kwiecień 29, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Martin

piątek, 15 październik 2021 18:27

Dom stu szeptów

Większość ogromnych domostw, które od wielu lat stoją w swym niezmienionym kształcie, określanych jest jako nawiedzone. Każdy z nich skrywa w swych murach tajemnicę, choć może niekoniecznie duchy. A jednak Dwór Wszystkich Świętych, trwający wśród wrzosowisk, kryje w sobie coś więcej niż sekrety poprzednich właścicieli.
 
Gdy umiera zamieszkujący mroczne domostwo były naczelnik więzienia w Dartmoore, skłócone z nim dzieci zmuszone są przyjechać do miasteczka, by stawić się na odczytanie testamentu. Rob, Martin i Grace nie wspominają dobrze swojego dzieciństwa pełnego kłótni, pretensji i przykrych komentarzy. Żadne z nich nie zamierza mieszkać w tym ponurym domostwie, od razu po podpisaniu odpowiednich papierów planują je sprzedać. Jednak nawet zza grobu ich ojciec musiał im zrobić przykrą niespodziankę - Dwór Wszystkich Świętych ma pozostać w rodzinie jeszcze przez wiele lat, a dziedzicem ma zostać syn Roba, Timmy, gdy tylko osiągnie pełnoletność.
 
I zapewne przeklinające ojca dzieci jak najszybciej zwinęłyby się z przerażającego domostwa, gdyby nie to, że wspomniany już Timmy znika. Nie pomagają nawoływania i przeszukiwanie wszystkich, rozległych pomieszczeń. Nie pomaga nerwowy spacer przez wrzosowiska i przekopywanie starej stodoły. Nawet policyjna akcja oraz ochotnicy nie odnajdują chłopca. Rob czuje, iż jego syn nadal jest w domu, mimo że nikt go nie widzi; wraz z żoną, Vicky, słyszy echo jego płaczu. Wie, że w jakiś tajemniczy sposób został tu uwięziony. Po kilku dniach znika także Martin, najstarszy z rodzeństwa. A nocą po korytarzach roznoszą się tylko szepty.
 
Jaką tajemnicę tak naprawdę skrywa dwór? I co stało się z właścicielami walizek, odkrytych przez mężczyzn na strychu?
 
Twórczość pana Grahama Mastertona darzę ogromną miłością. Jest moim niekwestionowanym mistrzem grozy (nawet przed tak popularnym Stephenem Kingiem) i mogę rzec bez wyrzutów sumienia, że to na jego książkach się wychowałam. I dzięki niemu pojawiła się we mnie miłość do grozy wszelkiej maści. Nikogo nie zdziwi więc fakt, że sięgam po każdą książkę jego pióra, jaka tylko się ukaże. „Dom stu szeptów” zapowiadał się bardzo ciekawie, szczególnie że fabuła miała bazować na tym, co lubię najbardziej - nawiedzonym domostwie. I może tym razem nie połączył mnie z tą pozycją płomienny romans, aczkolwiek nie narzekam. Poziom został w miarę utrzymany.
 
Jak ciężkie musiała mieć dzieciństwo ta trójka, skoro z taką niechęcią myślą o ojcu? Wiadomo, że praca naczelnika więzienia nie należy do lekkich psychicznie, aczkolwiek z nielicznych wypowiedzi rodzeństwa jasno wynika, że to nie praca zmieniła ich ojca. Ona raczej stanowiła dla niego idealny sposób na wykorzystanie swojego złego charakteru. Dlatego też nikogo nie zdziwiło, że przeniósł się do tak mrocznego domostwa. I tak żył sam, zbytnio nie tęskniąc za rodziną. A ona nie tęskniła za nim. Już po przekroczeniu progu Dworu Wszystkich Świętych chyba każdy poczuł, że coś wisi w powietrzu; coś nieuchwytnego, wręcz złego. Coś, co miało niecne zamiary. A nowi - nawet chwilowi - lokatorzy mieli stanowić jego pożywienie.
 
Autor powoli buduje napięcie, rozpoczynając naszą przygodę z mrokiem od szeptów, rozlegających się w pustym pomieszczeniu. Później, gdy standardowe środki nie pomagają odnaleźć Timmy'ego oraz Martina, Rob zwraca się o pomoc do miejscowej wiedźmy. To ona uchyla rąbka tajemnicy, a o tym, co kryje się w budynku, dowiadujemy się już od pomagającego jej kłosarza. Po odnalezieniu na strychu walizek więźniów po części spodziewałam się, co mogło się z nimi stać, lecz prawda okazała się o wiele mroczniejsza. Istota zamieszkująca dwór nie była tylko potępioną duszyczką; to coś o wiele, wiele groźniejszego, tym samym pan Masterton prowadzi czytelnika w nieco inne rejony. W przypadku książek autora zawsze jest tak, że pochłania się je niemalże na raz, nawet jeżeli w danej historii coś nie do końca nam się podoba. Po prostu mimo wszystko chcemy jak najszybciej poznać rozwiązanie. Nie inaczej było w tym przypadku; choć fabuła nie wciągnęła mnie bez reszty, to przed siebie gnała mnie ciekawość, co tym razem wymyślił mój ulubiony pisarz. Pomysł na wątek główny dobry, rzekłabym nawet, że dość oryginalny (jeżeli można mówić o oryginalności odnośnie do historii o duchach). Masterton jednak nie ogranicza się do zjaw, lecz nieco upiększa ów motyw, dzięki czemu lektura zyskuje w oczach czytelnika.
 
Myślę, że fanów twórczości tego pisarza nie muszę namawiać do sięgnięcia po „Dom stu szeptów” tak jak i czytelników powieści grozy. Uważam, że każdy znajdzie tam coś dla siebie.
Dział: Książki
czwartek, 14 październik 2021 17:17

Zapowiedź: Pamięć zwana Imperium

Fascynujące połączenie pełnej akcji międzygwiezdnej powieści przygodowej z mroczną zagadką kryminalną.

Dział: Patronaty

Ich rodzice ocalili ludzkość. Oni będą musieli ją poprowadzić.

Od zejścia Wybawiciela do Otchłani minęło piętnaście lat. 

Nowy świat stał się miejscem względnie bezpiecznym, a ludzie prawie zapomnieli, czym jest prawdziwy strach przed Nocą. 

Dział: Książki

Niedawno mieliśmy okazję zadać kilka pytań Autorowi świetnej książki, która ukazała się nakładem wydawnictwa AlterNatywne, "Dwuświat". W oczekiwaniu na kolejną część serii, zapraszamy do lektury wywiadu. 

Dział: Wywiady

Nie wolno się bać. Strach zabija duszę. Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie.  Stawię mu czoło…

Dział: Komiksy

Gdy ktoś znajdzie się po niewłaściwej stronie rozpętanego nierozważnie konfliktu, zazwyczaj płaci za to wysoką cenę. W przypadku Adena Jansena oznacza to konieczność przyjęcia nowej tożsamości i ukrywania przeszłości. Przeszłość ma jednak to do siebie, że lubi o sobie przypomnieć. Oczywiście, w najmniej odpowiednim momencie.

Dział: Patronaty

Zima sprzyja zbrodni? Z pewnością stanowi dla niej niezwykle efektowną scenerię, co autorzy literatury z dreszczykiem skrzętnie wykorzystują. Poniżej pięć powieści kryminalnych, w których skuty lodem i spowity śniegiem krajobraz stanowi nie tylko tło akcji, ale niemal jej uczestnika.

Dział: Felietony
"Kiedy twoi wrogowie ci się sprzeciwiają, musisz im odpowiedzieć stalą i ogniem. Gdy jednak padną na kolana, musisz im pomóc się podnieść. W przeciwnym razie nikt nigdy nie ugnie przed tobą kolan."
 
Jaime, Catelyn, Arya, Tyrion, Sansa, Jon, Daenerys, Samwell, Bran, oprowadzają po drugiej części trzeciej odsłony cyklu "Pieśń lodu i ognia". Kontynuujemy podążanie tropem losów postaci, co sprawia mnóstwo radości i przyjemności. Bawimy się, rozszyfrowując zawiłości przeznaczenia, a ponieważ Martin pod każdym względem perfekcyjnie dopracowuje bohaterów, to patrzy się na nich jak na realne osoby. Stąd ogromne przywiązanie, ciekawość, jak poradzą sobie w dalszej części życiowych pułapek, zawirowań i niepewności. Pochłaniają niebezpieczne gry, nieuniknione konflikty, klęski przeplatające się z sukcesami, bolesne doświadczenia i ogniste decyzje, zaskakujące wygrane i nieoczekiwane poświęcenia.
 
Wnikając w powieść, całkowicie angażujemy się, atrakcyjnie oprowadza po złożonej naturze człowieka, przywołuje wyjątkową magię fantasy naznaczoną nieznajomością jutra. Emocjonujemy się wielopłaszczyznowym scenariuszem zdarzeń, zaskakującymi zwrotami akcji, brzmieniem przeciwstawnych żywiołów, porywa nas symfonia przygód, zatapiamy się w dźwiękach niebanalnej historii walki o władzę, prestiż, honor i przetrwanie. Reprezentantka książek, jakimi zachwycam się najbardziej, lubię i cenię. Dopracowana w każdym aspekcie, im głębiej w nią wnikam, tym mocniej oczarowuje i zachwyca, intensywniej pragnę więcej. Pożądane uczucie satysfakcji, fenomenalny smak rozkoszy dla duszy, niecierpliwe wyczekiwanie kolejnych przyczyn i następstw losów królestw i jej mieszkańców. Nie dziwi zatem przyznana przeze mnie maksymalna nota.
 
Narracja bardzo do mnie przemawia, z jednej strony wyważona, solidna i przyjazna, z drugiej doskonale podkręcająca atmosferę, budująca nastrój i dająca poczucie komfortu zasiedzenia. Przekazy płynące ze stron książki zmuszają do refleksji, zachęcają do szukania analogii do realnego świata, przebywania w punktach styku fantasy i realizmu. Stawia na pierwszym planie człowieka, odkrywa sens istnienia, a dopiero potem koloryzuje niezwykłymi stworzeniami. Każdy znajdzie coś dla siebie, postać, którą będzie intensywnie podziwiał i z nią sympatyzował, choć też dostrzegał jej wady. Postać, którą znienawidzi i wzgardzi, ale z szacunkiem doceni. Bo nikt nie da się zaszufladkować w jednoznaczność dobra i zła, czerni i bieli, przydzielonej na stałe interpretacji. Na końcu książki zamieszczono przydatny przewodnik po królach i ich dworach, małych i wielkich rodach, buntownikach, wyrzutkach i zaprzysiężonych braciach.
 
Już sama treść niezwykle wciąga i porywa, pretenduje do miana arcydzieła, a ubrana jeszcze w cudowną oprawę graficzną, sprawia, że przeżywamy fascynujące spotkanie czytelnicze. Czujemy się pełnoprawnymi uczestnikami przedstawionego świata. Podążamy tropem przygód, zmieniając bohaterów, scenerię, czas, misje i roszady. Dla książki decydujemy się zarwać noce, ponieść słusznym sprawom, ambitnym pragnieniom, dynamicznym incydentom, niebywałym splotom okoliczności, sprzyjającym lub nie przypadkom. Drżymy o losy ulubionych bohaterów, ogarnia nas niepewność, czy zdołają przeżyć, wywiązać się z powierzonych zadań, dotrzeć do wyznaczonych przez przeznaczenie punktów, spełnić marzenia, zrealizować życiowe zamysły z myślą o sobie, najbliższych, klanach, plemionach i narodach. A wiemy, że Martin nie oszczędza postaci, często ściąga ich w mroczną stronę niebytu, ale z pewnością, nie zapomnienia.
Dział: Książki
"Niektóre bitwy wygrywają miecze i włócznie, a inne gęsie pióra i kruki."
 
Wydawnictwo Zysk i S-ka sprawiło mi ogromny prezent urodzinowy, to właśnie dziesiątego listopada ukazała się ilustrowana edycja trzeciej dwutomowej części ukochanego cyklu "Pieśń lodu i ognia". Wisienką na torcie była zbieżność premier z wydaniem "Aforyzmów i mądrości Tyriona Lannistera", książkowego gadżetu dla miłośników brzmień dwóch przeciwstawnych żywiołów. Jakże mogłabym odmówić sobie znakomitych przygód. Od dwudziestu lat jestem w nich bezgranicznie zakochana i z niecierpliwością wyczekują kolejnych odsłon. Nic dziwnego, ta gałąź twórczości George R.R. Martina rozpala serca czytelników na całym świecie, staje się prototypem dla produkcji telewizyjnych, gier komputerowych, planszowych, karcianych, komiksowych opowieści.
 
Nieustannie urzeka mnie cudownie realistycznie odmalowany świat, nie chodzi bynajmniej o sugestywne szczegóły opisywanych miejsc, liczne wyjątkowe stworzenia, ale o konsekwentne tworzenie rozbudowanej siatki bohaterów, różnorodnych, odmiennych i przeciwstawnych, a przez to arcyciekawych. Każdy przekazuje coś szczególnego, ubarwia historię, wnosi niepowtarzalną atmosferę do scenariusza zdarzeń. Magiczne, baśniowe i tajemne nuty solidnie spajają brzmienie wątków, niosą refleksyjne przesłania i przekazy. Autor nie oszczędza bohaterów, stawia w trudnych, wymagających i niebezpiecznych sytuacjach, czasem okrasza radością i miłością, kiedy indziej uczy znosić ból i upokorzenie. Niesamowicie zgodne z duchem tego, co proponuje prawdziwe życie, wodząc od jednej do drugiej strony blasków i cieni, słodyczy i goryczy. Cudownie zagłębiać się w powieść, w której odnajdujemy cząstkę nas samych, naszych bliskich, przyjaciół, znajomych, a także wielostronnych zasad funkcjonowania otaczającego nas świata.
 
Do perfekcji opracowane społeczne relacje. Bezkompromisowa, wymagająca poświęceń i ofiar, walka o władzę, prestiż, pieniądze i wolność, uciekanie się do ostatecznych środków w imię wydarcia wygranej, bronienia pozycji i udowadniania własnej użyteczności. Czyste i fałszywe ideały, wielowarstwowe spiski, podstępne knowania, perfidne manipulacje, wachlarz morderstw, kłamstw i oszustw. A w tle honor, prawość, wierność, oddanie, posłuszeństwo, miłość i przyjaźń. Siedem królestw wypełnionych racjami, prawdami i potrzebami. Misterne plany potykają się o zwykłe przypadki, ruiny wzniosłych idei świadczą o sile mrocznych uderzeń, niecodzienne losy przypadają, wydawałoby się zwykłym obywatelom. We wszystkim więcej niż szczypta magii, na tyle, aby obudzić drzemiące w nas dziecko złaknione niesamowitych opowieści, efektów niczym nieograniczonej wyobraźni, wspaniałej ucieczki od trosk codzienności w kolorystykę fantasy, jakże emocjonującej i wciągającej. Wsłuchajcie się w to, co mają do powiedzenia Jaime, Catelyn, Arya, Tyrion, Davos, Sansa, Jon, Daenerys, Bran i Samwell.
Dział: Książki
poniedziałek, 23 listopad 2020 14:39

Aforyzmy i mądrości Tyriona Lannistera

„Jak to się dzieje, że gdy tylko ktoś zbuduje mur, ktoś inny zaraz chce wiedzieć, co jest po jego drugiej stronie?”

Łasa jestem na wszelkie gadżety, zwłaszcza książkowe, będące uzupełnieniem ulubionych serii, przy których spędziłam mnóstwo godzin. To miło przyjmowana przeze mnie wartość dodana do świata wykreowanego z rozmachem, bogatej palety bohaterów, znaczących fragmentów fabuły. „Pieśń lodu i ognia” George’a R.R. Martina wciąż jest dla mnie porywającym przeżyciem czytelniczym, stworzonym z komponentów doskonale oddziałujących na wyobraźnię. Gwarantuje satysfakcję poruszania się po preferowanych klimatach, niezwykłą radość z zaczytywania się w kolejnych tomach sagi.

Dlatego „Aforyzmy i mądrości Tyriana Lannistera” odbieram jako przedłużenie przebywania w powieściowym świecie, przypomnienie wypowiedzi nietuzinkowej postaci karła, nakłonienie do czynienia odwołań do wybranych scen. Niespodziewaną zabawę w otwieranie drzwi do pamięci, aby przywołać skojarzenia, kiedy i w jakich okolicznościach dane słowa padły. A trzeba wiedzieć, że bohater Tyrion Lannister, choć ułomny fizycznie, to jednak nieprzeciętnie inteligentny, spostrzegawczy, doskonale znający potęgę słowa, zanurzony w uszczypliwości i złośliwości. Mistrz ciętej riposty, jak nikt umiejący w kilku słowach celnie trafić w przeciwnika, obronić się szyderstwem, podsumować sytuację dowcipem. Zerkamy na świat z perspektywy karła, zdajemy się na jego humor, spryt i wsparte rozumem cwaniactwo.

Równorzędną rolę w książce, w stosunku do wybranych cytatów, pełnią ilustracje o zabarwieniu karykaturalnym, miło się na nie spogląda, mają w sobie to coś, co skupia uwagę. Nie ma co ukrywać, publikacja powstała z myślą o fanach „Pieśni lodu i ognia”. Jednak zaprezentowane mądrości ma charakter uniwersalny, ponadczasowy, zatem każdy wyciągnie zbiór ciekawych myśli, rozwinie po swojemu, dopasuje do codziennego życia. Łatwo się w nich poruszać, na jedną stronę przypada jeden aforyzm, a te pogrupowane są tematycznie. Książka sprawdzi się jako prezent dla wielbicieli Tyriona Lannistera i twórczości George'a R.R. Martina, zawartość z pewnością wywoła uśmiech na twarzy i szczyptę refleksji.

Dział: Książki