kwiecień 19, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Young

czwartek, 21 czerwiec 2018 09:24

2018 Locus Awards Weekend

Ten weekend należy do Locus Awards, które zostaną przyznane podczas ceremonii, którą poprowadzi Connie Willis.

Uroczystości odbędą się 22-24 czerwca Seattle. To będzie też 50 rocznica Locus Magazine. W tym roku statuetke zaprojektował  Francesca Myman z artystą Shaun Tan, którego polscy czytelnicy doskonale znają z takich tytułów jak "Przybysz", czy "Regulamin na lato". Podczas imprezy przewidziane są panele z autorami, konkurs na koszulkę hawajską, autografy, bakiet i wiele innych atrakcji.

Dział: Literatura
sobota, 28 kwiecień 2018 12:02

Dom Wschodzącego Słońca

Przyznaję się, że w przypadku “Domu Wschodzącego Słońca” Aleksandry Janusz - Kamińskiej przede wszystkim na początku spodobała mi się okładka, a potem “zachwycił” mnie opis z tyłu książki. Nie ukrywam, że pomyślałam “ojej - to będzie dobre albo co najmniej zabawne YA”. Potem jakoś nie mogłam się za nią zabrać. Leżała patrząc na mnie z wyrzutem, kusząc tą kraciastą spódniczką głównej bohaterki na okładce. Bałam się jej, przyznaję się Wam uczciwie, po przeczytaniu kilku pierwszych stron, ale nie taki diabeł straszny, jak go malują, i czasami można oceniać książkę po okładce.

Akcja książki zaczyna się, kiedy Eunice Wight odkrywa u siebie talent magiczny i staje się uczennicą równie utalentowanego, co niepełnosprawnego cybermaga, takiego “Charlesa Xaviera” - Timothy’iego Hawkinsa. A wszystko to za sprawą gry Silver Tower, polegającej na rozwiązywaniu zagadek logicznych. Dzięki niej Eunice zaczęła postrzegać przedmioty ją otaczające w zgoła odmienny sposób. Ta obudzona i nie szkolona moc zaczęła przyciągać do niej istoty, o których istnieniu naprawdę wolałaby nie wiedzieć. Eunice, Trzynasta, jako wychowanka Domu Wschodzącego Słońca, zyskuje immunitet i ochronę, a co najważniejsze możliwość rozwinięcia i ukierunkowania swojego talentu. Część magów z “Domu” poznajemy w kolejnych opowiadanio-rozdziałach, kiedy autorka wyciaga niczym króliki z kapelusza kolejne trupy z szafy. Poznajemy przeżycia Gabriela Shade’a i uczestniczymy w jego pojedynku z Redfairy. A potem na tapetę zostaje wyciągnięty Lloyd Dark - mag- szermierz i jego burzliwa przeszłość. Niestety zanim się w każdą nową historię wciągnęłam, to przeskakiwałam do opowieści o kolejnej osobie, z przeplatającą się Eunice, jakowym spoiwem z gumy balonowej. Czyli takim, że jak chcesz by się odlepiła, to nie puszcza, a jak Ci zależy, to nie trzyma się w ogóle.

Jak pisałam na początku - skusił mnie opis i okładka i nieznana mi polska autorka, z której twórczością nie miałam jeszcze okazji się zapoznać. Do tego spore nadzieje na coś dobrego lub na wielki spektakularny zawód. Okazało się, że książka klasyfikuje się gdzieś pośrodku tej skali i mówiąc wprost - nie jest źle. Jest nawet potencjał na naprawdę fajną historię, ale zabrakło w niej jasnej koncepcji i konsekwencji. Bo ni to powieść, ni to powiązane ze sobą opowiadania... i nawet teraz, kiedy upłynęło już kilka dni od ukończenia tej książki, nadal nie wiem z czym tak naprawdę miałam do czynienia, i jak ją sklasyfikować. Do tego odnosi się wrażenie, że albo nie czytam pierwszej części z cyklu, albo zostałam naumyślnie wrzucona w sam środek jakiejś historii, w której mam się sama odnaleźć i domyślić wszystkiego. To czego mi najbardziej jednak brakuje, to więcej informacji na temat Wielkiej Złej Wojny, bo te udzielane przez autorkę, są tak skąpe, że tak naprawdę nie wiadomo, co dokładnie się wtedy zdarzyło. A mnie sugestie, że bohaterowie nie chcą o tym wspominać, po prostu nie przekonują. Jakby tego było mało, ta zbytnia mnogość czołowych postaci i zmieniający się ciągle bohater-narrator sprawiało, że nie potrafiłam ani do nikogo się przywiązać, ani go po prostu po ludzku polubić. Chociaż nie, przepraszam, polubiłam tych, o których wiedziałam najmniej, czyli Siostrę Weronikę i Krzysztofa Podróżnika - ironiczne, ale też i zastanawiające, prawda?

Plusem “Domu Wschodzącego Słońca” jest za to na pewno świat przedstawiony. To young adult urban fantasy ma naprawdę ciekawie i szczegółowo opisane miasto oraz prawa nim rządzące.
Tekst wielokrotnie rwie się i brak mu spójności i koncepcji, jak już wspominałam, nie można jednak odmówić autorce pomysłowości. ALE nie należy też zapominać, że wydany w tym roku “Dom” jest tylko wznowieniem książki z 2006 roku z Wydawnictwa Runa. Cieszę się, że autorka, jak sama napisała w posłowiu, przez szacunek do samej siebie dwudziestosześcioletniej i do czytelników, nie zdecydowała się na większe poprawki i korekty tego tekstu. Te jakże szczere słowa sprawiły, że i ja nabrałam szacunku do pisarki, która mnie nawet w ten szczególny sposób ujęła. Czekam więc na dalsze losy bohaterów “Domu Wschodzącego Słońca”, jak i kolejne książki Aleksandry Janusz - Kamińskiej, po pierwsze, by sprawdzić jak bardzo rozwinął się i “dorósł” warsztat pisarski autorki, ale także po to, by dowiedzieć się więcej o samym Farewell i zamieszkujących w nim magach, bo coś w tym wszystkim jest.

Na sam koniec, chciałabym jeszcze wspomnieć o jednej rzeczy, która nie chce przestać mnie męczyć. Dość naturalnym skojarzeniem jest łączenie nazwy “Dom Wschodzącego Słońca” z amerykańską balladą folkową o tym samym tytule, najbardziej znaną w wykonaniu The Animals, zwłaszcza, że Aleksandra Janusz - Kamińska niejednokrotnie wspomina “starego dobrego rocka” na kartach książki. Ale do rzeczy - Dom Wschodzącego Słońca to nic innego jak metaforycznie nazwany burdel, mówiąc krótko i do rzeczy. I idąc tym tropem, choć fasada budynku jest ładna i pięknie podkreślają ją strzelające płomienie, to kupa osób biega w nim chaosie i bez składu. A teraz najważniejsze jest to, czy autorce uda się uratować swoich bohaterów i bezpiecznie wyprowadzić na zewnątrz.

Dział: Książki
poniedziałek, 16 kwiecień 2018 22:14

Player One

OASIS - miliardy ludzi na całym świecie dzień w dzień loguje się do niesamowitego wirtualnego świata, gdzie wszelkie problemy nękające świat odchodzą w zapomnienie. Projekt Jamesa Halliday'a miał być tylko grą, sposobem na zabicie nudy i aplikacją mającą na celu poprawienie ludzkiego życia poprzez możliwość odsunięcia się do zagrożeń, wojen, głodu i coraz szybciej następującego niszczenia świata. OASIS miał stanowić tylko odskocznię, a ewoluował w prawdziwy wirtualny świat, gdzie ludzkość wolała przenieść swój żywot. Sfera stworzona przez Halliday'a szybko przeistoczyła się w miejsce, gdzie wszystko okazało się możliwe. Zawieranie wirtualnych ślubów z osobami, o których nie wie się nawet, jak wyglądają, uczęszczanie do szkoły w wymyślonych klasach, zakładanie przedsiębiorstw na niesamowitych planetach, gdzie często można zamienić się na chwilę miejscem z ulubionym aktorem i przeżyć jego historię odgrywaną w firmie. OASIS gwarantuje anonimowość. W tym świecie wszystko jest możliwe, a ludzkość pragnie zapomnieć o śmierci planety. Tylko, czy wirtualna rzeczywistość może do końca zastąpić naturę?

,,Player One" intryguje oryginalnym pomysłem zrealizowanym z wielkim rozmachem. Niesamowicie dopracowana, pełna tajemnic oraz zagadek, nawiązująca do popkultury lat 80. powieść zabierze was do dwóch światów: pierwszego - wirtualnego, gdzie główny bohater powieści przybierając postać awatara o nicku Parzival, po wielu latach zdobywa Miedziany Klucz umożliwiający mu odgadnięcie położenia dwóch kolejnych, a tym samym zdobycia złotego jaja Halliday'a - oraz drugiego, rzeczywistego, gdzie Wade Watts musi dzień w dzień mierzyć się z otaczającą go szarą rzeczywistością, a po zdobyciu pierwszej bramy ten inteligentny nastolatek zostaje wystawiony na cel dla organizacji pragnącej przejąć udziały w OASIS. Wciągająca, trzymająca w napięciu i niezwykle oryginalna powieść napisana przez Ernesta Cline'a ukaże wam miejsce, gdzie wszystko jest możliwe. Zapraszam do zapoznania się z recenzją!

,,Bycie człowiekiem przeważnie jest do kitu. Życie da się jakość znieść jedynie dzięki grom komputerowym."

Bestsellerowa powieść, która stała się już klasykiem swojego gatunku. Jest rok 2045. Ziemia jest okropnym miejscem. Zasoby ropy się wyczerpały. Klimat się rozregulował. Na planecie panują głód, bieda i choroby.

Większość ludzi ucieka od przytłaczającej rzeczywistości, prowadząc wirtualne życie w OASIS, pełnej rozmachu utopii online, gdzie można być, kim się chce i spokojnie funkcjonować, grać i zakochiwać się na jednej z tysiąca planet. Wade Watts żyje w OASIS od wczesnego dzieciństwa i podobnie jak wielu innych, ma obsesję na punkcie Miedzianego Klucza, cyfrowego „wielkanocnego jajka”, ukrytego gdzieś głęboko w cyfrowej rzeczywistości. Schował go przed śmiercią tam założyciel OASIS, James Halliday, multimiliarder.

Ten, kto go znajdzie, odziedziczy jego majątek i przejmie kontrolę nad grą. Przez całe lata miliony ludzi próbowały odnaleźć ten skarb; jedyną wskazówką była wiedza, że prowadzące do celu zagadki są oparte na kulturze masowej końca XX wieku. Ale to właśnie Wade natrafia na klucz do pierwszego zadania i nagle odkrywa, że w desperackim wyścigu po największą nagrodę przeciwko sobie ma tysiące konkurentów. Ta coraz bardziej zaciekła rywalizacja wkrótce przenosi się z OASIS do świata rzeczywistego...

,,Kiedy wszystko wokół się wali, a my możemy porozmawiać tylko ze swoim zarządcą systemowym w komputerze, to wiadomo, że spieprzyliśmy sobie życie."

Wade Watts żyje w czasach, które wielce odbiegają od współczesnych. Rok 2045 wcale nie zachwyca, a tak naprawdę powoduje wiele cierpienia, gniewu oraz smutku. Świat umiera - kryzys energetyczny, wojny, zniszczona natura - i nikt nie może tego powstrzymać. Jedyną odskocznią dla ludzkości jest OASIS - wirtualny świat stworzony przez największego introwertyka świata oraz geniusza, Jamesa Halliday'a.

Tylko w tym złudnym świecie społeczeństwo może naprawdę odetchnąć i zapomnieć o tym, co je otacza, czyli obrazie zniszczeń, głodu i najczystszego zła. OASIS to miejsce, gdzie za pomocą konsoli zakładanej na oczy i elastycznych rękawic dotykowych można przenieść się, gdzie się tylko chce. Wirtualny świat stworzony przez Halliday'a na początku miał być tylko grą, ale rozrósł się do takich wymiarów, że życie w rzeczywistości tak naprawdę nie istnieje - uczniowie uczą się w złudnych klasach, przedsiębiorstwa powstają na różnych wymyślnych planetach, a miłość rodzi się między dwoma awatarami, za którymi stoją ludzie, którzy prawdopodobnie nigdy się nie poznają.

Wade Watts od pięciu lat żyje tylko jednym - pragnie odnaleźć złote jajo Halliday'a, które stanie się dla niego przepustką do całkowitego przejęcia udziałów i pieniędzy ekscentrycznego stwórcy. Po śmierci Jamesa do sieci trafiło nagranie, w którym miliarder ogłasza konkurs polegający na odszukaniu trzech kluczy i otworzeniu trzech bram, które na koniec otworzą pomieszczenie, gdzie znajduje się istny Graal. Osoba, która przejdzie wszystkie testy, otrzyma wyłączne prawo do udziałów w OASIS i przejmie cały majątek, który sławny ekscentryk zgromadził za życia. Choć to zadanie na pozór wydaje się łatwe, to Halliday ukrył klucze tak dobrze, że od pięciu lat nikt nie jest nawet ociupinkę bliżej niż wcześniej do wygranej.

Właśnie wtedy, w roku 2045 Wade Watts odkrywa trop, który ma poprowadzić go do zdobycia pierwszego klucza. Niepozorny chłopak w ciągu kilku chwil staje się rywalem, którego wiele osób chce wyeliminować. Wyścig o złote jajo Halliday'a w końcu się ruszył, a Wade musi poradzić sobie z wrogością organizacji oraz znaleźć to, czego tak wszyscy szukają. Czy mu się to uda?

,,Rozumiałem ją, ufał jej i kochałem jak najlepszego kumpla. Nic się nie zmieniło i nie mogło zmienić, zwłaszcza z tak nieistotnych powodów jak płeć, kolor skóry czy orientacja seksualna."

,,Player One" zabierze was do zaawansowanego wirtualnego świata, gdzie wraz z głównym bohaterem - Wade'm Wattsem - wyruszycie w niezwykłą, niebezpieczną pogoń za złotym jajem Halliday'a - przedmiotem mającym zapewnić wygranemu wszelkie udziały w tworzeniu OASIS - oraz poznacie smak miłości zaczynającej się od kilku wpisów na blogu, przechodzącej przez sarkastyczne rozmowy w czasie spotkań w eterze oraz pierwszego realnego spotkania. Ernest Cline w nowatorski, ale jakże wyszukany sposób przedstawia czytelnikowi wizję przyszłości, w której ludzkość tak bardzo nienawidzi otaczającej ją rzeczywistości, która pełna jest głodu, gwałtów wojen, że możliwość rozpoczęcia nowego, anonimowego życia w fantastycznym świecie stworzonym przez maniaka gier komputerowych jawi się jako wybawienie. ,,Player One" pozwoli wam również przeżyć powrót popkultury lat 80. będących inspiracją dla osobliwego miliardera. Historia Wade'a pełna jest zagadek, odniesień oraz tajemnic, które czekają, aż każdy z Was postanowi zrobić decydujący krok i sięgając po powieść, przeniesie się do przyszłości pełnej niebezpieczeństw i przygód. Autor sprawi, że każdy kolejny rozdział będziecie witali z otwartymi ramionami, ponieważ jeden niepozorny nastolatek znajdzie trop, który może doprowadzić go do wielkiej fortuny lub śmierci.

,,Granica między prawdziwą tożsamością człowieka a tożsamością jego awatara zaczęła się zacierać. Nastał początek nowej ery, w której większość rasy ludzkiej spędzała cały wolny czas wewnątrz gry komputerowej."

,,Player One" zachwyci was swoją magią, zaszokuje ponurymi wizjami przyszłości i odkryje nowoczesne technologie, co prawda, na razie kotłujące się w głowie autora, ale być może kiedyś w naszym prawdziwym świecie OASIS również powstanie. Wciągająca, tajemnicza, zabawna historia Wade'a Wattsa - nastolatka walczącego o wolność w wirtualnym świecie oraz jego niesamowitych, przebojowych przyjaciół i jednej dziewczyny kryjącej się pod nickiem Art3mis, która nigdy się nie poddaje i w pewien sposób uczy tego również głównego bohatera. Oryginalna, ekscytująca i intrygująca powieść, będąca istnym odpoczynkiem dla umysłu. Polecam!

Książke możecie nabyć w --> Księgarni.

Dział: Książki
środa, 14 marzec 2018 18:18

Gdańskie Targi Książki

Pierwszy raz na Pomorzu odbędą się Gdańskie Targi Książki.

Gdańskie Targi Książki to pierwsza tak duża inicjatywa poświęcona literaturze na Pomorzu. Jej celem jest promocja czytelnictwa, literatury publikowanej w Polsce, a także okazja do konsolidacji środowiska literackiego i umożliwienia spotkania z nim mieszkańcom Trójmiasta i województwa pomorskiego.

​Gdańskie Targi Książki odbędą się w Polskiej Filharmonii Bałtyckiej, a także w Instytucie Kultury Miejskiej, Nadbałtyckim Centrum Kultury, Centrum Św. Jana, Bibliotece pod Żółwiem oraz w Sztuce Wyboru.

Dział: Wydarzenia
środa, 21 luty 2018 19:59

Raven. Biały kruk

Pierwszy tom bestsellerowej serii fantasy dla młodzieży ukaże się w kwietniu nakładem Wydawnictwa Kobiecego.

Życie Piper i jej młodszego brata zmienia się w ciągu jednej nocy. Po tragicznej śmierci ich matki lądują na idyllicznej wyspie pod opieką nieprzyzwoicie bogatej babci, której nigdy wcześniej nie spotkali. Dziewczyna zaczyna się buntować, bo jedyne co można robić w Raven Hollow to zanudzić się na śmierć.

Dział: Książki
niedziela, 26 listopad 2017 17:14

Pocałunek zdrajcy

„Znakomita lektura dla fanów serii Rywalki” – głosi zachęta na okładce „Pocałunku zdrajcy”, debiutanckiej powieści Erin Beaty i jednocześnie „jednej z najbardziej oczekiwanych powieści dla młodych czytelników fantasy 2017 roku”. Jeśli dostrzegacie tu pewną sprzeczność, to nie martwcie się – polski wydawca wybrał najłagodniejszy zabieg marketingowy z szerokiego wachlarza zastosowanego przez wydawcę w USA („retelling Mulan”, „Jane Austen z bandytami”). Ten amerykański marketing bardziej zniechęca niż zachęca, tym bardziej, gdy człowiek pamięta o zmarnowanym potencjale Rywalek, natomiast opis na okładce powieści wydaje się intrygujący. Dziewczyna, która nie chce wyjść za mąż, zostaje asystentką swatki i szpieguje damy z wpływowych rodzin oraz kandydatów dla nich. Brzmi jak coś nowego w literaturze młodzieżowej ostatnich lat.

Główna bohaterka, Sage Fowler, to wychowywana przez wujostwo sierota, którą ojciec-buntownik nauczył nonkonformizmu. W skrajnie patriarchalnym społeczeństwie, w którym przyszło żyć Sage, dziewczyna uczy się czerpać wiedzę z książek i nie liczyć tylko na dobre małżeństwo, ale na swoje własne możliwości. Wuj Sage ma na ten temat inny pogląd i próbuje wydać ją za mąż, by chociaż w ten sposób polepszyć jej pozycję w świecie. Podczas spotkania ze swatką okazuje się jednak, że Sage to fatalny materiał na żonę. Zajmująca się łączeniem ludzi w pary Darnessa Rodelle uznaje za to dziewczynę za idealną przyszłą pomocnicę. I tak Sage otrzymuje zadanie bojowe. Wkrótce ma się odbyć Concordium – uroczystość, podczas której młodzi przedstawiciele najważniejszych rodów w kraju mają znaleźć sobie żony. Sage ma szpiegować potencjalne kandydatki na małżonki i pomagać swatce zdobywać informacje. Dziewczyna nie podejrzewa jeszcze, że drogi zdążających na Concordium dziewcząt skrzyżują się z drogami strzegących granic państwa żołnierzy dowodzonych przez kapitana Alexandra Quinna. I że jej postanowienie „nigdy nie wychodzić za mąż” mogło być odrobinę pochopne. Do czego zmierza ta historia? Czy się domyśliliście, czy nie, resztę musicie doczytać sami.

Erin Beaty miała dobry pomysł. Miała wizję skomplikowanych stosunków rodzinnych głównej bohaterki – szczególnie relacji z wujem, który, jak się wydaje, nie miał być stereotypowym złym krewnym. Wspomnienia dziewczyny z pierwszej ucieczki i zachowanie Williama wyraźnie wskazuje, że autorka chciała stworzyć wielowymiarową postać. Tylko że ten wątek urywa się w powieści brutalnie. I jest zaledwie wierzchołkiem góry lodowej problemów, które mam ze światem „Pocałunku zdrajcy”.

No właśnie, świat. Świat przedstawiony. Wiem, że akcja toczy się w jakiejś fikcyjnej rzeczywistości, w której jest kilka krain (ich mieszkańcy różnią się przede wszystkim kolorem skóry), dzieci z nieprawego łoża otrzymują imiona od nazw roślin, wszyscy posługują się językiem angielskim (na co wskazują angielskie imiona oznaczające rośliny)... i to właściwie tyle. Geografia świata przedstawionego to kilka rzuconych nazw i kompletny brak pogłębionej informacji. Nie wiadomo nic o genezie konfliktu Demory z Kimisarą, o ustroju samej Demory, o stopniu rozwoju cywilizacji i korzeniach karykaturalnego patriarchatu, w którym kobieta musi przepraszać męża, jeśli urodziła mu córkę zamiast syna. Tak radykalne założenie musi mieć bardzo dobre wyjaśnienie, by czytelnik zechciał uwierzyć w jego prawdopodobieństwo. Nie wiem tez, paradoksalnie, nic o funkcjonowaniu swatek: jakie warunki musi spełnić kobieta, by zostać swatką, czy może być zamężna i dlaczego swatki – rodzaju żeńskiego, zaznaczmy – cieszą się aż takim poważaniem, skoro są kobietami, czyli w założeniu świata przedstawionego tą głupszą i gorszą płcią. Z logicznego punktu widzenia swatami powinni być mężczyźni, oni wszak w ocenie możnych znają się lepiej na ludzkiej psychice i dobieraniu ludzi w pary.

To dość znamienny przykład głównego problemu tej książki. Autorka miała sporo dobrych pomysłów: sprytna asystentka swatki, wykorzystywanie Concordium (którego przebieg koniec końców nie został nawet opisany), trudne relacje rodzinne Sage. Tymczasem na pierwszy plan szybko wybił się wątek romantyczny i nie minęło wiele czasu, a zredukował całą resztę fabuły do dekoracji pojawiających się w zależności od potrzeb autorki. Świat przedstawiony to Nigdzie i Nigdy, postacie są papierowe, ich motywacje – albo słabe (co kierowało Darnessą, kiedy proponowała Sage stanowisko?), albo pominięte, a niektóre chwyty fabularne sprawiają, że czytelnik łapie się za głowę. Fascynuje mnie chociażby wrzucenie do fabuły Charliego – dziewięciolatka, który z uwagi na koligacje rodzinne z przyszłym ukochanym Sage podróżuje razem ze strzegącymi pogranicza żołnierzami. Wszyscy organizatorzy misji wiedzą, jak bardzo jest ona niebezpieczna. I mimo to postanawiają, że może z nimi jechać dzieciak wysoko postawionych rodziców. Rozumiem konieczność ocieplenia wizerunku kapitana Quinna i pokazania jego relacji z młodszym bratem, ale nie rozumiem, dlaczego to się odbywa kosztem elementarnej logiki. Charlie nie musiał być dzieckiem. Mógł być nieznacznie młodszy i zapatrzony w Alexa jak w obrazek. Niestety, takie i podobne nieprzemyślane decyzje kompletnie rujnują tę książkę.

Od strony strukturalnej książka też wzbudza wątpliwości – narracja przedstawiająca Quinna i jego towarzyszy mogłaby spokojnie zniknąć, ponieważ poza ukazaniem bohatera nie wnosi do tekstu absolutnie nic. Gdyby dostarczała czytelnikowi informacje o Demorze i konflikcie, miałaby rację bytu, ale to po prostu chodzący w kółko żołnierze i krótkie zaspojlerowanie ich strategii (co mogłoby pozostać tajemnicą i tekst lepiej by na tym wyszedł). Język jest poprawny, bez fajerwerków. Tłumaczenie – tak samo. Można by się paru drobiazgów przyczepić („odziedziczył ciemne kolory po swojej matce” czy podobne kalki), ale to potknięcia, których nie wyłapała redakcja. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że tłumaczka próbowała uratować tekst, ale poległa, ponieważ „Pocałunku zdrajcy” uratować się nie da. To książka słaba, miałka, a jedyne, co jest w niej spektakularne, to zmarnowany potencjał.

Dział: Książki
niedziela, 29 październik 2017 01:34

Młody świat

Tajemnicza choroba zabija wszystkich dorosłych i dzieci. Wydaje się, że okres dojrzewania, to jedyna skuteczna broń przeciwko rozprzestrzeniającej się epidemii. Jak jednak poradzą sobie młodzi ludzie w zupełnie nowym, rządzącym się własnymi prawami świecie.

Kiedy umarli dorośli, rozpoczęła się era anarchii. Młodzież połączyła się w grupy, tworząc plemiona, które żyły na bardzo różnych, często niezwykle brutalnych zasadach. Nastolatkowie znaleźli broń, zabijają się nawzajem, walczą o pożywienie. Najlepiej zorganizowanym społeczeństwem wydaje się być grupa zamieszkująca okolice Placu Waszyngtona. Gdy jednak ich przywódca umiera, a jego rolę dziedziczy młodszy brat, sprawy zaczynają się komplikować. W międzyczasie ich tajna broń, Mózgowiec, chłopak o bystrym, genialnym umyśle, znajduje wzmiankę o artykule, dzięki któremu być może będzie umiał wyjaśnić przyczyny powstania choroby, a może nawet ją wyleczyć. Jak bardzo zmienia się spojrzenie na świat, gdy okazuje się, że zamiast żyć kolejne dwa, trzy lata, możesz przed sobą mieć jednak całe życie?

„Młody świat” jest reklamowany jako powieść reżysera Sagi Zmierzch, części „Księżyc w nowiu” (chociaż nie wiem, czy to akurat taka zaleta) oraz współautora scenariusza filmu „Łotr 1”. Znacznie bardziej jednak przemawia do mnie „Złoty kompas”, a nawet „American Pie”. „Młody świat” to literacki debiut Chrisa Weitza.

Książka pisana jest naprzemiennie z punktu widzenia Donny i Jeffersona. Wspólnie z przyjaciółmi podróżują po wyniszczonej Ameryce, odkrywając coraz to bardziej przerażające zbrodnie.  Wydaje się, że tylko oni nie są wrogo nastawieni i przejmują się jeszcze jakimikolwiek prawami człowieka. Wszyscy sobie jakoś radzą lub przynajmniej bardzo się starają, ale nie potrafią stworzyć świata, w którym ktokolwiek dobrowolnie chciałby kiedykolwiek żyć.

Chris Weitz w plastyczny sposób stworzył mroczną, postapokaliptyczną rzeczywistość. Jego powieść trzyma w napięciu, wciąga i zaskakuje. Pisarz bardzo trafnie wcielił się w role nastoletnich bohaterów, stworzył ich osobowości i wyeksponował towarzyszące im emocje. Książkę czyta się szybko, a akcję śledzi się z zapartym tchem.

Jeżeli lubisz dobre, młodzieżowe dystopie, to „Młody świat” jak najbardziej powinien przypaść Ci do gustu. Ma ciekawą, rozbudowaną, ale jednocześnie niezawiłą fabułę. Bohaterowie powieści są przedstawieni niezwykle realistycznie, a stworzony przez Chrisa Weitza świat żyje swoim własnym życiem. Polecam i niecierpliwie czekam na kolejne książki z serii.

Dział: Książki
środa, 25 październik 2017 07:53

Hawkeye #01: Moje życie to walka

Clint Barton szerszej publiczności znany jest jako Hawkeye i członek grupy Avengers. Na tle zwykłych ludzi wyróżnia go jedynie mistrzowska umiejętność w posługiwaniu się łukiem, dobry refleks i celne oko. Z racji, iż nie posiada on żadnych nadzwyczajnych mocy, zawsze był traktowany po macoszemu i stał jakby na marginesie wielu marvelowskich historii – czy to komiksowych, czy filmowych. Pojawiał się gościnie przede wszystkim w komiksowej serii Avengers, Amazing Spider-Man, Black Widow czy Capitan America. Przez lata nie miał on niestety szczęścia do własnej serii komiksowej. Tę sytuację postanowili zmienić Matt Fraction i David Aja, którzy stworzyli 22-zeszytową serię skupiającą się na tym bohaterze. Nakładem wydawnictwa Egmont, w ramach cyklu Marvel Now ukazał się pierwszy tom tej serii pt. „Moje życie to walka”, który prezentuje pięć pierwszych zeszytów.

Barton w czasie, kiedy nie pomaga swoim kolegom i koleżankom z grupy Avengers w pojedynkach z potężnymi wrogami, zdejmuje kostium i wraca do normalności. Mieszka w starej kamienicy, wraz z sąsiadami uczestniczy w imprezach organizowanych na dachu budynku. Jest osobą towarzyską i zawsze z miłą chęcią służy pomocą w rozwiązywaniu sąsiedzkich problemów i zatargów. Przejmuje się trudną sytuacją w swojej dzielnicy oraz opiekuje się bezdomnymi zwierzętami. W skrócie wiedzie proste i normalne życie. Oczywiście w tej codzienności nie wieje nudą. Nie brakuje przygód, choć nie mają one takiego rozmachu jak walki z kosmicznymi najeźdźcami u boku Iron-Mana czy Kapitana Ameryki. Barton raz rozprawi się z nieuczciwym właścicielem kamienicy, który nieustannie podnosi czynsz lokatorom. Innym razem chcąc uratować psa przed śmiercią, pakuje się w kłopoty i zostaje nieźle poturbowany. Wraz ze swoją koleżanką Kate Bishop, dziewczyną, która podobnie jak on włada niezwykłymi zdolnościami łuczniczymi, bierze również udział w tajnej misji S.H.I.E.L.D. Wspólnie mają zdobyć cenną taśmę, która jest przedmiotem licytacji prowadzonej przez Madame Masque. Tajemnicza kaseta, jeśli wpadnie w niepowołane ręce, może ujawnić niekorzystne dla agencji i Avengers fakty.

hawkeye1 p22

Album otwierają słowa: „Był najlepszych łucznikiem w dziejach ludzkości. Później dołączył do Avengers. Tak wygląda jego życie, gdy nie jest z Avengers. Niczego więcej nie musicie wiedzieć”. Wstęp ten podsumowuje wszystko to co najlepsze w tej serii o przygodach Hawkeye’a. Autorzy starają się całkowicie odciąć od wcześniejszych epizodycznych występów bohatera. Nie ma tu żadnych odwołań i nawiązań do jakichkolwiek walk u boku m.in. Avengers. Nawet każda przedstawiona tutaj opowieść to osobna, niezależna historia. Fraction prezentuje nam Bartona jako zwykłego człowieka, postać z krwi i kości oraz zwykłego kolegę z sąsiedztwa. Skupia się na jego prywatnych sprawach, problemach, czy relacjach z bliskimi.  Oczywiście jak przystało na bohaterski komiks, nie brakuje tutaj akcji, pościgów, pięknych kobiet i przede wszystkim pojedynków z „tymi złymi”. Nie brakuje również humorystycznych dialogów, żartów, nawiązań do popkultury czy kryminalnych wątków.

Nie gorzej wypadła strona wizualna. Autorem ilustracji pierwszego opowiadania jest David Aja. Kolejne stworzył zaś Javier Pulido. Ich kreska jest prosta, czasami wręcz schematyczna, ale i realistyczna. Bardzo dobrze pokazane zostały sceny akcji czy dynamika ruchów postaci. Uboga kolorystyka pasuje do fabuły i oddaje klimat opowieści. Dodatkowo komiks wyróżnia niestandardowe  kadrowanie czy układ plansz.

Oryginalność fabularną i wizualną tej serii można docenić czytając gościnnie zaprezentowany w albumie jeden zeszyt z serii „Young Avengers Presents”. Autorem ilustracji w tej opowieści jest Alan Davis. Jego prace charakteryzują się bogatą paletą barw. Przez ten kontrast graficzny od razu widać, iż mamy do czynienia z innym komiksem.

Podsumowując, autorzy serii o przygodach Clinta Burtona w pierwszych pięciu zeszytach udowodnili, że z tak mało znanej postaci można wykrzesać tak dużo. W specyficzny i oryginalny sposób zabawili się gatunkiem i uciekli od epickich i schematycznych historii o superbohaterach. Szczerze mogę uznać, iż „Moje życie to walka” to kolejny jeden z najlepszych albumów, jakie ukazały się w ramach cyklu wydawniczego Marvel Now. Warto dodać, iż jedenasty zeszyt serii „Hawkeye”, z którym będziemy mogli zapoznać się w drugim albumie, otrzymał najważniejsze komiksowe wyróżnienie - nagrodę Eisnera. Ja z niecierpliwością czekam już na dalsze przygody Bartona.

Dział: Komiksy
poniedziałek, 21 sierpień 2017 11:08

Rozpaleni

Książka „Alight/ Rozpaleni” stanowi drugą część cyklu „Trylogia Generacje”. Pierwszy tom dostałam od przyjaciółki, nie znałam autora, nie wiedziałam czego się spodziewać, usiadłam do niej bez żadnych oczekiwań i bez reszty mnie wciągnęła. Byłam zachwycona wszystkim: narracją, bohaterami, tłem... nawet tym, że na końcu nie wszystko było jasne. Zatem wiadome było, że wobec następnego tomu mam spore oczekiwania.

Znów Em budzi się w trumnie. Tym razem już nie jest tak zdezorientowana, jak ostatnio. Szybko przypomina sobie poprzednie wydarzenia i jej rolę w społeczeństwie. Główna bohaterka dźwiga ogromny ciężar. Dowodzi dość liczną grupą ludzi, nie wiedząc, gdzie leci, co zastanie i jakie przygody na nich czekają. To ogromna odpowiedzialność. Nie raz będzie musiała ryzykować życiem, aby ratować członków swojej społeczności. Ale Em nie walczy tylko z zastanymi zagrożeniami.

Em będzie musiała stawić czoło malejącym zapasom jedzenia, tajemniczej, chorobotwórczej pleśni, gigantycznym pająkom, dziwnym stworzeniom na zewnątrz oraz zagrożeniu, które kryje się na statku. Nie każdy, kto wygląda na wroga, jest nim rzeczywiście. Prawdziwe zagrożenie nadejdzie z niespodziewanej strony.

Nie będzie zaskoczeniem zapewne, jeśli napiszę, że ta część nie jest lepsza niż poprzednia. Pierwsze spotkanie z historią było zaskakujące. Nie spodziewałam się tak dobrej młodzieżówki, dopracowanej w każdym szczególe. Tajemniczej, spójnej, wciągającej. Ale to, że historia nie jest lepsza, albo równie dobra, nie znaczy, że jest zła. Wręcz przeciwnie. W dalszym ciągu to jedna z najlepszych historii, jakie czytałam w życiu.

Nastolatkowie mniej więcej znają swoje położenie. Powoli akceptują to, kim są i ile fizycznie mają lat. Akceptują swoją seksualność i to, że oni tak naprawdę nie mają swojej historii. Nie urodzili się, a zostali wyprodukowani jako naczynia na umysły Starszych, których własne ciała odmawiają posłuszeństwa. Jednakże chcą walczyć o swoje przetrwanie, o pozostanie sobą. Ich walka jeszcze trwa.

Wyobrażam sobie, jak przerażająca musi być myśl, że wspomnienia nie należą do mnie, że emocje i uczucia nie są moje, że zostałam stworzona dla kogoś innego. To dość ciekawe zagadnienie etyczne. Czy mamy prawo tworzyć ludzi wyłącznie po to, aby przekopiować umysł kogoś innego? Czy jest to odpowiedni sposób na przedłużanie sobie życia? Czy mamy moralne prawo robić takie rzeczy, wiedząc, że tak naprawdę człowiek nie powstaje „pusty”? Czy mamy prawo zabić pojawiającą się osobowość w imię takiego celu? Czy zawsze cel uświęca środki?

Na to pytanie książka nie odpowiada. Każdy sam musi to zrobić. Odpowiada natomiast na wiele innych. Niektóre zadałam we wpisie na temat poprzedniego tomu. Dowiadujemy się na przykład, czemu miały służyć symbole na czołach ludzi, dlaczego niektórzy mają wiedzę za zakresu medycyny, nauki, dlaczego jedni walczą, inni próbują nawracać wiernych, a jeszcze inni są świetnymi doradcami. Pojawia się natomiast parę innych zagadnień: dlaczego na planecie jest wymarłe miasto, czym jest czerwona pleśń i jak ją zwalczyć oraz to, czym są dziwne stworzenia i jakie mają intencje.

Ta część jest zupełnie inna od poprzedniej. Z ciasnych korytarzy i pokładu statku przenosimy się na obcą, nie do końca gościnną przestrzeń. Bohaterowie są w ciut lepszym położeniu, niż w poprzednim tomie, ale nadal jest ono do pozazdroszenia. Gorąco zachęcam was do zapoznania się z tym i poprzednim tomem. To jest naprawdę świetnie opowiedziana historia.

Dział: Książki
piątek, 28 lipiec 2017 18:33

Chata

Film powstał na podstawie powieści Williama P. Younga pod tym samym tytułem. Od razu przyznam, że nie czytałam książki, choć rzecz jasna z grubsza wiedziałam czego dotyczy. Pamiętam lata, gdy święciła triumfy na blogach, zbierając wiele pozytywnych recenzji. Nie przyciągnęła mnie wówczas do siebie i dopiero teraz po seansie filmu, jestem skłonna do niej zajrzeć.

Główny bohater tej historii Mack zawsze był trochę na bakier z Bogiem. Chodził co prawda z rodziną do kościoła i odmawiał z dziećmi wieczorny pacierz, ale nie robił tego z sercem. Mocno skrzywdzony w dzieciństwie, był raczej człowiekiem skrytym i dość zachowawczym w kontaktach z ludźmi. Mimo to jego rodzina miała się dobrze i była szczęśliwa. Wszystko uległo zmianie, gdy na campingu zupełnie niespodziewanie zaginęła najmłodsza córka Macka, Missy. Dziewczynki nigdy nie odnaleziono, jedynym śladem, jaki po niej pozostał, była jej czerwona sukienka. Przytłoczona ogromem tragedii rodzina nawet nie mogła wyprawić dziecku godnego pogrzebu, bo przecież nie znaleziono ciała.

Rok później rodzina Macka jest na skraju rozpadu. Mack izoluje się od bliskich, dorastające dzieci są osamotnione w swoim cierpieniu i tylko żona Macka, Nan stara się jakoś trzymać rodzinę w normalności. To właśnie wtedy Mack dostaje list z zaproszeniem na rozmowę. Nie ma podpisu nadawcy, ale wszystko wskazuje na to, że list napisał sam Bóg. Zdesperowany mężczyzna zabiera ze sobą broń i wyrusza w podróż. Co go czeka na jej końcu?

Film oglądałam z mężem i generalnie podobał nam się bardzo, choć jednocześnie wiem, że nie każdemu przypadnie on do gustu i nie ma tu znaczenia, czy ktoś jest wierzący czy nie.

Powolne tempo narracji może być plusem i minusem. Plusem, bo pozwoli skupić się na drobnych wydarzeniach, napawać się wagą wypowiedzianych słów i pięknem plenerów, a minusem, bo osoby przyzwyczajone do szybszego tempa może zwyczajnie znużyć.

W klasycznym rozumieniu dziania się, dzieje się mało. Mack przybywa do Chaty, gdzie będzie musiał zmierzyć się ze swoim cierpieniem i przeżytym koszmarem i albo mu się to uda i pójdzie dalej, albo po prostu wypali się jako człowiek i będzie wrakiem. Najpierw jednak bohater musi zrozumieć, jaką rolę w tym wszystkim pełni Bóg, jakie jest miejsce jego jako człowieka i czy potrafi wybaczać czy może powinien osądzać.

Jeśli pogodzić się ze spokojnym tempem narracji, przyjąć za dobrą monetę piękne krajobrazy i miejsca oraz delektować się drobnymi czynnościami takimi jak przygotowanie posiłku, pielęgnowanie ogrodu czy oglądanie nieba nocą, a także uważnie wysłuchać dysput Macka z obliczami Boga, film nie tylko okaże się piękny i magiczny, ale też wyciśnie sporo łez z oczu.

Umiejętnie i z wyczuciem obsadzono role w filmie. Sam Worthington z oddaniem gra zrozpaczonego ojca, a Octavia Spencer swoim spokojnym uśmiechem bardzo przypominała mi inny, kultowy już jak dla mnie serial o anielskiej tematyce, pt. Dotyk Anioła. Oczarowała mnie także Sumire w roli Sarayu.

Dlatego podkreślam raz jeszcze, że decydując się na seans filmu trzeba być świadomym, że jest to obraz dość specyficzny. Inny niż wiele hollywoodzkich produkcji; z klimatem, refleksyjny, spokojny i skłaniający do myślenia.

Dział: Filmy