kwiecień 26, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Komisarz Eryk Deryło

środa, 20 grudzień 2023 15:49

Fatum

 

Myślisz, że prześladuje Cię pech? Uważasz się wręcz za... przeklętego? Jeśli nie zostałeś jedną z ofiar psychopaty, możesz się jednak uważać za szczęśliwca. Chyba że jesteś kolejny na liście.

Komisarz Eryk Deryło nie wie, czego się spodziewać, gdy zostaje wezwany do jednego z lubelskich pustostanów. Może i ma cichą nadzieję, że tym razem nie trafi na makabryczną sprawę, jednak po dotarciu na miejsce już wie, że trafił do koszmaru. Ktoś zamordował człowieka w bestialski sposób - spalając go żywcem w specjalnej klatce, z której nie było drogi ucieczki. Deryło jako „specjalista od trudnych przypadków” wie, że goni go czas. Od niego zależy, jak wiele osób zabije sprawca. Główny bohater ma jedynie niejasne wskazówki oraz nową partnerkę, którą również musi rozgryźć. Tamara Haler bowiem walczy o życie w szpitalu.

Czy nękany strachem o życie Tamary Deryło poradzi sobie z nowym przeciwnikiem? I czy nowa partnerka na pewno nadaje się do tak brutalnych spraw?

To już jedenasty tom walki komisarza Eryka Deryło ze złem, a wciąż czuję się, jakbym dopiero niedawno rozpoczęła tę pasjonującą podróż w głąb mroków ludzkiej psychiki. Niestety, wraz z rosnącą ilością części mam też wrażenie, że ta historia chyba powoli dobiega końca. Szczególnie że tym razem mamy tutaj także pożegnania, a jednocześnie jakby nowy początek.

Czy coś się zmieniło? Nie. Max Czornyj nadal potrafi niesiepana czterystu stronicową książką wbić czytelnika w fotel, zmuszając, by doczytać do ostatniej strony. Dokładne, malownicze opisy tortur czy ciał zamordowanych to gratka dla fanów mocniejszych, literackich wrażeń i to wciąż pozostaje niezmienne. Rzekłabym nawet, że to cecha charakterystyczna twórczości autora. Tym razem jednak cała opowieść ma gorzki posmak. Nie oszukujmy się, ale większość z nas pokochała serię o komisarzu Deryle nie tylko ze względu na krwawe opisy i nietuzinkowe śledztwa, lecz również dzięki policyjnemu duetowi, czyli Deryle i Haler. I choć od którejś części wiedzieliśmy, że Tamara ma problemy, to jakoś nie docierało do nas z pełną mocą (przynajmniej w moim przypadku). Teraz gdy na scenę wchodzi nowa postać, mam trochę mieszane uczucia. Jednak czas pokaże.

Nikt, kto sięga po twórczość tego autora, nie może narzekać na nudę. Każdy rozdział to kolejna dawka emocji, a akcja pędzi przed siebie na złamanie karku. Psychopata, który pozostawia jedynie garstkę niejasnych wskazówek co do własnych motywów to trudny przeciwnik dla naszych bohaterów. Nawet Deryło, który na swoim koncie ma już kilku seryjniaków, ma trudności z rozszyfrowaniem i wytypowaniem sprawcy w gąszczu podejrzanych. Na tym polu na prowadzenie wychodzi Sofia, czyli nowa współpracownica. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że współpraca tej dwójki w perspektywie dłuższego czasu będzie bardzo owocna, jako że kobieta w pewnych aspektach przypominała mi Haler. Ten sam błyskotliwy umysł, spryt, inteligencja i szybkość w kojarzeniu faktów. I przede wszystkim ogromna cierpliwość do naszego komisarza. Znamy Deryłę nie od dziś i wiemy, jaki jest humorzasty, a niekiedy wręcz wybuchowy. W tym tomie zdecydowanie pokazał się od gorszej strony. Jednak czy powinno nas to dziwić, skoro (początkowo) ani śledztwo, ani sprawy prywatne nie układały się zbyt pozytywnie?

Jedenasty tom utrzymuje wysoki poziom całej serii. Max Czornyj nie tylko serwuje nam ciekawego psychopatę, lecz również emocje dotyczące sfery prywatnej naszych bohaterów. Tym bardziej nie mogę się doczekać kontynuacji i mam nadzieję, że w kolejnej części poznamy nieco lepiej Sofię. Może i ona skrywa jakiś sekret?

Fanom twórczości autora nie muszę polecać tej książki, gdyż zapewne lektura już dawno za Wami. Jeżeli jednak jesteś osobą, która wciąż zastanawia się nad sięgnięciem, to zachęcam! Emocje na wszystkich możliwych polach gwarantowane. A do tego kompletne zatracenie się w chorym umyśle.

Dział: Książki
wtorek, 16 sierpień 2022 20:59

Piekło

 

Może to tym razem komisarz Eryk Deryło trafił do samego Piekła?

Choć wzbraniała się ze wszystkich sił, musiała wreszcie udać się do psychiatry po kolejną dawkę leków. Tamara Haler nie ma teraz najlepszego czasu w życiu, jej choroba zdaje się z dnia na dzień postępować coraz szybciej. Poza typową rozmową lekarza z pacjentem doktor Anna Winter dzieli się z Tamarą czymś jeszcze - obawą, że jeden z jej podopiecznych może stanowić zagrożenie dla innych.

W tym samym czasie ktoś z niezwykłą finezją zaczyna mordować przypadkowych ludzi. A przynajmniej tak początkowo sądzi Deryło, nie znajdując żadnego powiązania między ofiarami. Kolejne drobne puzzle zaczynają jednak coraz lepiej pasować do tej morderczej układanki szaleńca.

Tej serii nie trzeba chyba nikomu przedstawiać, i to nawet nie przez wzgląd, że to już dziesiąty tom. Max Czornyj raczy nas kolejnymi makabrycznymi historiami o naszym ulubionym duecie bohaterów z taką szybkością, że jeszcze nie zdążymy do końca przetrawić jednego śledztwa, a już z mocnym tąpnięciem wchodzimy w kolejne. Tym razem miałam jednak delikatne wrażenie, jakbyśmy powoli zbliżali się do końca serii; jakby autor chciał dać wreszcie odpocząć komisarzowi Deryło i Tamarze Haler. Tak, jakby postępująca choroba kobiety prowadziła czytelnika do zakończenia naszej wspólnej, dziesięciotomowej przygody.

Nie wiem, czy już kiedyś wspominałam, ale uwielbiam naszą dwójkę głównych bohaterów. Dlaczego? Nawet nie przez to, że oboje wykazują cechy rzadko spotykane w realnym życiu. Podoba mi się ich relacja ojciec - córka. Zazwyczaj w literaturze, w przypadku damsko - męskiego duetu policjantów możemy się spodziewać romantycznej relacji, która po jakimś czasie połączy daną dwójkę. Tutaj od któregoś z pierwszych tomów mamy jasno postawioną sytuację: Deryło traktuje Haler jak córkę, ona jego jako ojca. Nie ma między nimi żadnej chemii, żadnych ukrytych uczuć. Ta relacja jest po prostu czysta, nierzadko skomplikowana wyłącznie przez ich ciężkie charaktery i trudności z wyrażaniem uczuć. Uwielbiam ich.

Po raz kolejny mam nadzieję, że nikt nie będzie wzorował się na książkach Czornyja. Chodzi mi tu oczywiście o brutalność i wyszukane tortury, jakimi raczy swoje ofiary tajemniczy sprawca. Spokojnie można powiedzieć, że w tym aspekcie „Piekło” trzyma swój wysoki poziom. Niejednokrotnie podczas lektury kolejnych wymyślnych tortur miałam ciarki, a obrzydzenie ściskało mi gardło. A z drugiej strony nie uważam, by scen obrzydliwych było za dużo - autor doskonale wie, jak to wyważyć, by nie przekroczyć granicy smaku. Nie oszukujmy się zresztą, już dawno osiągnął złoty środek w każdym aspekcie swoich książek.

Wizja niedługiego poznania tożsamości mordercy sprawiła, iż ostatnie rozdziały przeleciały mi przed oczami w trybie mocno przyspieszonym. Zakończenie danej historii to zazwyczaj ta część książki, która niejednokrotnie może uratować całość. Często zdarzało mi się, że fabuła sama w sobie nie odpowiadała mi w stu procentach, lecz jej finisz doprowadzał do tego, że długo lekturę wspominałam. W tym przypadku jednak o ile historia była jak najbardziej na plus, o tyle zakończenie mnie nie porwało - jakąś częścią siebie spodziewałam się podobnego rozwiązania. Niemniej jednak w niczym nie ujmowało to całemu tomowi, więc nie czułam się szczególnie rozczarowana.

Zasadniczo „Piekło” pod żadnym względem nie różni się od poprzedników. Max Czornyj nie zawodzi nas bowiem w żadnym aspekcie: jest mrocznie, brutalnie, a te krwawe pociągnięcia piórem okraszone są coraz trudniejszą sytuacją obyczajową. Mamy tutaj już mniej duetu Deryło & Haler, a więcej samego komisarza. Przez wzgląd na postępującą chorobę Tamary i jej zamiłowanie do uciekania przed tymi, którzy się o nią martwią, wcale to jednak nie dziwi. Wciąż mam jednak jakąś cichą nadzieję, że znajdzie się jakieś magiczne rozwiązanie spraw związanych ze zdrowiem bohaterki. Z drugiej strony racjonalna część umysłu wie, że to niemożliwe, co martwi mnie jeszcze bardziej. A jednak liczę, że Max Czornyj uraczy nas jeszcze kilkoma tomami, póki nie podejmie ostatecznej decyzji o zakończeniu serii.

Czy polecam? Oczywiście, że tak. Przecież nie możecie ominąć ani jednego tomu z serii, skoro sytuacja robi się coraz bardziej... skomplikowana.

Dział: Książki
niedziela, 09 styczeń 2022 11:30

Pacjent

 
Chyba każdy drży, gdy odbierając telefon od nieznanego numeru, słyszy w słuchawce głos informujący, iż dzwoni ze szpitala. Komisarz Eryk Deryło był zaskoczony - tym bardziej że jego numer do kontaktu podała jego policyjna partnerka, Tamara Haler. Jeszcze większe było zdziwienie mężczyzny na wieść, iż kobieta po serii badań przeprowadzonych w placówce zwyczajnie… zniknęła. Zaniepokojony rusza na poszukiwania partnerki, a zarazem przyjaciółki. Pierwsze kroki kieruje do jej mieszkania, tam jednak zastaje go cisza. W pracy również nie ma Tamary. Zdezorientowanie przeradza się w prawdziwy strach, gdy na wyświetlaczu telefonu po raz kolejny ukazuje się nieznany numer. Okazuje się, że Haler została porwana i tylko od tego, czy Deryło wypełni narzucone mu przez porywacza zadanie, zależy jej życie i wolność.
 
Komisarz od razu wie, że to nie  żarty. Dowodem na to jest mężczyzna w jego mieszkaniu, który ginie na jego oczach. Rozpoczyna się walka z czasem i własną moralnością.
Ta dwójka bohaterów zdecydowanie przyciąga kłopoty. Jeszcze nie opadł kurz po ich ostatniej głośnej sprawie, żadne z nich nie zdążyło zregenerować sił, a tu kolejny psychopata zmusza ich do działania. W tym wypadku Eryk Deryło musi samotnie prowadzić „śledztwo”, by ocalić przyjaciółkę. Stawka jest ogromna, lecz zadanie niezwykle trudne. Wydawałoby się, że na tego bohatera nie ma mocnych, a jednak podczas lektury wielokrotnie miałam przeczucie, że tym razem mu się nie uda; że w najmniej odpowiednim momencie podwinie mu się noga, załamie się- po prostu nie zdąży. Wiem, że ów mężczyzna ma silny charakter i wytrwałość, której niejeden mógłby mu pozazdrościć. A jednak w „Pacjencie” widziałam w  nim jeszcze bardziej człowieka z krwi i kości, który miewa chwile zwątpienia. I który mimo błyskotliwości, sprytu oraz inteligencji (i niezwykłego nosa do psychopatów), jest coraz bliżej granicy swoich możliwości. Bardzo ludzki portret komisarza wyszedł w tej części na światło dzienne, co oczywiście uznaję za spory plus. W końcu ileż można wierzyć w człowieka nie do zdarcia?
 
Żeby nam się zbytnio nie nudziło, autor podrzuca nam rozdziały- strzępy o tytułowym Pacjencie: człowieku ciekawskim w dość chory sposób. Szkoda, że jest ich tak niewiele, gdyż wątek zdaje się szalenie (ha, ha) ciekawy. Głównie skupiamy się jednak na poczynaniach naszego odważnego komisarza. Aczkolwiek lepsza nawet tak drobna wstawka niż żadna, bowiem zawsze jest to dla nas jakieś urozmaicenie, zmuszające nasze szare komórki do łączenia faktów i prób zrozumienia motywów sprawcy.
 Nie wiem, jaka magia literacka tkwi w serii o Deryle i Haler, ale mimo rosnącej liczbie tomów ta historia zwyczajnie się nie nudzi. Niby mamy świadomość lekkiego odrealnienia (ilość psychopatów przypadająca na tę dwójkę jest zdecydowanie za duża, nawet jak na fikcję), ale jakoś tak… podczas lektury czytelnik na tyle wciąga się w wykreowany przez autora świat, że zupełnie nie zwraca na to uwagi. Z drugiej strony każda książka to odrębna historia, powiązana z poprzednimi tomami tylko za sprawą głównych bohaterów, tak więc można je czytać nie po kolei (tak było w moim przypadku) i nie ma zbyt dużego problemu w odnalezieniu się w wydarzeniach.
 
Pan Max Czornyj daje mi pewność, że będzie krwawo, mrocznie i zaskakująco. I chyba w przypadku thrillerów jego autorstwa nie potrzebuję więcej. Skoro każdą kolejną książkę autora pochłaniam w kilka godzin, to owo poszukiwane przez każdego z nas magiczne „Coś” musi tam się kryć. Tym dziewiąty utrzymuje poziom poprzedników, tak więc po raz kolejny zachęcam Was do sięgnięcia po serię.
Dział: Książki
środa, 23 czerwiec 2021 12:08

Krew

Każdy potrzebuje czasem chwili relaksu, ta kobieta również. Ona jednak mogła pozwolić sobie na wylegiwanie się we własnej, prywatnej saunie. Ten dom - jej dom - stanowił kwintesencję jej marzeń. Zapracowała na to, by móc go kupić. Nikt nie wie, jak wiele wyrzeczeń ją kosztował. Sauna wewnątrz była tylko dodatkowym plusem. Coś jest nie tak, chyba przypadkiem kobieta ustawiła za wysoką temperaturę, a może to wskaźnik się zepsuł? Do tego wydawało jej się, że za oknem przemknął jakiś cień. Jeszcze tylko podglądacza brakowało w jej samotni! Gdy w pomieszczeniu zrobiło się za gorąco, kobieta wyrwała się z nieprzyjemnych myśli o ewentualnym obserwatorze - miała przecież zmniejszyć temperaturę! Jednak kilkakrotnie naciskana klamka nie chce ustąpić, by po chwili całkiem odpaść.
 
Pech lubi atakować tych, którzy w ogóle się tego nie spodziewają. Być może tę ugotowaną żywcem kobietę komisarz Deryło także zaliczałby do nieszczęśnic tego rodzaju, gdyby nie jeden, istotny fakt - napis „CIERP” na oknie. Ktoś zamknął ofiarę w saunie i patrzył, jak umiera w okropnych męczarniach. Duet Deryło i Haler musi zrobić wszystko, co w ich mocy, by jak najszybciej dorwać sprawcę. Szczególnie że ciał jest coraz więcej.
 
Kolejnych książek pana Czornyja nie można tak po prostu zignorować - ba, na nie czeka się, wręcz z utęsknieniem. Autor ma w swoim stylu pisarskim coś takiego, że mógłby nawet stworzyć swoją wersję „Czerwonego Kapturka”, a i tak czytałabym ją z zapartym tchem. Nic więc dziwnego, że szybko uzależniłam się od książek jego autorstwa.
 
Kobieta zamordowana w saunie to dopiero początek. Policja - standardowo - początkowo nie ma żadnych tropów, żadnych podejrzanych - jedynie kilka rzuconych mimochodem zdań przez pierwszych podejrzanych. Choć nikt nie chce mówić tego głośno, to czekają na kolejny ruch mordercy. Coś, co poniekąd wyznaczy kierunek śledztwa, da im jakąś podstawę. Psychopata nie planuje zaprzestania swojej chorej „działalności” ani ukrywania ciał. Zabójstwa są wręcz... teatralne. Ofiary cierpią niewypowiedziane katusze, których świadectwem są ich martwe, bestialsko poranione ciała. Świat ma to zobaczyć.
 
Eryk Deryło oraz Tamara Haler to dwójka bohaterów nie do zdarcia: on, wyczulony na zło drzemiące w człowieku, wręcz „wyuczony” łowienia psychopatów przez dawną sprawę „Cztery Iks”, ona - kobieta o fotograficznej pamięci, stalowych nerwach i niewątpliwej inteligencji. Oczywiście, że w literaturze nie raz mieliśmy do czynienia z podobnymi bohaterami. A jednak ta dwójka ma w sobie coś takiego, jakąś realność, że czytelnik chce się stale spotykać z nimi na kartach kolejnych części cyklu.
 
To, że pan Czornyj obdarza nas niezwykle plastycznymi opisami brutalności stworzonych przez siebie morderców, wie każdy, kto choć raz zetknął się z jego twórczością. W tym przypadku jest identycznie. Uwierzcie, cierpiałam nie tylko psychicznie (chyba mam za dobrze rozwiniętą wyobraźnię i owe sceny stawały mi przed oczami jak żywe), ale również niemalże fizycznie (cóż, nikt nie chciałby przeżyć tego, co denaci. Ciarki mam do tej pory). Tortury w „Krwi” były całkiem wyszukane, a na tego rodzaju męki mógł bliźniego skazać ktoś, kto albo ma mocno skrzywioną psychikę, albo bardzo dobry powód do zemsty. I tu nie powiem Wam nic więcej, aby nie zdradzić od razu wszystkiego - sami dotrzecie do prawdy.
 
Teoretycznie rozwiązanie sprawy nie należy do tych bardzo oryginalnych, zarazem skomplikowanych i prostych; w tym przypadku jednak działa magia, o której wspominałam Wam już wcześniej. Styl pisarski autora, okraszony pomysłowością w torturach, a co za tym idzie także brutalnymi scenami oraz zapadający w pamięć bohaterowie to prosty sposób na sukces. Zakończenie mnie zaintrygowało i od razu zaznaczę, że miało związek ze sferą prywatną naszej dwójki bohaterów - mam nadzieję, że autor nie będzie kazał nam zbyt długo żyć w niepewności!
 
Całą serię o komisarzu Deryło, jak i inne książki pana Maxa Czornyja serdecznie Wam polecam. Porwą Was bez reszty!
Dział: Książki
piątek, 05 czerwiec 2020 10:47

Zjawa

Wiele stuleci temu ludzie wierzyli, że fotografie odbierają im dusze; starali się ukrywać twarze, aby po śmierci trafić do Niebios, a nie do bezdennej pustki, wypełnionej ciszą i oczekiwaniem. Dziś robienie zdjęć jest czynnością powszechną, wręcz nieodłączną od ludzkiej codzienności. W ten sposób chwytamy ulotne chwile, mogąc wrócić do czasów młodości, wypraw czy innego rodzaju wydarzeń. Niestety, fotografie mogą służyć nam zarówno w dobry, jak i bardzo zły sposób...

Ten policjant miał nadzieję, że roznoszące się po okolicy rozpaczliwe krzyki niemowlęcia to tylko prostest małego człowieczka na chwilowy brak uwagi matki. Przecież dzieci bardzo często płaczą, prawda? Wchodząc do zaniedbanego budynku powoli wspinał się po kolejnych schodach, idąc za dźwiękiem narastającego płaczu. Uchylając drzwi mieszkania, z którego wydobywały się podejrzane odgłosy, początkowo nie zauważył nic dziwnego. Może tylko to, że nikt nie zareagował na jego wezwania. Udając się w głąb pomieszczenia ze zdzwieniem zauważył, iż płacz niemowlęcia nie wydobywa się z dziecięcej piersi, lecz... sprzętu stereo. A później, tuż za rogiem, czaił się już koszmar.

Tamara Haler, niczym wierna córka, codziennie spędza czas przy szpitalnym  łóżku komisarza Eryka Deryło- mężczyzna zapadł w śpiączkę po jednym ze śledztw, w którym to własnym ciałem uchronił ofiarę przed wychłodzeniem na śmierć. Teraz, leżąc w szpitalu, Deryło wciąż przeżywa koszmar związany z tragicznym wypadkiem jego żony, Ewy. Ale Tamara tego nie wie... i zwierza się mężczyźnie ze szczegółów sprawy, która właśnie trafiła na jej biurko. Fotograf –tak określili mordercę- zakatował niemowlę, umieszczając w jego zwłokach zdjęcie matki. Haler podskórnie już wie, że nie będzie to odosobniony przypadek. Szkopuł w tym, że sprawca nie kieruje się żadnymi wytycznymi: jego ofiarą może stać się zarówno nastolatka, jak i starszy mężczyzna. Policjanci błądzą jak we mgle, a kolejne wskazówki Fotografa przynoszą jedynie więcej ciał. A może to właśnie wysyłane przez niego zdjęcia będą tym, co ostatecznie go pogrąży... ?

Kiedyś zastanawiałam się, na czym polega fenomen książek pana Maxa Czornyja. Wiecie, z każdej strony byłam zalewana pochlebnymi opiniami na ich temat, a do tego dochodziła także bardzo rozbudowana promocja. Nierzadko zdarza się, iż intensywnie promowana lektura tak naprawdę nie ma w sobie nic „wielkiego”. W końcu sama postanowiłam się przekonać, o co z tym chodzi. I przepadłam, a na kolejne pozycje czekam jak nałogowy palacz na przerwę na papierosa.

Tamara Haler niejednokrotnie spotykała na swej zawodowej drodze psychopatów, budzących strach. Grzebała w ich życiorysach, przesłuchiwała świadków, pragnąć odkryć ich motywację. Teraz ma przed sobą matkę w katatonii i zwłoki niemowlęcia w kostnicy. A do tego zdjęcie z podpisem Tak wygląda cierpienie. Może i przesłanie Fotografa jest dość jasne, ale czym kieruje się przy doborze ofiar? Tego Haler nie wie, ale musi jak najszybciej się dowiedzieć- na szali leży życie kolejnych ludzi.

To, co najbardziej podoba mi się w książkach naszego polskiego autora, to brak cenzury. Zwłoki dziecka i późniejsze badanie sekcyjne opisał tak dokładnie, że kilka razy zrobiło mi się naprawdę niedobrze. Wyobrażając sobie to, co przeszło to niewinne niemowlę, nie byłam w stanie uwierzyć, iż mógł do tego doprowadzić człowiek. A może raczej bestia w ludzkiej skórze. Śledztwo pędzi przed siebie pełną parą, nie ma tu miejsca na nudę. Tym razem w historii nie gra pierwszych skrzypiec komisarz Eryk Deryło, ale i tak pozostaje gdzieś w tle; zresztą, autor i o to zadbał. Przenosi nas do koszmarów sennych bohatera, który dzięki nim stara się poznać prawdę o wypadku żony. W każdym wątku jest niezwykle ciekawie. Wszystko, co stworzył pan Czornyj, jest niewątpliwie warte naszej uwagi- od bohaterów, poprzez wydarzenia, aż na sylwetkach kolejnych sprawców kończąc.

Już nie mogę się doczekać kontynuacji cyklu, albo chociaż nowej książki polskiego autora. Pan Max Czornyj zdecydowanie znajduje się na pierwszym miejscu mojej prywatnej listy najlepszych pisarzy z Polski. Was także zachęcam do zapoznania się z jego książkami, jeżeli oczywiście jeszcze ich nie znacie.

Dział: Książki