Rezultaty wyszukiwania dla: Sci Fi
Wszyscy grzesznicy krwawią
Czasem myślimy, że znamy jakieś miejsce. I pewne rzeczy po prostu się tam nie zdarzają. Małe miasteczko, spokojna społeczność, pozornie bezpieczna codzienność. A potem przychodzi dzień, który wszystko burzy. Strzały. Krew. Cisza po zbrodni. „Wszyscy grzesznicy krwawią” to powieść, która wchodzi w to pęknięcie z całą swoją siłą – nie oszczędza, nie łagodzi, nie tłumaczy. S.A. Cosby nie pisze tylko o morderstwie. Pisze o tym, co dzieje się po nim. W sercach, w relacjach, w ludzkiej pamięci.
O czym jest książka?
W hrabstwie Charon w Wirginii życie toczy się swoim powolnym rytmem. Przynajmniej do dnia, gdy szkolna strzelanina odsłania znacznie mroczniejszą rzeczywistość – sieć makabrycznych morderstw i przerażających tajemnic, które prowadzą do lokalnego Kościoła.
Szeryf Titus Crown, pierwszy czarnoskóry stróż prawa w tej społeczności, staje przed piekielnie trudnym zadaniem. Musi rozwikłać zagadkę, ale też zmierzyć się z demonami swojej przeszłości i społeczeństwem, które na każdym kroku przypomina mu, kim jest. I komu wolno ufać.
Moja opinia i przemyślenia
Od pierwszych stron wiedziałem, że to nie będzie łatwa lektura. Nie ze względu na styl, bo Cosby pisze dynamicznie, z ostrym pazurem, wręcz hipnotycznie. Chodzi o ciężar tematów. Rasizm. Przemoc. Hipokryzja religijna. Brak odkupienia. Każda strona to jak odkrywanie nowej, bolesnej warstwy społecznej gangreny.
Titus Crown to bohater, którego trudno nie polubić. Jest silny, choć pełen ran. Walczy nie tylko z przestępcami, ale i z samym sobą. Z lękami, poczuciem winy, społeczną presją. Pisarz prowadzi go przez tę opowieść z brutalną szczerością, nie dając taryfy ulgowej ani jemu, ani czytelnikowi.
Intryga kryminalna, niby klasyczna historia seryjnego mordercy, okazuje się tylko pretekstem do głębszej refleksji nad amerykańskim Południem, w którym duchy przeszłości nie zamierzają odejść w ciszy. Atmosfera duszna jak sierpniowe popołudnie w Wirginii. Napięcie rośnie z każdą stroną, a Cosby z chirurgiczną precyzją podsuwa fałszywe tropy, łamie oczekiwania, burzy schematy.
Nie da się nie wspomnieć o tym, jak autor pokazuje rasowe tarcia. Bez taniej propagandy. Bez łopatologii. Z wyczuciem, które każe czytelnikowi nie tyle współczuć, co rozumieć. Z każdą sceną staje się jasne, że rany Południa są wciąż świeże. I bardzo głębokie.
Podsumowanie
„Wszyscy grzesznicy krwawią” to książka, która boli i zachwyca jednocześnie. Kryminał najwyższej próby. Społeczny dramat. Lustro, w którym odbija się amerykańska prowincja, ale też coś znacznie bardziej uniwersalnego – ludzkie słabości, grzechy, pragnienie odkupienia.
S.A. Cosby to głos, którego warto słuchać. Autor, który nie boi się mówić rzeczy trudnych. Jeśli szukasz książki, która zostawi Cię z głową pełną myśli i sercem ściśniętym od emocji to po tytuł „Wszyscy grzesznicy krwawią” sięgaj bez wahania.
Dewolucja
Na początku lektura wygląda jak opowieść o nowoczesnym raju. Zielona technologia, ekologiczne podejście, górskie widoki i mieszkańcy, którzy bardziej przypominają startupowców niż pionierów. Greenloop to spełnienie marzeń tych, którzy pragną ucieczki od miejskiego zgiełku, ale z dostępem do Wi-Fi. Problem w tym, że natura rzadko gra według ludzkich reguł. A Max Brooks postanowił pokazać, jak szybko ten utopijny sen może zamienić się w krwawy koszmar.
O czym jest książka?
„Dewolucja” opowiada o społeczności Greenloop – odizolowanej, nowoczesnej osadzie położonej w górach stanu Waszyngton. Po wybuchu wulkanu Mount Rainier mieszkańcy zostają całkowicie odcięci od świata. Nie działają telefony, nie ma prądu, nie ma internetu. Jest tylko cisza. I las.
Wkrótce okazuje się, że nie są tam sami. Sasquatche, legendarne, małpopodobne istoty, nie są już tylko przedmiotem lokalnych legend. Są głodni, agresywni i wcale nie zamierzają zostawić ludzi w spokoju. Z relacji ocalałych i zapisków z dziennika jednej z mieszkanek wyłania się obraz dramatycznej walki o przetrwanie, która nie ma nic wspólnego z cywilizowaną wymianą zdań na zebraniu wspólnoty mieszkaniowej.
Moja opinia i przemyślenia
Zacznijmy od tego — to naprawdę nietypowy horror. Brooks świetnie miesza gatunki. W powieści pojawia się i survival, i thriller, i opowieść w stylu found footage, złożona z dzienników, wywiadów i raportów. Efekt? Narracja, która wydaje się niepokojąco autentyczna. Gdyby ktoś powiedział, że to opowieść oparta na faktach, to miałbym problem, żeby mu nie uwierzyć.
Największą siłą tej książki jest atmosfera. Duszna. Klaustrofobiczna. Narastające napięcie sprawia, że od pewnego momentu nie chodzi już o to, czy coś się stanie, tylko kiedy i komu. Bohaterowie są zaskakująco dobrze zarysowani, to nie tylko ofiary w oczekiwaniu na rzeź, ale ludzie z krwi i kości, z różnymi reakcjami na ekstremalną sytuację. Jedni walczą. Inni poddają się. A niektórzy... zaskakują nawet samych siebie.
Pisarz sięga po rzadko wykorzystywany wątek – Wielką Stopę – i kreuje ją na naprawdę ciekawego potwora. Sasquatche w jego wersji to nie mityczne istoty, tylko bardzo realne zagrożenie. Drapieżniki. Dzikie, bezlitosne i przerażająco skuteczne. Starcie z nimi to nie bajka. To rzeź.
Podsumowanie
„Dewolucja” to świetnie napisany, trzymający w napięciu horror, który udowadnia, że w gatunku wciąż można powiedzieć coś nowego. Max Brooks rezygnuje z klasycznych straszaków na rzecz powolnego budowania grozy i realistycznej narracji. Efekt? Książka, którą połyka się z zapartym tchem.
Dla fanów World War Z to absolutny must-read. Dla miłośników klimatów survivalowych i kryptozoologii – literacka perełka. A jeśli po lekturze zaczniesz się dziwnie czuć podczas spaceru po lesie… cóż, ostrzegałam.
Zapowiedź: Witajcie w Zaklętej Krainie
Antologia wczesnych utworów pióra mistrza polskiej fantastyki
Jacek Piekara jest autorem pierwszej współczesnej polskiej powieści z gatunku fantasy, "Imperium. Smoki Haldoru", wydanej w 1986 roku .
Konkurs: Sztuka proroctwa
Mistrzowskie połączenie klasycznych motywów fantasy i chińskiej tradycji sztuk walki wuxia
Każda wielka historia ma swój początek w proroctwie. Według tej przepowiedni to Wen Jian miał być bohaterem – wybrańcem, który obali Wiecznego Chana, nieśmiertelnego boga-tyrana, i ocali królestwo. Wychowany w luksusie, czczony zanim zdążył stawić czoła pierwszemu wrogowi, Jian wydawał się stworzony do wielkości.
Konkurs: Pirackie Oświecenie albo prawdziwa Libertalia
Historia o magii, bitwach morskich, porwanych księżniczkach, buntach niewolników, fikcyjnych królestwach i fałszywych ambasadorach, szpiegach, złodziejach klejnotów, trucicielach, kulcie diabła i seksualnej obsesji, która leży u początków nowoczesnej wolności.
Zapowiedź: Kapitan Jamróz
Nowa powieść Marcina Ciszewskiego to emocjonująca podróż w czasy, w których odwaga, honor i walka o prawdę miały najwyższą cenę. "Kapitan Jamróz" to historia oficera II Rzeczypospolitej, który nie boi się stawiać czoła wrogom – zarówno tym zewnętrznym, jak i ukrytym wewnątrz własnych struktur.
Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy
Brawurowa fantastyka w najlepszym wydaniu? Jeżeli taką lubicie, to koniecznie przeczytajcie dzisiejszą recenzję! „Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy” to książka, która przypomina miks „Szóstki Wron” i „Gry o tron”, ale z własnym, intrygującym twistem. Świat inspirowany kulturą azjatycką, spiski, zdrady, magia w tle i bohaterowie, których nie sposób nie pokochać (lub znienawidzić). Brzmi dobrze? To dopiero początek.
O czym jest ta książka?
W królestwie Yusanu nastały mroczne czasy. Królem jest Joon – władca i bóg. Nieśmiertelny, bezlitosny, oderwany od cierpienia swoich poddanych. Bogaci się bawią, biedni umierają z głodu. Nadzieja? Garstka nieznajomych, z których każdy ma swój powód, by pozbawić króla życia. Wśród piątki wybrańców mamy m.in. najemnika z przeszłością, zabójczynię marzącą o wolności, księcia, który zapłacił za własne błędy wygnaniem. Każdy z nich jest wyjątkowy, nieprzewidywalny, śmiertelnie skuteczny. Każdy kłamie i skrywa sekrety. Mają jeden cel – zabić króla. Jednak ostatecznie tylko jedna osoba sięgnie po koronę…
Moja opinia i przemyślenia
Początek? Trudny. Naprawdę, miałam chwilę zwątpienia, bo sześć różnych perspektyw na starcie może człowieka zmęczyć. Wystarczyło jednak trochę cierpliwości, żeby nagle powieść stała się porywająca. Kiedy bohaterowie zaczynają się spotykać, a fabuła nabiera tempa, wciąga jak wir.
Ogromnym plusem jest moim zdaniem pierwszoosobowa narracja, zmieniająca się zależnie od postaci. Styl pisania różni się subtelnie między rozdziałami, co daje bardzo autentyczne wrażenie. Każdy bohater myśli inaczej, mówi inaczej, działa inaczej – i to widać.
Uwielbiam moment, w którym drużyna się kompletuje. Chemia między postaciami jest wyraźnie wyczuwalna. Mamy tu wszystko — od wrogów, którzy zaczynają coś do siebie czuć, po byłych kochanków z bagażem emocjonalnym. Tych relacji nie da się przewidzieć – i właśnie to jest najlepsze. Plot twisty są rozsiane po całej książce, nie tylko na sam koniec. To oczywiście sprawia, że naprawdę trudno oderwać się od lektury. A zakończenie? Z jednej strony byłam zadowolona, że coś przewidziałam, z drugiej wielu elementów naprawdę się nie spodziewałam.
Czy wszystko mi się podobało? Nie do końca. Aeri – jedna z postaci – działała mi na nerwy od pierwszych stron i nawet wyjaśnienie jej zachowania nie do końca mnie przekonało. Jednak reszta ekipy zdecydowanie nadrabiała te minusy.
Podsumowanie
„Five Broken Blades” to książka, która nagradza cierpliwego czytelnika. Początek może być wyzwaniem, ale warto się przez niego przebić, ponieważ dalej robi się naprawdę intensywnie. Świetnie skonstruowani bohaterowie, napięcie, intrygi i świat, w którym łatwo się zanurzyć. Jeśli lubisz powieści w stylu „Szóstki Wron” to śmiało sięgaj. A ja? Z niecierpliwością czekam na drugi tom. Bo czuję, że ta historia dopiero się rozkręca.
Zapowiedź: Dom astrologiczny
Grupa zamożnych mieszkańców Manhattanu odwiedza Astrologiczne zacisze - hotel, w którym długo tłumione urazy i skrzętnie skrywane sekrety doprowadzą do szokującej śmierci.
Tej wiosny mistrz fantasy J.R.R. Tolkien ponownie zakróluje na księgarnianych półkach!
Co sprawia, że Śródziemie i jego mieszkańcy zawładnęli wyobraźnią milionów na całym świecie? I dlaczego wizjonerskie dzieła Tolkiena wciąż fascynują i inspirują tak wiele lat po ich premierze? Tolkien w XXI wieku. Co dziś znaczy dla nas Śródziemie nakreśli odpowiedzi na te pytania już 23 kwietnia!
Star Bringer – szalona space opera
Star Bringer – szalona space opera: najdziwaczniejsi awanturnicy pod (gasnącym) słońcem i romans gorący niczym Wielki Wybuch!