Rezultaty wyszukiwania dla: komiks
Komiksy - Świat, który wyciśnie cię niczym Citrus
Odkąd przeczytałam pierwsze słowo, moja miłość do słowa pisanego nie zmalała nawet o milimetr. Czytałam wszystko i wszędzie, chłonąc niczym gąbka poznawane historię i ukryte znaczenia. Od wierszy przez opowiadania po pełnoprawne powieści. Każda forma nie była mi straszna i oddziaływała na mnie w inny sposób. Czytanie pomagało mi w budowaniu wyobraźni i umacnianiu pewności siebie. Było też miłą formą spędzania czasu.
Dom Szeptów. Sandman Uniwersum
Jedną z nowości komiksowych od wydawnictwa Egmont jest tytuł "Dom Szeptów". To jedna z czterech nowych serii rozgrywających się w stworzonym przez Neila Gaimana uniwersum Sandmana.
World of Warcraft: Kronika
Najważniejsza i najbardziej wyczekiwana pozycja wydawnicza z uniwersum Warcrafta już w polskich księgarń!
„World of Warcraft: Kronika” to jedyne w swoim rodzaju kompendium w przejrzysty i przystępny sposób ukazujące historię Azeroth. Wydrukowana na uszlachetnionym papierze z wieloma barwnymi ilustracjami i oprawiona w twardą okładkę będzie prawdziwą ozdobą każdej domowej biblioteczki.
Co działo się przed serialem? Kim jest prekursorka Jedenastki?
Ameryka, 1978. Trwa zimna wojna, a uczeni zapuszczają się w niebezpieczne rejony nauki...
Doktor Brenner kieruje tajnym projektem MK ULTRA. Jak daleko się posunie, aby zdobyć upragnioną władzę?
Mangaka – a sketch of life in Tokyo
Mangaka – a sketch of life in Tokyo to projekt filmu dokumentalnego o ludziach, którzy chcą żyć ze swojej pasji, o tym jak tworzy się mangę i jaka jest jej historia na tle fascynującej kultury Japonii. Zawód mangaki - rysownika komiksów, często jest nisko opłacany i wymaga wielu wyrzeczeń. Młodzi artyści muszą pracować w korporacji za dnia by nocami tworzyć mangi. Ale to przecież problemy wszystkich ludzi próbujących pogodzić pasję z potrzebą zarabiania.
Staruszek Logan #3: Na granicy
Staruszek Logan pierwszy raz pojawił się w dziele Marka Millara dziesięć lat temu. Wtedy to przygody Wolverine’a zostały osadzone w dalekiej przyszłości, w której suberbohaterowie już nie żyją, a niebezpiecznym światem rządzą przestępcy. W tym świecie stracił on wszystko i wszystkich. Zmanipulowany przez Mysterio zabił wszystkich członków X-Men. Choć założył następnie rodzinę, to również i ona została mu odebrana i zabita przez Gang Hulka. Poprzednie albumy „Stefy wojny” Bendisa oraz „Berserk” Jeffa Lemire’a to w pewnym sensie kontynuacja historii opowiedzianej przez Millara, która sprytnie została wplątana w Tajne Wojny.
Jeff Lemire kontynuuje swoją historię o Loganie w albumie „Na granicy”. Emerytowany Wolverine wydaje się już być pogodzony z faktem, iż trafił do alternatywnej i zupełnie obcej mu rzeczywistości. Oczywiście nie jest mu łatwo żyć ze świadomością, że jego odpowiednik z tego świata jest już dawno martwy. Gdzieś tam w głębi serca boi się również, iż dojdzie do sytuacji znanej mu z jego rzeczywistości, czyli rewolucji złoczyńców i zagłady bohaterów. Chcąc uspokoić myśli, postanawia opuścić Limbo i kwaterę tutejszego X-Men oraz udaje się na Alaskę. Osiedla się w spokojnym i cichym miasteczku. Tutaj niespodziewanie poznaje dziewczynkę imieniem Maureen. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż nie tylko z imienia przypominała ona Loganowi przyszłą żonę z jego linii czasowej. Na wszelki wypadek Staruszek postanawia mieć ją na oku. Szczególnie iż ma wiedzę, jakie nieszczęście spotkało ją w jego przyszłości. Chwila spokoju na dalekiej i mroźnej północy jednak nie trwa długo. Dowiedziawszy się o „zmartwychwstaniu” Logana, w ślad za nim wyruszyła Lady Deathstrike ze swoją zabójczą drużyną. Wolverine świadomy tego, iż znowu sprowadził zło na bliskie mu i niewinne osoby, musi stoczyć kolejną w swoim długim życiu bitwę.
Lemire ponownie w tej serii skupił się na emocjach głównego bohatera. Nad istnym fatum egzystencji, które go prześladuje. Jego Logan to postać wręcz tragiczna, która nieświadomie za każdym razem sprowadza zgubę na osoby z najbliższego otoczenia. Nie ważne jaka rzeczywistość i jaka linia czasowa, jego działania efektem domina wywołują ciąg tragicznych wydarzeń. Ważną rolę w tej historii oraz w budowaniu psychiki bohatera, odgrywają również przedstawione retrospekcje. Dzięki nim dowiadujemy się m.in. jak Logan chciał popełnić samobójstwo po tym jak nieświadomy zabił wszystkich swoich przyjaciół, czy jak podczas rewolucji złoczyńców zginęli Punisher, Daredevil czy Giant-Man. Są one bardzo ciekawym uzupełnieniem historii przedstawionej w „Staruszku Loganie” Marka Millara.
W tym tomie, w porwnaniu do „Berserkę, pojawia się więcej akcji. Tu na scenę wkracza Andrea Sorrentino, który kolejny już raz graficznie buduje tę historię. Przyznam, że przy pierwszym tomie byłem trochę sceptycznie nastawiony do jego stylu. Teraz jednak nie wyobrażam sobie tej serii bez jego udziału. Jego wizja jest mroczna i brutalna jednocześnie. Bardyo lubi on eksperymentować z formą. Tym razem dodatkowo obsadzenie akcji w zimowych plenerach jeszcze bardziej podbija wrażenia wizualne. Kadry wyróżniają się jaskrawością i kontrastem krwi na bieli śniegu. Bardzo pomysłowo zostały przedstawione również te najbardziej brutalne sceny. Szczegóły mocnych pchnięć, cięć i uderzeń zostały ukazane jako biało-czerwone kadry w kolorowym kadrze.
Na koniec miłą niespodzianką jest bonus w postaci przedruku zeszytu „Uncanny X-Men #205” z 1986 roku. Ten bardzo oldschoolowy komiks to opowieść o Yuriko Oyama, która stała się cyborgiem Lady Deathstrike i wyznaczyła sobie jedno zadanie – za wszelką cenę zniszczyć Wolverine’a.
Podsumowując, Jeff Lemire kolejny raz wykonał kawał dobrej roboty. Jego Staruszek Logan to opowieść bardzo dobrze rozpisana, skupiająca się nie tylko na emocjach i rozwoju bohatera, ale również na mocnej i brutalnej akcji. Wraz z ciekawą fabułą w parze idzie oryginalna i ciekawa oprawa graficzna. Czego więc chcieć więcej? Polecam.
Fear Agent #01
„Zajmujący się eksterminacją kosmicznych szkodników wypalony, zgorzkniały i wiecznie pijany Heath Huston odkrywa przypadkowo międzyplanetarny spisek mający na celu eksterminację całej ludzkości. Trzeba będzie odstawić butelkę i ponownie wcielić się w rolę kosmicznego bohatera... jak przystało na ostatniego żyjącego legendarnych Agentów Strachu!” - w tym krótkim opisie Non Stop Comics zawarło wszystko, co miłośnicy awanturniczej space opery powinni przeczytać, by, tak jak ja, bez zawahania, sięgnąć po ten komiks.
Rick Remender (Głębia, Deadly Class), Tony Moore (Żywe Trupy) i Jerome Opeña przygotowali istną ucztę dla tych, którzy w młodości wychowali się, zapewne podobnie jak oni, na takich bohaterach jak Sędzia Dredd, John Spartan z „Człowieka Demolki”, Korben Dallas z „Piątego elementu”, czy Douglas Qauid z „Pamięci absolutnej”. Nieskomplikowani bohaterowie, którzy najpierw działają, a potem myślą, choć też nie zawsze, otoczeni przynajmniej jedną pięknością, lojalni i oddani sprawie, męscy i oczywiście niezwyciężeni, to cechy wspólne Heatha Hustona i wszystkich tych, których nie dosięgnęła poprawność polityczna XXI wieku, a za którymi ckni się czasami pokoleniu lat 80-tych.
Heath Huston, podobnie, jak John Spartan, sieje śmierć i zniszczenie, pozostawiając po sobie dymiące zgliszcza. Hołdując zasadzie „czego prawo nie widzi, tego prawu nie żal”, mając za nic konwencje i dyrektywy, brnie mozolnie do przodu ratując wielokrotnie swoim tępym uporem swoje mało szlachetne cztery litery. Brudny i pijany, jak John McClane ze „Szklanej pułapki”, okraszając swoje wyczyny zgorzkniałym humorem, mając za wiernego towarzysza Annie, AI swojej rakiety, na przekór całemu wszechświatowi błądzi w czasie i przestrzeni, by zapobiec katastrofie, mającej unicestwić rodzaj ludzki. Po drodze spotyka Marę, inteligentną i seksowną panią inżynier, prymitywnych Zasfonów, ekstremalnie nienażartych Pożeraczy, spiskujących Dresseńczyków i wiele innych nacji i gatunków, które w mniejszym, bądź większym stopniu, nadszarpną zdrowie, nerwy i męską aparycję Heatha. Ale czego nie robi się, by uratować ludzkość?
Fear Agent to hołd złożony „pulp sf”, męskim bohaterom lat 90-tych i prostej, a zarazem cudownej fantastyce akcji. Dynamiczna akcja, zilustrowana przez Tony'ego Moore'a i Jerome'a Opeñę, dostarczają czytelnikowi czystej rozrywki, opartej głównie na akcji, dynamice, szorstkim humorze i emocjach. Dla mnie to wspaniały powrót do nieskomplikowanych czasów, naiwnej młodości, gdzie świat był albo czarny albo biały, a bohaterowie, pomimo że czasem niedomyci i pijani, reprezentowali szlachetną lojalność i odwagę. Polecam każdemu dorosłemu czytelnikowi, młodzi muszą trochę dorosnąć do krwawych eksterminacji gatunków galaktycznych, pozaprotokolarnych aktywności towarzyskich i niewybrednego humoru głównego bohatera.
Festiwal Synestezje i komiksy z dziwnej Polski
Już niedługo, podczas festiwalu Synestezje (21-24 listopada), krakowski klub Studio zmieni się w siedzibę czarnoksiężnika Johannesa Schachmanna, a jego zakamarki zostaną wypełnione mrocznymi i dziwacznymi sekretami.
Wernisaż odbędzie się 21 listopada o 21.00 w klubie Studio (ul. Budryka 4, Kraków).
Deadpool #04: Śmieciowa opowieść
Wcześniejsze numery „Deadpoola” wydane w ramach drugiej odsłony Marvel Now niestety rozczarowywały. Moja nadzieja na to, że Gerry Duggan wróci w końcu na odpowiednie tory, pojawiła się wraz z zakończeniem lektury trzeciego tomu. W nim to swój duży gościnny udział zaliczył Sabretooth, Duggan zaś bardzo sprawnie zamknął ciągnięty od początku wątek śmierci rodziców Deadpoola i jego „wycieczkę śladami tragedii”. Teraz przyszła kolej na czwarty numer. Czy „Śmieciowa opowieść” okaże się odpowiednią zwrotnicą dla tej serii? Przekonajmy się.
Marvin Shirkley to ex-bankier nowojorskich mafii, którego zadaniem było pranie brudnych pieniędzy. Niestety robił to nieudolnie, przez co stracił sporo powierzonej mu kasy. Poszkodowane gangi postanowiły zatrudnić specjalistów do rozwiązywania takich problemów i zająć się w odpowiedni sposób nieporadnym pracownikiem. Zdesperowany Marvin trafił więc z prośbą o pomoc do naszego najlepszego najemnika – Deadpoola. Kiedy okazuje się, że bankier jest również na celowniku Typhoid Mary, z którą Wilson ma na pieńku, zlecenie to staje się jeszcze bardziej osobiste dla Wade’a. Tak o to zaczyna się ich wspólna, przede wszystkim zwariowana, przygoda. Na motorze z dołączonym bocznym wózkiem przemierzają ulice Nowego Jorku. Zaliczają m.in. spotkanie z Daredevilem i stają z nim ramię w ramię do walki. Konfrontacja z bezwzględną Mary nie jest łatwa, dlatego najemnik z nawijką nieoczekiwanie również przystępuje do współpracy z (tą oryginalną) drużyną Bohaterów do wynajęcia. Fabule nie brakuje tempa, a słowne potyczki z Mattem Murdockiem czy Power Manem i Iron Fistem to jedne z licznych smaczków tej historii.
Czwarty numer zamyka zeszyt “Deadpool: The Last Days of Magic #1”, który jest powiązany fabularnie z albumem „Doktor Strange”. Tajemnicze istosty zwące siebie Empirikulami przemierzają różne wymiary, niszczą w nich magiczne miejsca i zabija najlepszych czarodziejów. Deadpool rusza do Metropolii Potworów pomóc swojej demonicznej małżonce Shikli w walce z syntetycznymi najeźdźcami.
„Śmieciowa opowieść” nareszcie prezentuje to, co fajni Deadpoola lubią najbardziej. W parze z wartką akcją idzie specyficzny humor Najemnika z Nawijką. Mamy cięty język bohatera, nawiązania do popkultury czy częste puszczanie oka do czytelnika. Bardzo fajnie wypadło spotkanie z Murdockiem, szczególnie że Wilson tymczasowo zostaje niewidomy. Niezły gościnny występ zaliczyli również Iron Fist i Luke Cage. Ich relacje z Wade’m pasują idealnie do powiedzenia „kto się czubi, ten się lubi”. Chłopaki co chwile wyciągają na wierzch stare konflikty (przypomnę, że Deadpool podkradł im ostatnio nazwę grupy „Bohaterowie do wynajęcia”), by za chwilę walczyć u swojego boku.
Oprawa graficzna albumu jest bardzo różnorodna. Każdy z pięciu zeszytów to dzieło innego grafika. Nowoczesność miesza się tutaj z klasyką, a szczegółowe i artystyczne kadry kontrastują często z niechlujnymi. Ten miks stylów jednak nie wpływa negatywnie na całkowity odbiór komiksu i szczerze jest ciekawym doświadczeniem.
Podsumowując, potrzeba było aż tylu komiksowych kadrów, aby Gerry Duggan wrócił do formy. Nareszcie z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest bardzo dobrze i często podczas lektury tego albumu miałem uśmiech na twarzy. Oby tak dalej, a będę mógł wybaczyć początkowe niepowodzenia serii.
1988 Wężowisko
Deadly Class to jedna z najbardziej wciągających i zaskakujących serii – pod każdym względem. Wciągająca fabuła, bogata plejada wyrzutków, fantastycznie odwzorowane lata osiemdziesiąte – to zaledwie kilka z zalet tego cyklu. Jeśli jeszcze nie mieliście przyjemności z nastoletnimi adeptami sztuki zabijania, winna jestem Wam ostrzeżenie – zatracicie się w tych komiksach całkowicie. „Deadly Class: Wężowisko” to już trzeci tom, który trzyma poziom, zadziwia i… ponownie kończy się wielkim WOW!
Poprzedni tom zakończył się mocnym akcentem i tak też historia „Wężowiska” się rozpoczyna. Co tu dużo mówić – bohaterowie wpakowali się w niezłe „gówno” (Marcus bardzo lubi to słowo – w każdym tomie powtarza je kilka razy, sprawdziłam!) i czytelnik wręcz pożera strony, aby dowiedzieć się, jak się wykaraskają tym razem z kłopotów. I – przede wszystkim – czy wszyscy przeżyją. Deadly Class nie bez przyczyny jest „deadly” - tak, jak i w poprzednich tomach, tak i tutaj gości dużo śmierci. Powiem więcej – giną tutaj postacie znaczące, co jeszcze bardziej nakręca odbiorcę. A akcja, latające sztylety i pociski to niejedyne, co ma ten tom do zaoferowania…
Już od pierwszego tomu wyraźnie można zauważyć, że Deadly Class ma jakąś dziwaczną, nieoczywistą głębię, schowaną pomiędzy zbuntowanymi nastolatkami, krwawymi niuansami i narkotykowymi tripami. W „Wężowisku” wszystko zdaje się sypać w życiu głównego bohatera, przyjaźnie tracą znaczenie, każdy zdaje się być zdrajcą, kapusiem, zagrożeniem. Marcus ponownie czuje się odrzucony i choć wmawia sobie, że jest mu z tym lepiej, że dzięki temu jest „czujniejszy”, nie radzi sobie z nową sytuacją. I coraz bardziej się pogrąża, coraz bardziej gubi, a czytelnik zarazem z obrzydzeniem, jak i ze współczuciem obserwuje go i syf, w jaki się pakuje. Tom ten niesie ze sobą więcej treści niż poprzednie i chociaż akcji jest nieco mniej, to nie można narzekać na jej brak. A zakończenie – SZTOS. Nie mogę doczekać się egzaminu…
Kreska komiksu jak zawsze jest obłędna i fenomenalnie dopełnia całości. Uwielbiam momenty, w których Marcus jest na odlocie – w tych momentach ilustracje mnie rozwalają i zwracam na nie znacznie większą uwagę. Bohaterów kreują nie tylko ich historie, ale i wyrazisty wygląd – podobnie jak tło całości, wyraźne lata osiemdziesiąte. Wylewają się one ze stron w przytaczanej muzyce, stylówkach czy takich drobnostkach, jak… Bush i Jan Paweł II na ekranie w tle. Po prostu majstersztyk w pełnej krasie – kreski, barw, szczegółów…
Komiksy Deadly Class są jak narkotyk. Uzależniają, fascynują, budzą mnóstwo emocji i refleksji, myśli. Jeśli lubicie mocniejsze serie, pełne głębszych doświadczeń i cienia dawnej popkultury – nie czekajcie. Zatraćcie się w tym psychodelicznym świecie samotności, depresji i zagubienia. Polecam z całego serducha!