czerwiec 29, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Mag

niedziela, 15 lipiec 2018 13:15

Przeklęci święci

Beatriz, Daniel oraz Joaquin są niezwykle zżytym kuzynostwem, zamieszkującym małą pustynną miejscowość o nazwie Bicho Raro. Niech Was jednak nie zwiedzie ta niepozorna nazwa; to do niej bowiem wyrusza każdy, kto pragnie dokonania w swoim życiu cudu. I rodzina Soriów może im to dać, o ile przybysze są w stanie wziąć na siebie cały swój mrok i zrozumieć go. Drugi cud -do którego, niestety, niewielu z pątników dotarło- ma całkowicie oczyścić ich duszę, pozwolić im odejść. Daniel zwany jest Świętym z Bicho Raro, on bowiem przejął po wuju Michaelu pieczę nad Kaplicą, jak również dokonywaniem cudów. Uznawany jest za jednego z najbardziej świętych członków rodziny Soria. Beatriz i jej analityczny umysł nie pozwalają na dopuszczenie do siebie emocji, z kolei Joaquin marzy o wielkim świecie, w którym to będzie mógł pracować w radiu pod mrocznym pseudonimem Diablo Diablo. 

Ta trójka bohaterów chce coś zmienić w swoim życiu, mieć wpływ na codzienność. Nie wiedzą jednak, jak pokonać widmo nadciągającego mroku...

Niemal zawsze potrafimy wskazać ten setny cios, ale nie zawsze dostrzegamy dziewięćdziesiąt dziewięć innych rzeczy, które zdarzają się, zanim się zmienimy.

Maggie Stiefvater znana jest większości z nas dzięki serii Drżenie, opowiadającej o miłości między dziewczyną a chłopakiem, który zmienia się w wilka. Od zakończenia tamtego cyklu nie miałam w dłoniach żadnej książki autorstwa tej pisarki, jakoś zawsze było nam nie po drodze. Przeklęci święci stali się więc dla mnie okazją zarówno na powrót do jej twórczości, jak i przekonanie się, czy pani Stiefvater ponownie z łatwością wciągnie mnie w stworzony przez siebie świat.

Tym razem trafiamy do rozgrzanego pustynnym słońcem Bicho Raro, gdzieś pośród Kolorado. Codzienność sennego miasteczka naznaczona jest przez rodzinę Soria, czyniącą cuda. I choć wydawałoby się, że cały proces jest bardzo łatwy, to rzeczywistość jest zupełnie inna. Zmiany przebiegają dwuetapowo- najpierw, po kontakcie ze Świętym Danielem na daną osobę spływa mrok przybierający postać tego, w czym dana osoba zawiniła, następnie zaś ów pątnik ma za zadanie samemu dojść do wniosków, co w swoim życiu naprawić. Wtedy dochodzi do drugiego cudu, a interesant zostaje oczyszczony. I wolny. Ale... spośród pątników nawiedzających dom Soriów niewielu dotarło do drugiego cudu. Większość po prostu zatrzymała się w swej nowej, zmienionej formie, pomieszkując kątem u gospodarzy. 

Po rozpoczęciu przygody z Beatriz, Joaquinem oraz Danielem nie od razu dotarł do mnie sens całej tej opowieści. Owszem, czytało się ją przyjemnie i szybko, ale szukałam drugiego, umoralniającego dna. I właściwie dopiero na końcu, gdy w całej -dotychczas bojącej się mroku- rodzinie Soriów rozpoczęły się cuda, dotarła do mnie ta prosta prawda- tylko my mamy wpływ na własne sumienie, na wprowadzanie dobrych zmian w swoim życiu. Nikt nie przyjmie na siebie naszego mroku, musimy sami z nim wygrać. Otworzyć się na to, co dobre. Usiąść, na spokojnie przeanalizować, co było złe, a co jest jeszcze do odratowania i działać. Oczywiście, łatwiej jest przekazać swoje życie w czyjeś ręce, zająć wolne krzesło i czekać na cud. Ale bez naszej woli nic się nie wydarzy. Zostaniemy "zamrożeni" w punkcie wyjścia, niezdolni poradzić sobie ze świadomością własnych czynów. 

Maggie Stiefvater przy pomocy Przeklętych świętych dowiodła, że jej literacka sława nie opiera się wyłącznie na serii Drżenie; ta autorka potrafi pisać i udowodniła to swoją najnowszą powieścią. A przecież nie ma nic lepszego niż książka, która ma na nas jakikolwiek wpływ, prawda? Dlatego serdecznie Wam ją polecam; nawet, jeżeli pewne wtrącenia autorskie będą Wam przeszkadzać, nie porzucajcie jej. Warto!

Dział: Książki
niedziela, 15 lipiec 2018 11:22

Powiedz, że jesteś moja

Co robiłaś? Gdzie się podziewałaś?
Dlaczego Cię tam nie było? Dlaczego nic nie słyszałaś?
Dlaczego nie zauważyłaś, że zniknęła?
Te same pytania, w kółko, bez końca.
Przecież nie odeszłam na długo. Prawda? Byłam tuż obok.

„Powiedz, że jesteś moja” to książka idealna dla ludzi, którzy lubią dobre thrillery psychologiczne. To idealne studium przypadku osób dotkniętym stratą najbliższej osoby, ale jednocześnie nie wiedzących, co z tymi najbliższymi się stało. Pokazuje do czego może doprowadzić nagła utrata kogoś ukochanego i jakie później konsekwencje mogą nastąpić w jej wyniku.

Lato 1994, młodziutka Stella, wtedy jeszcze Johannson, traci w niewyjaśnionych okolicznościach córkę, która po dwóch latach zostaje uznana za zmarłą. Nigdy jednak do końca w to nie wierzy. Nigdy nie traci nadziei. Więc kiedy w jej gabinecie pojawia się dziewczyna, która wygląda tak jakby wyglądała Alice w jej wieku, Stella rozpoczyna walkę z przeszłością. Śledztwo, które prowadzi na własną rękę, może doprowadzić ją do utraty zmysłów albo do prawdy. Gdzie zaprowadzi czytelników Elisabeth Noreback? Tego nie zdradzę, aczkolwiek dodam, że książka trzyma w napięciu przez cały czas i tak naprawdę przez długi okres nie wiadomo, kto tutaj ma rację.

Isabelle Karlsson to młoda studentka, która nie dawno straciła ukochanego ojca, a na dodatek w dość mało subtelny sposób dowiedziała się, że on tak naprawdę nie był jej ojcem. Jest zagubiona i dość aspołeczna, a nadopiekuńcza matka (czy prawdziwa?) w niczym jej nie pomaga. Do tego dochodzi niezdrowe zainteresowanie ze strony terapeutki Stelli, która czasem przekracza granicę, jaka powinna być między lekarzem i pacjentem. To wszystko doprowadza, że Belle zaczyna gubić swoje prawdzie „ja”.

I ostatnia postać damska, zamieszana w całą tę historię Kerstin Karlsson, która wydaje się miłą kobietą, która trochę za bardzo troszczy się o swoją córkę. Nie dociera do niej, że Isabelle jest dorosła i powinna żyć własnym życiem. Chęć „opieki”, a raczej kontroli wzrasta po śmierci męża. Jednak czy Kerstin rzeczywiście tylko to ma na sumieniu? A może przed laty popełniła dużo gorszy czyn?

Trzy kobiety, trzy historie, jedna tajemnica i prawda, która może doprowadzić do tragedii. Z czystym sumieniem mogę polecić „Powiedz, że jesteś moja” fanom skandynawskiej twórczości. Książkę czyta się z zapartym tchem, czekając, co jeszcze się wydarzy i jaka jest prawda.

Dział: Książki

W poprzednim tomie „Amazing Spider-Man” doczekaliśmy się powrotu Petera Parkera po tym, jak w serii „Superior Spider-Man” jego ciałem i umysłem zawładnął Doktor Octopus. Jednak tytułowe szczęście Parkera nie trwało długo, nie tylko dla niego, ale również dla czytelników. Drugi album serii, jak wskazuje tytuł „Preludium”, jest wstępem do jednego z największych i epickich jednocześnie eventów w świecie Człowieka-Pająka. Zapowiada nadchodzące Spiderversum. Tym razem jednak nasz ulubiony Peter ponownie gra tutaj epizodyczną rolę, cała fabuła zaś skupia się na innych bohaterach.

Fabuła albumu rozgrywa się w wielu miejscach i czasach multiwersum. Zaczynamy od historii, w której w świecie podobnym do naszego alternatywna wersja Spidera zostaje zamordowana przez Morluna. Złoczyńca ten należy do klanu Dziedziczących, którzy żywią się Pająkami, a dokładniej Pajęczymi Totemami. Morlun i jego tajemnicza rodzina myśliwych, tropią i zabijają bezwzględnie różne wersje Spider-Manów oraz tych, którzy mają pajęczy gen, we wszystkich wymiarach uniwersum.

Drugi tom serii jest istnym zlepkiem wątków, które przybliżają nam różne wersje Człowieków-Pająków. Poznajemy m.in. Spider-Mana małpę, świnię czy cyborga, Spider-Punka, Spider-Mana, który należy do Fantastycznej Czwórki czy Spider-Mana z roku 2099 (który jako Miguel O’Hara jest bohaterem osobnej serii w ramach Marvel Now). Oczywiście nie zabrakło również naszego Petera Parkera z Ziemi-616 i Octopusa jako Superior Spider-Mana.

Niestety nie wszystkie odsłony Pająków zdołały ujść z życiem w walce z wygłodniałą rodziną Morluna. Ci, którzy przeżyli, łączą się w grupy, aby zorganizować odwet.

spider man preludium do spiderversum 4

Parker z rzeczywistości jaką znamy, ukazany jest tak naprawdę epizodycznie. Peter nadal nie może odnaleźć się w nowej sytuacji po tym, jak odzyskał swoją świadomość oraz poznał Silk, czyli dziewczynę ugryzioną przez tego samego pająka co on oraz „odziedziczył” dziewczynę po Octopuse – Annę Marię Marconi. W tym tomie jego przygody ograniczają się jedynie do walki u boku młodej Ms Marvel z przeciwnikiem z kosmosu. Szczerze mówiąc, na tle całego wstępu do Spiderversum historia ta jest błaha, banalna i wręcz dziedzina. Co najważniejsze, nie wnosi nic nowego do budowanego napięcia przed epickim wydarzeniem, jakim będzie starcie wszystkich Spider-Manów z klanem Dziedziczących.

Najciekawszą według mnie jest zamykająca ten album historia będąca podróżą w czasie do Ziemi-000 i przedstawiająca genezę łowów Morluna i jego rodziny. Poznajemy w niej Wielkiego Tkacza, istotę przędącą Sieć Życia i Przeznaczenia. To ona pośrednio wywołała wielkie polowanie na Pajęcze Totemy.

Za scenariusz wszystkich zaprezentowanych zeszytów odpowiada Dan Slott. Oprawa graficzna, choć jest dziełem wielu rysowników, trzyma wysoki i równy poziom. Mamy tutaj żywe kolory, dynamiczne sceny pojedynków i ciekawe kadrowanie. Rysunki tworzyli m.in. Adam Kubert, Giuseppe Camuncoli czy znany z pierwszego tomu serii Humberto Ramos.

Podsumowując w drugim tomie „Amazing Spider-Man” mamy sporo wątków oraz natłok postaci. Związane to jest z tym, iż na cały event zwany Spider-Verse składa się wiele zeszytów z różnych serii komiksowych. Oprócz „Amazing Spider-Man” do eventu należą historie z „Spider-Wowan”, „Spider-Man 2099”, „Superior Spider-Man” czy „Guardians of the Galaxy”. Można trochę odnieść wrażenie panującego chaosu, jednak posiatkowana fabuła zaczyna się logicznie składać w całość. Na pewno największą gratką dla fanów jest możliwość poznania różnych wersji Spider-Mana. Ciekawe jest również wmieszanie do tej historii postaci Octopusa jako Superior, bo przecież po lekturze serii z jego udziałem, wiemy, jak on skończy No, ale różne anomalie czasowe nie powinny nas jednak dziwić. Co najważniejsze udało się autorom zaciekawić czytelnika. Trzeba mieć nadzieję, że wszystko podąży w odpowiednim kierunku, bo jak sama nazwa „preludium” wskazuje, iż mamy do czynienia ze wstępem do czegoś wielkiego.

Dział: Komiksy
piątek, 13 lipiec 2018 10:15

Imię wiatru

Już 17 lipca do księgarń trafi 8 wydanie książki Patricka Rothfussa - Imię wiatru, pierwszego tomu cylku "Kroniki królobójcy"! To bestsellerowa i wielokrotnie nagradzana opowieść człowieka legendy - Kvothe, który wspomina swoje barwne życie, przez które prowadził go jeden cel - pragnienie władania magią i zemsty na demonach, które zabiły jego rodziców oraz zniszczyły cały jego świat!

Dział: Książki
środa, 11 lipiec 2018 13:09

Piołun i miód

Magowie z Drugiego Kręgu rozdzielili się. Pożeracz Chmur, Gryf, Jagoda oraz rodzina Nocnego Śpiewaka postanowili zaznać spokoju i stabilności w ojczyźnie hajgów. Reszta chłopców wyruszyła w dalszą drogę, by wypełnić misję powierzoną im przez Matkę Świata. Przyjaciele trafili do kraju ogarniętego wojną, w którym słowo „magia” wywoływało mieszaninę strachu i szacunku. Zostali przyjęci przez króla Northlandu, który stara się jak najlepiej wykorzystać niezwykłe umiejętności swych niespodziewanych gości. Magowie również zdają sobie sprawę, że nie trafili na dwór bez powodu – Matka Świata nieustannie daje im sygnały. Czy będą potrafili dobrze je odczytać?

Dział: Zakończone
wtorek, 10 lipiec 2018 09:38

Ewa Białołęcka na Polconie 2018

Już jutro, 11 lipca, ukaże się "Piołun i miód" Ewy Białołęckiej nakładem Wydawnictwa Jaguar. A w ten weekend będzie można spotkać pisarkę na tegorocznym Polconie w Toruniu.

Ewa Białołęcka, nazywana Królową Polskiej Fantastyki, urodziła się w 1967 roku w Elblągu, obecnie mieszka w Gdańsku. Zadebiutowała w „Feniksie” w 1993 roku opowiadaniem Wariatka, pierwszy zbiór opowiadań Tkacz Iluzji wydała w roku 1997. Na jego kanwie powstała powieść Naznaczeni błękitem, która zapoczątkowała cykl znany jako „Kroniki Drugiego Kręgu’’. Najbardziej utytułowana z polskich pisarek fantasy, ośmiokrotnie nominowana do Nagrody Zajdla - trzy razy za powieści, pięć za opowiadania - statuetkę zdobyła dwukrotnie, za opowiadania Tkacz Iluzji i Błękit maga. Swoje opowiadania publikowała m.in. w Nowej Fantastyce, Fantasy Click, tłumaczona na czeski, rosyjski, angielski i litewski.

Dział: Konwenty
poniedziałek, 09 lipiec 2018 17:36

Ostatnie konklawe

Z zupełnym spokojem sumienia i ogromną przykrością muszę przyznać, iż “Ostatnie konklawe” to najsłabsza książka jaką czytałam w tym roku. A nawet w ostatnich kilku latach. Szkoda tym bardziej, iż zapowiadało się całkiem nieźle.

Powieść snuje się wokół wyboru nowego papieża po abdykacji Benedykta XVI. W tym trudnym dla Kościoła okresie ścierają się przeciwko sobie siły dobra i zła. Te pierwsze reprezentują: suspendowany ksiądz, ksiądz eks - komandos z umiejętnościami czytania w myślach, zagorzała feministka, lesbijka i pisarz po przejściach. Drugie - biskup wysłannik sił piekielnych z pomniejszymi złymi pomagierami (w tym hermafrodytą w przebraniu zakonnicy). Spisków i śmierci w tej walce cała masa, ale ostatecznie dobro wygrywa.

Spłyciłam? Tak. I to celowo. To mój odwet na autorze za to, co zrobił z poruszanymi przez siebie w książce kwestiami wiary, nawrócenia, walki z demonami, egzorcyzmami. Nie kryję się z tym, że sama jestem wierząca (i praktykująca), więc strywializowanie tych kwestii po prostu mnie zniesmaczyło.

Autor prowadzi powieść tak, jak gdyby na chybił-trafił wyciągał z woreczka pomysły na kolejne sceny i łączy je w mało wysublimowany sposób, od czasu do czasu każąc lesbijce Balbinie uganiać się za kolejną kobietą. Całość jest przewidywalna do bólu, że aż wierzyć się nie chce, iż dzieło to wyszło spod ręki autora przeszło trzydziestu powieści i licznych felietonów. I nawet podejrzewałabym, że jest to zabieg celowy, by ośmieszyć kościół katolicki, gdyby nie to, że felietony owe Marcin Wolski pisze dla tytułów prawicowych.

“Ostatnie konklawe” to nieudolna próba naśladownictwa powieści Dana Browna. Takie przaśne, wręcz łopatologiczne prowadzenie całej historii zniechęca do jej zakończenia już w okolicach trzeciego rozdziału. W zasadzie jedynym pozytywem całości jest skrótowe przedstawienie historii papiestwa. I tylko chyba tylko to. Poza tym w książce nie zachwyca nic: bohaterowie są wydumani (ksiądz komandos strzelający srebrnymi kulami), fabuła - ciąg przypadkowych pomysłów, fantastycznych nawet jak na walkę z demonami (pies zombie). Mam wrażenie, że autor ma bardzo kiepską opinię o własnych czytelnikach.

Szkoda, bo pomysł był. Szkoda, że tak bardzo można sponiewierać wiarę, w miejscu gdzie całość o triumfie tejże miała być. Szkoda, bo widać, że autor miał dobre chęci. Tyle, że jak wszyscy wiemy - dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane.

Dział: Książki
poniedziałek, 09 lipiec 2018 13:59

Scarlet

Rieux, Francja. Scarlet Benoit jest przejęta zniknięciem swojej babci. Nie ma jej już prawie trzy tygodnie. Dziewczyna wie, że to do starszej pani zupełnie niepodobne. Tak samo jak ucieczka, co zasugerowała policja, ponieważ w domu znaleziono czip pani Benoit. Podczas dostawy towaru do jednej z knajp Scarlett poznaje Wilka. Mężczyzna na jednej z opuszczonych farm uczestniczy w nielegalnych walkach. Na skutek wspomnień ojca Scarlet wraz z nowo poznanym mężczyzną wyrusza do Paryża. Chcę na własną rękę odnaleźć swoją babcię.

Tymczasem we Wschodniej Wspólnocie Cinder ucieka z więzienia wraz z kapitanem Thornem. Królowa Levana jest wściekła, a Kai wie, że musi za wszelką cenę znaleźć dziewczynę, zanim lunarska królowa zaatakuje Ziemię.

Wydawnictwo Papierowy Księżyc spełniło moje marzenie. W końcu mogłam przeczytać drugi tom sagi księżycowej. I o ile Cinder mi się podobała, to Scarlet kupiła moje serce. W końcu historia nabrała tempa, zrobiło się bardziej mrocznie, strasznie i niebezpiecznie. Coraz więcej zagadek i mniej odpowiedzi. O ile w pierwszej części Sagi Księżycowej dość łatwo domyśliłam się o co tak naprawdę chodzi, to w przypadku Scarlet był zupełnie inaczej. Ta część jest zupełnie mniej przewidywalna i bardziej wciągająca. Chociaż na początku nie wiadomo co łączy Scarlett i Cinder to wraz z upływem akcji autorka zdradza sekrety.

W tej części autorka zainspirowała się baśnią o Czerwonym Kapturku. Tak samo jak w Cinder sporo pozmieniała, ulepszyła, coś wycięła i dodała. Jak można się domyślić tym Czerwonym Kapturkiem jest Scarlet. Jednak czy jest tą słabą, małą, naiwną dziewczynką znaną nam z opowieści z dzieciństwa. A czy Cinder jest dziewczyną, która pragnie wyjść za księcia i zatańczyć z nim na Baalu? Właśnie. Scarlet i Cinder chociaż tak do siebie podobne jednocześnie bardzo się od siebie różnią. Jestem bardzo ciekawa co takiego autorka zafundowała swoim czytelnikom w kolejnym tomie.

Saga księżycowa to jednocześnie opowieść futurystyczna i magiczna. Akcja dzieje się w świecie które dopiero co podniosło się z kolan po wojnie światowej, ale wciąż jest zagrożony. Lunarska królowa Levana pragnie przejąć władzę na Ziemi. Dodatkowo, mieszkańcy księżyca mogą sterować bioelektrycznością Ziemian, co wywołuje u nich jeszcze większy lęk. Nie spodziewałam się, że drugi tom może być lepszy od poprzednika, ale jednak. Marrisa Meyer miała bardzo dobry pomysł i widać, że ma plan jak wszystko zakończyć i jak dalej poprowadzić akcję. Wiele tajemnic zostało wyjaśnionych, jednak na ich miejsce pojawiły się kolejne, która jeszcze bardziej intrygują i rozbudzają ciekawość.

Scalet to bardzo dobra kontynuacja Cinder. Jeżeli taka tendencja wzrostowa utrzyma się w kolejnych tomach to aż się boje co takiego zafundowała autorka w ostatnim, czwartym tomie.

Dział: Książki
czwartek, 05 lipiec 2018 07:24

Cień

Przyszła pora, by pożegnać się z cyklem Materia Prima i alternatywną wizją historii Europy z początku XX wieku. Cień okazał się satysfakcjonującym zakończeniem i w znacznej mierze wynagradza potknięcia, jakie zaliczył autor przy okazji Namiestnika. Co ciekawe, czytając opinie na różnych portalach literackich, można łatwo dostrzec, że zbiera najbardziej zróżnicowane noty spośród wszystkich trzech tomów cyklu.

Aby nie spoilerować, na temat fabuły będzie tylko kilka słów. Wbrew swej niechęci do polityki, Rudnicki zostaje wciągnięty w samo centrum politycznych rozgrywek w Warszawie. Za sprawą swego odkrycia i dostępu do materia prima, staje się jednym z najbogatszych i najbardziej wpływowych postaci. Nie bez znaczenia są też jego kontakty z Przeklętymi. Wspomnę jedynie, że przyjdzie mu wywrócić swoje dotychczasowe życie do góry nogami, ale czy będzie tego żałował? Przekonacie się sami.

O ile wcześniej wątek Rudnickiego był mniej więcej równoważony przez historię rosyjskiego hrabiego, Samarina, o tyle teraz Sasza pojawia się raczej epizodycznie. Plusem tej sytuacji jest zdecydowanie mniejsza liczba niezbyt udanych dialogów między głównymi bohaterami, które w poprzednich tomach irytowały dziwną, pseudo-młodzieżową manierą. Nie da się jednak nie zauważyć, że Rudnicki, nadal niemal nigdy nie „mówi”, a „warczy”, „burczy” i „parska”. Ot, taki chyba gburowaty typ.

Na zdecydowany plus trzeba zaliczyć wykreowany przez autora świat. To zresztą największa zaleta całego cyklu. Magiczne enklawy, magia, potężne słowa mocy i obecność Przeklętych to smaczki, które mocno urozmaicają życie w i tak barwnych czasach, pełnych odkryć i wynalazków. Cień obfituje w liczne zwroty akcji, niemal nieustannie coś się dzieje, a głównemu bohaterowi przyjdzie mierzyć się z nowymi przeciwnikami i sytuacjami pozornie bez wyjścia. Z jednej strony, sprawia to, że przez książkę wręcz się płynie, a lektura jest lekka i wciągająca. Z drugiej, gdy na chwilę się od niej oderwiemy, nasuwa się refleksja, czy dawnemu aptekarzowi – jakkolwiek by nie był inteligentny – nie udaje się aby zbyt łatwo rozwiązywać problemów nie tylko całej Rzeczpospolitej Warszawskiej, ale i Carskiej Rosji, a nawet Europy. Wygląda na to, że z nikomu nieznanego, przeciętnego mieszczanina, Rudnicki staje się personą, z którą liczą się wszystkie rządy i carska rodzina. Ekhm, jak wspomniałam, może to nieco uwierać, chociaż jeśli nie będziemy się nad tym specjalnie rozwodzić, to lekkie pióro autora może odwrócić od tego naszą uwagę.

Jedna rzecz pozostaje jednak irytująca i niezmiennie taka sama od pierwszego tomu – kreacja postaci kobiecych. Niby cieszy fakt, że większość tych, które się pojawiają, jest jak na swoje czasy wyzwolona, nie boją się samodzielnie myśleć i w pełni czerpią radość z seksu. Wszystkie, a przynajmniej te młodsze, zdają się jednak pisane pod jeden schemat – są piękne, uwodzicielskie i wojownicze, przy swoich mężach nieodmiennie „figlarne” i „zalotne”, a jednocześnie gotowe skręcić kark każdemu, kto zagraża ich ukochanym. Tyle że nie wypada to zbyt przekonująco.

Podsumowując, uważam Cień za bardzo dobre udane zwieńczenie całego cyklu. Pojawiają się tu nowe, interesujące postaci, zaczęte wątki splatają się ze sobą i znajdują finał, a całość czyta się lekko i przyjemnie.

Dział: Książki
środa, 04 lipiec 2018 14:09

Diabeł na wieży

13 lipca nakładem Wydawnictwa Powergraph ukaże się zbiór opowiadań Anny Kańtoch.

Zbiór sześciu nastrojowych opowiadań, które łączy osoba tajemniczego Domenica Jordana. Z zawodu medyk, z zamiłowania – tropiciel magii, zagadek i spraw nierozwiązanych. Wciągające i mroczne kryminalne intrygi, błyskotliwy, inteligentny detektyw i tajemnice przyprawiające o dreszcz grozy, czyli Anna Kańtoch w najlepszym wydaniu!

Dział: Książki