Rezultaty wyszukiwania dla: Nowa Ewa
Dawca przysięgi. Archiwum burzowego światła. Cześć 2. Tom 3
Na Rosharze trwa wojna. Przebudzeni parshendi – pieśniarze – pod wodzą służących Odium Stopionych wydają się niepowstrzymani. Wieczna Burza nieubłaganie powraca, za każdym razem sprowadzając śmierć i zniszczenie na ludzkie osady.
Wywiad z Alkiem Rogozińskim
Alek Rogoziński - pisarz, twórca komedii kryminalnych i powieści obyczajowych, dziennikarz. Karierę zawodową zaczynał w połowie lat 90. w Rozgłośni Harcerskiej, potem pracował m.in. w Radiu Plus i warszawskim Radiu Kolor.Jego literackim debiutem była wydana w marcu 2015 roku komedia kryminalna Ukochany z piekła rodem, która dotarła do pierwszego miejsca na liście bestsellerów kryminalnych EMPIK.com. Dwie jego powieści, Jak Cię zabić, kochanie? i Do trzech razy śmierć, zostały nominowane w prestiżowym plebiscycie "Książka roku" portalu Lubimy Czytać. Za książkę Lustereczko, powiedz przecie nagrodzony w 2017 roku pierwszą nagrodą w plebiscycie "Zbrodnia z przymrużeniem oka". Ponownie zdobył tę nagrodę w 2018 roku za Zbrodnię w wielkim mieście i w 2019 roku za Raz, dwa, trzy... giniesz ty!. Ta ostatnia powieść doczekała się znakomicie przyjętej inscenizacji na deskach stołecznego Teatru Druga Strefa. Książki sygnowane jego nazwiskiem rozeszły się już w nakładzie ponad ćwierć miliona egzemplarzy. Prywatnie Alek jest warszawiakiem, pasjonatem historii Starożytnego Rzymu, fanem Madonny i Jima Morrisona, a jego hobby są podróże po świecie.
Kartonowe klocki konstrukcyjne CARDBLOCKS
Klocki konstrukcyjne CardBlocks to nowość, o której warto mówić. Idealne dla dzieci, które wychowywane są w duchu Montessori, ale nie tylko. Przebijają niemal we wszystkich punktach klocki kolorowe, głośne. Cardblocks można opisywać w samych superlatywach, a dzisiaj opowiem wam coś więcej.
Jest to gra dla całej rodziny, która umili niejedno popołudnie czy wieczór. Opakowanie zawiera zestaw 49 klocków przed złożeniem, jeden klocek złożony i około 600 łączników. W pudełku znajdziemy również instrukcję, która wprowadzi nas w tajniki budowania i konstruowania, ale w tym przypadku ogranicza nas tylko własna wyobraźnia. Gdy już otworzycie pudełko i zaczniecie budować, składać, konstruować, to nie będziecie mogli się oderwać. Tekturowy klocek wraz z łącznikiem daje możliwość konstruowania przeróżnych budowli przestrzennych. Jakich? Most, domek, robota, zamek czy inne, bardziej skomplikowane rzeczy. W instrukcji składania znajdziecie dokładnie rozrysowany schemat składania klocka. Na stronie producenta znajdziecie również instrukcję wideo – jest to duże ułatwienie dla najmłodszych uczestników.
Co klocki CardBlocks mają w sobie wspaniałego? Po pierwsze – są ekologiczne. Do ich wytworzenia użyto tektury, dzięki czemu nasze środowisko nie jest zaśmiecane przez plastik, z którym i tak nie możemy sobie dać rady. Jeżeli ktoś chce, może pokusić się o pomalowanie poszczególnych elementów – jak wspomniałam, ogranicza nas tylko własna wyobraźnia. Po drugie – pobudzają zmysły w najprostszy, ale najbardziej polecany przez terapeutów sposób. Psychologowie zgadzają się co do tego, że głośne zabawki nie pomagają stymulować naszych pociech. Po trzecie – CardBlocks wspomagają koncentrację, relaksują, a także uczą myślenia przestrzennego. Rozwijają lewą półkulę mózgu. Dziecko czy dorosły, układając kartonowe klocki uczy się, jak odpowiednio ułożyć elementy, żeby budowla się nie przewróciła i miała jakiś sens. W przypadku budowania nie warto się do jednej formy. Można kombinować, przestawiać i odstawiać do znudzenia. Po czwarte – to jest „zabawka” dla wszystkich pokoleń. Piszę tutaj głównie o dzieciach, ale uważam, że i dorośli świetnie się bawią przy tej grze. Wciągnie osobę w każdym wieku! Po piąte – jest to produkt Polski. Zachwycamy się grami zagranicznymi, a musimy wiedzieć, że takie cuda mamy na własnym podwórku. W obecnych czasach warto wspierać nasze rodzime biznesy, a w CardBlock warto inwestować. Po szóste – są wytrzymałe i odpowiednie dla dzieci z przeróżnymi zaburzeniami, bo nie wydają żadnych, wrażliwych dźwięków. Neutralny kolor to również zaleta.
Nie znalazłam żadnej wady klocków konstrukcyjnych CardBlocks. Nie jest to zabawka przeznaczona dla dzieci poniżej 3 lat, ze względu na łączniki, które są elementami drobnymi, które łatwo połknąć. Jeżeli znudzi Wam się oryginalny zestaw albo będziecie chcieć więcej (a to więcej niż pewne), to producenci oferują wam różne dodatkowe moduły – rotunda, kopuła i bryły platońskie. CardBlocks to idealny pomysł na prezent.
Kurczaczek i Salamandra
- Chcesz być moją przyjaciółką? Nie jestem za dobrą w tym całym przyjaźnieniu się i nigdy nie miałam przyjaciółki, ale mamą mówi, że to ważne. [...]
- Chcę. Też nie wiem jak. Ale Dora mówi, że gdy dwie osoby bardzo czegoś chcą, to już połowa sukcesu. *
Nastoletnie lata są trudne już same w sobie, a gdy dojdzie do tego magia, wszystko komplikuje się jeszcze bardziej. Trzeba zmagać się nie tylko z tym, co każdy przeciętny nastolatek, ale dodatkowo z panowaniem nad tym, by ujarzmić ogień, opanować komunikację z duchami czy też przemianę w rysia…
Kurczaczek i Salamandra to taka mała niespodzianka dla fanów Thornverse.
Trzy opowiadania, w których spotykamy Dorę Wilk, Witkacego oraz Nikitę. Tylko tym razem nie oni grają pierwsze skrzypce, a ich… mali podopieczni. Salomea próbuje odnaleźć się w nowej sytuacji. Trudno jej uwierzyć, że ktoś może ją pokochać i wybrać, nawet gdy sprawia tyle kłopotów i nie panuje nad swoją mocą. Wiktoria musi uważać na to, co robi, bo złamanie warunkowych zakazów będzie straszne w skutkach. Tylko jak nie wpaść w kłopoty, kiedy one same ją znajdują? Jest jeszcze Michaś i jego pierwsza przemiana w rysia. To nic, że plączą mu się łapki i kusi go ganianie za swoim ogonem. Musi zrobić psikusa Nikicie, a czy będzie coś lepszego niż zakopanie tajemniczych paczek pozostawionych przez kogoś pod jej domem i przygotowanie mamy, by sama je odnalazła?
Kiedy tylko książka Kurczaczek i Salamandra pojawiła się w zapowiedziach, od razu wiedziałam, że nie będę mogła przejść obok niej obojętnie. Uwielbiam uniwersum stworzone przez Anetę Jadowską i zawsze chętnie do niego wracam. Jak ten zbiór opowiadań wypadł w moich oczach?
Tak już z opowiadaniami bywa…
Opowiadania mają to do siebie, że ich poziom jest zróżnicowany. I chociaż Anecie Jadowskiej zbiór Kurczaczek i Salamandra wyszedł bardzo fajnie, to jednak nie da się nie zauważyć, że ze wszystkich trzech najbardziej dopracowane i rozbudowane jest Igranie z ogniem. To opowiadanie zajmuje większą część książki, zawiera w sobie wiele wątków i emocji. Autorka pomimo krótkiej formy świetnie sobie poradziła z poprowadzeniem, rozbudowaniem i zakończeniem fabuły. Można odczuć, że to nie koniec drogi tych postaci, ale ten rozdział się skończył.
Z kolei przy opowiadaniu Duma i ciągłość poczułam lekki zawód. I nie dlatego, że jest złe, bo tego powiedzieć nie mogę. Historia Wiktoria ma duży potencjał, czytało mi się ją dobrze i z zaciekawieniem. Brakuje jej jednak takiego dopracowania jak w przypadku opisu przygód Salci. Wiktoria opisuje, że przeżyła dramatyczne chwile, które odebrały jej możliwość bycia dzieckiem jeszcze przez chwilę. Jednak ja tego napięcia, strachu i żalu nie poczułam. Zginęło to gdzieś pomiędzy śledztwem, rozwiązaniem sprawy i innymi wątkami. Szkoda, bo to było naprawdę dobrze pomyślane.
Przygody małego drapieżnika to nawet nie opowiadanie, a bardziej anegdotka. Zabawna, urocza i wywołująca ciepło na sercu historyjka o Michasiu. Chłopiec cieszy się ze swojej pierwszej przemiany i chce się tym podzielić z kimś, kogo bardzo lubi. Tutaj nie mam nic do zarzucenia treści, jest krótko, ale idealnie.
Słówko o bohaterach.
Charakterystyka postaci wyszła za to autorce rewelacyjnie. Od razu wiadomo, kto jest kim. Ci, co znają je już z poprzednich spotkań wiedzą co, jak i dlaczego, ale nawet dla kogoś, kto pierwszy raz sięga po książki Anety, bez problemu poradzi sobie z rozpoznaniem i powiązaniem poszczególnych postaci ze sobą. Bohaterowie są sobą, ze swoimi wadami i zaletami, wybuchowymi charakterami, lękami, nadziejami, wpadaniem w kłopoty i niespodziewanymi przyjaźniami.
Podsumowując
W moim odczuciu Kurczaczek i Salamandra jest czymś obowiązkowym dla fanów Thornverse. Chociaż każde z opowiadań jest inne i przy środkowym miałam parę uwag, to tak naprawdę świetnie się bawiłam w trakcie czytania. Historia Salci bardzo mnie poruszyła i nawet wywołała łzy. Dało się też przy niej pośmiać, jak i przy pozostałych dwóch opowiadaniach. Aneta Jadowska ponownie w swoim lekkim stylu zagwarantowała mi pobyt w swoim świecie, dobrą zabawę, ale również skłoniła do refleksji na poruszone tematy. Szkoda tylko, że tak szybko dotarłam do ostatniej strony, bo żal mi było rozstawać się z tą całą zgrają.
Sprzedaliśmy Duszę
Wydawnictwo Vesper kojarzy mi się przede wszystkim z rockowo-metalowymi klimatami, dotychczas miałem od czynienia głownie z biografiami gwiazd rocka czy historii różnych, legendarnych już kapel. Tym razem jednak w moje ręce trafia książka "Sprzedalisśmy Duszę" Gradyego Hendrixa (swoją drogą dość chwytliwe nazwisko). Autor, reżyser i scenarzysta. Ma na swoim koncie nagrodę Bram Stoker Aword, czyli wyróżnienie dość wysokiej wagi patrzać na to, że jako jej laureat dołączył do grupy takich osób jak Anne Rice, Stephen King czy Dan Simmons. Czego możemy spodziewać się po lekturze "Sprzedaliśmy Duszę"? Zapraszam do krótkiej opinii.
Zacznijmy od tego, jaką historię Hendrix nam opowiada. Jego bohaterka - Kriss Pulaski - niegdyś gitarzystka metalowej zespołu, doszukuje się powodów jego bardzo nagłego rozpadu. Zastanawia się również nad fenomenem solowej kariery jednego z występujących z nią członków - Terry'ego Hunta. W tym celu wyrusza w podróż po Ameryce, starajac się dotrzec do byłych muzyków grupy a także do wspomnianego Hunta. Ksiązka to świat ukazany oczami - z początku młodej - Kris, która jest zafascynowana muzyką metalową od pierwszych chwil dzieciństwa.
Trzeba powiedzieć, że diabeł z gitarą na okładce oraz opis, jaki przeczytałem z tyłu tomiszcza, od razu nasunął mi prosty wniosek, z czym będe miał do czynienia. Grady Hendrix stworzył książkę, która nie jest ani zbyt ambitna, która nie porywa swoją fabułą, która przede wszystkim niczym nie zaskakuje. Jestem pewien, że rację przyzna mi większość zwyczajnych czytelników mroczniejszych klimatów. Jednakze trzeba tutaj mocno zaznaczyć - trochę na obronę autora - że ksiązka ta jest skierowana do pewnej grupy ludzi. Jej najważniejszym atutem jest fakt obecności muzyki na stronach. Kto zna dcenariusz narodzin metalowej muzyki w Stanach Zjednoczonych, kto interesuje się muzyką Black Sabbath, Skorpionsów, Metallicy czy Slayera, ten odnajdzie kupe frajdy podczas czytania. Cała magia tej ksiażki, przynajmniej dla mnie, polega na tym, że mogę wczuć się w role bohaterki, kiedy sam przed kilkunastoma laty wziąłem w ręce gitarę i próbowałem zagrać Iron Mana.
Książka wygląda naprawdę obłędnie, twrada oprawa i niesamowita oprawa graficzna to coś, co przykuło moją uwagę od razu. Na pewno jednak przed sięgnięciem po lekturę trzeba zadać sobie pytanie, czego od niego oczekuje. Bo jeśli faktycznie, Drogi czytelniku, czekasz na dobry, mocny horror, to niestety ale się rozczarujesz. Jeśli jednak jesteś fanem Ozziego Ozborna i kręci CIę fakt, że często gęsto w ksiażce napotykasz nawiązania do tworóczości Black Sabbatch czy innych gigantów metalu, to z czystym sercem polecam Ci własnie taką rozrywkę.
Zapowiedź: Czerń nie zapomina. Teatr węży. Tom 5
Piąty tom cyklu dark fantasy „Teatr węży”
Znów wkraczacie w świat Zmroczy – przesycony magią, posępny i fascynujący.
Encyklopedia statków Star Trek. Statki Gwiezdnej Floty 2151-2293
Śmiało kroczyć tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek
Trzeba przyznać szczerze, że Science Fiction jest na polskim rynku jak na lekarstwo, niezależnie od tego, czy szukamy książek, komiksów, filmów czy seriali. Dlatego myślę, że żaden fan gatunku nie może przejść obojętnie obok Star Trek’a.
Czym właściwie jest Star Trek?
W obecnych czasach jest to całkiem spora franczyza obejmująca kilka seriali telewizyjnych, kilkanaście pełnometrażowych filmów, a także dziesiątki książek, komiksów i gir komputerowych. Fikcyjne uniwersum przypisane Star Trekowi w latach sześćdziesiątych stworzył Gene Roddenbery.
Ludzkość po zakończeniu III wojny światowej rozkwita. Z Ziemi udaje się wyeliminować wszelakie choroby, biedę i zagrożenia konfliktami zbrojnymi. Wszystko to dzięki współpracy z częścią zamieszkujących galaktykę inteligentych ras. Powstaje Zjednoczona Federacja Planet, czyli międzygatunkowa unia, której celem jest pokojowe współistnienie poszczególnych ras zamieszkujących galaktykę oraz jej eksploracja.
Dla mnie osobiście jednak jedynym słusznym i prawdziwym Star Trek’em jest serial kręcony w latach 1966-1969, nazwany obecnie Star Trek: The Original Series i oczywiście załoga Enterprise z kapitanem Kirkiem i pierwszym oficerem Spock’iem na czele. Myślę, że to serial, który każdy szanujący się fan fantastyki powinien obejrzeć - niezależnie od tego, jakiego później wyrobi sobie o nim zdanie.
Statki Gwiezdnej Floty 2151-2293
Niedawno, bo 6 maja 2020 roku, swoją premierą miała „Encyklopedia statków Star Trek”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Egmont, a której prawa do późniejszych publikacji przeszły na wydawnictwo Harper Collins. Myślę, że jest to prawdziwa perełka dla fanów serii.
Książka ma twardą oprawę i format A4. Jest bogato ilustrowana i zawiera rzetelną wiedzę oraz całą masę różnych ciekawostek. Opisuje wszystkie najważniejsze jednostki kosmiczne, które pojawiały się w serialach telewizyjnych oraz produkcjach pełnometrażowych. Statki możemy obejrzeć dokładnie, z najdrobniejszymi szczegółami. Umieszczone przy nich teksty nie są napisane encyklopedycznie i naukowo, a raczej tak, by jeszcze bardziej zainteresować czytelnika. Moim zdaniem fenomenem Star Trek’a jest to, że mimo upływu lat i zmieniających się twórców, produkcja wciąż zachowuje fabularną spójność i (w przeciwieństwie do nowych Gwiezdnych Wojen) pozbawiona jest nonsensów. Encyklopedia statków tylko potwierdza tą historyczną, chronologiczną i fabularną spójność.
Podsumowanie
„Encyklopedia statków Star Trek. Statki Gwiezdnej Floty 2151-2293” to pięknie wydana, inteligentnie napisana publikacja, która sprawi radość każdemu miłośnikowi serii Star Trek. Z tyłu okładki widnieje informacja, że możemy spodziewać się kolejnego tomu. Jestem bardzo ciekawa czy będzie tak samo dobrze dopracowany. Polecam! To pozycja, w którą zdecydowanie warto się zaopatrzyć. Nie zawiodła mnie nawet w najmniejszych detalach.
Morski ogień
Wiatr rozwiewał jej długie włosy. Szlach wyrywał się z głębi serca. Nic nie mogła zrobić. Pragnęła rzucić się na pożarcie falom, niespokojnej toni, którą tak ukochała. W jej głowie narastał krzyk. Musiała go z siebie wyrzucić, ale nie mogła. Drgając w ramionach swojej ostatniej członkini rodziny, Caledonia patrzyła ze zgrozą w oczach na śmierć bliskich, ginących z ręki Pocisków Arica. Nie mieli litości. Ich uzależnienie było tak głębokie, że nie zatrzymali się nawet na chwilę i nie spojrzeli na ludzi, którym odbierali życie. To wszystko było jej winą. Matka zawsze jej powtarzała, żeby nie ufać tym pozbawionym kontroli żołnierzom, ale ten jeden raz, Caledonia wygłuszyła ostrzeżenie matki i darowała życie jednemu z nich. Teraz musiała patrzeć na jego zdradę i gwałtowną śmierć bliskich. W jej umyśle zapanowała pustka. Nic już nie będzie takie samo. Ukochany brat przepadł na zawsze, a to wszystko było jej winą…
Powieść Natalie C. Parker mimo powolnego tempa zakrada się do serca czytelnika i owija niczym bluszcz, który nie chce się poddać. Ukazanie niesamowitej siły kobiet, które przeżyły wiele cierpienia i bólu, a mimo to zdolne są do ciągłej walki, okazało się strzałem w dziesiątkę. ,,Morska toń” to historia, która, choć ma elementy podobne do innych książek (co w dzisiejszych czasach jest nie do przeskoczenia), zaskakuje i skupia się na ukazaniu potęgi matek, córek, sióstr, którym przyszło żyć w urągającej dla nich rzeczywistości.
Morski ogień to zapierająca dech w piersi opowieść łącząca kobiecą siłę Wonder Woman z wybuchową akcją Mad Maxa: na drodze gniewu.
Gdy jej załoga ginie z rąk krwiożerczych żołnierzy nikczemnego Arica Athaira, zwanych Pociskami, Caledonia Styx musi sama znaleźć swój kurs pośród śmiertelnie niebezpiecznych wód. Dowodzi statkiem „Mors Navis”, którego załoga składa się z podobnych do niej dziewczyn i kobiet, które straciły rodziny i domy przez Arica. Wspólnie starają się nie tylko przeżyć, ale i pozbawić Arica jego floty uzbrojonych po zęby okrętów.
Gdy jednak najlepsza przyjaciółka Caledonii cudem przeżywa atak dzięki jednemu z Pocisków, który wraz z nią próbuje uciec, przywódczyni staje przed dylematem – czy pozwolić mu dołączyć do załogi? Czy chłopak jest kluczem do zniszczenia Arica raz na zawsze... czy też stanowi zagrożenie dla wszystkiego, co zbudowały kobiety z „Mors Navis”?
Bohaterowie powieści zapadają w pamięć. Caledonia Styx, chłodna na zewnątrz, ale przeżywająca burzę w środku swojego serca, kapitana zdolna do wielkich poświęceń i pragnąca zemsty, przypadła mi do gustu od samego początku. Nie łatwo zdobyć jej zaufanie, niczym niezawodny kompas, prowadzi swój statek, przez niespokojną toń. Pisces, niesamowita pływaczka, która mimo tragedii, potrafiła zachować w sobie empatię i nie pozwalać Caledonii wejść sobie na głowę. Tajemniczy Pocisk, którego imienia nie będę ujawniała, ponieważ poznajemy je dopiero w dalszej części historii. Kobieca załoga wywołująca strach na morzach, pełna pasji i lojalności. Natalie C. Parker wie, jak stworzyć postacie, których nie sposób zapomnieć.
Akcja ,,Morskiego ognia” rozgrywa się głównie na wodzie, gdzie możemy przyjrzeć się bliżej relacjach panujących na statku i nastrojach dziewcząt w różnych etapach walki o wyzwolenie się spod wpływu okrutnego Arica Athaira. Autorka wprowadzając do powieści wątek przetrzymywanego na pokładzie Pociska, okrywa go nutką tajemnicy. Nic o nim nie wiemy, sama Caledonia spycha go w otchłań umysłu. W miarę rozwoju historii coraz bardziej odczuwałam potrzebę poznania go, dowiedzenie się o nim czegoś więcej, ale C. Parker pokazywała niewiele momentów z nim związanych (może właśnie dlatego, tak bardzo na nie czekałam).
Autorka skupiła się na pokazaniu relacji panujących na statku pełnym kobiet, ich lękach i marzeniach, choć pokazywanych z punktu widzenia Caledonii, która stała się spoiwem je łączącym i dodającym odwagi. Niepokonana załoga, wywołująca strach na morzach i oceanach, jako jedyna sprzeciwiająca tyranii Arica, skradła moje serce. Nie mogę doczekać się, aż poznam dalszy ciąg historii, ponieważ otwarte zakończenie spowodowało tysiące myśli. ,,Morski ogień” to powieść, przy której nie można przejść obojętnie. Niespokojne wody, zemsta mieszająca się ze sprawiedliwością, portret psychologiczny głównej bohaterki, spowodowały, że nie mogła się oderwać. Mam nadzieję, że Wy również!
Zmyślenie
"Łatwo jest patrzeć na sytuację z zewnątrz i wydawać sądy na temat życia innych ludzi."
Thriller przyjemnie wypełnił wieczór, chętnie przebywałam w jego świecie, dałam się wciągnąć w niepokojące nuty klimatu. Jess Ryder zgrabnie wytwarza atmosferę niepewności i uczuciowych zawirowań. Wprowadza główną bohaterkę w stan odbiegający od spokojnej codzienności, wystawia na niebezpieczną próbę, zmusza do osobliwych zachowań. Autorka umiejętnie podgrzewa napięcie i niecierpliwość poznawania kolejnych stron. Dobrze bawiłam się zwłaszcza podczas docierania do sekretów i tajemnic, których w powieści nie brakuje. Każda postać wnosi elementy kłamstwa i niedomówień, ukrywa coś przed światem i bliskimi, stara się ponownie poskładać własne życie. Ryder potrafi zaskoczyć obrotem spraw, sprawić, że białe staje się czarnym, zaś czarne ukazuje wiele odcieni szarości. Nie wszystkie składowe scenariusza zdarzeń w pełni przekonały, podobnie jak momentami naiwne zachowania Stelli, ale przy tego typu rozrywce liczymy właśnie na coś mniej realnego, a nawet irracjonalnego. Wolałabym też otrzymać bardziej prawdopodobne zak
ończenie, bo to zaproponowane nadaje jedynie na fikcyjnych falach, ale i ono wpasowuje się w klimat powieści. Sporo drobnych nieścisłości, jakby naciągnięć na siłę, wymykania się prawu i zdrowemu rozsądkowi, jednak w całościowym spojrzeniu, wszystko zręcznie się ze sobą łączy, trzyma jednolity ton i nie razi nielogicznościami.
Nevansey, podstarzały nadmorski kurort, przyciągnął dwójkę młodych Londyńczyków. Wybrali nieruchomość Westhill House jako nową rodzinną siedzibę. Budynek jest jednak w opłakanym stanie i wymaga generalnego remontu. Jess Ryder ciekawie ukazuje, jak mocno spokojne życie uzależnione jest od dobrze zorganizowanej przestrzeni codzienności. Wydaje się, że bałagan związany z adoptowaniem pomieszczeń do zamieszkania w pewien sposób przekłada się też na chaos w relacjach kobiety i mężczyzny. W zasadzie wszystko wokół i w nich nosi znamiona tykającej bomby, która za sprawą lekkiego dotknięcia może wybuchnąć, a skutki jej rażenia będą ogromne. Najpierw spodziewałam się zogniskowania na kontaktach Stelli i Jacka, ale szybko przekonałam się, że to nie w tym kierunku przebiegać będzie akcja. Dochodzą nowe osoby, których obecność diametralnie zmienia barwy powieści, zaś przeszłe zdarzenia domagają się odkrycia, wyjaśnienia i interpretacji. Fascynujące, że autorka nie uwalnia postaci od aury tajemnic, a jedynie pozwala się im z nimi zmierzyć, jednocześnie jakby podkreśla, że sekrety potrafią się mnożyć i ewoluować w dynamicznych i nieoczekiwanych kierunkach.
Narzeczona
Bardzo lubię Rywalki (chociaż jak dla mnie część czwarta i piąta nie powinny ujrzeć światła dziennego) więc wiedziałam, że Narzeczoną przeczytam. Nie jestem wybrednym czytelnikiem, przy lekturze chcę się dobrze bawić i zapomnieć o świecie, jaki mnie otacza. Chcę przenieść się do miejsca opisanego w powieści i razem z bohaterami przeżywać wszystkie przygody i zawirowania. Taka historia musi być ciekawa, dobrze napisana, z postaciami, które czymś się wyróżniają. I dodatkowo, taka książka musi mieć iskrę, dzięki której się od niej nie oderwę i długo o niej nie zapomnę. Nie pogardzę też ciekawym romansem. Ale czy to wszystko ma Narzeczona?
Hollis jest najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Przyciągnęła zainteresowanie młodego, przystojnego króla Jamesona. Niedługo ma zostać królową, być panią na zamku i wieść dostatnie życie u boku władcy. Oboje wydają się parą idealną. Hollis tak jak inne wysoko urodzone panny marzyła o tym, aby król zwrócił na nią uwagę. Jednak gdy pojawia się Soren, który potrafi zajrzeć w głąb duszy dziewczyny i zobaczyć, jaka jest naprawdę, młoda narzeczona zaczyna wątpić, że poślubienie króla będzie dobrym wyborem.
Ciężko napisać opis fabuły tak, aby nie zdradzić wam za dużo. Jedno słowo więcej i odebrałabym wam te wszystkie emocje, którymi autorka postanowiła zaskoczyć swoich czytelników, wprowadzając na scenę nowego bohatera czy mieszając w relacjach między nimi. Kiera Cass znowu przenosi nas do wspaniałego świata pałaców, pięknych sukien, balów i przystojnych książąt. Od pierwszej strony zapadamy się w ten wspaniały świat, jednak to, co jest pomiędzy Hollis a królem nie satysfakcjonuje – te wszystkie emocje są sztywne i zaplanowane. Czekałam z ekscytacją na to, co wydarzy się na kolejnej stronie, bo Kiera Cass kilka razy pozytywnie mnie zaskoczyła. Wiadomo, że Narzeczona to opowieść dość schematyczna, ale autorka wszystko podała w ciekawej odsłonie, dodała trochę od siebie, a zakończeniem mnie zaskoczyła tak bardzo, że czytałam je kilka razy. Nie mam pojęcia, co może wydarzyć się dalej, ale chcę się tego dowiedzieć. Narzeczona to opowieść, która jest wprowadzeniem do dokładniejszej historii. Mam wrażenie, że autorka bardzo mnie zaskoczy w kolejnym tomie.
Muszę wspomnieć o wątku romantycznym. Jakie to było piękne! Kupiłam to od razu, od pierwszego spojrzenia i pierwszej wymiany zdań. Nie chcę więcej zdradzać, bo musicie sami się przekonać, że warto. Cass kilkakrotnie odwróciła karty i pokazała prawdziwą twarz niektórych bohaterów, po których się tego nie spodziewałam. Takie smaczki budują klimat tej historii i sprawiają, że chcę się więcej i więcej. Hollis jest bohaterką, która potrafi wzbudzić pozytywne, jak i negatywne emocje. Co mi się najbardziej w niej podobało? To, że dorasta. Z kolejnym zdaniem, stroną widać, jaką przemianę przechodzi i jak wydarzenia, w których uczestniczy, na nią wpływają.
Narzeczona to historia, która wciąga, fascynuje i jest zdecydowanie za krótka. Gdy już zaczniecie lekturę, nie będziecie się mogli od niej oderwać. Kiera Cass złamała moje czytelnicze serducho i mam nadzieję, że w kolejnej części, szybko je naprawi.