Rezultaty wyszukiwania dla: Brandon Sanderson
Bezkres Magii
„Bezkres Magii” to zbór opowiadań ze świata cosmere, stworzonego przez Brandona Sandersona w swych dotychczasowych powieściach.
Zbiór zawiera opowiadania (od jednego do trzech) z sześciu układów wchodzących w skład cosmere. Jedno z zawartych tu opowiadań – „Dusza Cesarza” – zostało wcześniej opublikowane jako osobna książka (nagrodzona amerykańską nagrodą literacką Hugo). Każdy z sześciu układów jest tu dokładnie opisany, co z przedmową do książki oraz postscriptum autora po każdym układzie, stanowi pełne źródło wiedzy na temat całego comere. Jest to zatem nie lada gratka dla fanów twórczości Sandersona. Zbiór ten stanowi wręcz must have dla każdego z nich. Pozwala usystematyzować swoją wiedzę, uzupełnić ewentualne braki, a także zwyczajnie poznać nieznane dotąd losy poznanych już bohaterów, lub poznać nowych z danego układu. Pokazuje z jak ogromnym światem mamy do czynienia i pozwala zrozumieć zachodzące w nim relacje. Opowiadania okraszone są pięknymi ilustracjami, szkicami układów planetarnych, a w przypadku Układu Taldain zawiera fragment powieści graficznej „Biały piasek”, która ukazała się w pełnej wersji w 2016 r.
Każde z opowiadań, poza wspomnianą przeze mnie wcześniej przedmową oraz postscriptum zawiera także komentarz samego autora, w którym ostrzega on przed ewentualnymi spojlerami, zaznacza kolejność ich czytania w odniesieniu do wydanych już powieści, lub delikatnie sygnalizuje czego należy się spodziewać. Nie ma zatem możliwości, żeby zespuć sobie zabawę z twórczością Sandersona. Chyba, że na własne życzenie.
Do niektórych opowiadań podeszłam z pewnym rozrzewnieniem. Powrót do znanych mi światów i bohaterów był dla mnie czymś wspaniałym. Równie eksytujące było dla mnie poznawanie nowych bohaterów, w miej lub bardziej mi znanych układach. Niezwykła podróż przez te światy była dla mnie jakby nagrodą za wytrwałość w mojej czytelniczej drodze, a także po raz kolejny pozwoliła docenić kunsz i niezwykły geniusz pisarski autora. Każde z tych opowiadań jest ciekawe i trzyma bardzo wysoki poziom, zarówno fabularny, jak i stylistyczny.
Książkę nie trudno przeczytać od deski do deski z zapartym tchem, jednak dzięki formie opowiadań można sobie dawkować przygody w danych układach i poznawać je po kolei lub zupełnie wręcz wyrywkowo. Tym bardziej, że każde z opowiadań rzuca nowe światło na znane już fanom światy i historie, pozwala na chwilę się zatrzymać i przemyśleć wszystko od początku. Wiedza, jaką zdobywa się poprzez lekturę tej ksiażki jest dla każdego fana twórczości Brandona Sandersona wręcz niezbędna, aby zrozumieć i choć po części ogarnąć rozumem to, co zachodzi w tych światach, a także w jaki sposób poszczególne układy przenikają się nawzajem. Oczywiście biorąc pod uwagę ogrom całego cosmere może być to trudne i wymagać pewnego usystematyzowania swojej wiedzy. Myślę również, że jest to książka, do której nie raz czytelnik będzie wracał.
Dla osób nie zaznajomionych z twórczością tego pisarza, książka będzie doskonałym wstępem i, pomijając opowiadania zawierające spojlery, pozwoli choć częściowo poznać tego autora oraz jego jakże nowatorskie spojrzenie na literaturę fantastyczną.
Legion
Niezwykłe dzieło jak na tego pisarza. Ale niezwykłe nie oznacza złe.
Stephen Leeds to dziwak. Uważa się za zdrowego na umyśle, chociaż lekarze twierdzą inaczej. A niby co jest złego w posiadaniu osobistych halucynacji, z której każda ma swoją osobowość i wiedzę z konkretnego zakresu? I co z tego, że są i takie halucynacje, które mają swoje halucynacje, a w sumie jest ich... Mnóstwo! Specjaliści są bezradni, zleceniodawcy urzeczeni geniuszem Leeds'a, a sam zainteresowany pozostaje obojętny i wykonuje kolejne zlecenia.
Fabularnie jest to kryminał. A tak właściwie dwa. Pierwsza nowelka nosi tytuł „Legion”, druga natomiast „Pod skórą”, a obie łączy postać głównego bohatera. Mamy tu zatem dwie sprawy, które Leeds jako genialny detektyw musi rozwiązać. Początkowo miał to być triller psychologiczny, jednak koniec końców wyszło coś zupełnie innego. Obie nowelki to lekkie historie balansujące na granicy kryminału i sci-fi. Sanderson zatem zaskakuje po raz kolejny udowadniając nam, że jego wyobraźnia nie zna granic.
Jak wspomniałam na początku, jest to niezwykła powieść, jeśli zna się inne dzieła Sandersona. Zazwyczaj jego książki przenika magia, odrębne światy, niezwykłe historie ludzi je zamieszkujących. Tutaj natomiast mamy do czynienia z powieścią rozgrywającą się w realnym, bo naszym świecie. Magią natomiast jest sam umysł głównego bohatera. Stworzenie halucynacji jako wyjaśnienia ludzkiego geniuszu jest nieprawdopodobne. Równie niesamowite są zdolności Stephena do tworzenia kolejnych aspektów (jak sam nazywa swoje halucynacje) w każdej chwili, gdy koniecznym staje się przyswojenie wiedzy z zupełnie nowej dziedziny. To oczywiście rodzi pewne problemy, gdyż próba wyobrażenia sobie naraz kilkudziesięciu aspektów jest niemożliwa. Tym bardziej, że aspekty zdają się żyć własnym życiem, mają swoje sympatie i antypatie, swoje przyzwyczajenia, a nawet żądania. Prowadzi to do wielu zaskakujących i zabawnych sytuacji.
Książkę czyta się bardzo przyjemnie. Sanderson jak zwykle potrafi porwać czytelnika już od pierwszych stron. Momentami zabawna, momentami budząca grozę, z pełnym wachlarzem emocji pomiędzy. Bardzo mnie zainteresowała, jednak nie mogę powiedzieć, żeby mnie porwała. Może wynika to z moich oczekiwań, gdy widzę to konkretne nazwisko autora na okładce. A może historia była za krótka?
Muszę przyznać, że po skończeniu lektury poczułam niedosyt. Wiele wątków pozostało niewyjaśnionych, pojawiały się ciągle nowe pytania, na które nie uzyskałam odpowiedzi. Czytało się to bardziej jak wprowadzenie do czegoś większego, niż odrębną historię. Chociaż nie jestem pewna, czy czytanie dalszych losów Legiona i jego aspektów nie byłaby koniec końców męczące. Jest to oczywiście coś zupełnie nowego i fascynującego, jednak po dłuższym czasie mogłoby się okazać, że aspekty czytelnik traktowałby jako zwykłych bohaterów książki. Stracili by oni wówczas swoją magię i świeżość, a cała powieść stałaby się zupełnie zwyczajną książką przygodową lub kryminalną.
Nie zmienia to jednak faktu, że dla fanów Sandersona jest to pozycja obowiązkowa. Obrazuje ona rozległy talent pisarza w tworzeniu dzieł niesztampowych i to, że nie ogranicza się do jednego gatunku.
Konkurs - Piasek Raszida
„Piasek Raszida” to I tom serii „Alcatraz kontra Bibliotekarze” – data premiery 15.02.2017 r.
Bohater z talentem do… bycia wyjątkową ofiarą losu? Misja na śmierć i życie, by uratować woreczek piasku? Śmiertelne zagrożenie ze strony… Bibliotekarzy? Naprawdę?!
"Piasek Raszida" czyli powieść dla dzieci Braondona Sandersona
„Piasek Raszida” to I tom serii „Alcatraz kontra Bibliotekarze” – data premiery 15.02.2017 r.
Bohater z talentem do… bycia wyjątkową ofiarą losu? Misja na śmierć i życie, by uratować woreczek piasku? Śmiertelne zagrożenie ze strony… Bibliotekarzy? Naprawdę?!
Alcatraz Smedry nie wydaje się przeznaczony do niczego poza katastrofami. Na trzynaste urodziny otrzymuje paczkę ze spadkiem po nieżyjących rodzicach – a w niej zwykły woreczek ze zwykłym piaskiem. Prezent zostaje jednak niemal natychmiast skradziony. To uruchamia lawinę zdarzeń,
które uświadomią Alcatrazowi, że jego rodzina jest częścią grupy walczącej przeciwko Bibliotekarzom – tajnej, niebezpiecznej i złowrogiej organizacji, która faktycznie rządzi światem. Piasek Raszida ma pozwolić Bibliotekarzom zdobyć władzę absolutną. Alcatraz musi ich powstrzymać… uzbrojony wyłącznie w okulary i wyjątkowy talent do bycia wyjątkową ofiarą losu…
Rozjemca
Brandon Sanderson, twórca takich bestsellerowych serii jak „Z Archium Burzowego Światła” czy też „Ostatnie Imperium”, tym razem częstuje nas pierwszym tomem kolejnej serii „Siewca wojny”.
„Rozjemca” to historia dwóch sióstr-księżniczek, które poprzez dziwny zbieg okoliczności i wybory swego ojca – króla Idris, trafiają do do T-Telir. Miasto to, stanowiące stolicę wielkiego państwa Hallandren, miasto tysiąca kolorów, jest wszystkim czego Vivienne nienawidzi, a Siri brakuje. Obie stają się jego częścią, z własnej woli lub poprzez skomplikowane układy polityczne. Obie jednak na swój własny sposób próbują zapobiec nadciągającej wojnie między Hallandren a Idris. Temu wszystkiemu, jakby zupełnie biernie i spod wpół przymkniętych oczu przyglądają się mieszkańcy zupełnie nieważnej i mało znaczącej prowincji Pahn Kahl, Bogowie nie mający pozornie pojęcia o polityce i potężni Rozbudzający, mający swoje własne tajemnice.
Cechą charakterystyczną powieści Sandersona jest niezwykły, kreowany przez niego świat. Każdy z nich ma swoją historię, religię, układy poliltyczne i dziwne rodzaje magii. Świat przedstawiony w „Rozjemcy” dzieli się na wyznawców Austre (Idris) oraz wyznawców Króla-Boga (Hallandren). Ci pierwsi nie korzystają z magii, a ich świat jest wręcz fizycznie pozbawiony kolorów w każdej dziedzinie życia, które może wydawać się wręcz ascetyczne w swoich zakazach i prawach. Mieszkańcy Hallandren prowadzą, w oczach przybyszów z Idris, wręcz rozpustny tryb życia korzystając z kolorów, magii i czcząc bałwochwalczo swego króla-tyrana i wątpliwego pochodzenia Bogów. Mimo ogromnych różnic, oba kraje są nad wyraz ciekawe, barwnie opisane, przemyślane w każdym szczególe. Dopracowany plan T’Telir, zawarty w formie mapy na początku książki pozwala śledzić poczynania naszych bohaterek, a szczegółowe, jednak nie rozwlekłe i nudne opisy poszczególnych miejsc, pomagają dokładnie zorientować się w topografii miasta, co w trakcie lektury bywa bardzo pomocne. Świat poza T’Telir i dookoła niego jest w opisach jedynie naszkicowany, jednak mimo tego daje nam doskonały obraz całości. Wydaje się, jakby wszystko tu było na swoim miejscu, idealnie do siebie pasowało. Ma się wręcz wrażenie, jakby Sanderson nie opisywał świata fikcyjnego, tylko jedno z odwiedzonych przez siebie miejsc na naszym globie.
Jednym z najciekawszych elementów powieści Sandersona jest to, że potrafi, w sposób jakby naturalny, nadać pospolitym rzeczom przymiot narzędzia magii. W opisywanej przeze mnie powieści, do ożywiania, pobudzania i wykorzystywania w swoim celu przedmiotów nieożywionych używa się... oddechów. Przyznaję, że pomysł ten mnie zachwycił, gdyż coś tak pospolitego, coś na co nie zwracamy szczególnej uwagi, tutaj stało się powodem konfliktów, różnic społecznych i podstaw religii. Sposoby wykorzystania, pozyskiwania i przekazywania Biochromatycznych Oddechów zostały dopracowane ze szczególną dbałością, łącznie z przedstawieniem i wyjaśnieniem poszczególnych wywyższeń oraz możliwości z tego płynących. Stanowi to o ogromnej wyobraźni autora i niesamowitym wręcz przygotowaniu się do opowiedzenia tej historii.
Z równą szczegółowością są dopracowane pojawiające się w książce postacie. Są naturalne, wiarygodne i zaskakujące. Ich historie, tajemnice i poczynania śledzi się z zapartym tchem. Wielokrotnie nas rozśmieszą, wzruszą, zdenerwują lub niesamowicie zaskoczą. Nie są płaskie, ich cech nie poznajemy od razu, widać jak ewoluują w trakcie fabuły, zmieniają się, często okłamując nas lub siebie samych. Bohaterowie są popropstu... ludzccy! Mają skomplikowane charaktery, konkretne cechy wiodące. Mają wątpliwości, mają swoje cele, mylą się i potykają. Żadna z przedstawionych postaci nie jest idealna, za to każda wzbudza w czytelniku jakieś emocje.
Fabuła powieści jest bardzo skomplikowana, co czyni ją niezwykle ciekawą. Wydarzenia następują tu jedno po drugim, zmieniając całą historię w niesamowicie szybkim tempie. Akcja jest wartka, momentami jakby zwalnia tylko po to, żeby po kilku stronach ruszyć z kopyta w zupełnie inną stronę. Nie da się przewidzieć kolejnych losów bohaterów, nic w tej opowieści nie jest oczywiste. Przyjemny w odbiorze, prosty język pozwala się skupić na wydarzeniach i przygodach. Początkowo niezależne historie bohaterów, po jakimś czasie wiążą się ze sobą, splatają, komplikując lub wyjaśniając pewne aspekty historii. Sanderson trzyma czytelnika w ciągłym napięciu, nie podając konkretnych rozwiązań, nie wyjaśniając wszystkich faktów, milcząc często na tematy, o które czytelnik jakby mimo chodem chciałby zapytać. Są takie momenty w tej powieści, że czytelnik ma wrażenie, że już za chwilę, już za kilka stron coś się wyjaśni, coś będzie wiadomo. Jednak Sanderson bardzo umiejętnie pokazuje czytelnikowi figę z makiem i zmienia zupełnie czas, miejsce i bohaterów. Trzeba w tym miejscu nadmienić, że historie bohaterów toczą się najczęściej równolegle do siebie, nie zawsze mając ze sobą oczywisty związek. Każdy rozdział dotyczy innych postaci, czasem dziejąc się wcześniej lub później niż historia z poprzedniego rozdziału. Mogłoby się wydawać, że wprowadzi to do historii chaos, lecz jest to mylne wrażenie. Wszystko to ma przysłowiowe „ręce i nogi”, nie da się w tej historii pogubić. Tym bardziej, że fabuła jest dopracowana w każdym szczególe, nie ma żadnych nieścisłości i niedociągnięć.
Tej książki się nie czyta, ją się pochłania. Gdy już się zasiądzie z „Rozjemcą” w ręku, trzeba się liczyć z tym, że nagle umyka nam kilka godzin życia. Naprawdę ciężko jest się od niej oderwać. Sanderson w sposób wręcz mistrzowski wciąga czytelnika w historię, sprawia że ma się wrażenie, jakby los bohaterów stał się naszym własnym, jakbyśmy to my walczyli o życie, a przyszłość całych królestw zależała od tego, co wydarzy się w kolejnym rozdziale. Co ważne, pisarz porusza bardzo uniwersalne tematy takie jak wojna, śliskie ułady politycze czy religia. Robi to jednak pod przykrywką powieści fantastycznej, przez co czytelnik dopiero po lekturze zdaje sobie sprawę, że równie dobrze powieść ta mogłaby być dokumentem. Sanderson potrafi w bardzo obrazowy sposób pokazać do czego prowadzi żądza władzy i jak często się mylimy, myśląc o sobie jako o tych lepszych, tylko dlatego, że wyznajemy inną wiarę niż „oni”. Jest to powieść, która pokazuje, jak wiele zależy od zrozumienia drugiej strony konfliktu, jak często niewiedza prowadzi do nienawiści, a ślepa wiara do zaściankowości.
Dla fanów twórczości Sandersona jest to pozycja obowiązkowa. Dla tych, którzy nie mieli jeszcze do czynienia z geniuszem tego pisarza, jest to idealna pozycja do rozpoczęcia cudownej drogi po światach przez niego stworzonych.
Brandon Sanderson i seria książek dla dzieci?
Tak, „Piasek Raszida” I tom serii „Alcatraz kontra Bibliotekarze” to pozycja skierowana głównie do młodszego czytelnika (ale dorosłym też z pewnością się spodoba). Przepełniona jest wartką akcją i absurdalnym humorem, a okładka jest zdecydowanie inna niż przy high fantasy.
Premiera w Polsce już 15 lutego!
Bohater wieków
Istnieją teksty kultury, które nie mieszczą się w żadnych ramach oceny. To te, po których zapoznaniu – nieważne, czy jest to książka, film, serial, obraz, fotografia, etc. – potrafi się zmienić cały nasz światopogląd, które przenoszą nas do innej rzeczywistości, do takiej, w której chcielibyśmy żyć albo do takiej, która nas uwodzi swoją kreacją. To te, które wzbudzają w nas tyle emocji, co wydarzenia, które rozgrywają się naprawdę w naszym życiu. Bez wątpienia trylogia o Ostatnim Imperium Brandona Sandersona zalicza się dla mnie właśnie do tych dzieł – poza skalą, poza oceną, będąca wręcz definicją perfekcji.
„Studnia Wstąpienia” kończy się w momencie, w którym Vin i Elend docierają do tytułowego miejsca. Niestety, właśnie w tym miejscu wydarzają się rzeczy, których przewidzieć nie mógł żaden z bohaterów. Vin uwolniła moc zwaną Zniszczeniem, która teraz stara się doprowadzić do zagłady całego świata. Wraz z powrotem zabójczej formy wszechobecnych mgieł pojawiają się także potężne opady popiołów i coraz potężniejsze trzęsienia ziemi. Świat chyli się ku upadkowi odkąd zabito Ostatniego Imperatora. Czy Vin, Elendowi i reszcie ich zespołu uda się powstrzymać Zniszczenie? Czy uda im się uratować świat i sprawić, że będzie kolorowy jak dawniej, a mroczne czasy odejdą w niepamięć? Jaka może być cena tego ratunku? Czy uda im się uratować samych siebie?
Recenzja „Bohatera wieków” stanie się niejako także podsuwaniem całej trylogii. Ciężko jest uniknąć spoilerów, gdy opisuje się już trzeci tom, jednak postaram się, aby nie obciążyć Was nimi zbyt mocno. W ostatniej części trylogii Sanderson postanawia zakończyć wszystkie wątki, rozwiać wszelkie wątpliwości i dopowiedzieć to, co nie zostało wcześniej dopowiedziane. Wszystko układa się w klarowną, logiczną całość. Zaskakuje, w jak perfekcyjny i idealny sposób autor połączył wszystkie elementy układanki. Widać, że Sanderson od napisania pierwszego zdania trylogii wiedział, jak cała historia się zakończy, jak ją poprowadzi i jak rozłoży jej akcenty. To bardzo przemyślana historia oraz konstrukcja fabularna, w której nie sposób znaleźć żadnej luki.
Świat Ostatniego Imperium to świat bardzo ponury, przerażający, w którym nadal brak jedności oraz zaufania. Jednak świeci się w nim niewielkie światełko nadziei, dzięki zdeterminowanym, dobrym bohaterom, którzy są w stanie poświęcić własne dobro na rzecz większej szczęśliwości. W ostatnim tomie pojawiają się również nowe postacie, lecz więcej miejsca i czasu zyskują także ci, którzy nie mieli jeszcze swoich pięciu minut w pierwszych dwóch tomach.
Oprócz tego, że Sanderson zdobywa się na wyjaśnienia dotyczące funkcjonowania poszczególnych elementów świata przedstawionego oraz ich genezy, to pojawia się jeszcze nowa zdolność, o której wcześniej nikt nie wspomina – hemalurgia, czyli najbardziej brutalny rodzaj magii polegający na przejmowaniu czyjejś mocy przez śmierć. Pojawiają się także Zniszczenie i Zachowanie, czyli dwie przeciwstawne sobie siły. Pierwsza z nich podkręca dodatkowo tempo akcji za sprawą tworzonych przez siebie pułapek zastawianych na bohaterów.
Zakończenie powieści dosłownie wbija w fotel. Wierzcie mi, takiego zwrotu akcji się nie spodziewałam w najśmielszych snach. Ostatnie strony to prawdziwa huśtawka emocji, w trakcie której trudno nie wybuchnąć płaczem. Przy czym „Bohater wieków” to najbardziej dynamiczna część trylogii, obfitująca w jeszcze większą ilość akcji, które wzmaga nieobliczalność Zniszczenia i powolne umieranie świata przedstawionego.
Sanderson niebywale umiejętnie operuje językiem. To, jak znakomicie stworzył całe uniwersum oraz wymyślił nazwy wszystkich magicznych umiejętności można porównać z twórczością najważniejszych kreatorów gatunku fantasy. Całą trylogię czyta się niezwykle płynnie, ponieważ jednocześnie obfituje w spore ilości dialogów, jak i momenty opisów służą dokładnemu opisowi stoczonych walk czy działań podejmowanych przez bohaterów.
„Bohater wieków” to idealne zakończenie trylogii o Ostatnim Imperium. Dla mnie to seria, która jest po prostu majstersztykiem w każdym calu. Aż szkoda, że to tylko trylogia z bohaterami, których zdążyliśmy pokochać. Całe szczęście, że w tym uniwersum Sanderson postanowił osadzić jeszcze kilka historii. A nóż jeszcze dowiemy się czegoś nowego o przeszłości tych bohaterów, których spotkać już nie będziemy mogli.
Pożar
Pokonanie Stalowego Serca na gruzach dawnego Chicago nie było końcem historii. David Charleston odkrył słaby punkt Epika, a zabijając go, pomścił zamordowanego przed laty ojca. Jednak dokonana zemsta pozostawia spory niedosyt, bo zabiera sprzed oczu cel, którym dotąd człowiek żył. Oprócz tego, usunięcie jednego tyrana, powoduje, że w jego miejsce mogą się pojawić następni. Kto bowiem nie chciałby stanąć w szranki z niepozornym pogromcą panującego nad metalem i całym miastem Stalowego Serca, który miał być nie do pokonania? Słowem zakończenie części pierwszej było otwarte, sugerując czytelnikowi nowe problemy dla Mścicieli oraz zupełnie nowe wątki w powieści.
W drugim tomie serii zatytułowanym Pożar wraz z Davidem i drużyną Mścicieli opuszczamy Newcago i przenosimy się do dawnego Manhattanu, zwanego obecnie Babilarem. To niezwykłe miasto jest niemal całkowicie zatopione, a ludzie osiedlili się na dachach dawnych wieżowców i drapaczy chmur. Pełne świateł i fosforyzujących graffitti, tylko pozornie jest rozbawione i beztroskie. Żyjący chwilą ludzie wiedzą, że w każdej chwili niepewny nastrój rządzącej miastem Regalii może ulec zmianie, a wtedy wszystko zginie w żywiole wody, którym rządzi kobieta Epik.
W Balilarze Mściciele pod wodzą Profesora prowadzą dalsze poszukiwania i próbują zgłębić zamiary Regalii, która twierdzi, że może tworzyć nowych Epików i ma na usługach tych, nad którymi pozornie nie sposób zapanować. Tymczasem David zmaga się z własnymi problemami. Z uporem maniaka poszukuje słabych punktów Epików i stara się je powiązać z ich przeszłością, kiedy jeszcze byli ludźmi. Nie wierzy też, że Megan, która okazała się Epikiem i to nie byle jakiej kategorii, naprawdę zdradziła Mścicieli na rzecz Stalowego Serca. Czy jednak przez młodego zwiadowcę przemawia rozum, czy też serce?
Co planuje wodna Regalia i dlaczego pozwala cieplnemu Epikowi Usuniętemu niszczyć miasto, które tyle lat chroniła? Jaka jest prawdziwa natura Megan i kim jest tytułowy Pożar? Dlaczego miasto jest tak pełne świateł i kolorowe? Kim lub czym jest Calamity i czy istnieje Epik Światło? Na te i wiele innych pytań odpowiedzi daje drugi tom cyklu.
Z przyjemnością stwierdzam, że druga część trzyma równy poziom. Zmiana lokalizacji była bardzo dobrym pomysłem, bo dzięki temu nie jest nudno, tym bardziej, że Babilar jest kompletnie inny od pochłoniętego przez ciemność Newcago. W tej części bardzo dużo miejsca autor poświęca naturze Epików i ich słabym stronom. Czy Epik, jeśli potężny, to koniecznie musi być niegodziwy? Gdzie jest ta cienka granica, która oddziela człowieka od hybrydy, dysponującej ponadludzkimi mocami? Główny bohater boleśnie się o tym przekona. Drugi wątek, który powoli, lecz konsekwentnie wprowadza autor to istnienie rzeczywistości równoległych, a że jestem wielkim zwolennikiem tej teorii, bardzo mnie to ucieszyło.
Pożar to godny następca Stalowego Serca. Czyta się szybko i sprawnie. Jest ciekawie, zabawnie, niekiedy refleksyjnie. Autor nie odkrył jeszcze wszystkich kart przed czytelnikiem, dlatego tak dużą przyjemnością będzie oczekiwanie na kolejny tom.
Powieść dobra dla wszystkich miłośników historii o bohaterach z nadnaturalnymi mocami. Polecam!
"Pożar" Brandona Sandersona już w sprzedaży
4 kwietnia na półki sklepowe trafiła druga odsłona cyklu Mściciele, powieść "Pożar" Brandona Sandersona.
"Jesienna Republika" - ostatni tom Trylogii Magów Prochowych
Pod patronatem Secretum 26 lutego ukaże się trzeci i ostatni tom Trylogii Magów Prochowych "Jesienna Republika" Briana McClellana. Buzzfeed.com uznał ją jedną z najlepszych serii fantasty w historii. Wydawcą serii jest Fabryka Słów.