Rezultaty wyszukiwania dla: Zysk i S ka
Munchkin: Quacked Quest
Munchkin: Quacked Quest to zręcznościowa gra towarzyska w konwencji izometrycznego RPG akcji w realiach fantasy, inspirowana humorystyczną „karcianką” Munchkin, stworzoną przez firmę Steve Jackson Games. W tytule tym maks. czwórka graczy kieruje poszukiwaczami przygód, którzy eksplorują podziemia, zbierają przedmioty i walczą z różnymi fantastycznymi bestiami (oraz ze sobą nawzajem). Za stworzenie i wydanie tego tytułu odpowiada firma Asmodee Digital.
1632
W 1623 roku Magdeburg został zdziesiątkowany. Dokonano tu brutalnej rzezi i spalono większość miasta, ale z drugiej strony był to tylko efekt skali, bo całą wojnę trzydziestoletnią, zarzewiem której były spory o religię i dominację w europie pomiędzy katolickimi Habsburgami a protestanckimi Wazami, cechowała brutalność i taktyka spalonej ziemi. Nikt nie miał prawa się ostać po przejściu wrogiego wojska. W środku tej wielkiej wojny najwięcej zamieszania jednak zrobili… Amerykanie. Ale jak to? A owszem, jeśli weźmiemy do ręki książkę Erica Flinta pt. „1632”.
Eric Flint, przenosi nas do XVII wieku, na skutek zjawiska zwanego „Ognistym kręgiem”. To on z wesołej teraźniejszej mieściny gdzieś w Wirginii Zachodniej, w Grantville, prosto z weselnej zabawy, w której uczestniczy chyba większość mieszkańców, przenosi bohaterów i całą okolicę, z florą, fauną i rzeźbą terenu, Bóg wie raczyć jak głęboko, bo kopalnie też, na tereny XVII-wiecznej Turyngii w Niemczech. Na naszych do krwi amerykańskich protagonistów czeka wiele problemów: od tak przyziemnych jak zapewnienie bezpieczeństwa, dostaw prądu, ogrzewania, wody i wyżywienia, przez praktyczne, czyli jak porozumieć się z Niemcami, Szwedami i Szkotami, których dialekt też nie jest współcześnie władającym angielskim do rozszyfrowania, po bardziej abstrakcyjne typu „kto będzie trzymał władzę”. Ostatnie pytanie zadają też walczące po obydwu stronach konfliktu trzydziestoletniego historyczne postacie: Gustaw Adolf, Axel Oxenstiera, Richelieu, Wallenstein czy Tilly.
Fabułę widzimy oczyma bohaterów: przewodzącego Amerykanami Mike’a, prostego, ale dobrodusznego górnika, jego doradców, silnych kobiet jak uczennica i snajperka Julie, Żydówka Rebeka czy Niemka Gretchen, wreszcie postaci historycznych jak król Szwecji czy liczni generałowie po obu stronach konfliktu. I jest to fabuła nader świetnie zazębiająca obydwa światy. Raz widzimy odział Tilly’ego, który brutalnie torturuje jakiegoś wieśniaka, którego odbijają ochotnicy Mike’a, zaraz potem napotykamy proszącą o pomoc Rebekę, której grozi niebezpieczeństwo, potem żyjemy codziennym życiem górników i drobnych rzemieślników, którzy musieli przestawić się na możliwości czasów, w jakich się znaleźli, kłócimy się ramię w ramię z bohaterami obrad uchwalającą Kartę Praw pierwszego w Europie Stanu Ameryki, by wreszcie brać udział w niejednej potyczce ku chwale ojczyzny. Aż chce się rzec „God bless America!” zaraz obok „Gott mit Uns!”.
Mamy tu tez miłość. Miłość pomiędzy podziałami rasowymi, kulturowymi, religijnymi. Do tego wszystkie przedstawione kobiety to baby z jajami: zarówno waleczna Niemka Gretchen, inteligenta Żydówka Rebeka czy młodziutka cheerleaderka o najcelniejszym oku w mieście Julie. Są to drobne wątki, które dodają tylko odrobinę realizmu i emocji, bo przecież kobiety w XVI wieku niewiele mogły, miały mało praw, a do tego lepiej ratuje się właśnie je, szczególnie, jeśli są w ciąży.
Książkę czyta się naprawdę dobrze, o ile przymkniemy oko na hurra-optymizm amerykański i niezwykłe możliwości lingwistyczne właściwie każdego z mieszkańców starego i nowego świata. Bo z wszystkimi udaje się dogadać, wszystko załatwić, ba, miasteczko w trybie pilnym potraf zbudować elektrownię, naprawić radiostacje, wreszcie jest też zaopatrzone w amunicję po zęby i każdy, naprawdę każdy umie trzymać bron w rękach. Choć to ostatnie nie dziwi: Wirginia należy do stanu mocno przywiązanego do konstytucyjnego prawa do obrony, a hasło „my home is my castle” rozumie dość dosłownie i woli zbroić się, strzelać niż dawać sygnały ostrzegawcze. Tu łatwo kupić broń, nawet półautomatyczną, o ile nie posiada się kryminalnej przeszłości. Ba, pod pewnymi warunkami strzelbę może nabyć już 12-latek.
Plusem jest prowadzenie narracji. Naprawdę przyjemnie jest zanurzyć się raz w typowo amerykański styl życia i poglądy, by zaraz w kolejnym rozdziale przeskoczyć na XVII-wieczne myślenie dotyczące wychowania, bezpieczeństwa, pożywienia, szkolnictwa, medycyny, prowadzenia wojen czy pertraktacji.
Były jednak momenty, kiedy musiałam odrobinę przystopować. Jako że wczytuję się mocno w literaturę obozową nie mogłam przejść obojętnie obok niezwykle sugestywnego obrazu kąpieli nieco zaniedbanych i zawszawionych mieszkańców Niemiec, którzy chcieli pozostać w Grantville. Przypominał on bowiem bardzo mocno zabiegi, jakim poddawano podczas selekcji więźniów obozów koncentracyjnych. Żeby dolać oliwy do ognia część bohaterów rzeczywiście przypomina, że ten naród będzie kiedyś całkiem niedaleko właśnie obozy śmierci budował. Bezduszne zabijanie nacierającej kawalerii i nazywanie snajperów aniołami (!) śmierci też nie było na miejscu. Wreszcie wychodząca właściwie z każdego akapitu propaganda wyższości amerykańskich ideałów nad innymi. To było mi ciężko przetrawić.
Jeśli lubicie historię alternatywną i niestraszna byłaby wam wizja Stanów Zjednoczonych Ameryki jako sąsiada Polski, książka Erica Flinta „1632” jest wizją, którą bardzo polecam. Zadowoleni będą także znawcy historii wojny trzydziestoletniej, gdyż wiele rzeczywiście mających miejsce bitew jest w niej dość pieczołowicie opisane. To dobry pomysł, by jeszcze raz zapoznać się z nie dość omawianym choćby na lekcjach historii konfliktem. Ja pozostaję z lekkim niedosytem, bo spodziewałam się zobaczyć więcej zwyczajnych reakcji ludności niemieckiej na pojawienie się Amerykanów. Autor skupił się przede wszystkim na dzielnych Jankesach i ich misji ratowania świata, a to niekoniecznie mnie kupiło.
Śmiertelne oczyszczenie
Jeśli sądzisz, że walka się skończyła, nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz.
Ostatnio coraz częściej decyduję się dać szansę polskim pisarzom. Szczególnie tym, którzy postanowili zagłębić się w fantastyczną twórczość. Jak z tym gatunkiem poradziła sobie Agata Polte, którą czytelnicy mieli okazję wcześniej poznać jako Autorkę powieści obyczajowych?
Największe odkrycia zazwyczaj dokonywane są podczas działań wojennych, na potrzeby wojska. Tak było i tym razem. Naukowcy wynaleźli serum, dzięki któremu żołnierze mieli być szybsi i silniejsi. Zupełnie jednak nie spodziewali się innych efektów. Część osób, również cywilnych, zyskała fantastyczne, nadprzyrodzone moce, a to skierowało świat na zupełnie nowe tory. Ludzie się podzielili i zaczęli walczyć pomiędzy sobą. Powstały też skupione na własnych interesach gangi. Jedną z najbardziej znanych grup jest Gang Żmij, który podczas lektury „Śmiertelnego oczyszczenia” poznajemy znacznie bliżej i wraz z nimi zaczynamy rozwiązywać zagrażające życiu członków grupy problemy.
Czytaliście „Stalowe serce” Brandona Sandersona? Oglądaliście lub czytaliście „Flasha”? Sam pomysł na fabułę jest tutaj bliźniaczo podobny, akcja jednak oczywiście potoczyła się w zupełnie innym kierunku, chociaż miłośnicy fantastyki bez trudu dostrzegą i inne podobieństwa.
„Śmiertelne oczyszczenie” to jednak zdecydowanie nie popłuczyny po jakichś innych powieściach. Agata Polte postawiła tutaj na wielogatunkowość, co sprawiło, że historia ma w sobie pewien powiew świeżości. Czytelnik otrzymuje zarówno wątki fantastyczne, jak i kryminalne, czy sensacyjne. Również charakterystyka bohaterów powieści jest niezwykle bogata, a postacie same w sobie są doskonale wykreowane i prowadzone. Nie ma w nich grama sztuczności.
Książka ma zdecydowanie wiele zalet. Mimo długich rozdziałów czyta się ją błyskawicznie. Pisarka doskonale dopracowała wymyśloną przez siebie rzeczywistość. Mam jednak nadzieję, że w następnym tomie powieści pojawi się coś, o czym jeszcze nie czytałam. Wiem, że w dzisiejszych czasach jest to trudna sztuka, ale myślę, że jeśli Agata Polte wciągnęła się już w ten cały fantastyczny świat, to jej się to z łatwością uda.
Jeżeli, drogi Czytelniku, masz ochotę przeczytać niezwykle barwną powieść, w której akcja rozwija się dynamicznie, a postacie zostały dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, to „Śmiertelne oczyszczenie” jest jak najbardziej lekturą dla Ciebie. To pierwsza powieść fantasy spod pióra Agaty Polte, ale mam nadzieję, że nie ostatnia i, że pisarce spodobał się ten gatunek.
Jonathan Carroll w Polsce
15 października trafiła do księgarń nowa powieść Jonathana Carrolla pt. MR BREAKFAST. W związku z premierą książki autor będzie gościć w Polsce:
Lanny
Wierzysz w Praszczura Łuskiewnika?
Jak to?
Myślisz, że naprawdę istnieje?
No, nie. No, tak, w tym sensie, że jest naprawdę, jeśli ludzie w niego wierzą. Więc tak. Jak syreny czy Jacek Na Sprężynach albo Zielone Dzieci z Woolpit istnieją naprawdę, jeśli ludzie myślą o nich i rozmawiają. Jest częścią tej wioski, i to od stuleci – czy był naprawdę, czy nie. Powinieneś spytać starą Peg, ona się zna na tym wszystkim najlepiej.
Jeśli mam być szczera to nie do końca wiem od czego mam zacząć tą recenzję. Bo Max Porter w powieści „Lanny” stworzył historię, która zrobiła na mnie piorunujące wrażenie i wywołała uczucia, których nie jestem w stanie zdefiniować. Wiem tylko, że są to odczucia pozytywne, które budzą u mnie różnorakie przemyślenia na temat tego w jaki sposób dzisiaj żyjemy i tego jak wiele rzeczy może być złudne i fałszywe na pierwszy rzut oka.
Powieść zaczyna się od przedstawienia Praszczura Łuskiewnika – mitycznej, baśniowej postaci, która przedstawiana jest jako stworzenie zbudowane z liści i gałęzi. Mieszka on w małej wiosce (a raczej w otaczających ją lasach) kilkanaście kilometrów od Londynu. I uwielbia słuchać zgiełku małego miasteczka, ludzkich rozmów i myśli. A najbardziej lubi słuchać, pewnego chłopca, tytułowego Lanny’ego. Chłopiec jest, można powiedzieć duszą towarzystwa. Lubiany przez wszystkich, potrafi zażegnać konflikty wśród rówieśników. Dzieciak jest inteligentny, pełny życia i głodny wiedzy na temat otaczającego go świata. Niestety dzieje, się rzecz dość niespodziewana i przykra – pewnego dnia Lanny znika. Czy się odnajduje? I czy żywy? To już musicie sprawdzić sami.
Książka ma dość specyficzną formę. Jest podzielona na trzy, powiedziałabym tematyczne części. W pierwszej poznajemy głównego bohatera – Lanny’ego. W drugiej jesteśmy świadkami jego poszukiwań, a raczej komentarzy jakie padają od mieszkańców miasteczka, policjantów czy samych rodziców chłopca. Trzeci natomiast jest najbardziej fantastyczny, w którym główne skrzypce gra Praszczur Łuskiewnki. Co dziwne i zaskakującego, tak naprawdę nic w tej książce nie jest opowiedziane z perspektywy Lanny’ego. Chłopca poznajemy tylko i wyłącznie przez opowieści innych ludzi.
„Lanny” tak naprawdę ma 5 bohaterów, którzy mają jakiekolwiek znaczenie. Lanny’ego i jego rodziców, Pete’e (postarzałego malarza, który uczy chłopca rysunku) oraz Praszczura Łuskiewnika. Ale tak właściwie oprócz głównego bohatera nie poznajemy nikogo. Wszyscy skupiają się na tym by przedstawić nam jaki jest chłopiec. Co lubi, czego nie lubi i jak się zachowuje. Jasne, dzięki temu w jaki sposób wypowiadają się o nim, możemy mieć jako takie wyobrażenie na ich temat. Jego mama bardzo go kocha i dałaby się za niego pokroić. Natomiast ojciec jest pracoholikiem, którego rodzina tak naprawdę nie obchodzi.
Podsumowując. „Lanny” to powieść magiczna, która pozostawia w czytelniku pewną pustkę, pewną refleksję. Wprowadza człowieka w klimat takiej baśniowej i dawno już przeminiętej Anglii. Mimo, że współczesna to jednak ma w sobie coś z czasów, kiedy wierzenia pogańskie były bardziej popularne niż religia chrześcijańska. Czy polecam tę książkę? Tak. I to właściwie wszystkim. Bo podejrzewam, że nie będzie osoby, w której ta książka nie obudziłaby żadnych emocji.
Gra karciana w uniwersum DC Comics!
Batman, Superman, Wonder Woman, Aquaman, Flash, Green Lantern, Cyborg! Liga Sprawiedliwości jest gotowa do walki, a Ty? Weź udział w niekończącej się bitwie o prawdę, sprawiedliwość i pokój razem z nimi. Teraz to możliwe. Wydawnictwo Egmont wydaje Pojedynek Superbohaterów DC – karcianą grę z uniwersum DC Comics opartą na popularnym mechanizmie budowania talii (deck building)! To pozycja, której nie może zabraknąć na półce fana DC. Gracze planszówek o różnym doświadczeniu również nie będą się nudzić. Gra trafiła do sprzedaży na terenie całej Polski.
Anonimowa dziewczyna - zapowiedź
Gdy Jessica Farris zgłasza się do udziału w badaniu psychologicznym prowadzonym przez tajemniczą doktor Shields jest przekonana, że będzie musiała jedynie odpowiedzieć na kilka pytań, po czym odbierze wynagrodzenie i na tym skończy się jej rola.
Jednak gdy pytania stają się coraz bardziej natarczywe i dogłębne, a sesje badawcze przeradzają się w zadania do wykonania, podczas których Jessica dostaje wytyczne, jak ma się ubrać i zachowywać, dziewczyna zaczyna mieć odczucie, że doktor Shields zna jej myśli… i wie, co Jess ma do ukrycia.
W im większą Jess popada paranoję, tym bardziej jasne staje się dla niej, że nie wie już, co w jej życiu jest realne, a co stanowi jeden z eksperymentów manipulacyjnych doktor Shields. Uwikłana w sieci podstępnych oszustw i zazdrości, dziewczyna szybko się przekonuje, że niektóre obsesje bywają zabójcze…
„Kolejna gęsta, trzymająca w napięciu powieść… Bawcie się dobrze, obserwując, jak rozgrywa się ta zabawa w kotka i myszkę”.
Kirkus Reviews
„Hendricks i Pekkanen w szczytowej formie. Nie przewidzicie finałowego zwrotu akcji!”.
People Magazine
WYRÓŻNIENIA:
„Książka tygodnia” People Magazine
„50 najbardziej wyczekiwanych książek 2019 roku” HelloGiggles
„Najlepsza powieść kobieca 2019 roku Marie Claire
„Książki, których nie możesz przegapić” Hypable
„Książki 2019 roku, które musisz zabrać na spotkanie klubu książki” Cosmopolitan
Autor: Hendricks Greer , Pekkanen Sarah
Tłumaczenie: Faber Marta
Wydawnictwo: Wydawnictwo Zysk i S-ka
Język wydania: polski
Język oryginału: angielski
Numer wydania: I
Data premiery: 2019-10-22
W złotej klatce
Im dalej w nowy XX wiek, tym głośniej kobiety upominają się o swoje prawa. Czas, gdy były tylko żonami, ozdobami u boku swych mężów, powoli mija. Można się z tym nie zgadzać, można bulwersować, ale jedno jest pewne; zmiana ta jest nieunikniona. Brzmi to szumnie i dumnie, niemniej jednak, zanim kobiety przejmą stery, minie jeszcze trochę czasu. Póki co ważny jest fakt, że coraz więcej się o tym mówi i że kobiety decydują się o siebie zawalczyć.
W ciekawym i obfitującym w przygody życiu Molly Murphy także zza horyzontu nieśmiało wyglądają zmiany. Jednak sama bohaterka nie wie, czy chciałaby je wcielić w życie czy nie. Mowa rzecz jasna o Danielu Sullivanie, kapitanie policji. Ten ostatni po chwilowych niepowodzeniach, wrócił do pracy i nie ma czasu dla narzeczonej. Twierdzi, że oszczędza na dom, do którego wprowadzi Molly jako swoją żonę. Piękne to plany, ale czy tego właśnie chce nasza bohaterka? Zostanie żoną kapitana policji sprowadzi ją do roli pani domu i prawdopodobnie matki, a co z pracą detektywa i samodzielnością, do której kobieta już zdążyła przywyknąć?
Póki co jednak oświadczyn nie było, a Molly, po powrocie do zdrowia, dostaje do rozwiązania kilka spraw, które spędzają jej sen z powiek.
Po spontanicznym udziale w kobiecej paradzie młodych aktywistek, Molly poznaje kobiety, które na studiach miały wiele planów i marzeń, a gdy zostały żonami, musiały z tych marzeń zrezygnować. To właśnie w tej grupie Molly zyskuje kolejne klientki. Jedna z kobiet prosi o odnalezienie informacji o zmarłych w Chinach rodzicach misjonarzach. Druga natomiast chce sprawdzić, czy mąż ją zdradza. Niespodziewanie sprawy przybierają dramatyczny obrót. Oczywiście czujemy podskórnie, że te sprawy mają ze sobą coś wspólnego, jednak długo nie mamy pewności.
Przygody Molly jak zwykle czyta się świetnie, sama uporałam się z nimi w jeden wieczór. Urokliwy klimat początków wieku, obyczajowość zupełnie inna od nam współczesnej, interesujące detale oraz sprawne osadzenie historii w realiach epoki, wszystko to sprawia, że lektura jest przyjemna i mija nad wyraz szybko. A szkoda. Bo nabrałam wielkiej ochoty na kolejną część. Bardzo jestem ciekawa, jak potoczą się dalsze losy Molly i Daniela oraz jak ułoży się ich wspólne życie. Bycie detektywem dla Molly to już styl życia. Czy i ją dopadnie w końcu tytułowa złota klatka? A może jest szansa pogodzić te dwa życia ze sobą? Och, oby kolejna część pojawiła się jak najszybciej.
Polecam lekturę przygód panny Murphy. To jedyna taka pozycja książkowa na naszym rynku i każdy miłośnik kryminałów retro powinien się z nią zapoznać.
Pani Dymu
Gdy osiągasz dno przeciwnik zaczyna powoli odpuszczać i wycofywać wszystkie siły. To twoja przewaga. Nagle odnajdujesz w sobie siłę, którą latami tłamszono, ale ucieczka spod władzy to dopiero początek trudnej drogi ku wyzwoleniu. Był popiół, jednak teraz wyraźnie widać dym. Gotowi, by odkryć siłę drzemiącą w Pani Dymu?
Theodosia jest prawowitą władczynią Astrei, która niegdyś była krainą spokojną i pełną magii pochodzącej z przepięknych klejnotów. Jako sześciolatka była świadkiem brutalnej śmierci swojej matki z rąk Kalovaxianów, by kolejne lata spędzić w niewoli z mianem Księżniczki popiołów. Musiała patrzeć na cierpienie swojego ludu, wtedy poprzysięgła, że zmieni ich los. Teraz gdy jest daleko od własnej ojczyzny musi stworzyć armię, z której pomocą uwolni Astreianów. Porwanie Prinza Sorena i ucieczka to początek trudnej drogi do wolności, którą według ciotki dziewczyny osiągnąć można tylko zawierając sojusz przez małżeństwo. Komu zaufać? Utracić siebie w zamian za niepewny sukces? Czy ożenek jest potrzebny?
Pani Dymu nadchodzi, a wraz z nią recenzja. Czy historia poznana w poprzednim tomie pochłonęła mnie i tym razem?
Laura Sebastian stworzyła powieść pełną dworskich intryg, niebezpieczeństwa i przygód, w których księżniczki nie potrzebują siły męskiego ramienia, by walczyć o dobro ludu. Nasza bohaterka nabiera barw z każdym porywem wiatru smagającym jej włosy. Tworzenie armii, szukanie rozwiązań, które będą najlepszym z możliwych rozwiązań, a nie jedynym, jakie posiada. Tak, ten tom mocno skupia się na postaci Theo, jej przemianie i woli walki o swoich ludzi.
Pani Dymu odznacza się świetnie skonstruowaną fabułą i napięciem, które autorka buduje od pierwszych stron. Zmienia się trochę nastrój, czuć w powietrzu nadchodzące zmiany, ale i zaciętość w dążeniu do nich. Bez problemu powracamy do wydarzeń, które urwały się wraz z końcem poprzedniego tomu. Wiemy, kto jest kim i czego możemy się spodziewać. Do czasu, aż na scenie pojawiają się kolejne postaci, które nieźle namieszają w głowach i planach.
To jedna z takich powieści, których stajemy się częścią. Obdarzamy bohaterów sympatią i liczymy na rozwiązania, które pokryją się z naszym wyobrażeniem historii. Laura Sebastian nie pozwala na chwilę oddechu. Akcja nabiera rozpędu, wydarzenia kolorów, a bohaterowie głębi, jakiej czasem brakowało mi podczas pierwszego spotkania z nimi. Pierwszoosobowa narracja podkreśla nagromadzenie emocji i otwiera nas na bohaterkę. Powieść przesycona jest intrygami, miłością i kłamstwem. Theodosia dosięga dna, by na nowo odnaleźć w sobie siłę do działania. Uczy się siebie, równocześnie walcząc o innych.
Kreacja bohaterów świetnie wpisuje się w tematykę powieści. Każdy odgrywa inną rolę, ma do zaoferowania inny charakter i jest naturalny, ale i nieprzewidywalny. To sprawia, że przez powieść się płynie, a każda postać tworzy spójną całość i daje mnóstwo przyjemności.
Jesteś miłośnikiem mocnych, charakternych kobiet? Stawiasz akcje ponad romantyzm, a może lubisz połączenie obu wątków? Pani Dymu świetnie wpisuje się w twoje gusta porywając cię w podróż, której koniec jeszcze nas zaskoczy.
Kandydatka
Nogi się pode mną ugięły i ześlizgnęłam się na podłogę, przyciskając kolana do piersi. Moja skóra była lepka i trzęsły mi się ręce, gdy wzięłam od Blayne’a buteleczkę. Nie mogłam przestać wyobrażać sobie sześcioletniego Darrena w kałuży własnej krwi, kopanego, bitego i smaganego biczem z ostrzami przez człowieka, którego nazywał ojcem. Mały chłopiec próbował uratować brata.
Zabierając się za „Kandydatkę” autorstwa Rachel E. Carter byłam pełna sceptycyzmu. Drugi tom serii „Czarny Mag” zawiódł mnie odrobinę tym, że więcej w nim było romansu i ślepego miotania się głównej bohaterki, niż samej fantastyki. Muszę jednak przyznać, że trzeci tom mnie zaskoczył i to pozytywnie. Bo ta część, moi mili, jest pełna intryg, walki o władze i szukania powodów przez Koronę do wszczęcia wojny. Sama główna bohaterka Ryiah, gdzieś pomiędzy drugim, a trzecim tomem przeszła niewyobrażalną przemianę i z dziewczyny strzelającej oczami za księciem, stała się prawdziwą maginią bojową, która nie boi się wyrażać swojego zdania, i która dzielnie walczy o to by pokazać, że nie jest tylko książęcą ozdobą.
Ale od początku. „Kandydatka” zaczyna się kiedy paczka naszych przyjaciół rozdziela się – każdy jedzie do fortu, który wybrał po egzaminach. Ryiah wybrała fort wysunięty najbardziej na północ – Ferren Keep, podczas gdy jej narzeczony Darren musiał został w pałacu. Główna bohaterka nie została zbyt dobrze przyjęta przez współtowarzyszy, którzy uważali, że swój tytuł i pozycję zdobyła tylko i wyłącznie dzięki narzeczeństwu z księciem. Motywem przewodnim całej książki jest przygotowanie się przez magów i maginie do naboru Kandydatów, czyli turnieju który ma wyłonić nowego Czarnego Maga oraz magów frakcji Uzdrawiania i Alchemii. W tle głównej fabuły rozwija się również wątek zbliżającej się wojny z Caltoth’em oraz szukaniem sojuszy, które mogłyby dać zwycięstwo Jerar’owi.
Muszę przyznać, że czytając ten tom serii odczuwałam dużo większą satysfakcję i przyjemność z tego. Autorka postawiła na rozwijanie intryg, szlifowanie talentu głównej bohaterki oraz pokazaniu jej bardziej z tej walecznej strony. Natomiast sam romans między Ryiah i Darrenem stał się wątkiem pobocznym, drugoplanowym, który nadawał tylko całości smaczku, co jak dla mnie, jest ogromnym plusem. Niestety, autorka dalej stosuje straszne przeskoki czasowe, przez co czasem trudno jest poznać czym bohaterzy zajmują się w poszczególnych momentach książki.
Co do kreacji bohaterów. Tak jak mówiłam – rozwój Ryiah jak najbardziej na plus. Z nastolatki z burzą hormonów i rozchwianym sercem stała się kobietą, gotową bronić swojego kraju, nawet za cenę osobistych poświęceń. Natomiast odniosłam wrażenie, że drugi główny bohater – Darren - został strasznie spłycony i potraktowany trochę jako taka postać dodatkowa, która niewiele wnosi do fabuły. Brakowało mi również postaci drugoplanowych, którzy byli obecni w drugim tomie – Alex’a i Elli – jednak rozumiem, że nie dało się dać im „więcej czasu antenowego”. Z czystym sercem jednak mogę powiedzieć, że nienawidzę postaci Króla Luciusa i jego pierworodnego syna Blayne’a. Tak złych postaci, dla których dobro królestwa jest tak właściwie nie ważne, dawno nie widziałam. Ale dzięki temu mamy naprawdę świetnych antagonistów.
Czy Ryiah uzyskała tytuł Czarnego Maga? I czy wybuchła wojna między Jerarem i Caltoth’em? Tego nie zdradzę, żeby nie zabierać radości z czytania. Czy polecam „Kandydatkę”? Oczywiście, ale na pewno najpierw trzeba przebrnąć przez dwa poprzednie tomy. Bo potem jest już tylko lepiej. I mam nadzieję, że ta tendencja zostanie zachowania i czwarta część będzie już totalnym majstersztykiem, na który czekam ze zniecierpliwieniem.