Rezultaty wyszukiwania dla: Wydawnictwo Mag
Wybrany. Contender. Zawodnik. Tom 1 - zapowiedź
Nowa trylogia Tarana Matharu, autora bestsellerowego cyklu "Summoner. Zaklinacz".
Dla fanów cyklu o Summonerze, Zwiadowców, wielbicieli fantasy, tajemnicy i przygody
Ponad 50 tysięcy sprzedanych egzemplarzy z cyklu o Summonerze
Autor będzie gościem Warszawskich Targów Książki – spotkanie z autorem 25 maja
Rozpoczyna się rozgrywka, w której stawką jest przetrwanie, a areną obcy świat, gdzie przeciwnicy czyhają dosłownie wszędzie. Zwycięzca może być tylko jeden.
Oszukana - zapowiedź
Jestem Lena, mam dwadzieścia trzy lata, interesuję się fotografią, mieszkam w uroczej willi nad jeziorem. W wielkim domu, otoczonym lasem, tylko ja, mój chłopak i nasz pies. Jednym wyda się to romantyczne, innym mroczne, nic z powyższych, dla mnie to prostu idealna kryjówka. Musiałam uciekać, musiałam się gdzieś schować, nie chciałam umrzeć. Żyję chwilą, stronię od ludzi, codziennie przekonuję siebie, że moje wcześniejsze życie nie istniało. Tak jest prościej. Gdy się w kółko powtarza kłamstwa, w końcu zaczyna się w nie wierzyć. Ale to tylko część prawdy o mnie. Tak jak Ty mam swoje tajemnice i lęki. Najbardziej boję się, że jeśli przeszłość mnie odnajdzie, zginę! To co mi się przydarzyło, równie dobrze mogło spotkać Ciebie. Uważaj na siebie i pamiętaj, niektórzy ludzie kłamią.
Skrzydła - zapowiedź
Nikt nie mówił, że cena przetrwania będzie niska.
Patrzę na was, gdy rozbijacie obóz na podgrodziu. I później, gdy przekraczacie bramę miasta. Najpierw twoja matka. W jej ślad ty, jak jej młodsza wersja. Ledwo za nią nadążając, wchodzisz na obcy ci teren. Potem będziesz się zastanawiać: czy to się zaczęło właśnie wtedy? Co wprawiłyście w ruch? Co można było zrobić inaczej?
Oko Świata - zapowiedź
Rand, Mat i Perrin mieszkają w Polu Emonda, sennej wiosce gdzieś na końcu świata. Chłopcy wiodą monotonne życie, nieświadomi, że dni ich beztroski dobiegają końca.
Oto do wioski przybywa tajemnicza kobieta imieniem Moraine. Jest ona członkinią potężnego zakonu kobiet władających Jedyną Mocą – Aes Sedai. Przynosi ze sobą ostrzeżenie przed mrocznymi siłami Czarnego, który budzi się z uśpienia, by zapanować nad wszystkimi istotami. Na potwierdzenie jej słów wioskę atakują krwiożercze trolloki – dzikie bestie, które wielu uważało za stwory wyłącznie z legend. Gdy Pole Emonda staje w ogniu, Moraine pomaga chłopcom w ucieczce, jest bowiem przekonana, że jeden z nich jest Smokiem Odrodzonym – wybrańcem, którego przeznaczeniem jest przeciwstawić się Czarnemu i stanąć kiedyś do Ostatniej Bitwy, Tarmon Gai’Don, od której wyniku zależą losy świata…
Droga Szamana. Etap 2: Gambit Kartosa
Gry komputerowe powoli przestają być domeną dzieci. Na rynku pojawia się coraz więcej propozycji adresowanych wyłącznie do dorosłego użytkownika. I nie chodzi o content wymagający pełnoletności. No, może nie tylko. Pokolenie współczesnych młodych dorosłych ma coraz więcej czasu, ale też... pieniędzy. Dlatego deweloperzy współczesnych gry komputerowych nie mogliby zignorować takiego odbiorcy. I z czasem takich produkcji będzie coraz więcej. Przyszłość to przede wszystkim wirtualna rzeczywistość i gry na zupełnie innym poziomie. Jakim? Wkrocz na drogę szamana i przekonaj się na własnej skórze, przed tobą etap drugi!
Wolność! Machan właśnie opuścił wirtualne więzienie i wreszcie może zacząć oddychać pełną piersią. Co prawda w ograniczonym zakresie, bo wciąż wisi nad nim oznaczenie skazańca, jednak wreszcie zaczyna naprawdę grać. W nowych warunkach czuje się jak ryba w wodzie! Szybko okazuje się, że miejsce, do którego został wysłany, to wieś zabita dechami. Wpisy na forum każą omijać ją szerokim łukiem, nie dzieje się tam nic ciekawego, kilka nudnych questów, paru typowych npców... Tylko dlaczego Machan właśnie dostał zadanie unikatowe? Czyżby w tej małej mieścinie działy się rzeczy, o których nie wiedzą nawet wyjadacze z kluczowych gildii?
„Droga Szamana. Etap 2: Gambit Kartosa” to prawdziwa gratka dla miłośników RPG, czy to w wersji komputerowej, czy papierowej. Nie jest to książka, która pierwsza próbuje pokazać nam wizję przenoszenia się do gier za pomocą nowoczesnych technologi. Ale na ten moment jest to jedyny tytuł, który z pełną powagą traktuje całą mechanikę. Wszystkie liczby, statystyki, czy parametry decydujące o wyniku starć, zostają zaprezentowane w fabule. Czytelnik, który kiedykolwiek miał kontakt z takimi grami, będzie się czuł, jakby sam przeżywał przygodę. Od smaczków, po absurdy RPGów, po prostu genialne i przede wszystkim, bardzo dobrze opracowane. Widać, że autor zna się na rzeczy!
Sama historia rozwija się stopniowo. Po bardzo intensywnym zakończeniu pierwszego tomu początek kontynuacji jest mało wciągający. Opowieść rozpędza się powoli, na tyle, że miałam obawy co do całości. Całe szczęście, niepotrzebnie. Jak już wspomniałam, Machan kosztuje wolności w miejscu, gdzie moderator mówi dobranoc. Na początku nie dzieje się tam nic ciekawego. Jednak nasz bohater nie działa schematycznie i z każdą decyzję wplątuje się w kolejną aferę. Mniej więcej w połowie książki jest już tak zamotany, że cokolwiek nie zrobi, wpada w tarapaty. Wtedy też jak grzyby po deszczu pojawiają się zwroty wydarzeń, napędzają akcję i podnoszą ciśnienie, zarówno czytelnikowi, jak i bohaterowi. I tak do zakończenia, które jest prawdziwym trzęsieniem ziemi i przykładem dobrej sceny finałowej, idealnej... do gry.
Ale jak w tej całej aferze odnajduje się Machan? Jego postać rozwijana jest konsekwentnie i według wcześniejszego modelu, czyli... od zera do bohatera. Więcej szczęścia, niż rozumu i przypadek decydują, że Machan zaczyna odgrywać coraz większoszą rolę na serwerze. Na początku zwykły gracz, a już kilkaset stron później postać, którą interesują się największe gildie. Jednym słowem marzenia każdego miłośnika RPG. Nie tylko grać, ale też stawiać warunki! W pewien sposób te przypadku i zbiegi okoliczności są naiwne, z drugiej odpowiadają na zapotrzebowanie modelowych czytelników. I chociaż po rozłożeniu na czynniki pierwsze sprawiają wrażenie, jakby ktoś odgórnie maczał w tym palce, bardzo dobrze się o nich czyta, a sama przygoda jest dynamiczna i wciągająca. Jestem więc w stanie przymknąć na to oczy i skrycie liczę, że grubszy spisek wyjdzie na jaw w następnych tomach.
Kolejną kwestią jest coraz większy udział życia „spoza gry”. Chociaż cała akcja książki rozgrywa się w wirtualnym świecie, autor dostarcza nam kilku fragmentów sprzed skazania. Nadal tych elementów jest niewiele, ale liczę, że z czasem pojawi się ich więcej. Dlaczego? Bo dostarczają czytelnikowi nie tylko ciekawostek, ale też zdradzają drugie dno całej afery.
„Droga Szamana. Etap 2: Gambit Kartosa” okazała się świetną przygodą! Uwielbiam świat wykreowany przez autora i całą mechanikę, której nie pomija. Jedyne, czego nie mogę „przełknąć” to czas między wydaniem poszczególnych części. Drogie wydawnictwo, nie każcie nam czekać tyle czasu! Historia Machana dopiero się rozkręca, a ja nie mogę się doczekać, by dalej w niej uczestniczyć!
Marzycielki
Wciąż pozostaję pod władaniem czaru, który roztoczyła nade mną Jessie Burton swoimi powieściami „Muza” oraz „Miniaturzystka”. Z przyjemnością i zachwytem sięgnęłam więc po kolejny tytuł spod pióra Autorki: „Marzycielki”. Tym razem książka skierowana jest do nieco młodszych czytelników.
Tamtego dnia dziewczynki nauczyły się, że granica dzieląca rozsądek od szaleństwa jest doprawdy wyjątkowo cienka.
W Królestwie Kalii mieszka dwanaście wesołych i mądrych sióstr. Wszystkie dziewczynki są księżniczkami, a każda z nich posiada inny talent i zamiłowania. Pewnego dnia jednak w tragicznym wypadku ginie ich matka. Wówczas ojciec popada w szaleństwo i odbiera im wszystko, co te kochały, by ostatecznie pozbawić je nawet słonecznego światła i wolności. Dziewczynki są pewne, że zwiędną, niczym niepodlewane kwiaty. Wówczas jednak staje się coś cudownego. Odkrywają tajemne przejście do pełnego magii i tańca świata.
Tym razem Jessie Burton w swojej twórczości obrała nieco inny kierunek. Stworzyła mądrą i zabawną baśniową historię o kobiecej sile, determinacji i nadziei, którą dają marzenia. Bohaterki „Marzycielek” mogły się poddać już na samym początku, ale tego nie zrobiły. Najbarwniejszą postacią w książce jest Frida, najstarsza z sióstr, dookoła której obraca się cała akcja. To właśnie ona prowokuje siostry do przeciwstawienia się ojcu i jego radykalnym pomysłom. To ona ostatecznie zostaje ich bohaterką.
Myślę, że na świecie jest wciąż zbyt mało literatury, która podnosi na duchu i pomaga rozwinąć skrzydła. Takie właśnie tytuły kocham najbardziej i taką lekturę proponuje swoim czytelnikom Jessie Burton. Eleganckim językiem i w pięknym stylu opowiada nam o życiu pełnym marzeń, które gdy tylko pozwolimy sobie uwierzyć w nas samych, w końcu się kiedyś ziszczą.
Oczywiście taka ciekawa i wartościowa historia nie mogła zostać byle jak wydana, a Wydawnictwo Literackie i tym razem stanęło na wysokości zadania. Książka ma twardą oprawę i przyjemną szatę graficzną. Została wydrukowana na wysokiej jakości papierze, a tekst bogato zdobią kolorowe ilustracje. Tłumaczenie Łukasza Małeckiego jest znakomite.
Jeżeli szukasz niebanalnej, intrygującej baśni, którą przeczytasz wspólnie z coraz szybciej dorastającą córką, to „Marzycielki” zostały stworzone jakby specjalnie dla Ciebie. To ponadczasowa, mądra historia, w której Autorka w nienachalny sposób pokazuje siłę kobiet. Książkę z całego serca polecam zarówno dużym, jak i małym dziewczynkom. Jest naprawdę śliczna.
Mysia Wieża - fragment
Przeszłość skrywa tajemnice, o których nie śniło się archeologom
Dwunastoletni Igor i jego rówieśniczka Hanka przypadkiem spotykają się na wakacjach nad jeziorem Gopło. Nie wiedzą, że lato w cichym zakątku koło Kruszwicy przyniesie im nieoczekiwane przygody. Któż by się bowiem spodziewał w takim miejscu gadających myszy, duchów pradawnych królów, hologramu czarodzieja i jak najbardziej żywych wieszczek i guślarzy? Tajemnice i dramaty czające się w przeszłości bohaterów też okażą się ważniejsze, niż którekolwiek z nich mogło przypuszczać.
Kim była matka Igora, o której nigdy nie mówi się w domu chłopca? Jak rozprawić się z lichem? Gdzie szukać sposobów na pokonanie króla ducha i jego upiornej małżonki? Odpowiedzi czekają w Mysiej Wieży, pierwszym tomie serii „Dzieci Dwóch Światów”, powieści przygodowej z mitologią słowiańską w tle.
Jeśli podoba ci się seria „Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy”, to polubisz też Igora, Hankę i ich przyjaciół.
Z krwi i kości. Kroniki tej jedynej. Tom 2 - zapowiedź
Trzynaście lat temu katastrofalna pandemia, nazywana apokalipsą, zabiła miliardy.
Dla tych, którzy przetrwali, to szansa na stworzenie nowego świata. Jednak apokalipsa nie była zwyczajnym wirusem. U części ocalałych obudziła dziwne moce – potrafią uzdrawiać, wyrządzać szkody, a nawet przewidywać przyszłość.
Fallon Swift nie zna dawnego świata – lecz jej przeznaczeniem jest ukształtować ten nowy. Dorastała na spokojnej farmie z trójką braci, chroniona przed zagrożeniami przez mamę i ojczyma.
Teraz musi ich opuścić i nauczyć się walczyć. Fallon jest nie tylko potężną "Niesamowitą" – ma również do odegrania decydującą rolę w nadchodzących krwawych bitwach. Szykuje się wojna pomiędzy dobrem i złem, a Fallon – młoda, twarda, nieustępliwa – musi być gotowa.
Diabeł i arcydzieło
Należę do tej części społeczeństwa, ponoć wcale nie tak małej, która szanuje twórczość Stanisława Lema i docenia jego wkład w rozwój zarówno fantastyki, jak i nauki (szczególnie zaś futurologii, o ile nazwać ją można nauką), lecz przy tym dotąd nie odnajdowała przyjemności w lekturze utworów tego wybitnego autora. „Szanuję, ale nie czytuję”, tak zwykłam do sprawy podchodzić. Moje pozytywne doświadczenia z czytaniem Lema istnieją jednak, a dotyczą znakomitej Fantastyki i futurologii. Uznając, że eseistyka najznamienitszego polskiego fantasty bardziej trafia w mój gust niż beletrystyka, sięgnęłam po zbiór Diabeł i arcydzieło, książkę przepięknie wydaną przez Wydawnictwo Literackie i już wizualnie będącą ozdobą każdej półki.
Tyle zachwytów estetycznych, przejdźmy jednak do najważniejszego, czyli do treści. Eseje, wybrane i zebrane przez Wojciecha Zemka, osobistego sekretarza Lema, dotyczą czterech sfer: literatury, nauki, futurologii oraz samego Lema. Zbiór otwiera tytułowy tekst, płynnie przechodzący od analizy diabła w Doktorze Faustusie ku Holocaustowi, zamyka natomiast krótki, optymistyczny i nieco humorystyczny wyimek pod tytułem 10 życzeń na nowe tysiąclecie. Pośrodku zaś znajdzie się tyle myśli i tyle poruszonych tematów, że nie sposób omówić ich wszystkich, hierarchizacja natomiast nie ma najmniejszego sensu: każdy z esejów napisanych przez Lema opowiada o czymś innym i dla któregoś z czytelników może okazać się tekstem odmieniającym życie.
Spróbujmy zatem podejść do tej pozycji z innej strony. Oczom odbiorcy ukazują się bowiem cztery wcielenia Lema: Lem-krytyk, Lem-fantasta (ponieważ jego naukowe rozważania pozostają w ścisłym związku z twórczością literacką, a omawiane koncepcje wyraźnie łączy z możliwym kontekstem literackim), Lem-futurolog (zajmujący się futurologią, nim stało się to modne, a potem bezlitośnie radykalizm futurologii wyśmiewający), wreszcie: Lem-człowiek, podsumowujący swój dorobek, przewartościowujący go, odsłaniający przed czytelnikiem swoje życie i sprawy prywatne.
Przyznać muszę, że sekcja literacka, choć teoretycznie pozostająca w zgodzie z moim wykształceniem, przyniosła mi najmniej radości. To z pewnością kwestia pisania Lema, który z ochotą wikła czytelnika w coraz bardziej skomplikowane zdania i nierzadko posługuje się wielkimi słowami dla opisu spraw prostych. Doskonale rozumiem jego zachwyt wobec naukowego i literackiego dorobku Umberta Eco, ponieważ obaj twórcy, którym zdecydowanie nie można odmówić niebywałej erudycji i wszechstronnego wykształcenia, mają skłonność do uzewnętrzniania swojej wiedzy w postaci ozdobnych konstrukcji leksykalno-logicznych, również tam, gdzie w opinii niejednego czytelnika proste zdanie nic by im nie ujęło. Te modne w drugiej połowie XX wieku zabiegi dzisiaj mogą się wydać anachroniczne, toteż jeśli o jakichkolwiek esejach Lema można powiedzieć, że się zestarzały, to właśnie o tych, a i to wyłącznie od strony językowej.
Lecz oto zaskoczenie: zaledwie przechodzimy do sekcji naukowej, maniera ulega znaczącej redukcji, natomiast w rozdziałach poświęconych futurologii i życiu osobistemu znika zupełnie. Eseje nie stają się przez to mniej wymagające i nie stawiają przed czytelnikiem mniej wyzwań (chyba że mowa o tych miejscach, gdzie Lem opisuje swoje życie w podkrakowskiej miejscowości), lecz są to już wyzwania zupełnie innego rodzaju. Wydawać by się mogło, że w tekstach poświęconych nauce i futurologii autor, mając świadomość, że czytelnik może obcować z zupełnie nieznaną sobie materią, odchodził od komplikacji na poziomie językowym, by dodatkowo nie utrudniać zrozumienia tematu. I te właśnie teksty uważam za nagrodę za przebrnięcie przez część literacką – są interesujące, otwierają nowe horyzonty mimo upływu lat, a literackość zgrabnie przeplata się w nich z naukową pasją, niekiedy hobbysty, niekiedy osoby faktycznie obeznanej w temacie. Ponadto zmuszają do intelektualnego wysiłku, gdyż nagle okazuje się, że czytelnik winien wykazywać te same przymioty, co modelowy sekretarz opisany w jednym z autobiograficznych tekstów: „byłoby nieźle, gdyby (…) miał jeszcze opanowaną teorię literatury, biologię teoretyczną, gdyby liznął nieco fizyki oraz innych fachów” (s. 506).
Warto tę książkę przeczytać nawet, jeśli się Lema nie lubi. Zwłaszcza, jeśli się go nie lubi. Warto porównać to, o czym pisał, z dzisiejszym stanem świata. Warto wreszcie zajrzeć za kulisy twórczości Lema i zobaczyć skrytego za potężną naukowo-literacką podbudową człowieka, który dorastał wraz ze swoimi utworami i zmieniał podejście do nauki, pisania oraz do samego życia. Może to być nawet świetny początek przygody z autorem Solaris.
Gdzie śpiewają diabły
Magdalena Kubasiewicz dała się poznać jako autorka wszechstronna: spod jej pióra wyszła i dylogia urban fantasy o wiedźmie Sanice, i obyczajowa Sonata dla motyla, i komediowe Topienie marzanny. Teraz do tego grona dołączyło rural fantasy (choć czy na pewno?) o baśniowym rodowodzie – osadzona w realiach polskich wiosek poza czasem powieść Gdzie śpiewają diabły. Czy warto sięgnąć po ten tekst?
Na początek trzeba pochwalić wydawnictwo Uroboros, które robi dobrą robotę, jeśli chodzi o promocję polskiej fantastyki pisanej przez kobiety. Wydają kilka znakomitych autorek i cieszę się, że Kubasiewicz dołączyła do ich „stajni”, ponieważ to wydawca, który nie szczędzi środków na opracowanie i promocję swoich książek – a to rzadka sztuka w dzisiejszych czasach. Okładka nie do końca mi odpowiada, ponieważ „przesunięte” litery w moim odczuciu nie współgrają z treścią, a szare drzewo nie przyciąga wzroku na księgarnianych półkach. Możliwe jednak, że oprawa graficzna wypadła tylko nieco blado przy takich wizualnych perełkach jak Toń Marty Kisiel czy Dom Wschodzącego Słońca Aleksandry Janusz, a obiektywnie nic jej nie brakuje.
Przejdźmy do treści, kwestii dalece ważniejszej. Gdzie śpiewają diabły to dość prosta historia opierająca się na założeniu, iż każdy ma swoją opowieść i nawet ta sama opowieść może brzmieć zupełnie różnie z punktu widzenia różnych osób. Do Azylu, małego miasteczka, w którym numeracja domów szaleje, a jezioro jest czarne, przyjeżdża Piotr, młody mężczyzna poszukujący zaginionej przed laty bliźniaczki, Ewy. Mieszkańcy miasteczka, jak zwykle w takich przypadkach, okazują się niezbyt pomocni, tym bardziej, że niedawno już stali się obiektem zainteresowania dziennikarzy i policji. Sprawa morderstwa tajemniczej Patrycji jest ściśle związana z wizytą Piotra, lecz mężczyzna nie ma pojęcia, jak bardzo los nieznajomej dziewczyny łączy się z historią jego bliźniaczki oraz miejscową legendą o Diable i jego czarownicy. Prawdy musi szukać w licznych wersjach tej samej opowieści, opowiadanych przez kolejnych mieszkańców Azylu. Tylko czy po taką prawdę przyjechał?
Podoba mi się wpisana w zamysł powieści polifoniczność. Uwielbiam założenie, że nie ma jednej prawdy i jedynie słusznej wersji opowieści, a każdy głos winien zostać wysłuchany, tym bardziej, że autorka stara się wpisać to podejście i w rozwiązania fabularne. Nie powiem, że wyszło w stu procentach, ponieważ zakończyłam lekturę z poczuciem, że niektórym bohaterom dano więcej zrozumienia niż innym – ale czy dało się poprowadzić akcję inaczej? Trudno powiedzieć.
Styl utworu jest baśniowy, orbitujący w stronę gawędy, co stoi w jaskrawym kontraście wobec postaci protagonisty. Ciekawy zabieg, chociaż powtórzenia, nawet celowe, w pewnym momencie zaczynają męczyć. Jest ich za wiele, a budowanie nastroju na tym środku stylistycznym mogłoby się sprawdzić w opowiadaniu, nie w powieści, ponieważ na dłuższą metę wybija z rytmu lektury.
Zresztą, z tym nastrojem jest trudna sprawa. Z jednej strony mamy piękne i dobrze wykonane przeciwstawienie przyziemnego młodzieńca wychowanego w duchu racjonalizmu i pragmatyzmu oraz obcego mu świata, który okazał się idealnym domem dla jego siostry. Na poziomie estetycznym założenia są spełnione w stu procentach. Gorzej z poziomem emocjonalnym: brakuje mi w tym tekście życia. Jako czytelniczka nie czuję strachu o życie Piotra, smutku po śmierci jednej z mieszkanek Azylu ani rozdarcia, gdy na jaw wychodzi, że w sprawie morderstwa Patrycji nie sposób jednoznacznie ocenić winy w kategoriach moralnych. Przyjmuję fakty fabularne do wiadomości, lecz lektura nie wciąga mnie do tego stopnia, bym umiała kibicować lub złorzeczyć bohaterom. Widzę w tym pewien problem z dość powierzchowną konstrukcją postaci, co do których więcej wiemy o ich działaniach niż o charakterze, a także z budowaniem napięcia w tekście – czytelnik od początku wie lub domyśla się, jak cała historia się zakończy.
Ale jeżeli chcecie przeczytać dobrą współczesną baśń i nie przeszkadza wam to, co ja uznałam za wadę, jak najbardziej Gdzie śpiewają diabły polecam, bo to kawałek sprawnie napisanej i dobrze przemyślanej literatury fantastycznej mocno osadzonej w realiach polskiej wsi.