Rezultaty wyszukiwania dla: Czarne
Wujek Sknerus. Pamiętniki Sknerusa McKwacza
Od obieżyświata do milionera!
„Dzioby w górę, zgodnym chórem Kaczki! Raz na wozie, raz pod wozem Kaczki!” — pamiętasz tekst tej piosenki? Czy „Kacze opowieści” wciąż wzbudzają u ciebie nostalgię? Chcesz, żeby poznały i polubiły je twoje dzieci? Niedawno nakładem wydawnictwa Egmont ukazał się komiks „Wujek Sknerus. Pamiętniki Sknerusa McKwacza”, który opowiada o tym, jak zaczęły się te wszystkie przygody.
Zarys fabuły
Sknerus McKwacz urodził się w ubogiej rodzinie, a fortuny dorobił się poprzez lata ciężkiej pracy i niebezpiecznych przygód. Po drodze do bogactwa jednak utracił najcenniejsze wartości życiowe. „Pamiętniki Sknerusa McKwacza” opowiadają o początkach jego przygód, podróży do Ameryki i uczestnictwie w historycznej gorączce złota. Sławny kaczor będzie ciężko pracował, pomagał innym i mierzył się z podążającymi jego tropem czarnymi charakterami. Szkocja, Egipt, Klondike? Jak wyglądała droga, która zaprowadziła Sknerusa do Kaczogrodu?
Moja opinia i przemyślenia
Komiks jest ładnie wydany, ma twardą oprawę i świetne ilustracje fińskiego rysownika Kari Korhonena. Jest przejrzysty i łatwy do ogarnięcia. Jego akcja toczy się wartko, a przygody zostały ciekawie opisane i oczywiście narysowane. Tym razem poznajemy Sknerusa McKwacza z zupełnie innej strony. W ciekawy sposób udało się w tej historii ocieplić jego wizerunek.
Tak naprawdę wydaje mi się, że w komiksie spełnia się tak zwany amerykański sen, o tym, by ciężką pracą czegoś się dorobić, co niestety w dzisiejszych czasach wydaje się po prostu niemożliwe. Przynajmniej nie bez konkretnych umiejętności i solidnych podstaw. Historia jest zabawna i wciągająca. Zarówno fabułą, jak i kreską idealnie wpasowuje się w klimat starszych, Disney’owskich produkcji. To przyjemna lektura dla osób, które chcą lepiej zrozumieć postać, która przecież niejednokrotnie obsadzana była w roli czarnego charakteru.
Podsumowanie
„Wujek Sknerus. Pamiętniki Sknerusa McKwacza” to interesująca, pełna dobrego humoru i wartkiej akcji lektura, która przeniosła mnie do czasów dzieciństwa, gdy w każdy weekend oglądałam ulubioną animację. To również historia, która przynosi ze sobą powiew świeżości i wnosi coś nowego do wiedzy czytelnika na temat kaczego uniwersum. Przyznam szczerze, że tej strony Sknerusa McKwacza jeszcze nigdy nie miałam okazji poznać.
Zapowiedź: Czarne słońce
Bóg powróci
Gdy ziemia i niebo spotkają się
Pod czarnym słońcem
W świętym mieście Tova zimowe przesilenie jest zwykle czasem świętowania i odnowy, lecz w tym roku zbiega się ono z zaćmieniem słońca, rzadkim zjawiskiem, które zdaniem Kapłanki Słońca zaburza równowagę świata.
Cud Miód Malina
Bo wiek to tylko liczba, a jeśli coś nas zgubi, to grawitacja i skleroza!*
Chociaż czasami bardzo by się chciało, nie możemy wybrać sobie rodziny. Trzeba przyjąć swoją z tym wszystkim, co nas raduje i przeraża. Wiadomo, że fajnie jest, gdy mamy na kogo liczyć i gdy są ludzie gotowi ruszyć za nami nawet w ogień. Jednak niezwykle trudno jest też żyć z kimś, kto sprawia, że każdy dzień jest wielką niewiadomą i może doprowadzić do załamania nerwowego.
Zarys fabuły
Wraz z Maliną i jej szaloną rodziną składającą się w większości z kobiet wybieramy się do Zielonego Jaru. To tam obok siebie żyją zwykli ludzie oraz wiedźmy i od bardzo dawna wszystkim to pasuje. Chociaż Koźlaczki znają się na czarach, nawet niektóre zasmakowały w czarnej magii, to rodzina jest dla nich najważniejsza. Co prawda ich wywołuje wśród jej członków osobliwe emocje, to zgodnie muszą przyznać, że nuda im niestraszna. Czasem pojawi się trup, ktoś kogoś zamieni w kozę, komuś będzie zależało na uratowaniu dręczonych dzieci i ich mamy, a jeszcze komuś przyjdzie zdecydować, kto jest prawowitym opiekunem pewnej uroczej dziewczynki.
Jeśli chodzi o książki Anety Jadowskiej, biorę w ciemno wszystko, co wyjdzie spod jej palców. Nawet jeśli są to opowiadania, czyli formy nadal do mnie zbyt mocno nieprzemawiające. Po Cud Miód Malina sięgnęłam jednak bez obaw, bo kto jak kto, ale ta autorka potrafi w krótkie treści rewelacyjnie.
Moje wrażenia
Cud Miód Malina to zbiór ośmiu opowiadań, ich narratorem jest głównie Malina, ale przykładowo w jednym cofamy się również do młodości Narcyzy. Każdy z tekstów, to osobne historie, ale czuć, że łączy je duża rodzina. Na wskroś wyjątkowa i niemożliwa do podrobienia. Ich losy bawią do łez, wzruszają, a nawet trochę uczą. Autorka nie boi się poruszać po różnych tematach, tych błahych, tych składających się na prozę życia, a nawet chwytających za serce. Wszystko podane tak, by zadowolić najbardziej wymagającego czytelnika - z dużą dawką emocji oraz wrażeń.
Słów kilka o bohaterach
Panie Koźlaczek, to tak indywidualne i różnorodne osobowości, że trudno napisać o nich w zaledwie kilku słowach. Chociaż są rodziną, mają wspólne geny i pewne cechy, to jednocześnie nie przeszkadza im to w byciu sobą. Co też sprawia, że poprzez to, jak wyglądają, mówią, czy czym się zajmują łatwo odgadnąć, kto kim jest. Trudno nie polubić Maliny, Narcyzy i całej reszty. Mają wady, potrafią irytować (głównie Malinę), ale są szalenie pozytywne i niezawodne.
Na zakończenie
Dawkowałam sobie te opowiadania, bo były tak dobre, że szkoda mi było rozstawać się z Koźlaczkami. Chyba nie potrafię wybrać jednego ulubionego opowiadania, każde miało w sobie coś wyjątkowego. Śmiałam się tak często, że nie jestem w stanie tego zliczyć. Aneta Jadowska idealnie łączy magię z rzeczywistością, doprawia to garścią wyborowego humoru i dużą chochlą emocji. Strasznie lubię u autorki, że nawet w krótkich formach potrafi przekazać wszystko, co trzeba i nie mam poczucia, że brakuje mi czegoś istotnego. Cud Miód Malina nie zawiodła mnie niczym, no może tym, że miała tak mało stron i zbyt szybko musiałam się pożegnać z Zielonym Jarem.
Jestem pewna, że Cud Miód Malina przypadnie niemalże każdemu miłośnikowi wiedźm oraz sporej dawki poczucia humoru. Dodajmy do tego magię, dość specyficzną rodzinę oraz moc kobiecej siły. Taka mieszanka rozproszy każde smutki i zapewni sporo niezapomnianych wrażeń.
Sprawy kryminalne Filipiny Lomar. Bracia szantażyści
Nazywam się Lomar. Filipina Lomar. Mam trzynaście i pół roku i już zajmuję się tym, czym chciałabym trudnić się w przyszłości: jestem prywatną detektywką.
Po lekturze doskonałych powieści graficznych z Enolą Holmes w roli głównej, nie spodziewałam się, żeby jakikolwiek inny komiks kryminalny dla młodych czytelników mógł wywrzeć na mnie pozytywne wrażenie. Tak było, zanim trafiłam na „Sprawy kryminalne Filipiny Lomar”, które mimo że dzieją się w czasach współczesnych, bez trudu wciągnęły mnie od pierwszej, do ostatniej strony.
Zarys fabuły
Mała Swong potrzebuje pomocy. Jej rodzice, którzy prowadzą chińską restaurację, są szantażowani przez miejscowych zbirów. Niedługo po tym, gdy odmawiają zapłaty haraczu, ojciec dziewczynki zostaje potrącony przez samochód. Nastoletnia Filipina Lomar ma jednak pomysł, jak im pomóc. Czuje się bezpieczna jednak tylko dzięki swoim dobrym znajomym, którymi są drobny przestępca i pracujący na złomowisku przyszywany wujek. To jednak nie jedyna sprawa kryminalna, którą dziewczynka ma zamiar rozwiązać. Czy uda się jej wyciągnąć rodzinę Swong z tarapatów i samej wyjść z tego cało?
Moja opinia i przemyślenia
Filipina to zaradna, nastoletnia dziewczynka, która postanowiła nie czekać aż dorośnie i od razu realizować swoje plany. Jest wychowywaną przez samotną matkę jedynaczką, ale otacza ją krąg wiernych, bardzo nietypowych przyjaciół, którzy są gotowi w razie potrzeby pospieszyć jej z pomocą.
Fabuła komiksu jest ciekawa i dobrze pomyślana. To historia, w którą zarówno scenarzysta Dominique Zay, jak i rysownik Greg Blondin, włożyli wiele serca. Komiks ma świetną kreskę i całą masę doskonałego, czarnego humoru. Już teraz jestem bardzo ciekawa, co na nastoletnią bohaterkę czeka w kolejnym zeszycie.
Podsumowanie
Gdybym miała polecić komuś skierowany do młodszej młodzieży współczesny komiks, na mojej liście znalazłyby się obecnie trzy tytuły, a byłyby nimi: „Enola Holmes”, „Louca” i właśnie wspomniane wyżej „Sprawy kryminalne Filipiny Lomar”. Przygody młodej bohaterki bardzo mnie wciągnęły, a otaczająca ją szata graficzna zauroczyła. Dominique Zay udało się stworzyć odrobinę zwariowaną, sympatyczną historię, która z pewnością zachęci do lektury komiksu nie jednego młodego czytelnika. Polecam! Po pierwszy zeszyt przygód Filipiny Lomar, noszący tytuł „Bracia Szantażyści” zdecydowanie warto sięgnąć!
Apostata
Kim jest Łukasz Czarnecki? Z pewnością literackim debiutantem, ale prócz tego możemy przeczytać, że to między innymi miłośnik historii, badacz Azji Wschodniej, kultury popularnej oraz wielbiciel zielonej herbaty. Z fantastyką styka się na co dzień, pracuje bowiem w redakcji Nowej Fantastyki, czyli jednego z największych czasopism promującej ten nurt w Polsce. Jego książka „Apostata” to pięknie wydana powieść łącząca w sobie kryminał, grozę oraz sporadyczną dozę humoru. Jesteście ciekawi, jak wypada?
Od ponad wieku jedyny Kontynent Ekumeny dzieli na pół linia okopów. W tym frontowym pasie Nieludzkiej Ziemi skażonej magią bojową wojska demokratycznej Republiki ścierają się ze sfanatyzowanymi wojownikami teokratycznego Cesarstwa Yoryckiego. Tymczasem z dala od zgiełku pól bitewnych toczy się zupełnie inna walka, może nawet ważniejsza dla losów cywilizacji: niekończąca się batalia przeciwko mrocznym kultom, które oddają cześć złowrogim bytom zrodzonym u zarania czasu. Wyznawcy demonów nie spoczną, póki nie uwolnią swych panów z więżącej ich Otchłani, by ci mogli pochłonąć ludzkość, tak jak czynili to z innymi rasami zasiedlającymi Ekumenę przez miliony lat.
Podróż, w jaką zabiera nas autor, jest zdecydowanie warta uwagi, mamy tutaj do czynienia z bardzo intrygującym uniwersum, które pod każdym względem było dla mnie czymś nowym w fantastyce. Podczas lektury czułem świeżość pomysłu, zdecydowanie Czarnecki zasługuje na słowa uznania za swoją niebanalną fantazję - zbudowanie aktualnie czegoś nowego, niepowielanie schematów to moim zdaniem już literacki sukces. Niemniej prócz pomysłu, książka specjalnie mnie nie porwała. Napisana jest poprawnie, nie licząc jakiś małych potknięć w korekcie. Cała historia jest dla mnie nieco... posklejana w całość. Nie wiem, czy dobrze mnie zrozumiecie, ale to jakby zlepek różnych elementów literackich, z których autor próbuje zrobić wartościowe, pełne dzieło, ale nie do końca mu wychodzi. Pojawiaj się trochę elementów niepasujących do opisywanego świata, powrót do przeszłości bohaterów jest w moim odczuciu zbyt częsty, przez co fabuła staje się czasami nudnawa - można by retrospekcje zastąpić odpowiednią narracją. Nie znalazłem w książce budowania napięcia, haczyka, za który czytelnik może się złapać i brnąć dalej z ciekawością.
Okrzyknięcie w marcu(!) książki Czarneckiego debiutem roku 2022, jest dla mnie nieco na wyrost i nie na miejscu. Książka jest poprawnie napisana, ale średnio ciekawa. Widzę jednak w autorze potencjał, talent to światotwórstwa i fantazja, jaka w nim drzemie, dają mi pozytywne nadzieje na kolejną, dużo lepszą książkę.
Louca. Oby się udało. Tom 3
Niedawno swoją premierę miał trzeci tom przygód młodego, niezdarnego piłkarza o imieniu Louca. W jakie tym razem kłopoty wpakował się chłopak i czy duchowi, który się z nim zaprzyjaźnił, Nathanowi, uda się go z nich wyciągnąć?
Zarys fabuły
Toczy się mecz o istnienie klubu piłkarskiego. Jeżeli chłopcy z drużyny Loucy przegrają, klub zostanie rozwiązany. Wygląda jednak na to, że tym razem Nathan nie wspomoże przyjaciela, bo mecz będą grali na terenie innej szkoły, a duch nie może opuścić murów swojego liceum. Gdy okazuje się jednak, że istnieje taka możliwość, Nathan przestaje być zainteresowany wspieraniem Loucy i pędzi do domu, w którym mieszkał za życia, by choć przez chwilę zobaczyć swoją rodzinę. Jak wiele zmieniło się od czasów jego śmierci?
Moja opinia i przemyślenia
Akcja komiksu z tomu na tom staje się coraz ciekawsza. Oczywiście tematem przewodnim zeszytów jest piłka nożna, ale fabuła robi się poważniejsza. Nathan powoli zaczyna sobie przypominać jak zginął i wychodzi na to, że nie był to żaden nieszczęśliwy wypadek, a w niebezpieczeństwie może być także dziewczyna, w której zakochał się Louca, Julia. Bohaterowie mają wiele różnych problemów i traum, co mocno kontrastuje z dużą ilością nieco czarnego humoru. Myślę jednak, że to właśnie sprawia, że komiks autorstwa Bruna Dequiera jest tak wyjątkowy.
Seria „Louca” jest wydawana jako cienkie zeszyty w formacie A4. Dzięki temu ich cena nie jest wygórowana, ale przyznam szczerze, że znacznie bardziej lubię, gdy Egmont robi wydania zbiorcze, w twardych oprawach i nieszczególnie dużym formacie. Rozumiem jednak, że taka forma w przypadku historii dla nieco młodszych czytelników zwyczajnie mogłaby się nie sprawdzić. Każdy rodzic chętnie kupi dziecku co parę miesięcy tani komiks z serii, a niekoniecznie już eleganckie wydanie kolekcjonerskie.
Podsumowanie
„Louca. Oby się udało!” to sympatyczny, ładnie narysowany komiks, który zaskakuje i zachęca do lektury. Historia bardzo przypadła mi do gustu i będę czytała ją wspólnie z dziećmi, które mam nadzieję, już niedługo, zabiorą się za samodzielne czytanie. Podoba mi się pomysł na wrzucenie elementów fantasy do zwyczajnego, szkolnego życia w tak delikatny i nienachalny sposób. Jestem bardzo ciekawa, co z tego wyniknie w późniejszych tomach i niecierpliwie czekam na, to kiedy ukaże się czwarta część, którą na pewno również przeczytam. Komiks serdecznie polecam! Jest świetny!
Zapowiedź: Lucyfer. Dziki gon. Tom 3
Trzeci tom serii rozgrywającej się w wymyślonym przez Neila Gaimana uniwersum Sandmana. Tytułowy Lucyfer bawi się w dom. Na swoją nową przystań wybiera spokojną wioskę w Yorkshire, gdzie od czasu do czasu chce zapraszać na obiad martwych i potępionych.
Nowość: Bullet Train. Zabójczy pociąg
Mroczny thriller najpopularniejszego obecnie japońskiego autora, w którym sieć krzyżujących się spisków trzyma w napięciu do ostatniej stacji
Akcja toczy się równie szybko, jak szybko jedzie japoński pociąg Shinkansen, do którego wsiadło dziewięciu zawodowych morderców i jeden amator. Profesjonaliści zyskują twarze zwykłych, z pozoru niewyróżniających się ludzi, a amator, który jest jeszcze uczniem gimnazjum, planuje skomplikowaną intrygę z piekła rodem…
Królestwa i chaos
Po raz pierwszy Rezkin zostawił za plecami żyjących wrogów. Była to pomyłka, ale musiał ją popełnić, jeśli zamierzał zachować honor przyjaciół. I ich szacunek.
Daredevil. Mark Waid. Tom 1
Pierwszy tom przygód Daredevila ze scenariuszem Mark Waida.
Jednym z ciekawszych Marvelowych bohaterów, którzy nie dysponują super mocami jest niewidomy prawnik Matt Murdock, który w walce ze złem działa pod pseudonimem Daredevil. Co jednak stałoby się, gdyby świat poznał jego prawdziwą tożsamość?
Zarys fabuły
Matt Murdock wraca do Nowego Jorku z wielkim hukiem, przerywając uroczystość ślubu jednego ze swoich wrogów. W domu planuje wznowić działalność prawniczą. Jednak mieszkańcy miasta zaczęli domyślać się jego prawdziwej tożsamości, co stanowi nie lada problem. Postanawia więc, że wyszkoli swoich klientów, by sami bronili się w sądzie. Wszystko idzie gładko, do czasu, aż nie trafia przypadkiem na grubszą sprawę, w którą zamieszany jest niewidomy pracownik, superkomputer i kilka międzynarodowych organizacji przestępczych.
Moja opinia i przemyślenia
Album zawiera zeszyty „Daredevil” #1–10 i 10.1 oraz „Amazing Spider-Man” #677.” Dlaczego w ten sposób? Ponieważ uniwersum Marvela jest bardzo chaotyczne, a jednak spójnie ze sobą połączone i jedne wydarzenia, wynikają z innych, czasami również takie, w których bohater pojawił się dosłownie na chwilę podczas przygód innej postaci. Dlatego taki zabieg jest konieczny, by jako czytelnik móc poskładać wszystkie elementy układanki.
Komiks wydany jest w twardej oprawie i ma niewielki, wygodny format. Wydrukowany został w pełnym kolorze, na doskonałej jakości papierze. To taka publikacja, która będzie idealnym dopełnieniem kolekcji komiksów ze świata Marvela.
Nowe przygody Daredevila nie są niczym wydumanym, to dokładnie to, co fajni bohatera lubią najbardziej. Klasyczne historie w starym stylu, pisane z humorem i bez ogródek. Nie niosą ze sobą żadnych ideologii, nie mają też drugiego dna. Komiks jest czystą, niczym nieskalaną rozrywką, dokładnie taką, jakiej potrzebujemy po ciężkim dniu w pracy, żeby oderwać się od własnej rzeczywistości, odpocząć i nabrać sił na nowy dzień.
Podsumowanie
Z lektury nowego komiksu „Daredevil” jestem bardzo zadowolona. Otrzymałam dokładnie to, czego po nim oczekiwałam. To doskonale rysowana, ciekawa przygoda, duża dawka akcji, spraw kryminalnych, bijatyk i nieco czarnego humoru. Niecierpliwie czekam na kolejne zeszyty pisane w dobrym, starym stylu. „Daredevil” Marka Waida dał mi to, co w komiksach o superbohaterach lubię najbardziej i czego od dawna bardzo potrzebowałam. Zdecydowanie polecam! Warto przeczytać.