kwiecień 25, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Uwikłane

środa, 31 styczeń 2024 21:18

Londyńskie zasady

„Mów tak jakbyś wiedział więcej, niż możesz powiedzieć, zachowuj się, jakbyś miał zrobić więcej, niż zamierzasz. A podczas kampanii kłam, ile tylko wlezie...”

Seria rządzi się specyficznym klimatem, do którego łatwo się dostosowujemy, chociaż niektóre sceny potrafią wywołać lekkie obrzydzenie, zwłaszcza kiedy udział bierze Jackson Lamb. Nie do końca podchodzi mi wówczas ten rodzaj czarnego humoru, ale trzeba przyznać, że podkręca atmosferę szaleństwa kulawych koni, zdegradowanych do podrzędnej roli członków wywiadu, którzy już nie mają co liczyć na powrót do elity agentów, a wszystko za sprawą rażących wpadek i pomyłek. A kiedy nie ma się nic do stracenia, wówczas rodzą się w głowach zwariowane pomysły, puszczają moralne hamulce, świat zmienia się w mikroskalę.

Wydawałoby się, że dawna alkoholiczka, uzależniony od komputerów, aktywna narkomanka, podejrzany o psychopatię, zniecierpliwiona kobieta i bazujący na protekcji mężczyzna, nie mają wiele do zaoferowania w życiu zawodowym i prywatnym. A jednak, kiedy amerykańska ojczyzna zostaje postawiona w stan niebezpieczeństwa, nie wahają się przyjść jej z pomocą, na miarę własnych możliwości i pod wodzą ekstremalnie egocentrycznego szefa. Pierwszy tom „Kulawe konie” oscylował wokół porwania pakistańskiego studenta, drugi „Martwe lwy” wszedł w cień kontrwywiadu, trzeci „Prawdziwe tygrysy” mierzył się z niebezpiecznymi przeciwnikami, czwartego „Ulicy szpiegów” jeszcze nie poznałam, a piąty „Londyńskie zasady” walczy z szerokimi atakami terroryzmu.

Mick Herron ma smykałkę do udanego łączenia różnorodnych bohaterów, tworzenia pozornie mało zgranej grupy uwikłanej w działania, których nikt nie chce się podjąć, lecz ich pozytywne rezultaty mają wielu ojców. Obskurny budynek Slough House w londyńskiej dzielnicy to siedziba nieudaczników i wyrzutków z głównego nurtu tajnych służb Regent’s Park. Jednakże zesłańcy do strefy owianej wstydem zapomnienia wciąż liczą, że kiedyś wreszcie odpracują grzechy. Kiedy Wielka Brytania zostaje postawiona w najwyższy stan gotowości ze względu na ciąg zamachów terrorystycznych, narażając życie, włączają się w walkę z bestialstwem. Intryga ciekawie zapleciona bazuje na wielu ujęciach, wartkim nurcie i mnogości zdarzeń. Czasem rzeczy przybierają absurdalny wymiar, kiedy indziej wymykają się prawdopodobieństwu, ale na tym polega unikalny urok serii.

Dociekanie prawdy, kto stoi za strzelaniną w wiosce Abbotsfield, podczas której zginęło dwanaście osób, wybuchem bomby w ogrodzie zoologicznym miasta dzwonów i paraliżem londyńskiego ruchu kolejowego, to tylko wybrany kierunek obrany przez pariasów ze Slough House. Drugim jest ratowanie jednego ze swoich, przed zabójczymi wrogami, zdradliwą kobietą i samym sobą. Czy klątwa kulawych koni pomoże, czy przeszkodzi w osiągnięciu sukcesu? Komu tym razem się narażą i jakie poniosą konsekwencje?

Powieść szybko się czyta, przyjemny styl narracji, bogaty scenariusz zdarzeń, różnorodny plan, wyjątkowe postaci. Sensacyjnie, szpiegowsko, kryminalnie, z nutą czarnego humoru i politycznego pastiszu.

Dział: Książki
czwartek, 23 marzec 2023 09:57

Zapowiedź:Urodzony morderca

Co sprawiło, że w chorym umyśle zrodził się plan zemsty? Dlaczego znany biznesmen musiał zginąć? Katarzyna Bonda wciąga czytelnika w wyrafinowaną grę, w której znajdziemy wszystko to, co powinien mieć idealny kryminał: krew, szaleństwo i skrzętnie skrywane tajemnice!

Dział: Książki
czwartek, 01 wrzesień 2022 19:08

Zagrabione życie i inne opowieści niesamowite

„Zacieramy w umyśle złe rzeczy, szczególnie wtedy, gdy sami się do nich przyczyniliśmy…”

W zeszłym roku miałam okazję spotkać się z „Kobietą w czerni. Rączką”. Trafiłam z wyborem, ponieważ książka okazała się fantastyczną przygodą i niemal w pełni zaspokoiła pokładane oczekiwania. Dlatego z wielkim zainteresowaniem sięgnęłam po kolejny utwór Susan Hill „Zagrabione życie i inne opowieści niesamowite”. Otrzymałam zbiór opowiadań rozpisanych w tonacji grozy. Również się nie zawiodłam. Z zaangażowaniem mknęłam niesiona pragnieniem jak najszybszego poznania mini opowieści. Aktywowałam wyobraźnię i odczuwałam sympatyczny dreszczyk emocji podszyty nadnaturalnością. Zadziorne pomysły na fabułę, nieoczekiwane rozwiązania, nieszablonowe uwikłania. Wdzięczne dla imaginacji historie podgrzewały zmysł śledzenia pierwszego planu i obserwowania obrazów skrywających się za kotarą drugiego. Narracja całkowicie mi przypasowała. Zgrabnie niosła i sugestywnie budowała napięcie. Atmosferę opowiadań często owiewała luźna lub gęsta mgła wiktoriańskiego klimatu, zakurzonych wiekowych sekretów, groźnych przerażających sekretów. Niekiedy intryga delikatnie splatała się niepewnością, kiedy indziej z wyraźnym wzorem horroru. Postaci mierzyły się z czymś nienamacalnym i niewyjaśnionym, a przy tym posępnym, zwodniczym, wykradającym zdrowe zmysły i wystawiającym na szwank zdrowie psychiczne.

„Zagrabione życie” pamiętnikarskim tekstem wchodziło w niebywałą historię manipulowania sferami życia i śmierci, niefrasobliwego igrania z przeznaczeniem. Odwiedzało obszary czegoś odwiecznie niezrozumiałego, niepoznanego, budzącego trwogę. Zakończenie wymykało się przewidywaniom, bardzo mi przypasowało, pozostawiło z frapującym wspomnieniem. „Lalka” sugestywnie przeniosła w podmorskie pustkowie, odludne miejsce, ponurą okolicę, zamglone kontury kościelne, stary cmentarz i opuszczony dom. Narrację prowadziły przywołane z pamięci migawki z dzieciństwa i porcelanowa lalka. Intrygująca przeszłość, pozornie drobne zdarzenia a silnie determinowały przyszłość. Czystej postaci zło kryjące się w człowieku. Niepojęte mistyczne sztuczki, trudne do wyjaśnienia. „Mężczyzna z obrazu” efektownie przemówił. Połączył wenecki klimat z magicznym zaklinaniem rzeczywistości. Plastycznie oddał efekt zamknięcia, bezsilności wobec przeniesienia się w inny wymiar, osobliwych zjawisk i niewyobrażalnej tragedii łączącej losy wielu osób. Empatycznie odbierałam emocje postaci, obezwładniający strach i paraliżującą trwogę. Przewidywalny scenariusz, lecz wdzięczne odmalował nadciąganie nieuniknionego, ze stygmatem niszczenia mającym początek w osiemnastym wieku, z sidłami fantazji i zmór.

„Torba podróżna” kręciła się wokół źródeł rewanżu. Udowodniła, że zemsta zemście nierówna. Przewrotność krzywego uśmiechu losu, zamiana ról ofiary i oprawcy, niejednoznaczność w interpretacji incydentów, zachowań i motywów. Widzenie czegoś, czego nie doświadczyło się, a można było przywołać nocnymi motylami. „Dwudziesty pierwszy” rozpoczął się od relacji pożaru siedemnastowiecznego budynku, strawienia przez ogień zatrważającej tajemnicy. Chłopięca przyjaźń, znikanie i pojawianie się duszy. Realnej i uświadomionej lub złudnej i podświadomej. Rozpamiętywanie przeszłości nie zawsze okazywało się bezpieczne, zwłaszcza uwikłanej w stratę. „Alice Baker” umiejętnie oddziaływała na wyobraźnię. Odwoływała się do klasycznych chwytów budowania grozy. Jednocześnie czarująco prowadziła ścieg złożony z obrzydliwego zapachu butwienia, zgnilizny i rozpadu. Wymieszała go z widmowymi zjawami, ponurością starego budynku, straszliwym lękiem i koszmarnym przeczuciem wydarzenia się czegoś okropnego. Praca biurowa powoli zmieniała się w horror nawiedzenia miejsca i przywołania zapomnianych faktów. „Frontowy pokój”, żywiołowo odbierane opowiadanie, łączyło elementy diabelskiej odsłony ludzkiej duszy i kontrastowało z religijnym pojmowaniem dobra. Przebiegało w zgodzie z przesłaniem, że żaden dobry uczynek nie pozostaje bez kary. Fabuła schematyczna, ale niosła ładunek emocjonalny, zwłaszcza w finalnej odsłonie, dałam się zaskoczyć.

Dział: Książki
piątek, 19 sierpień 2022 16:48

Zapowiedź: Trzech gości w łódce plus wampir

„Trzech gości w łódce plus wampir” – to sensacyjny thriller Krzysztofa Kotowskiego – książka, która pojawia się po kilkuletniej nieobecności bestsellerowego autora na rynku wydawniczym.

Napisana z rozmachem opowieść o przeżyciach młodego wampira urodzonego 11 listopada 1918 roku (!) i uwikłanego w misterną grę służb specjalnych zawiera w sobie to, co dla Kotowskiego najbardziej charakterystyczne. Brak szacunku dla granic gatunkowych, znakomity język, jak zawsze wciągająca akcja i niezwykli bohaterowie, do których czytelnik natychmiast się przywiązuje.

Dział: Książki
piątek, 23 lipiec 2021 13:56

Będziesz tego żałować

 

Tych zasad nie warto łamać

Bardzo lubię czytać powieści Alicji Sinickiej. Są świetnie napisane, zaskakują, wiele się w nich dzieje. Z przyjemnością więc sięgnęłam również po nowy tytuł spod jej pióra „Będziesz tego żałować”, który rozpoczyna serię „Uwikłane”. Czy i tym razem książka mnie nie zawiodła?

Zarys fabuły

Były chłopak nie ma zamiaru darować Idze tego, że z nim zerwała. Jest tak nachalny, że kobieta zaczyna się bać. Prawdziwy lęk dopada ją jednak dopiero, gdy przyjaciółka informuje ją przez telefon, że musi przekazać jej straszną informację i zaraz u niej będzie, ale nigdy nie dociera na miejsce. Po drodze zostaje zaatakowana i traci pamięć. Na skutek wydarzeń Iga trafia na owiane tajemnicą osiedle marzeń, które skrywa się za wysokimi murami i obietnicą doskonałej ochrony. Okazuje się jednak, że jego mieszkańcy muszą zgodzić się na kilka nietypowych i dość ekscentrycznych zasad. Czy Idze uda się poznać sekrety nowego domu? 

Moja opinia i przemyślenia

Tytuł "Będziesz tego żałować” jest doskonałym, pełnym emocji thrillerem psychologicznym. Pisarka powoli buduje napięcie, by wprowadzić czytelnika w odpowiedni nastrój. Fabuła książki jest oryginalna, spójna i niezwykle pomysłowa. Nie jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Alicji Sinickiej, ale kolejne, podczas którego ani trochę się nie zawiodłam. Przyznam, że z niecierpliwością czekam na kolejną część serii oraz inne tytuły, które przygotuje dla czytelników pisarka.  

Paranoja, kłamstwa, tajemnice i pułapki towarzyszą bohaterce niemalże od samego początku. Jej historia niezwykle wciąga, angażując nie tylko myśli, ale i emocje czytelnika. Książka napisana jest lekkim piórem, dzięki czemu, nawet podczas tych mroczniejszych momentów, bardzo przyjemne się ją czyta. Podczas lektury nie tylko doskonale się bawiłam, ale również w pełni zaangażowałam się w historię Igi. 

Podsumowanie

Jestem bardzo zadowolona, że tytuł „Będziesz tego żałować” trafił w moje ręce. To świetnie napisany, oryginalny, nieco mroczny, ale jednocześnie niewymagający thriller psychologiczny. Jest to również kolejna książka spod pióra Alicji Sinickiej, której lektura sprawiła mi tak wiele przyjemności. Bardzo podoba mi się, że pisarka zawsze stara się trzymać w swoich powieściach wysoki poziom i to niezależnie od tego, jak wiele tytułów by wydawała. Polecam! Z pierwszym tomem serii „Uwikłane” zdecydowanie warto się zapoznać. 

Dział: Książki
czwartek, 17 styczeń 2019 20:05

Szpieg, który mnie rzucił

„Szpieg, który mnie rzucił” to wyreżyserowana przez Susanne Fogel komedia sensacyjna.

Film opowiada o Audrey Stockton (Mila Kunis), urodziwej, ale jakże zwyczajnej i nijakiej, dziewczynie. Po tym jak rzuca ją drogą smsową facet (Justin Theroux), świętuje swoje urodziny z najlepszą przyjaciółką Morgan Freeman (Kate McKinnon). Następnego dnia po imprezie urodzinowej, Audrey dowiaduje się, że jej były chłopak, Drew jest agentem CIA, z którym biuro straciło kontakt. Dziewczyny zostają uwikłane w szpiegowską intrygę, której celem jest dostarczenie tajemniczej przesyłki we właściwe ręce. W tym celu najlepsze przyjaciółki wyprawią się za Ocean do Wiednia, Pragi, Paryża, Amsterdamu, a trup będzie słał się gęsto. Pytanie brzmi, czy Audrey rozpozna właściwe ręce, w które cenna przesyłka ma trafić?

„Szpieg, który mnie rzucił” jest wystrzałową komedią, podczas której ubawiłam się setnie i śmiałam do rozpuku.

Obsada została skompletowana fantastycznie. Kate McKinnon wypadła rewelacyjnie, jako wierna, choć mocno stuknięta, przyjaciółka i chociaż miejscami była tak bardzo szurnięta, że aż irytująca, to trzeba przyznać, że jej postać wypadła nad wyraz dynamicznie i oryginalnie. Niestety tak dobrą rolą Mila Kunis nie może się pochwalić. Audrey, którą gra, jest dość zwyczajna, defensywna, zakompleksiona, a czasami wręcz nijaka. Kunis zapewne miała stworzyć taką postać, ale pozostaje spory niedosyt. Poza głównymi rolami są Justin Theroux i Sam Heughan, którzy grali po prostu przechodzących przez ścianę agentów, mordujących w efektowny sposób wszystkich dookoła, a którzy w tych rolach spisali się na medal. Należy również wspomnieć o trzecioplanowych aktorkach, których widok niezmiernie mnie ucieszył, a mowa o Gillian Andreson i Jane Curtin. Susanne Fogel obsadzając Gillian w roli szefowej agentów MI6 mrugnęła w ten sposób do widzów, a ci, co pamiętają serial „Trzecia planeta od słońca”, będą mieli przyjemność obejrzeć Jane w roli niefrasobliwie, pogodnie nastawionej mamy Morgan.

Sama fabuła nie jest nadzwyczaj nowatorska; osoby postronne zostają przypadkowo wplątane w szpiegowską aferę, w której o dziwo radzą sobie przez przypadek fenomenalnie. Akcja jest oczywiście dynamiczna, jak na komedię sensacyjną przystało, ale głównie zdominowana przez humor sytuacyjny. Andrey i Morgan przypadkowo i wielokrotnie wychodzą z opresji dzięki nadzwyczajnemu szczęściu, ich siła natomiast tkwi przede wszystkim w damskiej przyjaźni. I właśnie ten element reżyserka chyba chciała najbardziej wyeksponować. Jest on co prawda mocno przerysowany, a dziewczyny nie grzeszą inteligencją, powiedzmy szczerze, są miejscami wręcz irytująco głupie, to właśnie ta więź i niezachwiane zaufanie do siebie pozwala im przeżyć. Miałabym wiele zgryźliwych uwag co do wręcz kompromitująco ekshibicjonistycznej szczerości pań, ale zakładam, że ona również miała być przejaskrawiona. Brawa i wyrazy współczucia jednocześnie dla aktorek, że potrafiły zagrać tak spektakularną indolencję. Wielkie brawa również dla reżyserki, która do przyjaźni damskiej umiała podejść z takim poczuciem humoru i dystansem, nie doprowadzając jej do karykaturalizacji. Nie jest to jednak jedyny temat, do którego podeszła reżyserka z takim samokrytycyzmem. To jak odmalowała Amerykanów, w sposób prześmiewczy i ironiczny, zasługuje na szacunek. Scena, w której płatna zabójczyni (Ivanna Sakho) ma zlikwidować dwie szurnięte i dziwaczne Amerykanki i nie może tego zrobić, bo wszystkie jej się takie wydają, jest po prostu zachwycająca.

„Szpieg, który mnie rzucił” jest komedią sensacyjną, która wciąga akcją i potrafi ubawić widza, pod warunkiem, że umie on przymknąć oko na gargantuicznych rozmiarów głupotę głównych bohaterek. Taka konwencja, która pozwala się śmiać i bawić, jeśli nie bierze się wszystkiego zbyt poważnie.

Dział: Filmy
wtorek, 03 kwiecień 2018 12:23

Cudzoziemiec

“Cudzoziemiec” to film oparty na książkowym bestsellerze z 1992 roku autorstwa Stephena Leathera pod tytułem “Chińczyk”. To także klasyczny thriller polityczny z całym wachlarzem scen i sytuacji dla tego gatunku typowych. Mamy oto sześćdziesięcioletniego właściciela chińskiej restauracji, dla którego córka jest całym światem. Córka ta idzie kupić sukienkę i przypadkowo ginie w wybuchu bomby, którą podłożyła Authentic IRA. Zrozpaczony ojciec poprzysięga zemstę...

I tu nagle okazuje się, że niepozorny właściciel chińskiej restauracji to facet po przejściach - były żołnierz, dla którego walka to drobiazg niezależnie od tego, czy walczy wręcz, czy wysadza pół posiadłosci wiceministra. Bez większych problemów rozkłada na łopatki czterech byczków w sile wieku i wspomaga policję w ustaleniu sprawców zamachu. Na koniec jeszcze ujawnia ciemne powiązania wiceministra Liama Hennessy’ego z terrorystami, by ostatecznie spokojnie wrócić do restauracji.

W tej standardowej wręcz historii o zwycięstwie dobra nad złem, tak naprawdę jedynymi jasnymi punktami są główni bohaterowie, grani przez Jackie Chana oraz Pierce’a Brosnana. Ten pierwszy udowodnił, że potrafi doskonale odnaleźć się w roli dramatycznej - wspaniale grając cierpiącego po starcie córki ojca. To miłe zaskoczenie, szczególnie biorąc pod uwagę, iż dotąd Jackie Chan był kojarzony jedynie z kiepskimi komedyjkami kina akcji. Mam nadzieję, że rola Quana otworzy Chanowi drzwi do ról bardziej wymagających i ambitnych, bo naprawdę udowodnił, że potrafi. Co wymaga podkreślenia, to to, że twórcy nie zrobili z Chana komandosa. Przez cały film Quan wygląda bowiem jak siedem nieszczęść, nie zaś jak zawodowy żołnierz mogący samemu zniszczyć całą organizację terrorystyczną. Ten zabieg dodaje całości tej subtelnej klasy, takiego zwykłego człowieczeństwa i prawdy, że nawet największego twardziela można złamać i nawet najbardziej złamany człowiek w niektórych sytuacjach po prostu zacznie walczyć.

Pierce Brosnan to zaś klasa sama w sobie. Ten aktor nie zawodzi, niezależnie od tego czy gra jajko na twardo, czy agenta Jego Królewskiej Mości. W roli uwikłanego we własną przeszłość wiceministra również świetnie się odnalazł, tworząc postać tak rasowego polityka, że naprawdę długo widz wierzy w jego intencje. Brosnan idealnie przechodzi z bufona we współczującego, ale niemogącego nic zrobić człowieka - jego wiceminister to wręcz podręcznikowy polityk, do tego stopnia, iż patrząc na niego zdajemy się widzieć twarze z naszego krajowego politycznego podwórka.

Film jest poprawny. Akcja toczy się w dobrym tempie, nie ma fragmentów nudnych, czy takich bez których film mógłby się obyć. Właściwie jedynym jego minusem jest ta straszna przewidywalność. To typowy thriller, takich jak nakręcono już tysiące, stąd nie podejrzewam, bym pamiętała ten film za rok czy dwa.

Komu polecam? Na pewno wszystkim tym, którzy chcą się przekonać, że Jackie Chan naprawdę jest dobrym aktorem i twierdzenie, że wyżej filmów klasy B nie jest w stanie stworzyć żadnej roli, jest dla niego krzywdzące. No i oczywiście - fanów Pierce’a Brosnana - z powodów, o których pisałam wyżej. No i dlatego, że on tak bardzo elegancko się starzeje.

Dział: Filmy
niedziela, 31 lipiec 2016 11:56

Żelazna wojna

"Żelazna wojna" stanowi drugi tom cyklu Czas żelaza autorstwa Angusa Watsona. Za jego sprawą ponownie przyjdzie nam spotkać naszych ulubionych bohaterów Duga, Lowę i Wiosnę. Tym razem otrzymamy jeszcze więcej starć oraz poznamy postaci historyczne, pośród których znajduje się przede wszystkim Juliusz Cezar, słynny rzymski wódz. To właśnie jego potyczki przyjdzie nam śledzić, a przy tym zagłębimy się w realia starożytnego Rzymu podane we wciągający sposób.

Minęło sporo czasu od akcji zaprezentowanej w pierwszym tomie serii. Wiosna jest już prawie kobietą, Lowa dzierży tron Maidun z jego wszelakim ciężarem, a Dug marzy o spokojnym życiu na farmie. Tę ostatnią dwójkę nadal łączy uczucie, choć żadne z nich nie potrafi zażegnać impasu po zdradzie Lowy. To wyjątkowo ciężkie czasy dla Maidun, wokoło piętrzą się wrogowie, którzy lada moment spróbują zetrzeć królestwo łuczniczki z powierzchni Brytanii. Sytuacji nie poprawiają również udane podboje Rzymian, którzy bez większych problemów przejmują kolejne ziemie. Lowa nie traci jednak nadziei, że uda jej się odeprzeć nieprzyjaciół i zatrzymać Rzymian. Do tego potrzeba jednak czegoś więcej niż wiary i dobrego wyszkolenia.

Akcja książki raz jeszcze przenosi nas do I wieku przed naszą erą. Tym razem będziemy jednak uczestnikami wydarzeń na różnych obszarach, od Brytanii, poprzez Rzym i Galię, a skończywszy na Iru. Nie tylko miejsce akcji uległo rozszerzeniu, znacznie wzrosła także ilość prawdy historycznej zawartej w tej książce. Poprzedni tom skupiał się w znacznej mierze na przygodach postaci fikcyjnych. Tym razem lądujemy w samym środku rzymskich podbojów, które w znacznej mierze są wydarzeniami rzeczywistymi. Książka jest także bardziej brutalna niż jej poprzedniczka, nie jest to bezpodstawne, najpewniej takie właśnie były te czasy. Historia w dalszym ciągu idzie jednak pod rękę z fantastyką, która najmocniej objawia się w magii tego świata. Jest to magia jeszcze mroczniejsza, często sięgająca swymi korzeniami morderstw.

To co się jednak nie zmieniło, to zachwyt, jaki budzi ten świat. Przemierzamy kolejne rozdziały tracąc rozpęd tylko na chwilę i tylko po to, by przygotować się na kolejne dynamiczne tempo akcji. Również tym razem autor zdecydował się na ukazanie świata z perspektywy wielu osób, pośród których jest między innymi Cezar, Ragnall, Chamanca, Lowa czy Wiosna. Szerokie spektrum punktów widzenia pozwala nam spojrzeć na zaprezentowaną sytuację w sposób bardziej obiektywny. Znając pobudki poszczególnych osób sami możemy zdecydować, w jaki sposób je ocenić. W związku z tym bezlitosne na pierwszy rzut oka podboje Cezara nieco tracą na brutalności, gdy przyjrzymy się bliżej poczynaniom jego prawej magicznej ręki – Felixa. Mag ten jako jedna z kilku postaci budziła we mnie negatywne uczucia. Więcej czasu do zaprezentowania otrzymało również trio Chamanca, Atlas i Carden. Te gromadkę można szczerze polubić. Nieco mniej sympatii budzi natomiast kolaborujący z Rzymianami, Ragnall. Poza wymienionymi postaciami, ponownie wejdziemy w skórę Duga, Wiosny i Lowy. Każdy z tych bohaterów będzie miał okazję nieco zmienić nasze zdanie na ich temat wywiedzione z pierwszego tomu. Choć w tym aspekcie najmocniej zrobiła to Lowa. Dawniej stosunkowo antypatyczna, teraz ukazuje nieco bardziej ludzką twarz, próbując odwrócić następstwa bestialskich rządów Zadara. Lepiej poznajemy również towarzyszącą jej Wiosnę, młodą druidkę o potężnym potencjale magicznym. Nie zapomnijmy również o Dugu Fokarzu, który w tej części schodzi na nieco dalszy plan, choć nadal odgrywa kluczową rolę. Ta postać nie uległa szczególnym przemianom i w dalszym ciągu budzi naszą sympatię.

W rzymskie zakamarki przyjdzie nam wejść za sprawą Ragnalla, wysłanego w roli szpiega Rzymu. Chłopak będzie pod sporym urokiem tego wiecznie żyjącego miasta. Poznamy Rzym z jego bogactwem, przepychem i rozpustą oraz rzekomą wyższością nad Brytanią. W wirze wojennym poznamy wykorzystanie zdobyczy technologii ku chwale Cezara. Równie zawiłe co działania wojenne są posunięcia polityczne, w znacznej mierze oparte na sprycie i umiejętności przewidywania. Ostatecznie przekonamy się natomiast, że to zwycięzcy piszą historię i oni decydują o tym, co będzie owa zawierała.

„Żelazna wojna” to zgodnie z tytułem masa militarnych starć. Są one jednak podane w taki sposób, że nie nudzą nas. We wszystkich wydarzeniach biorą w końcu udział uwikłane w historię postaci i to interesuje nas przede wszystkim. Autorowi udało się doskonale wyważyć bitewne starcia, historię miłosną, fakty historyczne oraz fantastykę. Dlatego właśnie chce się przebywać w tym świecie jak najdłużej, nawet jeśli krew leje się tutaj gęsto i często, a zwycięstwo odnoszą najczęściej ci, którym daleko do cnotliwych. Jeśli tęsknicie za powieściami historycznymi z dawką fantastyki, albo jesteście miłośnikami wojennego zgiełku to „Żelazna wojna” w pełni Was usatysfakcjonuje.

Dział: Książki
piątek, 21 sierpień 2015 12:34

Tajemnica Domu Helclów

Coraz częściej na naszym rodzimym rynku pojawiają się retro kryminały. Warto wspomnieć chociażby o pozycjach wydawanych przez Marka Krajewskiego czy Piotra Bojarskiego. W tym roku jednak zabłysnęła Maryla Szymiczkowa. „Tajemnica Domu Helclów" to opowieść, w której równorzędne miejsce zajmuje główna bohaterka, XIX-wieczny Kraków, życie jego socjety oraz intryga kryminalna.

Kim właściwie jest Maryla Szymiczkowa? Otóż powołało ją do życia dwóch młodych pisarzy (ur. 1980 i 1983), Jacek Dehnel i Piotr Tarczyński. Pierwszy z nich to tłumacz, poeta, pisarz i prowadzący bloga poświęconego międzywojennemu tabloidowi kryminalnemu „Tajny Detektyw". Drugi – tłumacz, historyk, amerykanista. „Krakus od pokoleń, od dziesięciu lat na emigracji w Warszawie". Autorzy dla żartu opublikowali również na tylnej stronie okładki opis upodobań Szymiczkowej. „Tajemnica Domu Helclów" to literacki debiut duetu skrywającego się pod kobiecym pseudonimem.

W przypadku powieści Szymiczkowej nie warto zagłębiać się w fabułę. Najważniejsze informacje to te, że akcja rozgrywa się w 1893 roku w Krakowie, główną bohaterką jest Profesorowa Szczupaczyńska, a wątkiem – zagadka kryminalna. Znudzona życiem Zofia dowiaduje się, że w słynnym Domu Helclów, ośrodku spokojnej starości, zaginęła jedna z pensjonariuszek. Profesorowa wszczyna własne śledztwo, aby odkryć prawdę.

Pierwsze skojarzenie, które zapewne nasuwa się większości odbiorców po kilkunastu stronach, to nawiązanie do „Moralności pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej. Profesorowa Szczupaczyńska nie tyle przypomina tytułową bohaterkę dramatu polskiej pisarki, lecz od samego początku Szymiczkowa nastawia się na pokazanie moralności mieszczaństwa w XIX wieku (a właściwie – ukazanie jego zepsucia).

Autorski duet ukazuje życie kobiety, która skazana jest na mękę w „gorsecie", które nałożyło na nią społeczeństwo. Przyjmuje zasady, w których żyje socjeta, etykietę, a to wszystko razem ze swoimi zakłamaniami, hipokryzją. Zofia jednak nie widzi w tym nic dziwnego – tak ją wychowano, zostało przyjęte za oczywisty fakt, że tak powinna wyglądać postawa dobrej żony, a jednocześnie członka klasy średniej, jaką jest mieszczaństwo. Z drugiej strony widać, jak ten gorset męczy Profesorową, jak jej intelekt, prawdziwa witalność przeciska się przez nałożone na nią ramy. Można tylko się domyślać, że Zofia jest emblematyczną dla tamtego okresu postacią, a w rzeczywistości istniało wiele podobnych kobiet, które nie mogły być sobą przez zamknięcie ich w okowach etykiety.

Dehnel i Tarczyński okazali się znakomitymi psychologami. „Tajemnica Domu Helclów" to bardzo udana próba zrozumienia psychiki kobiecej – z jednej strony w sposób uniwersalny, a z drugiej, jak już wcześniej wspomniałam, kobiety uwikłanej w ciasną strukturę, pajęczynę zasad i zależności. Takiego wniknięcia w umysł kobiety pozazdrościć może niejeden mąż, psycholog czy pisarz.

Wątek kryminalny, czyli zabawa w detektywa pani Zofii, która udowadnia, że potrafi rozwikłać dwa dziwne morderstwa to również po mistrzowsku zbudowana zagadka (napędzająca przy tym wartką akcję) ukazująca historyczne powody, o których rzadko który Polak zdaje sobie sprawę. Już dla tego samego zakończenia, wyjaśnienia sprawy warto przeczytać „Tajemnicę Domu Helclów", bo może ono zmienić nasz obraz historii naszego kraju i przestaniemy postrzegać XIX wiek jedynie jako czas dwóch powstań oraz Wiosny Ludów.

Rzecz dzieje się w domu opieki, którego nowoczesna idea istnienia mogłaby być przykładem do naśladowania w XXI wieku. Podobna rzecz ma się z całością odwzorowywanej rzeczywistości. Świat, który przemierzamy oczami Zofii na pewno nie jest doskonały, widać w nim potrzeby zmian, które pojawiają się w naszym życiu dopiero od kilku dekad. Lecz ludzie żyjący w tamtych czasach niewiele się od nas różnią – szczególnie zwraca uwagę to, że tak samo pragną czegoś więcej niż im daje codzienne życie.

Merytoryczne przygotowanie autorów wzbudza ogromny podziw. Nawet biorąc pod uwagę, że doskonale znają dramat Zapolskiej, że przeczytali wiele powieści osadzonych w podobnych realiach, ich umiejętność wytworzenia tak sugestywnej atmosfery XIX-wiecznego Krakowa, przywoływanie szczegółów z życia elity jest wręcz doskonała. Wykonali wielką pracę, której skutkiem okazuje się przeniesienie czytelnika w barwny świat miasta, który na czas lektury zdaje się istnieć wręcz na wyciągnięcie ręki. Dzięki dopracowanym szczegółom nie pojawiają się nielogiczności, a także nie rzucają się w oczy żadne dysonanse historyczne. Bez gruntownej wiedzy oczywiście trudno ocenić, czy jakieś błędy się nie pojawiają, lecz dla przeciętnego czytelnika, który posiada jedynie wiedzę o tamtym okresie wyniesioną ze szkoły (czyli dla mnie) w tym aspekcie to powieść idealna.

Należy również dodać, że wszystkie postacie zostały tak samo dobrze rozrysowane, jak Zofia. Pogłębiono psychologicznie nawet te epizodyczne, które pojawiają się w zaledwie kilku scenach.

Jednym z najważniejszych bohaterów jest XIX-wieczny Kraków. Autorzy oprowadzają nas po uliczkach, kawiarniach, straganach, targach, przywołują szereg nazw miejsc, które istnieją naprawdę. Niezwykła plastyczność opisów to jedynie część tej znakomitej charakterystyki miejsca. Duet prezentuje także samych Krakusów jako patriotów. To, że cesarz jest Austriakiem, nie ogranicza poczucia dumy narodowej i nie zostawi w ich świadomości poczucia, żę znajdują się pod zaborami. Z wielkim szacunkiem obchodzą uroczystości śmierci Matejki, czy obchody rocznic naszych tragedii, a obok insygniów cesarskich powiewają biało-czerwone flagi.

Należy zwrócić także uwagę na bardzo ciekawy podział na rozdziały oraz ich omówienie. Pod każdym kolejnym znajduje się wypis informacji, które uzyskamy po jego przeczytaniu np. „w którym dowiadujemy się, że student to ladaco, w dniu inauguracji teatru Kraków zatyka się flaszka(...). To jeden z przejawów intrygującego poczucia humoru twórców, który co kilkanaście, kilkadziesiąt stron potrafi wywołać ogromny uśmiech na twarzy.

W tym retro kryminale trudno określić, czy najważniejszy jest wątek zbrodni oraz jej rozwikłania, czy atmosfera XIX-wiecznego Krakowa, czy może zagłębienie się w psychologię kobiety. Wszystkiemu duet kryjący się pod pseudonimem Maryla Szymiczkowa poświęca tyle samo czasu, jak i zaangażowania. „Tajemnica Domu Helclów" porwie zarówno miłośnika powieści kryminalnych, jak i historycznych czy psychologicznych. To pozycja, która przywraca wiarę w polską literaturę.

Dział: Książki