lipiec 14, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Świat Książki

wtorek, 30 styczeń 2018 21:50

Poważnie zabawne, nieskończenie cytowalne

Opis z tyłu „Poważnie zabawne, nieskończenie cytowalne” mówi, że wspominany autor jest najczęściej cytowanym pisarzem. Ile w tym prawdy — nie wiem. Prawdą jest to, że książki Terry’ego Pratchetta są prawdziwą skarbnicą cytatów. Jego zmysł obserwacji i poczucie humoru powodowały, że każda kwestia i każde zdanie stawały się perełką do cytowania, do rozśmieszania, a nawet zadumy.

„Są takie chwile, kiedy patrzysz na wszechświat i myślisz »A co ze mną?«. I możesz usłyszeć, jak wszechświat odpowiada „No a co z tobą?”.
Złodziej czasu”

Pierwsze, co się rzuca w oczy, to niewielkie wymiary książeczki. Jest ona znacznie mniejsza niż większość pozycji dostępnych na rynku. Twarda, zielona i dość przyjemna okładka sprzyja częstemu sięganiu po książkę. Jednak jej wielkość jest zarówno zaletą, jak i wadą. Bo z jednej strony nie zajmuje dużo miejsca, można nawet mieć ją przy sobie, a z drugiej jest bardzo mało treści.

„Prawdziwa głupota za każdym razem pokona sztuczną inteligencję.
Wiedźmikołaj”

Każdy cytat jest opatrzony tytułem powieści, z której pochodzi. One są z kolei podzielone tematycznie. Znajdą się fragmenty na przykład o miłości, o ludzkiej naturze, zwierzętach, czy życiu i śmierci. Uważam, że cytaty są bardzo ciekawe, idealne do wstawienia na zdjęcie, jako sentencję na portalu społecznościowym, czy jako dedykacja na książkę. Szkoda, że gg jest już tak mało popularne. Taka książeczka przydałaby mi się z 10 lat temu.

„Miałbym więcej entuzjazmu dla nieszablonowego myślenia, gdyby istniały dowody na myślenie jakiekolwiek, nawet nieszablonowe.
alt.fan.pratchett”

Książeczka ma 126 stron. Po odjęciu stron tytułowych i tak dalej zostaje nam 115 stron z cytatami. Na jednej stronie został umieszczony jeden cytat. Łatwo policzyć ile ich jest. Niewiele prawda? Powiem szczerze, że ja czuję niedosyt. Twórczość Pratchetta jest tak różnorodna, że wybrać nieco ponad sto zdaje się niemożliwością. Taka pozycja w ogóle nie wyczerpuje tematu.

„System podatkowy to po prostu wyrafinowana metoda wymuszania pieniędzy groźbami.
Straż nocna”

Jeśli ktoś chce mieć pod ręką cytaty tego autora, to jest lepsza pozycja. „Humor i mądrość Świata Dysku” jest znacznie bogatszym źródłem cytatów, to prawda, że do zrozumienia niektórych z nich potrzebna jest podstawowa wiedza o tym świecie, więc nie do końca nadają się dla każdego. Jednak w dalszym ciągu uważam, że jest to pozycja bardziej interesująca, niż ta, którą opisuję teraz.

„Minusem posiadania otwartego umysłu było to, że wszyscy wokół robili, co mogli, aby tam wepchnąć różne rzeczy.
Nomów księga kopania”

Niekoniecznie chciałabym zniechęcić do zakupienia tej pozycji. Na pewno „Poważnie zabawne, nieskończenie cytowalne” przypadnie do gustu wielu osobom i może dla nich nawet w pełni spełni swoje zadanie. Po prostu należy się zastanowić, czy kolejna książka z cytatami Pratchetta jest potrzebna i czy ona coś wnosi do mojej kolekcji pozycji pisarza? Moim zdaniem nie.

Dział: Książki
wtorek, 30 styczeń 2018 11:46

Idiota skończony

Z antologiami opowiadań jest tak, że albo bardzo się je lubi, albo nie lubi się ich wcale. Zwolennicy tej drugiej opcji nie przepadają za gwałtownymi zmianami klimatu, fabuły, za krótką formą ogółem. A miłośnicy antologii? Sama do nich należę: uważam, że zbiory opowiadań, zwłaszcza różnych autorów, to świetna okazja, żeby zapoznać się ze stylem różnych pisarzy i wzbogacić swoją listę „do przeczytania” o książki konkretnego twórcy. Tego też oczekuję od antologii „Idiota skończony” – chcę poznać sposób pisania autorów, których dotąd nie miałam okazji czytać, ale także dobrze się bawić przy opowiadaniach tych, których twórczość już poznałam.

Pierwsze, co trzeba powiedzieć o tym zbiorze – ma intrygujący tytuł. Z blurba możemy się dowiedzieć, że nieprzypadkowy: historie ma łączyć głupota bohaterów. Jestem zdania, że błądzić to rzecz ludzka, a bohaterowie literaccy mają do tego takie samo prawo, jak realnie istniejący ludzie, toteż z chęcią zagłębię się w świat mniej lub bardziej fatalnych omyłek.

Fabryka Słów proponuje antologię tekstów dwunastu autorów, z których większość ma już niezły dorobek twórczy. W każdym razie – nie są to nazwiska przeciętnemu czytelnikowi fantastyki nieznane. Szkoda tylko, że w tej stawce są zaledwie dwie kobiety, ponieważ kobieca fantastyka w Polsce ma się dobrze i warto z tego skorzystać. Przystępuję do lektury z nadzieją, że chociaż płeć męska dominuje, to nie zdominuje mnie wyzierający z kart maczyzm.

Trudno pokrótce opowiedzieć o wszystkim, z czym spotka się czytelnik w „Idiocie skończonym”. Będzie trochę science fiction, nieco postapo, sporo urban fantasy i fantastyka trudna do sklasyfikowania. Jeżeli sięgniecie po tę pozycję, poznacie nietypowe skrzaty domowe, gniew młodej, uczuciowej wiedźmy, czy ponury los żołnierzy zmuszonych nieustannie walczyć o niepodległość. Zobaczycie przyszłość ponurą i... jeszcze bardziej ponurą? I trochę przeszłości. Dowiecie się też, jak twórczo wykorzystać spuściznę Cesarstwa Rzymskiego oraz jakich błędów żołnierzom się nie wybacza.

Jak w każdej antologii, poziom nie jest równy. Przeczytałam opowiadania zachwycające i opowiadania, których fabułę wkrótce zapomnę. Na pewno zachwyciła mnie twórczość żeńskiej części stawki. Otwierający zbiór tekst Anety Jadowskiej, od którego antologia zaczerpnęła swój tytuł, to urocza wariacja na temat funkcjonowania magii i czarownic we współczesnych realiach. Główna bohaterka popada w nieliche tarapaty z powodu swojego artystycznego talentu i zalotów młodego czarodzieja parającego się magią roślinną. Brak tu rzewnych, czy banalnych scen. Jadowska postawiła na humor i dynamiczną akcję. Wyszedł tekst, który skończył się zdecydowanie za szybko – chętnie przeczytałabym całą powieść z tymi bohaterami.

„Garażowy” Ewy Białołęckiej to także urban fantasy, tylko że związane ze słowiańską demonologią i wiarą w opiekuńcze duchy domów, obór, łaźni i innych miejsc, w których człowiek potrzebuje wykwalifikowanej pomocy magicznej. Folklorystyczny motyw został ograny w bardzo nieoczekiwany sposób, a Świeca vel Chopper na stałe wejdzie do grupy moich ulubionych postaci literackich. I zapewne nie tylko moich.

Podobał mi się też tekst Tomasza Kołodziejczaka "Zmierzch nad Weroną". Został oparty na bardzo interesującym, logicznym i niezbyt jeszcze w polskiej literaturze eksploatowanym pomyśle. Współczesna Europa zmuszona jest wrócić do czasów Cesarstwa Rzymskiego, ale już nie jako ośrodka potęgi, lecz własnej karykatury i swoistego parku rozrywki dla turystów nacji rządzącej. Co to za nacja? Przeczytajcie sami. Warto dla pomysłu, nawet jeśli fabularnie opowiadanie nieco kuleje.

Ciekawego pomysłu nie można też odmówić "Wyklętym" Michała Gołkowskiego oraz "Nocy na Dużej Ziemi" Bartka Biedrzyckiego. Nieprzypadkowo wspominam o tych tekstach razem – chociaż są pomysłowe i dobrze poprowadzone fabularnie, drażni mnie w nich – w różnym stopniu – ta sama rzecz. Zaznaczanie rosyjskości przez spolszczenie rosyjskich słów i konstrukcji, co wychodzi nieco karykaturalnie. Rusycyści niech nie czytają, cała reszta pewnie uzna tę stylizację za ciekawą.

Wspomnę też o "Głębi. Ciałaku" Marcina Podlewskiego. Science fiction to bodaj jedyny gatunek, którego autentycznie nie lubię – ale mimo że to opowiadanie było hard sf, zostało mi w głowie. Przypomina – w dobrym sensie! – radziecką science fiction lat sześćdziesiątych, ze sporą ilością technicznych detali, ale i zwrotem w stronę człowieka i tego, co to znaczy „być człowiekiem”. Jako niefanka gatunku mogę powiedzieć, że dla mnie to kawał dobrej roboty.

Pozostałe opowiadania z różnych względów nie zostaną na długo w mojej pamięci, ale może akurat wam się spodobają. Po tę antologię warto sięgnąć zwłaszcza po to, żeby poznać ciekawych i różnorodnych polskich autorów fantastyki. Polecam szczególnie osobom, które zarzekają się, że nie lubią tego, jak piszą Polacy – a nuż zmienicie zdanie?

Dział: Książki
sobota, 20 styczeń 2018 21:56

Bramy Światłości. T. 2

15 lutego nakładem Wydawnictwa Fabryka Słów ukaże się tom drugi "Bram Światłości" Mai Lidii Kossakowskiej.

Cykl Zastępy Anielskie to jeden z najbardziej kultowych cykli w polskiej fantastyce, a każdy kolejny tom, niecierpliwie wyczekiwany, witany jest na rynku czytelniczym z ogromną radością.

Dział: Książki
środa, 17 styczeń 2018 12:28

Fale ciemności - premiera

„Fale ciemności” ze świata World of Warcraft – premiera!

Już od środy 17 stycznia w księgarniach czytelnicy znajdą „Fale Ciemności” Aarona Rosenberga – kolejną już pozycję w ramach Blizzard Legends, czyli serii wznowień najlepszych książek z uniwersum World of Warcraft.

Z okazji premiery książki „Fale Ciemności” Wydawnictwo Insignis przygotowało specjalną ofertę cenową na wcześniej wydane pozycje z tego uniwersum. Uzupełnij swoją kolekcję – książki w cenie 19,99 zł tylko w outlecie Wydawnictwa Insignis: http://bit.ly/promocja_warcraft . Ilość egzemplarzy w tej cenie ograniczona!

Dział: Książki
poniedziałek, 08 styczeń 2018 14:57

Czerwony parasol

Wyobraź sobie przez moment, że znów masz siedemnaście lat. Jesteś jednocześnie dzieckiem, ale i po części dorosłym człowiekiem. Świat stoi przed Tobą otworem i chcesz się do niego wyrwać, czując nad sobą bezpieczny parasol, otworzony przez rodziców. Nie wiesz, co Cię czeka, ale wierzysz, że same dobre rzeczy. Kusi Cię to, co niepoznane. Pierwsze flirty, pierwszy wypity potajemnie alkohol, wypalony papieros. Pierwszy pocałunek. Wszystko takie nowe, świeże. W końcu masz dopiero siedemnaście lat...

Tatiana ma właśnie tyle w dniu, w którym po ciężkim treningu gimnastyki wraca do domu. Niedomknięta brama garażowa nie wzbudziła jej podejrzeń, jednak niezamknięte na klucz drzwi już tak. Wkraczając do budynku jeszcze łudzi się, że to tylko niedopatrzenie rodziców. Że jej sześcioletnia siostra zaraz przybiegnie się przywitać, a mama zawoła Tatianę z kuchni na ciepły posiłek. Tego dnia jednak świat nastolatki rozpadł się na milion kawałków. Ciała jej bliskich nie pozostawiły żadnych złudzeń; ktoś bestialstko torturował jej rodzinę, aby wydobyć z nich niezbędne informacje. Tylko... kto? I co takiego wiedział jej ojciec?

Teraz Tatiana musi radzić sobie sama. I dbać o to, aby ufać odpowiednim osobom. Jest bowiem wielu pragnących dorwać dziewczynę i posiąść wykradzione przez nią poufne dane... oraz tajemniczy specyfik. 

Krótka, życiowa historia: czasem zobowiązuję się do przeczytania oraz zrecenzowania książki, której tematyka to zupełnie nie moja bajka. Tak było w tym przypadku. Owszem, filmy akcji oglądam dość chętnie, a i literaturą sensacyjną nie gardzę, jednak... jeżeli pojawiają się tam jakiekolwiek kwestie polityczne, tajne służby i tego typu rzeczy, zwyczajnie pasuję. I przyznam, że rozpoczynając przygodę z Czerwonym parasolem byłam przerażona- że czegoś nie zrozumiem, że mi się nie spodoba, że lektura zamęczy mnie na śmierć (w końcu ma prawie 600 stron...). I wiecie co? Dzięki tej pozycji przekonałam się, że jeżeli autor ma dobre pióro i niezły pomysł w głowie, to może pisać nawet o rozmnażaniu mrówek, a lektura i tak będzie porywająca. Brawa dla pana Wiktora, który swym tomiszczem przekonał mnie ostatecznie do owego gatunku.

Tatiana jest nastolatką i choć nigdy w życiu nie przeżyła żadnego wojskowego szkolenia prócz szkolnych biwaków sportowych, w jednej chwili zrozumiała, co musi zrobić- przeżyć. Za wszelką cenę. Nie usiadła nad ciałami bliskich, wyjąc z rozpaczy, nie. Rozszyfrowała kod do schowka w kominku, zapakowała jego zawartość do plecaka i ruszyła przed siebie, zgrabnie omijając znajdujący się na zewnątrz monitoring. Przejęła nad nią władzę "ta druga" Tatiana- silna, odważna, bezczelna. I to uratowało jej życie.

Początkowo gubiłam się w wielości postaci, jednak po kilku rozdziałach na pierwszy plan wysunęła się jedynie nastoletnia Rosjanka. I co najważniejsze, autor nie serwuje nam politycznego bełkotu, lecz zgrabnie przemyka po owej tematyce, skupiając się na tajemniczych eksperymentach, przeprowadzanych przez ojca Tatiany. Te 600 stron to opis losów odważnej nastolatki, która po utracie bliskich pragnęła tylko jednego- odnaleźć winowajców i zemścić się. W jej szalonym planie pomaga jej Igor, ochroniarz należący do ugrupowania zwanego Czerwony Parasol. Wkrótce tę dwójkę zaczyna łączyć coś o wiele silniejszego...

Mimo że lektura jest dość opasła, jej przeczytanie zajęło mi bardzo mało czasu. Ona wciąga, naprawdę! Nawet nie pomyślałabym, że teorie spiskowe oraz całą tę otoczkę da się opisać w taki sposób, że będzie można książkę tak szybko przeczytać. Odpowiednia lektura dla osób, które z podobną tematyką spotykają się rzadko (w tym dla mnie). Czerwony parasol to nie jest lekka powieść. To historia pełna zemsty, nienawiści oraz wyrachowania. I tak dobra, że nie sposób się oderwać! 

Cóż więcej mi pozostaje? Polecam zdecydowanie każdemu, a w szczególności tym, którzy jeszcze nie do końca ufają książkom tego typu.

Dział: Książki
niedziela, 07 styczeń 2018 18:27

Atlantis Rising 1: Rycerze Atlantydy

25 stycznia nakładem wydawnictwa Drageus Pubishing House ukaże się pierwszy tom nowego cyklu Evana Curriego Atlantis Rising, którą Secretum objęło patronatem medialnym.

Przegraliśmy wojnę. Nadeszła zguba.

Czas na rewanż.

Dział: Patronaty

Oczekiwanie
„Oto jest jak rzecz, bezwolna i bezsilna, zdana na łaskę i niełaskę kolejnych właścicieli. Musi być tym, czym każdy z nich chce go zrobić, a nawet nazywać musi się tak, jak go nazwą: nikogo nie interesuje, czym on jest naprawdę, i może wkrótce w ogóle przestanie być sobą, a stanie się tylko czymś, czego akurat potrzeba jego panom. Znak ostatecznej utraty samego siebie wypalono mu ogniem na ciele ...” – te słowa mógłby wypowiedzieć każdy niewolnik, niezależnie od czasów czy systemu. I choć przez wieki sposoby ich oznaczania zmieniały się, to jednak do niewolnictwa przypisany jest brak możliwości stanowienia o sobie. Ten podtekst polityczny nie jest bez znaczenia, bowiem Anna Borkowska swoją trylogię fantasy pisała w okresie stanu wojennego, zaś wydana została pod koniec lat 80-tych XX wieku. Być może właśnie dlatego książki te tak mocno nacechowane są emocjonalnie, tak dużo w nich analogii do uciśnionych, represjonowanych obywateli, a także ... nadziei i oczekiwania.

To Oczekiwanie (przez duże „O”) to motyw przewodni wszystkich trzech tomów – mieszkańcy zamieszkujący Wyspę Szczęśliwą żyją bowiem w trwającym wieki Oczekiwaniu na powrót tajemniczego Ora - Jasnego Brata. Trzeba przyznać, że Borkowska wybrała wyjątkowo makiaweliczny sposób, by zaprotestować przeciwko systemowi, choć książka pomimo lat nic nie straciła ze swej aktualności. Ja jednak – poza podziwem dla niebywałej wręcz precyzji autorki w konstruowaniu wypełnionej szczegółami fabuły, nie mogę się do „Gar’Ingawi. Wyspa szczęśliwa”, przekonać. „Dzieje Taguna” to ostatni już tom historii, która po nieco wydumanym pierwszym tomie i całkiem niezłym drugim, najzwyczajniej mnie zmęczyła. Dlatego też książkę polecić mogę wyłącznie wytrwałym czytelnikom i wielkim miłośnikom powieści fantasy, w przeciwnym bowiem wypadku przygoda z trylogią Anny Borkowskiej może skończyć się równym mojemu zniechęceniem.

W trzecim tomie poznajemy dalsze losy Taguna Imanu – spotykamy go z chwilą, gdy statek, na którym płynie jako niewolnik, wypływa z Dongo, by dostać się do Lhed. Chłopiec został sprzedany Memuke, feineńskiemu kupcowi przez nowego władcę Wyspy Szczęśliwej, Dżauri Tanu, ale nastąpiło to na polecenie księcia Ungana. Jako przybyły z Wyspy Szczęśliwej niewolnik trafia do pałacu króla Kneha i to niemal natychmiast przed obliczę samego władcy, który wiąże jego przybycie z nadejściem Godziny Tmutów. Sam Tagun zostaje minowany nadwornym śpiewakiem córki króla, Mdan, wiodąc dodatnie i spokojne życie, a także nauczając księżniczkę Oczekiwania. Wszystko jednak ma swój kres...

Jak zakończy się ta pełna zwrotów akcji historia? Przekonacie się dzięki lekturze książki „Dzieje Taguna”, w której – nie ukrywam– jedną z najciekawszych postaci jest Delu Chwan, mistrz filozofii poznany przez Taguna na statku i początkowo wzięty przez chłopca za małpę. Ta intrygująca postać nieco ratuje nużącą powieść, choć należy jednocześnie zauważyć, jak wiele pracy autorka musiała włożyć w opracowanie tej historii i wykreowanie świata, porównywanego współcześnie do rzeczywistość rodem z J. R.R. Tolkiena. Ja jednak zdecydowanie pozostanę przy tolkienowskich staroangielskich legendach, elfach, krasnoludach czy smokach.

Dział: Książki
środa, 03 styczeń 2018 19:32

Wyspa

Wydawnictwo Literackie proponuje niezwykłą dystopię, której akcja rozgrywa się na przepięknej, acz surowej Islandii. Premiera już w lutym.

Twój świat też może stanąć nad przepaścią. Co wtedy zrobisz?
Najważniejsza islandzka książka ostatnich lat.
Błyskotliwa powieść o miłości, władzy i manipulacji. Prawdopodobna i przez to przerażająca wizja naszej przyszłości.

Dział: Książki
środa, 03 styczeń 2018 08:39

Astrofizyka dla zabieganych

W latach szczenięcych moją ulubioną lekturą była „Encyklopedia dla dzieci”, która w przystępny, ale nie infantylny sposób wyjaśniała różne zjawiska na świecie – od Wielkiego Wybuchu po rozmnażanie zwierząt i ludzi. I prawdę powiedziawszy, brakuje mi takich encyklopedii dla dorosłych – przystępnie napisanych przewodników po zagadnieniach, na których możemy się nie znać, od których nie jesteśmy ekspertami, a o których powinniśmy, albo po prostu chcemy wiedzieć cokolwiek. Sięgając po „Astrofizykę dla zabieganych”, na taką właśnie lekturę liczyłam.

Nie sposób nie wspomnieć o wizualnej oprawie książki. Ma przyjemną, skromną okładkę – i to twardą! – i niewielki format. Idealnie zmieści się do torebki, więc o astrofizyce można czytać również w autobusie, czy na nudnym zebraniu. W ten sposób forma wydania idealnie koresponduje z tytułem.

Neil deGrasse Tyson, autor tej cienkiej (zaledwie 200 stron!) książeczki, to amerykański astrofizyk i popularyzator nauki. O Wszechświecie opowiada laikom w radiu i za pomocą filmów, ale „Astrofizyka dla zabieganych” jest jego pierwszą publikacją książkową. Profesor stara się w niej odpowiedzieć na pytania, które mogą się pojawić w głowie każdego, kto o astrofizyce coś tam słyszał, ale kompletnie jej nie rozumie. Co to był ten Wielki Wybuch? Czy jesteśmy jedynymi inteligentnymi formami życia we Wszechświecie? Czy inne planety są zbudowane podobnie do Ziemi? Skąd wiadomo, że nasza galaktyka nie jest jedyną? No i jak to w końcu jest z tym Wszechświatem – rozszerza się, kurczy, stoi w miejscu?

Odpowiedzi na te i wiele innych pytań to nie wyczerpujące wyjaśnienia wymagające posiadania na podorędziu Atlasu Fizyki czy nawet idealnego skupienia na tekście. Ja sama czytałam „Astrofizykę dla zabieganych” wśród ludzi, odgłosów dochodzących z telewizora i w atmosferze, która skupieniu nie sprzyjała – a mimo to tekst dawało się bez problemu zrozumieć. Wreszcie ktoś sensownie wyjaśnił, po co nam Wielki Zderzacz Hadronów i że to coś więcej niż tylko zabawka dla zblazowanych fizyków. Neil deGrasse Tyson opowiada o różnych wynalazkach związanych z dziedziną astrofizyki, tłumacząc nie tylko, do czego służą, ale też jaki będzie z nich praktyczny pożytek. Przy okazji profesor dba o powiązanie wielkiego, odległego od nas kosmosu z życiem codziennym i stara się pokazać, w jaki sposób Wszechświat i astrofizyka wywierają na nas wpływ. To bardzo przydatna lekcja szczególnie dla tych, którzy uważają, że fizyka to nic więcej jak tylko nudny przedmiot szkolny, a już badania prowadzone przez astrofizyków przydają się co najwyżej autorom utworów z gatunku science fiction.

Książka jest napisana przystępnie i z humorem, co czyni ją po prostu miłą lekturą na wolny wieczór. I nawet nie będziesz sobie zdawać sprawy, że śmianie się z przypisów, którymi tekst jest bogato upstrzony, może Cię sporo nauczyć o świecie. Neil deGrasse Tyson w pełni zadowolił moje szczenięce pragnienia encyklopedii „jak dla dzieci”, która bawiąc uczy. Polecam „Astrofizykę dla zabieganych” wszystkim, którzy potrzebują w swoim życiu nieco kosmicznej energii, a przy tym są zbyt, cóż, zabiegani, żeby spędzać długie godziny na zgłębianiu astrofizycznych teorii.

Dział: Książki
piątek, 29 grudzień 2017 10:13

Ręka Umarlaka

Seria Dzikie Karty zaczęła kształtować się w latach 80. Wybitni autorzy, którzy zarówno wtedy jak i teraz stanowili filar literatury, głównie fantastycznej, zaczęli łączyć siły, by wydać na światło dzienne cykl znakomitych historii, które do dzisiaj zachwycają czytelników w kolejnych już, nowych wydaniach. Zapraszam zatem to lektury tomu numer 7 - Ręki Umarlaka.

Książki z serii przedstawiają nasz świat w nieco alternatywnej wersji. II wojna światowa nie przebiegła do końca tak, jak znamy ją z podręczników historii. Okazuje się, że pewien tajemniczy wirus zaatakował naszą planetę, tworząc mutacje wśród wybranych ludzi. I właśnie w ten sposób narodzili się bohaterowie, którzy posiadają nadprzyrodzone moce fizyczne czy umysłowe. Niektórzy nazwani zostali asami, inni dżokerami - wszystko ze względu na podział swoich sił. Oczywiście nie każdy swoje zdolności wykorzystuje w obronie dobra, a wręcz przeciwnie... Z czym zmierzymy się zatem w tomie numer 7?

Poczwarkę, kobietę o przezroczystej jak szkło skórze, będącą królową dżokerskiego półświatka, brutalnie zamordowano w jej popularnym lokalu, Kryształowym Pałacu, odwiedzanym przez wiele sław świata dzikich kart.. Jej zabójcy poszukują dwaj mężczyźni: Jay Ackroyd, pracujący jako prywatny detektyw as, który znalazł jej zmasakrowane ciało, oraz samozwańczy stróż sprawiedliwości i dawny kochanek zamordowanej, Yeoman, którego ktoś próbuje wrobić w tę zbrodnię. Ich poszukiwania przeradzają się w koszmarną odyseję pełną przemocy i politycznych intryg, która na zawsze zmieni los dżokerów i asów na całym świecie.

Cały cykl przedstawia jeden spójny, alternatywny świat. Historie tam przedstawione nie są jednak ze sobą powiązane na tyle ściśle, żeby czytać serię chronologicznie, aczkolwiek jak najbardziej zachęcam to czytania książek właśnie w prawowitej kolejności. Na kartach powieści znajdziemy bohaterów, którzy pojawiali się już w poprzednich tomach, więc fajnie byłoby mieć chociaż jakąś podstawę, aby czuć się swojsko wśród ich losów. Ręka Umarlaka zachwyca przede wszystkim intrygującą fabułą. Od pierwszej do ostatniej strony mamy do czynienia z niesamowicie wartką akcją, co jest wizytówką literatury urban fantasy. Na kartach powieści dzieje się naprawdę wiele, przeskakujemy z wątku na wątek poznając po drodze mnóstwo postaci, co absolutnie daje niesamowitą frajdę czytelnikowi. To, co zasługuje na uznanie, to także klimat brudnego, ponurego amerykańskiego miasta. Autorzy idealnie oddają mroczną atmosferę, w której działa nasz lubiany prywatny detektyw w duecie z samozwańczym stróżem sprawiedliwości. Wszystko to okraszone politycznymi intrygami, mnóstwem fantastyki i dobrego, solidnego kryminału!

Nie pozostaje mi nic innego jak gorąco polecić książkę każdemu, bo to pozycja naprawdę warta przeczytania. Zresztą, nie tylko Ręka Umarlaka, ale rzecz jasna cały cykl Dzikie Karty zasługuje na słowa uznania. Polecam!

Dział: Książki