza potrzebna tylko dla tych, którzy potrzebują mieć konkretny cel. Pozostali będą czerpać przyjemność z przebywania na szlaku w dobrym towarzystwie.
Cytując autorów:
„ Nawet jeśli nie wygrasz, to pomyśl sobie, że i tak udało Ci się dotrzeć na szczyt góry. Fajnie co? Oczywiście czasem dochodzimy tylko do łąki. Ale to nic takiego. To przecież bardzo przyjemna łąka. Nawet jeśli skończyłeś w okolicy jeziora, to mamy nadzieję, że dobrze się bawiłeś. Tak naprawdę o to w tej grze chodzi. No i o wiewiórki.”
Dla kogo jest gra?
Instrukcja podaje wiek początkowy graczy 15 lat. Wydaje mi się on mocno zawyżony. W tej grze nie ma nieprzyzwoitych, czy niestosownych pytań, a ich ewentualne niezrozumienie wymaga po prostu krótkiego wyjaśnienia. We wszystkich rozgrywkach uczestniczyła moja jedenastoletnia córka i jedyne pytanie, które nastręczyło jej problem, brzmiało: „Kto jest według ciebie gorszy? Ktoś kto pobiera zasiłek dla bezrobotnych, pracując gdzieś na czarno?”. Rzeczywiście „zasiłek dla bezrobotnych” i „praca na czarno” szczęśliwie ominęła jej dzieciństwo i należało objaśnić jej te zjawiska społeczne, poza tym nie było żadnych innych trudności.
Gra wydaje się idealna dla kilku rodzajów grup graczy. Po pierwsze dla zgranej paczki, która będzie się świetnie bawiła podpuszczając się nawzajem, zadając zakręcone, zabawne i kontrowersyjne pytania. Po drugie dla osób w ogóle nie znających się, na tzw. „przełamanie lodów”, aby bliżej poznać towarzystwo. Po trzecie na rodzinne spotkania, podczas których przez przypadek można dowiedzieć się o swoich krewnych czegoś więcej.
Końcowe wrażenie:
„Oto jest pytanie” przywodzi na myśl kolaż wielu gier. Motyw wchodzenie na szczyt góry, grafika i poszczególne elementy jednoznacznie przywodzą na myśl dziecięcą grę. Grafika do złudzenia przypomina planszę SmallWorlda. Koncept obstawiania, co gracz przeciwny „ma na myśli” jest analogiczny do Dixita. Można by tak wymieniać, a w im więcej gier się grało, tym więcej analogii się odnajdzie. Niestety oznacza to tyle, że gra jest mało oryginalna, z jednej strony, a z drugiej jest ona na tyle znajoma, że szybko się w nią wgrywa. Minusem gry są zdecydowanie źle wydrukowane wypraski, prosta mechanika podatna na manipulacje, bazująca na szczerości graczy. Niezaprzeczalnym atutem gry jest natomiast jej aspekt towarzyski i przejrzysta, świetnie napisana z poczuciem humoru instrukcja.
Generalnie „Oto jest pytanie” będzie najlepszym rozwiązaniem dla tych graczy, co lubią po prostu swoje towarzystwo, ich celem jest spędzenie wspólnie czasu, a nie koniecznie wygrana i dążenie do zwycięstwa. Ci, co przede wszystkim cenią sobie w grach strategię i jasne zasady umożliwiające zwycięstwo, zawiodą się.
Łańcuch dowodzenia
Militarna seria Frontlines Marko Kloosa szybko staje się jedną z naszych ulubionych. W jej najnowszym tomie autor udowadnia, że wkrótce może stać się czołowym twórcą w tym gatunku.
Plany ataku na Ziemię zostały pokrzyżowane, jednak Mars wciąż znajduje się w łapach obcych. Ocalali ludzie desperacko próbują odbudować zdolność bojową oraz zorganizować obronę planety. Chorąży Andrew Grayson w trybie przyspieszonym szkoli nowych rekrutów a koszmarne wspomnienia przytępia alkoholem i lekami.
Liga smoków
Ostatni tom cyklu „Temeraire” – niezwykłego połączenia fantasy i powieści historycznych z czasów napoleońskich.
Najazd Francuzów na Rosję zakończył się klęską. Kapitan William Laurence i smok Temeraire ścigają wycofującego się wroga, ale Napoleon już gromadzi siły do nowej ofensywy.
Dziewczyna we mgle
W górskim miasteczku Avechot wielu odnalazło spokój od wciąż pędzącego przed siebie, materialistycznie nastawionego świata. W miejscu takim jak to panuje poczucie bezpieczeństwa -w końcu wszyscy się znają- a nad prawą drogą społeczeństwa czuwa bractwo religijne (choć niedowiarki wolą określać je mianem sekty). Sielanka zostaje przerwana, gdy szesnastoletnia Anna Lou Kastner rusza do kościoła, a po mszy nie wraca do domu. Rodzice zaprzeczają, jakoby rudowłosa nastolatka mogła uciec, gnana ciekawością wielkiego świata. Myśl, iż porzuciła tę bezpieczną przystań przez wzgląd na młodociane uczucie, również zdecydowanie odrzucają. W końcu ich mała córeczka była taka posłuszna... nie miała żadnych tajemnic przed matką, która twardą, acz bogobojną ręką kierowała całą rodziną. Ostatecznie miała dostęp do pamiętnika dziewczyny. Była jej pewna. Kastnerowie nie wierzą także w to, że ich nastoletnią córkę mógłby skrzywdzić któryś z mieszkańców. Przecież Avechot to oaza spokoju, prawda? Agent specjalny Vogel, podejmując dochodzenie ma nadzieję zarówno na szybkie rozwiązanie sprawy, jak i na zmazanie plamy na honorze w związku z podrobionymi dowodami odnośnie innego dochodzenia- Obcinarza Palców. I bardzo szybko jego spojrzenie skupia się na nauczycielu literatury, Louisie Martini.
Tajemnicze zaginięcie w miejscu, gdzie wszyscy mieszkańcy żyją jak jedna wielka rodzina. Dziewczyna, która w życiu z własnej woli nie opuściłaby domu, nie zraniłaby bliskich. A do tego arogancki i zapatrzony w siebie agent specjalny, który za nic ma sposób prowadzenia śledztwa- liczy się wynik. I chwała, która później spłynie na niego rwącą rzeką, rzecz jasna. Mieszanka wybuchowa, zdecydowanie.
W Dziewczynie we mgle policja długo nie może trafić na jakikolwiek ślad. Mieszkańcy niczego nie widzieli, niczego nie słyszeli. Od razu zrzucają winę na kogoś obcego, spoza ich grupy. Kogoś, kto albo w ogóle nie mieszka w Avechot, albo... dopiero co się tu sprowadził. Dlatego Louis Martini niemal idealnie pasuje do wizerunku sprawcy. Co prawda dotychczas nikt nie miał mu nic do zarzucenia, ale pojawiający się samochód nauczyciela w miejscach, gdzie przed zaginięciem widywano dziewczynę, stanowi dowód na ich znajomość. Tylko jakiego rodzaju była to relacja? Vogel, oskarżając Martiniego, kieruje się wyłącznie poszlakami oraz policyjnym instynktem. Nie zapominajmy jednak, że w poprzedniej prowadzonej przez niego sprawie ów "policyjny nos" go zawiódł. Agent specjalny co prawda zyskał sławę dzięki licznym rozwiązanym sprawom, ale w dużej mierze udało mu się to dzięki kontaktom z mediami. Dziennikarze potrafią dotrzeć do najbardziej brudnych grzeszków, choćby mieli je wykopać spod ziemi. W przypadku agenta prawdziwej policyjnej roboty jest niewiele.
Agent specjalny Vogel jest egoistą, pragnącym spędzać jak najwięcej czasu w blasku reflektorów. Mam wrażenie, że gdyby mógł, to brudną robotę zrzuciłby na towarzyszących mu policjantów, a sam jedynie spijałby śmietankę za sukces. Bardzo różni się od bohaterów, do których przyzwyczaiła nas literatura- prawych, w całości poświęcających się danemu śledztwu, poświęcających całych siebie tylko po to, aby ująć sprawcę. Vogel czuje się prawdziwie szczęśliwy tylko wówczas, gdy może udzielić kolejnego wywiadu.
Wspomnę, iż historia właściwie zaczyna się od momentu, w którym zakrwawionego Vogla odnajdują policjanci w rozbitym samochodzie. Krew nie należy jednak do niego; trafia na kozetkę do psychiatry, co ma mu pomóc w przypomnieniu sobie wydarzeń ostatniego wieczoru. Początkowo podrzucany przez autora trop skierował moje podejrzenia na drugorzędną postać lektury; do tego doszły sprawy sprzed lat, gdy ginęły rudowłose nastolatki, bardzo podobne do Anny Lou. Jak się okazało, pan Carrisi mistrzowsko wywiódł mnie w pole, choć tylko połowicznie. Bo do zaginięcia Anny Lou przyczyniła się inna osoba niż w poprzednich przypadkach.
Chcecie wiedzieć więcej? Sięgnijcie więc po Dziewczynę we mgle. Ta lektura zmieni Wasze postrzeganie literackiego obrazu policji, gdzie zazwyczaj panują praworządni ludzie. Donato Carrisi proponuje nam zupełnie inne ujęcie policjantów, którym wielu oddaje własne bezpieczeństwo w dłonie.