Rezultaty wyszukiwania dla: Nowe Strony
Zakuty w stal
Miroslav Zamboch jest autorem, którego miłośnikom fantastyki nie trzeba chyba przedstawiać. Od kilku dobrych lat z bardzo pozytywnym wydźwiękiem jest publikowany na polskiej scenie tegoż gatunku literatury. I chociaż, jak każdy, miał w swoim dorobku lepsze i gorsze dzieła, jest jednym z poczytniejszych autorów zza naszej południowej granicy. Aktualnie powraca w swojej nowej książce — Zakuty w Stal. Jak zatem się prezentuje?
Świat stał się pustynią skażoną chemicznymi i radioaktywnymi truciznami. Czterysta lat po zakończeniu wojny globalnej ludzie potrzebują źródeł, surowców i przestrzeni życiowej. Przeszkadzają im w tym pogrobowcy Starej Wojny — stopniowo rozpadające się, ale nadal aktywne autonomiczne maszyny bojowe i degradujące się sztuczne inteligencje. Matyjasz Sanders jest mechanikiem wcielonym na siłę do załogi wielkiego czołgu. To zbieranina zawodowych najemników zapewniających ochronę konwojom handlowym. Dobry pancerz, sprzężone działka i armata to jedne z największych gwarancji pokoju. Zbliża się dzień, w którym ziemia znów będzie należała do ludzi.
Po ostatnich dwóch książkach Zambocha, które pojawiły się na polskim rynku, czułem mały niedosyt. Gatunkowo były to dzieła, które nie do końca wpisywały się w mój gust, wykonanie także zostawiało wiele do życzenia. Zapowiedź Zakutego w stal od razu rozbudziła moje zainteresowanie, i jak się okazuje, słusznie! Książka to naprawdę znakomita przygoda, po którą zdecydowanie należy sięgnąć — Zamboch w starej, dobrej formie! Generalnie to, co zwraca największą uwagę, to umiejętność budowania fabuły w sposób niezwykle powolny, bez spektakularnych scen akcji, a jednak w sposób ciekawy i niepozwalający czytelnikowi na nudę. Książka to potężne dzieło, jedne z obszerniejszych w dorobku autora, a do tego budzące zainteresowanie od pierwszej do ostatniej strony.
Na uwagę zasługuje także całe uniwersum. Konstrukcja fabuły, kreowana trochę na "powieść drogi", skupia się bardziej na bohaterach. To oni są przede wszystkim tym, co przyciąga czytelnika, na czele oczywiście z Matyjaszem Sandersem. Świat Zambocha to świat smutny, opuszczony, przedstawiony w szarych barwach. Jest to miejsce, w którym na nowo trzeba odkrywać najbliższe otoczenie, w którym w dodatku funkcjonują pozostałości nieżywego systemu władzy, rzecz jasna nastawionego wrogo do ludzkości. Całość kojarzy mi się z mieszanką filmów Ja, Robot i Mad Maxa!
Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to jedynie do grafik. Ilustracje w środku, w moim odczuciu, całkowicie nie pasują do klimatu książki, nie oddają w ogóle tego, co dzieje się na kartach powieści. Drugim aspektem jest okładka. Rewelacyjny czołg autorstwa DarkCryon został przyćmiony przez schemat okładki, całe wznowienie książek Zambocha jest wykonane wizualnie w bardzo słabym stylu. Tym razem, a rzadko się to zdarza, Fabryka Słów się nie spisała. Jeśli chodzi zaś o wszystko inne to... WOW! Autor naprawdę zaskoczył, jest to pozycja przyjemna, ciekawa, warsztatowo napisana na najwyższym poziomie! Szczerze polecam i zachęcam do nabycia!
Początek
Pod patronatem Secretum, nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka 30 października ukaże sie tom pierwszy nowego cyklu Mercedes Lackey "Kroniki Kolegium", których akcja nawiązuje do historii Valdemaru.
Trzynastoletniemu osieroconemu chłopcu o imieniu Mags udaje się wydostać z kopalni kamieni szlachetnych, w której zmuszany był do niewolniczej pracy. Dzieje się tak dzięki temu, iż magiczny koń, Towarzysz, wskazuje go jako Wybranego – kogoś, kto w przyszłości stanie się Heroldem. Mags wyjeżdża do Haven i niespodziewanie znajdzie się w samym centrum dworskich intryg, gdzie nikomu nie może ufać. Nagle odkrywa, że posiada talent, o którym wcześniej nie wiedział, stając się jednocześnie świadkiem tworzącej się legendy – formowania Kolegium Heroldów.
„Akcja powieści rozpoczyna się w kluczowym momencie historii Valdemaru, kiedy system kształcenia Heroldów zmienia się, zaś na dworze i na uczelni wyczuwa się niebezpieczne działania ze strony innych państw. Fanom Lackey spodobają się nowe wątki, zaś ci czytelnicy, którzy nie znają jej powieści, odkryją świat pełen przygód i wartości. Lektura godna polecenia!”.
"Jezioro pełne łez" - Wojciech Wójcik
Dzisiaj premierę ma kryminał Wojciecha Wójcika "Jezioro pełne łez" od Wydawnictwa Zysk i S-ka.
Marcin pięć lat wcześniej w przypadkowej bójce zabił człowieka. Po odbyciu kary wrócił w rodzinne strony i rozpoczął pracę w małym ośrodku wypoczynkowym.
Deadpool Classic #02
Wade Wilson, pyskaty najemnik szerszej publiczności znany jako Deadpool powrócił w kolejnej odsłonie klasycznych opowiadań komiksowych z nim w roli głównej. Dla przypomnienia pierwszy tom „Deadpool Classic” zawierał dwie pełne miniserie oraz dwa osobne zeszyty: 98 numer serii „New Mutants” z 1991, w którym to po raz pierwszy epizodycznie zagościł nasz najemnik z nawijką oraz pierwszy numer regularnej serii „Deadpool” stworzonej przez Joe Kelly’ego, która swoją premierę miała w 1996 roku. W drugim tomie „Classic” znajdziemy kontynuację rozpoczętej w poprzednim serii czyli siedem kolejnym zeszytów, jeden zeszyt oznaczony numerem „-1”, który nawiązuje do przeszłości Wilsona oraz opowiadanie „Daredevil/Deadpool Annual 1997”.
W pierwszej krótkiej historii otwierającej ten album Weasel, przyjaciel Deadpoola zostaje porwany przez Taskmastera. Nasz bohater rusza mu na pomoc. Oczywiście nie zabrakło tutaj efektowych pojedynków na miecze z trudnym wrogiem, którego naturalną zdolnością jest fotograficzna pamięć ruchowa. Taskmaster błyskawicznie kopiuje ruchy najemnika oraz skutecznie odpiera wszelkie ataki. Ostatecznie Wilson, stosując nieprzewidywalną, wręcz absurdalną i chaotyczną sztukę walki pokonuje przeciwnika. Niestety, choć z tej walki Deadpol wyszedł zwycięsko, Taskmaster pozbawił go środkowego palca u dłoni. Oczywiście nikt by nie robił z tego wielkiej tragedii, gdyż nasz pyskaty bohater w końcu posiada skopiowany od Wolverine czynnik regenerujący, jednak jak się okazuje, zdolność do samoleczenia zaczyna powoli zanikać.
Nieoczekiwanie z pomocą Wilsonowi przychodzi dawny wróg związany z programem Weapon X oraz odpowiedzialny za dotychczasowy stan i wygląd najemnika – doktor Killbrew. Naukowiec pragnie zrehabilitować się za swoje czyny. Według niego Deadpoola przez nieuniknionym powrotem śmiertelnej choroby może uratować tylko skażona promieniowaniem krew ... Hulka. Oczywiście któż jak nie Wade ma tyle odwagi i determinacji, aby zmierzyć się z prawdopodobnie najpotężniejszą istotą, jaka chodziła po Ziemi. Podczas tej karkołomnej wyprawy do siedziby zielonego członka Avengers, naszemu bohaterowi towarzyszy Theresa Rourke-Cassidy – członkini grupy X-Force, znana jako Siryn. Oczywiście otrzymujemy widowiskowy pojedynek, w którym krew się leje na lewo, prawo i na szczęście Deadpoola nie tylko jest ona koloru czerwonego.
Przerywnikiem w tej burzliwej i awanturniczej historii Deadpoola jest one-shot dotyczący jego przeszłości. Zeszyt „-1” skupia się na burzliwym związku Vanessy i Wade’a zanim ten jeszcze doświadczył mutacji. Szczerze mówiąc, Wilson pojawia się tutaj dosłownie na kilku kadrach, zaś główną bohaterką opowieści, oprócz jego dawnej miłości jest niejaka Culloden. Stara się ona poprzez Vanessę wpłynąć na przyszło los najemnika.
W drugiej połowie albumu Deadpool zostaje wynajęty przez Mary Walker, zamkniętą w szpitalu psychiatrycznym kobietę, by zabił nią samą. Cierpi ona na schizofrenię, a jedną z wielu jej osobowości jest Thypnoid Mary. W konfrontacji naszego bohatera z tajemniczą zleceniodawczynią nie brakuje siłowych i słownych potyczek. Jedna z nich budzi w odmętach pamięci kobiety stare wspomnienia. Efektem tego jest wspólna wycieczka bohaterów do Nowego Jorku w celu zabicia niewidomego człowieka w czerwieni – Daredevila. Co z wynikło z tej przygody? Na pewno nie zabrakło wymyślnych walk i szyderczych żartów.
Autorem scenariuszy wszystkich zaprezentowanych w drugim tomie „Deadpool Classic” zeszytów jest Joe Kelly. Jego Wade Wilson znacznie różni się od swoich wcześniejszych jak i obecnych wersji. Cierpki język bohatera nie jest aż taki cięty i zgryźliwy. Dialogi czasami są wręcz oschłe, a i niejednokrotnie nie wiadomo, o co dokładnie w nich chodzi. Z drugiej strony Deadpool Kelly’ego jest jakby bardziej ludzki. Mogliśmy się o tym przekonać już w pierwszym numerze serii, który był zaprezentowany w poprzednim tomie Classic. Wtedy to najemnik zdolny był do szczególnego poświęcenia, aby uratować ludzkość. W tych przygodach mamy więcej dowodów na to, że pod tą czerwono-czarną maską skrywa się bohater, który choć brutalny, potrafi współczuć i kochać. W obecności kobiet mięknie mu serce i włącza romantyzm. W skrócie – jest wrażliwą osobą. Kelly w swoich historiach skupił się nie tylko na osobie Wilsona. Bardzo umiejętnie prowadzone są postacie drugiego planu, szczególnie Weasel jako trochę nieogarnięty przyjaciel, niewidoma Al, która zawsze znajdzie odpowiednią ripostę na odzywki Deadpoola czy w końcu Siryn. Członkini X-Force zdaje się być jedyną osobą, która rozumie Wade’a i szczerze mu współczuje.
Graficznie album jest bardzo zróżnicowany. Wpływ na to ma duża ilość grafików pracujących przy zaprezentowanych dziewięciu zeszytach. Prawie wszystkich łączy jednak charakterystyczna, oryginalna i uproszczona kreska. Każdy kadr to przede wszystkim grube kontury postaci i wyraziste kolory. Komiksy te powstawały w latach 90., dlatego bardzo mocno widać wpływ ówczesnej popkultury na sposób prezentowania bohaterów. Deadpool czy T-Ray wyglądają jak kulturyści po sterydach z nieproporcjonalnymi mięśniami. Kobiety zaś w bardzo obcisłych strojach eksponują swoje wielkie... walory. Na tym tle trochę wyróżnia się Aaron Lopresti, autor oprawy graficznej flashbackowego numeru. Jego kreska jest bardziej estetyczna i szczegółowa.
Podsumowując, fanów Deadpoola na pewno nie trzeba namawiać do zapoznania się z drugim numerem „Classic”. Jest to kolejny dobry komiks, który ukazał się na polskim rynku. Jest lepiej niż w pierwszym numerze: więcej akcji, więcej znanych postaci z uniwersum i przede wszystkim więcej widowiskowych pojedynków. Pozostali czytelnicy, którzy szukają czegoś lekkiego i komediowego lub znają tylko postać najemnika z nawijką z ekranów kin, na pewno nie będą zawiedzeni.
Cela 7
Wyobraźcie sobie na pozór demokratyczny świat, w którym to rolę sądów sprawujecie Wy – całe społeczeństwo. Za pomocą internetowego bądź smsowego głosowania decydujecie o czyimś życiu lub śmierci. Jednym słowem z poważnego oskarżenia, które powinno zostać poddane odpowiedniemu osądowi, robi się czyste reality show, które sprawia, że na jaw wychodzi ludzka natura. Społeczeństwo jest żądne krwi, pragnie oglądać egzekucję każdego, kto popełnił zły czyn. Uniewinnienie? Zdarza się, ale bardzo rzadko. Odpowiednie dochodzenie czy przeprowadzenie śledztwa schodzi na dalszy plan, ważne jest show! A wiecie... show must go on.
W samym centrum z zimną krwią zamordowano słynnego celebrytę, bardzo cenionego i szanowanego wśród społeczeństwa. Na miejscu zbrodni policja zatrzymuje szesnastoletnią Marthę Honeydew, która trzymając broń w ręku momentalnie przyznaje się do winy. Trafia do celi śmierci, a właściwie do celi numer 1, i wraz z każdym kolejnym dniem przechodzi do kolejnego numeru, aż w końcu dotrze do numeru 7, w której odbędzie się jej egzekucja. O ile widzowie ją uniewinnią. Ale dlaczego mieliby uniewinnić kogoś, kto stale utrzymuje, że zamordował słynnego Jacksona Paige’a, którego wszyscy kochali? Żądają egzekucji, choć obrończyni Marthy nie wierzy dziewczynie, że to ona zastrzeliła Paige’a. Kto tak naprawdę pociągnął za spust i ze śmiertelnym skutkiem puścił kulkę w stronę Paige’a?
Nie byłam do końca pewna, czego mam się spodziewać po tej książce. Z jednej strony zapowiadała się naprawdę dobrze, a z drugiej wydawała się być oklepana. Na pozór przypomina dystopię, ale nie jest nią tak od początku do końca. Teoretycznie akcja rozgrywa się w dosyć rzeczywistym świecie, gdzie usunięto sądownictwo, a procesy zbrodniarzy odbywają się w formie reality show oglądanego w telewizji. Ale właściwie nie dowiadujemy się nic więcej o tym świecie. Same wydarzenia są nieco ograniczone, bowiem Martha siedzi w celi i to głównie tam spędzamy czas. Rozdziały z perspektywy Eve, czyli obrończyni szesnastolatki, pokazują nam zaledwie mały fragment tego, co dzieje się na zewnątrz, jednakże ta książka ma na celu skupienie się na czymś innym – na samej Marcie i odkryciu prawdy. Dziewczyna skrzętnie utrzymuje, że to ona jest odpowiedzialna za morderstwo. Społeczeństwo ślepo wierzy w to, co słyszy. Wydawałoby się, że sprawa jest przesądzona...
Pamiętacie „Igrzyska śmierci” i show prowadzone przez tego niebieskowłosego, ekscentrycznego Caesara Flickermana? Tutaj mamy coś podobnego. W ostateczności reality show doprowadza skazanych do śmierci, a społeczeństwo ogląda ich egzekucję na żywo. Prowadząca show jest niezwykle irytującą osobą, do której nic nie dociera. Ludzie nie dbają o życie i śmierć, chcą tylko dobrej zabawy. Chcą skandalu, rozlewu krwi, brutalności. Nie da się ukryć, że jest to dosyć przerażające, zwłaszcza, że te emocje są tak dobrze podsycane przez tych, którzy mają władzę. A kto tak naprawdę decyduje o tym, czy oskarżony wywinie się śmierci czy zginie na krześle elektrycznym? Właśnie oni. To tylko pozornie demokratyczny świat, bowiem tak naprawdę nie każdy może oddać głos w tej sprawie. Wpływowi, bogaci ludzie mają dostęp do telefonów i Internetu, stać ich na związane z głosowaniem opłaty... A ludzie spoza wpływów? Tutaj nie jest już tak kolorowo. Autorka bardzo wyraźnie zaznacza ten podział, który właściwie jest w tej powieści bardzo istotnym motywem.
Akcja toczy się tempem umiarkowanym i mimo wszystko jest dosyć przewidywalna. Właściwie już od samego początku można wyczuć, że w zeznaniach głównego bohaterki jest coś nie tak. Jednak wydaje mi się, że autorce właśnie o to chodziło, że zrobiła to celowo, aby wzbudzić w czytelnikach ciekawość. Mimo tego sama główna bohaterka nie wzbudziła we mnie żadnych większych emocji, podobnie jak cała powieść. Właściwie jeżeli bardziej przeanalizujemy tę pozycję, to okaże się, że nie wnosi ona do tego gatunku literackiego nic nowego. Podział społeczeństwa, korupcja, reality show... Te elementy pojawiały się już nie raz. Zapewne dlatego historia Marthy nie urzekła mnie tak, jakbym chciała.
„Cela 7” to książka poprawna, ale nie wyjątkowa. Jest dobrze napisana, przemyślana i logiczna, autorka w dobry sposób kreuje całą historię, ale niestety nie ma w niej żadnego powiewu świeżości. Całość jest dobrze zrealizowana, ale lekko przewidywalna. Mimo tego czyta się ją lekko i przyjemnie, bez większej irytacji czy towarzyszącego uczucia w stylu „zaraz wyrzucę tę książkę przez okno”. A to już coś! Dlatego jeżeli macie ochotę się z nią zapoznać to nie odradzam, jednakże nie spodziewajcie się tutaj fajerwerków.
"Fałszywy pocałunek" Mary E. Pearson
Wydawnictwo Initium zapowiada kolejną serię fantasy − Kroniki Ocalałych autorstwa Mary E. Pearson. Pierwsza powieść z cyklu − Fałszywy pocałunek − ukaże się w Polsce już 2 sierpnia.
Niewątpliwie warto było czekać. Tutaj nie ma miejsca na nudę, a historia od początku kryje szereg niedopowiedzeń. Ciekawość czytelnika wzrasta, wyobraźnia pracuje, gdy wkracza w świat zupełnie inny niż te, które znamy już z powieści tego gatunku. Autorka odbiega od schematów, w jej przestrzeni poruszamy się wśród Cyganów, indiańskich zwyczajów – i nie tylko.
"Działa imperium" zagrzmią w lipcu
Wydawnictwo Rebis zapowiedziało na 11 lipca czwarty tom cyklu Kampanii Cienia.
GDY CICHNIE HUK DZIAŁ, ZŁOWROGA SIŁA PCHA ŚWIAT KU NOWEMU KATAKLIZMOWI
Księga czwarta „Kampanii Cienia”.
Sekretna kolacja
Czterech przyjaciół i świat pełen możliwości. Niestety dość szybko przygniata ich brutalna rzeczywistość i zmuszeni są podjąć radykalne kroki. Decydują się na założenie nietypowego biznesu. Organizują kolacje, na których serwuje się dania stojące w ostrej sprzeczności z przyjętymi zasadami moralnymi.
Twór autora Dziewczyny w walizce jest książką dość nietuzinkową, ponieważ zapisana została w formie relacji głównego bohatera. Dante opowiada swoją historię i już na początku informuje czytelnika, jak kończy się jego przygoda. Dzięki temu uważnie śledzić można wszystkie poczynania bohaterów, ich decyzje i zachowanie, nie skupiając się na rozważaniach dotyczących zakończenia tej opowieści.
Raphael Montes stworzył niebywale wiarygodnych bohaterów, z którymi można się utożsamić. Każdy z nich ma swoje wady i zalety, wzloty i upadki, preferencje i ekscentryczne zwyczaje. Autor niesamowicie lekko operuje słowem i nie zanudza nieciekawymi wywodami, przez co książkę czyta się naprawdę szybko i przyjemnie.
Historia obfituje w ciekawe i nadzwyczaj naturalne dialogi. Główni bohaterowie są studentami, przez co Sekretna kolacja naszpikowana jest charakterystycznym młodzieżowym slangiem. Warto tu wspomnieć również o samej konstrukcji książki. Wydawnictwo pokusiło się o wydrukowanie charakterystycznego okienka z dymkami wiadomości popularnego komunikatora internetowego, strony z przepisem na danie z zastosowaniem ludzkiego mięsa i wielu innych dodatków, które uprzyjemniają lekturę.
Raphael Montes z wielkim rozmachem napisał swego rodzaju czarną komedię. W swojej powieści porusza bardzo trudne i ogromnie kontrowersyjne tematy, lecz robi to z lekkim przymrużeniem oka. Sekretna kolacja zdecydowanie daje do myślenia i zmusza czytelnika do głębszych refleksji. Nad przyjętymi powszechnie zasadami etycznymi czy nad problemem głodu na świecie.
Momentów, które mogą zniesmaczyć czytelnika jest stosunkowo niewiele, choć Brazylijczyk wplótł do swej opowieści kilka wstrząsających zdarzeń i przemyśleń. Autor sprawnie żongluje emocjami i wciąż zaskakuje nowymi rozwiązaniami. Zadziwiające zakończenie jest naprawdę satysfakcjonującym zwieńczeniem ciekawej historii. Brak tu rozterek sercowych i nudnawych monologów. Sekretna kolacja to powiew świeżości, coś zupełnie nowego, zabawnego i przede wszystkim inteligentnego.
"Wilcze leże" nowość od Fabryki Słów
Od 28 czerwca dostepna jest nowa antologia opowiadań Andrzeja Pilipiuka "Wilcze leże".
Od A jak Anubis do W jak wilkołactwo.
Zanurz się w świat opowieści, w których granica między tym co realne a tym co fikcyjne niebezpiecznie się zaciera...
W życiu Roberta Storma nadchodzi wielka zmiana. Gdy na horyzoncie pojawi się dziewczyna, która ma szanse zostać kobietą jego życia, Robert pozna smak porażki i narazi się wpływowym przeciwnikom. A jedynym wyjściem będzie ucieczka...
Nowy dom na wyrębach
Dom na wyrębach to debiutancka i jak dotąd prawdopodobnie najlepsza książka w dorobku Stefana Dardy, jednego z czołowych polskich autorów powieści grozy. Po dziewięciu latach od premiery i kilku innych wydanych pozycjach, pisarz zaskoczył czytelników drugim tomem, wzbudzając tym samym zarówno podekscytowanie, jak i dreszcz niepokoju, czy historia ta nie okaże się jedynie odgrzewaniem starego kotleta.
Nowy dom na wyrębach to bezpośrednia kontynuacja wydarzeń z poprzedniej części, dlatego powinny sięgnąć po niego jedynie osoby, które mają już za sobą jej lekturę. Tym razem jego głównym bohaterem jest Hubert Kosmala, w którego ręce trafia pamiętnik pisany przez Marka Leśniewskiego. Mężczyźnie, ateiście do bólu wręcz twardo stąpającemu po ziemi, trudno jest uwierzyć w opisywane przez przyjaciela zjawiska i wydarzenia, a tym bardziej w niebezpieczeństwo grożące jego najbliższym. Niemniej każda wyprawa do domu w Wyrębach wzbudza w nim coraz większe wątpliwości, zaczynają też prześladować go koszmarne sny. Czy groza, która zalęgła się w starym domu z bali dosięgnie Kosmalę i jego rodzinę?
Drugą główną bohaterką, której wątek przeplata się z narracją poświęconą Hubertowi, jest Ewa Firlej, dawniej zauroczona Leśniewskim i nadal przeżywająca to, co go spotkało. Z czasem uczucie żalu i tęsknoty za Markiem przycicha, między innymi za sprawą nowego znajomego. Czy jednak na pewno jest on tym za kogo się podaje?
Z przyjemnością mogę stwierdzić, że czytelnicy dobrze wspominający stary Dom na wyrębach nie powinni być rozczarowani. Nowa odsłona jego historii nadal zapewnia dreszczyk niepokoju, miejscami przeradzający się w poczucie zagrożenia i grozy. Cieszy fakt, że autor nie wykorzystuje do zdarcia pomysłu na źródło owego horroru znanego z pierwszego tomu, a tworzy nowe na kanwie tego poprzedniego. I to w sposób logiczny (na miarę zjawisk nadnaturalnych oczywiście) i przemyślany.
Mimo że już pierwsze strony niosą atmosferę nieokreślonego do końca zagrożenia, akcja powieści toczy się raczej powoli. Wraz z Kosmalą wracamy do Wyrębów, które po wydarzeniach, jakie miały tam miejsce, straciły bezpowrotnie status sielskiej oazy spokoju. Pojawiają się nowe postaci, wcześniej pojawiające się gdzieś w tle, teraz zaś zyskujące na znaczeniu. Z kolei ci, którzy wcześniej odgrywali znaczące role, teraz pojawiają się epizodycznie. Taki zabieg to ciekawy eksperyment pozwalający spojrzeć na bohaterów z innej perspektywy.
Książkę kończą słowa, które potrafią czasem wyprowadzić z równowagi nawet najspokojniejszego czytającego. Okazuje się, że jest to zaledwie koniec części pierwszej, która dobiega końca w chwili, gdy właściwa akcja zaczyna nareszcie nabierać tempa. Przez niemal całą powieść autor podrzuca kolejne wątki i powoli rozwija je, rozbudzając ciekawość i pobudzając wyobraźnię, lecz nie doprowadza do kulminacji. W rezultacie, książkę można odebrać jako preludium przed kolejną częścią, na który – miejmy nadzieję – nie będziemy musieli zbyt długo czekać.
Darda dba o to, by czytelnik poczuł specyficzny klimat lat 90. Nie ma mowy o powszechnie dostępnych telefonach komórkowych, a jeśli główny bohater potrzebuje do kogoś zadzwonić (co zdarza się dosyć często), używa żetonów i budek telefonicznych. Popija piwo EB i słucha kaset Grzegorza Turnaua, a policjanci jeżdżą wysłużonym poldkiem. Ma to swój urok i osoby pamiętającym dobrze tamte czasy z pewnością niejeden raz uśmiechną się pod nosem z nostalgią. Czasem autor pozwala sobie też na innego rodzaju puszczanie oka do czytelnika, jak choćby zmuszając niektórych bohaterów do snucia planów pobytu na Manhattanie akurat w czasie ataku na WTC, mającego nastąpić pięć lat później.
Podsumowując, wbrew obawom, że Nowy dom na Wyrębach będzie jedynie bazował na sukcesie poprzedniego tomu, Darda stworzył przemyślaną i wciągającą, lecz nadal nieskończoną historię, po którą powinni sięgnąć wszyscy, którym spodobał się historia Marka Leśniewskiego. Powieść zachowała niepokojącą atmosferę, w którą warto ponownie się zanurzyć. Oby tylko jej kontynuacja ukazała się już wkrótce!