kwiecień 16, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Fabryka Słów

wtorek, 05 wrzesień 2017 11:37

Aneta Jadowska w trasie 666

Jadowska w trasie 666!
6 dni, 6 miast, 6 spotkań!

Fabryka Słów zaprasza serdecznie na "szamański" cykl spotkań z Anetą Jadowską! Fantastyczną pisarką, błyskotliwą gawędziarką i cudowną kobietą wielu talentów. Dowiecie się z pewnością sporo o szamaniźmie, o tym skąd wziął się Witkac, dlaczego wrosła w Toruń, oraz gdzie w Toruniu można podrzucić ciało :)

piątek, 01 wrzesień 2017 09:04

Aneta Jadowska na Festiwalu Fantastyki Twierdza

9 września w sobotę odbędzie się spotkanie autorskie w ramach Festiwalu Fantastyki Twierdza z Anetą Jadowską.

Niedawno zapowiadaliśmy tom drugi z Szamńskiej Trylogii, czyli "Szamańskie Tango", które ukaże się nakładem wydawnictwa Fabryka Słów 13 września (możecie o tym przeczytać TUTAJ), a dzisiaj chcemy Was zaprosić na spotkanie autorskie, które odbędzie się 9 września od 11:00 do 12:00 na terenie Twierdzy Boyen w sali Prelekcyjnej 1 (na planie 3A) w Giżycku w ramach Festiwalu Fantastyki Twierdza.

Dział: Konwenty
wtorek, 29 sierpień 2017 12:37

Sługa Korony - Brian McClellan

Zbiór opowiadań ze świata Magów Prochowych ukaże się 13 września nakładem wydawnictwa Fabryka Słów oraz pod patronatem Secretum. Niespotykane do tej pory połączenie prochu i magii w potężną broń, która nie daje szansy przeciwnikom. Dziewięć opowieści ze świata Magów Prochowych, które wciągną czytelnika w polityczne intrygi i kryminalne zagadki, przeprowadzą przez obskurne ulice Adopestu i podtopią w odległych bagnach Fatrasty.

Dział: Patronaty
wtorek, 15 sierpień 2017 17:15

Drugi Okręt

Po bardzo dobrym debiucie Marko Klosa na polskim rynku, przyszedł czas na kolejnego autora, który zasili swoimi dziełami nową serię Wydawnictwa Fabryka Słów. Mowa o Richardzie Philipsie, dość już doświadczonym pisarzu Science Fiction, znakomicie znanym w Stanach jak i Europie. Naszą Galaktyczną przygodę rozpoczyna cyklem bardzo cenionym przez licznych krytyków — "Projektem RHO" i rozpoczynającą go książką pt. Drugi Okręt. Zapraszam na krótką opinię!

Trójka studentów z małego miasteczka Los Alamos lubi aktywnie spędzać czas. Potomstwo dwóch zaprzyjaźnionych ze sobą rodzin — bliźniaki Jennifer i Mark oraz Heather — wyruszają na krótka wycieczkę, by pobawić się latającym modelem samolotu. Przygoda ta kończy się odnalezieniem przez naszych bohaterów bardzo dobrze zamaskowanej jaskini, w której, jak się okazuje, spoczywa wrak statku kosmicznego. Młodzi, ciekawi świata studenci oczywiście wchodzą do jego wnętrza, jednak kończy się to małym praniem mózgu. Dopiero z czasem okaże się, że nabyli oni niesamowite zdolności... W tym samym czasie Prezydent USA postanawia ujawnić światu sekret, którego niektórzy od lat się domyślali. W 1948 roku na pustyni w Roswell rozbił się statek UFO, niosący w sobie klucz do przyszłości ludzkości. Szczegóły katastrofy zostały objęte ściśle tajnym Projektem RHO. Okazuje się, że nastolatkowie, którzy przypadkiem nabyli umiejętności, o które walczył tyle czasu rząd, stają się celem w niebezpiecznej grze o dalsze losy ludzkości.

Szczerze mówiąc, czekałem na nową książkę Fabrycznej Galaktyki już od dawna. Jeszcze jakiś czas temu nie byłem do końca przekonany do literatury Science Fiction, jednak aktualnie te uczucia bardzo się zmieniły. Drugi Okręt jest książką bardzo przyjemną w odbiorze, podchodzącą pod gatunek space opery. To licząca ponad 400 stron przygoda trójki nastolatków, którzy niefortunnie wpadają w niebezpieczną rozgrywkę rządu, walczącego o kosmiczną technologię. Powieść Richarda Philipsa skierowana jest głownie do młodszej części odbiorców, szczególnie widać to w losach bohaterów, którzy są w wieku dorastania i prócz problemów rangi światowej a nawet... kosmicznej, borykają się z trudami życia w college'u, miłosnymi bolączkami i karierą w szkolnej drużynie. Absolutnie jednak mi to nie przeszkadzało, nie na tyle, by zwątpić w treść powieści. Dzięki temu też książka to  bardzo fajna, spójna przygoda, która pochłania od pierwszej strony i częstuje czytelnika naprawdę dużą ilością akcji. Jak przystało na fantastykę naukową, mamy też kilka technologicznych opisów, jednak są one skromne i służą bardziej do ukazania "pięknego umysłu" nastolatków.

Powieść Drugi Okręt czyta się niezwykle gładko i przyjemnie, w czym pomaga zdecydowanie prosty język i styl autora. Jest to barwna i pełna akcji space opera, na której kontynuację z pewnością będę czekał z niecierpliwością. Fajnie, że na polskim rynku powstaje seria książek właśnie mieszcząca się w gatunku luźnego Science Fiction — jest to bowiem coś, co od niedawna bardzo polubiłem i chyba zacznę coraz bardziej zagłębiać się w nurt! Serdecznie polecam!

Dział: Książki
piątek, 11 sierpień 2017 11:41

Pocałunek żelaza

25 sierpnia ukaże się wznowienie tomu trzeciego przygód Mercedes Thompson.

O książce:
Przemiana wilkołaków jest niezwykle bolesna, szczególnie jeśli zwlekają z nią podczas pełni i księżyc wyciąga z nich wilka przemocą. Moja transformacja nie przysparza cierpienia, wprost przeciwnie, jest dość przyjemna. Jakbym przeciągała się po długiej pracy.

Nos na wiatr Mercy! Uroczysko to nie miejsce dla grzecznych dziewczynek.

Dział: Książki
piątek, 11 sierpień 2017 10:50

Szamańskie tango

Thorn Universe powraca... Szaman rusza w Tango! Premiera nowej książki Anety Jadowskiej, zapowiedziała Fabryka Słów na 13 września.

Po ogromnym sukcesie heksalogii o Dorze Wilk, policjantce-wiedźmie, Aneta Jadowska postanowiła nie opuszczać pokochanego przez czytelników Thornu – miasta, które jest magicznym odbiciem Torunia. I choć na swej pisarskiej drodze odwiedzała niedawno Warszawę, oraz jej alternatywne odbicie - Warsa i Sawę, to ponownie zawita do Thornu. I całe szczęście, bo Thornverse, aż prosi się o inne historie.

Dział: Książki
środa, 28 czerwiec 2017 08:59

Wojna

Andriej Lewicki jest już znany miłośnikom Fabrycznej Zony za sprawą cyklu Survivarium. Tym razem powraca do Polski z nieco innym klimatem. Antymir to nowa seria postapo, która od razu została ciepło przyjęta przez naszych czytelników. Na światło dzienne wychodzi właśnie drugi tom - Wojna. Jak poradzą sobie Garszteczka i Chemik - przypadkowy duet który znalazł się w nie właściwym miejscu w nie odpowiednim czasie?

Andriej Lewicki - Dzieciństwo spędził w Czarnobylu. Po Katastrofie zdarzało mu się wielokrotnie odwiedzać teren Zony, nocując w porzuconych wsiach i miasteczkach, ukrywając się przed patrolującą Strefę ukraińską milicją. Właśnie to doświadczenie zaowocowało w trakcie pracy nad tworzeniem scenariuszy do gry „S.T.A.L.K.E.R. – Zew Prypeci” i jego obecnej działalności w projekcie Survarium. Pisarz chętnie sięga po książki Lema i Sienkiewicza, ogląda filmy noir z lat 40. i 50. oraz słucha czarnego bluesa i starego dobrego rocka. Najlepiej czuje się w górach z laptopem i termosem kawy, pisząc kolejny rozdział książki.

[fabrykaslow.com.pl]

Wiedźmakowi udaje się dostać do Zagubionego Miasta i razem ze swoją ekipą oraz wziętą do niewoli Niką zmierzają do muzeum by zdobyć magiczny artefakt. Okazuje się jednak, że Miasto nie jest docelowym punktem planu szalonego szamana, a jedynie przystankiem w o wiele większej, niebezpiecznej grze. Czy może być coś bardziej przerażającego  niż owiane tajemnicą centrum Sektora? Okazuje się, że tak. Chemik, Garsteczka oraz najemny zabójca Czerwony Kruk muszą stawić czoła Wiedźmakowi, a to będzie nie lada wyzwanie dla naszej trójki bohaterów. Chemik kieruje się emocjami, bo uświadamia sobie, że uczucie do Niki nadal jest silne. Garsteczka staje się bardziej rozważny i kalkuluje każdy następny krok. Kruk zaś zostaje zarażony krwiokwiatem i powoli staje się żądnym krwi mutantem.

Nowa seria Lewickiego to znakomity powrót do Zony, to mocna lektura która jest zarazem przygodową fantastyką. To bardzo wciągająca pozycja która powoli, w moim osobistym rankingu, staje się jedną z lepszych cykli, które miałem okazję czytać w ostatnich latach. Podoba mi się to, że autor skupia uwagę czytelnika na całościowym obrazie Zony. Chodzi mi o to, że w swoim wykreowanym świecie niczego nie pomija. Dostajemy tutaj bardzo wyrazistych bohaterów, którzy budzą sympatię, którzy mimo przeciwności losu twardo dążą do celu, mimo, że mogliby olać sprawę. Poza tym mamy dokładne opisy świata łącznie z istotami go zamieszkałymi, anomaliami, fauną i florą. Fajnie, że autor poświęca temu miejsce, bo wtedy całość jest dla czytelnika o wiele bardziej realna i namacalna, przez co cała historia także wiele zyskuje. Do tego dochodzi Wiedźmak(oraz jego banda) którego już sam pseudonim jest niezwykle ujmujący i tajemniczy. Jest to szaleniec, który uważa się za mistycznego szamana, chociaż jak się okazuje, ma w zanadrzu kilka istnie magicznych zagrywek!

Wojna to książka przemyślana i dobrze napisana. To fabularnie niezwykle wciągająca historia która zabiera czytelników do realnego i pełnego niebezpieczeństw świata Zony, gdzie dosłownie wszystko jest możliwe. Z pewnością jest to powieść, którą nie może odpuścić sobie żaden fan tego typu literatury. Gorąco polecam i z niecierpliwością czekam na kontynuację!

Dział: Książki
wtorek, 30 maj 2017 13:00

Konkurs - "Konan Destylator"

Jakub Wędrowycz to przerażający wiekowy ochlapus, wiejski egzorcysta, bimbrownik i kłusownik, porażający otoczenie wyglądem, zapachem i kulturą osobistą – a raczej jej brakiem. W towarzystwie równie odrażających kumpli pije, produkuje samogon, wdaje się w awantury oraz wypełniając wolę przodków regularnie likwiduje przedstawicieli wrogiego rodu – Bardaków.

W postaci Wędrowycza jak w soczewce skupiają się wszelkie możliwe polskie wady, przywary i stereotypy – ale jego chamstwo, wieśniactwo, buractwo, brak rozterek i hamulców moralnych oraz bogaty arsenał broni i materiałów wybuchowych zapewniają mu przewagę nad każdym przeciwnikiem.

Tyle Wikipiedia, a Wy właśnie trzymacie w ręku najnowszy zbiór doprowadzających do łez, plugawych historii z życia pogromcy Wojsławic i terenów, gdzie dociera Pekaes z Chełma.

Dział: Zakończone

Michał Gołkowski pojawił się na rynku kilka lat temu praktycznie niespodziewanie i od razu kupił sobie fanów świetnie wykreowanym uniwersum ZONY. Później, kiedy już zaznajomił się ze swoimi odbiorcami, kiedy czytelnicy zdali sobie sprawę, że to bardzo obiecujący pisarz który może jeszcze niejednokrotnie zaskoczyć, wydał na świat Komornika - dzieło absolutnie oryginalne, świetnie napisane, ciekawe i mieszczące się w uniwersum, którego u nas w Polsce ciągle jest mało... Do księgarń trafia właśnie jego kontynuacja, pod tytułem Rewers. Jak zatem przedstawia się tom drugi?

Apokalipsa, jaką możemy znać z biblijnej historii św. Jana nadeszła, ale w nieco inneju odsłonie. Niebiosa dały dupy i to na całej linii. Nic nie poszło gładko i szybko, część ludzkości nadal żyje i wygląda na to, że nie prędko uda się ich eksterminować. Właśnie dlatego Góra postanowiła powołać na świat Komorników - ludzi obdarzonych specjalnymi siłami, uzbrojonych w koszerna broń, talenty i magię, mających na celu zdjąć tych, którzy przeżyli i... zyją "na kredyt". Ezekiel Siódmy, którego oczywiście poznaliśmy w pierwszym tomie, dostał za zadanie unicestwić nijakiego Jonasza, który niestety ukrywa sie w krainie Cienia. rządzącej przez istoty z piekła rodem, zwanej potocznie Rewersem. 

To, co rzuca się w oczy praktycznie od pierwszej strony, to klimat, który moim zdaniem nieco się zmienił w porównaniu z tomem numer jeden. Tam mieliśmy więcej Nieba i spraw ściśle powiązanych z Górą. Tom ten także był swego rodzaju powieścią wprowadzajacą w uniwersum, więc wiele miejsca zajmował opis świata, prawa jakimi się rządzi oraz poznanie głównego bohatera, który wydawał się wybrańcem posiadajacym siły nie do zdarcia. Rewers od razu pokazuje, że obraz bohaterskiego Ezekiela wcale nie ocieka patosem, a sam Komornik ma swoje słabe strony i przeciwników, którzy mogą go zwyczajnie zmieść z powierzchni ziemii. Powieść zdecydowanie jest bardziej 'brudna", szara, ciemna, mroczna... Naprawdę autor zbudował bardzo fajny klimat, który pokazuje dokładnie stan, w jakim jest ówczesna Ziemia. Pierwsze zadanie naszego bohatera, jakie musi wykonać, to zabicie Jonasza, który ukrywa się we wspomniamym już przeze mnie Rewersie. Ten epizod bardzo mi się podobał a to dlatego, że klimatem i obrazem nawiązywał nieco do Zony. Widać było, że taki horror survival, w dodatku w pojedynkę, to coś, co Gołkowski umię napisać i w dodatku z dużym rozmachem. Wędrówka po mroźnych pustyniach Rewersu, jego nieliczny mieszkancy, piekielne potwory... wszystko to ukazane zostało naprawdę w znajomity sposób! 

Książka w moim odczuciu podzielona jest  na dwie części.Jednak opisujaca własnie pogoń Komornika za Jonaszem, oraz druga, tycząca się ściślej historii Maryam. Gołkowski sprowadza czytelnika w kolejny poziom fabuły, wymyślajac nowe wątki ale jednocześnie tworząc absolutny chaos, nad którym, przynajmniej w powieści, nie panuje totalnie nikt. Okazuje się, że Mesjasz nie jest tym, za kogo uważały go miliony. Ponowne przyjście na świat Zbawiciela ma dopiero nadejść, a Góra tak naprawdę ma wszystko gdzieś, zdradzajac nawet swoje Anioły. Autor wprowadza różne zwroty akcji, tworząc świat naprawdę zwariowany, ponury i... straszliwie ciekawy. Podsumowaniem jakby całego tego rozgardiaszu fabularnego jest wydarzenie, kończące ksiażkę, które jest, jak na miarę całego Komornika, udanie zaskakujące... Pytanie brzmi, ile jeszcze mam czekać na trzeci tom i dlaczego tak długo?

Podsumowując powiem, że Komornik 2. Rewers to znakomita kontynuacja serii, która rozbudza fantazję czytelników, wprowadza na rynek wiele świezości i przedstawia świat, który jest połączeniem cyklu Anielskiego Mai Lidii Kossakowskiej, Zony i Wiedźmina. Jest to książka naprawdę warta polecenia i zdecydowanie zasługuje na najwyższą ocenę!

Dział: Książki
środa, 29 marzec 2017 21:07

Sopel

Lodowato zimną przygodę w świecie Przygranicza rozpoczęłam od „Lodowej cytadeli”, czyli piątej odsłony cyklu Pawła Kornewa. Dopiero teraz, wraz ze wznowieniem serii i jej wizualną reedycją, miałam okazję zapoznać się z tą historią w proponowanej przez autora kolejności. „Sopel” to lektura sporemu gronu czytelników już znana, bo w poprzedniej szacie graficznej ukazała się w Polsce w 2008 roku, czyli zaledwie dziewięć lat wcześniej. Czy odnowienie wydania było potrzebne? No cóż, teraz przynajmniej postawione na półce prezentuje spójną estetykę. A to uwielbiam!

Smukłe, nagie drzewa wyrastające z przykrytej grubą warstwą śniegu gleby, wyciągają się smętnie po światło słoneczne, któremu daleko do skojarzeń z ciepłem i bezpieczeństwem. W szarości lasu skrywają się wielowarstwowo okutane postacie. Twarze chowają w głębi wielkich kapturów albo za grubymi kominiarkami. O biodra obijają im się przerzucone przez ramiona strzelby… Tak właśnie prezentuje się okładka „Sopla”. Trzeba przyznać, że jej mroczna, zimna tajemniczość doskonale wpisuje się w nastrój samej powieści, której światu przedstawionemu wiele brakuje, by uznać go za bezpieczny.

Sopel (dla przyjaciół: Śliski) do Przygranicza trafił jak każdy inny – przypadkiem. Podczas jednej z podróży pociągiem postanowił rozprostować kości i wyszedł na peron. Chwilę później nie było już żadnego pociągu ani nawet peronu. Był za to śnieg, dużo śniegu; upiorne zimno i dwa słońca. Niespodziewanie i niezamierzenie Sopel trafił po prostu z jednego – naszego, ludzkiego – świata do drugiego – nie zawsze ludzkiego, magicznego. Tutaj trafił do jednostki zwanej Patrolem, zajmującej się przede wszystkim szybką reakcją na zagrożenia. Innymi słowy – uśmiercaniem wszelkiej maści stworów i potworów, które terroryzują tudzież potencjalnie mogłyby terroryzować i tak już stłamszoną rasę ludzką. Życie upływa więc Soplowi od rajdu do rajdu, od żołdu do żołdu, od flaszki do flaszki. Do pewnego momentu. Wkrótce w jego otoczeniu dziwnym zbiegiem okoliczności mnożą się zagrożenia. Do tego stopnia, że w końcu musi przyznać przed samym sobą, że ktoś zapragnął jego śmierci. Tylko dlaczego?

Jeżeli na świecie faktycznie istniałby podział na literaturę męską i kobiecą, to „Sopel” ewidentnie należałby do pierwszej kategorii. Nie chodzi mi tutaj o natężenie strzelanin i pojedynków, czy dość częstego ewidencjonowania różnego rodzaju broni; nie mam nawet na myśli osi akcji dla fabuły, która jest pościgiem grupy zabójców za jednym Patrolowcem. O stereotypowej „męskości” utworu Kornewa świadczy to, co dzieje się między tymi wszystkim jatkami, czyli… picie. Kiedy bohaterowie nie leją się po mordach, to coś w te mordy wlewają. Zwykle wódkę, rzecz jasna, choć i dobrym browarkiem czy winem jabłkowym nie pogardzą. A jak nie piją, to jedzą. Czy człowiekowi coś więcej do życia potrzebne niż mieć gdzie i co wypić oraz gdzie i czym później się leczyć? Człowiekowi funkcjonującemu w świecie Przygranicza raczej nie. No chyba, że akurat ktoś usiłuje cię zabić, to wtedy warto mieć jeszcze jakiegoś gnata.

Kiedy zaczynałam serię od piątego tomu, autor (słusznie zresztą) wymagał ode mnie pewnej wiedzy na temat świata przedstawionego. Tym razem miałam okazję powoli wdrażać się w relacje panujące między kolejnymi grupami oraz przyswajać ich charakterystykę. Muszę jednak przyznać, że spodziewałam się większej ilości informacji. Czytając „Lodową cytadelę” czy „Tam, gdzie ciepło”, chwilami nieco się gubiłam i liczyłam, że „Sopel” to i owo rozjaśni. Pudło! Okazało się, że rzeczywistość Przygranicza, sposób jego funkcjonowania jako miejsca, relacja między nim a klasycznie pojmowaną rzeczywistością są dla autora absolutnie nieistotne. Wydaje mi się nawet, że miejsce to – ze swoim prymitywizmem i pochwałą idei silniejszego – zostało stworzone wyłącznie po to, by bohaterowie mogli bezkarnie do siebie strzelać, nie obawiając się zdziwienia czytelnika i zarzutów o nielogiczną łatwość zdobywania broni czy niewzbudzanie podejrzeń władzy (albo cywilów). Szkoda, bo pomysł na Przygranicze nieustająco mnie fascynuje i chętnie dowiedziałabym się o nim, jako miejscu, więcej.

Zamiast tego otrzymałam pełen pakiet schematów ze scenariuszy kina akcji. Sopel to bowiem, jakkolwiek twierdzi inaczej, twardziel i agent specjalny jakich nie produkują od przełomu lat 80. i 90. Cierpliwy i wyczulony na każdy szelest niczym Rambo, gotowy sprać większego od siebie jak Jean-Claude Van Damme, bez problemu siekący nadnaturalne stwory, jak gdyby lekcje brał u samego Blade’a. Co Sopel w świecie, w którym najwyżej ceni się skuteczne uśmiercanie, robi jeszcze na jednej z niższych pozycji w Patrolu? Nie wiem, ale ktoś wyżej najwyraźniej nie jest zbyt spostrzegawczy. Albo uznał, że fajnie by było, gdyby dało się o człowieku powiedzieć coś więcej, niż to, że jest wybuchowy i dobrze posługuje się różnego rodzaju bronią. Ja na ten przykład nie umiałabym dużo dokładniej Śliskiego opisać, choć przecież wraz z nim przedzierałam się przez Przygranicze, walczyłam i dedukowałam, kto to się na niego uwziął. O drugoplanowych postaciach nie ma, co wspominać, bo były wypadły tak blado, że każda kolejna śmierć członka ekipy była mi absolutnie obojętna.

Mimo wszystkich swych uproszczeń i okrutnej schematyczności, początkowo intryga potrafi czytelnika zainteresować. Z uwagą śledziłam kolejne pojedynki, zdrady i podpowiedzi dotyczące głównego wątku. Dość szybko się jednak znudziłam. Nie, dlatego że akcja zwolniła czy z powodu mało „widowiskowych” starć. Odpowiedzialną za ten stan rzeczy okazała się łatwość, z jaką rozgryzłam powody pogoni za Soplem. Od pewnego momentu interesowało mnie już tylko to, dlaczego tenże powód stał się powodem (jakkolwiek to brzmi). A kiedy już się dowiedziałam to… byłam rozczarowana. Dużo bardziej interesująca okazała się przemiana Śliskiego, która zapowiada – być może – intrygujący rozwój akcji w kolejnym tomie, ale o tym cicho sza.

Mój stosunek do książki Kornewa ociepliła ostatecznie feeria stworów grasujących po Przygraniczu. W książce pojawia się ich ostatecznie niewiele – wilkołaki (i ich „podgatunki), wampiry, śnieżni ludzie, czy lodowe moskity – ale funkcjonują za to w podaniach i opowieściach przekazywanych sobie przez bohaterów, co daje nadzieję na zintensyfikowanie ich liczby w późniejszych tomach cyklu. Cieszy bardzo, że bestie z Przygranicza to prawdziwe zagrożenie, że w świecie Kornewa obawy o własne życie to nie tylko pusty frazes, próbujący sztucznie zbudować uczucie zagrożenia. Wystarczy zrobić jeden niewłaściwy krok, by już nigdy nie móc zrobić kolejnego.

„Tam, gdzie ciepło” zrobiło na mnie wrażenie z powodu umiejętnego łączenia brutalnej i prostej akcji z inteligentnym, opartym na ironii i sarkazmie żartem. W „Soplu” wszystko wydaje się superpoważne. W dialogach można się oczywiście spotkać z pewnym rodzajem niewybrednego, siermiężnego żartu rodem z szynków w zakazanych dzielnicach, ale wszystko to jest jakieś takie zużyte i bezbarwne. Zabrakło mi bardzo komicznych sytuacji, sytuacyjnych dowcipów, które nie opierałyby się na chlaniu i wiecznym posiadaniu kaca. Zwłaszcza, że powieść liczy sobie całe sześćset stron i powtarzanie w głowie za autorem tych samych dowcipów, tylko w innych konfiguracjach wyrazowych, w którymś momencie zaczyna się robić naprawdę męczące.

„Sopel” nie okazał się dla mnie najprzyjemniejszą lekturą, ale nie uważam też poświęconego mu czasu za stracony. Rozczarowała mnie schematyczność powieści Kornewa, zwłaszcza, że punkt wyjściowy dla fabuły wydawał mi się (i wciąż wydaje) niesamowicie bogaty w niewykorzystane jeszcze przez podobną literaturę możliwości; nie najlepiej też wspominam powtarzalność motywów i nieustające upijanie się bohaterów w chwilach, gdy akurat nie mieli komu spuścić manta. Trudno jednak odmówić autorowi sprawności w skonstruowaniu, choć nader tajemniczego i po zamknięciu książki, świata Przygranicza – z całą jego fauną, florą i dzikimi zasadami. Z pewnością, zarówno „Sopel”, jak i kolejne tomy tego cyklu prędzej przypadną do gustu spragnionym prostej rozwałki czytelnikom niż wymagającym odbiorcom, którzy znają schemat zbyt dobrze, by wciąż czerpać z niego frajdę. Ci drudzy nie powinni jednak podczas ewentualnej lektury czuć się oszukani, bowiem Kornew od początku do końca nikogo nie udaje i z miejsca zapowiada, czego się po „Soplu” spodziewać.

Dział: Książki