Rezultaty wyszukiwania dla: Historia

piątek, 04 listopad 2022 19:07

Zapowiedź: Jak poznałem Świętego Mikołaja

Jackson wie wszystko o latających reniferach, elfach produkujących zabawki w sekretnym warsztacie na biegunie północnym oraz o magii, dzięki której Święty Mikołaj dostarcza prezenty do wszystkich dzieci na świecie w jedną noc. Nie ma za to pojęcia, jak Święty Mikołaj z o s t a ł Świętym Mikołajem.

Dział: Książki
niedziela, 23 październik 2022 11:01

Sypiając z psychopatą

 

Być może nie przyznajemy się do tego przed światem i samym sobą, ale większość z nas pragnie miłości - szczerej, wiernej. Jedni z nas mają to szczęście, że odnajdują ją już na początku swej drogi, inni z kolei, mimo szeroko zakrojonych poszukiwań, wciąż nie mogą trafić na tę jedyną/ tego jedynego. Mówi się, że miłość jest ślepa. Że człowiek, który pokocha drugiego, jest totalnie zaślepiony i często nie widzi jego wad. Gdzie przebiega granica między prawdziwym uczuciem a zaślepieniem?

To było spotkanie prawie jak z bajki; jakby złośliwy Los, który doprowadził do rozpadu poprzedniego małżeństwa Carolyn, wreszcie chciał w zamian podarować jej coś lepszego. Dla niej to był dzień jak co dzień- pracując w butiku z odzieżą, miała do czynienia głównie z paniami, choć i męskiego asortymentu nie brakowało. Dla Carolyn jednakszukanie miłości nie było najważniejszą rzeczą na świecie: miała swój przytulny dom, ukochane córki, grono przyjaciół i stabilną, lubianą przez nią pracę. To prawda, że czasem brakowało jej męskiego ramienia, na którym mogłaby się wypłakać; tej specyficznej relacji, która może połączyć tylko zakochane w sobie osoby. Nie narzekała jednak - dobrze było tak, jak było. A wtedy, przekraczając próg butiku, pojawił się on - Mark. Mężczyzna, który od pierwszej chwili wpadł jej w oko i ona jemu również, co okazało się bardzo szybko. Szarmancki, przystojny i inteligentny, a do tego bogaty (do czego sam zresztą się przyznał). Czy to ten wyczekiwany rycerz na białym koniu?

Miłość - w części przypadków - naprawdę jest ślepa. Pamiętajcie o tym, zawsze.

W dzisiejszych czasach na rynku literackim gdzie się nie obrócimy, tam możemy znaleźć historię o psychopatach. I nie mówię tu tylko o seryjnych mordercach, to nie tylko oni noszą w sobie ów gen - każdy z nas może być jego nosicielem. Kojarzenie psychopatii wyłącznie z zabójcami jest błędem, który może kosztować nas w późniejszym życiu bardzo wiele. Psychopaci to osoby czarujące, inteligentne, mające w sobie swoisty magnetyzm. Przyciągają do siebie ludzi z łatwością, admirują, uzależniają. Są też perfekcyjnymi manipulatorami, a nawet najdziwniejsze i najmniej prawdopodobne historie z ich ust brzmią jak prawda. Oto, z czym musiała mierzyć się autorka, Carolyn Woods.

Czytając „Sypiając z psychopatą”, byłam pełna niedowierzania dla naiwności autorki i głównej bohaterki zarazem, gdybym nie czytała wcześniej licznych pozycji dotyczących psychopatów. Na szczęście nie miałam do czynienia z przedstawicielem tej grupy, dlatego nie wiem, jak to wygląda w praktyce - znam tylko teorię. Przykład pani Woods pokazuje nam, jak łatwo z kobiety samowystarczalnej przeistoczyć się w zastraszoną, samotną osobę. I to wszystko za sprawą słów oraz manipulacji - należy zaznaczyć, iż Mark nie stosował wobec niej przemocy fizycznej, wyłącznie psychiczną. Zadziwiające, jak wiele potrafimy znieść czy wybaczyć w imię miłości. Jak wiele kłamstw jesteśmy w stanie przyjąć za prawdę, wierząc, że druga strona darzy nas równie silnym uczuciem. Zakochując się, tracimy wszelkie bariery obronne i tylko od partnera czy partnerki zależy, czy i jak bardzo to wykorzysta.

Książka autorstwa pani Woods jest po prostu przerażająca. Przerażająca, bo choć nikt nikogo nie maltretuje ani nie morduje, niszczy tak naprawdę drugiego człowieka w o wiele bardziej skomplikowany i makabryczny sposób. Niszczy wiarę, ufność i samoocenę. Z jakiego powodu? Dla własnej wygody, widzimisię, nierzadko dla przyjemności. Przykro było czytać o tym wszystkim, co przeszła Carolyn. Z jednej strony czytelnik zastanawia się, dlaczego w jej głowie nie zapaliła się żadna czerwona lampka (nawet podczas opowieści Marka o jego niemożliwych wręcz zajęciach), z drugiej - niewiele istnieje osób, które potrafią przeciwstawić się prawdziwemu psychopacie. Nie mamy w tym przypadku prawa naśmiewać się z jej naiwności, ona stanęła twarzą w twarz z czymś, z czym (mam nadzieję) niewielu z nas będzie musiało się mierzyć. To nadal wykracza poza moje pojmowanie - jak można z taką przyjemnością niszczyć drugiego człowieka? I to kogoś, kogo obiecało się kochać?

Wielość lektur tego typu jest dla nas niezbędną pomocą; dobrze, że jest ich tak dużo, że są ogólnie dostępne i przede wszystkim, że wiele osób po nie sięga. Mam nadzieję, że to buduje w nas pewnego rodzaju strefę obronną, dzięki której nie damy się wciągnąć w chorą grę psychopaty. Przede wszystkim należy jednak podziękować wielu autorom poruszającym ów temat, jak i samej Carolyn Woods, że postanowiła podzielić się ze światem tak straszną i traumatyczną historią z własnego życia. A mi nie pozostaje nic innego, jak z jeszcze większą mocą namawiać Was do sięgnięcia po „Sypiając z psychopatą". To nie tylko dobra lektura, ale i przestroga.

Dział: Książki
czwartek, 13 październik 2022 07:41

Wśród gwiazd

„Gwałtownie przyspieszyłam i przemknęłam moim myśliwcem przez chaos laserowych promieni i eksplozji. Nade mną rozpościerał się niesamowity bezmiar kosmosu”.

Wspomnienie sympatycznych wrażeń czytelniczych powiązanych z pierwszym tomem („Do gwiazd”) serii „Skyward”, skierowanej do młodzieży, skłoniło mnie do kontynuacji przygody. „Wśród gwiazd” również okazało się przyjemną historią. Bazującą na urozmaiconej fabule i ciekawej głównej bohaterce. Spensa zrobiła już spory postęp w stosunku do wcześniejszych doświadczeń, nabrała biegłości w pilotowaniu kosmicznej jednostki, ale też stała się bardziej dojrzałą jednostką. Brandon Sanderson postawił przed nią ogromne wyzwanie, szalenie trudną misję ratowania ludzkości, która osiemdziesiąt lat temu znalazła schronienie na planecie Detritus z krążącym wokół niej wielowarstwowym kosmicznym śmieciem. Kosmiczni rozbitkowie podróżowali na pokładzie dużego statku „Śmiały”, flagowej jednostki starej floty. Zagrażające im Krellowie, rasa obcych rządząca ogromną galaktyczną koalicją setek planet, wykazywali się wyjątkową bezwzględnością i okrucieństwem. Więzienie, jakie zgotowali ludziom, nie miało sobie równych. Nikomu nie pozwalali opuścić planety.

Powieść skierowana do młodych odbiorców, w łagodnej, prostej i schematycznej wersji opisu świata i intrygi, ale i tak sprawiała mi radość. Przyjemnie patrzyło się na pełen blasku młodzieńczy entuzjazm, niezatrzymany pęd ku marzeniom, niepowstrzymane pragnienie dotarcia do odpowiedzi, które mogły uratować ludzką rasę. Im głębiej zanurzałam się w fabule, tym bardziej wyczuwałam nie tylko smak dynamicznej przygody, ale i przesłań skierowanych przez autora ku młodym ludziom, zdobywcom świata i odkrywcom historii. Intryga wydawała się prosta i przewidywalna, a jednak miała tyle meandrów i zawirowań, że chętnie się ją śledziło. Bezpośredni kontakt z osobowością sztucznej inteligencji, bezpardonowe walki w kosmosie, szlifowanie szpiegowskich umiejętności, uwikłanie z brudną politykę. Powietrzne walki opisano ze starannością, ale bez zbędnej szczegółowości, która mogłaby wyhamować zgrabne manewry i szybkość przebiegu.

Narracja wyważona, umiejętnie dobierała składniki klimatu, sekretów, spisków, przygody, incydentów, walk, pogoni, ucieczek, oraz opisów i dialogów. Mechanizm funkcjonowania ludzkiej psychiki, przełożenie go na sztuczną inteligencję, kształtowanie się osobowości postaci, tajemnice związane z samookreśleniem, przekonywały i sprawiały, że łatwo było uwierzyć w to, co się działo. I jeszcze zdolności wybranych jednostek do zaglądania w przestrzeń nadświetlnych połączeń. Cytonicy wzbudzali strach wśród swoich i obcych, wszystko dlatego, że towarzyszyło im wiele sekretów i niezrozumiałych zasad funkcjonowania. I jeszcze oczy, które zionęły gniewem i nienawiścią, a przy tym nieskończona nicość. Czy odważysz się w nie zajrzeć, stawić im czoło, zapobiec zagładzie świata? Jak nie wiedząc ani kim jest nieprzyjaciel, ani jakie ma możliwości stanąć z nim do walki? W jaki sposób porozumieć się z warwaksami i dionami?

Dział: Książki

Odważ się wejść do mrocznego świata mistrzów grozy.


Niezapomniana antologia opowieści grozy najbardziej znanych i najbardziej utalentowanych autorów tego gatunku.

Dział: Książki

W CZASACH KIEDY KRÓLOWAŁY SMOKI…  Ten piękny wizualnie przewodnik – zawierający ponad sto pięćdziesiąt kolorowych ilustracji – stanowi znakomite wprowadzenie do historii dynastii Targaryenów, sławnej rodziny stojącej w centrum nowego serialu HBO Ród smoka, prequela Gry o tron.

Dział: Książki
sobota, 02 lipiec 2022 00:00

Prawdziwe życie. Odłączenie

 

Spośród wszystkich snów, te o narodzinach systemu są najważniejsze. Pozwalają wierzyć, że innej możliwości nie było… 

„Prawdziwe życie. Odłączenie” to antyutopijna powieść, która została nagrodzona na festiwalu science fiction Utopiales Jeunesse. Pisarka zmusza czytelników do myślenia o tym, jak wiele byliby w stanie poświęcić dla wolności. 

Zarys fabuły

Na świecie panuje pokój, ludzie żyją spokojnie, ale ceną, którą za to płacą jest ich własna wolność. Wszystko kontroluje System, który działa tak sprawnie, że obywatele nawet nie wiedzą, ile im odbiera. Mieszkańcy podłączeni są do ogólnoświatowej sieci, która daje im wiele możliwości. Szybciej się uczą, mogą rozmawiać w myślach i przeżywać niezwykle realistyczne, wirtualne sny. Ceną tego jest jednak pozbawienie ich wyboru i podstawowych wolności człowieka, a wszystkie niewygodne dla systemu myśli są nadpisywane. Nikt nie wie, jaki jest prawdziwy cel istnienia systemu.

Moja opinia i przemyślenia

Szczerze przyznam — dziwi mnie, że o tej powieści jest tak cicho. „Prawdziwe życie. Odłączenie” to naprawdę dobra historia, z ciekawą wizją świata przedstawionego, silną bohaterką i dobrze zarysowaną fabułą. To właśnie takiej antyutopii od dawna mi brakowało. Książkę czyta się szybko, to młodzieżowa fantastyka i beletrystyka rozrywkowa, a jednak zmusza do refleksji i porusza tematy, które już teraz nas dotyczą. Czasami po prostu trzeba sobie zadać pytanie — dokąd zmierza nasz świat? Mimo że Alix Maiwenn ociera się o fantastykę naukową, to wiele elementów jej powieści obserwujemy we współczesnym świecie, jak chociażby coraz silniejsza, amerykańska cenzura i media społecznościowe, których moderacja usuwa wszystko to, co dla nich niewygodne, nie pozwalając na wolność słowa. 

„Prawdziwe życie. Odłączenie” kończy się w takiej chwili, że czytelnikowi nie pozostaje nic innego, jak tylko czekać na kolejny tom. Ja sama wyglądam go z niecierpliwością. 

Podsumowanie

Przez długie lata powieści antyutopijne i dystopiczne były moim ulubionym gatunkiem literackim. Dawno jednak nie czytałam żadnej, która miałaby solidne podstawy. Dlatego bardzo cieszę się, że książka „Prawdziwe życie. Odłączenie” trafiła w moje ręce. To świetnie napisana, ciekawa fantastyka, z wątkiem romantycznym i doskonale wykreowanymi bohaterami. Dobrze się przy niej bawiłam i na pewno sięgnę po kolejny tom serii. 

Dział: Książki
poniedziałek, 03 październik 2022 22:48

Cyberpunk 2077. Sny wielkiego miasta

 

Komiks, którego akcja toczy się w świecie bestsellerowej gry komputerowej Cyberpunk 2077. 

Niedawno nakładem wydawnictwa Egmont ukazał się już czwarty zeszyt z uniwersum Cyberpunk 2077. Tak jak w trzecim tomie, jego scenarzystą jest Bartosz Sztybor, ale rysunki tym razem wykonali Filipe Andrade i Alessio Fioriniello.

Zarys fabuły

Komiks opowiada o dwójce bohaterów, którzy z pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego. Teda, mieszkającego pod miastem rolnika, właśnie opuściła żona, która miała dość biednego życia na farmie. Szczególnie że miasto obok kusi prospektami, a jej mąż, by dorobić sprzedawał swoje wspomnienia jako „braindance” (mieszkańcy Night City za opłatą mogą oglądać je jak film, w którym jednak to oni przejmują rolę głównych aktorów i przeżywają nie tylko sceny, ale też emocje). 

Mirko natomiast wiedzie przestępcze życie wraz ze wspólniczką kradnąc czipy zmarłych niedawno ludzi. Lubi imprezować i oglądać braindance. Pewnego dnia trafia na wspomnienia prowadzącego farmę Teda. Wydają mu się one błogie i sielankowe, zupełnie inne niż nazbyt szybkie, pełne niebezpieczeństw życie w Night City. Teraz po każdej, coraz bardziej niebezpiecznej akcji, które wynajduje im jego towarzyszka, Mirek wraca do braindanców o farmie, gdzie ojciec bawi się w polu kukurydzy z małą córeczką i sprawia wrażenie zadowolonego z życia. Mirko jest coraz bardziej zainteresowany prozą życia i traci motywację do pięcia się po drabince przestępczej. Farma staje się jego obsesją. Gdy z jednej z misji ledwo uchodzi z życiem, postanawia sprawdzić, jak wygląda życie jego marzeń. Czy jednak nie zawiedzie się, gdy w realnym życiu spotka Toda?

Moja opinia i przemyślenia

Czwarty tom z serii „Cyberpunk 2077” ma na celu ukazanie, jak depresyjne jest życie w Night City. Tym razem na zmianę śledzimy losy dwóch bohaterów. Obydwaj żyją kompletnie różnymi życiami i obydwaj cierpią przez miejsce w którym się znaleźli, jednak z zupełnie innych powodów. 

Podobnie jak w poprzednich tomach mamy do czynienia z krótkim opowiadaniem, które nie dłuży się i nie zanudza detalami. Zamiast tego trafnie ukazuje problemy z jakimi mogą borykać się obywatele dystopicznej metropolii. Jak zresztą i całe uniwersum Cyberpunka 2077, historia skłania do przemyśleń o tym, dokąd zmierza nasza cywilizacja. Niestety tym razem mam wrażenie, że ta krótka forma nie służy opowiedzianej w zeszycie historii. Można by było ją znacznie bardziej rozwinąć. 

Od strony graficznej komiks doskonale oddaje cyberpunkowy klimat. Rysownikom udało się świetnie oddać różnice w otoczeniu głównych postaci. Bez problemu ukazują też emocje bohaterów, choć same postacie niekiedy wyglądają wręcz karykaturalnie. 

Podsumowanie 

„Cyberpunk 2077. Sny wielkiego miasta” to mroczny komiks opowiadający o szarych bohaterach, których prawdopodobnie już nigdy później nie spotkamy. Jego celem jest oddanie smutku dystopicznego społeczeństwa i to jak najbardziej się autorom udało. Przyznam, że jestem ciekawa, jaką historię zaoferuje mi kolejny tom z serii. 

Dział: Komiksy
poniedziałek, 03 październik 2022 22:14

Zapowiedź: Komiks Ukraiński. Zwycięstwo

Zbiorowe dzieło wielu ukraińskich twórców, którzy w krótkich historiach komiksowych ukazują różne oblicza trwającej obecnie krwawej agresji Rosji na Ukrainę. 

Poznajemy legendarnych już dziś ukraińskich żołnierzy, takich jak lotnik „Duch Kijowa”, pogranicznicy z Wyspy Wężowej czy obrońcy Azowstalu.

Dział: Komiksy
poniedziałek, 03 październik 2022 22:09

Cyberpunk 2077 Gdzie jest Johnny?

 

Na ulicach Night City można sporo usłyszeć, a upadek korporacji to dopiero początek. 

„Cyberpunk 2077. Gdzie jest Johnny?” mimo że oznaczany jako tom trzeci, jest zupełnie oddzielną, choć oczywiście powiązaną uniwersum, historią. Autorem jego scenariusza jest Bartosz Sztybor („Wiedźmin”), a rysunki przygotował Giannis Milonogiannis („Prophet”). 

Zarys fabuły

Zaczynamy śledzić losy reportera zaraz po wybuchu bomby nuklearnej w HQ Arasaki. Lyle Wallace nie odnajduje się w Night City. Jego artykuły starają się wyciągać brudy korporacji i pokazywać nieuczciwości w mieście, jednak na każdym kroku jest uświadamiany, że mieszkańców zupełnie to nie interesuje. Wolą oglądać banalne seriale lub sport, byleby zapomnieć o smutnej rzeczywistości, a jego reportaże w tym nie pomagają. Pewnego dnia zostaje wbrew swojej woli wynajęty do szukania ciała Johnnego Silverhanda, który zginął podczas przeprowadzania niedawnego ataku terrorystycznego, ale rzekomo jego ciało wdziane było po ataku. Wallace zostaje wybrany do zadania, ponieważ informacje o ciele mogą mieć koreańscy nielegalni imigranci sprowadzeni przez Arasakę w roli niewolników, o których Wallace wcześniej zrobił reportaż, za co ci darzą go pewną wdzięcznością. Wy wyniku śledztwa okazuje się ze Koreańczycy zostali opłaceni, by go okłamać, a ciało Johnnego jest tylko zmyłką. Wszystko po to, by Wallace wykopał więcej brudów jednego z niewygodnych wyższych managerów Arasaki, który i tak już utracił część poparcia w korporacji przez poprzednie śledztwo Wallaca.

Moja opinia i przemyślenia 

Opowiedziana w tomie „Gdzie jest Johnny?” historia idealnie wpasowuje się w oryginalny klimat Cyberpunka 2077. Jest mroczna, pełno w niej intryg i kłamstw. Główny bohater jednak, mimo że został wykorzystany, odzyskał nadzieję na to, że jednak jego dziennikarskie śledztwa mogą coś zmienić w mieście i jest sens je prowadzić. 

Komiks jest krótki, ma przejrzystą, dynamiczną akcję i opowiada dość prostą historię. Wydany został w formie zeszytu A4. W przeciwieństwie do poprzednich tomów, w fabule nie znalazło się miejsce na popularne w Night City strzelaniny. Narracja koncentruje się na śledztwie i dialogach. Prosta, przejrzysta kreska ułatwia odbiór komiksu, trudno jednak byłoby ją nazwać urokliwą. Pewnym minusem jest moim zdaniem fakt, że mimo niedawnego wybuchu potężnej bomby, w komiksie w ogóle nie widać spowodowanych przez nią zniszczeń. 

Podsumowanie

„Cyberpunk 2077. Gdzie jest Johnny?” to ciekawie, ale bardzo prosto przedstawiona historia. Komiks czyta się szybko i lekko, choć w odniesieniu do całego uniwersum i dziejących się w nim wydarzeń, sprawia wrażenie dość płytkiego. Myślę jednak, że to dobra kontynuacja i z pewnością nie najsłabsze ogniwo serii. 

Dział: Komiksy
wtorek, 27 wrzesień 2022 11:07

Krzyk 5

Samantha wiedzie w miarę spokojne życie u boku swojego chłopaka, Richie'go. Oddalona od domu rodzinnego, czuje się wreszcie wolna od tragicznych wydarzeń, którymi przesiąknięte jest Woodsboro. I choć pozostawiła tam matkę i siostrę, nie zamierza wracać. Daleko od domu nie może krzywdzić bliskich. Wszystko zmienia się jednak w ułamku sekundy, gdy odbiera telefon od Tary- siostra informuje ją o ataku człowieka ubranego w maskę Ghostface'a. Ktoś znowu postanowił ożywić legendę Woodsboro, przywdziewając jego przebranie i chwytając za nóż. Wszyscy myśleli, że po ostatnim ataku historia wreszcie odnalazła zakończenie, a jednak legenda wciąż żyje. Sam musi stawić czoła temu, co pozostawiła w rodzinnym miasteczku. Musi obronić siostrę przed psychopatą.


Niewielu spośród nas, grozomaniaków, nie kojarzy kultowej już serii filmów pt. "Krzyk". Szczególnie, że dorobiła się również i komediowej wersji- w jednej z części "Strasznego filmu" odnajdujemy nawiązania do powyższej produkcji. Niektórzy twierdzą, że pewne dzieła kinematografi powinny zakończyć się po dwóch lub trzech częściach, ponieważ rozciągany pomysł zazwyczaj przynosi odwrotne od zamierzonych efekty- historia w nim zawarta jest już tak naciągana, że zazwyczaj bawi zamiast przerażać. Prezentowany dziś film to piąta część, pozostaje więc jedno pytanie- czy podczas seansu dał się odczuć efekt zwany "odgrzewanym kotletem"?


Na wstępie zaznaczę jeszcze, że pierwsze filmy z serii oglądałam wiele lat temu, jeszcze w czasach, gdy można je było znaleźć w telewizji. Nie uważam ich za jakieś mega ambitne, aczkolwiek mają w sobie coś, co potrafi przyciągnąć do siebie odbiorcę. I choć nie pamiętałam szczegółów poprzednich produkcji (nie wiem, kiedy przeleciał ten czas od stworzenia jedynki aż do piątki), to miałam nadzieję, że historia nie ewoluowała tak, bym bez znajomości poprzedników nie mogła połapać się w całości. Jedno mogę rzec- zamysł jest ten sam.


Część mieszkańców Woodsboro pragnie jak najszybciej zapomnieć o morderczych wydarzeniach sprzed lat, inni wręcz napawają się krwawą historią miasteczka. Ghostface bowiem -jak każdy seryjny morderca- ma wielu fanów. Ich spokój był tylko tymczasowy, atak na Tarę był tym, który zapowiadał nadejście kolejnego psychopaty. Początkowo wydaje się, że sprawca wybiera ofiary bez żadnego klucza. Szybko jednak okazuje się, że Sam i osoby, z którymi połączyła siły, są w błędzie. Morderca ma plan. I listę osób, które chce pozbawić życia.
"Krzyk" to tego rodzaju film, który ogląda się dla przyjemności poznania kontynuacji poprzednich historii, ale nie nastawia się na przerażającą fabułę. Mamy tutaj następcę Ghostface'a, który przywdziewa jego strój i psychopatyczne ciągoty, siejąc postrach wśród mieszkańców przy pomocy noża. To coś, co przerażałoby nas w prawdziwym życiu, acz na filmie niekoniecznie, więc uważam, że to dobra produkcja dla każdego (prócz dzieci, oczywiście). Jeżeli jednak ktoś jest bardzo przeczulony na widok krwi (nawet tej filmowej), to radziłabym chwilami zamykać oczy. Nie są to co prawda hektolitry płynów i wnętrzności jak, dajmy na to, w "Pile", lecz i tutaj ich ilość może lekko obrzydzić.


Czy któryś spośród licznych bohaterów zapada w pamięć? Raczej nie- oczywiście naszą uwagę przykuwa w późniejszym czasie pojawienie się na scenie dwóch aktorek znanych nam z poprzednich części: Courtney Cox (Gale Weathers) i Neve Campbell (Sidney Prescott), jak również byłego szeryfa Dwight'a, granego przez Davida Arquette'a. I to nie tak, że pozostali aktorzy grają w zły sposób i przez to nie zapadają w pamięć- raczej wszyscy trzymają jeden poziom, acz nikt nie wyróżnia się na tle pozostałych. Fabuła tej historii znana nam jest już od kilku części, tak więc w tym temacie również nie liczcie na jakieś zaskoczenie (jeżeli znacie poprzedników, oczywiście). Plot twist na zakończenie ma dwie twarze: zaskoczy tych, którzy zazwyczaj wybierają inny gatunek filmu do obejrzenia, a tych, którzy taki sposób mieszania w historii już znają, raczej nie ruszy.


Podsumowując, "Krzyk 5" udał się wytwórcom, bowiem nie odstaje od poprzedników, wciąż trzyma poziom. Mimo dość dużej schematyczności ogląda się go dobrze i przez czas jego trwania nie mamy poczucia, że coś tutaj jednak nie do końca gra. I przede wszystkim, podczas seansu nie ma się chęci zrobić tzw. "facepalm'a", co samo w sobie już wiele znaczy. Czas z nim spędzony jest przyjemny dla fanów mocniejszego kina, acz nie porywa z mocą huraganu. Dobre na spokojny wieczór- choć wiem, że w przypadku tego gatunku wydaje się to dość dziwnym określeniem. Myślę, że nie będziecie zawiedzeni.

Dział: Filmy