Rezultaty wyszukiwania dla: Rea
Piętno
W Zielonej Górze ktoś bestialsko morduje ludzi; i pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego dla śledczych pracujących nad sprawą, gdyby nie fakt, iż sprawca nie kryje twarzy przed kamerami monitoringu- ba, wręcz przeciwnie, patrzy prosto w ich obiektyw. Policja identyfikuje go jako Filipa, jednego ze sławniejszych, zielonogórkich lekarzy. A jednak nie mogą trafić na miejsce jego obecnego pobytu.
Inspektor Romuald Czarnecki wraz ze swoimi współpracownikami tworzą niemalże perfekcyjną grupę dochodzeniową do trudnych zadań. Wie, że może im ufać- wielokrotnie sprawdzili się w innych tego typu sprawach. Zwołując zebranie pracownicze jeszcze nie wie, że czeka go ogromna niespodzianka. Pukanie do drzwi zapowiada nowe informacje; osoba, która staje na progu ich sali, budzi ogromny szok. Sprawca sam pakuje się w ręce policji?! Nic bardziej mylnego... Igor Brudny (bo to właśnie on postanowił dołączyć do zielonogórskiego zespołu śledczych) jest bliźnaczo podobny do mordercy i to jedyne, co go z nim łączy. Jest gliną, pracującym i żyjącym na co dzień w Warszawie, choć jego korzenie sięgają Zielonej Góry. Tylko pogoń za nieuchwytnym sprawcą sprawia, iż postanowił ponownie pojawić się w mieście, gdzie pozostawił demony przeszłości.
Czarnecki nie wie, na ile może ufać Brudnemu. Żaden z nich nie zna odpowiedzi na pytanie, dlaczego Igor jest lustrzanym odbiciem Filipa, oskarżonego. Warszawiak zdaje sobie jednak sprawę z tego, iż rozwiązanie morderczej zagadki może tkwić w mrokach jego przeszłości.
Kilka lat temu miałam okazję zapoznać się z książką o niezwykle intrygującym tytule Droga do piekła. Wciąż wspominam ją z nostalgią- była bardzo dobra, wręcz świetna. Autor pogrywał sobie z czytelnikiem, wprowadzając go do świata, który za żadne skarby nie mógłby być realny. A jak to się skończyło wie każdy, kto również po ową lekturę sięgnął. Teraz, gdy tylko pojawiła się okazja przeczytania nowości od pana Przemysława Piotrowskiego, nie zastanawiałam się ani sekundy. Czekałam na powtórkę z tego emocjonalnego rollercoaster’a. I otrzymałam ją. Jazda bez trzymanki!
Igor Brudny w żadnym wypadku nie zamierzał pojawiać się w Zielonej Górze. Tamten etap zamknął już dawno, starając się zatrzeć złe wspomnienia nieprzerwaną pracą. To informacja od jego przyjaciółki sprawia, iż musi podjąć trudną decyzję o tymaczowym powrocie- kobieta pokazuje mu zdjęcia z monitoringu, na którym bliźniaczo podobny do niego mężczyzna morduje. Oboje zdają sobie sprawę, iż wywołają one ogromne poruszenie wśród dziennikarzy, jak również tamtejszej policji. Stąd też decyzja o wyruszeniu w podróż, na końcu której być może czeka rozwiązanie zagadki.
Przeczytałam tę książkę jednym tchem. Przez całą lekturę autor pogrywa z nami, kierując naszą uwagę na różnorodne detale, tkając piękną sieć intryg i kłamstw. Nie wiedziałam, czy mordercą jest człowiek z krwi i kości, czy za zakrętem czeka na mnie istota nie z tego świata (co prawda w każdej książce doszukuję się wątków paranormalnych, ale w tym przypadku nie jest to trudne). Zazwyczaj w tego typu lekturach kieruje się uwagę odbiorcy na przeszłość głównego bohatera i Piętno nie stanowi wyjątku. Dobrze czy źle- rozstrzygnijcie sami, jak dla mnie ta „powtarzalność” nie stanowiła żadnego problemu. Tak naprawdę nie ma się do czego przyczepić- akcja wartko rwie przed siebie, bohaterowie są ciekawie skonstruowani, a wydarzenia noszą znamiona lekkiego odrealnienia. Nie sposób się nudzić. Wszystko zgrabnie się ze sobą łączy, pióro naszego polskiego autora jest przyjemne, dzięki czemu nie kręciłam nosem na żadne słowne „kwiatki”. A co najciekawsze, nowość od pana Piotrowskiego to pierwszy tom nowej serii, w której –mam takie przeczucie- odnajdę coś dla siebie.
Pan Przemysław Piotrowski pisze dobrze, ba- nawet bardzo. Zdecydowanie zachęcam do zapoznania się ze wspomnianą już Drogą do piekła i sądzę, że wówczas tego autora nie trzeba będzie już polecać, gdyż po Piętno sięgniecie już z własnej, nieprzymuszonej woli. Oby tak dalej!
Zapowiedź: Klątwa Kreatorów. Prawo milenium. Tom 4
Trudi Canavan, autorka światowych bestsellerów, powraca z ostatnią częścią cyklu „Prawo milenium”, będącego jej najbardziej przejmującą i ekscytującą przygodą.
Rielle jest teraz Kreatorem i przywraca światom magię. Straciła już rachubę światów, które polecono jej ocalić.
Niewidzialny człowiek
"Łatwiej jest nie wierzyć w Niewidzialnego Człowieka, niż wierzyć w niego choćby na podstawie niezbitych dowodów."
Uwielbiam zanurzać się w klasyce fantastyki, powracać do dzieł, które mocno odcisnęły się w literaturze, wyobraźni czytelników i oczywiście popkulturze. Mam wrażenie, że dzięki takim przygodom nie tylko przenoszę się w czasie, do minionych epok, bogatej historii i społecznych realiów, ale również mam okazję dotrzeć do wyjątkowo interesujących obrazów ludzkiej mentalności, która ewoluuje z każdym stuleciem, a jednocześnie broni zasadniczego trzonu status quo. Dobrze bawiłam się podczas spotkania z książką, sympatycznie wypełniła wieczór, podsunęła ciekawy materiał do rozmyślań, a szczypta humoru nadała przyciągającego kolorytu.
"Niewidzialny człowiek" idealnie komponuje się w poznawanie tego, co minęło i tego, co wciąż jest aktualne. Książka napisana sto dwadzieścia trzy lata temu nadal potrafi zafundować odbiorcy niecierpliwe poznawanie. Obserwujemy jak coś, co miało stać się łatwym sposobem na życie przemienia się w zapowiedź jego końca. Wygórowane ambicje i pragnienie zysku, wsparte determinacją odkrywania, prowadzą ku złym wyborom i decyzjom. Szalony pomysł uczynienia ciała niewidzialnym ściąga na badacza mnóstwo kłopotów. Gdziekolwiek się nie pojawia, tam wzbudza popłoch i strach. Ludzie nie potrafią objąć rozumem upiornego widoku i dają okrutne oznaki odrzucenia. Ale i sam naukowiec staje się coraz bardziej zgorzkniały i mściwy.
Powieść małych rozmiarów, szybko się wkręcamy, dynamicznie mkniemy po stronach. Narracja swobodnie niesie, natychmiast odnajdujemy się w sferze językowej, wczuwamy w pulsujący rytm krótkich rozdziałów i specyficzny klimat tajemniczości. Towarzysząc głównemu bohaterowi w ciekawych perypetiach, widzimy jak zmienia się jego postrzeganie świata i ludzi. Z jednej strony sympatyzujemy z nim, z drugiej zastanawiamy się nad kondycją jego umysłu i osobowości. Pojawiają się różnorodne refleksje i przemyślenia, analogie do ograniczeń ludzkich charakterów, nawiązania do pragnienia swoistego ukrycia się wśród tłumu. Mieszane odczucia wobec kluczowej postaci w dużym stopniu uwarunkowane są własnymi doświadczeniami czytelnika, perspektywą spojrzenia na zagadnienia potrzeby bycia niezauważalnym i bezimiennym. Rok temu odświeżyłam znajomość z "Wojną światów" Wellsa, teraz "Niewidzialny Człowiek", i już wypatruję kolejnej.
Dom między chmurami
Ostatnio zaczytuje się w fantastyce. Połykam książki z tego gatunku w wielkich ilościach, bo kocham przenosić się do innych światów, pełnych magii. Dom między chmurami to nowość, a dodatkowo to powieść napisana przez naszą rodzimą autorkę.
Dom między chmurami rozpoczyna cykl Opowieści Ostrodu. W pierwszych rozdziałach poznajemy Koro, który przyleciał Królestwa Doire wraz z ortisem, legendarnym ptakiem. Gdy towarzysz naszego bohatera ginie, ten wyrusza na misje do sąsiedniego Wielkiego Księstwa Ostrodu, który boryka się z najazdami stepowych wojowników z Imperium Bataarskiego. Koro musi poskromić wielkiego ptaka, kolejnego ortisa i pomóc Ostródowi walczyć z wrogimi sąsiadami. Ich ataki są ciężkie i bardzo obciążające. Tami, która jest krewną Derwana, dowódcy, nie cierpi miasta i tęskni za wsią, gdzie mieszkała przez ostatnie lata. Między nią a Koro zawiązuje się nić porozumienia i uczucia. Jednak nic nie jest proste – Derwan nie ufa przybyszowi.
Dom między chmurami nie jest powieścią pozbawioną wad. To debiut, więc na wiele mankamentów można przymknąć oko i dać się porwać lekturze, ale wiem, że nie wszystkich ten argument przekona. Największym plusem tej historii jest miejsce akcji. Autorka włożyła dużo pracy, aby wykreować piękny, a zarazem przerażający świat. Na pierwszych stronach znajdziecie mapkę, która ułatwi orientacje w terenie. Ja sama zaglądałam do niej kilka razy, a zagłębiając się w lekturę, byłam w szoku z jaką dokładnością C.Klobuch wykreowała ten magiczny świat. To, co zdradziła czytelnikom w tej części, było idealnie zaplanowane i dopracowane. Opisy miejsc, rytuałów czy prób poskromienia ortisa były plastyczne, zachwycające, szczegółowe i dzięki temu mogłam zbudować sobie w głowie kompletny obraz danej sceny i całego świata. Dużą rolę w tej powieści odkrywa polityka – to ona napędza akcję, a wszystkie spiski, pogłoski tylko dodają pewnej pikantności i potrafią odwrócić akcję w takim kierunku, że jesteśmy w szoku.
Mam jednak pewne ale. Po pierwsze – nie odczułam tej chemii między Koro a Tami. Autorka za mało miejsce poświęciła na to, aby rozbudować ich romans. Były pojedyncze, słabe sygnały, które nic nie zwiastowały. Co więcej, ich uczucie nie było odpowiednio zaznaczone w powieści. Nie wywoływało należytych emocji i było tylko tłem. Romans mógłby nadać tej historii odrobinę pikantności, podburzyć emocje czytelnika, ale tak się nie stało. C. Kolbuch dużo miejsca w swojej powieści poświęciła na wykreowanie Koro który staje się głównym bohaterem. Tami, która wydawałoby się, powinna grać również główne skrzypce, jest odsunięta na dalszy plan. Na scenie, zaaranżowanej przez autorkę, przewija się kilka głównych postaci, ale one bledną znacząco przy Koro, jednak nawet jemu brakuje pewnej iskry, dzięki której mógłby chwycić za serce czytelnicze serca.
Dom między chmurami to książka, która budzi sprzeczne emocje. Z jednej strony – podziw dla autorki za to, jaki wspaniały świat wykreowała. Z drugiej – brak odpowiedniej kreacji bohaterów, a bez tego akcja, nawet najciekawsza nudzi. Ta historia ma dobre momenty, ale też niektóre fragmenty spowalniają fabułę i nudzą czytelnika. Jednak jestem na tyle zaintrygowana, aby przeczytać kolejny tom i dowiedzieć się o dalszych losach bohaterów.
Las na granicy światów
Cieszę się bardzo, że twórczość Holly Black zadomowiła się u nas na dobre. Po trylogii, którą pokochałam od pierwszych stron, przyszła pora na jedno tomówkę, która pochodzi z uniwersum stworzonego przez Black, ale opowiada o innych bohaterach. Dzięki tej książce poznamy historię syna króla Olszyn, Sewerina.
Fairfold to miasteczko niezwykłe. Pełne magii, elfów, dziwnych stworów, niezbadanych lasów i przesądów, których mieszkańcy przestrzegają. To tutaj świat śmiertelników i elfów przenika się i łączy, a Mały Ludek żyje tuż obok zwykłych ludzi. Turystów przyciąga do tego miejsca magia, a lokalni mieszkańcy wiedzą, że czasami ktoś zniknie bez śladu. W Fairfold, w szklanej trumnie, śpi królewicz. Nikt nie wie, kim jest. Nikt przez lata go nie obudził. Kolejne pokolenia imprezują przy jego trumnie.
Hazel od zawsze chciała być rycerzem. Wraz z bratem, Benem, który otrzymał od elfów niezwykły dar, przemierzała lasy i zabijała potwory. Te czasy jednak minęły, a rodzeństwo dorosło. Gdy ktoś roztrzaskał szklaną trumnę królewicza, a na Fairfold spłynęła rozpacz i dziwna, przerażająca moc, dziewczyna musi przypomnieć sobie, co robiła przez ostatnich kilka nocy. Król Olszyn, którego wszyscy się boją, nie przyjmuje kompromisów. Miasteczku i jego mieszkańcom grozi wielkie niebezpieczeństwo, a jedyna nadzieja spoczywa w Hazel, Benie i Severinie.
Las na granicy światów to historia, która rozbudowuje świat, który poznaliśmy w Okrutnym Księciu. Jest wciągająca, porywająca, przepełniona magicznymi stworzeniami i tajemnicami; ma w sobie wszystko to, czego oczekiwałam po Holly Black. Podchodziłam do niej z wielką obawą, bo tęsknię za bohaterami, których wykreowała autorka i za całym światem, który dzięki jej powieściom poznałam. Jednak przygoda Hazel, Bena i tajemniczego królewicza mnie wciągnęła i otumaniła. Nie mogłam się od niej oderwać; od pierwszych stron zagłębiłam się w ten świat, w tajemnice i chciałam dowiedzieć się, jak ta historia się zakończyła. Kolejne strony mnie zaskakiwały, a gdy akcja nabrała tempa, musiałam odłożyć na chwilę książkę, aby złapać oddech. Holly Black zdecydowała się na użycie kilku zaskakujących suspensów, które jeszcze bardziej przyciągają czytelnika do tej historii.
Najbardziej intrygującą postacią jest król Olszyn – tajemniczy, przerażający, podstępny i bezwzględny. Czarny charakter, którego ludzie się bali i opowiadali na jego temat legendy. Jednak wszyscy bohaterowie, których wykreowała Holly Black, zasługują na uwagę – Hazel, która może popisać się wielka odwagą, Ben, wrażliwy muzyk, Jack – elf, który wychował się wśród ludzi oraz śpiący królewicz. Gdy zagłębiałam się w magiczny świat, chłonęłam wszystkie kreacje – wiadomo, że Mały Ludek jest przedziwny, niezwykle kontrastowy, a ich zwyczaje zadziwiające. Jedyne, czego mi zabrakło, to rozbudowany wątek miłosny, bo w Lesie na granicy światów miłość jest delikatna, niewinna i prosta.
Jeżeli tęsknicie za światem, stworzonym przez Holly Black, to ta powieść Was zachwyci. Las na granicy światów to taki powiew świeżości, który wypełnia białą plamę na mapie magicznego świata.
Gwiazda szeryfa
Lata powojenne stanowiły kontynuację koszmaru, jakim była wojna. Ludzie nie tylko pamiętali wszystko to, co się działo, ale wciąż tak naprawdę zmuszeni są walczyć o przetrwanie, a każdy dzień jest dla nich wyzwaniem. Odbudowa Polski po wojennych zniszczeniach nie była łatwa, ale dużo większym problemem był powrót do względnej normalności ludzi, odzyskanie przez nich poczucia bezpieczeństwa. Tym bardziej, że nawet wojenne traumy nie sprawiły, że człowiek nagle stał się lepszy, a wręcz przeciwnie – przemoc rozbudziła w wielu żądzę krwi. Obudziło się zło, z którym trudno walczyć …
W takim właśnie trudnym, powojennym czasie, Stefan Malewski, funkcjonariusz Milicji Obywatelskiej, przybywa do Olsztynka na Mazurach. Widział zburzoną Warszawę, ale na to, co zastaje, nie jest przygotowany. Bieda, przekupstwo, wszędzie czające się niebezpieczeństwo i panoszący się Sowieci, którzy w pobliżu utworzyli obóz dla niemieckich jeńców. Na dodatek ludzie, mocno odstający od realiów oraz poziomu inteligencji, z którym Stefan, któremu wojna przeszkodziła w studiach, miał do czynienia.
W takich właśnie warunkach przyszło mu pracować, a szybko musi zmierzyć się ze swoją pierwszą sprawą. W pobliskich lasach zostaje znalezione zmasakrowane ciało zaginionego kilka dni wcześniej mężczyzny, który zniknął podczas wypasu krowy wraz ze zwierzęciem. Jego śmierć można by uznać za atak wilków czy innych mieszkańców lasu, gdyby nie fakt, że kilka tygodni później zostaje odnalezione kolejne ciało, okaleczone w identyczny sposób. Tym razem ofiarą jest młoda i piękna dziewczyna...
Kto mógł dopuścić się tak strasznej zbrodni i to w czasach, kiedy ludzie powinni się jednoczyć? Atmosfera w miasteczku gęstnieje, a presja, by odnaleźć winnego tych okrutnych zbrodni rośnie. W tych warunkach łatwo można popełnić błąd, dążąc do jak najszybszego wskazania sprawcy. Malewski rozpoczyna własne śledztwo, choć będzie zmuszony zmierzyć się nie tylko ze sprawą morderstw, ale całym systemem. A podejrzanych jest wielu. Czy morderstwa ją dziełem zwyrodniałych Sowietów? A może stoją za tym bandy szabrowników, lub zło, które – jak wierzą mieszkańcy – panoszy się w lasach?
Na te pytania będziemy odpowiadać wraz z Malewskim dzięki niezwykle wciągającej powieści pt. „Gwiazda szeryfa”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka powieść kryminalna jest debiutem Aleksandry Borowiec i to debiutem niezwykle udanym. Bo choć przeszkadza nieco zbyt wolne tempo akcji, to opisy powojennej rzeczywistości oraz plastyczne odtworzenie mrocznych okolic Olsztynka, w pełni rekompensują leniwie toczące się wydarzenia.
Właśnie ten plastyczny język sprawia, że czujemy się bezpośrednimi uczestnikami wydarzeń, a bohaterowie, doskonale wykreowani i obdarzeni charakterystycznymi cechami, stają się osobami nam bliskimi. Dzięki temu godziny spędzone na lekturze tej obszernej powieści mijają niepostrzeżenie, tym bardziej, że napięcie narasta z każdą stroną, coraz mocniej towarzyszy nam też przeczucie, że zło, które czai się tuż za rogiem (a właściwie drzewem) ujawni swe oblicze. A wówczas może to być ostatnia rzecz, którą zobaczymy… Ten klimat książki jest jej największym atutem, zaś kończąc lekturę pozostajemy z lekką obawą w sercu. Zakończenie wskazuje na kolejne tomy, które – mam taką nadzieję – są w przygotowaniu, bo warto utrzymać ten poziom adrenaliny, sprawiający, że „Gwiazda szeryfa” zapada w pamięć. I to nie tylko mieszkańcom Olsztynka, ale wszystkim miłośnikom dobrze skonstruowanych kryminalnych historii, w których każda wersja zdarzeń jest prawdopodobna...
Zapowiedź: Hitman, tom 1
Pierwsza część opowieści o Tommyʼm Monaghanie, płatnym zbójcy z Gotham City, który w wyniku starcia z demonem zyskał supermoce – rentgenowski wzrok i telepatię. Jego specjalnością jest likwidowanie gangsterów i superłotrów. Ma jednak swój kodeks – nie zabija tych, których uzna za bohaterów. Z tego powodu, jak łatwo przewidzieć, sam stał się celem innych hitmanów. Jego działalność wzbudza również zainteresowanie obrońcy Gotham – Mrocznego Rycerza...
Amazing Spider-Man: Globalna sieć #04: Starzy znajomi
Dan Slott, to człowiek, który mocno namieszał ostatnio w życiu Petera Parkera. Czyniąc z niego prezesa największej technologicznej korporacji na świecie, wywrócić praktycznie całe jego życie do góry nogami. Poprzedni, trzeci tom serii „Globalna sieć”, był powiązany z wydarzeniami przedstawionymi w evencie „II Wojna Domowa”. Oprócz ciekawego pojedynku z Iron Manem nie był to komiks, który przypominał czasy świetności Slotta. Jednak pootwierał on kilka wątków, które teraz mają swoje ważne rozwinięcie. Czwarty tom jest też szczególnie ważny, iż stanowi preludium to kolejnego dużego wydarzenia w życiu Spider-Mana – Spisku klonów.
Fabuła czwartego tomu skupia się na dwóch głównych wątkach, które się ze sobą przeplatają. Dla przypomnienia ostatni tom kończy się tragicznie. Jay Jameson, czyli mąż cioci May nagle stracił przytomność. W ciężkim stanie trafił do szpitala i jest na skraju życia i śmierci. Oczywiście tradycyjnie jego syn obwinia o wszystko Petera. Światełko w tunelu pojawia się wtedy, gdy z pomocą zgłasza się tajemnicza firma New U Technologies, która proponuje udział choremu w eksperymentalnej terapii. Jej założeniem jest wykorzystanie sklonowanych i zdrowych narządów wewnętrznych. Parker jednak jest bardzo podejrzliwy do tego sposobu leczenia, szczególnie że dzień wcześniej uaktywnij się jego pajęczy zmysł przy jego pracowniku, który został uleczony tym samym sposobem.
W międzyczasie poznajemy szerzej tajemniczego człowieka w czerwieni, który od dwóch numerów pojawiał się epizodycznie i zbierał ekipę składającą się z największych antagonistów Spider-Mana. Jest nim profesor Miles Warren zwany Jackalem. Przekupuje on największych złoczyńców, zwracając im bliskich, których dawno temu stracili. W ten to sposób swoje ukochane kobiety odzyskują m.in. Rhino, Electro czy Kingpin.
Na trop naukowca i jego dzieła wpada Prowler, który na prośbę Petera miał bliżej przyjrzeć się tajemniczej organizacji medycznej, która zaproponowała pomoc Jamesonowi. Niestety nie tylko potwierdza on obawy Spider-Mana, ale również zostaje nakryty przez Lizarda.
Tymczasem do swojego wielkiego powrotu szykuje się Otto Octavius. W ciekawej retrospekcji dowiadujemy się przede wszystkim, w jaki sposób trafił on do Living Braina. Czy wreszcie uda mu się realizować długo przygotowywany plan odzyskania władzy oraz swojej wielkiej miłości?
W „Starych znajomych” wszystkie dotychczasowe elementy układanki zaczynają wskakiwać na swoje miejsce. Dan Slott powoli buduje klimat przed kolejnym eventem, czyli „Spiskiem klonów”. Ma to być jego wizja i nowa odsłoną kultowego, ale i najbardziej krytykowanego wydarzenia w życiu Petera Parkera, czyli „Sagi klonów” z lat 90.
Komiks ten na tle wcześniejszych tomów stoi na bardzo wysokim poziomie. Wreszcie mamy mniej trochę aroganckiego Petera jako prezesa korporacji, a więcej starego, dobrego Spidera z sąsiedztwa. Nie brakuje akcji, mocnych czy emocjonalnych momentów oraz twistów fabularnych. Bardzo fajnie również wypada wątek z Otto, który wreszcie wypełnia brakującą lukę w dotychczasowej fabule.
Na plus również wypada oprawa graficzna, szczególnie, że mamy zachowaną ciągłość pracy włoskiego grafika Giuseppe Camuncoliego. Teraz odpowiadał on za pierwszy i ostatni zeszyt tego albumu. Dwa środkowe zeszyty to praca nowego grafika w tej serii – R. B. Silvy. Widać bardzo dobrą współpracę między panami, gdyż mają spójne wizje Człowieka-Pająka i ciężko znaleźć różnice w ich kreskach. Ponadto tradycyjnie Camuncoli urzeka świetnymi dużymi kadrami i dynamiką pojedynków.
Podsumowując, czwarty tom „Globalnej sieci” nie zawodzi ani fabularnie, ani wizualnie. Lektura daje nam sporo rozrywki. Mamy wreszcie powrót Slotta do korzeni i czasów jego serii „Superior Spider-Man”. Mamy wreszcie Petera Parkera jako starego, dobrego Spider-Mana. Teraz kolej na tom piąty, czyli najbardziej oczekiwany event - „Spisek klonów”.
Marcowe nowości od Egmontu
UWAGA! Na ten trudny czas wraz z www.Egmont.pl przygotowaliśmy specjalny rabat na całą ofertę (również na gry). Do końca marca, po wpisaniu kodu rabatowego ZOSTANWDOMU, cena wszystkich produktów obniży się o 30% (rabat od ceny katalogowej).
Wszechmrok
Szemrzący Brzask wszyscy czekają na północ, ale nie taką zwykłą, a taką, podczas której odrodzi się feniks i zapewni kolejne lata szczęśliwości i magii na świecie. Jednak feniks się nie odradza, a w zamian powstaje okrutna i zła harpia Morga. Powstrzymać ją może jedynie Plamka, wyśmiewana, pogardzana, niewiele umiejąca uczennica wraz ze swoją małpką. Ale dziewczyn nie waha się i rusza ratować świat.
Plamka jest najgorsza na egzaminach, wiedza wchodzi jej do głowy opornie i nie zostaje na długo. Do tego ma irytujący zwyczaj pytania "Co jeśli..." i "A może...", co też nie przysparza jej popularności i przyjaciół. Jednak to właśnie ona, z otwartym umysłem i ogromną wiarą w to, że można inaczej ma przed sobą prawie niewykonalne zadanie. Rusza w świat, z głową pełną wiedzy o dalekich wyprawach i niebezpiecznych przygodach, o dawnych odkrywcach, która to wiedza jakoś zawsze sama wskakiwała do głowy i mapą na żaglu łodzi jej idola, który kiedyś nie wrócił z wyprawy. Już na samym początku zderzamy się z bardzo sympatyczną, choć nie do końca rozumianą bohaterką, której nie da się nie lubić, ba, jej nie da się nie podziwiać, że mimo tylu przeciwności nadal ma w sercu wiarę we własne możliwości. Jestem przekonana, że dla wielu młodych osób Plamka stanie się najlepszą przyjaciółką, inspiracją, bo wielu z nich też czuje, że nie pasuje do otoczenia, a wiary w siebie brakuje im, jak nikomu innemu.Autorka stworzyła sympatyczną dziewczynę, z którą czytelnik może się utożsamić i przywołać jej obraz w chwilach zwątpienia. Nie od pominięcia jest też Bartolomeo, małpka, która marzy tylko o spokoju, a mimo to idzie z Plamką w świat i wspiera ją w każdym "a może", motywując do pracy, wysiłku i podnosząc na duchu w najgorszych chwilach.
Wszechmrok to opowieść o rodzącej się przyjaźni, trudnej, bo przyjaciele są diametralnie różni, mają różne doświadczenia i oczekiwania, a jednak potrafią współdziałać i docierać się tak, by stworzyć mocną i niepowtarzalną więź.
Książkę czytałam wraz z ośmioletnią córką. Co prawda Wszechmrok dedykowany jest starszym czytelnikom, ale zauroczyła ją okładka, zaczęła i już nie mogła się oderwać. Przygody Plamki i jej małpki chwyciły ją za serce, często słyszałam, że ona też czasem nie wierzy w siebie, ale widzi, jaka to siła. Co prawda bała się przeokrutnie, momenty, w których występuje Morga są napisane bardzo plastycznie i nie sposób sobie tych sytuacji nie wyobrazić, jednak trzymanie za rękę pomogło i pozwoliło czytać dalej. Starszy czytelnik na pewno się nie przestraszy aż tak, ale mocne sceny są tu jak najbardziej potrzebne. Właśnie po to, by uzmysłowić czytelnikowi, jak bardzo wiara w siebie potrafi przenieść góry i zmienić świat. Nawet w najczarniejszych momentach właśnie przekonanie, że się da radę ratowało bohaterów.
Młodzieży potrzebne są takie książki, na poły fantastyczne, na poły prawdziwe, by coś nierealnego przenieść w jak najbardziej realny świat, by czerpać z niego inspirację, a niekoniecznie widzieć w nich odbicie całego swojego życia. My z ciekawością poczytamy o kolejnych przygodach Plamki i Bartoleomeo.