sierpień 03, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Bis

piątek, 27 maj 2016 09:19

Wyspa strachu

Wszyscy szukamy swojego raju na ziemi, miejsca, gdzie wszystkie troski pójdą w zapomnienie. Dla wielu to właśnie Gotlandia stała się oazą spokoju, ale... do czasu.

Zaczęło się od rozszarpanej w jednym z domku owcy. Później był zamordowany mężczyzna, rozcięty z chirurgiczną precyzją. Mieszkańcy Gotlandii zaczynają się bać, turyści w panice starają się uciec z wyspy. Inspektor policji Frederik Broman stara się zapanować nad coraz bardziej rozprzestrzeniającym się chaosem, walcząc zarówno na płaszczyźnie prywatnej, jak i zawodowej. Jak dorwać mordercę, który zaplanował każdy najmniejszy szczegół z niesamowitą precyzją?

Nie ukrywam, że opis z tyłu Wyspy strachu napędził mi niesamowitego... smaczku na tę pozycję. Morderca rozcinający swe ofiary na pół? W dodatku nieuchwytny? To coś zdecydowanie dla mnie. Oczywiście niemałe znaczenie miała w tym przypadku także okładka, bowiem jej mroczny klimat jeszcze bardziej zachęcał do zapoznania się z historią Frederika Bromana. Czy magnetyczny front kryje w sobie równie ciekawą treść?

Zdecydowanie tak. Od pierwszych stron autor serwuje czytelnikom owcze szczątki, by w dalszym ciągu zabrać go do bardziej krwawych spraw. Sprawa toczy się swoim torem, zaś policjanci nadają jej właściwy bieg; nie ma mowy o zbyt długim odpoczynku, gdy po wyspie grasuje psychopata. I chyba największy plus należy się panu Ostlundh za to, że ów krwawy twór jego wyobraźni naprawdę może nosić miano nieuchwytnego. Mimo, iż policja posiadała swoje typy, to mnie one jakoś specjalnie nie przekonywały- byłoby za łatwo. Autor tak skrzętnie opracował postać czarnego charakteru, że nikt nie wskazałby owej osoby jako sprawcy, do czasu otrzymania dowodów, oczywiście. Jedyne czego w tym przypadku mi zabrakło, to porządny motyw. Mgliste tłumaczenia o morderczej potrzebie serca jakoś nie do końca mnie przekonują, choć mam świadomość, iż nie zawsze jakieś wydarzenie z przeszłości musi budzić w sprawcy morderczy pierwiastek.

Autor pozwala nam zarówno towarzyszyć policji podczas poszukiwań, jak i serwuje czytelnikom wycinki z życia mordercy, choć tych jest w Wyspie strachu o wiele mniej. Właściwie te dwa lub trzy mini- rozdziały (może lepszym określeniem byłyby wstawki) nie wnoszą nic do naszych odczuć wobec psychopaty, ponieważ zawarte w nich zostały zaledwie szczątkowe wspomnienia, kilka emocji związanych z zabójstwami. Obraz mordercy jest dla czytelnika zamazany, niewyraźny; nie krystalizuje się żaden konkretny obraz, prócz jednego -i raczej już znanego- jest to człowiek z poważnymi zaburzeniami. Sprawca to -tak dla bohaterów tejże historii, jak i czytelnika- człowiek bez twarzy.

Ta pozycja zabrała mi dosyć dużo czasu, ale nie z tego powodu, o którym większość z Was w tym momencie pomyśli. Moim wytłumaczeniem jest brak czasu; historia nie ma tu nic do rzeczy. Ba, jest wręcz odwrotnie- śledztwo prowadzone przez Fredrika Bromana zapisało się w mojej pamięci jako niezwykle ciekawe, jedno z tych, które pamięta się dość długo po odłożeniu książki. Jak już wspominałam sprawa toczy się wartko, nie ma mowy o przestojach czy odpoczynku. Policja daje z siebie wszystko, choć prawdopodobnie kolejne trupy wskazują na coś zupełnie innego. A, co najważniejsze- w pewnym momencie sprawa robi się bardziej... osobista.

Myślę, iż Hakan Ostlundh swą Wyspą strachu zrobił bardzo dobre pierwsze wrażenie. Jeżeli kolejne tomy cyklu utrzymają poziom (a może nawet nieco go zawyżą, w co wierzę), to autor ma szansę na stanie się jednym z popularniejszych szwedzkich pisarzy. Grunt to umiejętność zbudowania odpowiedniej atmosfery, a panu Ostlundh znakomicie się to udało. Zdecydowanie jestem na tak!

 

 

Dział: Książki
czwartek, 12 maj 2016 19:24

Z bożej łaski Maksymilian

Miałam kilka lat, gdy napisałam swoją pierwszą powieść. A w zasadzie bardziej ją narysowałam niż napisałam, skupiając się na ilustracjach i dodając do nich zaledwie jednozdaniowe opisy wprowadzające. Z czasem pisałam więcej, ale za to kończyłam coraz mniej z rozpoczętych projektów. Dopiero w mając dwadzieścia trzy lata postawiłam ostatnią kropkę w „Skazanych", pierwszej „prawdziwej" powieści własnego autorstwa i jednocześnie pierwszej, która trafiła na księgarskie półki. Być może z tego powodu zawsze fascynowały mnie utwory wydawane przez młodszych autorów – z podziwu i swoistej zazdrości o wytrwałość, skupienie i umiejętność kończenia tego, co się zaczęło w wieku, który zdaje się absolutnie do takiej postawy nie pasować. Przy okazji lektury powieści „Z bożej łaski Maksymilian" do wspomnianej gamy uczuć dołączyło jeszcze kilka nowych wrażeń – zaskoczenie, zafascynowanie i zawstydzenie, że podczas, gdy ja bawię się w nastoletnie historie miłosne o aniołach, demonach i sukubach; szesnastoletni Marcin Kula tworzy alternatywną wizję rozwoju Polski, odmieniając punkty zwrotne znanej nam przeszłości.

Okładka powieści w żaden sposób nie sugeruje tak bogatej, naszpikowanej wiedzą zawartości. Oto portret nastolatka z rozwichrzoną czupryną i pozą amanta z boysbandu, a nie poważnego i odpowiedzialnego polityka, członka rodziny królewskiej. Nawet skrywający się w tle herb, niemal niewidoczny na pierwszy rzut oka, nie odmienił tego wrażenia. Przyznam szczerze – spodziewałam się mdłej historyjki o zawieraniu przyjaźni, pierwszej miłości i rodzinnych niesnaskach, wynikających z przechodzenia przez „trudny wiek". Tymczasem...

Rzeczpospolita Dziesięciorga Narodów nigdy nie była potężniejsza. Król Eryk II nie tylko dba o stan obecnie znajdujących się wśród terytoriów Polski lokacji, ale także rozszerza powierzchnię kraju i umacnia znaczenie Krakowa na arenie światowej. Jednocześnie do objęcia tronu szykuje się nastoletni syn monarchy, Jego Książęca Mość Maksymilian Habsburg. Jednak czy pomimo wszechstronnej edukacji będzie gotowy przejąć władzę nad tak rozległym państwem, gdy wybije dla tego godzina? A może nie czuje się właściwą osobą do odegrania tej roli? Co z jego życiem osobistym? Czy jest gotów postawić na szali własne szczęście dla dobra narodu? I czy faktycznie ma na przygotowanie się do objęcia tronu tak wiele czasu jak mogłoby się wydawać?

Wrażenie robi przede wszystkim fakt, że świat wykreowany przez Marcina Kulę nie jest zupełnie oderwany od rzeczywistości. Oczywiście, nigdy nie istniała i pewnie już istnieć nie będzie Rzeczpospolita Dziesięciorga Narodów, ale gdyby... No właśnie. Młody pisarz pokusił się o zmiany w historii naszego kraju. Manipulując faktami, przemieniając je na korzyść Polski, stworzył świat, w którym nie tylko nie zniknęła ona z map, ale i poszerzyła swoje wpływy, stając się supermocarstwem. To niesamowite, jak wiele mogłyby zmienić pojedyncze wydarzenia, niemniej największe wrażenie robi fakt, że grę z tymi możliwościami – zgłębiając i analizując potencjalność historii – poprowadził tak młody człowiek.

Sama opowieść o nastoletnim, dojrzewającym księciu nie nosi już może takich znamion oryginalności i niezwykłości, ale stanowi przykład udanej realizacji powieści młodzieżowej. Tym bardziej przekonującej, że pisanej przecież przez przedstawiciela grupy odbiorczej. Postać Maksymiliana, jego obawy i troski, pomimo nietypowej, bo książęcej sytuacji, wpisują się w uniwersalne rozterki młodych ludzi, stając dla nich wzorem i rodzajem pocieszenia. Tak, jeżeli nie należycie do tych, którzy bez problemu nawiązują przyjaźnie, to tutaj znajdziecie kilka słów otuchy. I być może przepowiednię na przyszłość, że właściwe osoby znajdą się przy Was we właściwym czasie.

Marcinowi Kuli trudno także zarzucić cokolwiek pod względem językowym. Oczywiście nie da się ukryć, że jest to prosta proza o młodocianym targecie, a więc opisowo nieskomplikowana i nastawiona raczej na akcję niż poetykę samą w sobie, jednak całość czyta się płynnie i z przyjemnością. Nagromadzenie tytułów czy szczegółów w nomenklaturach tylko chwilami czytelnika męczy, a nawet wtedy ma swój urok. „Z bożej łaski Maksymilian" przypomniał mi czasy pierwszych zarywanych z powodu czytania nocy oraz także tych późniejszych, które poświęciłam na pisanie opowiadań.

Z czystym sercem mogę polecić powieść Marcina Kuli każdemu rodzicowi, który szuka zajmującej i w jakiś sposób edukacyjnie wartościowej lektury dla swoich pociech oraz nastoletnim fanom historii, zwłaszcza tej polskiej. Dorośli odbiorcy pochłoną powieść przede wszystkim ze względu na podziw dla kreatywności i wiedzy autora – wierzcie mi, że te uczucia budzą się automatycznie już po kilku stronach lektury. Jestem pod wrażeniem i czekam na więcej!

Dział: Książki

Już 20 czerwca zadebiutuje prequel legendarnej strategii - Homeworld: Deserts of Kharak. Wydawnictwo Techland dostarczy na polski rynek kolejne bogate wydanie pudełkowe, którego szczegóły mamy przyjemność ujawnić już dziś. Homeworld: Deserts of Kharak w „Edycji Morza Wydm" to jedyne pudełkowe wydanie gry na świecie.

Dział: Z prądem

Minęło wiele czasu zanim, ponownie na ścieżce mojego przeznaczenia, pojawił się On – Roland z Montferratu, czyli główny bohater serii „Samotny krzyżowiec" autorstwa Marka Orłowskiego. Trzecia księga przygód nosi tytuł „Czas przepowiedni" i ukazała się oczywiście nakładem Wydawnictwa Erica.

Stylizacja graficzna nawiązuje do poprzednich części, a w środku znajduje się jedenaście bardzo ciekawych rozdziałów. Oprócz tego, na początku mamy szkic mapy, aby łatwiej można było sobie zobrazować, gdzie toczy się akcja, a na końcu słowo od autora, które bardzo wiele wyjaśnia i wlewa ukojenie w poszarpane serce czytelnika.

Gdy wiatr ucichł, bohater zobaczył przed sobą bezkres pustyni, a jedyne co pamiętał, to nakaz wędrówki w stronę skupiska skalnego, które było spowite mgłą lub szalejącą burzą piaskową. Nadal kierował się na zachód w celu dotarcia do Jerozolimy i poinformowania swoich zwierzchników o zdradzie Asasynów i utracie arki. W trakcie podróży do Miasta Stu Wież starzec o imieniu Jaghi Lakan opowiadał o historii okolicy oraz bardzo często o przepowiedniach i przeznaczeniu, jakie ma spotkać całe królestwo To-ad-mar.


Wydarzenia kolejnych dni jeszcze bardziej utwierdziły w przekonaniu Jaghiego – wielkiego maga królestwa, że oto przybył do nich ten, o którym pisano w wielkiej księdze objawień.


Po zwycięstwie Czarnego wojownika we wróżebnym turnieju, przeznaczenie skierowało Rolanda na inne ścieżki, przez co wpadł w tarapaty. To co się wydarzyło po turnieju to jedna wielka karuzela, która sprawiła, że przed bohaterami pojawiły się nowe znaki zapytania. Czy przeznaczenie Rolanda z Montferratu i przepowiednia to dwie siły, które wspólnie działają, aby wypełniło się to, co ktoś wcześniej zapisał, o tym musicie się przekonać sami i już samotnie podążyć ścieżką za przygodami Czarnego wojownika.

Osobiście muszę przyznać, że trzecia część serii jest, jak dla mnie, najbardziej udana, gdyż do całości wplątano sporo elementów starożytnej magii oraz wierzeń, co w połączeniu z tłem historycznym, w jakim osadzono fabułę podwoiło efekt. Kilkakrotnie przedzierając się przez przygody Rolanda doświadczyłem zjawiska deja vu, którego nie potrafię wytłumaczyć. Czyżby to tajemniczość starożytnej magii i wierzeń sprawiły, że księga pochłonęła mnie w całości i podsyłała znajome treści?


Książkę czyta się jednym tchem i można mieć do siebie żal, że trzeba ją odłożyć i zająć się sprawami codziennymi. Autor w trzeciej części jak wirtuoz połączył wszystkie elementy i dzięki temu otrzymujemy trzymającą w napięciu opowieść. Książkę można z czystym sumieniem polecić zarówno młodzieży jak i starszym czytelnikom. Bardzo cennym elementem dla mnie w książce jest na zakończenie słowo od autora, w którym pokrótce wyjaśnia jak powstawała książka oraz to co będzie dalej, gdyż to nie koniec przygód charyzmatycznego wojownika i pozostaje nam jedynie wypatrywać go na szlaku.

Dział: Książki
poniedziałek, 09 maj 2016 11:42

"Dziecko Odyna" Siri Pettersen pod patronatem

17 maja nakładem Domu Wydawniczego Rebis oraz pod patronatem Secretum ukaże się powieść "Dziecko Odyna" Siri Pettersen. Jest to pierwszy tom cyklu „Krucze pierścienie", oryginalnej sagi fantasy osadzonej na staronordyckim gruncie. Cykl ten ma szansę stać się dla literatury fantasy tym, czym dla kryminału stały się książki Larssona, Nesbo i Läckberg.

Dział: Patronaty
środa, 04 maj 2016 09:43

Overwatch - Edycja Kolekcjonerska

Premiera Overwatcha zbliża się wielkimi krokami (już 24 maja!). Co zawierała będzie Edycja Kolekcjonerska? 

Dział: Z prądem
czwartek, 21 kwiecień 2016 01:17

Fragment: "Inwazja na Tearling"

Rozdział 1

Hall

Było niemal pewne, że druga inwazja Mort będzie wyglądała jak rzeźnia. Po jednej stronie stała pierwszorzędna armia mortmesneńska uzbrojona w najlepszą broń, jaką widział Nowy Świat, dowodzona przez człowieka, który nie zawaha się przed niczym. Po drugiej stro- nie stała armia tearlińska: czterokrotnie mniejsza, uzbrojona w tanie żelazo, które nie wytrzymałoby uderzenia solidnej stali. Szanse Tear- lingu nie były niewielkie. Były katastrofalnie małe. Nikt nie widział możliwości ucieczki przed tragedią.

Dział: Książki
niedziela, 10 kwiecień 2016 16:25

Ziemia kobiet

Bardzo lubię powieści dla kobiet. Historie z odrobiną tajemnicy, spod znaku rodzinnej sagi czytają się, jak żadne inne. Dlatego na widok pozycji zatytułowanej Ziemia kobiet, pomyślałam, że może to być naprawdę coś wartego uwagi, a także przyjemnego w odbiorze. Kto bowiem nie lubi czytać o kobietach na życiowym zakręcie?

Główna bohaterka Gala na takim zakręcie się właśnie znalazła, choć sama nie jest tego świadoma. Bogata, snobistyczna mężatka z życiem, jak z katalogu, nie jest w pełni szczęśliwa, jednak nie umie się do tego przyznać, nawet przed sobą. Kiedy więc kontaktuje się z nią prawnik i informuje ją o spadku, który otrzymała po ciotecznej babce, Gala jest i zaskoczona i zaciekawiona, tym bardziej, że nigdy nie spotkała osobiście Amelii. Wietrząc spory spadek, kobieta zabiera córki i, ku niezadowoleniu rodziny, wyjeżdża do Hiszpanii do La Mugi.
Na miejscu dowiaduje się, że cioteczna babka postawiła w testamencie kilka dziwacznych warunków, których spełnienie odwlecze w czasie wyjazd do domu. Gala jest sfrustrowana, starsza córka wręcz wściekła, mąż i matka w rozmowach telefonicznych nie szczędzą jej wymówek, a okoliczne mieszkanki traktują ją tak, jakby od zawsze tu należała.

O czym tak naprawdę jest ta książka? Trudno to streścić w kilku zdaniach. W La Mudze prym wiodą kobiety i wszyscy tu wszystkich znają, co ma zalety, jak i wady. Autorka skupia się na przedstawieniu rożnych aspektów miłości oraz na celebrowaniu przyjemności drobnych, takich jak wspólne kolacje przy ognisku, pieczenie bułeczek czy parzenie kakao. Kiedy zetkną się ze sobą dwie sprzeczności, mają się szanse narodzić pierwsze poważne przyjaźnie, młodzieńcze fascynacje, nowe namiętności. Stare, zaniedbane relacje zyskują szansę odnowy, bo przecież zawsze można dojść do porozumienia, wystarczy tylko chwila spokojnej rozmowy.
Czy trudna w kontaktach z innymi Gala zbliży się na nowo ze swoją matką? Czy zbuduje cieplejsze relacje z dorastającymi córkami? Czy zrewiduje swój pogląd na rolę i miejsce kobiety w związku? Słowem, czy obudzą się w niej odwaga i chęci, by zmienić swoje życie?

Ziemia kobiet to ciepła i magiczna historia o tym, że proste rzeczy podnoszą jakość naszego życia. Do takiej La Mugi chętnie pojechałabym na wakacje, by naładować akumulatory, przestać ciągle za czymś gonić i wyciszyć się wewnętrznie. Tak jak bohaterki książki, spacerowałabym po plaży, piła mleko prosto od krowy, a gdyby zachciało mi się zgiełku wielkiego miasta, wyskoczyłabym na chwilę do Barcelony. Ale tylko na chwilę, żeby potem móc wrócić do tego wspaniałego miejsca, pełnego tradycji, dawnych wierzeń i związków człowieka z matką Ziemią.

Polecam powieść czytelniczkom, bo tym razem to pozycja skierowana do pań, lubiącym nieśpieszne tempo akcji, stare rodzinne tajemnice i przepiękne krajobrazy hiszpańskiej prowincji.

Dział: Książki
piątek, 18 marzec 2016 17:56

Unik

Zmień sposób myślenia, a zmienisz świat. *

Dla każdego rodzica zniknięcie jego dziecka jest najgorszym koszmarem jaki może się z iścić. Niepewność czy żyje, czy nic mu nie jest, czy jest głodne, spragnione, bite... i jeszcze gorsze rzeczy. Jak żyć ze świadomością, że gdzieś tam mała istota drży ze strachu i nie można nic zrobić...? Jak poradzić sobie z lękiem, że nigdy więcej może nie zobaczyć się już swojego dziecka?

Kick została porwana w wieku 6 lat, po długich poszukiwaniach wszyscy stracili już na dzieję na jej odnalezienie i... na to, że żyje. Więc kiedy po kilku latach okazuje się, że nie jest martwa i została uwolniona wszyscy są zdumieni. Dla nastoletniej wtedy dziewczynki to jednak nie koniec tragedii, po uwolnieniu zmaga się z zespołem stresu pourazowego, który nię daje rady uleczyć żadna terapia. Tak naprawdę to one wszystko pogarszają i dopiero sztuki walki oraz wysiłek fizyczny okazują się pomocne. Teraz, gdy jest już dorosła potrafi się obronić, ale wciąż zmaga się z traumą z dzieciństwa. Kiedy jednak w krótkim czasie ginie dwójka małych dzieci postanawia działać. Dokąd doprowadzi ją podążanie za pozostawionymi śladami?

Unik to nie jest pierwsza książka w dorobku Chelsei Cain, ale dopiero ona sprawiła, że usłyszałam o tej autorce. Przyznaje, że po raz kolejny najpierw zwróciłam uwagę na okładkę a dopiero potem na blurb, który ostatecznie przekonał mnie, że muszę mieć ten tytuł. Czy był to trafny wybór?

Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać po tym tytule, ale miałam co do niego pewne oczekiwania i cieszy mnie, że Cain sprostała temu zadaniu. Stworzyła fabułę, która od początku wzbudza zainteresowanie, a specyficzny styl pisania skłania do poświęcenia jej całej swojej uwagi, bo każdy, nawet najmniejszy element układanki może być istotny. Dużo miesza i sprawia, że czasem nie wiadomo co jest jawą a co jedynie wymysłem. Psychologiczne gierki, szybka oraz zaskakująca akcja oraz kontrowersyjny temat pedofilii, dziecięcej pornografii oraz porwań zapewnią całą masę przeróżnych wrażeń. Chelsea Cain buduje powoli napięcie, stopniowo odkrywa kolejne elementy układanki i pomimo zawirowań dba o logiczność wydarzeń.

Jeśli chodzi o bohaterów, to mam mieszane uczucia. Muszę się przyczepić do kreacji tych pobocznych (szczególnie mama Kick, Frank oraz Bishop), bo przykładowo James został wykreowany bardzo dobrze. W moim odczuciu są niedopracowani i tacy papierowi. Mogli by się wyróżniać poprzez role jakie mają do odegrania, ale niestety nie wzbudzili we mnie zbyt wielu emocji, po prostu sobie byli, by wszystko mogło się toczyć. Z kolei nie mam absolutnie nic do zarzucenia samej Kick, jej zachowanie może co prawda wskazywać, że nie jest stabilna emocjonalnie i podejmuje nieracjonalne decyzje, ale zważając na to przez co przeszła ma prawo do takich działań, do bycia pogubioną i, no cóż, nienormalną. Dzięki temu dla mnie była ona niezwykle rzeczywista oraz prawdziwa. Jestem pod wrażeniem jej osobowości, bo na pewno nie jest łatwo opisać co czuje osoba dotknięta taką traumą.

Już dawno nie czytałam tak dobrego dreszczowca. Unik porusza, budzi niepokój a nawet chwyta za serce omawianym tematem. Książka wciąga od samego początku i trzyma w napięciu do ostatniej strony, Cain dba o to by cały czas coś się działo, buduje napięcie, tworzy wartką akcje, ale przede wszystkim podejmuje tematy, których nie powinno się unikać ani bagatelizować. To historia pełna tajemnic i trudnych do rozszyfrowania chwilami wydarzeń, które wzbudzają całą gamę emocji. Z pewnością sięgnę po kolejne tomy.

Pomimo kilku niedociągnięć Unik jest godnym polecenia thrillerem. Mroczny, intrygujący, z ciekawą fabułą oraz intrygującą i wyrazistą główną bohaterką. Myślę, że to niezwykle obiecujący początek serii.

*Chelsea Cain, Unik

Dział: Książki
środa, 16 marzec 2016 10:41

"Korytarzem w mrok" już w kwietniu!

Nakładem wydawnictwa Czarna Owca już 13 kwietnia ukaże sie "Korytarzem w mrok" Louis Duncan. Zapowiada się ciekawie, prawda?

Dział: Książki