Rezultaty wyszukiwania dla: Yi Nan
Czas Chaosu - Daniel Komorowski
Spirit Animals. Księga Shane’a
Podczas swojej misji ratowania świata Conor, Abeke, Meilin i Rollan zmierzyli się z brutalną siłą wroga: Zdobywcami. Na ich drodze co rusz stawał Shane. Pierwsza książka z trylogii „Spirit Animals. Księga Shane’a” w końcu odkryje przed czytelnikiem jego zawiłe dzieje. Ale czy będzie to prawdą, skoro zawsze historię opowiadają wygrani?
Żeby zrozumieć ten (i zapewne kolejne dwa tomy przygód Shane’a) tom, warto sięgnąć po poprzednie książki z serii „Spirit Animals”, gdyż świat zwierzoduchów jest na tyle zagmatwany, że bez jego znajomości „Księga Shane’a” może nie być łatwa w odbiorze. Nawet mimo tego, że napisana jest naprawdę przystępnym językiem i skierowana raczej do nastolatków.
Właściwie, dlaczego Shane stał się „tym złym”? Poznajemy tu jego dzieje jeszcze sprzed wojny, kiedy to pierwszy król Shane zaprzyjaźnia się z Gravhem, aligatorem. Staje się Pożeraczem i kradnie talizmany wielkich bestii. Pozyskuje rekrutów ze swojej armii, znanych jako Zdobywcy. Jednak w jego poczynaniach co rusz możemy znajdować dość nietypowe jak dla antagonisty zachowania: ratuje chłopca Achiego, oddaje go ojcu, uwalnia uwięzionych, ratuje starego nauczyciela Yumarisa. Kim tak naprawdę jest Shane?
Tematem tej książki, jest ukazanie, jak bohaterowie są niejednoznaczni. Wygląd czy pierwsze wrażenie może być mylące. Poznając ludzi, warto nie osądzać ich od razu, ani też nie ufać. Warto też pamiętać, że niektóre decyzje są wybraniem mniejszego zła, więc nie da się ich jednoznacznie zaszufladkować.
Nadal jednak najlepszą częścią książki, jak w przypadku poprzednich części, jest sam pomysł posiadania duchowych zwierząt. Mimo że sama historia związana z nimi jest krótka, to dużo wnoszą w niej kolejne części, ukazujące świat przed wojną, w jej trakcie, jak i po. Spodoba się zwłaszcza czytelnikom serii Spirit Animals.
Frigiel i Fluffy. Upadły bóg
Dziesiąty zeszyt przygód nietypowej minecraftowej pary: człowieka Frigiela i jego wiernego psa Fluffiego oraz ich przyjaciół właśnie trafia w ręce czytelników. Poprzedni skończył się dość dwuznacznie. Lanniel zostało odzyskane, mieszkańcy uwolnieni, ale nie udało się odzyskać pradawnej magicznej tablicy. Dziadek Frigiela wskazuje nawet, że gdzieś czai się znacznie większe zło. Okazuje się, że opanowanie Lanniel było tylko częścią planu Landarusa, by zniszczyć wszystko. W tej walce pomóc może tylko wuj chłopca, który niestety trafił do więzienia. Dzieciaki muszą więc ruszać na poszukiwania.
Tym razem bohaterowie minecraftowego komiksu będą musieli zmierzyć się nie tylko z podróżą i licznymi pułapkami podczas wędrówki, ale także z pradawnym potworem, rodem z powieści Lovecrafta. Niczym w filmach z Indianą Jonesem przyjdzie im podążać do starożytnej piramidy, jednak nie skarb będzie tu celem, a uratowanie świata. Dość poważnie jak na komiks dla dzieci. Na szczęście nie znajdziemy tu krwawych scen, więc nie ma się o co martwić. To nadal komiks na poziomie młodszego czytelnika.
Na uwagę zasługuje grafika. Zauważalnie jest tu mniej kanciastej, minecraftowej maniery na rzecz bardziej delikatnych kresek czy też mimiki twarzy u bohaterów. To coś, co jednym się spodoba, a inni, choćby zagorzali fani Minecrafta mogą mieć z tym problem. Powstaje bowiem komiks, który aż za mocno odstaje od świata gry. Mimo wszystko uważam, że stylizacja graficzna wykonana przez Minte jest dobrana bardzo dobrze.
Autor kończy historię w dość dwuznaczny sposób. Z jednej strony otrzymujemy panele z informacją, że przygoda się nie kończy. Z drugiej: napis „koniec”, gdzie poprzednie tomy miały wzmiankę o ciągu dalszym. Czyżby miała to być ostatnia przygoda komiksowa Frigiela i Fluffiego?
Frigiel i Fluffy. Na ratunk Lanniel
Wracamy do serii, którą zapoczątkował twórca internetowy i pisarz Frigiel. Tym razem pozwolił on swoim bohaterom skończyć podróż do Farlandii w całości. Ba, ich drużyna zwiększyła się o jedną osobę. Wracają do pięknego Lanniel. Jednak nie wiedzą, że nie będzie im dane spocząć na laurach. Okazuje się bowiem, że w czasie ich nieobecności ktoś zdewastował miasto, a mieszkańcy gdzieś zniknęli. Ich nowym zadaniem będzie przywrócenie dawnej świetności i sprowadzenie lennielczyków.
Jak przystało na przygodową serię od Frigiela, któremu przy scenariuszu pomagał Darrien, z przepiękną kreską tworzącej rysunki Minte, nie możemy liczyć na zeszyt, w którym nic się nie dzieje. To nawet chyba najbardziej waleczny z wszystkich dotychczasowych dziewięciu. Jak na stylizowaną na wokselową, minecraftową grafikę, to Minte potrafi zrobić naprawdę dobre sceny walki, z dostateczną dynamiką. Niestety stylizacja jest na tyle odległa od pierwowzoru, że niejeden fan Minecrafta będzie zawiedziony, wspominając co rusz, że np. w Minecrafcie nie można zrobić takich włosów” czy „w Miencrafcie nie można tak zgiąć ręki”. Jak widać nie każdy kupuje takie zmiany. Z pewnością jednak znajdą się fani i takiej koncepcji.
Osoby, które chciałyby rozpocząć przygodę z Alice, Frigielem, Fluffim i Ablem, raczej powinny najpierw zabrać się za poprzednie tomy. Kilka razy są wspominane bowiem wydarzenia z poprzednich zeszytów, bez zbędnego tłumaczenia, co może wprowadzać brak zrozumienia fabuły. Na szczęście komiks czyta się szybko i jest on na tyle dobrze napisany, by wciągać od pierwszego numeru i nieprzerwanie zachwycać przy kolejnych spotkaniach.
Zapowiedź: Mroźny szlak. Straceńcy Madsa Voortena
Mads Voorten – charakternik i dowódca znany z szaleńczej odwagi – nie zatrzyma się przed żadną przeszkodą, nieważne, czy to wrogi oddział, rozszalały smok, czy Wieczna Zamieć.
W czasie, gdy ciemiężone od stulecia narody Rozkrzyczanych Krain chwyciły za broń i wydały wojnę swym oprawcom, Mads Voorten, daleko od linii frontu, przemierza mroźne guchoborskie góry. Uwikłany w krasnoludzką intrygę, zmaga się z niebezpieczeństwami, by przyjść z pomocą swej kompanii, do której należą między innymi niewidomy uzdrowiciel, zagubiony w ludzkim świecie elf i prostoduszny telepata. Równolegle musi sobie poukładać stosunki z niezmiernie osobliwą smoczycą.
Ktoś z nas kłamie
Wszyscy skrywają jakieś tajemnice, pytanie tylko, do czego są gotowi się posunąć, aby nie wyszły na jaw.
W ostatnich latach wiele dobrych książek wydawanych jest u nas tylko dlatego, że Netflix zdecydował się na ich ekranizację. Tak właśnie wygląda sytuacja powieści „Ktoś z nas kłamie” autorstwa Karen Mcmanus.
Zarys fabuły
Pewnego dnia pięcioro uczniów liceum zostaje zatrzymanych po lekcjach. Każdy prezentuje sobą jakiś stereotyp. Bronwyn jest prymuską, Addy szkolną gwiazdą i królową balu, Nate jest typem badboya, a Cooper gwiazdą szkolnej drużyny. Tylko Simon wyłamuje się z tych schematów. Chłopak jest ekscentryczny i nie ma zbyt wielu przyjaciół, a głównym tego powodem jest aplikacja plotkarska About That, którą stworzył. Jej celem jest ujawnianie cudzych sekretów. Podczas odbywania kozy Simon nagle dostaje wstrząsu anafilaktycznego. Mimo że koledzy starają się mu pomóc, to chłopak umiera. Rozpoczyna się policyjne śledztwo, gdyż wszystko wskazuje na to, że zdarzenie to nie nieszczęśliwy wypadek, a pełnoprawne morderstwo.
Moja opinia i przemyślenia
„Ktoś z nas kłamie” jest dobrą, lekko napisaną młodzieżówką. To ciekawie pomyślany i świetnie przedstawiony thriller. Pisarka wykreowała realistycznych bohaterów i zbudowała roznoszące się po całej szkole napięcie. Tajemnice, nastoletnie dramaty, emocje i powoli rodzące się uczucia. Powieść ma wszystko to, co powinna mieć dobra literatura dla młodzieży (i nie tylko). Wcale mnie nie dziwi, że Netflix zdecydował się na ekranizację książki, chociaż oczywiście zrobił to na swój własny (świetnie nam wszystkim znany choćby z memów, jeśli nie z własnego doświadczenia) sposób.
Wydarzenia zostały przedstawione z różnych punktów widzenia, co pozwala nam spojrzeć na nie z szerszej perspektywy i lepiej je zrozumieć. Bohaterowie pokazują, jak krzywdzące mogą być stereotypy i bez trudu potrafią wyjść z przypisanych im ról. Książkę czyta się błyskawicznie, przyznam, że nawet nie zauważyłam kiedy, dotarłam do ostatnich stron.
Podsumowanie
„Ktoś z nas kłamie” to tytuł, który z czystym sumieniem mogłabym polecić każdemu nastolatkowi, zarówno młodzieży czytającej, jak i takiej, którą rodzice chcą dopiero zachęcić do poznawania pozaszkolnych lektur. Książka jest dobrze napisana i ciekawa, dostarcza kilku tematów do rozważań. To również ciekawie pomyślany, trzymający w napięciu thriller, a rozwikłania znajdujących się w nim zagadek możemy się jedynie domyślać. Polecam! Zdecydowanie warto przeczytać.
Premiera: Vortex. Dziewczyna, która prześcignęła czas
Drugi tom elektryzującej trylogii Anny Benning.
Rzeczywistość Elaine, to świat tajemnic, tuneli energetycznych oraz ludzi zmutowanych z ogniem, powietrzem, wodą i ziemią. Elaine jeszcze do niedawna była przekonana, że uratowała ten świat. Jednak to, co zdawało się zwycięstwem na rzecz wolności, teraz grozi wybuchem wojny, która pochłonie wszystkich.
Zapowiedź: Książę gwiazd. Książęta Demony. Tom 1
Początek sagi science fiction rozgrywającej się w odległej przyszłości. Kirth Gersen jest wychowywany przez dziadka, który przysposabia chłopca do misji mściciela. Celem wendety ma być pięciu łotrów znanych jako Książęta Demony. Po latach przygotowań Kirth wyrusza na polowanie. Aby wypełnić zadanie, bohater będzie musiał wykazać się zarówno talentami detektywa, jak i umiejętnościami wojownika.
Skradziony klejnot
Nie wszystkie książki Alka Rogozińskiego mi się spodobały, ale przyznam, że pozytywnie oceniam jego twórczość. Komedie kryminalne są zabawne i lekkie dlatego zdziwiłam się, że autor zdecydował się spróbować swoich sił w odmiennym gatunku. „Skradziony klejnot” to powieść kryminalno-historyczno- obyczajowa, której akcja osadzona jest w dawnej Polsce, gdy na tronie zasiadał Jan III Sobieski. Nie mogłam obok tej lektury przejść obojętnie.
Rodzice mają dla swojej córki, hrabianki Julii Zasławskiej, wspaniały prezent! Jak można się domyślić, nie przypadnie on do gustu jubilatce, ponieważ opuszcza ona Francję i wyjeżdża do Polski, do swojej ciotki. Kraj rodzimy jawi się jej jako puszcza, głusza, a jego mieszkańcy jako nieokrzesani tubylcy i nic nie łagodzi tego wizerunku fakt, że na tronie, obok Sobieskiego, zasiada Marysieńką. Julia przekonuje się, że dwór królewski nie jest wolny od intryg, plotek i sekretów. Ktoś kradnie ulubioną kolię królowej, ale na tym się nie kończy, Damy dworu zaczynają znikać, a Julia zostaje wplątana w sam środek afery. Czy hrabianka rozwikła zagadkę?
To nie są jedyne wątki, które pojawiają się w „Skradzionym klejnocie”, jest ich o wiele więcej. Autor z lekkością i łatwością porusza się po XVII wiecznej Polsce i pewnie historycy mogliby się do czegoś przyczepić, ale ja przy książce świetnie się bawiłam. Dałam się ponieść fabule, konkretnym zakrętom, spiskom i nie zwracałam aż tak dużej uwagi na realia historyczne. Według mnie wszystko było na swoim miejscu, a jeżeli weźmiemy pod uwagę to, że książka ma nas bawić i umilić wolny czas, to możemy przymknąć oko na ewentualnie niedociągnięcia.
Jeżeli lubicie komedie kryminalne Rogozińskiego i obawiacie się, że w tej części nie znajdziecie tego charakterystycznego poczucia humoru, to spokojnie. Autor nie stracił swojego pazura, dzięki czemu „Skradziony klejnot” czyta się z wielkim zaangażowaniem i ciekawością. Podczas lektury niejednokrotnie można się uśmiechnąć, widząc ciekawe porównania czy opisy walk, ubioru czy zachowań niektórych bohaterów. Autor nie omieszkał przerysować postaci, które pojawiają się na stronach książki. Te wszystkie aspekty wpływają na dobry odbiór książki i przyznać muszę, że rewelacyjnie się przy niej bawiłam.
Co więcej, czytając książkę, poczułam się miło zaskoczona, bo autor wspomniał o mojej rodzinnej miejscowości. Pewna Baśka z Turobina, która była kochanką Zamoyskiego, bardzo poprawiła mi humor, a musicie wiedzieć, że moja miejscowość przez wiele, wiele lat posiadała założycieli Zamościa. Nie wiem, kiedy autor natrafił na wzmiankę (może dzięki słynnemu „TuRobin, Tu batman”), ale wiem, że tym faktem zaintrygowałam wiele osób, którzy zdecydowali się zakupić „Skradziony klejnot".
Ogień zagłady - Daniel Komorowski
