kwiecień 26, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Novae Res

piątek, 20 listopad 2020 15:57

Próba sił

Każda z dróg zdaje się mieć jeden kierunek. Lęki i źródła siły znajdują ujście tam, gdzie wszystko zaczyna się i kończy. Strach jest czymś nieuniknionym, pewnym i zarazem zagadkowym. Próba sił dla każdego z nas przybierze inną formę. Czy jesteśmy w stanie się do niej przygotować?

Tensas, to niewielkie miasteczko, będące areną wydarzeń dziwnych i równie mocno niepokojących. Położone gdzieś w Luizjanie, zdaje się częścią tajemnicy, do której rozwiązania prowadzą wszystkie pobliskie drogi. Próba sił czekać będzie na mieszkańców, a w głównej mierze na rodzinę Rose Abrams. Życie kobiety i jej rodziny zostanie zachwiane przez pojawienie się dziwnych postaci, które na dobre przemienią euforię świątecznych przygotowań, na pełne niepokoju i gęstniejącego strachu dni niepewności. Los kilku osób splecie się niepostrzeżenie, a stawką okaże się nie tylko spokój mieszkańców, ale i życie Amy.

Wiele pytań, na które odpowiedzi pojawiać się będą wraz z kolejnymi postaciami. Tylko czy chcemy poznać przyczynę i skutek, odnaleźć cel tej podróży, która zaciska na naszej szyi pętle? Tensas staje się tłem dla odwiecznej walki dobra ze złem. W mroku zimowych dni maski opadają, a codzienność podszyta strachem odkrywa nasze prawdziwe oblicze. Jak ważną bitwę stoczą bohaterowie? Rose pod swoim dachem ugości każdego, jednak czy ona i jej rodzina uniosą ciężar tej historii?

Debiuty mogłyby nosić miano szatańskich dzieci. Z kuszeniem nie mają problemu, często pod powłoczką dobra i fascynującej opowieści skrywają przeróżne oblicza zła. Czytelnik pada ich ofiarą i zostaje z milionem pytań, niewykorzystanych rozwiązań. Uzależnienie pojawia się znienacka, a potem... potem nie ma nic poza historią.

Tomasz Sablik skrywający się pod pseudonimem T.S. Tomson swoją Próbą sił przyciągnął do siebie wielu ciekawskich czytelników, którym nieobca jest powieść grozy. Z każdą pochłoniętą w życiu książką tego gatunku, apetyt wzrasta, a niedociągnięcia zdają się bić po oczach nieco mocniej, jednak w przypadku powieści autora historia zaczyna rządzić naszym życiem i gdy zaczniesz, już nic nie ma znaczenia. Akcja niespiesznie sunie do przodu, oplata czytelnika, dusząc go gęstniejącą atmosferą pełną strachu i niepewności tego, co może się wydarzyć. Dla mnie jest to plusem, gdyż pozwala na wczucie się w klimat snutej opowieści. Owszem nie brakuje w niej mocy i scen, które na stałe mogą wytłoczyć w umyśle strach, jednak nie przytłaczają ilością.

Klimatyczne miasteczko, dziwne wydarzenia i postaci, tak różne, jak próba sił, która na nich czeka. Ile będą w stanie poświęcić? W imię czego walczyć? Czego tak właściwie mają się bać? Każda z nich ma swoją rolę w tej historii, jest jej uzupełnieniem, składową, która nie tylko ciekawie nakreśla całość, ale i sama w sobie zachwyca. Od początku czytającemu towarzyszy niepewność. Powietrze gęstnieje, a niecodzienne wydarzenia pogłębiają uczucie lęku. Choć postaci pojawia się sporo, całość czyta się zaskakująco szybko. Zdarzają się momenty lekkiej stagnacji, przeciągania niektórych elementów, ale dzięki temu niepokój wzrasta o wiele szybciej.

Bohaterowie, czy historia?

Mam problem z wyborem ulubionego elementu powieści. Może więc nie warto rozpatrywać ich jako pojedyncze składowe całości. Próba sił to ciekawie wykreowane postaci, które we mnie wywołały sporo odczuć skrajnie różnych. Każda z nich wywlekła na wierzch inny lęk, a ja wciąż analizowałam poszczególne sceny, wybory i zachowania każdego, kto, choć chwilę grał pierwsze skrzypce. Historia jest przejmująca, oplata aurą nadprzyrodzonych sił i zła, które czeka na nas na końcu drogi. Z jednej strony wydobywa silne emocje dosadnymi scenami, by już po chwili szeptać niczym diabeł na ramieniu do ucha.

Próba sił to jedna z tych historii, które niespiesznie i z namysłem tłoczą się w naszym umyśle na długo po lekturze. Analizujemy każde wydarzenie, szukamy odpowiedzi na kotłujące się pytania i dźwigamy ciężar cudzych decyzji, cudzych historii. Lektura jest przyjemna, a pióro autora niezwykle ciekawe i pociągające. Chce się więcej i to nie tylko dlatego, że sporo pytań zostało bez konkretnej odpowiedzi. To jednak atut, gdyż autor od samego początku nie podaje rozwiązań na tacy i nie zakłada, iż jego czytelnicy nie potrafią myśleć samodzielnie. Próba sił jest niezwykłą przygodą, która pozostaje w czytelniku na dłużej. To dobrze skrojony debiut, z którego zapamiętujemy historię i lekkość jej tworzenia, a niedociągnięcia ulatują z pamięci dość szybko.

 

 

Dział: Książki
środa, 14 październik 2020 19:37

Śmierć w Błękitnej Lagunie

Śmierć w błękitnej lagunie obiecuje dość sporo i rozpoczyna się z przytupem. Jednak na obietnicach się kończy, a najciekawszym fragmentem tej powieści jest niestety początek. Cała historia oscyluje wokół wycieczki grupy przyjaciół. Islandia ma  być dla nich spełnieniem marzeń, jednak jeden z nich znajdzie tam śmierć (o tym, kto ginie dowiadujemy się niestety z opisu na IV stronie okładki, choć w treści jest to przez jakiś czas tajemnicą), a inni poznają prawdę o sobie. Za to czytelnicy mieli poznać tajemnicę, poczuć dreszcz emocji, a przede wszystkim poczuć zaciekawienie. Jednak nic takiego się nie stało…

Powieść stworzył duet pisarski: Edyta Szudrowicz i Witold Dębczyński (który niestety zmarł, zanim powieść ujrzała światło dzienne). O tym, że współpraca ta była raczej zgodna świadczyć może fakt, że pod względem warsztatowym powieść jest jednolita i nie ma w niej żadnych sprzeczności, choć finał całej historii jest dość pogmatwany i chaotyczny – ma też zupełnie inne tempo niż poprzednie rozdziały. Uznałam jednak, że to raczej problem przekombinowania fabularnego aniżeli niemożność porozumienia się między autorami.

W zasadzie trudno mi znaleźć cokolwiek co uznałabym za mocny element powieści. Ani zagadka kryminalna nie jest jakoś szczególnie wciągająca, ani bohaterowie nie są zbyt charakterystyczni (za to wszystkich można z powodzeniem nie polubić), fabuła nie porywa, a zakończenie rozczarowuje. Wracając do bohaterów, muszę przyznać, że niektóre ich motywacje były dla mnie niejasne oraz nielogiczne, bardzo nie podobało mi się również to, że postacie kobiecie zostały przedstawione stereotypowo (próżno szukać tu prawdziwych uczuć w relacjach). Dialogi między bohaterami zostały rozpisane dość nienaturalnie – niektóre były kiczowate, inne śmieszyły. Problemem było dla mnie również naszpikowanie fabuły wątkami, które miały wprowadzać fałszywe tropy, a jednak moim zdaniem po prostu wybijały z rytmu i irytowały. Trudno było nie odnieść wrażenia, że treść jest naszpikowana mnóstwem niepotrzebnych informacji, przez co książkę tę zaklasyfikowałabym bardziej do gatunku powieści obyczajowej, gdyż kryminalny jest tu jedynie początek i koniec.

Niestety muszę przyznać, że dawno nie czytałam tak bezbarwnej i pozbawionej życia lektury. Nie napiszę tutaj, że jest to dziełko koszmarne, ponieważ zdarzyło mi się w przeszłości czytać naprawdę złe książki, ale Śmierć w błękitne lagunie to po prostu bardzo, ale to bardzo słaby przeciętniak. Na pewno nie jest to tytuł godny polecenia.

Dział: Książki
czwartek, 24 wrzesień 2020 16:09

Tajemnica potępionej

Duchy, zjawy upiory od lat pobudzają wyobraźnię kolejnych pokoleń osób, niezależnie od ich wieku czy statusu społecznego. Już wieki temu starano się podejmować próby kontaktu z tamtym świtem, szukano w ten sposób odpowiedzi na to, co będzie, ale też traktowano to jako metodę powtórnego spotkania z ukochanym, z dzieckiem czy rodzicami. Seanse spirytystyczne dziś może nie są już częstym zjawiskiem, ale godnie zastępują ten rodzaj atrakcji różnego rodzaju filmy mrożące krew w żyłach czy demoniczne powieści. Lubimy się bać, lubimy ten zastrzyk adrenaliny, pod warunkiem oczywiście, że siedzimy bezpiecznie we własnym fotelu, a naszego domu … nie nawiedzają duchy.

Zresztą wspomniane duchy najbardziej kochają stare domy, dlatego że upływ czas pociąga za sobą wiele ludzkich historii, nie zawsze szczęśliwych, wiele ludzi rezydujących w tych pomieszczeniach, a co za tym idzie – wiele pozostałej energii. Dlatego o duchach mówi się szczególnie w kontekście starych pałaców i zamków, a ich pojawianie się, traktowane jest jako atrakcja turystyczna. Inaczej rzecz się ma, kiedy taki duch pojawia się w domu, który jest zamieszkały. Różne zjawiska związane z bytem z zaświatów, takie jak szepty, stukania, płacze, krzyki, potrafią nieźle wystraszyć, a nawet doprowadzić do obłędu…

Pałac koło Poznania, będący rodzinną posiadłością Sarkisiewiczów, ma właśnie takiego ducha. Zjawia kobiety, która się pojawia, pełna jest bezdennego smutku, a nawiedzając domostwo burzy spokój mieszkańców. Ponoć właśnie z jej powodu prababka małej Anety popełniła samobójstwo, ducha widział także przed śmiercią dziadek, panicznie się go zresztą bojąc. Tajemniczą kobietę widziała także ośmioletnia wówczas Aneta, choć upływ czasu zatarł te wspomnienia, a po śmierci dziadka nigdy już do tego pięknego domu nie wróciła.

Okazja do tego, by znów odwiedzić posiadłość pojawia się dopiero wówczas, kiedy Aneta, jako dorosła kobieta i mężatka, boryka się z problemami związanymi z zajściem w ciążę. Mogłoby się wydawać, że na jej rodzinie ciąży jakaś klątwa, porody kobiet bywają trudne, często tez kobiety w ich trakcie umierają. Aneta jednak straciła szanse, by w ogóle mieć dziecko, wynik badań pozbawił ją bowiem złudzeń. Nie cieszy ją już nawet malarstwo, mimo iż jest uzdolnioną artystką, a bólu nie koi też pomoc w zaprzyjaźnionym domu spokojnej starości i rozmowy z wyjątkowo jej bliską pensjonariuszką Konstancją. Aneta postanawia zatem poszukać spokoju w pałacu, mimo wyraźnego sprzeciwu matki. Wraz z mężem-architektem i siostrą wyjeżdża na wieś, ale już pierwszy dzień pobytu tam przynosi nieprzyjemne wydarzenia, a Aneta trafia do szpitala. Diagnoza: załamanie nerwowe, stawia pod znakiem zapytania jej pobyt w pałacu, który popchnął jej przodkinię do samobójstwa. Mimo wszystko Aneta decyduje się pozostać w nawiedzonym domu…

Czy w tych pięknych murach rzeczywiście rezydują duchy? Co się zdarzyło tu w przeszłości? Jaka  jest prawda o śmierci prababki? Na te wszystkie pytania odpowiedzi będziemy poszukiwać w powieści, będącej debiutem literackim Mateusza Koniecznego. Książka pt. „Tajemnica potępionej”, opublikowana nakładem Wydawnictwa Novae Res to wyjątkowa historia o frapującej fabule, od której nie można się oderwać mimo istotnych jej mankamentów. Książka zainteresuje z pewnością nie tylko miłośników opowieści z dreszczykiem, ale przede wszystkim osoby ceniące sobie prostotę konstrukcji książki, która jednak daleka jest od banału.

Największy atut książki, piękny poetycki język, jest niestety również jej największą wadą. O ile bowiem doskonale sprawdza się w opisach, pobudzając nasza wyobraźnię, tak współcześni bohaterowie mówiący o „zażywaniu kąpieli”, „zaprzestaniu filozoficznych wypowiedzi” czy raczący się pozdrowieniami „Bywaj zdrowo”, wypadają sztucznie i nienaturalnie. Przez to właśnie trudno się nam do nich zbliżyć i w pełni wczuć się w historię Pozostajemy zatem biernymi obserwatorami, a szkoda, bowiem tak klimatyczna historia z pewnością zasługuje na nasze zaangażowanie.

 

 

Dział: Książki
wtorek, 07 lipiec 2020 23:02

Popchnij mnie

Nie ma roku, by wakacje – teoretycznie czas odpoczynku dobrej zabawy – dla niektórych nie zamieniły się w prawdziwy koszmar. Niestety, niekiedy beztroska, której się oddajemy, źle się kończy zarówno dla nas samych, jak i dla naszego otoczenia. Zbyt często wyjazd z dala od naszego miejsca zamieszkania, od rodziny, pracy, codziennych kłopotów, budzi w nas skłonność do ryzyka, a także do brawury. Stąd właśnie zwiększona ilość wypadków samochodowych, utonięć, upadków z klifów, a nawet … z balkonu.

Tak zwany balkoning, jak się okazuje, zyskuje coraz większe grono zwolenników. Nie wystarczy im już skok na bungee czy z trampoliny do wody, nawet urwiska straciły już swój urok. Teraz turysta przeżywa przygodę życia skacząc… z balkonu do hotelowego basenu. Tyle tylko, że w tym przypadku szanse przeżycia są minimalne. Przekonał się o tym jeden z turystów wypoczywających na Majorce, partner niejakiej Vanessy. Dla niego ta osobliwa rozrywka skończyła się tragicznie, choć tak naprawdę największą traumę przeżyły te osoby, które były świadkami tego skoku i widziały jego roztrzaskaną głowę wraz z zawartością na okalających basen płytach.

Jednym ze świadków tego dramatycznego w skutkach skoku był gość hotelu, Janusz Kastrat. Splot różnych okoliczności, a także filmik, który umieścił w sieci,  w którym parodiuje detektywa sprawiają, że rzeczywiście zostaje za detektywa uznany. Tym samym to jemu powierzono zadanie odnalezienia mordercy turysty zamieszkującego w hotelu Maria Verde – jedna z teorii głosi bowiem, że owe skoki z balkonu nie są dobrowolne i istnieje … czynnik zewnętrzny w osobie mordercy. Kastrat będzie musiał odpowiedzieć zatem na pytanie, czy to był wypadek, a jeśli nie – znaleźć osobę odpowiedzialną za te tragedię.

Nie można powiedzieć, by robił to z chęcią. Tak naprawdę zjawił się na Majorce zupełnie w innym celu niż turystyczny, a tym bardziej nie jest mu na rękę rozwiązywanie kryminalnych zagadek. Co nie znaczy, że nie stanie na wysokości zadania … Jak zakończy się ta historia? Czy Kastrat znajdzie mordercę i czy w ogóle sprawca istnieje? Co tak naprawdę Janusz robi na Majorce i dlaczego zależy mu na skorzystaniu z jednej z wycieczek? To tylko kilka z wielu pytań, na które odpowiedzi oszukiwać będziemy na stronach kryminalnej opowieści autorstwa Pawła Olearczyka pt. „Popchnij mnie”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Novae Res książka to propozycja zarówno dla miłośników rozgrzanej słońcem Majorki, jak i wielbicieli zbrodni oraz poznawania jej natury. Pod warunkiem jednak, że przez książkę przebrną, co niestety może być trudne.

Teoretycznie książka powinna być prawdziwym bestsellerem, ma bowiem ku temu warunki. Rewelacyjny pomysł, frapująca fabuła to zwykle gwarancja sukcesu powieści. Tym razem jednak  nie udało się wykorzystać tych atutów. Brak tu spójności, głębi postaci, brak określonego celu dialogów i scen. Infantylność bohaterów nie rozczula, a raczej irytuje, podobnie zresztą jak ich rozmowy (szczególnie Kastrata z rezydentką). Mimo iż plastyczność scen pobudza wyobraźnię, to zrażając się po lekturze pierwszych stron, ciężko już wciągnąć się w akcję. Szczególnie, że Olearczyk nie zrobił nic, by nas do siebie (a właściwie powieści) przekonać. Szkoda…

Dział: Książki
środa, 17 czerwiec 2020 13:49

Czteropalczaści

Polska fantastyka zajmuje szczególne miejsce w moim sercu. To właśnie od kultowego dzieła „Wiedźmin” Andrzeja Sapkowskiego moje serce mocniej zaczęło bić. Ten gatunek na tyle mocno zagościł w moim życiu, że sam miałem okazję zorganizować konwent Fantasty, na którym poznałem wielu autorów tej odnogi polskiej literatury. Dlatego z ciekawością sięgnąłem po książkę Marcina Masłowskiego, gdyż na bieżąco śledzę nowinki i debiuty, licząc, że odkryję jakąś perełkę.

Hrothgar to kraina, w której mieszkają bogowie. Ziemia w Hrotgarze od wielu lat obfituje w tajemnicze złoża melotu. Bogowie z Ragnarok postanawiają wysłać swoją armię, by podbiła okoliczne tereny i przejeła okoliczne kopalnie. Na pomóc krainie mają przybyć legendarne istoty zwane Czteropalczastymi. W tym czasie ród Vlaadów dokonuje zamachu na króla, aby osłabić pozycje krainy. W związku z tymi całymi wydarzeniami Ceremonia Krwi w królestwie musi zostać odwołana.

Technicznie nie mam w sumie tej książce nic do zarzucenia. Język powieści jest lekki, dialogi interesujące, a całość poprawnie wpisuje się w konwencję fantasty. Całe uniwersum jest spore, a każda kraina ciekawie opisana. Jednak książce brakuje jakiegoś charakteru, czytając, mamy wrażenie jakby to gdzieś już było.

Osobiście mam wiele uwag do tej książki. Przede wszystkim brak tutaj jednego bohatera, którego losy chcielibyśmy poznać. Kogoś, kogo byśmy darzyli sympatią lub odwrotnie i czekali na to, co mu się przytrafi. Nagromadzenie bohaterów jest duże, ale żaden z nich nie jest odpowiednio wyraźny. Druga sprawa to zapożyczenia językowe i nie tylko. Mamy więc Ragnarok - krainę Bogów, która jest ewidentnie nawiązaniem do mitologii skandynawskiej. Mamy też zabójców Vlaada (czyżby palownik? ) i bóstwa, które mieszkają na szczycie wieży, a jedno z nich ma ogromne macki (Chtulhu?) . To jakby autor wrzucił do jednego worka ulubione powieści, wstrząsnął, zmieszał i stwierdził – to będzie dobre. Ale niestety nie jest. Cała książka męczy dość mocno i robiłem trzy podejścia, aby ją skończyć. Nie ujmuje autorowi fantazji, jednak zdecydowanie całości brak konkretnego charakteru.

Podsumowując: dla mnie ten debiut był ogromnym rozczarowaniem. Osoby, które siedzą już dość długo w literaturze fantasty, będą się nudzić, a te, które dopiero zaczynają z nią przygodę, mogą się po prostu zniechęcić. Za tą kwotę znajdziemy wiele ciekawszych pozycji na rynku. Jednak jeżeli uznacie, że sami chcecie sięgnąć po tę książkę - spróbujcie, każdy powinien sam wyrobić sobie zdanie.

Dział: Książki
wtorek, 14 kwiecień 2020 15:44

Lee Schubienik

Początkiem tego miesiąca na rynku pojawiła się dosyć nietypowa książka młodej, polskiej autorki – Aleksandry Konefał. Lee Schubinik z ciekawą okładką i interesującym opisem ukazał się nakładem Novae Res. Książkę udało mi się zdobyć jeszcze w wersji przedpremierowej, przed korektą, dlatego w swojej recenzji uwzględnię wyłącznie aspekty dotyczące postaci oraz świata przedstawionego.

Aleksandra Konefał, jak podaje skrzydełko okładki, łączy elementy młodzieżowej powieści przygodowej i gotyckiego horroru. Jej autorytetem jest Edgar Allan Poe, co po przeczytaniu tej książki zupełnie mnie nie dziwi. Dało się delikatnie wyczuć charakterystyczny klimat mistrza, choć nie miałam z nim zbyt wiele do czynienia po dziś dzień. Książka teoretycznie jest horrorem, ale… No właśnie – ALE. Zupełnie nie czułam żadnego dreszczyku emocji. Raz nawet specjalnie czekałam do późnej godziny, żeby być może lepiej wczuć się w ten klimat. Niestety nic z tego. Mimo, że sama treść nie była taka zła, to nie miałam gęsiej skórki nawet przez 5% powieści (a jeśli miałam, to jedynie z powodu chłodu).

Przejdźmy do fabuły. Alicja jest siedemnastoletnią dziewczyną, która od śmierci swojej matki czuje się niezwykle samotna. Jej ojciec, baron von Tochek, zamyka swoją córkę w wielkiej rezydencji, która według miejskich plotek jest nawiedzana przez duchy. Od teraz dziewczyna zamiast uczyć się w liceum Alton, uczęszcza na prywatne lekcje razem ze swoim przyszłym bratem, synem znienawidzonej, niewiele od niej starszej, przyszłej macochy. Jedynym wytchnieniem w codziennej udręce stają się dla niej spacery do pobliskiego lasu, gdzie pewnego dnia spotyka mężczyznę usiłującego popełnić samobójstwo. Od tego czasu ich drogi stale się przeplatają.

Szczerze mówiąc, to od tej książki wymagałam czegoś więcej. Po tytule i okładce, nie wiedzieć czemu, spodziewałam się trzymającej w napięciu komedii lub czegoś w tym rodzaju. Dreszczyk strachu połączony z czarnym humorem byłby w tym wypadku połączeniem idealnym i moim zdaniem adekwatnym do wyglądu „Lee Schubienika”. W powieści znalazłam zdecydowanie więcej części przygodowej dla młodzieży, niż gotyckiego horroru, o czym wspomniałam wyżej. Niestety za to daje ogromny, ogromny minus. Bardzo nie lubię, gdy zapowiedź książki nie współgra z jej zawartością.

Jeśli chodzi o bohaterów, to są dosyć trudni do określenia. Zakończenie książki wskazuje na to, że „Lee Schubienik” doczeka się kontynuacji, przez co nie do końca można cokolwiek powiedzieć o postaciach, ponieważ ich charaktery mogą się rozwinąć nieco później. A nawet z pewnością można to stwierdzić, ponieważ niewiele wątków zostało doprowadzonych do kulminacyjnego momentu. Nie wiemy przez to w stu procentach, jakie pobudki kierowały niektórymi z bohaterów, głównie tych drugoplanowych, nierzadko odgrywających w książkach znaczące role. Sama Alicja nie przyciąga uwagi, co jest nieco problematyczne, jeśli chodzi o postać pierwszoplanową. Powinna grać pierwsze skrzypce, a jest dosyć nijaka. Za to nie irytowała mnie zanadto, więc bilans się wyrównuje. Za bohaterów nie przyznaję ani punktów na plus, ani na minus.

Od początku myślałam, że jest to powieść jednotomowa, dlatego nieco się zdziwiłam, a nawet zirytowałam, gdy okazało się, że w zasadzie nic nie zostało rozwiązane. Wolę być przygotowana mentalnie na takie rozwiązania. Teraz natomiast jestem w kropce, ponieważ nie wiem, czy chciałabym przeczytać następną część. Książka nie wywołała u mnie wielkiego WOW, ale nie była również przesadnie zła.

Poza tym okładka jest na tyle miła dla oka, że na pewno seria, nawet duologia, ładnie wyglądałaby na półce. Co więcej, czcionka jest fajnie dopasowana, dzięki niej książkę czyta się szybko i przyjemnie. Nie mogę z czystym sercem zachęcić Was do tej lektury, ale również nie zniechęcam. Wybór, po przeczytaniu recenzji, należy do Was – znacie wszystkie za i przeciw. Ja ze swojej strony mogę jedynie dodać, że liczę na potencjał pisarki i wierzę w to, że następna część, jeśli zdecyduję się ją przeczytać, mnie zachwyci.

Dział: Książki
czwartek, 13 czerwiec 2019 00:41

Miłość, zemsta i walka o wolność.

Cała Europa znajduje się pod władzą totalitarnego cesarstwa rządzonego przez Brytanika. Ekscentryczna nastolatka Livia Reeves nie zamierza podporządkować się zasadom panującym w Spin School, uczelni, do której państwo wysłało ją na studia. Doprowadzi to do wielu zabawnych scen, ale też do ważnych konfrontacji, do których bohaterka będzie musiała stanąć. Poszczególne zdarzenia prowadzą wychowywaną przez starszą kuzynkę dziewczynę do odkrywania kolejnych sekretów dotyczących jej pochodzenia. Tymczasem po upadku Twierdzy Kimerydu Tyrs Mollina, jego rodzeństwo i afrykańscy poplecznicy zawiązują istotne sojusze międzynarodowe i szykują się, by zadać cesarstwu decydujący cios. Z różnych perspektyw, oczyma poszczególnych bohaterów, obserwujemy kolejne zaskakujące wydarzenia.

Dział: Książki
piątek, 22 luty 2019 22:45

Infamia

Próbujesz odzyskać coś najcenniejszego dla siebie, wkładając w to całe pokłady siły i czasu. Nagle nadchodzi moment, w którym okazuje się, że sukces jest na wyciągnięcie ręki. Co może pójść nie tak? Czy to, na co czekało się tak długo może nie dać satysfakcji? A może droga do celu okazała się inna?

Alkkenstan powrócił do świata żywych. Nie tylko udało mu się znaleźć na to sposób, ale i wprowadzić go w życie. Coś jednak poszło nie tak, przez co jego ucieczka magicznym portalem skończyła się dla niego w zimnym i ciemnym lochu. Nyteshad miał ciut więcej szczęścia niż jego przyjaciel. Portal wyrzucił go wprost na pole ziemniaków. Tam Nekromanta poznaje niezwykle atrakcyjną kobietę, która go ratuje i daje schronienie. Nic nie trwa jednak wiecznie. W końcu poznaje bowiem, kim jest jego towarzyszka. Musi podjąć decyzje komu zaufać i czy ratować się ucieczką. Po czyjej stronie stanie i co przyniesie jego nowa znajomość?

Po tak ekscytująco zakończonej „Kolekcji pośmiertnych portretów” mój apetyt na pióro Maćka Jakubskiego wzrósł. Na szczęście nie musiałam długo czekać na kolejną odsłonę historii. Jak wypadło spotkanie z "Infamią"?

Wszystko to, co zachwyciło mnie przy lekturze Kolekcji, pojawia się również w tej odsłonie. Klimat nie ma sobie równych. Autor umiejętnie szafuje mieszanką idealną złożoną z humoru, ironii i szczypty absurdu. Podobnie jak poprzedni tytuł spod pióra autora, tak i ten ciężko przypisać do konkretnego gatunku. To bardzo dobrze skonstruowana powieść, która niemal natychmiast pochłonie wasze zmysły. Pojawiające się postaci sprawią, że świat wykreowany przez autora nabiera niesamowitego kształtu.

Wampiry, nekromanci, czarodzieje czy piraci, wśród każdej z tych grup ktoś skradnie waszą uwagę, a fabuła wywrze ogromne wrażenie. Nyteshad stanie przed ciężkim wyborem. Będzie musiał wybrać, między co dla niego jest ważniejsze. Czy opowiedzieć się po stronie Alkkenstana i rozjuszonych wieśniaków, czy może ochrona jego wybawicielki jest właściwą drogą? Komu zaufać? Tego wam nie zdradzę, uchylę jednak rąbka tajemnicy. Tu nie jest nudno ani przez chwile i nie warto podejmować prób przewidzenia toku zdarzeń. Nic wam to nie da.

Ja przepadłam całkowicie, wszak nie codziennie można natknąć się na taką paletę różnorodności i świetnie skonstruowanych postaci. Czarny humor, duża porcja ironii i idealne tempo akcji doprowadziły mnie do smutnego końca. Czemu smutnego? Za szybko skończyłam tę przygodę, która nie tylko była przyjemna, ale i warta uwagi. To świetna kontynuacja przygód dobrze znanych mi bohaterów, która potrafiła mnie zaskoczyć. Przyjemna i szybka, świetnie sprawdzi się wśród tych czytelników, którzy nie dają zakuć się w ramy jednego gatunku lubujących się w czarnym jak węgiel humorze.

Dział: Książki
poniedziałek, 18 luty 2019 12:23

"Infamia" pod patronatem

Nakładem wydawnictwa Novae Res oraz pod patronatem Secretum ukazała się właśnie powieść Maćka Jakubskiego - "Infamia". Fabuła książki, kontynuacji "Kolekcji pośmiertnych portretów", skupia się wokół wampirów. W przedstawioną historię wpleciono ludowe wierzenia, zabobonny strach przed nadprzyrodzonymi istotami i… pełną zaskakujących zwrotów oraz szalonego tempa akcję. Autor prezentuje czytelnikom zupełnie inny świat niż w Kolekcji. Bogatszy i dojrzalszy, a równocześnie o wiele bardziej brutalny i krwawy…

Dział: Patronaty
poniedziałek, 02 październik 2017 10:24

Opolcon 2017

Secretum.pl objęło swym patronatem medialnym listopadowy Opolcon 2017.

Opolcon 2017 to konwent miłośników fantastyki organizowany przez Opolski Klub Fantastyki Fenix. Kolejna, piąta już edycja wydarzenia odbędzie się w dniach 17-19 listopada 2017 roku, tradycyjnie w budynkach Zespołu Szkół Elektrycznych i Zespołu Szkół Ekonomicznych w Opolu.

Dział: Konwenty