Rezultaty wyszukiwania dla: Sci Fi
Od złej do przeklętej
Reguła numer jeden: „Nie kumpluj się z duchami”.*
Mówi się, że człowiek uczy się na własnych błędach i wie by nie pakować się dwa razy w to samo. Tym bardziej, że wie jak poważne mogą być z tego konsekwencje, zwłaszcza jeśli chodzi o złe moce... Jednak chyba nie wszyscy potrafią zastosować się do tej lekcji.
Mija rok od wydarzeń jakie były udziałem rodziny Alexis. Rok pełen spokoju i zwyczajnego życia. Po długiej nieobecności do domu wraca Kacey – młodsza siostra – co nie nastraja optymistycznie po tym co się działo. Alex zaczyna się martwić jeszcze bardziej kiedy siostra dołącza do nietypowego klubu a jej członkinie przechodzą nietypową metamorfozę. Aby ochronić Kacey dołącza do grupy nastolatek i z przerażeniem odkrywa, że ponownie mają do czynienia z czymś bardzo, bardzo złym..
Złe dziewczyny nie umierają Katie Alender może nie były czymś nadzwyczajnym, ale posiadały klimat i nutkę nieprzewidywalności, co sprawiło, że wspominam je z przyjemnością i miałam ochotę sięgnąć po drugi tom trylogii. Od Od zlej do przeklętej oczekiwałam treści co najmniej na tym samym poziomie jaką gwarantowała jej poprzedniczka, a co w rzeczywistości otrzymałam?
Z żalem muszę powiedzieć, że o ile w Złe dziewczyny nie umierają autorka zaserwowała swoim czytelnikom atmosferę pełną tajemnic, strachu i niepokojącego klimatu to o tyle teraz tego zabrakło. Sam pomysł na fabułę jest dobry, to już wykonanie niestety autorce nie wyszło. Brakuje tu dreszczyku grozy, poczucia (z małymi wyjątkami), że złe moce macają w tym palce. Nawet nie nazwałabym tej książki horrorem, a bardziej obyczajówką z paranormalnymi dodatkami. I może bym się tego nie czepiała gdyby nie tempo akcji, a raczej jego brak. Wszystko toczyło się powolnie i nużyło, nawet niczym specjalnym nie zaskakiwało. Jestem zawiedziona torem jaki obrała Alender, bo skupienie się na rozterkach nastolatek i ich problemach niż tej demonicznej stronie, co z całą pewnością nie było dobre.
Na niekorzyść powieści są też kreacje bohaterów. O ile Alexis w pierwszej części polubiłam za jej indywidualność, zupełnie inne zachowanie, to teraz zniknęło to, co ją wyróżniało. Stała się płaska, mało wyrazista i upodobniona do innych. Tak szczerze mówiąc wszystkie postacie w moim odczuciu są przedstawieni gorzej, brak im dojrzałości, realności i swoistej iskry, którą zaznaczam, mieli w pierwszej części.
Nie wiem czy zamierzeniem autorki było napisanie właśnie takiej powieści czy coś gdzieś poszło nie tak, ale Od złej do przeklętej jest trochę przerobioną nieudolnie kopią pierwszego tomu. Alender odrobinę pozmieniała, namieszała tu i tam - koniec. I może jeszcze bym to przełknęła gdyby jakoś to dopracowała, skupiła się na tej strasznej części fabuły i z sensem kończyła poszczególne wątki. No ale nie wyszło, a ja musiałam z mozołem brnąć przez kolejne strony i obserwować jak siostry ponownie pchają się gdzie nie trzeba oraz znosić infantylne zachowanie bohaterów. Wątek miłosny też nie wzbudził u mnie pozytywnych odczuć, jest on kompletnym nieporozumieniem i dobrze, że ne pojawiał się za często, bo tego już bym chyba nie zniosła. Zakończenie odrobinę ratuje całość, ale nie wynagradza mi tej nudy i zniecierpliwienia jakie towarzyszyło czytaniu.
Od złej do przeklętej posiada w moim odczuciu więcej wad niż zalet i nie mogłabym tego tytułu polecać. Wynudził mnie śmiertelnie, ale wiem, że jestem jedną z nielicznych, którzy krytykują więc decyzje o sięgnięciu po książkę zostawiam wam. Jak dla mnie to zmarnowany potencjał. Szkoda, wielka szkoda...
Wznowienie Kronik Shannary
12 lipca do księgarń trafi wznowienie patronowanej wcześniej przez Secretum powieści "Kamienie Elfów Shannary". Okładka książki nawiązywać będzie do serialu emitowanego w telewizji AXN. „Kroniki Shannary" to cykl zaliczany do nurtu high fantasy, jeden z najbardziej znanych w swoim gatunku.
Wiemy, kiedy powróci „American Horror Story”!
FX długo czekało z podaniem konkretnych dat powrotów swoich serii, ale właśnie otrzymujemy konkrety. Nie obyło się bez dużego zaskoczenia!
Gra o Tor
Nadchodzi zima. Warunki są trudne, więc tylko najlepszy pociąg może dotrzeć do Westoros w jednym kawałku. W grze o tor zwycięża się albo umiera.
Torion Lannistor
Wiek: 8+
Czas gry: ok. 30 minut
Liczba graczy: 2-4 osób
Cel i fabuła gry
Rozgrywka polega na odpowiednim zbudowaniu pociągu. Na początku gry gracze mają przed sobą lokomotywę, do której przyczepione jest siedem ponumerowanych wagonów, ustawionych w malejącej kolejności. Celem gry jest sprawienie, by ich kolejność była rosnąca.
Strona wizualna
Zapewne każdy, nawet mało spostrzegawczy gracz, zauważył czcionkę jaką napisana została nazwa „Gry o Tor". Jeżeli chodzi o grafikę i różnego rodzaju nawiązania, zapewniam, że w środku pudełka również nie wygląda to gorzej. Gra została wydana ładnie i starannie, ale tak naprawdę to po prostu talia kart i z tłumu wyróżniają ją jedynie humorystyczno-fantastyczne akcenty.
Przygotowanie
Gracze otrzymują karty lokomotyw, za którymi rozkładają swoje siedem, losowych wagonów. Muszą jednak pamiętać, by ułożyć je w szereg o malejących liczbach. Następnie gracze dobierają karty z tych, które pozostały w talii. Ich liczba zależna jest od kolejności: pierwszy gracz jedną kartę, drugi dwie, trzeci trzy i czwarty cztery. Każdy z graczy wybiera jedną z dobranych kart i zastępuje nią dowolny ze swoich wagonów. Pozostałe karty musi odrzucić.
Przebieg rozgrywki
W każdej turze gracze mają do wyboru dwa rodzaje akcji - mogą albo dobrać kartę i wymienić jeden z wagonów, albo użyć jednej ze zdolności kart wagonów, które wcześniej zostały odrzucone na stół. W momencie gdy na stole pojawi się druga karta z taką samą zdolnością, obie odrzucane są do graveyardu. Gra toczy się do momentu aż któryś z graczy nie ułoży swoich wagonów w odpowiedniej kolejności.
Wrażenia
Bardzo spodobał mi się humor ilustratora gry. Pojawiają się takie karty jak wagon przewożący samochód pogromców duchów czy potwora z Loch Ness. Sama rozgrywka natomiast nie wyróżnia się niczym szczególnym, chociaż trzeba przyznać, że w ogólnym rozrachunku jest całkiem fajna. Sporą zaletą gry są je niewielkie rozmiary - można ją zabrać ze sobą wszędzie, gdzie tylko się chce.
Podsumowanie
„Gra o Tor" to ciekawy, zawierający wiele zabawnych nawiązań do popkultury projekt. Zasady gry są bardzo proste, a wygrana w sporej mierze zależy po prostu od odrobiny szczęścia. Nie jest to pozycja obowiązkowa dla wielbicieli „gier bez prądu", ale z pewnością warto ją mieć pod ręką kiedy na przykład szykuje się jakiś rodzinny wyjazd lub ma się ochotę na szybką partyjkę w gronie przyjaciół. Na takie okazje serdecznie ją polecam!
Część I - Krzysztof T. Dąbrowski - Szal
Maciej był modnisiem. Gdy w sklepie zobaczył długi fioletowy szal – i to nie byle jaki, bo z grubo tkanej wełny - wiedział, że bez niego nie wyjdzie.
Wychodząc owinął go luźno wokół szyi i dumnym krokiem ruszył do „mechanicznego rumaka", jak zwykł nazywać swój ukochany motocykl. Po chwili Maciej pędził ulicą, a jego nowy nabytek dumnie powiewał na wietrze.
Chłopak lubił duże prędkości więc jak zawsze wcisnął gaz do dechy.
Sto na godzinę...
dwieście...
dwieście pięćdziesiąt...
Maszyna gnała jak rozwścieczony byk, którego ktoś podkarmił dopalaczami.
Wiatr zwiał końcówkę długaśnego szala wprost między szprychy tylnego koła.
Macieja gwałtownie szarpnęło do tyłu. W mgnieniu oka tylne koło zmieliło mu głowę. Pozostała po niej tylko szkarłatna mgiełka.
Motocykl skręcił gwałtownie. Wykonał opętańcze salto, jakby był cyrkowym akrobatą i wylądował na przystanku; przystanku szczelnie wypełnionym przemarzniętymi ludźmi. Przez ułamek sekundy musiało im się zrobić naprawdę bardzo, ale to bardzo gorąco.
Motocykl eksplodował!
Następnego dnia prezydent jak zwykle ogłosił żałobę narodową. Internauci jak zwykle pomstowali, że robi to zbyt często. I jak zwykle, po kilkunastu dniach już nikt, prócz rodzin ofiar, o tej tragedii nie pamiętał.
A duch modnisia? - ktoś zapyta.
Cóż, biedaczek do dziś błąka się w tym miejscu lamentując, że zniszczył tak piękny szal...
Parch Darmowe opowiadanie z uniwersum "Dopóki nie zgasną gwiazdy"
SQN Imaginatio wypuściło darmowego e-booka z opowiadaniem Piotra Patykiewicza, pt. Parch. Tekst można pobrać już w tym momencie na platformie Virtualo.pl, ale wkrótce będzie ogólnodostępny. Parch to osobna historia osadzona w spustoszonym tajemniczym Upadkiem świecie znanym z kart powieści „Dopóki nie zgasną gwiazdy" wydanej przez SQN w zeszłym roku.
Gregor i tajemne znaki
„Gregor i tajemne znaki" to książka, po którą z pewnością sięgnie każdy, kto miał styczność z poprzednimi tomami. Jeżeli jednak, drogi czytelniku, ominęła cię ta lektura, to koniecznie musisz nadrobić braki!
Z małego, przerażonego, białego szczurzątka Mortifer wyrósł na bardzo głupiego, ogromnego, młodego szczura. Gregor wie już, że będzie miał z nim problemy, a przypuszczenie to potwierdza się kiedy jego zgryźliwy nauczyciel szczur Ripred znika. Na domiar złego przyjaciele królowej Luksy, chrupacze, wysłały wezwanie o pomoc, a potem nagle słuch po nich zaginął. Gdy towarzysze wyruszają sprawdzić co się stało, na ich drodze pojawiają się setki martwych, mysich ciał. Czy kruchy pokój runie, a w Podziemiu znów rozpęta się wojna? I jaka jest tym razem rola wojownika oraz tajemniczych przepowiedni?
Seria spod pióra Suzanne Collins przypomina mi nieco „Grę o tron" - nie można za bardzo przywiązywać się do bohaterów, gdyż niestety często umierają. Na szczęście mimo wszystko jest to powieść dla młodszych czytelników i chyba tylko dzięki temu główni bohaterowie wydają się być bezpieczni. Stworzony przez pisarkę mroczny świat jednak niezwykle wciąga. Przygody Gregora i jego przyjaciół są po prostu niesamowite. Może właśnie to, że są takie niebezpieczne i realistyczne sprawia, że od książki nie sposób się oderwać.
Niektórzy bohaterowie mają dobre serca i działają w słusznej sprawie, inni niekoniecznie. Czasami ktoś posiada wąski punkt widzenia, a jego świat jest bardzo hermetyczny. Postacie w „Kronikach Podziemia" mienią się setkami barw - zupełnie tak jak w prawdziwym życiu.
Z dość poważną i mroczną rzeczywistością związane zostały jednak również komiczne elementy jak na przykład przepowiednie Sandwitcha. Humor Suzanne Collins jest dość czarnym humorem, mimo wszystko jednak nie można go pisarce odmówić. Tak samo zresztą jak i lekko pióra. Przygody Gregora czyta się błyskawicznie i właściwie nie sposób określić kiedy trafiło się z pierwszej na ostatnią stronę.
Cala seria wydana została w tej samej, ładnej i dopracowanej szacie graficznej. Tłumaczenie Doroty Dziewońskiej jest znakomite, a również i redakcja spisała się bez zarzutów. „Kroniki Podziemia" stanowią doskonały przykład na to jak można (i powinno się) wydawać książki.
„Gregor i tajemne znaki" to już czwarta podróż do Podziemia, a po przeczytaniu książki muszę przyznać, że nie mogę doczekać się piątej, finałowej części. Już teraz chciałabym wiedzieć co wydarzy się dalej! Całą serię oczywiście serdecznie wszystkim polecam - to cykl, po który naprawdę warto sięgnąć. Lektura porywa czytelnika do zupełnie innego świata i zamyka go w nim na wiele, cudownych godzin. Ani minuty czasu spędzonego w towarzystwie Gregora i jego przyjaciół nie można zaliczyć do straconych.
Akademia Dobra i Zła: Świat bez książąt
Po drugi tom „Akademii Dobra i Zła" sięgnęłam niemal natychmiast po pożegnaniu się z pierwszą odsłoną cyklu. Zaskakujące zakończenie tej historii po prostu nie pozwalało mi dłużej czekać. Intrygująco przeprowadzona przez Soman Chainani fabuła oraz dekonstrukcja znanych schematów kazały o sobie opowiadać i zachęcać innych do zapoznania się z tą pozycją. Muszę jednak przyznać, że nawet pierwszy tom tegoż cyklu nie był w stanie przygotować mnie na niesamowitość – zwłaszcza z perspektywy kulturoznawczej – tomu drugiego, czyli „Świata bez książąt".
Okładka kolejnej powieści Chainani jest bardzo podobna do poprzedniej. Tak, jak w zabawie „znajdź różnicę" najważniejsze zmiany w grafice widać w chwili, gdy położy się oba tomy obok siebie. Dopiero wtedy zaczyna się robić naprawdę niepokojąco. Dlaczego bowiem ciemnego łabędzia oplata wąż? Z jakiego powodu jego biały brat otoczony jest przez uroczo błękitne, acz niepokojące motyle? Gdzie podziały się dwa odrębne szkolne budynki i co sprawiło, że spokojna tafla wody z pierwszej okładki zmieniła się we wzburzoną, krwistoczerwoną toń? Czyżby prawdziwie mroczna historia dopiero się rozpoczynała?
Sophie i Agatha wróciły do Gavaldonu. Ich baśń skończyła się zupełnie inaczej niż zwykło się to dziać – zamiast księcia Agatha wybrała przyjaciółkę. Początkowo w rodzinnym miasteczku dziewczynki traktowane są jak bohaterki albo swego rodzaju sławy, jednak z czasem entuzjazm gavaldończyków stygnie. Dodatkowo ojciec Sophie nie zamierza dłużej czekać na zgodę córki, by móc się ponownie ożenić. Być może za sprawą rodzinnych zawirowań, być może z powodu zmniejszającego się dziewczynkami zainteresowania, a być może dlatego, ze Agatha i Sophie uświadamiają sobie jaka nudna przyszłość czeka ich w Gavaldonie – zaczynają marzyć o alternatywnym zakończeniu ich baśni. Niestety (albo i stety) niektóre marzenia zaskakują swoim nagłym spełnieniem się. Wkrótce więc przyjaciółki raz jeszcze trafiają do Akademii. Z tą jednak różnicą, że teraz panują w szkole (nie tylko w niej) zupełnie inne zasady. Zainspirowane wyborami Agathy i Sophie uczennice oraz księżniczki na całym świecie postanowiły wyzwolić się wreszcie z pęt konwenansów. Od teraz panują dziewczęta i nie każdemu się to podoba...
To po prostu niesamowite. Niesamowite, jak oryginalnej dekonstrukcji baśni dokonała Saman Chainani. Patriarchalne układy poszły w odstawkę, a ich miejsce zajęła matriarchalna rzeczywistość. Wreszcie baśniowe księżniczki przestały być kapryśnymi diwami, owiniętymi w warstwy tiuli; w miejscu wyrafinowanych fryzur pojawiły się u nich odważne, odzwierciedlające osobowości stylizacje; zamiast przestrzegać diety i żywić się korzonkami, bez wyrzutów sumienia zaczęły pozwalać sobie na odrobinę słodkich przyjemności. Brzmi to koszmarnie stereotypowo, prawda? Jakby Chainani z jednego schematu wkroczyła w drugi. Nic bardziej mylnego! Zasadniczą nowością w „Świecie bez książąt" jest wolna wola dziewcząt. Nie muszą być ani księżniczkami, ani ciemnymi charakterami. Nikt nie zmusza ich ani do obcinania włosów, ani zmiany kreacji. Emancypacja to tutaj właściwe słowo. Tak, w baśniowym świecie kobiety przestały w końcu pełnić rolę pustego acz urodziwego dodatku do księcia i wzięły sprawy w swoje ręce.
Oczywiście bardzo szybko okazuje się, że taki układ sił również ma swoje wady (że nie wspomnę o bardzo wątpliwym moralnie dochodzeniu do tegoż wyzwolenia, czyli mordowaniu np. swoich mężów-królów, by przejąć władzę). Szczególnie w sytuacji Agathy, która po powrocie do Akademii – jakkolwiek wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że nie jest to dobry pomysł – nieustannie zastanawia się, jak wyglądałoby jej życie u boku ukochanego księcia.
Bohaterowie „Świata bez książąt" ponownie przechodzą przemiany i raz jeszcze każą poważnie zastanawiać się nad swoimi charakterami. Trudno powiedzieć, kto tutaj ma rację, a kto nie; kto jest zły, a kto dobry. Głębokie przemiany w świecie przedstawionym sprawiają również, że trudno się w nim odnaleźć. Wcześniej ukonstytuowane zasady w większości nie mają już racji bytu. Nawet kadra dyrektorska nie wygląda już tak samo. To oczywiście dodatkowo intryguje i wzmaga zainteresowanie czytelnika, niemniej wciąż głównym punktem, który sprawia, że nie można się od tej lektury oderwać, jest mnogość kreatywnych zwrotów akcji, sekretów, intryg i tajemnic. Tutaj nigdy niczego nie można być pewnym. Co udowadnia chociażby zakończenie „Świata bez książąt" – naprawdę niesamowite!
Z czystym sercem polecam drugą odsłonę tego cyklu z równym zapałem, co pierwszą. To niecodzienne podejście do baśni, które przemyca niezwykłą ilość informacji o historycznych i współczesnych przemianach społecznych i kulturowych. Pod płaszczykiem lekkiej historyjki skrywa się opowieść o postrzeganiu seksualności; pozycji człowieka w świecie z perspektywy płci, którą reprezentuje oraz trudności postępowania zgodnie z etyczną i moralną poprawności. „Świat bez książąt" to także historia o dorastaniu i zmianach z nim związanych, które – by pójść dalej – koniecznie trzeba zaakceptować. Choć to nie zawsze łatwe.
Hubal
Za co ja Cię kocham Komudo?! Zapewne za fantastyczne wyczucie, dobór tematów oraz niesamowitą wyobraźnię. A przede wszystkim za całkowitą i bezapelacyjną niezawodność!
Kim był Henryk „Hubal" Dobrzański? Jego postaci na pewno nie trzeba przedstawiać znawcom polskiej historii. A całej reszcie polecam po prostu zapoznać się z powieścią Jacka Komudy pod tytułem „Hubal" bo chyba nikt piękniej nie opowie Wam o tym zasłużonym dla naszego kraju człowieku – bynajmniej ja, po lekturze, się na to nie odważę. Tym bardziej, że Komuda kreśli przed czytelnikami postać człowieka realnego, prawdziwego, ponoszącego katastrofalne porażki i wielkie sukcesy. Autor takich powieści jak wyśmienita „Czarna bandera", czy wspaniały „Zborowski" stworzył opartą na faktach opowieść, która wzrusza i uświadamia, a przede wszystkim, pokazuje czym dla poprzednich pokoleń był honor oraz ojczyzna.
Przypomnijcie sobie wszystko co do tej pory słyszeliście o wkroczeniu w 1939 roku wroga na tereny Polski, a następnie pozwólcie by Komuda Wam to pokazał. Bombardowany kraj; wciąż przesuwające się linie frontu; panika gdy kolejne rozgłośnie radiowe milkną oraz krew, która wsiąka w ziemię... Jednym z walczących za zaatakowaną Polskę jest właśnie major Henryk Dobrzański. Typ niepokorny, kochający swój kraj ponad wszystko... ponad własne życie. Jego legenda po raz kolejny rodzi się na kartach tej powieści.
Komuda ma niesamowity i wyjątkowy dar kreowania postaci. Doskonale potrafi budować charaktery swoich bohaterów, dzięki czemu szybko stają się oni bliscy czytelnikom. Trudno mi stwierdzić, czy bazowanie na ludziach, którzy kiedyś ta ziemia nosiła, o których wciąż żywa jest pamięć, było dla niego wyzwaniem, ale jeśli tak było to wyszedł z niego obronną ręką. Jego styl nie jest zbyt wylewny. Nie stosuje poetyckich opisów, które mają pomóc czytelnikowi wyobrazić sobie świat przelany na papier. U niego żywe są emocje. To one opowiadają nam te historie. Nie inaczej jest w powieści „Hubal". Już od pierwszych stron można wyraźnie wyczuć napięcie, które nie jest kreowane niepotrzebnym i tandetnym słownym patosem. Technicznie bardzo dobrym i porządkującym kolejne strony dodatkiem są noty zamieszczone przed kolejnymi rozdziałami, które pokrótce wprowadzają czytelnika w wydarzenia rozgrywające się w danym czasie w kraju. Choć nie stanowią one zbyt dużego materiału źródłowego doskonale sprawdzają się w roli punktów kontrolnych, dzięki którym czytelnik jest w stanie błyskawicznie odnaleźć się w chronologii zdarzeń.
Powieść „Hubal" to nie tylko fantastyczna historia wojenna. To dowód na to, że Polacy są dumni ze swojej historii, a opowieści zawarte w książkach takich jak: „Księgi Jakubowe" Olgi Tokarczuk, „Harda" Elżbiety Cherezińskiej, czy właśnie „Hubal" wzbudzają powszechne zainteresowanie, nawet jeśli publikacje te nie zawsze pokazują wyidealizowane obrazy. Wracając do pytania zawartego na wstępie tego tekstu mogę jedynie potwierdzić, że kocham Cię Komudo za to serce, które zostawiasz czytelnikom między okładkami.
Jason Lewis awansowany do stałej obsady nowej nadprzyrodzonej serii NBC "Midnight, Texas"
NBC tym razem postanowiło zmierzyć się ze światem "Supernatural" - do swojej ramówki na 2017 rok dołaczyło właśnie dramat z elementami nadprzyrodzonymi, zatytułowany "Midnight, Texas".