Rezultaty wyszukiwania dla: Zysk i S ka
Far Cry. Odkupienie
„To, że go nie widzisz, nie znaczy, że go tam nie ma”.
Czytam tak dużo książek, że rzadko udaje mi się wygospodarować czas na gry komputerowe, choć często mam chęć na odstresowanie się nawet zwykłą strzelanką, tak aby bezpiecznie dla siebie i innych wyrzucić zbędnie obciążające złe emocje, wirtualnie zejść na chwilę z drogi praworządności, ale najlepiej opowiedzieć się po stronie dobra i sprawiedliwości, nawet jeśli wymuszonych strachem, potem, bólem i krwią. Dlatego z zainteresowaniem sięgnęłam po oficjalny prequel Far Cry 5, gry z marca dwa tysiące osiemnastego roku, w której akcja rozgrywa się w fikcyjnym hrabstwie Hope w stanie Montana, gracz jako policjant ma za zadanie zniszczyć kult religijny o nazwie „Projekt u Bram Edenu”. Zanim zajrzę do gry, dobrze będzie znać jej kluczowe postaci i scenariusz zdarzeń poprzedzających.
Przyciągnęła mnie informacja, że w historię można wchodzić bez znajomości gry, potraktować ją jako zwykły thriller. I faktycznie tak jest. Co prawda, na koniec powstaje wrażenie, że przydałaby się kontynuacja, ale o wywołanie takiego odczucia chodziło autorowi, zainteresować klimatem, historią i grą. Przyjemnie spędzany czas z książką, gładkie wchodzenie w intrygę, atrakcyjne śledzenia losów bohaterów, nawet jeśli przebieg akcji łatwo przewidzieć. Scenariusz zdarzeń wymieszany różnymi efektownymi incydentami, osadzonymi na zasadach panicznej ucieczki i bezwzględnego pościgu. Wiele dzieje się, w dynamicznych rytmach, nie ma czasu na wątpliwości i wahania, inaczej bez szans na przetrwanie, a presja czasu z każdą chwilą się intensyfikuje. Zagęszcza się atmosfera nieuniknioności, małych szans powodzenia niebezpiecznej misji, gromadzenia wrogich sił, rozprzestrzenia się wirusa pobożności atakującego wszystkich.
W środek środowiska religijnego fanatyzmu, zyskującego na potędze i brutalności, odważnie i z determinacją wbija się Mary May. Trzydziestolatka pragnie wyrwać ze szponów Kościoła Bram Edenu o trzy lata młodszego brata. Po śmierci ojca w podejrzanym wypadku samochodowym Drew to jej jedyna rodzina, gdyż matka odeszła przed ojcem, też w niejasnych okolicznościach. Kierujący ruchem religijnym rosną w siłę, zdobywają szerokie rzesze zwolenników, coraz śmielej narzucają ograniczenia własnym członkom i osobom spoza kręgu. Mary May przymuszana jest do zaprzestania prowadzenia baru, a to jej jedyne źródło utrzymania i spuścizna po rodzicach. Czy kobieta zdoła przeciwstawić się potędze zła? Przemawia prowadzenie postaci myśliwego. Will Boyd, sześćdziesięciolatek zmagający się z rodzinną tragedią, żyjący na odludziu weteran wojenny, zapewnia żywność Kościołowi kłusownictwem. Dostąpi ocalenia czy ogni piekielnych?
Znachor
Od dawna byłam spragniona dobrego kryminału, który sprawiłby, że zarwę noc, poznając kolejne perypetie jego bohaterów. Postanowiłam dać szansę debiutowi, który zaintrygował mnie nie tylko opisem, ale również okładką. Trzeba przyznać, że „Znachor” autorstwa Michała Śmielaka zwraca na siebie uwagę w ten dyskretny, ale zarazem krzykliwy sposób. Nie razi brutalnością grafiki, ale sprawia, że odbiorca nie może oderwać oczu od okładki. Po prostu wyróżnia się na tle innych powieści tego typu.
Na terenie całej Polski w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach giną ludzie, ale nie jacyś przypadkowi. Wszystkich łączy coś wyjątkowego – są uzdrowicielami, cudotwórcami, wiejskimi czarownicami. Wygląda na to, że ktoś obrał ich jako swój cel, stając się jednocześnie łowcą, sędzią i katem. A może to tylko seria nieszczęśliwych zbiegów okoliczności, jak wolą to widzieć kolejni policjanci? W tym samym czasie młody chłopak – Krzysiek słyszy nieodwołalny wyrok śmierci, ma przed sobą jedynie sześć miesięcy życia, może nawet mniej. W chwili desperacji decyduje się na alternatywną terapię u słynnego uzdrowiciela – Jakuba. Żaden z nich nie zdaje sobie sprawy, że razem będą musieli stawić czoła okrutnemu mordercy.
Książka jest napisana lekko, bez zbędnych nadużyć zbyt wyszukanego słownictwa, jednocześnie zaznaczę, że nie posługuje się językiem potocznym czy prostym. Czarny humor oraz sarkazm dosłownie kipią na kolejnych stronach powieści, sprawiając, że jej czytanie momentami staje się rozrywką intelektualną. I tylko jedna rzecz w tej książce przysparza mnie niemal o rozpacz! Jest w niej tak dużo odniesień do polskiej kultury popularnej, iż po przetłumaczeniu jej (a tego autorowi życzę, bo na to zasługuje!) na jakikolwiek inny język część z tych smaczków stanie się po prostu niezrozumiała. Przykładem niech będzie fragment, w którym Michał Śmielak przywołuje w pamięci czytelników charakterystyczny głos Krystyny Czubówny. Przysięgam, czytając akapit opisujący park, po prostu słyszałam Jej głos i uważam ten fragment, za jedną z perełek ukrytych w powieści.
Jeśli pierwsza książka autora jest napisana z takim kunsztem, dystansem do świata oraz własnych bohaterów, to ośmielam się twierdzić, że kolejne będą jeszcze lepsze i nie mogę się ich doczekać. Mam nadzieję, że wśród nich znajdzie się kontynuacja „Znachora”, ponieważ kilka wątków nie zostało do końca wyjaśnionych, a po mojej głowie kołaczą się pytania, na które chciałabym poznać odpowiedzi.
Podsumowując: zdecydowanie polecam! Jestem pewna, że ten kryminał w szybkim czasie zyska grono czytelników, którzy zachwycą się nim podobnie jak ja.
Czarna Góra
Czarna Góra to już dwunasty zbiór opowiadań Andrzeja Pilipiuka, pisarza niezwykle płodnego literacko i czule określającego się od lat mianem Wielkiego Grafomana. I jest to zbiór wyjątkowo dobry, klimatyczny, z pewnością satysfakcjonujący dla każdego fana jego twórczości.
Znajduje się w nim pięć obszernych opowiadań, które będą dla czytelników już znających poprzednie tomy niczym spotkanie ze starymi przyjaciółmi, ponieważ stanowią kolejną odsłonę losów doktora Pawła Skórzewskiego oraz Roberta Storma. Nie oznacza to jednak, że osoby, które ich nie znają, nie odnajdą się w zebranych tu opowieściach. Co to, to nie – każda stanowi zamkniętą całość i można je czytać niezależnie od siebie, bez znajomości innych wydarzeń.
Tytułowa Czarna Góra to mój faworyt. Jej akcja toczy się w 1873 r. na terenie Gór Uralskich, a jej bohaterem jest wspomniany już doktor Skórzewski, mimo że w odsłonie znacznie młodszej, gdy dopiero myślał o podjęciu studiów medycznych. Na skutek splotu wydarzeń młody Paweł trafia do niewielkiej osady, co pewien czas odwiedzanej przez poszukiwaczy złota. Miejscowi przestrzegają go przed wybieraniem się na Czarną Górę owianą złą sławą. Dlaczego?
Opowiadanie GROM przenosi czytelnika do lat 20. XX w., ale zupełnie innych od tych, o których uczyliśmy się na lekcjach historii. Pilipiuk serwuje nam alternatywną wersję wydarzeń, które doprowadziły do odzyskania przez Polskę niepodległości. Mieszankę wybuchową stanowi tu Marszałek Piłsudski, polska bomba atomowa i pruski spisek.
Decha i Dwie czaszki to dwa teksty poświęcone Robertowi Stormowi, poszukiwaczowi skarbów i niebanalnemu detektywowi. W pierwszym opowiadaniu Storm rzuca się na poszukiwanie legendarnego, zaginionego statku należącego do Juliusza Verne’a, a jako trop służy mu jedynie... pewien obraz. W drugim opowiadaniu będzie z kolei poszukiwał tytułowych czaszek, należących do XV-wiecznych pruskich wodzów i jednocześnie wejdzie w drogę pewnego nadgorliwego strażnika miejskiego.
Wreszcie mamy Jesienny sztorm, którego wiąże z poprzednio wspomnianą Dechą postać jednej bohaterki, mimo że akcja opowiadania toczy się nie w czasach współczesnych, a w trakcie II Wojny Światowej, i to w Wenecji. Tu również motywem przewodnim jest poszukiwanie pewnego skarbu, a ceną za jego odnalezienie może być życie głównych bohaterów.
Całość czyta się bardzo dobrze i płynnie. Pilipiuk jest świetnym gawędziarzem, a tym razem dodatkowo uszczęśliwi pasjonatów historii, zwłaszcza tej alternatywnej. Fani autora nie będą rozczarowani!
Cień judasza
„Wielkie zdarzenia zapisują się na kartach historii, lecz rzadko kiedy w sercach jednostek.”
Fabuła bazowała na utartych szlakach, sprawdzonych pomysłach, wydawało się, że niczym nie powinna mnie zaskoczyć, a jednak w miarę zagłębiania się w powieść wychodziły naprzeciw nieoczekiwane elementy. Kobieta na zakręcie drogi, z nierozliczoną przeszłością, bolesnymi doświadczeniami z nastoletniości, po śmierci matki powróciła do rodzimej wsi, aby uporządkować zwykłe sprawy i przygotować dom na sprzedaż. Opróżnianie pokoi, selekcjonowanie rodzinnych pamiątek, stało się impulsem do odświeżenia sprawy morderstwa kuzynki. Przez dziesięć lat policja nie ustaliła tożsamości mordercy osiemnastolatki. Klaudia podjęła prywatne śledztwo, a im mocniej kopała w pamięci mieszkańców Brzózkowa, tym bardziej narażała się na niebezpieczeństwo.
Znana jej społeczność doskonale wiedziała, jak dochować tajemnic, które nie powinny ujrzeć światła dziennego, intensywnie plotkowała, ale w gronie rodziny i sąsiadów, ale nie w obecności córki domniemanego mordercy. Autorka atrakcyjnie odmalowała obraz zamkniętej społeczności, niewielkiego skupiska ludzi z trwale przydzielonymi rolami w hierarchii ważności, ciekawym przekrojem społecznym, kontrastowym zestawieniem reprezentantów lokalnego środowiska. Przebija się, tak charakterystyczny dla zapomnianych przez świat wsi, syndrom marazmu, martwych punktów, zniechęcenia i braku nadziei na lepsze jutro, z wyjątkiem tych ludzi, którzy potrafią odnaleźć się biznesowo w ponurej rzeczywistości i przejąć stery władzy. Sugestywnie oddano atmosferę miejsca, miałam wrażenie przeniesienia się, jednocześnie przywoływałam obrazy odwiedzanych w rzeczywistości podobnych wiejskich obszarów.
O ile odpowiadały mi wyraziste portrety postaci drugoplanowych, które interesująco wzbogaciły historię, o tyle nie do końca przekonały zachowania głównej bohaterki. Rozumiałam, że wędrówka po spowitych ciemną mgłą wspomnieniach nie należała do łatwych i przyjemnych, wymagała niezwykłej odwagi i determinacji, to jednak spodziewałam się, że Klaudia okaże się mniej naiwna i bardziej bystra. Całkowicie rozgrzeszyłam ją z błędów miłości, ale nie potrafiłam zrozumieć dużej łatwowierności i działania pod wpływem chwili, tym bardziej że pracowała jako dziennikarka, a w tym zawodzie doskonali się nie tylko szósty zmysł, ale również umiejętność kojarzenia i interpretacji prawdy ukrytej pod wieloma warstwami. Sporo przewidziałam z finalnej odsłony, lecz doceniłam zgrabne zespolenie dwóch wątków czasowych. Chociaż nie wszystkie elementy powieści wydawały się mocne, liczyłam na większe napięcie, mocniejsze akcenty, przygodę zaliczam do ciekawych.
Hau. Psy w baśniach, mitach i wierzeniach ludowych z całego świata
„Ludzie często pytają mnie, dlaczego piszę o psach. Ponieważ uważam, że są pomniejszymi aniołami. Dają nam pełną miłość, pełne przebaczenie i są zabawne. Czy jest jakaś lepsza definicja anioła?” Jonathan Carroll
Pierwsze wrażenie po zapoznaniu się z książką wybrzmiewa nutami fantastycznej niemożliwości zakończenia poznawania ujęcia psów, piesków i bestii w baśniach, mitach i wierzeniach. Chciałabym więcej i więcej, wciąż coś nowego poznawać z tej tematyki, podziwiać, dać się zaskoczyć, zachwycać się. W końcu, psy bez względu na rasę i stopień kundelkowatości, to najwierniejsi przyjaciele człowieka.
Tor Åge Bringsværd na tyle rozbudził moją ciekawość, że chętnie wracać będę do tej publikacji, wzbogacać nowymi informacjami o psach. Skompletowałam już pierwszy dodatkowy materiał. Nie liczcie na to, że siadając do publikacji, uda się podczas jednego spotkania poznać większą część. Byłoby trudno, gdyż zaprezentowane informacje, chociaż ułożone są w logiczną całość, to jednak różnorodność tematyki i ujęć może wprowadzać pozorny chaos. Zmniejszyłaby się przyjemność i satysfakcja czytania. Dawkując strony książki, zatrzymujemy się dłużej przy legendach, bajkach i opowiadaniach, lepiej je rozumiemy, czujemy klimat, opracowanie zyskuje na przejrzystości.
Każda historia, choć traktuje o tym samym, niezwykłości psów, to jednak w nieco innym klimacie podchodzi do tematu, rozwija go w zgodzie z kulturą, którą prezentuje, epoką, w której powstała. Sporo ciekawostek, od początku udomowienia psa, poprzez boskie interpretacje obecności w życiu człowieka, nadawanie baśniowych cech, świętych przymiotów, negatywnych i pozytywnych skojarzeń, aby na koniec przytoczyć osobliwe przypadki. Książkę wzbogaca urozmaicona oprawa graficzna, liczne zdjęcia i ilustracje. Cieszę się, że autor położył nacisk na indiańskie opowieści, wielu z nich nie znałam, zatem była to świetna okazja do nadrobienia wiedzy. A wierzcie mi, że zajmująco wciągają wyobraźnię. Jednocześnie spodziewałam się pojawienia kilku kultowych psów obecnych w kulturze masowej, szkoda, że nie wszystkie ulubione postaci czworonogów z filmów, komiksów i literatury, zdołała pomieścić książka. Chociaż może to i lepiej, o nich na każdym kroku możemy poczytać w innych publikacjach. Tytuł zdecydowanie dla miłośników psów, choć oczywiście nie tylko. Teraz chciałabym trafić na podobną książkę, ale traktującą o kotach.
Kobieta w czerni. Rączka
Wielką frajdę sprawiły mi dwie niewielkich rozmiarów powieści grozy, przyjemnie podrażniły wyobraźnię, dostarczyły rozrywki z dreszczem najwyższego poziomu. Szybko odnalazłam się w zwinnie i harmonijnie wytworzonym klimacie, owianym gęstą mgłą i groźnymi tajemnicami. Narracja fenomenalnie prowadziła po intrygującym i wciągającym scenariuszu zdarzeń. Zgrabnie zaciskały się pętle widmowych postaci, czysto wybrzmiewały zatrważające dźwięki, przenikliwe pojękiwania wiatru, melancholijne ptasie okrzyki, rozdzielające niebo błyskawice. Intensyfikowała się czerń istot, którym rozum nie przydzielał praw do istnienia. Obsesja, opętanie, zemsta, groźba, zawziętość, cierpienie, gniew, opanowały klaustrofobiczne przestrzenie. Susan Hill nadawała krótkie sygnały zdradzające, co będzie się dalej działo, podrzucała małe tropy, zagadkowe aluzje, mnożyła nieprzeniknione przemilczenia, zawoalowane ostrzeżenia. Wyczuwałam ich zdradliwość, dzikość i upiorność. Postaci mierzyły się z czymś nienamacalnym i niewyjaśnionym, a przy tym posępnym, zwodniczym, wykradającym zdrowe zmysły, zagrażającym zdrowiu psychicznemu.
"To zastanawiające, jak potężną siłą potrafi być sama ciekawość."
W "Kobiecie w czerni" wkroczyłam w odległy zakątek Anglii, z karłowatymi drzewami, rozległymi pastwiskami i monotonnymi wrzosowiskami, usytuowaną na szczycie skarpy posiadłość Monk's Piece. Obowiązek zawodowy przywołał Arthura Kippsa do wypełnienia testamentu starszej pani. Prawnik z młodzieńczą niefrasobliwością zdecydował się na pobyt w miejscu odciętym między odpływami. Z czasem wyczuwał coraz większą aurę zagubienia i odludności szarego budynku, otoczonego grząskimi mokradłami i dorzeczem. Sąsiadujące ruiny cmentarzyku wydawały się skrywać zgubne sekrety. Narastało wrażenie ponurości i odpychania, nasilał się niepokój, krew mroziła w żyłach, prawda zbliżała do okropności, ludzki dramat nie miał końca. Wszystko oplatał barwnie i sugestywnie odmalowany wiktoriański szyk. Opisy i wypowiedzi bohaterów były nim przesiąknięte. Genialne zakończenie wydawało się, że dobrze je przewidywałam, w ostatniej scenie przekonałam się, że jednak nie, a to szalenie pożądane doznanie czytelnicze.
"Jakże szybko rzeczy popadają w zapomnienie".
"Rączka" też trzymała w uścisku lęku i poczucia nadchodzącego zła, lecz obracałam się we współczesnych czasach. Zamiast zaniedbanego nawiedzonego domu dostałam zdewastowany nawiedzony ogród, przy przesiąkniętym zgnilizną i zbutwieniem budynku, rozpadającym się kawałek po kawałku. Adam Snow to antykwariusz podróżujący po świecie w poszukiwaniu książek. Kiedy wracał od klienta do domu, przyciągnęła go magnetyczna siła opuszczonego domostwa. W odzyskanym przez dziką przyrodę ogrodzie doświadczył niezrozumiałego, z jednej strony budzącego skrajną trwogę, z drugiej otumaniającego dziecięcą niewinnością. Snow chciał jak najwięcej dowiedzieć się o tym miejscu, zrozumieć, co mu się przytrafiło. Autorka wystawiła głównego bohatera na nocne zmory, ataki lęku i dręczące myśli. Sprawiła, że jego wyobraźnia i nerwy napięły się do granic, a presja wyjaśnienia zagadki nieznośnie urosła. I ponownie, finalna odsłona zaskoczyła, nie wybrzmiała tak, jak się spodziewałam, głębiej weszła w mroczność.
Co kryją jej oczy
Nie ufaj tej książce… Nie ufaj tej historii… Nie ufaj sobie.
Niezwykle lubię czytać thrillery psychologiczne, często jednak odnoszę wrażenie, że są bardzo powtarzalne. Przy setkach premier rocznie naprawdę trudno wpaść na coś nowego, oryginalnego. Sarah Pinborough to jedna z tych pisarek, którym naprawdę udało się mnie zaskoczyć.
Zarys fabuły
Louise znalazła się w bardzo niezręcznej sytuacji. Zauroczył ją szef, z którym wdała się w romans. Tylko że David jest żonaty i to z naprawdę piękną kobietą, która wydawać by się mogło, świata poza nim nie widzi. Z poczucia winy i czystej, ludzkiej empatii Louise zaczyna się z nią przyjaźnić. Z czasem na jaw wychodzą kolejne tajemnice, a drobne wydarzenia i poszlaki nie pozostawiają kobiecie wątpliwości, że w związku Davida i Adele dzieje się coś bardzo niedobrego. Tylko które z nich jest katem, a które ofiarą?
Moja opinia i przemyślenia
W natłoku kolejnych premier i każdej następnej przeczytanej książki naprawdę rzadko zdarza się, że jakaś historia mnie zaskoczy. Tak jednak właśnie stało się w przypadku „Co kryją jej oczy”. Autorka pozwoliła ponieść się wyobraźni, dzięki czemu mogła sprezentować czytelnikom niesamowitą niespodziankę. Przez całą powieść zastanawiałam się nad biegiem wydarzeń i motywacjami postaci, które tak naprawdę, ostatecznie w ogóle nie miały żadnego znaczenia.
Powieść jest dobrze napisana i niezwykle wciąga. Trudno oderwać się od jej stron. Ciężko nie analizować zachowań bohaterów i przeróżnych sytuacji, w których się znajdują. Na kartach książki teraźniejszość miesza się z przeszłością, odkrywając coraz to nowe sekrety. Z każdą kolejną stroną układanka staje się coraz bardziej kompletna. Dopiero jednak na końcu powieści wybucha prawdziwa bomba.
Myślę, że dzięki naprawdę dobrej ekranizacji, która pojawiła się na platformie Netflix, książka tylko jeszcze bardziej zyska na popularności i tego właśnie jej życzę. Zdecydowanie warto ją przeczytać.
Podsumowanie
„Co kryją jej oczy” to zaskakujący thriller, który podczas lektury obudził we mnie wiele skrajnie różnych emocji. Opowiada o obsesji, chorobach psychicznych i różnych rodzajach szaleństwa. Wciąga od samego początku. Przyznam jednak, że nie jest to tytuł odpowiedni dla osób, które nie lubią wątków paranormalnych. Tacy czytelnicy mogą być trochę zawiedzeni przedstawioną przez Sarah Pinborough historią. Miłośnikom fantastyki szeroko pojętej oraz rozważań nad ludzką psychiką książkę jak najbardziej polecam. Myślę, że to właśnie im najbardziej się spodoba.
Zapowiedź: Skarga Utraconych Ziem. Czarownice – Czarnogłowy, tom 1
Najnowszy tom sagi fantasy „Skarga Utraconych Ziem”, która od lat cieszy się uznaniem czytelników. Pierwszy album trzeciego cyklu otwiera nowy rozdział w dziejach świata wyspy Eruin Dulea.
Czwórka z Baker Street. Sprawa Morana
Bractwo Zagrożonych
Co mogą zrobić zwierzęta, gdy człowiek swoimi działaniami doprowadza do zagłady planety? Wziąć sprawy we własne ręce! I to w sposób naprawdę zaskakujący.
Pewnego dnia życie młodej niedźwiedzicy polarnej, Nukilik, wywraca się do góry nogami. Zostaje złapana przez grupę naukowców i przewieziona do instytutu zwanego Arką, przeznaczonego dla przedstawicieli gatunków zagrożonych wyginięciem. Na miejscu Nuk poznaje orangutana Ariefa, łuskowca Wangari, narwala Murdocka oraz dwa tchórze Jill i Hobbsa. Okazuje się, że po przybyciu do Arki każde z nich zyskało hiperinteligencję oraz zdolność mowy. Nie ujawniają swoich nowych umiejętności przed ludźmi z obawy przed czekającymi ich wówczas eksperymentami (zwierzaki zdążyły już poznać się na ludziach). Zamiast tego zakładają Bractwo Zagrożonych i zamierzają wykorzystać swoje zdolności, by pomagać innym zwierzętom.
Bractwo Zagrożonych to pierwszy tom cyklu skierowanego do dzieci zainteresowanych zwierzętami i ochroną środowiska. Jego autorami są Philippe Cousteau, ekolog, działacz społeczny i gospodarz licznych programów przyrodniczych oraz Austin Aslan, mający na swoim koncie m.in. książki Turbo Racer. Duet autorów stworzył powieść, która z jednej strony przyciąga uwagę i z pewnością zaintryguje młodszych czytelników (znajdą w niej dynamiczną akcję, zagadkę do rozwiązania oraz sympatycznych bohaterów), a z drugiej strony ma na celu rozbudzenie w nich świadomości ekologicznej. Bardzo mocno jest zaakcentowany wątek bezpośredniego wpływu człowieka na środowisko naturalne, najczęściej wpływu bardzo negatywnego. Na przykładzie poszczególnych bohaterów i ich doświadczeń można przekonać się, jak niszczycielską siłą władają ludzie i jak bardzo potrzebne jest wprowadzenie zmian. Zanim będzie za późno.
Książka została zilustrowana przez Jamesa Madsena. Pozwalają one lepiej wyobrazić sobie poszczególnych bohaterów, dlatego trochę szkoda, że nie są kolorowe, tylko utrzymane w skali szarości i jest ich stosunkowo niewiele. Dobrym pomysłem było dołączenie informacji na temat gatunków, które reprezentują pojawiające się w powieści zwierzęta. Czytelnicy mogą dowiedzieć się, jak wyglądają i gdzie żyją niedźwiedzie polarne, orangutany, łuskowce, narwale i tchórze czarnołape. Co więcej, mogą również przeczytać, jakie działania może podjąć każdy z nas, by pomóc w ich ochronie. Troska o środowisko naturalne może się już bowiem rozpocząć od najmłodszych lat, a ochronę przyrody warto zacząć od własnego domu.
Podsumowując, Bractwo Zagrożonych to bardzo dobre rozpoczęcie obiecującego cyklu, który łączy w sobie przyjemne z pożytecznym. Świetna propozycja dla wszystkich młodych miłośników przyrody.